Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Wirtualne Walentynki

Autor:Donia
Serie:Corrector Yui
Gatunki:Komedia, Kryminał, Romans
Dodany:2013-02-14 08:00:13
Aktualizowany:2013-02-14 19:22:13


To opowiadanie dedykuję wszystkim fanom "Corrector Yui”, którzy podczas oglądania doszukiwali się wśród postaci wątków miłosnych. Nie będzie to może wielki romans, ale trochę urozmaici życie naszych bohaterów. Mam też nadzieję, że jeśli Ty, drogi czytelniku, jeszcze ich nie znasz, po owej lekturze, nabierzesz na to ochoty.

Najromantyczniejszy dzień w roku: Walentynki. Z tej okazji wszyscy, zarówno istoty wirtualne jak i ludzie, myśleli tylko o jednym: aby wybrać się na wymarzoną randkę z Tym/Tą Jedynym/ną. Oczywiście grupa Correctorów nie była wyjątkami. Ale niestety, owe spotkania tym razem musiały zaczekać, ponieważ Profesor Inukai zwołał niespodziewaną naradę, na którą o dziwo stawić mieli się nie tylko oni wszyscy, ale też ich przyjaciele. Wyglądało na to, że zapowiada się wyjątkowo ważne i ciekawe posiedzenie. Zwłaszcza, że od czasu pokonania Beagle’a minęło sporo czasu i istniała szansa, że nasi bohaterowie dostaną nową misję!

***

- Dzień dooobry! Już jestem! - mała, ruda Dziewczynka z Misiem pod pachą wpadła do kwatery głównej z prędkością błyskawicy. - Nie spóźniłam się? Spotkanie już się zaczęło?

- Witaj malutka! Pan profesor jeszcze nie przyszedł - powitali ją wszyscy obecni.

- Dobrze, że jesteś mam do ciebie sprawę - odezwał się Eco.

- Ja również. - dodał I.R.

- Czy nie… umówiłabyś się ze mną?

Dziewczynka zrobiła wielkie oczy.

- Ja? Z tobą? Ale Eco… my jesteśmy jeszcze dziećmi!

- Przepraszam… To nie będzie randka. Takie przyjacielskie spotkanie. Co ty na to?

W tym czasie wszyscy obecni wpatrywali się w Eco. Ostatnio kiedy się z nią bawił skończyło się na tym, że Dziewczynka przez tydzień budziła się w nocy z płaczem. Ale w końcu ta Mała i on to jedyne dzieciaki w grupie i powinni przebywać czasem w towarzystwie rówieśników.

- No dobrze. Zgadzam się, muszę tylko zapytać Ai o zgodę.

- Traktujesz ją jak swoją mamę. Wpadnij do nas o 18:00. Zabiorę Cię w moje ulubione miejsce spodoba ci się na pewno. Dzięki.

- I.R., a ty jaką masz do mnie sprawę?

- Właściwie nie do ciebie, a do twojej Maskotki. - odpowiedział Corrector nr 8.

Na te słowa miś wyprostował się i zwrócił swój pyszczek w stronę I.R.-a.

- Do mnie?

- Misiaczku, nie zagrałbyś dzisiaj razem ze mną w karty o 18:00? Wszyscy są umówieni, a potrzebny mi partner i tylko ty mi zostałeś. Proszę.

Pluszak odezwał się do swojej pani:

- Poradzisz sobie sama?

- Tak oczywiście, przecież Eco będzie ze mną. Pozwalam wam na karty.

- Wspaniale! - ucieszył się I.R. - To by było na tyle. Możesz się dosiąść tam, do kobiet, Malutka.

Dopiero teraz dziewczynka zauważyła, że kobiety siedziały w jednym kąciku, a mężczyźni w drugim. Prawdopodobnie wszyscy dyskutowali o swoich randkach. Szybko podbiegła do damskiej części.

- Cześć wszystkim! - przywitała się po raz drugi. - Jesteśmy już w komplecie?

- Nie - odpowiedziała Freeze - rozejrzyj się i zgadnij kogo brakuje.

Maleństwo rozejrzało się i policzyło po kolei na paluszkach.

- Ai nie przyjdzie bo ciągle boli ją gardło… Brakuje jeszcze Ante i Virusa. Zgadłam?

- Dokładnie - pochwaliła ją Yui. - Ante na pewno nie przyjdzie. Teraz przed Walentynkami ma całą masę klientów, bo każdy chce wiedzieć, co go czeka w miłości. Jak ostatnio u niej byłyśmy miała straszną chrypę. Za dużo rozmawia z klientami o ich przyszłości. A co do Virusa…

- Przysłał wiadomość, że się nie pojawi bo ma za dużo pracy - przerwała lekko zdenerwowana Freeze. - Cały czas ta sama śpiewka: „Nie mam czasu”, „Przykro mi, obowiązki mnie wzywają…” On już chyba nas nie lubi.

- Bzdury - odezwała się Rescue. - Przecież napisał też, że być może wpadnie później i ma dla nas jakąś ważną wiadomość.

- I ty mu wierzysz?! Od przynajmniej miesiąca nie odwiedził kwatery głównej. W ogóle się z nami nie komunikuje. A jak się do niego dzwoni zawsze jest zajęty! Całkiem zapomniał o swoich przyjaciołach, a tyle razem przeszliśmy! Służba u Grossera, te wszystkie walki z Beagle’m…

- Nie martw się - pocieszyła ją Yui. - Może udało mu się dokonać jakiegoś rewolucyjnego odkrycia i dlatego był tak zajęty. Zobaczysz, na pewno o nas nie zapomniał. Zmienimy temat? Porozmawiajmy o naszych randkach.

Wszystkie natychmiast się ożywiły.

- Może ja zacznę? - odezwała się Haruna. - Otóż, ja i Takashi wybieramy się na przyjęcie do nowej restauracji francuskiej „La Amoretta”. Moi rodzice nie będą nam przeszkadzać, bo wyjechali na wycieczkę do Wenecji. Już nie mogę się doczekać! - rozmarzyła się najlepsza przyjaciółka Yui. - Będziemy sami calutki wieczór…

- Moja kolei! - zawołała Rescue.

- Znowu umawiasz się z Followem? - spytała Freeze.

- Tak, zgadza się. W tym roku płyniemy w rejs statkiem „Perła W Muszelce”.

- Romantycznie - włączyła się do rozmowy Dziewczynka. - A od kiedy jesteście parą?

- Od roku. Bardzo dobrze nam razem. No, a ty Freeze? Jakie masz plany?

Yui, Haruna i ich najmłodsza przyjaciółka spojrzały jak na komendę na niebieskoskórą Correctorkę. Od razu wiedziały co zaraz usłyszą. Freeze nie bez powodu nosiła przezwisko „Pani Ciamajda”, które nadali jej jakiś czas temu znajomi. Ze względu na swój poczwórnie poczwórny pech i rekordowy talent do pakowania się w kłopoty, nie miała zbyt dużego powodzenia. Cudem było to, że po pokonaniu Beale’a profesor zaproponował jej, by pracowała za pieniądze jako Correctorka i dał jej własny ComCon, ale coś jej się należało za pomoc przyjaciołom, a walczyła całkiem nieźle. Mimo to, umówienie się z nią na randkę było nie lada wyzwaniem, jeśli chciało się wyjść z tego cało. Strach było lodówkę otworzyć kiedy Freeze była w pobliżu (zwłaszcza lodówkę, bo istniało duże prawdopodobieństwo, że ona, ze znanych tylko sobie powodów, siedzi tam w środku). A po tym, co wydarzyło się w zeszłym roku, mogła najwyżej śnić o swoim księciu z bajki. Ale Rescue jako jej najlepsza przyjaciółka, ze swoją lekką naiwnością i wiecznym optymizmem, nie była w stanie przyjąć tego do wiadomości. Jakież było ich zdziwienie gdy usłyszały odpowiedź.

- Ja też idę dziś na randkę.

- Widzisz. Mówiłam, że sobie kogoś znajdziesz - pogratulowała jej Rescue.

- Żartujesz?! Z kim?! Gdzie?! Kiedy?!

- Spokojnie, czemu macie takie zdziwione miny?

Yui i Haruna się zmieszały. Nie chciały przyznać, że były przekonane, iż nic z tego nie wyjdzie.

- No bo… Po tym co było w zeszłym roku… - wymamrotała Yui.

- A co się wtedy stało? - spytała Dziewczynka.

- Ekhm… Freeze przyniosłabyś nam herbatę? Proszę - wypaliła Haruna.

Gdy niebieskoskóra dziewczyna oddaliła się , Yui od razu zwróciła się do Malutkiej ściszając głos:

- Nie znasz tej historii?

- Nie. Stało się wtedy coś makabrycznego?

- Aż tak źle to nie było, ale… Myślę, że nawet ty, drogie dziecko, rozumiesz co znaczy zastawienie Freeze i randka?

- Katastrofę?

- No właśnie - zaczęła szeptem Rescue. - Tak było rok temu. Freeze nie chciała być sama w dzień zakochanych, a ja wyszłam z Followem, więc Freeze zaproponowała wspólne wyjście Virusowi. Zgodził się, by nie robić jej przykrości.

- I wtedy Freeze zrobiła coś strasznego - powiedziała cicho Yui. - Kupiła bilety na… na… Wystawę Chińskiej Porcelany.

Dziewczynka zakryła sobie usta ręką, aby nie krzyknąć „Och!”. Na samą myśl o Freeze wokół supercennych waz robiło się niedobrze. Tymczasem Rescue kontynuowała.

- Chciała zrobić Virusowi niespodziankę i nie powiedziała mu dokąd idą. I faktycznie zrobiła. To jemu przyszło zapłacić za 9 waz z dynastii Ming, Tang i Pong i mały gliniany wazonik z gabinetu dyrektora wystawy. Razem ponad 3 miliony jenów. Na szczęście pokaleczone dłonie i stopy opatrzyłam im ja, za frico. Po tym wydarzeniu oświadczył, że już nigdy, nie pójdzie z nikim na Walentynki, no chyba, że z Tą Jedyną.

- Herbatka nadchodzi! - Freeze wróciła trzymając w rękach tacę. - To o czym myśmy mówiły?

- Powiesz nam wreszcie z kim się umówiłaś?! Umieram z ciekawości. Kto to? - Yui nie mogła już dłużej wytrzymać.

- Idę na randkę z Jaggy’ m. To on mnie zaprosił. Robimy wycieczkę na Sahara ComNet.

Dziewczyny nie mogły powstrzymać uśmiechu. Wirtualna Sahara. Czy istnieje lepsze miejsce na spotkanie z Panią Ciamajdą niż pustynia, gdzie nie ma nic, co można rozbić, nic, o co można się potknąć, nic, na co można wpaść. To był po prostu wspaniały pomysł. Istniały duże szanse, że ta randka się uda… Ale zaraz, zaraz…

- Chwileczkę! - wybuchnęła Rescue. - Ty na gorącej pustyni, w takim skwarze? Freeze, przecież ty kochasz zimno, robi ci się słabo przy najmniejszym upale! Nie możesz się tam wybrać, bo na pewno ci to zaszkodzi!

- Spokojnie - uspokoiła ją przyjaciółka. - Jaggy to przewidział i zobaczcie, co mi dał.

Wyjęła z kieszeni sporą buteleczkę pełną czekoladowych groszków w kształcie serc.

- Co to takiego? - spytała Haruna popijając herbatę. - Jakieś czekoladki?

- Zgadza się. Czekoladki obniżające temperaturę ciała. Wystarczy połknąć jedną, a już robi ci się zimniej. Jaggy niedawno je wynalazł i poprosił abym je przetestowała….

- O, mają kształt serduszek! Idę o zakład, że stworzył je specjalnie z myślą o tobie! Każda, nawet niebieska potwora, znajdzie w końcu swojego amatora - powiedziała Yui.

Freeze zmierzyła ją groźnym wzrokiem.

- Wystarczy już o nas, teraz ty Yui.

Zapadła cisza. Yui zmieszała się. Jako jedyna nie umówiła się z nikim. Shun już dawno wyjechał, nie widziała go od ponad roku. Sama jakoś nie myślała o tym, by kogoś sobie znaleźć. Nikogo nie miała na oku. W jej klasie wszyscy na pewno byli już zajęci. W grupie na pewno było tak samo, no może poza I.R.- em, ale przecież on nie nadawał się na partnera.

- Ja… nie umówiłam się z nikim.

- No, co ty! Musisz sobie koniecznie kogoś znaleźć, nie ma czasu!

-Daj spokój Haruna, chyba zostanę i zagram z I.R.- em w karty…

-Nawet się nie wygłupiaj! - wtrąciła się Freeze. - My wszystkie będziemy na randkach, a ty będziesz grać w pokera z dwoma pluszowymi miśkami…

- I.R. to nie miś i nie jest z pluszu…

- Bóg wie, czym i z czego on jest zrobiony… Właśnie, to dobre pytanie, musimy się zapytać profesora… Tak czy inaczej, nie możesz zostać sama w Dzień Zakochanych. Kto się ze mną zgadza?

Haruna, Rescue i Dziewczynka natychmiast podniosły ręce do góry. Yui bardzo to ucieszyło.

- Dziękuję wam bardzo przyjaciółki, ale gdzie my teraz znajdziemy dla mnie partnera? U nas w grupie chyba wszyscy są już zajęci.

Haruna zastanowiła się chwilę.

- Control jest wolny? Tym razem chyba dał Ante spokój.

- Oj, Haruna - odpowiedziała Rescue. - Oczywiście, że nie. Wiesz co nasz lider wymyślił w tym roku? Poprosił mnie, żebym umówiła go z naszą wróżką, bo zawsze kiedy on robi to osobiście, to źle się kończy. A propos, odwiedzicie Ante razem ze mną? Muszę ją zbadać i spróbować przekonać co do tego kina.

- Jasne! - odpowiedziały chórem.

- A właśnie - odezwała się Dziewczynka. - Ai pytała, czy nie obejrzałabyś też jej. Może ją też odwiedzicie?

- Dobrze - padła odpowiedź.

- Wracając do tematu - kontynuowała Freeze - kto nam jeszcze został? Może Peace? Yui, co ty na to?

- Po pierwsze: to nie mój typ. Po drugie: on i ja pasujemy do siebie jak kwiat do kożucha. A po trzecie (i chyba najważniejsze): On też jest już się umówił!

- O! Naprawdę? A z kim?

- Freeze, kojarzysz tą śliczną panią fotografkę, która jest znajomą profesora i robiła nam zdjęcia w zeszłym miesiącu?

- No tak, oczywiście.

Freeze pomyślała, że to trochę dziwne. Taka młoda dziewczyna z kimś w wieku Peace’a? Ależ on ma szczęście do kobiet.

- No więc - mówiła dalej Yui - teściowa tej dziewczyny niedawno została wdową i jest teraz bardzo samotna, więc profesor załatwił im spotkanie. Ona też interesuje się militariami, więc będą mieć wspólny temat.

- T- teściowa? Acha, rozumiem. No tak.

- A na marginesie - wtrąciła Rescue - widziałyście co Peace kupił od Eco na to spotkanie?

Wskazała na wazon na końcu stołu. Znajdowały się w nim bardzo piękne, choć dziwnie wyglądające rośliny. Miały środek jak u lilii wodnej a płatki przypominały raczej róże. Ich zapach roznosił się po całym pokoju.

- Krzyżówka lilii wodnej z czerwoną różą. Eco sam je wyhodował.

- A ile one kosztują? - spytała oczarowana Yui.

Rescue już miała odpowiedzieć, kiedy otworzyły się drzwi i pojawił się Profesor Inukai. Wszyscy na jego widok zerwali się z miejsc.

- Dzień doby Panie Profesorze! - przetoczyło się po całej kwaterze głównej.

- Dzień dobry, moi drodzy. Usiądźcie. Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego was wszystkich zwołałem. Czy jesteśmy już w komplecie?

Freeze, Rescue i Dziewczynka pośpiesznie wytłumaczyły dlaczego brakuje paru osób.

- W takim razie możemy zaczynać spotkanie. Otóż, zebraliśmy się w nadzwyczaj ważnej sprawie.

Zapadła głucha cisza. Wszyscy wytężali słuch. Pan Profesor wstał i ponownie przemówił.

- Otóż chcę abyście… opowiedzieli mi o waszych planach na Walentynki.

- CO? WEZWAŁ NAS PAN ŻEBY WYPYTAĆ NAS… Z KIM SIĘ UMAWIAMY? - wybuchnął Control.

- To chyba nasza sprawa! - dodał Peace.

- Dlaczego to Pana interesuje? - zdziwił się Jaggy.

- I czemu wezwał Pan nas wszystkich? - dodał Follow.

- Spokojnie, moi drodzy, nie chcę się mieszać w wasze życie prywatne. Po prostu powiedzcie mi, jakie macie plany na wieczór, to wam wytłumaczę o co mi chodzi.

Wszyscy po kolei zaczęli odpowiadać, co zamierzają robić i z kim. Opowiedzieli o kwiatkach, kinie itp. Pan Profesor uważnie słuchał i czasami coś mruczał pod nosem. Kiedy przyszła kolei na Freeze, twórca Correctorów aż jęknął.

- Więc… ty też się umówiłaś?

- No tak, idę na randkę z Jaggy’ m. Coś nie tak, Profesorze?

- Freeze na randce… O mój Boże… Eee… To znaczy… O mój Boże, to super, że nawet ty nie spędzisz tego wieczoru samotnie!

- Co to znaczy: „Nawet ty”?!

- Nic, nic… To gdzie się wybieracie?

- Na Saharę, proszę pana.

Na twarzy Profesora pojawił się lekki uśmiech, tak jak poprzednio u dziewczyn.

- Tylko błagam, BEZ NUMERÓW takich jak np. ten twój surfing.

To już wyraźnie zdenerwowało rudowłosą Correctorkę.

- A niby co było dziwnego w tym, że poszłam sobie posurfować?! Podobno Control też surfuje. I robiłam to normalnie, jak człowiek…

- Ale widzisz Freeze - Jaggy włączył się do rozmowy - ludzie zwykle surfują na morskich falach, a nie na lawinie śnieżnej.

Jego partnerka zrobiła ciut obrażoną minę.

W końcu zostało już tylko 5 osób, w tym Yui, która ciągle nie wiedziała, co ma powiedzieć.

- Ja zabieram naszą najmłodszą koleżankę. Na wycieczkę do lasu - oznajmił z wielkim entuzjazmem Eco.

Profesorowi nie za bardzo się to spodobało.

- Dobrze, ale tym razem - żadnego wspólnego oglądania… „bajek”!

- Ciągle ma Pan do mnie pretensję o to ostatnie spotkanie z nią?

Na wspomnienie tego wydarzenia Dziewczynka aż się skuliła i przytuliła do misia.

- Ai mówiła, że to biedactwo przez przynajmniej tydzień nie mogło spać z powodu koszmarów! Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że to było anime dla dzieci?

Najmłodszy z Correctorów zaczerwienił się.

- Na reklamie zobaczyłem, że bohaterki mają różowe włosy i oczy, a do tego kocie uszka. I jeszcze ten sam reżyser stworzył „Księżniczkę Kometkę1 ”…Wszystko wskazywało na serię dla małych dziewczynek.

- Na przyszłość pamiętaj, że pozory mylą. Czasami twórcy bajek dla dzieci zajmują się też dla odmiany horrorami dla dorosłych, takimi jak „Elfen Lied”.

- Ale teraz idziemy do lasu, a tam nie będzie żadnego odbiornika prawda? - powiedziała słodko Dziewczynka. - Tylko my, drzewka i zwierzaczki!

- A propos zwierzaczków… Mają nie być niebezpieczne!

- Tak, Panie Profesorze - wycedził lekko poirytowany Eco.

- Teraz twoja kolei I.R. Z kim się umówiłeś na dziś?

Stworek podleciał bliżej.

- Z jej Misiem - wskazał na maskotkę Dziewczynki.

Profesor zrobił wielkie oczy.

- Z NIM?! I.R. … Kiedy cię projektowałem nie myślałem, że ty będziesz…

- ALEŻ JA NIE IDĘ Z NIM NA RANDKĘ! - wybuchnął ósmy Corrector. - JA TYLKO POTRZEBOWAŁEM PARTNE… ZNACZY TOWARZYSZA DO GRY W KARTY!

Na twarzy staruszka pojawił się kolejny uśmiech zmieszany z wielką ulgą. Cała kwatera główna aż trzęsła się od śmiechu. Najgłośniej rzecz jasna śmiała się Yui. Jej wierny, zawsze gadatliwy towarzysz posądzony o takie rzeczy i to jeszcze z pluszakiem? Koniecznie musi to opisać i zilustrować. Po chwili jednak uśmiech spełzł z jej buzi, ponieważ Profesor zapytał o jej plany.

- Ja… Ja nie umówiłam się z nikim. Chyba spędzę ten wieczór sama.

Zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na Yui. Yui Kasuga smutna? Co za rzadkie, nieprzyjemne zjawisko. Nie, tak nie może być! Na szczęście nikt nie zauważył, że Inukai-san miał taką minę , jakby usłyszał, że odwołano III Wojnę Światową. Rescue zbliżyła do przyjaciółki i przemówiła.

- Nie martw się Yui, masz jeszcze czas…

- Dzięki, ale ja nie chcę się umówić z kimś tylko po to, żeby nie być sama. Ja bym chciała kogoś, kogo znam, kogoś z kim na pewno będę się dobrze bawić. Nie chcę nic robić na siłę.

- Dobrze, jak chcesz- powiedział Profesor, starając się wszystkimi możliwymi sposobami ukryć swoją satysfakcję. - To został nam już tylko Synchro.

Corrector nr 2 spojrzał w oczy swojemu twórcy. Na jego twarzy malowało się zmieszanie.

- Ja też sobie nikogo nie znalazłem - powiedział z trudem.

- Żartujesz?! - wtrąciła Yui. - Ty, największy przystojniak w grupie…

- Drugi największy. - mruknął Control pod nosem.

- Dobra, niech będzie. Ty, drugi największy przystojniak w grupie, nikogo sobie nie znalazłeś? - Yui wyraźnie się ożywiła. - A szukałeś chociaż?

Na ciemnych policzkach Synchro pojawiły się rumieńce. Już miał podziękować Yui za komplement, kiedy Control wpadł mu w słowo.

- On się boi, że znowu stanie się wilkiem i partnerka ucieknie z przerażenia.

- Prosiłem żebyś nie mówił tego na głos!

- Ale przecież nie masz powodu do obaw! - powiedział Profesor. - Żadnego wirusa komputerowego na horyzoncie. Niby dlaczego miałbyś znowu stać się War Wolfem?!

- Panie Profesorze, gdyby Pan spędził ponad kwartał w wilczej skórze czekając z wytęsknieniem na powrót do ludzkiej postaci, też by Pan miał traumę z tego powodu. Ciągle jeszcze mam koszmary, w których zaczyna wyrastać mi sierść. Brrr! A jak to się stanie podczas spotkania to…

- To będziecie mieć randkę w stylu „Piękna i Bestia”! Super! - zawołała Dziewczynka.

Synchro ukrył twarz w dłoniach, a jego przyjaciele wytężyli wszystkie swoje siły, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Tłumaczyliśmy mu, żeby w tym wypadku poszukał sobie kogoś, kto go zaakceptuje nawet w takiej postaci, ale on powiedział, że takiej dziewczyny to teraz ze świecą szukać - mówił dalej Control. - Nie martw się stary, może za rok Ci się uda.

Profesor Inukai z trudem powstrzymał się, by nie powiedzieć: „Yes, yes yes!” Więc Synchro też został na lodzie. Niestety, w tym momencie do akcji wkroczyła Pani Ciamajda.

- Słuchajcie, mam superpomysł! Yui, Synchro spędźcie ten wieczór razem.

Po raz kolejny zapadła cisza. Osiem par oczu zwróciło się w ich stronę. Oni razem na randce? Dziwny pomysł. Wszyscy wiedzieli, że to co łączy Yui i Synchro to po prostu przyjaźń. O niczym innym nie było mowy. W sumie nie było żadnych przeciwwskazań, ale… Yui przecież zawsze podobał się Shun, a Synchro tak nie znosił kiedy ona nazywała go „Pieseczkiem”. Czarno to wyglądało.

- My razem? Na randce… - wymamrotała Yui.

- Wiesz, to trochę dziwny pomysł - przytaknął Synchro.

Freeze jednak nie dała za wygraną.

- Ty chcesz kogoś, kogo dobrze znasz, a ty potrzebujesz partnerkę, która zaakceptuje cię nawet z sierścią. Pasujecie do siebie idealnie. Przecież wy tyle razem przeszliście. Zarówno jako wrogowie jak i przyjaciele. Yui, kto był pierwszą osobą, z którą walczyłaś? Kto pomógł ci z tą wiedźmą? Kto okazał litość tobie i I.R.- owi podczas wybuchu? Kto sprzeciwił się, aby nie oddawać twojego ComCona Harunie? Kto cię zawsze pociesza i ratuje kiedy jesteś w opałach? Kto ostatkiem sił próbował cię ogrzać podczas zasypania lawiną? Synchro, powiedz, kto ocalił cię przed skończeniem w piecu? Kto ci pomagał kiedy ja, Virus i Jaggy zmieniliśmy się w te dziwne istoty? Dzięki komu stałeś się znów człowiekiem? Kto przybył ci na pomoc kiedy odłączyłeś się od grupy podczas zamieci? Kto tak długo wahał się przed zniszczeniem tej wody, która przywróciła ci ludzką postać? Kto pierwszy skoczył ci na szyję kiedy przestałeś być wilkiem? Kto nazywa cię Pieseczkiem? Kto przed chwilą powiedział, że jesteś najprzystojniejszy w grupie?

Yui zaczerwieniła się. Jakby na to nie patrzeć, to wszystko było prawdą. Nigdy o tym nie myślała, ale… ze wszystkich Correctorów , nie licząc I.R.- a, z Synchro miała najlepszy kontakt. On też się zastanawiał nad tym, co powiedziała Freeze. Faktycznie, zawsze pałał do Yui dozgonną wdzięcznością, za to, że dwukrotnie pomogła mu stać się znowu sobą.

- Yui, pójdziesz ze mną na randkę?

- Oczywiście Pieseczku. Ops, przepraszam, wyrwało mi się.

- Nie szkodzi. Ale gdzie pójdziemy?

- Gdzie się poznaliście? - wtrąciła Freeze. - Czas powspominać miłe chwile.

- W tej wieży gdzie znaleźliście mój ComCon.

- Niezupełnie Synchro. Poznaliśmy się przecież jeszcze jako wrogowie w Galaxy Landzie. Odwiedzimy go ponownie?

- Zgoda, będę czekał na ciebie przy bramie o 18:00. Chyba, że twoi rodzice…

- Są na wycieczce w Osace. Oni też wspominają swoje pierwsze spotkanie.

- No to super. Już się nie mogę doczekać osiemnastej.

Profesor Inukai cudem powstrzymał się od złapania Freeze ze rude kosmyki i porządnego wytargania… A mogło być o jedną parę mniej… Trudno, musi dotrzymać obietnicy i powiedzieć czemu chciał to wszystko wiedzieć.

- No dobrze moi kochani. Więc wszyscy, poza I.R.- em, są umówieni.

- Ja zamierzam pozostać singlem - wtrącił Corrector nr 8. - Związek to raczej nie dla mnie. Zresztą jest naukowo udowodnione, że w 7 na 8 przypadków randki i spotkania w Walentynki źle się kończą.

- Będziesz tego żałował, zobaczysz - mruknął Eco.

- Dziękuję I.R. Właśnie z tego powodu się tutaj zebraliśmy - kontynuował Profesor. - Jak pewnie wiecie, Dzień Świętego Walentego to ważne święto. Tego dnia wszyscy powinni się dobrze bawić i cieszyć z towarzystwa swoich partnerów. Dlatego też mam dla was ogromną prośbę: Proszę, żadnych wygłupów, chcę abyście wszyscy wrócili cali, zdrowi i szczęśliwi. Po prostu dajcie się ponieść magii Walentynek.

Od razu zaczęły się komentarze.

- Damy radę.

- Oczywiście, poradzimy sobie.

- Tak jak z poradziliście sobie z tortem, który chcieliście upiec na moje urodziny? - spytał Profesor.

- To był wypadek - powiedział Control. - To się już nie powtórzy. Peace już nigdy nie zostawi prochu do swoich broni gdzie popadnie, a Freeze już wie, że bitej śmietany nie nakłada się przed włożeniem ciasta do pieca…

- A ty liderze, wiesz już, że cynamon jest brązowy, a nie czarny i nie składa się z granulek? - wtrącił lekko zdenerwowany Peace. - Nie zapominajmy, kto miał w tym największy udział.

- No tak, wiem. Ale przecież wyremontowaliśmy całą kuchnię. A nasz napis się Panu nie podobał?

- Nie Control, wiesz dobrze, że nie podobało mi się to, że na szczątkach sufitu w tej nieszczęsnej śmietanie napisaliście: „STO LAT PANIE PROFESORZE!”.

- Panie Profesorze, ale to tylko randki - do rozmowy włączył się Eco. - Stoczyliśmy już tyle walk, takie spotkania to dla nas pestka. Co się może stać?

No właśnie „co się może stać”. To właśnie męczyło Profesora cały dzień. Najzwyczajniej w świecie bał się o swoich współpracowników (Nigdy nie załatwiłby randki Peace’owi, gdyby nie poprosiła go o to ta fotografka). Bardzo dobrze znał ich wszystkich. Wiedział, że mimo iż byli niezwykle mili i sympatyczni, nie można odmówić im szalonych pomysłów, częstego pecha i talentu do pakowania się w kłopoty. Oni byli po prostu szaleni (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Przez to wszyscy wpadali często w sam środek najróżniejszych zwariowanych sytuacji i wywracali ComNet do góry nogami.

(8 Correctorów Programów Software + 3 Correctorki ze Świata Realnego + 3 Ekswrogów Corruptorów + Mała Dziewczynka z Misiem) + Walentynki = Katastrofa Murowana!

To po prostu nie miało prawa do szczęśliwego zakończenia.

Twórca Correctorów westchnął. Pamiętał jeszcze ich wycieczkę do łaźni, kiedy to znaleźli się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie i w nieodpowiednim gorącym źródle. Zawartość owego źródła wylądowała wtedy w całym lokalu, klienci o mały włos nie zostali ugotowani, a Synchro skończył w wiadrze z narysowaną karykaturą na głowie. Albo kiedy Freeze i Rescue zapisały się do liceum. Było dobrze aż do pewnego momentu. Finał był taki, że cała placówka znalazła się pod wodą, Synchro i Control w basenie, a Yui przez godzinę ganiali wściekli jak osy nauczyciele. A już wszystkie rekordy kłopotów z Księgi Guinnessa pobiła historia z czasów, kiedy jeszcze Synchro i Freeze stali po stronie zła i odwiedzili wirtualną krainę fantazji w poszukiwaniu Profesora. Correctorzy rzecz jasna podążyli za nimi. Efekt był taki, że ani jedni, ani drudzy nie osiągnęli celu. Na dodatek (a raczej dodatki) Synchro, gdyby nie Yui, skończyłby w piecu Baby Jagi, Rescue porwały krasnoludki, Ante została zamknięta w wieży, I.R. zmuszony był zostać księciem i walczyć ze smokiem, a Freeze utknęła w dyni, która w nieodpowiednim momencie przestała być karetą. Właśnie dlatego Profesor bał się, jak zakończy się dla nich ten dzień.

- Myślę, że na tym zakończymy nasze spotkanie. Jeszcze jedna prośba. Po randkach zbieramy się wszyscy w kwaterze. Jesteście wolni. Możecie zająć się swoimi sprawami.

- Pamiętajcie, żeby wyłączyć ComCony na czas randek - przypomniał przyjaciołom Control.

- A Pan, Profesorze, nigdzie się nie wybiera? - spytała Dziewczynka.

- Nie. Idę ze znajomymi oglądać mecz. Do wi…

- Chwileczkę! - powstrzymała go Yui i wskazała na obrazek na ścianie. - Widział Pan? Przysłali w końcu to nasze wspólne zdjęcie.

- Super - ucieszył się Profesor. - Dobrze wysz… Zaraz co to jest?

Na oprawionej w złotą ramkę fotografii znajdowało się coś wielkiego, owalnego, czerwonego z namalowanym kwiatkiem i cekinkiem na środku. To coś zasłaniało cały kadr, jedyne co było widać, to soczyście zielona trawa na dole i niewielki kawałeczek spódnicy Rescue.

- To manicure naszej fotografki. Biedna, coś mi mówi, że czeka ją jeszcze dłuuuuuga droga do sukcesu.

***

Jakiś czas później, w Kosmicznym sektorze ComNetu, w barze „Mała Niedźwiedzica” Control popijał spokojnie przez słomkę sok truskawkowy z odrobiną mleczka kokosowego, czytając „Włoską i francuską poezję miłosną”. Zamierzał zaimponować swojej partnerce, więc dokładnie zaplanował co jej powie. Nagle do lokalu wstąpił posłaniec poczty elektronicznej. Lider Correctorów podniósł oczy znad lektury. Czekał na ważną wiadomość.

- Dzień dobry, czy zastałem pana Correctora Controla?

- Zgadza się, to ja.

- Proszę, dostał pan wiadomość.

Corrector nr 1 wziął do ręki kopertę. Szybko sprawdził adresata. Rescue! Otworzył kopertę i wyjął dwukrotnie mniejszą żółtą karteczkę.

-„Drogi Control - przeczytał. - Udało się, załatwiłyśmy Ci to spotkanie. Tak jak chciałeś o 18:00 w kinie „Taśma” na ,,Romea i Julię”. Partnerka będzie na Ciebie czekała na miejscu. Dzisiaj razem z Freeze, Yui, Haruną i Malutką odwiedziłyśmy Ante i obgadałyśmy tę sprawę.”

Czyli, udało się. Szybko wsunął karteczkę do kieszeni, zabrał książkę, zapłacił za napój i spojrzał na zegarek. Dochodziła upragniona pora randki. Wychodząc przejrzał się w zawieszonym na ścianie lustrze i poprawił włosy.

- Nadchodzę, moja truskaweczko, słodsza niż ten sok, co moje wargi muskał.

***

- Yui! Pośpiesz się, bo się spóźnisz.

- A co z wami, statek na was nie zaczeka, a zmiana w delfina czy orła z Rescue na grzbiecie nie wchodzi w grę. Przecież Profesor nam zakazał.

- Yui! Skąd ty wiedziałaś o czym myślę? Przecież to Ante jest jasnowidzką!

- Oj, Follow, ja po prostu dobrze cię znam. Nie trudno było się tego domyśleć. A teraz migiem.

- Rescue gotowa?

- Tak jest!

Rescue i Follow wzięli się za ręce i skierowali się ku drzwiom.

- Życzę miłego rejsu! - zawołała za nimi Yui.

- A ty baw się dobrze w lunaparku.

Peace dawno już wyszedł z wiązanką z owych niezwykłych kwiatów, które wyhodował Eco, Freeze udała się do domu Jaggy’ ego, a Haruna w ogóle nie odzywała się od czasu ostatniego spotkania z Ai, najprawdopodobniej zbyt przejęta przyjęciem w restauracji. I.R. i Miś zdążyli rozłożyć już karty na stole i zająć pozycje. Poza nimi zostały już tylko Yui i Dziewczynka, która cierpliwie czekała na najmłodszego Correctora.

- Na to ja lecę… - powiedziała Yui, kiedy Malutka złapała ją za spódniczkę.

- Jeszcze nie możesz wyjść, Yui. Nie jesteś wymalowana. A każda dziewczyna obowiązkowo musi mieć makijaż przed randką. Wszyscy tak robią.

Yui uśmiechnęła się. Ależ to dziecko ma pomysły. Spojrzała w lusterko. Faktycznie przydały by jej się jakieś niewielkie poprawki. Zwykle unikała make-upu, ale w końcu to nie byle jaka okazja. Pierwsza randka od czasu wyjazdu Shuna. Ale nie miała ze sobą kosmetyczki, więc skąd ma wziąć teraz akcesoria do makijażu?

- Chętnie bym się umalowała, ale nie mam czym.

Na te słowa Dziewczynka wyjęła z kieszonki małą szmineczkę dla dzieci w kolorze krwistej czerwieni o zapachu wisienek.

- Proszę! Koniecznie musisz się wymalować, bo randka się nie powiedzie - powiedziało dziecko z uśmieszkiem i powagą w głosie.

Yui wzięła kosmetyk-zabawkę w dłoń i postarała się rozprowadzić go na swoich usteczkach najlepiej jak umiała. Kiedy skończyła uznała, że nawet jej do twarzy z tym kolorem. W tym momencie do kwatery głównej wkroczył Eco. Jedną ręką coś chował za plecami.

- Cześć Yui, Cześć Malutka, Cześć Misiu, Cześć Kawalerze-Frajerze!

Na te ostatnie słowa I.R. aż się wzdrygnął.

- Jak mnie nazwałeś ty… Przyrodniku-Diabliku?!

- Ja tylko skomentowałem twoją decyzję o pozostaniu singlem w Walentynki. Nawet nie wiesz co tracisz, ale to twoja sprawa. Zobaczysz, jeszcze będziesz tego żałował.

Ósmy Corrector odwrócił się na pięcie. Yui, Dziewczynka i Miś zachichotali. Eco zwrócił się do Malutkiej.

- Mam coś dla ciebie.

I wyjął zza pleców spory bukiecik.

- Słoneczniki! Moje ulubione kwiatuszki! -ucieszyło się maleństwo.

- Wiedziałem, że ci się spodobają. Na razie wstawmy je do wazonu. Wrócimy po nie później.

Yui pomyślała, że najmłodszy z Correctorów całkiem nieźle zaczął. Wszyscy wiedzieli, że Dziewczynka po prostu kocha słoneczniki. Tak właśnie zaprojektował ją ojciec Ai. Ale na litość boską, która godzina?! Szybko wybiegła razem z dziećmi. W pośpiechu jeszcze się pożegnała.

- Życzę miłej gry! Powodzenia Kawa… to znaczy I.R.!

***

- Jestem, Synchro, uff… przepraszam za spóźnienie. Malowałam się.

- Malowałaś się?! Ja przez ten czas namalowałbym „Bitwę pod Grunwaldem”!

- A co to takiego?

- Taki obraz z Polski o wymiarach 4 na 10.

- Taki malutki? To jak yonkoma 2?

Synchro uderzył się ręką w czoło.

- 4 na 10, ale metrów a nie centymetrów! Oj Yui…

- Dobrze, dobrze, ale coś mi się wydaje, że w 20 minut nie namalowałbyś nawet 1/10 tej bitwy… A propos komiksów, zobacz przyniosłam mój najnowszy.

Pokazała Synchro ręcznie narysowaną przez siebie yonkomę. Pierwszy obrazek przedstawiał Profesora, który zwracał się do wszystkich. Yui zaczęła naśladować jego głos:

- Proszę was, żadnych wygłupów moi drodzy.

Poniżej pokazani byli Eco i Control, którzy odpowiadali Profesorowi.

-„Poradzimy sobie, Panie Profesorze” - powiedziała Yui głosem Controla. - „Co się może stać?”- dodała głosem Eco.

Na trzecim rysunku przedstawiona była scenka jak ona i Synchro wracają z randki.

- „Świetnie się bawiłam Synchro”, „Ja też Yui”.

Na ostatnim obrazku widać było kwaterę główną, w której odbywała się impreza. Pośrodku stał zakłopotany Profesor Inukai ubrany niczym nastolatek. Obok stali Correctorzy z szeroko otwartymi ustami.

- „Och, Panie Profesorze! Pod naszą nieobecność urządził Pan sobie imprezę w kwaterze?!”

Synchro parsknął śmiechem.

- Cha, cha, cha! No, super Yui. A pamiętasz jak narysowałaś komiks, w którym dałaś mi na przeprosiny kość?

- Tak, ciągle go trzymam. Słuchaj, no to gdzie idziemy? Może na tę kolejkę, z której kiedyś chciałeś zrzucić minie i I.R. żebyśmy się pozabijali?

Corrector nr 2 zaczerwienił się.

- Przepraszam… Wiesz, jako War Wolf nie byłem świadomy tego co robię…

- Daj spokój, żartowałam. Nigdy cię za to nie winiłam. Na to może pokazałabym ci miejsce, w którym pierwszy raz się przemieniłam. Co ty na to?.

- Dobrze. Ale najpierw kupimy sobie watę cukrową. Ja stawiam.

- Watę cukrową? A ja myślałam, że wolisz jeść koźlątka, świnki, babcie i czerwone kapturki!

- Yui!

- Żartowałam, Pieseczku!

I oddalili się, nawet nie zauważając, że cały czas podąża za nimi pewien mężczyzna z gęstym zarostem i długą blizną nad lewym okiem, trzymający w ręku sporą walizkę. Ów jegomość właśnie mruknął pod nosem: „Synchro, wreszcie cię znalazłem. Szkoda, że ten drugi chłopak, Control i ta wasza koleżanka tu nie przyszli, byłoby o wiele ciekawiej. Ale trudno, muszę zadowolić się tobą i twoją dziewczyną. Poczekam tylko na odpowiedni moment.Pogadamy sobie z tobą i twoją partnerką! Oj, pogadamy…”.

***

W tym samym czasie, w innej części ComNetu, Control zbliżał się do kina „Taśma”. W myślach powtarzał sobie wszystko, co przeczytał. Spojrzał na zegarek. Specjalnie spóźnił się parę minut, by mieć lepsze wejście. Kiedy wszedł do sali ogarnęła go istna ciemność, film jeszcze się nie zaczął, ale już puszczali reklamy. Mimo to ledwo było widać rzędy, nie mówiąc o numerach foteli.

Lider Correctorów zaczął na ślepo macać miejsca w 3 rzędzie. Numer 4… 5… 6… Nagle wyczuł czyjąś dłoń.

- Control, czy to ty? - odezwał się ochrypły, kobiecy głos.

Corrector nr 1 przypomniał sobie, co Rescue mówiła o Ante. Faktycznie, straszna ta chrypa…

- Tak to ja, moja królewno! - powiedział i zajął koło niej miejsce delikatnie ujmując jej rękę.

- A już myślałam, że nie przyjdziesz. Khrr!

- Dla ciebie pójdę na koniec świata, moja kochana A. Film się zaczyna.

***

W międzyczasie w najbardziej malowniczym zakątku Sahara ComNet, dwójka ekswrogów Correctorów rozmawiała o swoim trzecim przyjacielu.

- Parę razy odwiedził moją bibliotekę, ale nawet się nie zatrzymał, żeby porozmawiać. A z tobą się nie kontaktował?

- Nie, Jaggy. Nie widziałam Virusa od czasu naszego wspólnego zdjęcia. W sumie to nawet dobrze, że nie wyszło, bo od razu bym go wycięła… Ojoj…. - Freeze urwała. Zakręciło jej się w głowie.

- Dobrze się czujesz? Może wypróbujemy te czekoladki? - zaproponował Jaggy.

- Dobry pomysł - Freeze wyjęła buteleczkę z kieszeni. - Jak się je zażywa?

- Połyka się na sucho. Tylko po jednej. A słuchaj, czy… ktoś ci kiedyś powiedział, że czuję do ciebie… coś więcej niż przyjaźń!? - wypalił jednym tchem ukrywając rumieniec.

- Kiedyś jak zapisałam się do liceum, dostałam liścik i myślałam, że to jakiś cichy wielbiciel, ale okazało się, że to szef chce mnie widzieć. Ale o tym opowiem ci za chwilę, teraz sprawdźmy jak działa ten twój wynalazek.

Wydobycie jednego słodkiego serduszka z butelki okazało się bardzo trudne, ponieważ w słońcu czekolada lekko się podtopiła. Freeze, nie widząc innego wyjścia wzięła szyjkę butelki do ust i przechyliła jakby chciała się napić. Jedna czekoladka powoli zsuwała się do jej buzi, kiedy nagle dziewczyna zauważyła coś dziwnego w piasku…

***

W tej samej chwili, około 100 mil dalej, na statku, Rescue opowiadała Followowi jak to poznały się ona i Freeze.

- …I właśnie wtedy, unieruchomiłam ją i włączyłam maszynę do łaskotek, a sama pobiegłam szukać Pana Profesora.

- I to dlatego Freeze tak się ciebie bała na początku? Nie dziwię jej się. A myślałaś już wtedy, że ona przejdzie na naszą stronę, otrzyma własny ComCon i zostaniecie przyjaciółkami? - dociekał Follow.

- Głęboko wierzyłam, że Freeze ma dobre serce i stanie po naszej stronie. Miałam wielką nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Ucieszyłam się, kiedy się dowiedziałam, że będzie pracowała z nami za pieniądze. Ona często… to znaczy zawsze się potyka, ale jest taka sympatyczna i walczy całkiem nieźle, w końcu taka została zaprogramowana…

Nagle rozmowę przerwał głos kapitana z megafonu.

- Uwaga, uwaga pasażerowie, mówi kapitan. Przepraszamy bardzo, ale musimy na chwilę przerwać rejs z powodu niegroźnej awarii silnika. Prosimy o spokój, zapewniamy, że zaraz będziemy kontynuować naszą podróż.

Rescue i Follow spojrzeli na siebie. Oboje zgodzili się bez słów, instynkt Correctorów podpowiadał im wyraźnie: „Przerwać randkę i udzielić pomocy”.

***

Tymczasem, na bankiecie w restauracji „La Amoretta”...

- Specjalnie dla madame - Soupe a la Frutti de Mare, znana też jako Bouillabaisse. Bon appétit!

- Dziękuję bardzo.

- Haruna - zapytał półgłosem Takashi. - Ty na pewno chcesz to zjeść? Jakoś dziwnie wygląda.

- Oj, Takashi, to przecież wyjątkowe przyjęcie. Na takim bankiecie nie wypada zamówić kanapki z serem. Chcę spróbować czegoś nowego, niezwykłego.

- Jak chcesz, ja wolę zwyczajny, poczciwy ramen. Kelner!

***

- Hej Mototsugu, słyszysz minie? Pooobuuuuuuudka!!!

- Ach tak? Przepraszam zamyśliłem się! - wymamrotał pośpiesznie Profesor Inukai.

- Cały dzień jesteś nieobecny Moto. O czym ty tak dumasz?

Twórca Correctorów zaczerwienił się. Nie chciał się przyznać, ale cały czas po głowie chodziły mu następujące myśli: Co teraz robią jego najbliżsi przyjaciele? Stosują się do jego rad? Czy Eco da radę z Dziewczynką? Czy Freeze nie wpakuje Jaggy’ego w kłopoty? Czy Synchro i Yui nie pokłócą się, jak przypomną sobie dawne konflikty? Czy Peace będzie pokazywał tej staruszce jak używa się niektórych broni i czy to aby na pewno będzie bezpieczne? Czy dla Haruny i Takashi’ego będzie to wieczór bez niespodzianek? Czy Follow i Rescue niczego nie zmajstrują? A co robią teraz Ai i Virus? Czy Control jak zwykle ma wszystko dopięte na ostatni guzik? A jeśli pętelka mu się odpruje…

Nie, nie i jeszcze raz nie. Wpadał w jakąś paranoję. To przecież bohaterowie, razem walczą z wirusami komputerowymi, tyle razy ratowali ComNet, dlaczego mieliby sobie nie poradzić na najzwyklejszych w świecie randkach?! Eco miał rację, przesadzał…

Po kryjomu wyłączył swój ComCon i postarał się nie myśleć w ilu kawałkach będą jego współpracownicy, kiedy do niego wrócą… Zresztą, w jakich kawałkach, na pewno wszyscy bawią się jak nigdy dotąd. I Pan Profesor zaczął rozmawiać z kolegami o innych sprawach, wyobrażając sobie, że jego podopieczni są teraz na pewno pogodni i szczęśliwi. I że ten wieczór na pewno obędzie się bez niespodzianek.

ACH, GDYBY TYLKO WIEDZIAŁ…

***

- Naprawdę tak myślisz? Uważasz, że jestem najładniejsza w grupie?

- Oczywiście, że tak, moja niebiańska królewno. Dzień, w którym Cię poznałem był najpiękniejszym dniem w moim życiu i nic tego nigdy nie zmieni.

- A ja myślałam, że tobie podoba się…

- Och, nieważne co myślałaś, moja najukochańsza milady. Kocham, kochałem i zawsze będę kochać tylko i wyłącznie Ciebie. Zobaczysz, niczego nam w życiu nie zabraknie gdy będziemy razem. Czy zechciałabyś już zawsze być ze mną, kochana?

- Och… ja nie wiem, co powiedzieć… Nie spodziewałam się tego… Wydaje mi się, że jesteśmy… trochę za młodzi na ślub… Ale za kilka lat…

- Będę czekał lata, wieki, nawet całą erę mogę dla ciebie przeczekać czarodziejko, która zaczarowałaś i skradłaś moje serce! Moja królowo złota! Moja Correctour-Amour! Pewnie myślisz teraz sobie, co to za oświadczyny bez pierścionka. Przykro mi, ale żaden klejnot nie jest tak piękny jak twoje błyszczące oczy! Najpiękniejsza biżuteria by przy nich zbladła, a tego byśmy nie chcieli. Tak samo nie mogłem ci najdroższa kupić kwiatków, bo każde rośliny zwiędłyby z zazdrości przy twojej oszałamiającej urodzie. Dlatego też nie przyniosłem Ci czekoladek, bo żadne pralinki „Lindor” nie są tak słodkie, jak twoje rozgrzane do szkarłatnej czerwoności usteczka.

- A skąd znasz smak moich usteczek, skarbie? Przecież ich jeszcze nie spróbowałeś?

- Faktycznie! Moja siedmiokropkowa biedroneczko szczęścia! Boża króweczko zesłana mi z niebios przez Anioła! Zróbmy to teraz, nim zrobi się widno. Pozwól mi zdegustować nektaru z twych warg, mój koteczku, puszysty niczym łabędzi puch! Błagam, moja Correctour-Amour!

- Skoro nalegasz króliczku…

Zaczęli się do siebie zbliżać. Robiło się coraz widniej. Oboje przymknęli oczy. Ich twarze dzieliło zaledwie parę cali i… …i nagle żołądek podskoczył mu aż do gardła.

***

W tej samej chwili, w zupełnie innej części ComNetu…

- Długo jeszcze mam tak iść z zawiązanymi oczami? Prowadzisz mnie tak już godzinę. Co to za niespodzianka? Ajaj! Jak tu ślisko!

- Cierpliwości, chcę ci kogoś przedstawić. Już prawie jesteśmy. No dobrze, zdejmij opaskę. Jesteśmy u celu. Ta-dam! Jak ci się podoba?!

- O rety!

***

Około 500 km dalej…

- Słyszycie mnie?! Żyjecie?!

- Tak, oboje żyjemy! Brrrr!

- Nie są-dziłam, że to p-powiem, ale tak się cieszę, że cię widzę!

- Ale jak wy…?

- Później ci wy-wytłumaczymy, teraz nam pomóż.

- Podaj n-nam rękę!

***

Po drugiej stronie Wirtualnego Świata…

- Kończmy już, w ogóle mi nie wychodzi…

- Jak chcesz… Zaraz , ktoś idzie… Ach, to ty! Czy coś się stało? Czemu nic nie mówisz? I co to za kartka?!

***

Parę kilometrów dalej…

- Wiesz, nie sądziłem, że to będzie aż tak udana randka…

- Ja też nie... O patrz, spadająca gwiazda! Szybko pomyśl życzenie!

Chcę… aby ona już zawsze była przy mnie, pomyślał.

Ja bym chciała, aby on poczuł do mnie to samo… co ja czuję do niego, wyszeptała.

Przez cały czas trzymali się blisko siebie. Było im razem tak dobrze, jak nigdy dotąd. Po tym całym wieczorze oboje poczuli, że to co ich łączy… Ta przyjaźń… przerodziła się w… w…

- Jak to dobrze, że jesteśmy teraz na dworze. Mam nadzieję, że się spełni.

- Ja też. A wiesz, muszę ci coś powiedzieć - delikatnie ujął jej dłonie i zbliżył ku sobie. W pierwszej chwili po plecach przeszedł mu dreszcz, ale opanował go skupiając się na niej. - Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego… że ty jesteś dla mnie ważna. Najważniejsza na świecie. Tyle ci zawdzięczam… Dziękuję, za to wszystko. Że jesteś tu ze mną.

Spojrzała mu głęboko w oczy i zaczerwieniła się. I też zdobyła się na odwagę by mu coś wyznać.

- Ja też mam ci coś do powiedzenia. Nie myślałam o tym wcześnie, ale ty też dużo dla mnie znaczysz… Naprawdę się cieszę, że cię poznałam, bo ja… Kocham… Cię … Uwielbiam…

- Ja… ja też ciebie …Kocham… Najbardziej na świecie…

Zbliżyli się do siebie. Byli tak blisko, że słyszeli bicie własnych serc, czuli swój zapach i oddech drugiej osoby. Zaczęli się obejmować. Wyczuwali każdy swój najmniejszy ruch. Oboje zamknęli oczy. Po ich ciałach rozlewało się przyjemne ciepło. Prawie stykali się nosami. Ich usta dzieliło już tylko 5cm… 4… 3… 2… 1… 0… Ich wargi złączyły się i zapłonęły. Doszło do pierwszego pocałunku… Stało się... ZAKOCHALI SIĘ W SOBIE.

***

W innym sektorze ComNetu…

- No, to o czym my mówiliśmy, kochanie?

- O twojej najpel… Słyszałaś ten huk?!

- Tak! Co to było…?

***

Około 5 km dalej…

- Hep! Hep! Hep! Przepraszam. Bul! Gulb! Ojej!

- Wszystko OK? Coś nie tak… Jakaś blada jesteś…

- Nic… Hep! Chyba dostałam czkawki… Bulp-Gulp! O nie…

***

I jeszcze 200 metrów na wchód…

- Pani…

- Prosiłam, mów do mnie Ratawikawa!

- Dobrze. Więc Ratawikawo, czy coś nie przykleiło mi się do policzka? Coś mnie tu swędzi…

- Faktycznie mój drogi, masz coś na policzku. Coś czerwonego… I na nosie… Ojej i na czole też…

***

- „Przerywamy transmisję z meczu o puchar ComNetu, by nadać ważny komunikat” -odezwała się spikerka wpychając się na ekran w najbardziej emocjonującym momencie rozgrywki.

- Akurat teraz! Nie mogła za 10 minut, nic by się jej nie stało. Prawda Moto?

- No oczywiście- prychnął Profesor Inukai. - A co to za wiadomość? Jakiś wypadek. Mów szybciej panienko, czekamy na wynik me…

W tym momencie urwał, bo dziennikarka użyła znajomej nazwy. Profesor od razu skojarzył skąd ją zna i dreszcz przebiegł mu po plecach. Nie, to niemożliwe, oni chyba nie…

- Nikomu nic się nie stało, wszyscy zostali natychmiast ewakuowani - podała spikerka.

Inukai wytarł pot z czoła i odetchnął z ulgą. Więc są cali i zdrowi. A może nie mieli z tym nic wspólnego. To tylko zbieg okoliczności…

- Z relacji świadków wynika, że przyczyną katastrofy była…

Po wysłuchaniu tej wiadomości do końca, Pan Profesor nie był już w stanie oglądać meczu. Włączył swój ComCon, ubrał się, pożegnał i wyszedł.

- Mam nadzieję, że to już koniec niespodzianek na ten wieczór… - westchnął i skierował się do kwatery głównej Correctorów.

***

Tuż przed wejściem do kwatery Profesor usłyszał czyjąś kłótnię.

- Ty nie masz serca! Pokaż nam chociaż jak się uruchamia koc elektryczny!

- Nie mogę! Po pierwsze: Zrozum, ja naprawdę muszę już iść. A po drugie: Nie mamy koca elektrycznego!

- Acha, faktycznie… Ale mamy grzejnik! No, przecież wiesz, że ja nie umiem tego włączyć. Chyba nie chcesz, aby im coś się stało?!

Pan Profesor ostrożnie otworzył drzwi i… Przez chwilę miał nadzieję, że pomylił domy. Ale to, niestety, nie była pomyłka. Scenka, którą zobaczył, prawie zwaliła go z nóg. Ante biegła przez pokój z blokiem rysunkowym i czarnym markerem pod pachą, trzymając w rękach tacę, na której stała para wielkich, parujących kubków z herbatą. Za nią posuwał się Miś Dziewczynki wlokąc za sobą po podłodze wielki, gruby, płócienny koc. W kącie stał… tak, Virus ubrany w płaszcz i zawzięcie kłócił się z I.R. -em, a przy okrągłym stole siedzieli Jaggy i Freeze… opatuleni w kilka par koców i tak trzęsący się z zimna, że ich okulary (pokryte po bokach szronem) zdawały się drgać! Twórcy Correctorów odebrało mowę. Tego nie spodziewał się w najgorszych koszmarach. Jak tych dwoje mogło się przeziębić podczas wycieczki na Saharę… chyba, że… chyba, że Freeze nie odpowiadał klimat i zamienili pustynię piaskową na lodową! Ale jak taka wielbicielka zimna, która w temperaturze -20 C zakłada dwuczęściowy kostium kąpielowy, mogła przemarznąć?! Innego wytłumaczenia nie ma… A może jest…

- Świetnie, że Pan jest! - zawołał I.R. - Czy może Pan łaskawie wytłumaczyć Virusowi, że jego przyjaciele wymagają fachowej opieki medycznej, a tylko on się tu na tym zna…

- Stooooop! - krzyknął Profesor wyraźnie zbity z tropu. - Ante! Co tu się stało?

Na te słowa wróżka wzięła swój flamaster i napisała na kartce z bloku: „Przyszedł Virus z Jaggym i Freeze przemarzniętymi do szpiku kości. Próbujemy ich ogrzać”.

- To wiem, ale dlaczego ty…

- Ante całkowicie straciła głos, bo za bardzo nadwerężyła sobie struny głosowe przez te wszystkie przepowiednie przed Walentynkami. Musi pisać na kartce, gdy chce coś powiedzieć. Dziękuję - wytłumaczył I.R.

- Rozumiem … Ale na litość boską! Jak wy mogliście się przeziębić podczas wycieczki na Saharę?! Zmieniliście cel podróży na Antarktydę, czy co!?

- N-nie, Panie Profesorze - powiedział drżącym głosem Jaggy. - T-to wszystko przez te czekoladki… Brrr!

- Jakie znowu czekoladki?!

- No tak, P-Pan nic nie w-wie - dodała Freeze i wyjęła drżąca ręką z kieszeni prawie pustą buteleczkę ze słodyczami.

Profesor wziął ją do ręki i przyjrzał się etykietce.

- Czekoladki obniżające temperaturę? Nigdy o nich nie słyszałem…

- B-bo Jaggy dopiero je wynalazł. Brrr! A ja miałam je dziś wypróbować…

- Zaraz, dałeś jej nietestowane czekoladki?

- O-oczywiście, że t-testowane, ale przecież nie n-na kobiecie obdarzonej mocą lodu! Brrr!

- No i w-widzi Pan - kontynuowała Freeze. - Miałam po-połykać po jednej na jakiś czas, ale kiedy połykałam pierwszą czekoladkę zobaczyłam m-małego skorpiona, przestraszyłam się i niechcący połknęłam z p-pół buteleczki. Brrr! Okazało się, że te s-słodycze działały świetnie. Tak świetnie, że moje m-moce lodu stały się zna-znacznie silniejsze, a ja o tym nie wiedziałam. Brrr! Chciałam rzucić lodową różyczką w tego sko-skorpiona, żeby go przepędzić i wtedy… Brrr! Niechcący wywołałam zamieć wszechczasów! P-po 10 minutach cała S-sahara była pod śniegiem. A ja n-nie mogłam nic zrobić, kiedy próbowałam to za-zatrzymać, zawierucha robiła się c-coraz większa. Brrr! Utknęliśmy w zaspie i próbo-bowaliśmy wezwać pomoc przez mój ComCon, ale w-wszyscy nie odpowiadali. Brrr! Poza Virusem, który od razu przybył nam na pomoc.

- No, a ten cały śnieg?

- Zostawili-liśmy go, w takim słońcu szybko stopnieje. Brrr!

- Dziękuję Freeze - do rozmowy włączył się Virus. - Chętnie bym z wami został, ale myślę że Prof…

- Nie, no to już p-przesada! - Freeze zerwała się na równe nogi! - Prawie z-zaamarzliśmy na kość, a ty nawet teraz n-nie masz czasu?! A może j-już nie jesteśmy twoimi przyjaciółmi?! Brr! Pra-praca jest dla ciebie ważniejsza niż my, a wyciąganie nas z za-zaspy to dla ciebie problem?!

Jaggy też wstał.

- Zgadzam się z to-tobą. Virus, co się z tobą dzieje!? Od po-ponad miesiąca prawie nie odbierasz wiadomości, nie dajesz znaku ży-cia, ciągle jesteś zajęty i nie przycho-chodzisz na żadne spotkania. A kiedy j-jesteśmy w potrzebie, ty robisz łaskę z tego, że ura-tujesz nas przed zamarznięciem na śmierć?! Brrr! Coś ukrywasz, przyznaj się.

Na białej twarzy Virusa pojawił się wstyd.

- Przepraszam, nie widziałem, że tak się przeze mnie czujecie. No dobrze, wszystko wam powiem. Faktycznie cos przed wami ukrywałem. Chodzi o to, że… postanowiłem się ożenić.

Zapadła cisza.

- Żartujesz?! Naprawdę? Dlaczego nic nie mówiłeś? Kim ona jest? - zapytał po dłuższej chwili Profesor.

- Ale… w ze-zeszłym roku p-powiedziałeś, że już nigdy się z ni-nikim nie u-mówisz w Wa-Walentynki! Brrr! - wypaliła bez zastanowienia Freeze. - No, ch-chyba, że z Tą Jedyną…

Virus wyciągnął z kieszeni portfel i pokazał zdjęcie wysokiej niebieskookiej blondynki z włosami sięgającymi do pasa.

- To Amelia Kahali. Moja koleżanka z pracy. Chodzimy razem od jakiegoś czasu i postanowiłem poprosić ją o rękę.

- I to dla-dlatego byłe taki za-zajęty? - zapytał Jaggy. - Bo się z nią s-spotykałeś?

- Och nie, naprawdę pracowałem. Amelia kiedyś mi powiedziała, że zawsze marzyła o biżuterii z białego złota. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę i kupić jej pierścionek zaręczynowy z tego kruszcu.

Wyjął z kieszeni pudełeczko w kształcie serca od jubilera i otworzył. Oczom wszystkich ukazał się przepiękny pierścionek z oczkiem w kształcie serduszka otoczonego brylancikami. Po obu bokach na obrączce wygrawerowane były imiona narzeczonych.

„Przepiękny, musiał kosztować fortunę.”- napisała na kartce Ante.

- I kosztował - dodał Virus. - Żeby dostać to cudeńko musiałem przez miesiąc brać nadgodziny w pracy. Przepraszam, że nic nie mówiłem, ale nie chciałem zapeszyć. Myślałem, że poznacie ją już po zaręczynach. Dzisiaj zamierzałem jej to powiedzieć na balu w restauracji „La Amoretta”

- „La Amoretta”? - zdziwiła się Freeze. - Ha-Haruna i ten jej chłopak Takashi też się wy-wybrali na ten bankiet… Ale on tr-trwa już od godziny?! Co ty tu je-jeszcze robisz?!

- Amelia może trochę zaczekać, wysłałem jej wiadomość, że trochę się spóźnię bo moi przyjaciele wpadli w poważne tarapaty. Przecież nie mogłem zostawić was w zaspie!

Spod dwóch lekko zaszronionych par czerwonych okularów zaczęły wypływać łzy. Po chwili cała trójka byłych sług Grossera zaczęła się obściskiwać.

- Virus. Chlip! Prze-przepraszamy! Źle cię o-oceniliśmy.

- Tak się dla nas po-poświęciłeś. Jesteś pra-prawdziwym przyjacielem. Chlip!

- Dajcie spokój, przecież każdy by tak zrobił. Zaręczyny można przełożyć, a życia przyjaciołom wrócić nie można. Ale teraz przepraszam was, bo nie załapię się nawet na sprzątanie po balu.

Puścili go. Zdjął swój płaszcz, pod którym ukryty był smoking.

- Aha, jeszcze jedno. Freeze mogę z tobą przećwiczyć te zaręczyny?

Freeze zerknęła na Jaggy’ ego.

- Brr! Możesz, nie b-będę zazdrosny - powiedział z uśmiechem na twarzy.

Virus uklęknął przed swoją przyjaciółką, ujął jej prawą dłoń, otworzył pudełeczko i zaczął:

- Amelio, nie mogę bez ciebie żyć. Kocham Cię. Powiedz, czy zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Pocałował ciągle zimną dłoń Freeze i nałożył pierścionek na jej wskazujący palec.

I.R. przyglądał się temu w milczeniu. Wzruszył się. Aż nie chciało mu się wierzyć, że jeszcze niedawno ten sam Virus walczył razem z Yui i z nim na poczcie elektronicznej. Co tu dużo mówić. Cała trójka, tak samo jak Synchro, zmieniła się do poznania odkąd przeszli na stronę dobra!

Freeze przemówiła.

- Virus, mam dob-brą wiadomość i złą. Do-bra jest taka że, zro-zrobiłeś to perfekcyjnie, Amelia na pew-pewno będzie za-chwycona. Brr! A zła jest ta-aka że, pierścion-nek przymarzł mi do palca.

Virus podskoczył jak oparzony (całe szczęście, że klęczał, bo przy takim wzroście mógłby łatwo uderzyć głową w sufit) i zerwał się na równe nogi.

- Błagam… powiedz, że żartujesz… - powiedział zrozpaczonym głosem.

Niebieskoskóra dziewczyna pokazała rękę. Wokół pierścionka pojawił się szron.

- Spokojnie - powiedział Profesor. - Zaraz go zdejmiemy. Jaggy, Ante trzymajcie ją, ja się tym zajmę.

Gdy zrobili co im kazał, twórca Correctorów chwycił za pierścionek i z całej siły pociągnął.

- AAAAAŁŁŁŁŁŁAAAAAA!!! P-Przestańcie, bo st-racę palec…

- Trzeba inną metodą. Musimy to rozpuścić. Dziękuję - zaproponował I.R. - Trzeba wezwać Peace’ a albo Synchro…

- NIE!!! - wrzasnęła na całe gardło Pani Ciamajda, która od razu zorientowała się o co chodzi -N-nawet się nie wa-ważcie używać do tego celu o-ognia! Bo zro-robię z was bałwany! Brrr!

- No to może Rescue? Ona na pewno ci to zdejmie.

- Rescue odpada, sprawdzałem, ma wyłączony ComCon i… własne problemy na głowie, a my nie mamy czasu by na nią czekać - skwitował Profesor.

- To może weźmy grzejnik! Dziękuję - zaproponował I.R.

- Zepsuł się, a naprawa zajmie ze dwadzieścia minut!

- No to, może użyjemy ciepłej wody - zaproponował Misio.

Po chwili rudowłosa Correctorka ostrożnie włożyła dłoń do miseczki z ciepłą wodą ustawionej na stole.

- AAAAA! Parzy, parzy!

Profesor Inukai sam zanurzył dłoń w naczyniu.

- No co ty pleciesz! To przecież nie jest wrzątek!

„Ale przecież ona ma inną wrażliwość na temperaturę niż normalny człowiek” - napisała Ante na kartce.

Zaczęli podawać Freeze coraz to chłodniejszą wodę, dopóki dziewczyna nie powiedziała, że jej odpowiada. Niestety, owa woda okazała się ledwo ciepła i nawet gdyby trzymała tam rękę cały dzień, to i tak by nie pomogło.

- Wiem - powiedział Profesor i klasnął w dłonie. - Ogrzejemy ci szybko rękę zwijając ją w coś cieplejszego niż koc. I.R., Ante, dajcie tę skórę z białego polarnego niedźwiedzia, którą przywiozłem z wycieczki na Antarktydę.

Correctorzy nr 3 i 8 spojrzeli na siebie zakłopotani.

- Ekhem… A może użyjemy… czegoś innego? Dziękuję - wymamrotał I.R.

- Dlaczego? Ta skóra jest na tyle gruba i ciepła, że powinno pomóc raz-dwa. Jeśli dobrze pamiętam, ona chyba wisiała tam na ścia…

Profesor urwał, wziął głęboki oddech i zapytał całkowicie bezbarwnym tonem:

- I.R., Ante, gdzie… jest… ta… skóra…?

- Na pewno chce Pan wiedzieć? Dziękuję - powiedział zakłopotany I.R.

- Tak chcę - warknął Profesor przez zaciśnięte zęby, coraz bardziej wściekły.

Ante napisała na kartce: „Eco zdjął ją, powiedział: „Żadnych martwych zwierząt w domu” i wyrzucił.” Pomyślała chwilę i dopisała jeszcze: „A przepraszam, nie wyrzucił. Zwinął, włożył do skrzynki, zabił gwoździami, zmówił paciorek i zakopał na cmentarzu dla zwierząt”.

Twórca Correctorów wyszedł z siebie.

- Przypomnijcie mi, żebym rozprawił się z tym szkrabem-grabarzem jak wróci.

- Proszę bardzo! - powiedział radośnie I.R., który ciągle był zły na Eco za „Kawalera-Frajera”.

Tymczasem Ante (pomagając sobie w niewielkim stopniu mocą powietrza) wachlowała swoim blokiem Virusa, któremu na twarzy pojawiało się coraz więcej strużek potu.

- Virus, a mo-może pójdę z tobą i wyt-tłumaczymy Ameli co się stało? Brrr! - wymyśliła Freeze.

- Tak, jasne - powiedział Virus spokojnym, ironicznym tonem. - Pojawię się na tym przyjęciu z inną kobietą, która ma na palcu jej wymarzony pierścionek zaręczynowy. I zgadnij, co ona sobie pomyśli?

A) Mój chłopak zdradził mnie i zaręczył się z inną kobietą.

B) Mój chłopak robił próbę oświadczyn ze swoją przyjaciółką i pierścionek utknął jej na palcu.

C) To tylko zbieg okoliczności. Przecież on kocha tylko minie. To pewnie jego siostra.

Freeze zrobiła kwaśną minę.

- Odpo-powiedz A… Tak!

- Brawo, wygrałaś darmową zmywarkę! Freeze, rusz mózgownicą! Co ja mam jej dać?!

Jaggy pstryknął palcami.

- Mam po-pomysł! Brr! To już t-twoja ostatnia de-ska ratunku. Trudno, dzisiaj dasz jej inny pierścionek, a ten sp-specjalny wręczysz jej na in-ną okazję, zdejmie-miemy go później. Brr!

Virus spojrzał na niego.

- To się może udać. Ma ktoś jakiś inny pierścionek, którego mu nie szkoda? Wszystko jedno jaki.

„Ja mam, ale tu jest dedykacja” - napisała Ante i pokazała złotą obrączkę z wyrytym napisem w środku.

Profesor Inukai obejrzał ją pod światło.

- „Dla Mojej Królowej Miłości, Najwspanialszej W Całym ComNecie Piękności” - aż się skrzywił się ze wstrętu. - Ante, kto ci daje takie rzeczy?

„ A ja wiem? Jakiś anonim przysłał mi to kiedyś z zaproszeniem, ale nie mogłam przyjść, więc się nie dowiedziałam, kto to. Chociaż się domyślam” - odpisała wróżka.

- Lepszy rydz, niż nic. Virus proszę, powiedz Ameli, że to pierścionek po dziadku…

- Za późno, ona już zna moje pochodzenie.

- No to powiedz, że jubiler miał sam wybrać i wygrawerować najohyd… najpiękniejszy tekst miłosny, jaki znał. Miejmy nadzieję, że ona to kupi.

Virus westchnął i włożył obrączkę do pudełeczka. Spojrzał na zegarek. Spóźniał się półtorej godziny na własne zaręczyny…

- Świetnie zaczyna się to moje małżeństwo… Nie ma co…

Ledwie drzwi się zamknęły za Virusem, wróciła kolejna, bardzo zmęczona para: Rescue i Follow.

- Dobry wieczór wszystkim… Ojej Freeze, Jaggy co wam się stało?

- Witajcie moi drodzy! - powitał ich słodkim głosikiem Profesor. W tonie jego głosu było coś sztucznego i niepokojącego. - Jak wam się podobał rejs, moi mili?

- Och, rejs był fantastyczny - powiedział Follow takim tonem, jakby próbował coś ukryć.

- Było naprawdę super - odpowiedziała Recue takim samym udawanym głosem. - Tak miło i romantycznie jak… jak…

- Jak na TITANICU, co? - zapytał bezbarwnie Profesor.

Oboje aż podskoczyli i spojrzeli na siebie. Zrozumieli się bez słów. On już wie. Nie ma sensu dalej tego ukrywać.

- Skąd pan wie? - zawstydziła się Rescue.

Profesor spojrzał na nią z politowaniem.

- Siedzę sobie spokojnie u kolegi, oglądamy mecz, aż tu nagle przerywają program, żeby nadać komunikat: Statek „Perła W Muszelce” zatonął, nikomu nic się nie stało, świadkowie twierdzą, że zaczął tonąć kiedy małą, niegroźną awarię silnika „naprawił” kapitan razem ze swoją asystentką blondynką, metr pięćdziesiąt, włosy proste do ramion, nad głową miała urządzenie w kształcie bumerangu.. Czekam na wyjaśnienie.

Correctorzy nr 5 i 7 spojrzeli na siebie zawstydzeni.

- Panie Profesorze - odezwał się niewinnie Follow. - Ta asystentka, to nie mogła być Rescue. Przecież ona nie była umówiona z kapitanem, tylko ze mną…

- Follow! Rozumiem, że chcesz bronić swojej dziewczyny, ale nie obrażaj mojej inteligencji, dobrze?! Myślisz, że jestem tak tępy, żeby się nie domyśleć?

- Przepraszam, wyrwało mi się. Przykro mi Rescue. Było tak. Przez megafon powiedzieli, że jest niewielka awaria silnika i jako Correctorzy postanowiliśmy pomóc. Nie było jak się dostać do maszynowni, więc zamknęliśmy prawdziwego kapitana w schowku na miotły…

- Ale uwolniliście go, zanim statek zatonął?! - zawołał przerażony Profesor, łapiąc się za głowę.

- Oczywiście, że tak, on też wrócił na ląd cały i zdrowy - kontynuowała Rescue. - Follow przybrał jego postać i powiedział marynarzom, że jestem jego asystentką. Razem jakoś to naprawiliśmy, uruchomiliśmy ponownie silnik statku. Wróciliśmy na pokład… i wtedy dało się słyszeć straszny huk. Zdaje się, że prawdziwy kapitan kazał rzucić kotwicę na czas naprawy, a my o tym nie wiedzieliśmy i nie kazaliśmy jej podnieść przed ponownym uruchomieniem silnika.

- I BUL BUL!- skwitowali obydwoje.

Profesor spojrzał na nich z politowaniem po raz drugi.

- Porozmawiamy o tym później, jak przyjdzie reszta. Na razie mamy inny problem. Twoja przyjaciółka i jej partner wymagają fachowej opieki medycznej.

- O Boże! Freeze! Jaggy! Co wam się stało?

Eks-wrogowie szybko streścili przyjaciołom historię z czekoladkami.

- Skoro te czekoladki tak działają, to może wykorzystać je w walce… Żartuję!

Correctorowa pielęgniarka już miała zbadać swoją najlepszą kumpelę, gdy zauważyła na jej palcu pierścionek.

- Ojejku! - zapiszczała. - Więc Jaggy i ty…

- Nie, nie, nie! Brrr! To pie-pierścionek od Virusa…

- Żartujesz?! Więc ci wybaczył tą sytuację z zeszłego roku? Gratulacje! Kiedy wesele?! Mogę być druhną?! Ile chcecie mieć dzieci…

- STOP! - wybuchła Freeze. - To ni-nie dla mnie, to dla jego na-narzeczonej Ameli, na mnie tylko tre-renował i to paskudztwo przyma-marzło i nie chce teraz zejść! Brrr! Możesz coś z tym zro-robić? Błagam, do ko-końca życia nie chce pa-trzeć na biżuterię. Brrr!

Jaggy, Follow, I.R. i Miś trzęśli się ze śmiechu. Profesor nie miał już na nic siły.

Ante poklepała Rescue w ramię i wskazała na swoje gardło.

- Tobą też się zajmę, ale najpierw muszę zbadać naszych „Eskimosów”. Zaczekaj chwilę.

Wtedy Pan Profesor postanowił zapytać o coś, co cały czas chodziło mu po głowie.

- Ante, tak w ogóle, to co ty tutaj robisz?

Wróżka szybko odpisała na kartce z bloku: „Rescue poprosiła mnie, żebym tu przyszła jak ona wróci z randki, to wtedy mnie dokładniej zbada. Chyba mam zapalenie krtani.”

- Ale ja nie o tym mówię. Czy nie byłaś umówiona do kina z Controlem?

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo w tym momencie, drzwi się uchyliły i stanęła w nich najmniej oczekiwana osoba: Ai Shinozaki cała czerwona na twarzy. Wyglądało na to, że w końcu komuś udał się wieczór.

- Dobry wieczór Ai! - powitała ją Rescue. - Udała Ci się randka? Gdzie twój szalik? Mówiłam, żebyś go nie zdejmowała. A gdzie twój partner?

-Jedno i drugie tutaj! - warknęła Correctorka ze świata realnego i otworzyła drzwi szerzej. Wszystkich zamurowało. W jednej chwili stało się jasne, że Ai nie jest rumiana z miłości, ale z wściekłości. Shinozaki wciągnęła przez otwarte drzwi, za ucho… Controla zakneblowanego zwiniętym w kulkę jedwabnym różowym szaliczkiem. Ręce miał z tyłu związane złotym łańcuszkiem z serduszkiem na końcu i wyraźnie się szarpał. Na widok Ante aż podskoczył. Dopiero po minucie nasi bohaterowie odzyskali mowę.

- Co się stało, Ai? - zapytała spokojnie Rescue.

- Wiecie, co on mi khrrr… Zrobił? - zachrypiała Ai. Zapadło milczenie. Przyjaciele jeszcze nigdy nie widzieli jej tak zdenerwowanej. Zwykle była cicha, spokojna i opanowana. I do tego jeszcze lider Correctorów, który zawsze próbuje być w centrum uwagi, uprowadzony i obezwładniony przez dziewczynę? Musiało się stać coś naprawdę poważnego.

- Było tak. Khy! Czekałam na niego w kinie, trochę się spóźnił, przyszedł kiedy już pogasły światła. Przez cały film mówił mi czułe słówka, układał wiersze o mnie, twierdził, że minie kocha, żyć beze mnie nie może, ba, nawet chciał bym została jego żoną, ale powiedziałam, że jestem za młoda na ślub. Rozumiecie? Że niby jestem dla niego całym światem.

- Ale co w tym złego. To chyba dobrze,… że wyznał, że cię kocha prawda? - zapytał z niedowierzaniem Follow.

Control spróbował wypluć szalik i zaczął się jeszcze bardziej szarpać, jakby chciał powstrzymać Ai przed opowiedzeniem, co było dalej.

- PFAJI, Pfreprfuf pefpo, pfoffffe…3.

Na to Ai ścisnęła mu ucho jeszcze mocniej i mówiła (a w zasadzie krzyczała) dalej:

- W końcu, zaproponował, żebyśmy się pocałowali! Khrrr! Tuż przed końcem filmu, nim w sali zrobi się jasno. A wtedy wiecie, co on zrobił?! Wrzasnął na całe gardło: „AI!?!? PRECIEŻ TO MIAŁA BYĆ ANTE!!!” Myślałam, że spalę się ze wstydu, więc go zakneblowałam i wytłumaczyłam wszystkim, którzy się na nas patrzyli, że mój partner jest śpiewakiem operowym i sale nam się pomyliły, a potem wyprowadziłam go z kina. Ten pomysł podsunęła mi Yui na spotkaniu: „Jakby za dużo przynudzał, to zatkaj mu usta…” Ale rozumiecie, co się stało??? Ten… Facet przez calutki wieczór by przekonany, że jego partnerka to ty, Ante!!! To do ciebie, a nie do mnie, kierował te wszystkie miłe słówka!!! Moja Boża króweczka zesłana mi z niebios przez Anioła! Czarodziejka, która zaczarowała mój świat i skradła moje serce! Mój koteczek puszysty niczym łabędzi puch! Moja Corectour-Amour! Krrrhyhrrrhh!

Tego był już za wiele. Cała kwatera główna zatrzęsła się od śmiechu. Wszystkim, poza Panem Profesorem, aż pojawiły się łzy w oczach. Nawet Ante napisała: „Cha, cha, cha, ale ty masz pomysły, Correctour-Amour”. Control oddałby teraz swój tytuł Przywódcy, aby móc zwiać na drugi koniec ComNetu, zapaść się pod ziemię, zmienić nazwisko i zrobić sobie operację plastyczną. Ale Ai tak mocno ściskała go za małżowinę, że gdyby użył superszybkości, prawdopodobnie straciłby ucho. Na szczęście w tym momencie weszła Haruna i od razu skierowała się do Rescue.

- Cześć… Hep! Bulb. Glup! Przepraszam! Mam jakąś superczkawkę… Hep!... i cały czas mi się odbija kolacja. Blurp! I boli mnie żołąd… Hep!

- Jesteś blada na twarzy - powitała ją Rescue - to mi wygląda na zatrucie. Z tym, to raczej nie do mnie, to Eco zna się na ziołach leczniczych, a to najlepsze lekarstwo w tej sytuacji… Co wy jedliście w tej restauracji?

- S-spotkaliście może Virusa? - dodała Freeze.

- Tak przy wyjściu natknęłam się …Hep! Na niego. Powiedział mi …Hep! Hep! …O zaręczynach. Nie mogłam niestety zaczekać i zobaczyć, czy mu się udało… Blurpgb! Co do kolacji to tylko ja jadłam… Hep! Hep! Hep! Zupę z owoców… Pumsb! Morza. A przepraszam co mu się… Beglm! Stało?

Wskazała na Controla. Ai już miała jej odpowiedzieć, gdy Follow zmienił się w renesansowego poetę, przybrał odpowiednią pozę i teatralnym szeptem zacytował:

- „Na górze róże, na dole fiołki,

Nasz lider pomylił dwie Correctorki”.

Po raz kolejny wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nawet Haruna przez jakiś czas powstrzymała się od czkawki. Control zaczął szarpać się tak, że mało brakowało, a jego prawe ucho zostałoby w ręce Ai.

Zauważył to I.R.

- Może go już puść, bo się jeszcze udławi tym szalikiem i będzie miał jedno ucho ośle, a drugie normalne.

Ai niechętnie przerwała zgniatanie Controlowej małżowiny, rozwiązała właścicielowi dłonie i wyjęła mu z ust swój zaśliniony szaliczek. Ledwo to zrobiła, lider Correctorów usiłował ją udobruchać.

- Ai, najmocniej przepraszam, to dlatego, że… Nie poznałem twojego głosu, było tak ciemno i… Ty i Ante jesteście takie podobne…

- Tak… Po-podobne jak dwie krople wody. Brrr! - skomentowała Freeze. - Jedna jest ni-niska, a druga wysoka, j-jedna ma krótkie, proste włosy, dru-uga długie i lekko kręcone, jedna ma d-duże oczy, druga małe, jed-dna ma krótki nos, druga długi, jedna ma ja-jasną cerę, druga… też ma jasną c-cerę. Jedna nosi spode-denki, druga spódnicę. Podobne j-ak bliźniczki, nie ma co. Jak odciski pal-lców różnych ludzi, wiesz! Brrr!

- Ale Control… Blurg! Hep! Jak mogłeś je pomy… Hep! Nie dostałeś wiadomości? Glups!

- No właśnie! Dzięki Haruna!- wyciągnął liścik z kieszeni. - Przecież tu stoi czarno na bia… Przepraszam, czarno na żółtym, z kim mnie umówiłyście! A tak w ogóle, to dlaczego nie poinformowałaś mnie przez ComCon, co Rescue!?

- Bo chciałam, żebyś mógł to sobie zatrzymać. A poza tym tak jest romantyczniej… Ale ta wiadomość…

- Przecież tu stoi jak mur, że przyjdzie Ante! - wybuchnął lider wymachując listem.- O proszę… „Drogi Control. Udało się, załatwiłyśmy Ci to spotkanie. Tak jak chciałeś o 18:00 w kinie „Taśma” na „Romea i Julię”. Partnerka będzie na Ciebie czekała na miejscu. Dzisiaj razem z Freeze, Yui, Haruną i Malutką odwiedziłyśmy Ante i obgadałyśmy tę sprawę.” I co?! Mam halucynacje… Rescue, ty dobrze się czujesz? Czy morska bryza ci zaszkodziła?

Correctorka nr 5 trzęsła się ze śmiechu, aż jej leciały łzy z oczu.

- O czymś… Bua-Cha-Cha! Zapomniałeś, Correctour-Amour!

Control zmierzył wzrokiem kartkę tak jakby się spodziewał, że zauważy jakiś ukryty szyfr.

- O czym?!

- O przewróceniu na drugą stronę, tępaku! Cha cha cha!

Control zbladł i drżącymi rękami odwrócił kartkę. Zaczął czytać. Po każdym słowie, jego mina stawała się coraz kwaśniejsza i kwaśniejsza, jakby z każdym wyrazem wypijał kolejny łyk soku z cytryny.

- „A raczej opisałyśmy, ponieważ Ante straciła głos do reszty i wycieczka do klimatyzowanego kina mogłaby jej zaszkodzić. Na szczęście, później odwiedziłyśmy Ai i okazało się, że ona czuje się już lepiej i chętnie z tobą pójdzie, więc oddałyśmy jej bilet. Jak masz coś przeciwko temu, to odpisz.

Bawcie się dobrze.

Rescue.”

To już przekroczyło granicę wytrzymałości naszych bohaterów. Rescue i Follow zaczęli tarzać się po podłodze, krztusząc się ze śmiechu. Freeze i Jaggy tak się trzęśli, że prawie pozsuwały się z nich koce. Ante napisała: „Cha Cha! Warto było zostać w domu, choćby dla tej chwili ”. I.R. aż zakręcił się w powietrzu, Haruna prawie upadła, bo czkawka utrudniała jej śmiech, Misiowi aż łzy poleciały. Natomiast z gardła Ai, zamiast rechotu wydobył się kaszel. Control wyglądał teraz tak, jakby miał zemdleć, upaść, ocknąć się, podnieść się, wstać i znowu upaść i zrobić tak jeszcze z 10 razy…

Nagle, atak śmiechu został przerwany donośnym płaczem. Drzwi się otworzyły i wpadła przez nie Dziewczynka, która wyglądała jakby dostała ataku histerii. Za nią wleciał jak szalony Eco z pudłem chusteczek pod pachą i workiem do recyklingu przepełnionym zużytymi chusteczkami w prawej ręce. Malutka od razu wskoczyła Ai na kolana.

- BUUUUU!!! AAAIIII!!! O-on mnie s-s-traszył jakimś p-p-p-p-potwornym s-smokiem!!! ŁŁŁŁŁŁŁŁEEEEE!!!

Eco ostatkiem sił zbliżył się do niej i ciężko dysząc wytarł jej świeże łzy z buzi.

- Eco! - odezwał się Control. - Miałeś jej nie pokazywać żadnych niebezpiecznych zwierząt, a ty wyskakujesz ze smo…

- To nie był żaden uffff… smok! - wysapał Eco. - Ja jej tylko chciałem przedstawić Netiego! Pufff… I zaprowadziłem ją nad jezioro. Przecież wiecie, że Netie jest potulny jak baranek! Muchy by nie skrzywdził! Ale ona…

- …Ale ona nigdy w życiu nie widziała dinozaura, była pewna, że to smok i na jego widok uciekła z przerażenia. Khhyrry! - dokończyła Ai.

„A ty ze strachu, że jej łzy znowu przyciągną jakiegoś wirusa komputerowego, pobiegłeś za nią z chusteczkami i je wycierałeś, tak?”- napisała na kartce Ante.

- Jakbyście uffff… puffff… przy tym były...

Do Malutkiej przytulił się Miś. Teraz kiedy już wiedziała, że to nie był smok zaczęła się uspokajać.

W tym momencie drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się Peace. Twarz miał zasłoniętą czarnym szalikiem, a na rękach rękawiczki. Jego dłonie dziwnie się trzęsły, jakby z trudem się przed czymś powstrzymywał.

- Witaj przyjacielu! - powitał go Follow. - Udała ci się randka?

- Czy Eco już wrócił do domu? - warknął Peace przez zęby. Gdy to zrobił w jego ręku zmaterializowała się… wyrzutnia rakiet. Wszyscy zmilkli. Corrector nr 6 zawsze był przeciwny walce i dość opanowany. Nigdy nie widzieli go w takim stanie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się tak zdenerwować, żeby chciał użyć broni przeciwko przyjacielowi i to jeszcze małemu chłopcu. Co też mogło się stać? Odpowiedź pojawiła się w mgnieniu oka. Czarny szalik powoli się zsunął ukazując twarz Peace’ a pokrytą od góry do dołu czerwonymi krostami. Freeze aż zdjęła okulary, żeby popatrzeć. Peace natychmiast zasłonił się z powrotem.

- Skoro już wiecie co się stało, powtarzam: Gdzie jest Eco, mam z nim… do pogadania.

Zwrócił się w kierunku Dziewczynki. Mała już miała odpowiedzieć, że Corrector nr 4 na widok broni dał nura pod stół, ale Ai zatkała jej usta.

- Ta Mała… Wróciła sama! Tak! Samiusieńka! Khry! - wyksztusiła z coraz większą chrypą.

- Eco coś wspominał… - wymamrotał Control - … Że nie wróci dzisiaj…

- Bo Netie jest chory i musi się nim zająć! Właśnie! - wypaliła Rescue.

- A tak w ogóle… Blurbg! …To co Eco ma… Hep! Hep! Hep! …Z tym wspólnego?

- Wszystko! - warknął Peace ciągle trzymając w ręce wyrzutnie. - Ta swędząca wysypka… To wszystko przez te jego kwiaty!!! Przez skrzyżowanie róży z margerytką…

- Z lilią wodną a nie z margerytką. Ups! - rozległo się spod stołu.

- Eco! Chodź tutaj…

Przerażony Corrector nr 4 pomału się wygramolił. Nie było żadnej drogi ucieczki. Peace zaczął się do niego zbliżać podnosząc wyrzutnię. Eco zerknął na swoich przyjaciół, ale sądząc po ich minach, szare komórki wszystkich gorączkowo pracowały teraz nad pytaniem: „Jak zatrzymać Peace’a, tak by nie wysadził w powietrze i Eco i mnie?”. Co robić?

- Peace… - wybąkał drżącym głosem Eco - chyba… nie skrzywdziłbyś dziecka?!

Corrector nr 6 wycelował wyrzutnię.

Eco przybrał swoją najsłodszą minkę kotka, rozpaczliwie zaczął się cofać i zbliżył się do Ante.

- Nie zabiłbyś… kobiety! Prawda!?

Ręka na spuście…

Eco powoli oddalił się od Ante. To koniec. Żegnaj Netie. Żegnajcie przyjaciele. Żegnaj Profesorze. Żegnajcie zwierzę z lasu. Żegnaj Eco, Correctorze nr 4, Opiekunie Systemu. Już całe jego życie przelatywało mu przed oczami. Dzień, kiedy Profesor go stworzył. Dzień, gdy Yui go przekonała by nie szukał zemsty na ludziach, którzy niszczą naturę i mu pomogła. Dzień, gdy ratował ludzi przywiązanych do latawca. Dzień, kiedy nad morzem spotkali Peace’ a i… Zaraz, zaraz to jest myśl! To mu pomoże!

Powoli oddalił się od Ante i potem jednym susem wskoczył na ramiona Followowi, obejmując go za szyję.

- Eco! Co ty…

- Peace! Chyba nie skrzywdziłbyś najlepszego przyjaciela, prawda?!

Wszyscy odetchnęli z ulgą. Eco jesteś genialny. Peace po raz pierwszy stracił panowanie nad sobą, ale do Followa przecież strzelał nie będzie. Niestety mylili się. Po chwili Corrector nr 6, celując ciągle do Eco i Followa, pociągnął za spust wyrzutni. Rozległ się grzmot i zduszone krzyki. Buchnął dym i z lufy wyłonił się… nie, nie jak się wszyscy spodziewali pocisk. Wyłonił się… bukiet owych nieszczęsnych alergicznych kwiatów! A Peace jak gdyby nigdy nic powiedział zza szalika:

- Przedwczesny Prima Aprilis, przyjaciele!

Rozległ się huragan śmiechów i braw. Jedynie Eco i Follow tkwili w bezruchu z takimi minami jakby spadający kamień, który miał zrobić z nich marmoladę, zatrzymał się tuż przed ich twarzami. Po minucie podeszła do nich Rescue.

- Gratulacje, wygrałeś zakład! A myślałam, że z Freeze mam zwycięstwo w kieszeni…

- A o co się założyliście? - zapytało kilka głosów.

- O to, kto z nas zostanie dziś bardziej zaskoczony przez najlepszego przyjaciela - Follow w końcu odzyskał głos. - Rany Peace, ale nas wystraszyłeś…

- Chyba nie myśleliście, że wysadziłbym was w powietrze? Przecież wiecie, że ja bym muszki owocówki nie zabił!

- Ale… takie żarty… To nie w twoim stylu!

- Oj, Follow. A czy to nie ty powtarzasz zawsze: „Peace powinieneś się rozerwać”, „Peace, co ty taki sztywny jesteś, wyluzuj się trochę”, „Zrobiłbyś coś szalonego, Peace”. Postanowiłem, że to dobra okazja by wam pokazać, że ja też znam się na żartach…

- Faktycznie, znasz się! - powiedział Eco z sarkazmem. - Doktorat powinieneś napisać, wiesz?! Praca pt. „Jak doprowadzić przyjaciół do zawału w 5 minut”. Następnym razem powiedz, co chcesz zrobić, to zaparzymy sobie ziółka na serce! Ale czy to znaczy, że się na mnie nie gniewasz za tą wysypkę?!

- Trochę się gniewam, ale nie aż tak, żeby do was strzelać. To przecież nie twoja wina, pewnie nie wiedziałeś, że mam alergię i na róże i na lilie i na margerytki. Musiałem przez to wyjść w połowie randki, a ta pani Ratawikawa to miła kobieta. Trudno. Ale nabrałem nas, prawda?! W końcu mieliśmy nie robić numerów tylko w czasie randek, a po…

- Dobra, ja też się nie gniewam, powinienem był zapytać na jakie rośliny jesteś uczulony. Ale następny dowcip lepiej najpierw skonsultuj z Followem, bo inaczej ofiarę tego żartu trzeba będzie reanimować. Zgoda?

Zeskoczył Followowi z ramion i podali sobie z Peacem ręce. To była jeszcze jedna zaleta, której nie można było odmówić Correctorom: wszyscy błyskawicznie się godzili. W tym momencie drzwi się otworzyły. Virus powrócił. Ci, którzy wiedzieli o jego zaręczynach, od razu się do niego zwrócili.

- I jak udało się?!

- Co m-mówiła?! Brrr!

- Ale kto?!

- Acha, wy przecież nic nie wiecie. On się oświadczał.

Wybuchnął jeszcze większy gwar.

- I co?!Hep! Zgodziła się?

- I nie za-zauważyła, że to był używany pie-pierścionek? Brrr! A co p-powiedziała o tej kr-kretyńskiej dedykacji?

- Jaki pierścionek? Jaka kretyńska dedykacja?

- Nie p-pytaj, Cor-rectour-Amour…

- Hej! Może zamiast się przekrzykiwać dacie mu powiedzieć? - wtrącił I.R.

Jak na komendę wszyscy zamilkli. Virus jeszcze przez chwilę trzymał ich w niepewności, wziął głęboki oddech i w końcu przemówił

- Zgodziła się i nic nie powiedziała o pierścionku. Mamy się pobrać.

- Brawo! Nasze Gratulacje!

- Kiedy wesele? Przedstawisz ją nam, prawda?

- Powodzenia na nowej drodze życia!

- Wybraliście już druhny?

- Stop, stop, stop! - ponownie przekrzyczał wszystkich I.R. - Skoro się zgodziła, to dlaczego jesteś taki przygnębiony?! Stało się coś jeszcze?

Dopiero teraz wszyscy zwrócili uwagę, że przyszły pan młody wydawał się być bardzo zasmucony. Odpowiedź przyszła w mgnieniu oka.

- Chodzi o to, że ona też miała mi coś ważnego do zakomunikowania. Nie, to nie ciąża - dodał patrząc na minę Rescue. - Spędziłem z nią niecałe 10 minut, bo Amelia dostała bardzo dobrą propozycję - pracę przy supertajnym projekcie rządowym i musiała jechać do jakiegoś tajnego sektora badawczego, na ściśle tajne badania! Tak ściśle, że nie będzie mogła się kontaktować z nikim, nawet ze mną przez najbliższe 3 miesiące! Rozumiecie!? Zobaczę się z nią dopiero na wiosnę!

- O matko! - pomyślał I.R. - Co ja gadam, przecież ja nie mam matki… O rety! O już lepiej. Więc… O rety! To najbardziej pechowe zaręczyny jakie widziałem i wcale nie dlatego, że jedyne…

- Nie martw się - pocieszyła Virusa Rescue. - Spójrz na to z innej strony. Teraz będziesz miał okazję do nadrobienia straconego czasu z nami.

- I j-jak ona wróci bę-dziesz m-mógł dać jej ten niesz-szczęsny wymarzony pierścionek. Brr! -dodał Jaggy.

Na bladej twarzy Virusa pojawił się uśmiech.

- Dziękuję, przyjaciele.

Haruna poklepała go po ramieniu.

- Spokojnie… Hep! Zobaczysz wróci szybciej niż myś… Blurp! ..lisz. Na pewno… Hep! Nam wszystkim na pewno lepiej powiedzie się… Hep!... w przyszłym roku…

- KIEDY!!!??? - rozległ się ryk wściekłości.

Wszyscy aż podskoczyli i drżąc na całym ciele powoli odwrócili głowy w stronę, z której ów ryk dobiegł. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że Profesor Inukai nie wypowiedział ani jednego słowa od czasu powrotu Ai z Controlem. I mało tego - ani razu się nie roześmiał. Nikt jeszcze nigdy nie widział go tak rozwścieczonego. Zęby miał zaciśnięte, z nozdrzy buchała mu para, oczy zdawały się ciskać pioruny, skóra przybrała barwę czerwieni, a na czole pośród stróżek potu pulsowała żyła o przekroju przynajmniej 0,5 cm. Haruna przełknęła ślinę i z wielkim trudem powiedziała:

- Gul! W-w-w-w-w… p-przy-przy-szłym… Blugp! r-r-r-r-ro-kku. N-nn-naa… Hep! Naaa-s-s-stępne… W-w-w-w-walen… Hep! …..tynki!

I wtedy Profesor powiedział… to znaczy wykrzyczał to, czego tak się bali.

- W PRZYSZŁYM ROKU NIE MA ŻADNYCH WALENTYNEK!!! W PRZYSZŁYM ROKU WSZYSCY, BEZ WYJĄTKU SPĘDZAMY WIECZÓR RAZEM I GRAMY W KARTY!!!

Zapadła cisza. A potem…

- NNNNIIIIEEEEE!!!

Prawie wszyscy rzucili się na kolana i zaczęli błagać o litość. Dziewczynka ponownie wybuchnęła płaczem.

- Panie Profesorze, litości!

- P-przepraszamy!

- To się więcej nie powtórzy!

- To był wypadek!

- Już nigdy tego nie zrobię!

- Co ja… Hep! Hep! ...Takashi’ emu powiem?!

- To nie była moja wina!

- Co ja mogłem zrobić!?

- To było niechcący!

- CISZA! - zagrzmiał Profesor. - Przykro mi, ale słowa nie cofnę! Różnie sobie to wyobrażałem, ale że będzie aż tak źle, nie przypuszczałem w najgorszych koszmarach! Mój Boże, to chyba jakieś fatum! Zamieć na pustyni! Mrożony pierścionek! Zatopiony statek! Opera w kinie! Czkawka na bankiecie! Smok w jeziorze! Kwiatowa wysypka! Strach pomyśleć co będzie jak Yui i Synchro wrócą! Mam dość! Idziecie na randki żeby dobrze się bawić, a zamiast tego wracacie albo wściekli, albo przybici, albo smutni, albo chorzy! Widać I.R. miał rację! Walentynki przynoszą pecha! Dlatego w przyszłym roku wszyscy weźmiecie z niego przykład i spędzicie ten wieczór grając w karty! Już ja tego dopilnuję!

Otarł pot z czoła, wziął głęboki oddech i mówił dalej już swoim normalnym, spokojnym głosem.

- Zrozumcie, robię to dla waszego dobra. Kocham was wszystkich jak rodzinę i nie chcę by stało wam się coś złego. Widać wy nie macie szczęścia do Walentynek, ale przez cały rok możecie chodzić na randki ile tylko chcecie. Wytrzymacie, prawda?

- Tak, Panie Profesorze… - potoczyło się niepewnymi głosami po całej kwaterze. Malutka ciągle płakała, a Miś znów się poruszył i zaczął ją pocieszać. Profesor ponownie przemówił:

- Dobrze, w takim razie… Rodzice Yui są w Osace. Haruna, Ai a co z waszymi rodzicami?

- Moi… Blurb! Rodzice są… Hep! Hep! Hep! Na wycieczce w Wen… Glup! …ecji, wrócą dopiero w… Hep!... poniedziałek.

- A moją Khrrr… Mama hrest na kronfrhe… kencji! Wraca… Khyyyy za tyrheń… Krh! - były to ostatnie słowa jakie Ai zdołała wypowiedzieć.

- Świetnie! - ucieszył się Profesor. - W takim razie wszyscy spędzamy noc tutaj w kwaterze głównej, żeby zająć się tymi, którzy wymagają opieki. Dzisiaj piątek, początek weekendu, więc nie trzeba martwić się o waszą pracę i szkołę. A teraz szybko, musimy się doprowadzić do porządku nim wrócą Yui i Synchro. Jak ktoś potrzebuje jakiś sprzętów domowych, niech to zgłosi do mnie i da mi klucze od swojego domu. Musimy podzielić się, co kto robi. Follow, Virus, trzeba będzie rozstawić łóżka. I spróbujcie naprawić grzejnik! Rescue zbadaj wszystkich i postaw diagnozy. Acha, i zdejmij w końcu ten chole… przeklęty pierścionek z białego złota, bo szlag mnie trafi! Misiu, trzeba pocieszyć tą Małą, bo w końcu się całkowicie odwodni. Correctour-Am… To znaczy ,tfu! Control! Tam w szafce powinna być pościel. Eco, skombinuj jakieś lekarstwa ziołowe i pozbądź się tych różo-lili, (a może lilio-róży), zanim kogoś jeszcze uczulą! I.R. … tam stoi mop. Trzeba pozbyć się tych łez, bo faktycznie nam jakieś paskudztwo tu przyciągną. Reszta ustawia się w kolejce, żeby Rescue mogła wszystkich zbadać raz-dwa. Wszystko jasne? No to bierzmy się do roboty!

- Tak jest Panie Profesorze! - powiedziała chórem cała grupa.

***

Wszyscy zabrali się do pracy i kiedy pół godziny później Profesor wrócił z rzeczami, o które poprosiło kilka osób, kwatera główna Correctorów wyglądała jak szpital. Okrągły stół został od góry do dołu zawalony ziołami, lekarstwami i sprzętem medycznym. Wokół ustawiono z tuzin łóżek w różnych rozmiarach w zależności od tego kto miał w nich spać, a koło nich szafki nocne. Znacznie trudniejsze okazało się doprowadzenie do porządku pacjentów. Peace z powodu krost nie chciał, by ktokolwiek go oglądał, więc jego łóżko otoczono parawanem. W końcu zgodził się żeby chociaż Follow mógł na niego patrzeć. Na wysypkę nie pomogła żadna maść, przygotowana ani przez Eco ani przez Rescue, więc Profesor Inukai pobrał próbkę skóry i zabrał do laboratorium, by samemu opracować antidotum. Freeze i Jaggy oczywiście się pochorowali przez tak gwałtowną zmianę klimatu, z tak dużą różnicą temperaturową. Kiedy już przestało być im zimno, oboje dostali gorączki. Ich łóżka ustawiono blisko siebie, żeby ułatwić pracę Rescue. Naprawiony grzejnik stał się zbędny, ale na wszelki wypadek pozostawiono go koła łóżka Freeze. Ai, z powodu wyjścia na dwór bez szalika i wydzierania się na Controla, podobnie jak Ante całkowicie straciła głos. Ich łóżka również postawiono blisko siebie, a między nimi szafkę z blokami i flamastrami, żeby jedna i druga mogła się jakoś kontaktować z innymi. Najtrudniejsze i najniebezpieczniejsze było wyleczenie Haruny. Samą zgagę Eco zlikwidował od razu przy pomocy siemienia lnianego z miętą, melisą i rumiankiem, ale wyleczenie czkawki okazało się bardzo ryzykowne. Był to naprawdę poważny przypadek, skoro nie pomogła tak silna dawka śmiechu. Trzeba było się uciec do bardziej wyszukanych metod. Ów zabieg wręcz stanowił zagrożenie dla zdrowia. Bardzo ważne były przygotowania - jeden błąd mógł kosztować życie! Trzeba było po kryjomu usunąć wszystkie znajdujące się w pobliżu pacjentki przedmioty, które mogłyby w chwili paniki posłużyć do zabicia wielkiej włochatej tarantuli, która pojawiła się nie wiadomo skąd. Resztą zajął się Follow. Operacja zakończyła się prawdziwym sukcesem! Malutka Dziewczynka szybko uspokoiła się, tak, że Miś znowu stał się nieruchomy i zaczęła z wielkim entuzjazmem pomagać Eco (Profesor przez to wszystko zapomniał ukarać go za urządzenie pogrzebu jego drogocennej pamiątce). Control nie ucierpiał aż tak bardzo, ale Rescue musiała zakleić mu prawie całkowicie zgniecione ucho dużym plastrem, który z daleka wyglądał tak, jakby był opatrunkiem po urazie w głowę. Mimo to lider Correctorów odzyskał humor i - ku rozpaczy przyjaciół - nadal wymyślał wiersze. Po jakimś czasie Profesor opracował antidotum na wysypkę i postanowił sprawdzić, jak też czują się pacjenci. Rescue siedziała na łóżku Freeze i obie rozmawiały w najlepsze.

- I co? Całowaliście się?

- Daj spokój, przecież to była nasza pierwsza randka. Szkoda, że też ostatnia. Ale ty i Follow już się całowaliście, prawda?

- Tak, trzy razy, ale nie dzisiaj.

- Przepraszam panie - odezwał się Profesor - Rescue zmierzyłaś już jej temperaturę?

- Chwileczkę… Freeze, daj uszko.

Włożyła przyjaciółce do ucha termometr elektroniczny i nacisnęła guziczek. Urządzenie piknęło.

- A nie możesz po prostu jej zeskanować? Nie byłoby szybciej?

- Byłoby, ale z tradycyjnymi metodami lekarskimi jest znacznie więcej zabawy, Panie Profesorze. Zobaczmy… Ojej! Freeze masz strasznie wysoką temperaturę, tak samo jak Jaggy! Niedobrze… 36,6 stopni, muszę szybko podać ci wodę z lodem.

- A ten pierścionek? - zapytał Profesor. - Udało się go ściągnąć czy przymarzł na amen?

- Oczywiście że się udało - skwitowała Rescue. - Sam spadł, kiedy temperatura wzrosła. Hej, Virus! - przywołała go machnięciem ręką. - Proszę, twój pierścionek, cały i zdrowy.

- A jeszcze jedno - zapytał Profesor, kiedy Rescue oddawała biżuterię właścicielowi. - Co jest przyczyną ich złego stanu zdrowia?

- Wszystkiemu winny jest wirus…

- Ja nic im nie zrobiłem! - zawołał przyszły pan młody. - Ja im tylko pomogłem…

- …Grypy!

- Acha, przepraszam.

Pan Profesor chciał zapytać Rescue o coś jeszcze, więc poprosił ją na stronę.

- Słuchaj, ale ta grypa chyba nie będzie niebezpieczna dla ich życia? Przecież taka gorączka w przypadku Freeze…

- Panie Profesorze, ja też się martwię, ale ktoś, kto tak jak oni przeżył wybuch chemiczny, który całkowicie zmieniał strukturę cząsteczkową ofiar, chyba nie powinien się martwić najzwyklejszą w świecie grypą, prawda?

- Masz rację, uspokoiłaś mnie. Lepiej zrób jej tą wodę z lodem, ja sprawdzę co u innych.

Profesor został jeszcze chwilę żeby zobaczyć jak Rescue biegnie do stołu, potem wraca z miseczką z lodem, siada na krześle obok przyjaciółki i karmi ją łyżką, po czym skierował się w stronę łóżek Ai i Ante (obok leżała Haruna, ale jeszcze nie doszła do siebie po ataku pająka). Control właśnie podejmował trzecią już próbę przeprosin panny Shinozaki.

- Posłuchaj, jest mi naprawdę przykro, że serce twoje tak nieczule nadkruszyłem, lecz wierz mi…

Urwał, bo Ai wyjęła przygotowaną wcześniej kartkę, sądząc po charakterach pisma napisaną przez Followa i Freeze. Napis głosił:

„Zamknij się Correctour - Amour,

Bo będziesz miał w głowie pełno la dziour.

Pod spodem była narysowana karykatura lidera Correctorów ściganego przez wściekłą Ai.

Tej kartce przyglądała się uważnie Dziewczynka. W końcu zapytała:

- „Correctour” to od „Corrector”, „dziour” to od „dziur”, a co to znaczy „amour”?

- To po francusku „miłość” - odparł Profesor.

- Czyli ty kochasz Controla, tak Ai?

Correctorka aż się wzdrygnęła i prędko odpisała:

„Nie, ja go NIENAWIDZĘ!”

- To czemu nazywasz go Correctour-Amour?

„Bo on tak mówił na mnie.”

- Acha, czyli ty Control, jesteś w nie zakochany, ale bez wzajemności, tak?

- Nie! - zawołał lider.- Ona mi się podoba! - wskazał na łóżko Ante, która aktualnie czytała horoskop z gazety i nawet nie słyszała ich rozmowy.

- To po co umówiłeś się z Ai? - dociekało dziecko. - Trzeba było zaprosić Ante, skoro to na niej tak ci zależy.

- Ja się z nią nie umawiałem… One po prostu mi się pomyliły!

Dziewczynka zmierzyła wzrokiem Ai i Ante zastanawiając się, jak można pomylić z sobą dwie tak różne z wyglądu kobiety. W końcu spojrzała w oczy Controlowi i ze współczuciem powiedziała:

- Już rozumiem. To stąd wzięło się powiedzenie „Miłość jest ślepa”. Kiedy się zakochałeś straciłeś wzrok, tak?

- Nie… to, nie tak…

- Wystarczy - przerwał im Profesor - Malutka idź lepiej pomóc Eco.

- Już zrobiliśmy wszystko, co mieliśmy zrobić, Panie Profesorze.

- No to idź do Virusa, może opowie ci o swoim weselu…

- Już mi o tym opowiedział. Teraz strasznie się nudzę, nie wiem co mam robić.

- W takim razie może coś byś poczytała? Słyszałem, że umiesz. Widzisz tam na półce leży „Słownik Wyrazów Obcych Na O, P, R, S, T”. Zobaczysz, spodoba ci się, czytanie takich rzeczy bardzo rozwija.

Gdy dziecko pognało do półki, twórca Correctorów zbliżył się do parawanu otaczającego łóżko Peace’ a.

- Follow, słyszysz mnie? Mam to antidotum.

Corrector nr 7 wyjrzał zza parawanu.

- Miejmy nadzieję, że zadziała. Panie Profesorze, na razie nie ma żadnej poprawy.

Profesor wcisnął mu w dłonie spory słoik pełny czegoś, co przypominało skrzyżowanie szlamu głębinowego z cementem murarskim o wyjątkowo ohydnej szarozielonej barwie.

- Panie Profesorze… Co my mamy z tym zrobić…?

- Zastanów się Follow, co ty byś zrobił z tą maścią?

- Szczerze? Najchętniej wylałbym to świńst… eee… tę maść do zlewu i porządnie go wymył. A co naprawdę trzeba z nią zrobić?

- Peace musi się tym nasmarować na całym ciele, szczególnie na twarzy bo tam pojawiło się najwięcej krost! Inaczej nie wyzdrowieje! A ty powinieneś mu pomóc!

- Ojejku… Dobrze, tylko wezmę rękawiczki, tak na wszelki wypadek.

- Acha, jeszcze jedno. Z tego co widziałem nasz lider zainspirował poezją ciebie i Freeze i to do tego stopnia, że to o nim piszecie swoje wiersze! Swoją drogą to dziwne, że ty i twoja ulubiona ofiara żartów jakoś się dogadaliście…

- Profesorze… To nasz plan. Chcemy mu wybić poezję z głowy tak szybko jak to możliwe. Słyszał Pan te jego bzdury!? Aż uszy więdną!

- I robi się niedobrze. Ale Control chyba sądzi, że dzięki temu zawsze będzie w centrum uwagi, a przecież na tym mu najbardziej zależy.

- Tylko biedak robi z siebie pośmiewisko. Taki z niego poeta jak z Peace’ a terrorysta: żaden! Nie mogę się doczekać, kiedy opowiem o tym Yui…

Nagle Profesora olśniło.

- Zaraz, zaraz… Która godzina? Dlaczego Yui i Synchro jeszcze nie wrócili?! Przecież jest już prawie dziewiąta, co oni tak długo robią w tym parku?!

- Ale Galaxy Land w piątki otwarty jest tylko do w pół do ósmej! - odezwał się I.R. który słyszał całą rozmowę. - Czemu oni tak długo nie wracają?! Kto widział ich ostatni!? Dziękuję.

- Ja i Dziewczynka - powiedział Eco. - Rozstaliśmy się blisko parku rozrywki. Yui nic nie mówiła jakie mają plany, ale po tym co było rano możemy wywnioskować, że na pewno wspominali stare czasy.

Profesor spróbował skontaktować się z Yui i Synchro, ale jego wysiłki na nic się zdały. Gdziekolwiek byli, oboje musieli mieć wyłączone ComCony. Po jakimś czasie ich przyjaciele zaczęli się poważnie martwić.

- Może przypomnieli sobie jakieś dawne spory i pokłócili się?

- Nie, to nie w ich stylu.

- Ante, nie możesz spróbować namierzyć ich za pomocą kuli?

„Nie mogę, kiedy się źle czuję, moje moce też słabną.”

- Może zatrzasnęli się w jakimś wagoniku, czy coś podobnego?

- Ale wtedy wezwaliby pomoc, no chyba, że popsuły im się oba ComCony, w co wątpię i nikt w całym parku nie usłyszał ich wołania o pomoc.

- Ojej! A co jeśli… najgorsze obawy Synchro potwierdziły się…? A może on przypomniał sobie coś… i pod wpływem impulsu… Znowu stał się War Wolfem… i Yui…

- Spokojnie moi drodzy! - Profesor starał się ze wszystkich sił uspokoić towarzystwo. - Chyba aż tak źle być nie może… chyba…

- Słuchajcie! - zawołał Control. - Musimy się dowiedzieć co się stało. Nie możemy tak bezczynnie siedzieć! Trzeba udać się do Galaxy Landu i zbadać sprawę! Kto na ochotnika?

Rescue, Follow, Eco i I.R. podnieśli ręce do góry.

- Doskonale, wasza czwórka uda się do parku i poszuka śladów. Reszta zostanie tutaj by opiekować się pacjentami i na wypadek gdyby zaginieni wrócili. Ech… Jakie to dziwnie uczucie wydawać rozkazy, kiedy Synchro nie stoi obok i nie podważa twoich decyzji…

***

By rozpocząć śledztwo Correctorzy szybko udali się do Galaxy Landu, który był już zamknięty od jakiegoś czasu. Na początku przesłuchali dozorcę. Follow po kolei przybrał postać Yui, Synchro i War Wolfa by pokazać kogo szukają. Przesłuchiwany przyznał, że jakieś pół godziny przed zamknięciem widział zaginionych Correctorów w południowej części parku. Poza tym nie dostrzegł nic dziwnego: żadnych zamieszek, ani innych niepokojących rzeczy. Nasi bohaterowie zaczęli poszukiwania od strony północnej, gdyż tam wg I.R. -a rozegrała się pierwsza walka. Dozorca pożyczył im psa tropiącego, ale na niewiele się to zdało, bo choć psina powąchała zabrane wcześniej z kwatery głównej ubrania zaginionych Correctorów, szybko zgubiła trop w gąszczu inny zapachów. Musieli więc polegać tylko na sobie. Rescue przeskanowała każdy zakątek. Follow jako orzeł przeszukał teren z góry. Ponieważ woda w basenach w parku była za zimna by się w niej kąpać, Eco przyniósł w specjalnej bańce wody tresowaną delfinicę Compie, żeby sprawdziła dno. I.R. wślizgnął się do każdego możliwego namiotu i budynku, sprawdzając każdą szczelinę, każdą mysią dziurę. Na niewiele się to zdało, nie znaleźli żadnego, nawet najmniejszego śladu przyjaciół. Potem sprawdzili zachodnią i wschodnią część parku. Bez skutku. Yui i Synchro zniknęli jak kamień w wodę. Dopiero na południowej stronie Galaxy Landu, przy pewnej loterii z nagrodami, Eco natknął się wreszcie na poszlakę.

- Szybko! Chodzicie zobaczyć! Coś znalazłem!

Pokazał swoje odkrycie. Budynek loterii otoczony był metalowym płotkiem składającym się z prętów o długich, bardzo ostrych zakończeniach. Jeden z tych prętów był cały, od góry do dołu umazany we…

-…Krwi! - zawołała Rescue. - Krew i to całkiem świeża! I jest jej dość dużo…

- Ale może to zbieg okoliczności! - wypalił bardzo zdenerwowany I.R. - To chyba nie musi być… To nie może być… To niemożliwe!... No, wiecie co mam na myśli…!

- Spokojnie I.R. - odpowiedział Follow. - Rescue, możesz sprawdzić na miejscu czyje DNA jest w tej krwi, prawda?

- Jak ja mam być spokojny!? W takiej sytuacji?! Nawet nie wie… Pff!

Eco złapał go i ścisnął.

- Teraz cisza, bo niczego się nie dowiemy!

Rescue zamknęła oczy. Z urządzenia nad jej głową wydobył się promień, który oświetlił krew na płocie. Gdy zgasł, dziewczyna otworzyła oczy i przybrała niepewną minę.

- Mam złą wiadomość.

- A jest jakaś dobra wiadomość?! - I.R. wyrwał się Eco.- Proszę powiedz, że jest! Jakakolwiek dobra!

Rescue zastanowiła się chwilę.

- Tak, mam dobrą wiadomość. To nie jest krew Synchro.

Pozostała trójka Correktorów otarła sobie pot z czoła.

- A ta zła wiadomość? - zapytał Follow.

- Zła wiadomość jest taka, że to krew Yui!

Correctory nr 4 i 7 zakryli sobie usta rękami, by nie krzyknąć ze strachu. Nr 8 też chciał to zrobić, ale nie miał czego zakryć, więc krzyknął.

- Co to znaczy!? Więc Yui została ranna! Ale co się w takim razie stało z nią i z Synchro?!

- Spokojnie - uspokoiła ich Rescue. - Przeszukaliśmy już cały park, wiemy, że ich tu nie ma. Ta krew jest tylko tutaj na płocie, nie ma jej na ścieżce, ani na loterii, co oznacza, że… rana musiała zostać opatrzona! Widzicie? Nie panikujmy, może Yui tylko się drasnęła o ten płot, a Synchro udzielił jej pierwszej pomocy i poszli dalej…

- A czy on umie opatrywać szarpane, kłute rany!? - wybuchnął I.R. - To ty Rescue, zawsze zajmowałaś się pomocą medyczną, on nie ma bladego pojęcia jak się wiąże bandaż! Mój Boże, Yui…

- Podsumujmy zebrane do tej pory fakty- powiedział Eco. - Mamy zakrwawiony płot, na który niewątpliwie nadzia… ekhm… to znaczy drasnęła się Yui. Krwi już nigdzie nie ma, więc mam pewność, że jakoś sobie dali radę… Ale gdzie są teraz? Może Yui gorzej się poczuła i udali się do lekarza? Ale wtedy Synchro by nas poinformował… No, chyba, że… jemu też się coś stało, tak że nie pozostawił po sobie śladów krwi i też trafił do lekarza! Mogli oboje stracić przytomność i dlatego nie mogą się z nami skontaktować!

- Niedaleko parku jest szpital, sprawdźmy to! - zawołał ochoczo Follow.

- Sprawdzimy, ale najpierw skontaktujmy się z Profesorem - zaproponowała Rescue . - Może Yui i Synchro już wrócili i nie ma powodu do obaw.

Rescue w paru zdaniach streściła Profesorowi przez swój ComCon całą sytuację i wyjaśniła, że zamierzają udać się do szpitala. Jakież było ich zdziwienie, gdy usłyszeli, że (choć mogą mieć rację z tą wersją wydarzeń) mają natychmiast wracać do kwatery głównej. Najdziwniejsze, co zwróciło ich uwagę było to, że podczas rozmowy , w tle, ze strony kwatery głównej było słychać bardzo niepokojące odgłosy: przerażone wrzaski, kichnięcia, wycie i wybijający się ponad wszystko kobiecy płacz.

- Marnie, to wygląda, ale niech sprawdzi to ktoś inny, Rescue ty i reszta jesteście nam potrzebni od zaraz! - przekrzykiwał to wszystko Profesor.

- Panie Profesorze - spytała równie podniesionym głosem Rescue. - Czy aktualnie w naszej kwaterze trwa… polowa operacja, bez uśpienia i znieczulenia pacjentki?

- A, chodzi o te krzyki i lamenty? Nie, nie to co innego… Moment, jestem potrzebny, co tam się dzieje z tyłu?! Co?!?!?! Znowu!? Mój Boże, ten pierścionek chyba trzeba ubezpieczyć! Przełączam ComCon, resztę opowie wam Control…

Z ComConu Rescue zniknęła twarz Profesora i pojawiła się twarz lidera-poety.

- Witajcie moi mili, przybywajcie natychmiast, brak nam was, jak kwiatom wody podczas suszy w tej jakże niefortunnej sytuacji, kiedy to jedna panienka, o włosach niczym kiteczki wiewiórek z Zielonego Lasu, wylewa łez morze z tęsknoty za swoimi, zaginionymi jak skarby piratów na dnie morza, przyjaciółmi, a druga panienka o włosach w tejże ognistej tonacji, próbuje jej dodać ciepłej jak ognisko domowe otuchy poprzez…

- Do rzeczy Correctour-Amour! - warknął zdegustowany Eco. - Z tego co ja zrozumiałem, jedna ruda panna płacze za Yui i Synchro, a druga ruda panna ją pociesza. Tak!?

- Biedactwo, biedna mała Dziewczynka tyle się już dzisiaj wypłakała - odezwała się z troską w głosie Rescue. - Ale Malutka chyba lubi Freeze, ona więc na pewno to dziecko pocieszy…

- Niezupełnie tak jest - mówił dalej Control. - Jest dokładnie na odwrót, o 180 stopni, to nasza Błękitnoskóra Królowa Śniegu Atlantyk łez wylewa z bezdennego dzbanuszka, podczas gdy Trzpioteńka Maluśka pragnie jej duszę ogrzać, niedźwiadka swego, wykonanego z najlepszych tkanin podając jej do dłoni drżących. Nieszczęściem naszego małego, komputerowego narodu jest, to iż kiedy owa Dama Lodowa zaczęła wyrzucać ze swego noseńka płynną niczym złoto, o gęstej konsystencyjce…

- Control! Możesz chociaż… Bul!... Raport zdawać normalnie, bez patosu?! Proszę, Correctour-Amour! - wyrzuciła z siebie Rescue cudem powstrzymując odruch wymiotny.

Zerknęła na Followa, Eco i I.R. -a. Wszyscy trzej mieli miny jakby połknęli całą zawartość sporej miski zawierającej wyjątkowo paskudne i gorzkie lekarstwo. Uszy pozakrywali sobie rękami.

- Dobra, niech będzie - kontynuował lider. - Madame Freezella wylewa Pacyfik… Przepraszam. Freeze płacze i wyje, czuje się winna zniknięcia Yui i Synchro, bo to był przecież jej pomysł. Od płaczu dostała kataru i, nie uwierzysz, za każdym razem kiedy kichnie, jakiś przedmiot, który znajduje się w pobliżu, pokrywa się lodem! Jaggy i Virus próbowali ją uspokoić, ale jednemu zamarzła książka, a drugiemu pudełko z pierścionkiem, które miał w kieszeni, więc się poddali. Ja próbowałem cytując jej poemat o powrocie zaginionych przyjaciół, ale oberwałem poduszką. Teraz Dziewczynka spróbowała pocieszyć Freeze dając jej Misia, który ledwo zdążył się uratować przed zmianą w sopel. Nie wiemy jakie lekarstwa jej podać, bo sprej do nosa też zamienił się w bryłkę lodu! Nawet nie mamy jak go rozmrozić, bo Peace powiedział, że za żadne skarby świata - zarówno komputerowego jak i realnego - nie pokaże się nam na oczy, póki ta maść, którą się nasmarował, nie wchłonie się. Użyczył mocy Harunie, ale rozmrażanie kiepsko jej idzie, bo wróciła jej zgaga. A Ai też nie może pomóc: nadal nie odzyskała głosu i nie ma jak wypowiedzieć formułki transformacji.

- A próbowaliście rozmrozić zamarznięte przedmioty przy użyciu grzejnika?

- Taki mieliśmy zamiar, ale on też zamarzł, zanim zdążyliśmy go włączyć! Haruna właśnie go ogrzewa. Jednymi słowy: ratujcie!!! Boimy się, że niedługo lodem pokryje się nie coś a ktoś! Może tobie uda się jakoś wyłączyć tą Zasmarkaną Zamrażalkę… - Control odwrócił na chwilę głowę. - Tak Jaggy, już jej nie obrażam… Ojoj! Freeze, ty też to słyszałaś?! Nie gniewaj się… To miał być komplement! Sorry Rescue, ale mój ComCon zaraz zamar…

Połączenie zostało przerwane i twarz Controla zniknęła z ekraniku ComCona. Rescue dała ręką znak przyjaciołom, że mogą już odetkać uszy.

- Ufffff…- westchnął Follow- te jego poezje są bardziej obrzydliwe niż breja, którą musiałem nasmarować Peace’ a. A one wcale się nie lepią! Już wolałem jak nasz lider próbował grać na ukulele! To też było do nie do zniesienia, ale wtedy wystarczyło wziąć nożyce i po kryjomu rozstroić instrument i było po kłopocie, a teraz… Jak tu mu podciąć struny głosowe? Przy użyciu bronchoskopu?!

- Słuchajcie, musimy pospieszyć się z wybijaniem mu z głowy tych wierszy, bo jak tak dalej pójdzie, to marny los naszych narządów słuchowych i układów pokarmowych - powiedział ocierając sobie pot z twarzy I.R. - Ignorowanie i olewanie Controla mamy dobrze opanowane, ale nie możemy wpłynąć na to, co dociera do naszych uszu.

- Że też nie ma Yui i Synchro - westchnął Eco. - Nikt tak jak oni nie znał się na wybijaniu z głowy naszego lidera nieodpowiednich pomysłów, olewaniu jego poleceń i ignorowaniu tego, co mówił. Yui, Synchro! Come back! Wracajcie jak najszybciej! No dobra Rescue, mów co się kroi.

- Freeze płacze i dostała kataru, a kiedy kicha to jakiś przedmiot zamarza. A Harunie wróciła zgaga. Chyba obie bardzo źle zniosły utratę przyjaciół. Zbierajcie się, wracamy. Tylko oddam psa. Acha, Eco nie zapomnij o Compie!

***

-BUUUUU!!! TTTOOO WWWSSZZYYYSSTTKOO MOOOOOOOOJA WINA!!! PPOO COO ICHH TAMM WYSSYŁAŁAMMM???!!!! CHLIIIIPPP!!! AAAAA……APSIK!!!

Termometr elektryczny na szafce nocnej pokrył się lodem. Rescue zdobyła się na odwagę i zbliżyła się do łóżka Freeze. Reszta przyjaciół w bezpiecznej odległości obserwowało jej poczynania, gotowa w każdej chwili interweniować.

- F-Freeze! - powiedziała Rescue rozdygotanym głosem. - N-nie… Martw się! I nie płacz! Gorączka ci wzrośnie! I spójrz na swoje oczy.

Podsunęła przyjaciółce pomarańczowe lusterko z rączką. Freeze spojrzała przez łzy. Z kącików jej oczu wyrastały 4 pięciocentymetrowe sopelki.

- Chyba nie chcesz tak wyglądać, prawda? - zapytała Rescue z uśmiechem.

Pani Ciamajda tylko spuściła wzrok i zachlipała. Rescue przestała się uśmiechać.

- Kurczę, Yui była lepsza w pocieszaniu… O nie, co ja mówię!

Wszyscy zamarli. Freeze podniosła wzrok. Na wspomnienie Yui zrobiło jej się jeszcze bardziej smutno, a co gorsza właśnie do niej dotarło, że trzymane przez Rescue lusterko, to to samo lusterko, w którym przejrzał się Synchro, gdy po pokonaniu Beagle’ a stał się znowu człowiekiem. Szala goryczy przelała się i ku panice przyjaciół ponownie wybuchnęła histerycznym płaczem. Poczuła, że znów zanosi się na kichanie. Nie, tylko nie teraz, bo jej najlepsza przyjaciółka zamarznie!

- APSIK!

Lusterko pokryło się lodem. Ale Freeze wiedziała, że to jeszcze nie koniec! Już swędział ją nos. Nie, Rescue uciekaj, ciągle jesteś za blisko! Ale widać przyjaciółka nie zamierzała tak łatwo się poddać i jej zostawić. Wstrzymała oddech, ale nos swędział ją coraz bardziej. Wiej!!! Jeszcze chwilę! Nie, już dłużej nie wtyrzy….

- APSIK!!!

W ostatniej chwili, ostatkiem sił zdołała odepchnąć przyjaciółkę od swojego łóżka przewracając ją na podłogę. W momencie kichnięcia, gdy pchała Rescue, zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, z przerażeniem ujrzała, że urządzenie nad głową piątej Correctorki pokryło się lodem.

- Oj! P-prze-praszam Rescue. Nic ci nie jest?

- Nie, dzięki, że mnie odepchnęłaś. Nie martw się o mnie, to zaraz odtaje - powiedziała macając lód nad głową. - Słuchajcie, musimy ją jak najszybciej pocieszyć!

- Może ja się tym zajmę - powiedziała Dziewczynka podchodząc bliżej i wyciągając w stronę niebieskoskórej Correctorki płaskie, prostokątne czerwone pudełko. - Proszę to dla ciebie. Pyszne wiśniowe CZEKOLADKI…

- AAAAAAAAAAAAAAA!!!

Freeze dała nura pod kołdrę, zakrywając się nią po uszy. Jaggy, który stał obok, wzdrygnął się i cofnął jak najdalej od pudełka Dziewczynki. Spod Freezeowej pościeli dało się słyszeć kolejne kichnięcie i nieszczęsna bombonierka pokryła się lodem.

- Wystarczyło zwykłe: „Dziękuję” - powiedziało zbite z tropu dziecko wpatrując się w lód na bombonierce.

- No, ale widzisz - odezwała się Rescue - Freeze i Jaggy cierpią teraz na BAIONC. Brak Apetytu I Ochoty Na Czekoladę. I coś mi się zdaje, że musi upłynąć duuuuuuuuużo czasu, zanim wezmą ją do ust.

- Rescue, Malutka, odsuńcie się od „sfery rażenia”, bo to niebezpieczne, dobrze? - poprosił Profesor Inukai.

Dziewczynka odeszła, ale Rescue zawahała się gdy usłyszała, że pod pierzyną Pani Ciamajda znowu gwałtownie łapie powietrze. I wtedy w jednej chwieli Correctorka nr 5 zrobiła coś, co spowodowało, że jej przyjaciołom serca zamarły, a Followowi wydobył się z gardła zduszony krzyk. Rescue jednym susem znalazła się przy łóżku, chwyciła za kołdrę, odrzuciła ją, złapała oszołomioną Freeze za kołnierz, przyciągnęła ku sobie i w momencie gdy jej przyjaciółka już miała kichnąć zbliżyła jej do twarzy aerozol, który w superszybkim tempie zmaterializował się w jej dłoni. Psiknęła nim prosto w nos dziewczyny. Freeze przestała łapać gwałtownie powietrze. Rescue ją puściła. Kichnięcie zostało opanowane.

Rozległy się westchnienia ulgi i brawa. Correctorowa pielęgniarka otarła sobie pot z czoła.

- Dziękuję, ale niestety to jeszcze nie koniec. Mamy około 10 minut, by odpędzić ją od płaczu i kichnięć.

- Dziękuję - odezwała się Freeze. - Ale nie mogę się powstrzymać. Tyle problemów wam narobiłam, a teraz przeze mnie straciliśmy przyjaciół! To wyłącznie moja wina, po co im proponowałam, żeby poszli na randkę, przecież to było do przewidzenia, moje szalone pomysły nigdy się dobrze nie kończą! I teraz Yui została nabita na płot! To przeze mnie!

- Och, daj spokój! - przerwała jej Rescue. - Przecież chciałaś tylko dać im trochę radości, nikt cię nie wini za to, ani za wszystkie inne twoje potknięcia. Zawsze będziesz naszą przyjaciółką, niezależnie jaką gafę zdarzy ci się popełnić! Mam rację?! - zwróciła się do reszty.

- Oczywiście, że masz - zawołał Jaggy.- Freeze, przecież wiesz, że bez względu na wszystko co się wydaży bardzo cię KOCHAM… ….Y! Wszyscy! Jesteś naszą ukochaną przyjaciółką i zawsze nią będziesz - w ostatniej chwili zdążył ugryźć się w język.

- Dziękuję wam bardzo, nie mogę się powstrzymać, jak pomyślę, że Yui i Synchro mogą…

- No, to trudno, jak chcesz sobie płakać i kichać to twoja sprawa. Sneeze! - przerwał jej Follow.

Pani Ciamajda spojrzała na niego spod oka.

- Jak mnie nazwałeś!? Co to w ogóle znaczy „sneeze”!?

- To znaczy po angielsku „kichać”! Nie uważasz, że takie imię teraz bardziej do ciebie pasuje? Co, Sneeze!

Jaggy i Rescue już chcieli zwrócić mu uwagę, ale siódmy Corrector puścił do nich oczko. Widać miał jakiś plan. Za to Freeze zdawała się być coraz bardziej zdenerwowana.

- Nie nazywaj mnie tak, ty… Śledziu4 jeden! Widzisz? Ja też znam angielski!

- Ale mnie to przezwisko wcale nie przeszkadza! Możesz na mnie tak mówić, jeśli chcesz!

- Grrrrr!!! Ale ja ci zabraniam! Może być Pani Ciamajda! Może być Królowa Śniegu! Może być Lodowa Dama! Może być Pani Zamrażająca! Może być Sopelka! Ale NIE MOŻE być: Zasmarkana Zamrażalka, Lodówka, Błękitna Oferma ani Sneeze! Jasne!? A jak mnie tak nazwiesz, to cię…

Urwała, bo w tym momencie, w miejscu Followa pojawił się równie pulchny pingwin cesarski.

- Pingwiny kochają zimno! He, He! Wcale się ciebie nie boję! - powiedział i zaklaskał płetwami. - To jak będzie, przestaniesz płakać i kichać, żebym mógł przestać cię nazywać Sneeze?

- No dobra, wygrałeś Pingwinie z Madagaskaru! Niech ci będzie, postaram się nie kichać i nie płakać. Możesz już wrócić do ludzkiej postaci.

- Wiesz, to przezwisko nawet mi się podoba. Ale zanim się przemienię, chcę twoje słowo, że w ludzkiej postaci nie skończę jak nasz grzejnik!

- Dobrze, przysięgam na moją skórę…

- Freeze! - odezwała się Rescue z uśmiechem - nie żartuj sobie! Przecież wiemy, że nie znosisz swojej karnacji i oddałabyś wszystko by ją zmienić. Wymyśl coś innego.

- I bardzo źle robisz, takiej przepięknej skóry nie na nikt - mruknął Jaggy pod nosem.

Pani Ciamajda próbowała dalej.

- Przysięgam na głowę matki…

- Freeze! - odezwał się Virus - Nie z nami te numery! Nie przysięgaj na coś, co nigdy nie istniało.

- A to wy nie wiecie, że Grosser uprawia cross-dressing 5 i tak naprawdę to on jest…?

- Pani Ciamajdo!

- Żartowałam, przysięgam na Moce ComNetu, Świata Realnego i wszystkich innych wymiarów, że nie zamrożę Followa… Z resztą i tak nie będę zamarzała chłopaka najlepszej przyjaciółki, to już nie te czasy.

- A poza tym - dodała Haruna - zastanówmy się. Czy Yui i Synchro chcieliby żebyśmy za nimi płakali? Yui przecież zawsze powtarza, że trzeba mieć nadzieję na dobrą i pogodną przyszłość, patrzeć optymistycznie na świat i myśleć pozytywnie. Mówi nam, że jak się uśmiechniemy świat uśmiechnie się do nas. A Synchro zawsze powtarza, żebyśmy się o niego nie martwili, że on sobie poradzi, żebyśmy zawsze myśleli o nim na końcu. Na pewno nie byli by zachwyceni, że jesteśmy smutni.

- No, to co mamy się uśmiechać i cieszyć kiedy oni mogą być ranni?!

- Nie, chodzi o to, że mamy być dobrze nastawieni i myśleć pozytywnie. Na pewno znajdą się w szpitalu w dobrym stanie. Już rozmroziłam grzejnik, możemy przystąpić do rozmrażania wszystkiego, co zamarzło. Acha, Eco mógłbyś zaparzyć mi jakieś ziółka, bo te poprzednie nie pomagają.

Wszyscy przyznali Harunie rację, więc ze wszystkich sił zdobyli się na uśmiechy i postarali się myśleć o tym, że Yui i Synchro na pewno zaraz się znajdą i okaże się, że są cali i zdrowi.

- Panie Profesorze - zapytał Virus. - Czy mamy może w kwaterze pancerny, ocieplany sejf?

- Pancerny, ocieplany sejf!? A po co?

- Bo widzi Pan, mam takie niemiłe przeczucie, że ten nieszczęsny pierścionek, który już drugi raz dzisiaj przeżył „zamach” ze strony mojej przyjaciółki, może NIE DOŻYĆ powrotu Ameli!

- A tak, mamy sejf, jak się już pierścionek rozmrozi, to go zabezpieczymy.

- My tu gadu-gadu, a kto wie, co się dzieje z Yui i Synchro! - przerwał dyskusję Control. - Teraz ja lecę odwiedzić szpital. Ktoś ze mną idzie?

- Ja! Ja! - zawołała Dziewczynka. - Spodobała mi się zabawa w bycie pielęgniarką i chcę zobaczyć prawdziwy szpital.

- Dobrze dziecinko, zabiorę cię ze sobą. Mój ComCon nie jest jeszcze w pełni sprawny, więc opowiem o wszystkim jak wrócę. Acha, Rescue, mogę już zdjąć ten plaster, bo będę wyglądał z nim jak….

- …jak chłopak, który został wytargany przez dziewczynę za ucho - dokończyła Rescue. -Przykro mi, ale nie możesz go zdjąć, rana musi być zakryta. Nie martw się Correctour-Amour, w szpitalu na pewno jest dużo pacjentów ze znacznie bardziej szpecącymi opatrunkami.

Tuż przed wyjściem Eco podbiegł do Malutkiej i coś jej wręczył.

- Pst! Proszę, to może wam się przydać, życzę owocnych poszukiwań!

- Ależ Eco, my nie idziemy szukać owoców, tylko przyjaciół.

- No, to niech będzie, przyjacielskich poszukiwań!

***

- Dobrze Malutka, zaczekaj tu, a ja pójdę i zapytam się lekarki, czy nikt dzisiaj tu nie przyjmował naszych przyjaciół. Możesz pogadać z Misiem.

Control zbliżył się do stojącej nieopodal za blatem pielęgniarki, która miała rzadkie rude loki, niebieskie oczy, była chuda i dość wysoka. Lider Correctorów pomyślał, że teraz, skoro Walentynki jeszcze się nie skończyły, może spróbować cichcem złamać zakaz Profesora.

- Dzień dobry, moje nazwisko Corrector Control, witam pani… - zerknął na jej identyfikator przypięty do fartucha - Pani Lily! Och tak, mogłem się domyślić, przecież pani błękitne oczy są tak głębokie jak jezioro nocą, a jakie kwiaty powinny rosnąć na jeziorze, jak nie piękne lilie, o płatkach jedwabnych niczym pani biała, jak najczystszy łabędzi puch, skóra…

- Control! - zawołała Malutka, która wszystko słyszała - przecież Pan Profesor nam zakazał! A po za tym, dwie kobiety na dzień ci nie wystarczą? No i nie przyszliśmy tu po to!

- Czy to pana córka? - zapytała pani Lily.

- Nie, proszę pani, pierwszy raz ją widzę…

- Jak to, pierwszy raz!? Ja przecież jestem jakby przybraną siostrą twojej eks-dziewczyny, nie? Dałbyś już spokój z tą poezją, zapomniałeś, po co tu przyszliśmy?

- Acha, no tak - Control złapał się za głowę. - Zupełnie zapomniałem. Tak, przypomniałem sobie, ta mała jednak jest ze mną. Więc tak…

- Odział neurologiczny na prawo - powiedziała pani Lily patrząc na jego plaster.

- A.. nie, to nie to, co pani myśli. Ten opatrunek to…

- To od jego eks, a mojej przybranej siostry - wtrąciło dziecko.

- Duży ten opatrunek, więc i rana musi być duża. Skieruję pana na tomografię i…

- Nie, proszę pani - prawie krzyknął Control. - My tu nie przyszliśmy zbadać mnie, my szukamy naszych przyjaciół, którzy nie wrócili do domu! Czy nie trafili tu może Yui Kasuga i Corrector Synchro?!

Pani Lily przejrzała jakieś papiery.

- Nie, przykro mi, ale nie mieliśmy dzisiaj żadnych pacjentów o tym nazwisku.

- Jest pani pewna? A może trafili dziś do państwa jacyś pacjenci, którzy byli nieprzytomni i nie udało się ustalić ich nazwiska?

- O tak, takich osób przywieziono około 20… Proszę opisać wygląd pańskich przyjaciół, panie Cordon.

- Jestem Control! Oczywiście, już podaję. Malutka - zwrócił się do Dziewczynki. - idź się pobawić do kącika dla dzieci, ja opowiem pani Lily jak wyglądają Yui i Synchro.

- Tylko nie zapomnij, że Synchro mógł się przemienić - szepnęło dziecko.

Dziewczynka odeszła parę metrów, ale nie poszła do kącika. Zatrzymała się i zaczęła nasłuchiwać rozmowy lidera z pielęgniarką. Niestety, z tej odległości słyszała tylko Controla.

- Nastolatka, metr sześćdziesiąt, gęste, sięgające do ramion, lekko kręcone włosy w kolorze olchy, bardzo duże brązowe i roześmiane oczy, wieczny, pełen radości uśmiech na buzi, mocno zaznaczone różowe policzki, chuda sylwetka i… Malutka! Jak ubrana była Yui?

- Krótka, czerwona sukienka z różowymi rękawami z tiulu. We włosach różowe wstążki - padła odpowiedź.

- Dzięki, dalej. Chłopak mniej więcej w moim wieku, o parę centymetrów wyższy, ciemna karnacja, trochę dłuższe, ciemne włosy zaczesane do tyłu, dobrze umięśniony… choć nie tak dobrze, jak ja. Ubrany był w zielono-biały kombinezon i miał na piersi taki znak jak ten, tylko oczywiście nie zamrożony!

Dziewczynka wychyliła się i zobaczyła jak Control pokazuje pielęgniarce swój (ciągle częściowo zamrożony) ComCon. Sądząc po minie pani Lily, kobieta w ogóle nie miała pojęcia, o kogo chodzi. Tymczasem lider Correctorów kontynuował.

- Rozumiem, a czy nie trafił dziś do państwa jakiś… …nieprzytomny wilkołak? Tak, wilkołak! Dobrze pani zrozumiała! Wiem, że nie ma pełni! Wiem jak to jest, ale chodzi mi o takiego wilkołaka, który jest wilkiem cały czas, nawet w dzień! To nie jest głupi żart, naprawdę szukam wilkołaka, który najprawdopodobniej ubrany był w granatową zbroję i czerwone okulary! Proszę, niech mnie pani nie odsyła na odział neurologiczny! Ta pulsująca żyła na czole to nie od krwiaka! JA NAPRAWDĘ NIE MAM WSTRZĄSU MÓZGU I NIE MAJACZĘ, NIC SOBIE NIE ZROBIŁEM W GŁOWĘ!!!

Widząc i słysząc rozpacz w głosie pierwszego Correctora, dziecko postanowiło wkroczyć do akcji.

- Słuchaj, Con! Może mogłabym ci pomóc…

Control ruszył zdenerwowany w jej stronę.

- Nie nazywaj mnie - i to jeszcze publicznie - Koniem!

- Ale ja nie postawiłam nad „n” kreseczki. To jak mam do ciebie mówić? Nie mogę Correctour-Amour, bo się w tobie nie zakochałam. Ale mniejsza o to. Zakład o 1000 jenów, że załatwię to lepiej niż ty?

Lider spojrzał na nią z politowaniem. Ach, ta dziecięca naiwność, niby jak ona chce zrobić to lepiej niż on, prawie dorosły chłopak… Ale dobrze, jak chce się założyć, to on to wykorzysta.

- Dobrze, niech będzie o 100 000 jenów, jak ja wygram to będziesz się do mnie zwracała per Panie Liderze Control, albo per Szekspirze Szybkości. Zakład stoi. Podajmy sobie ręce.

Chwilę później pani Lily, z uwagą przeglądała rysunki Yui, przedstawiające ich autorkę w towarzystwie Synchro i War Wolfa, Dziewczynka przeliczała sobie razem z Misiem banknociki, żeby podzielić się potem po połowie z Eco, natomiast Control stał smętnie pod ścianą z pustym portfelem i twarzą pod kolor kombinezonu.

***

- Niczego się nie dowiedzieliście?! Nikt o nich nie słyszał!? A może ta pielęgniarka sprawdziła jakoś niedokładnie…

- Nic z tych rzeczy, Panie Profesorze, ona tam dogląda każdego kto wchodzi, wychodzi i jest przywożony lub wywożony z kliniki! Rysunki, które… grrrr! pokazała jej ta Mała Trzpiotka, były bardzo dokładne. Powiedziała, że gdyby ktoś, kto ma tyle image’ a co Yui i Synchro, trafił do szpitala, na pewno zapamiętałaby ich twarze, bez dwóch zdań! Na odchodne jeszcze wspomniała, że Malutka jest tak grzeczniutka, jak jej najmłodsza córeczka!

- Control, możesz tak nie krzyczeć - odezwał się Eco, który w czasie rozmowy siedział na swoim łóżeczku razem z Dziewczynką. - Ciszej trochę, bo my tu łup dzielimy.

- Powiedziałeś „łup”? - zdziwił się Profesor. - Jaki znowu łup, co wy…

- Spokojnie Panie Profesorze, zapewniam, że zdobyli go w PEŁNI UCZCIWY sposób - warknął przez zęby Correctour-Amour.

- Chodź Eco - wezwała go Dziewczynka - liczymy dalej. Połowa plus 5% podwyżki dla ciebie za pomysł…

- Nie, to raczej tobie należy się premia 10% za wykonanie…

„Cudownie się te dzieci rozumieją prawda, Correctour-Amour?” - napisała Ai.

- Tak, co za rozkoszne miniłobuziaki! Aż serce się kraje… Kraje niczym przecinany na pół nożem…

- No dobrze, moi drodzy słuchajcie - przerwał Profesor, który już wiedział co się święci.- Mamy naprawdę poważny problem. Co się jeszcze mogło stać z Yui i Synchro? Wiemy, że Yui została ranna podczas wycieczki do Galaxy Landu, ale co było dalej? Dlaczego do tej pory nie wrócili, jest już przecież prawie w pół do jedenastej! I czemu mają cały czas wyłączone ComCony? Wyparowali czy co?!

- Jeżeli tak, to po prostu poczekamy aż się skroplą - zaproponowała Dziewczynka.

- Malutka! Wracaj do przeliczania łupu, dobrze?

- Już skończyliśmy, a ja chcę pomóc!

- Dobra, niech będzie. Uwaga ferajna! Zastanówmy się, co jeszcze mogło się stać z naszymi przyjaciółmi…

- Może na przykład, zakochali się i razem uciekli! W końcu to Walentynki! - zaproponowała Malutka.

- Taaak! Pewnie masz rację! - powiedział z sarkazmem Control. - Już to widzę! Na pewno postanowili uciec razem do Mantui i pomógł im w tym ojciec Laurenty!

- Świetnie! - ucieszyło się dziecko. - No, to już wiemy, gdzie ich szukać! Możemy wysłać wiadomość do tego ojca i…

- Nie, nie, nie! - przerwał jej lider. - Ja nie sugerowałem, że naprawdę tak zrobili! Ja tylko nawiązałem do „Romea i Julii”. Główni bohaterowie chcą uciec do miasteczka Mantua, a pomaga im w tym ksiądz ojciec Laurenty…

- Ksiądz, który ma córkę!? - zdziwił się Eco. - No tak, pewnie porzucił swoją kobietę w ciąży i wstąpił do zakonu, nie interesując się losami dziecka. Biedna Laurenta, zostawiona na pastwę lo…

- Ojciec Laurenty to nie jest tata dziewczyny, która ma na imię Laurenta!!! - wybuchnął znajdujący się na granicy załamanie nerwowego Control. - „Ojciec” to inaczej BISKUP, a Laurenty to jego imię NADANE mu w Zakonie!

Podszedł do stołu i uderzył głową w tą część blatu, na której nie było leków. Teraz był już pewny, że przeciwko niemu, wśród przyjaciół, powstaje koalicja!

- Wiecie, że właśnie przez was Szekspir w grobie się przewraca?!?! Takie rzeczy, o jego wiekopomnej poezji… Tylko nie próbujcie się pytać, co to znaczy?!!

- Spokojnie, Control - uspokoił go Profesor Inukai. - Przecież to dzieci, mogły tego nie wiedzieć, oboje są za młodzi na czytanie dzieł Szekspira. Mam rację?

- Tak Panie Profesorze - odpowiedziała Dziewczynka. - A poza tym Yui i Synchro, pasują bardziej na Piękną i Bestię, niż na Romana i Julię.

- Romea - mruknął pod nosem urażony lider.

- Panie Pprofesorze, a tak w ogóle, to jak kończy się ta książka? - spytał zaciekawiony Eco.

- Nie pytaj Eco, miejmy nadzieję, że Yui i Synchro… ekchem… mieli więcej szczęścia niż tamci bohaterowie. No dobrze, poproszę jakąś mniej absurdalną wersję wydarzeń…

- A może po prostu Yui i Synchro tak dobrze się bawili, że zapomnieli o całym świecie i nie zauważyli, że jest już tak późno i powinni włączyć swoje ComCony…

Profesor ukrył twarz w dłoniach.

- Powiedziałem: „mniej”… Mniej, nie „bardziej” absurdalną wersję!

Ręka Ai Shinozaki wystrzeliła w powietrze. Wszyscy spojrzeli na nią z nadzieją. Spodziewali się, że dziewczyna napisze co mogło się wydarzyć, ale zamiast tego pokazała im pustą tekturkę od bloku, z którego ona i Ante zużyły już wszystkie kartki.

- Zaraz dostaniecie nowy papier - powiedziała Haruna. - Ale Ai, czy ty masz jakąś realną wersję zdarzeń?

Jej przyjaciółka pokiwała głową. Haruna wstała z łóżka i podała jej swój pamiętnik oprawiony w czerwoną, twardą okładkę.

- Proszę, możesz napisać tutaj.

Ai wzięła marker, otworzyła pamiętnik i z bardzo poważną miną coś napisała, po czym nie zmykając książeczki, oddała ją Harunie. Dziewczyna przeczytała wzrokiem wiadomość. Nagle na jej twarzy pojawiło się wielkie przerażenie, krzyknęła „Och!”, zakryła usta dłonią i zatrzasnęła pamiętnik. Przyjaciele spojrzeli na nią ze strachem.

- Co tam jest napisane, Haruna?! Co według Ai stało się z Yui i Synchro!? Powiedz, nie trzymaj nas dłużej w niepewności!

- Och… Profesorze Inukai… Proszę spojrzeć… Ale obawiam się, że Ai może mieć rację…

Drżącymi rękami podała mu pamiętnik. Zapadło głuche milczenie, wszyscy zamienili się w słuch, by usłyszeć tę wiadomość. Profesor otworzył książeczkę, wziął głęboki oddech i przeczytał na głos jednym tchem:

- „I Love You Takashi, Je t’aime Takashi, Ti Amo Takashi, Ło Ajni Takashi, Te Amo Takashi, Amo-te Takashi, Ich Liebie Dich Takashi, Jag Aelsker Dig Takashi, Lubim Ta Takashi, Jeg Eelskar Deg Takashi, Szeretlek Takashi, S’ayapo Takashi, Miluji Te Takashi, Minä Rakastan Sinua Takashi…?”6

- Strona dalej. To moje notatki.

- Acha, przepraszam. Jeszcze raz.

Profesor przewrócił kartkę, jeszcze raz wziął głęboki oddech i odczytał wiadomość.

- „Yui i Synchro musieli zostać porwani! Nie ma innego wytłumaczenia!”

Wybuchło zamieszanie. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, a parę osób zerwało się na równe nogi z łóżek.

- Porwani!? Ale jak!? Przez kogo, dlaczego!?

- To był na pewno jakiś wirus komputerowy! Nasz nowy wróg!

- Postanowił zacząć swoją karierę przestępcy od zlikwidowania tych, którzy stanęli by mu na drodze do sukcesu!

- Na pewno zmienił Synchro z powrotem w War Wolfa i kazał mu Yui… O, nie!

- Specjalnie porwał dwójkę Correctorów z Ziemi i Świata Realnego! On z nich zrobi króliki doświadczalne!

- Tak źle to może nie zrobi! Jaggy, Freeze, Virus wy byliście naszymi wrogami, co byście zrobili z zakładnikami z Ziemi i ComNetu?!

- Na pewno nie eksperymentowalibyśmy na nich! Nawet wrogość ma swoje granice!

- Ale ten porywacz może nie mieć tak złotych serc jak wy! Może to jakiś szaleniec!

- Mój Boże! A jak on zrobi z nimi to, co zrobił ze mną ten mój były szef, który pracował dla Beagle’ a!? I co będzie jak tym razem nie będzie można usunąć zarażenia wirusem i trzeba będzie ich… ich…

- A jak on wykorzysta ich moce do zniszczenia ComNetu, tak jak to zrobił ze mną Kurokawa!?

- A jak oni stracili pamięć, tak jak kiedyś Profesor, i błąkają się teraz po ComNecie?!

Nagle rozległ się huk i w powietrzu pojawił się czerwony błysk. Wszyscy zamilkli. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że Peace na prośbę Profesora odpalił zza parawanu rakietę, żeby ich uciszyć.

- Dziękuję, Peace - odparł stojący koło parawanu Profesor. - Nie panikujmy, skoro już mamy hipotezę porwania naszych przyjaciół, to zastanówmy się teraz, jak możemy ich odnaleźć. Trop za Yui i Synchro urwał się w Galaxy Landzie, tak?

- Może Grosser by nam pomógł! Może to jakiś jego stary znajomy z czasów gdy jeszcze był zły?

- Dobry pomysł! Ja skontaktuję się z Grosserem, a ty Freeze skontaktuj się ze swoim byłym szefem.

- Ale którym, było ich całkiem sporo?

- Tym, który kazał ci polować na Malutką, porwał cię i zmienił ponownie w naszego wroga i próbował zadusić was wszystkich przy użyciu swojej brody!

- Aha, rozumiem „Szef nr 596”. Ale nic z tego nie będzie, stracił całą pamięć ze służby u Beagle’a, po tym jak wirus stracił nad nim kontrolę… Przepraszam, czy ktoś mógłby uspokoić tą Małą? Nie płacz, może Yui i Synchro jeszcze do nas wrócą…

Dziewczynka ze wszystkich sił wyła i zalewała się łzami.

- Buuuu! Ja specjalnie płaczę, może jak wyleję dużo łez to ten wirus tu przyjdzie, tak jak Beagle, a wtedy wy go pobijecie i odzyskamy naszych przyjaciół… - nagle Dziewczynka urwała i jej oczy zrobiły się wielkie. - Zaraz, zaraz, no tak, oczywiście! Słuchajcie, to nie wirus komputerowy porwał naszych przyjaciół! Ja wypłakałam dzisiaj tyle łez, że na pewno by go przyciągnęły. Przecież gdyby szukał Correctorów, to jego głównym celem stalibyśmy się Eco i ja! My jesteśmy małymi dziećmi, a Yui i Synchro to nastolatki! Nas byłoby łatwiej uprowadzić, zwłaszcza, że byliśmy sami w lesie, dookoła same zwierzęta, znikąd pomocy, ja nawet nie miałam przy sobie Misia.

Wszyscy spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Dopiero po minucie odezwał się Virus.

- Wiesz, z tymi łzami to przesada, bo twoje łzy mogły przyciągnąć tylko i wyłącznie Beagle ’a, ale… Co do reszty, masz rację! Przecież gdyby ktoś polował na Correctorów, to po co miałby polować na silne byki, skoro miał wolną drogę do młodych cieląt… A tak w ogóle, to teraz mi się przypomniało, że przecież zainstalowałem wam w kwaterze system do wykrywania wirusów komputerowych! I chyba nic dziś nie zanotował, prawda Profesorze?

- Tak, faktycznie - odezwał się Profesor po chwili namysłu. - Więc to nie sprawka naszego nowego wroga. Czyli, kto za tym stoi?

- Może ten porywacz nawet nie wiedział, że porywa Correctorów - zaproponowała Malutka.- To równie dobrze mógł być patolog, pedofil, pornograf, recydywista, transplantolog, albo…

- Matko Boska! - zawołał Profesor - dziecko, skąd ty znasz takie określenia!? Powiedz, co za kretyn opowiada małej dziewczynce takie rzeczy?!?!

- Pan, Panie Profesorze Inukai, sam Pan powiedział, że mogę poczytać sobie „Słownik Wyrazów Obcych Na O, P, R, S, T”. Te hasła były tam bardzo dokładnie wyjaśnione, także w kwestii kryminalnej.

Profesor bez ostrzeżenia podszedł do ściany i parę razy uderzył weń głową. Ai napisała dużymi literami na kartce z nowego bloku, który przyniosła jej Haruna:

„PROFESORZE INUKAI, JAK PANU NIE WSTYD?!?!?! TAKIEMU MAŁEMU DZIECKU, TAKIE SŁOWA!?!?!? I TO JESZCZE NA O, P, R, S, T, NA KTÓRE ZACZYNAJĄ SIĘ WSZYSTKIE NIEODPOWIEDNIE DLA JEJ WIEKU HASŁA. JUŻ SOBIE WYOBRAŻAM, CO TAM JESZCZE WYCZYTAŁA.”

- Różne rzeczy - kontynuowało dziecko. - Np. transwestytka to kobieta, której…

- Daj już sobie spokój, lepiej zapomnij- włączył się do rozmowy Control.- Powiedz lepiej, jak ty to robisz, że czasami błyszczysz inteligencją na bardzo wysokim poziomie, a czasami iście dziecięcą naiwnością?

- To zasługa taty Ai, tak mnie zaprojektował, żebym miała i mentalność dziecka i wysokie IQ. Potrafię czytać, pisać, a nawet pierwiastki wyciągać, choć to nie jest normalne w moim wieku. W końcu miałam być towarzyszką jego jedynej córki. Ale wróćmy do tematu porwania…

Znów po całej kwaterze głównej dało się słyszeć najróżniejsze wersje wydarzeń.

- Ten porywacz albo był bardzo silny, albo dysponował jakąś wyjątkowo skuteczną bronią, skoro udało mu się uprowadzić dwóch Correctorów. Chyba, że ich było więcej.

- Loteria, przy której znaleźliśmy krew, nie wyglądała na zbyt popularną. Pewnie kręciło się tam mało ludzi, więc przed zamknięciem parku musiało być tam pusto. Idealny moment i miejsce na porwanie!

- Ten, kto porwał Yui i Synchro na pewno zabrał albo zniszczył im ComCony, w przeciwnym wypadku skontaktowali by się z nami…

„Ojej! Czy to znaczy, że z Yui stało się to samo, co kiedyś ze mną, kiedy zniszczono mój ComCon?!”

- Niekoniecznie Ai - odezwała się Freeze. - Wiesz, ja też kiedyś uszkodziłam ComCon Yui i wtedy po prostu zniknął jej strój Correctorki, ale nie zapadła w śpiączkę, tak jak ty.

- Wtedy to była zupełnie inna sytuacja - wyjaśnił Profesor. - ComCon Ai został zupełnie zniszczony, a w ComConie Yui wtedy po prostu poluzowały się kabelki i można to było naprawić w dwie minuty. Ale coś mi się wydaję, że tym razem to nie taka prosta awaria, bo inaczej Synchro na pewno by jej to zreperował…

Przez kwaterę główną przeleciało zduszone „Ojejku!”

- Myślicie, że jaki porywacz mógł mieć motyw… Zakładając, że to nie był żaden z tych przestępców wymienionych przez Małą?!

- Może ktoś szukał zemsty na Yui i Synchro, za coś co zrobili niechcący jako Correctorzy, albo co zrobił tylko on kiedy jeszcze pracował dla Grossera?

- A może któreś z nich miało jakiegoś cichego wielbiciela, który nie mógł znieść, że miłość jego życia poszła na Walentynki z kimś innym i postanowił ją uprowadzić, a tego kogoś…

- A jak ktoś spowodował wypadek w wyniku, którego oni … no, wiecie… i …gul!... ukrył ciała poza parkiem!?

- Nie mów tak! A może porywacz miał niewyrównane porachunki z Profesorem, albo z rodzicami Yui?

- A właśnie, co powiemy rodzicom Yui jak wrócą?! Przecież jej tata padnie na zawał jak się dowie, że jego ukochana córeczka pod jego nieobecność poszła na randkę z chłopakiem, którego on nigdy nie widział na oczy, i została porwana!

- Spokojnie, Yui mówiła, że jej rodzice wracają dopiero w przyszły piątek. Więc mamy tydzień, żeby ich odnaleźć…

- Ale jak ten porywacz mógł wybrać sobie ofiary?! Skąd wiedział o ich randce…

- O randce Yui na pewno wiedzieli Akiko, Reiko i Takashi. Razem im o tym mówiłyśmy!

- Ja chyba wiem - powiedział po chwili namysłu Control. - Po naszym spotkaniu poszliśmy z Synchro do baru, żeby tam porozmawiać o jego randce. Może wtedy ktoś nas podsłuchał? Tylu ludzi tam się kręci. Byliśmy tam chyba z godzinę, w naszej rozmowie na pewno padły data i miejsce randki, a także to, że Synchro idzie z młodszą partnerką niż ja. Potem zacząłem mu cytować swoje wiersze i…

- …I Synchro szybko wyszedł, zostawiając cię samego - dokończyli wszyscy chórem.

- A skąd wy to wiecie!? Mniejsza o to, nie patrzyłem czy nikt podejrzany też wtedy nie wyszedł, ale podczas rozmowy mówiliśmy jeszcze o czymś ważnym. Rozmawialiśmy o tym, czy kobietom warto kupować drogą biżuterię i ja powiedziałem, że przecież zawsze możemy pożyczyć kasę do Profesora, bo przecież jego stać na takie cudeńka.

- Acha! - Profesor klasnął w dłonie - no to już wiemy co się wydarzyło. Jakiś przestępca podsłuchał waszą rozmowę w barze i wywnioskował, że macie bogatego znajomego, a następnie postanowił to wykorzystać porywając jednego z was w czasie randki. Wybrał Synchro, bo w parku i w towarzystwie nastolatki miałby większe szanse niż w kinie, gdzie było pełno ludzi i jeszcze musiałby się zmierzyć z młodą kobietą. Pewnie wyszedł za Synchro z baru i śledził go aż do Galaxy Landu. Prawdopodobnie zawiadomił po drodze swoich wspólników i razem tuż przed zamknięciem parku zwabili Yui i Synchro pod tę loterię, gdzie było najmniej ludzi. I uprowadzili naszych przyjaciół pozbawiając ich ComConów, przy czym Yui upadła na płot i została ranna. Teraz pewnie ich przetrzymują jako niewolników!

Dało się słyszeć serie zduszonych okrzyków.

- Słuchajcie, a jak myślicie, co ten porywacz teraz… z nimi robi!? - zapytał ze strachem I.R.

Zapadła cisza. W głowach naszych bohaterów pojawiła się straszliwa wizja. Yui i Synchro siedzieli na wielkiej desce do krojenia. Oboje mieli ręce i nogi związane z tyłu, a usta zaklejone celuloidową taśmą. Padał na nich cień przestępcy: wysokiego, chudego ubranego w czarny płaszcz mężczyzny z trupiobladą skórą, blond włosami i twarzą złośliwego szaleńca. W ręku trzymał 17-calowy, ostry nóż umazany we krwi, błyszczący, aż ciarki przechodziły po plecach. W wyobraźni wszystkich ów jegomość przemówił złośliwym, mrożącym krew w żyłach głosem : „NO TO TERAZ UTNĘ WAM ŁBY, WYPATROSZĘ, POSIEKAM NA DROBNE, PLASTERKI, ZMIELĘ, DOPRAWIĘ ODPOWIEDNIO I PRZEROBIĘ NA KOTLETY!!! A POTEM POSYPIĘ KOPERKIEM I ZJEM Z ZIEMNIAKAMI!!! BUA-CHA-CHA!!! BUA-CHA-CHA!!!”. Chichocząc , złośliwie zbliżał się do przerażonych Correctorów. Już wyciągał rękę w stronę ich szyi… Już rozpinał Yui kołnierzyk… Już podwijał kołnierzyk Synchro… Podniósł nóż do góry! Machnął nim i…

- NNNNIIIIIEEEE! BŁAGAM NIE ZABIJAJ ICH!!!

Wszyscy aż podskoczyli. W jednej chwili ta przerażająca wizja została przerwana przez I.R. -a, którego najwidoczniej wyobraźnia poniosła tak, że aż krzyknął. Zakłopotany Corrector nr 8, otarł sobie pot z czoła.

- Sorry… Wybaczcie trochę mnie poniosło… Ale jak pomyślę, co ten porywacz może teraz z nimi robić… Na pewno zbliża teraz do ich szyi długi, zakrwawiony nóż i…. Mój Boże, a jeśli oni już…

- Spokojnie! - zawołał Profesor Inukai - jeśli zostali porwani dla okupu, to przecież porywacze ich nie skrzywdzą, bo „towar musi być w dobrym stanie”, inaczej dostanie się za niego mniej pieniędzy, prawda!?

Na te słowa wszyscy odetchnęli z ulgą. W ich wyobraźni niedoszły kanibal zatrzymał nóż tuż koło szyi Yui i Synchro, po czym zastanowił się chwilę, oddalił broń i powiedział : „Nie, chyba jednak, dziś zamówię sobie coś na wynos. Musicie być w dobrym stanie, bo inaczej ten wasz Profesorek da mi potem za mało kaski!”. Oddalił się, a dwoje zakneblowanych Correctorów spojrzało na siebie z ulgą na twarzach, po których spływało coraz więcej strużek potu. Ale w tym momencie wizja ponownie została przerwana, tym razem przez Peace’ a…

- Zaraz, zaraz, coś tu nie pasuje! Ile czasu minęło od porwania!? On ich już tak trzyma ładnych parę godzin, dlaczego jeszcze nie przysłał listu z żądaniem okupu!? - dało się słyszeć zza parawanu.

Zapadła cisza. No tak, przecież porywacz powinien już dać znać, że ma ich przyjaciół i żąda konkretnej sumy do zapłacenia…

- Może Pan już coś dostał, Profesorze! Nie wiadomość elektroniczną, ale list, który przyszedł do Pana domu w świecie realnym… Powinien Pan to natychmiast sprawdzić…

- Nic z tych rzeczy - powiedział Profesor. - W mojej skrzynce na listy zamontowany jest specjalny system, który informuje mnie przez ComCon o każdym liście, który dostanę. Poza tym, skoro Yui i Synchro są przetrzymywani w ComNecie, to po co przestępca miałby się udawać do świata realnego, skoro wystarczyłoby skorzystać z poczty elektronicznej…

- A to znaczy, że wiadomość o porwaniu powinna dotrzeć… Tutaj, do naszej kwatery głównej! Ale dlaczego jeszcze nie dotarła?

- A może to nie było porwanie dla okupu, tylko do jakiś innych celów!? Np. któregoś z tych wymienionych przez Małą…

- Módlcie się, żeby to było porwanie dla okupu, bo w przeciwnym razie możemy już nigdy ich nie zobaczyć! - powiedział bardzo poważnym tonem Profesor. - Trop się urwał, oni mogą być wszędzie, jedyna nadzieja na odnalezienie to list od porywacza. Ale biorąc pod uwagę to, jak długo ich przytrzymuje i że się nie odzywa, cóż..niestety, oni mogą już dawno być…

- NIECH PAN WYPLUJE TE SŁOWA PROFESORZE! - wybuchnęła Haruna. - NIECH PAN TAK NAWET NIE MYŚLI! Na pewno zaraz przyjdzie wiadomość z okupem i wszystko będzie dobrze! Na pewno istnieje jakieś logiczne wyjaśnienie, dlaczego porywacz się spóźnia…

- Coś mi przyszło do głowy! - zawołał coraz bardziej zdenerwowany Control. - Podczas tej naszej podsłuchanej rozmowy na pewno nie padła informacja, gdzie znajduje się nasza kwatera główna… W końcu jest ściśle tajna! Porywacz po prostu nie wie, pod jaki adres ma wysłać wiadomość, dlatego to trwa tak długo!

Po kwaterze głównej po raz kolejny dało się słyszeć głębokie westchnienia. Czyli jest jeszcze szansa… Ale…

- W takim razie jak jeszcze porywacz może poznać nasz adres? Chyba tylko wyciągając tę wiadomość od więźniów!

- Ale Yui i Synchro przecież tak łatwo by nie zdradzili, gdzie znajduje się nasza tajna kwatera… A to znaczy…

- To znaczy, że on teraz próbuje wyciągnąć z nich tą informację przy użyciu… TORTUR!

Po plecach wszystkich obecnych przebiegł zimny dreszcz. W ich wyobraźni porywacz podszedł do nieszczęsnych więźniów i zdarł obojgu taśmę z ust, po czym powiedział: „No dobra, przyznać się i gadać mi tu zaraz, gdzie mam wysłać liścik z okupem! Już!”. „Nigdy!”- krzyknęli obydwoje. „Twoje dni są policzone! Nasi przyjaciele na pewno nas uratują!”. Na te słowa przestępca przysunął do nich sporą skrzynkę i otworzył ją. Yui i Synchro krzyknęli z przerażenia. W skrzynce roiło się od skorpionów! Bandyta zaśmiał się i oznajmił: „Mówcie co wiecie, jeżeli nie chcecie poczuć jak kłują ich ogonki! Bua-cha-cha!” Correctorzy nie dawali jednak za wygraną: „Mogą mnie pokąsać, a i tak się ode mnie niczego nie dowiesz! Nie zdradzę naszych przyjaciół!”. Porywacz zmierzył wzrokiem najpierw Yui, potem Synchro i oznajmił: „Skoro przyjaciele są dla was tak ważni, co będzie jak obsypię was oboje skorpionami… Ciekaw jestem, jak zniesiecie widok cierpiącego przyjaciela, który, biedactwo, długo tak nie wytrzyma! Zobaczymy, które z was pierwsze zlituję się nad losem drugiego! Bua-cha-cha!”. Przechylił skrzynkę i pajęczaki zaczęły wyłazić i zbliżać się do Correctorów. Wtem wizja ponownie została przerwana, tym razem przez Controla.

- Słuchajcie, to nie tak. Przecież do Yui i Synchro na pewno dotarło, że nie uratujemy ich, jak nie będziemy wiedzieli, gdzie szukać. Z pewnością podali już adres i przestępca wie, gdzie ma wysłać list. Mam inną hipotezę na temat tego wolnego tempa. Nie oglądaliście kryminałów!? W takich sytuacjach nigdy nie pisze się ręcznie listów, bo policja mogłaby wpaść na trop po charakterze pisma, a na komputerze też nie można, bo mogliby go później sprawdzić. Przy porwaniach z okupem zawsze wycina się literki z gazet, układa z nich słowa i przykleja na papierze tworząc wiadomość! To dlatego to trwa tak długo!

Wszyscy bohaterowie zrobili wielkie oczy, ale po raz kolejny odetchnęli z ulgą. W ich wyobraźni Yui i Synchro zdradzili porywaczowi adres kwatery głównej i przestępca zgarnął do skrzynki wszystkie skorpiony, po czym wyjął miesięcznik „Kajdanki - Jak Ich Uniknąć?”, usiadł przy stole, wyjął nożyczki, papier, klej w słoiku i pędzelek, otworzył gazetkę na artykule „20 porad jak perfekcyjnie zajść ofiarę od tyłu oraz bezbłędnie uderzyć ją w głowę” i zaczął ciąć kartki.

- Ufff… - westchnął Eco. - Czyli to może jeszcze długo potrwać. Nie ma się co martwić.

- Ten porywacz na pewno robi to powoli…

- …Bardzo, bardzo powoli…

- Do tego, trzeba to robić w rękawiczkach, żeby nie zostawić odcisków palców…

- …I trzeba dołączyć kawałek ubrania zakładników jako dowód, że się ich ma…

- …I jeszcze trzeba ułożyć cały tekst i go potem wykleić…

- …I nie można wycinać całych wyrazów ani sylab od razu, bo policja mogłaby odkryć, z jakiego pisma pochodzą i sprawdzić, kto ostatnio je kupował…

- …I trzeba napisać, żeby nie powiadamiać stróżów prawa…

- …I opisać miejsce i porę na pozostawienie okupu…

- …I trzeba wypisać wielocyfrową liczbę pieniędzy przeznaczonych na okup… Matko Boska! Okup! JAK MY GO SPŁACIMY JAK BĘDZIE ZA WYSOKI?!?!?!

Znów wybuchło zamieszanie. Wszyscy złapali się za głowy i zaczęli się przekrzykiwać w kwestii okupu.

- Ja mam 50 000 jenów z tego zakładu! Malutka, ty też oddajasz swoją część!?

- Tak jest Eco! Niech tylko Yui i Synchro wrócą cali i zdrowi!

- Ja mam odłożone jakieś oszczędności!

- Panie Profesorze, proszę oddać całą moją pensję za ten miesiąc na pokrycie okupu! Ja znajdę sobie jakąś dorywczą pracę!

- Ale Freeze…

- Nie ma żadnego „ale”!

- Ja mam swoją część postawioną na ten zakład z tobą! A te, które wygrałem, też od razu przeznaczymy na pokrycie!

- Trzeba będzie w ostateczności pożyczyć coś od rodziny Yui!

- Ale najpierw my musimy przeznaczyć na okup wszystkie nasze oszczędności! To Synchro zaprosił Yui i był za nią odpowiedzialny, a my jesteśmy jego najbliższą rodziną!

„Ja dużo zarobiłam za te wróżby przed Walentynkami!”

- Ja wygrałem trochę szmalu w karty!

„Moja mama odziedziczyła po ojcu dużo pieniędzy, które mamy w banku! Czas je wypłacić!”

- Ten pierścionek w sumie nie jest taki ważny, moja narzeczona obejdzie się bez niego…

- Ja, jak tylko dostanę wypłatę…

- Ja zrobię pożyczkę w banku…

- STOOP!!! - przekrzyczał ich wszystkich Profesor. - Rozumiem, że chcecie ratować swoich przyjaciół, sam chętnie dołożę się do okupu, ale macie pojęcie, ile taki okup może wynosić, zwłaszcza za dwie osoby?!?! Nawet do kilkuset milionów jenów! Kiedy przestępca słyszy, że ktoś jest bogaty, to wyobraża sobie od razu niewiarygodnie wielki majątek! A ja przecież może mam trochę pieniędzy, ale znowu żaden ze mnie milioner! Obawiam się, że nawet jakbyśmy przeznaczyli wszystkie nasze oszczędności i pensje, to i tak może nie starczyć.

- Control! Coś ty dokładnie powiedział o tej biżuterii?! - zapytał przerażony Eco. - Błagam, nie mów, że powiedziałeś: „Powinna być super droga i Profesora będzie na nią stać!”

- No, to może lepiej nic nie będę mówił. Masz ci los! Powiedziałem dokładnie: „Im większe kamienie i rzadszy kruszec tym lepiej, nie martw się Synchro, Profesor Inukai ma tyle szmalu, że na pewno nic mu się nie stanie, jak mu trochę kaski z portfelika ubędzie. On i tak nie żyje rozrzutnie, to dla niego nic takiego. Zwłaszcza, jeżeli to pójdzie na tak szczytny cel, jak jego ukochani współpracownicy, tacy jak ty i Yui. On to by dla nas oddał wszystko.” Jak wy byście to odebrali?!

- Powiem ci jak: „Szef tych dwojga jest strasznie bogaty i z chęcią odda fortunę za ich życie!” - wyrzuciła z siebie zdenerwowana Freeze. - Albo: „Drogi Przestępco, ten chłopak i jego partnerka mają bogatego szefa, który odda wszystko, by ocalić im życie! Porwij ich póki jest okazja!” Ty kretynie! Nie mogłeś inaczej sformułować zdania?! Teraz ten porywacz pewnie zażąda wysokiej sumy pieniędzy plus czarnej limuzyny z wysadzaną klejnotami kierownicą ze złota, klimatyzacją, siedzeniami ze skóry tygrysa syberyjskiego, basenem, barkiem i telewizją satelitarną! I zapasem benzyny! Coś ty narobił Correctour-Amour! A ja myślałam, że to wyłącznie moja wina!

- Przepraszam… nie wiedziałem… Czyli to wszystko moja wina…!? - zawstydził się Control.

- Nie, Correctour-Amour - pocieszyła go Rescue - przecież zrobiłeś to niechcący, nie miałeś zielonego pojęcia, że jesteście na podsłuchu.

- Słuchajcie… - powiedział drżącym głosem I.R. - A jak mu nie damy kasy… To co on zrobi z Yui i Synchro… Jak nie będą mu już potrzebni…?!

W głowach naszych, przerażonych już do granic możliwości bohaterów, zagościła nowa wizja, jeszcze bardziej makabryczna od poprzednich. Yui i Synchro siedzieli związani i zakneblowani w wielkim, pełnym wody kotle, pod którym w najlepsze trzaskał ogień. Obok stał w czapce kucharza ów wyobrażony morderca i oblizując się, kroił do garnka marchewkę. Śmiał się przy tym: „Skoro waszych kumpli nie stać na wasze życie, to zadowolę się wami w inny sposób, zmieniając was w potrawkę! Czas na obiadek! BUA-CHA-CHA!!!” Na szczęście wizja została w tym momencie po raz kolejny przerwana, w samą porę, bo w wyobraźni naszych bohaterów Yui i Synchro byli już u kresu sił z powodu siedzenia we wrzątku…

- No dobrze - powiedział Profesor bardzo ważnym tonem. - Sprawa jest dość poważna, jedyne co możemy teraz zrobić to CZEKAĆ na list od porywacza. Ale niestety, ta nasza wersja porwania wydaje mi się mocno przejaskrawiona. Na dodatek, chyba będziemy mieć niemałe problemy z zebraniem okupu. Nie zastawimy pułapki na porywaczy podczas przekazywania pieniędzy, bo jeśli jest ich więcej, w co nie wątpię, skrzywdzą zakładników. Nie wolno nam iść na policję, to by było zbyt ryzykowne, a poza tym zaginięcie można zgłosić dopiero po 48 godzinach, a Yui i Synchro nie ma dopiero niecałe 4. Przykro mi to mówić moi drodzy, ale to wszystko co możemy zrobić. CZEKAJMY NA CUD.

- A-ale Profesorze… - powiedział rozdygotanym głosem I.R. - naprawdę, nic nie da się zrobić?! Czegokolwiek?! Może istnieje ktoś, kto mógłby nam pomóc! No nie wiem, jakiś…

- …Jakiś specjalny odział zajmujący się pilnowaniem porządku w ComNecie?

- Właśnie! Gdzie można…

- I.R. to przecież MY! - powiedziała chórem cała grupa.

- Ops! Wybaczcie… Martwię się… Jestem strasznie zdenerwowany…

- Teraz czekamy - oznajmił Profesor Inukai. - Ale radzę wam… Wiem, że Yui zawsze powtarza, żeby być pozytywnie nastawionym, ale w tej sytuacji…. Lepiej PRZYSZYKUJMY SIĘ NA NAJGORSZE….

***

Nie minęło 10 minut i Profesor z przerażeniem zauważył, że z jego współpracownikami dzieje się coś bardzo niedobrego. Zwykle tętniąca życiem, radością i śmiechem kwatera główna Correctorów teraz świeciła ciszą, smutkiem, rozpaczą i nieszczęściem. Nic się nie zmieniło od czasu gdy Profesor powiedział, że muszą czekać na cud, nie licząc tego, że parę osób w akcie desperacji odmówiło różaniec za powrót Yui i Synchro. Teraz wszyscy położyli się do łóżek, ale nie poszli spać, tylko siedzieli oparci o poduszki nic nie mówiąc i czasami mrucząc coś pod nosem. Można się było spodziewać, że w tak zgranej grupie panować będzie istna żałoba po stracie członków, ale najwyraźniej utrata tak ważnych przyjaciół jak Yui i Synchro połączona z myślą, że już nigdy ich nie zobaczą, stała się dla naszych bohaterów wręcz toksyczna i sądząc po ich zachowaniu, była na dobrej drodze do spowodowania u nich poważnej choroby! Nikt nie był sobą! Wszyscy siedzieli smętnie z nosami spuszczonymi na kwintę (poza I.R. -em, który wisiał w powietrzu i nie miał co spuścić). Po prostu istny koszmar! Fakt, że Haruna nuciła ulubioną piosenkę Yui, liczyła po cichu coś na kalkulatorze i zapisywała, może nie był jeszcze taki zły, tak samo jak to, że Ante smętnie bawiła się kosmykiem włosów, ale co do reszty grupy... Control w ogóle nie próbował jak zwykle być w centrum zainteresowania, ba, nawet nie mówił nic typu „Powinniśmy zrobić to i to…”, tylko ze smutną miną coś skrobał na kartce. Eco i Malutka z Misiem pod pachą siedzieli na swoich łóżeczkach i przeglądali znalezione rysunki i komiksy narysowane przez Yui. Twarz Ai przybrała dobrze znany wszystkim wyraz, który prawie nie opuszczał buzi ziemskiej Correctorki, kiedy jej mama była pogrążona w śpiączce, a którego nie widzieli od czasu pokonania Beagle’a. Rescue po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie uśmiechała się. Peace nie dawał o sobie znać za parawanem, a brak unoszącego się dymu świadczył o tym, że nie zapalił fajki. Nawet Follow (o zgrozo!) nie uśmiechał się i nie próbował rozbawić innych. Z eks-wrogami też nie lepiej. Virus głęboko się nad czymś zastanawiał, Jaggy nie czytał książek (sic!), a Freeze nie próbowała zrobić nic szalonego, po prostu, jak gdyby nigdy nic, bawiła się swoimi czerwonymi okularami i zielonymi kolczykami. Ale nawet ich nienaturalne zachowanie nie mogło się równać z tym, co działo się z I.R. -em. A właściwie, to w ogóle NIC się z nim nie działo! Zaraz po usłyszeniu, że powinni przyszykować się na najgorsze, „podfrunął” do drzwi wejściowych i od tego momentu wpatrywał się w nie takim wzrokiem, jakby to były drzwi sali operacyjnej, na której właśnie jego najlepsza przyjaciółka ma wyjątkowo trudną i skomplikowaną operację serca i może tego zabiegu nie przeżyć. Już sam fakt, że ciągle się martwił, był bardzo niepokojący, ale to przeszło wszystkie granice! Ósmy Corrector cały czas tam tkwił i w ogóle na nic nie reagował, nie ruszał się, nie mrugał, po prostu cały czas tam wisiał i wisiał w powietrzu i zupełnie przestał okazywać oznaki życia! Profesor Inukai zastanawiał się nawet, czy nie podstawić mu lusterka, żeby sprawdzić czy jeszcze oddycha, ale gdy chciał to zrobić zorientował się, że budowa anatomiczna I.R.- a nie pozwala mu określić gdzie właściwie powinien je podstawić. W końcu Profesor pomyślał: „Nie wytrzymam dłużej w tej atmosferze! Muszę ich jakoś ożywić, bo zwariuję!”. W tym celu zgadał do nich:

- Haloooo! Co z wami?! Źle się czujecie?! Może powinniście się położyć… Aha, już leżycie… (Matko, co ja gadam?!) Powiedzcie coś, błagam was!

- Coś… Błagam… Was…. - przeleciało po kwaterze głównej, wypowiedziane najsmutniejszymi głosami jakie Mototsugu Inukai kiedykolwiek słyszał. I.R. nie drgnął nawet na milimetr. Ale chociaż reszta, Bogu dzięki, wykazała oznaki życia. Profesor brnąc dalej zwrócił się do Rescue:

- Słuchaj, czy już nie czas, by ponownie wszystkich zbadać?

Na te słowa Correctorka nr 5 podniosła głowę i ku jego zdziwieniu nie wstała z łóżka tylko z urządzenia nad jej głową wyłonił się promień, który po kolei zeskanował wszystkich chorych.

- Ai i Ante - żadnej poprawy, Haruna - coraz większa zgaga, Peace - jeszcze więcej krost niż było, Control - małżowina coraz bardziej spuchnięta, Jaggy i Freeze - wzrost gorączki….

- Ale jak to możliwe, przecież już było z nimi lepiej! - zawołał oszołomiony Profesor. - W takim razie, potrzeba im jakiś nowych leków! A tak w ogóle, to czemu ich zeskanowałaś, przecież mówiłaś, że z tradycyjnymi metodami jest znacznie więcej zabawy!

- Co mówiłam, to mówiłam Profesorze, ale ja już nie mam na nic ochoty… Ech… A medycyna niewiele może tutaj zdziałać, bo te gwałtowne pogorszenia mają podłoże psychiczne, więc żaden lek tu nie pomoże…

Przerażony Profesor spróbował zwrócić się do Peace’ a.

- Peace… Czy ja dobrze widzę… przestałeś palić? To do ciebie niepodobne!

- Nie mam ochoty, ale mogę zapalić jak Pan chce… - Dało się słyszeć ponure mruknięcie zza parawanu. Po chwili zaczął unosić się lekki dym. Profesor odetchnął po cichu z ulgą. W końcu coś normalnego… Próbował dalej z Haruną.

- Haruna… Ekhm… Co tam liczysz i piszesz?

- Robię listę zakupów do pasmanterii. Muszę doszyć sobie do kapelusza czarną woalkę…

- A ty Control?! - Profesor nie dawał za wygraną. - Co tam skrobiesz?! Jakiś wiersz? Przeczytałbyś go na głos! (Może to jakieś poetyckie paskudztwo, które postawi ich na nogi!)

- Przeczytam, jak skończę…

- A słuchaj… Mógłbyś być tak miły i zrobić mi herbaty?!

- Nie mam ochoty… Niech idzie Eco, on się lepiej zna na napojach ziołowych….

- A skądże! (Muszę spróbować ich rozbawić! Innego wyjścia nie ma!) Przecież herbata to angielski wynalazek, więc kto poradzi sobie z nią lepiej, niż taki Szekspir jak ty?!

Niestety Pan Profesor w przeciwieństwie do swoich przyjaciół nie miał takiego talentu do dowcipów i nikt nawet na chwilę się nie uśmiechnął, a lider Correctorów, odłożył notesik w którym pisał i powlókł się do stołu. Inukai nie mógł już dłużej wytrzymać. Chyba nie ma wyboru, będzie musiał po kryjomu wpuścić tu gaz rozweselający, bo… Stop! Co to za myśli?! Jaki gaz?! Kurczę, to jest zaraźliwe!

- Słuchajcie! Dobrze, bądźcie smutni, ale błagam, na litość boską, chociaż coś mówcie, bo ja oszaleję! Powspominajmy sobie Yui i Synchro!

Na te słowa w całej kwaterze zaroiło się od szeptów na temat zaginionych przyjaciół, a Ai i Ante napisały swoje zdania na kartkach. Jedynie I.R. ciągle tkwił wpatrzony w drzwi, bez wydawania najmniejszego odgłosu.

- Yui zawsze była taka miła, radosna, dowcipna i optymistyczna…

- Nikt tak nie dogadywał się zarówno z mieszkańcami Świata Realnego jak i ComNetu…

- Jej się po prostu nie dało nie lubić…

- To była moja najlepsza przyjaciółka…

- Wiesz Peace? Yui była pierwszym powodem o jaki się pokłóciliśmy, pamiętasz?

- No jasne… Ale to ty miałeś wtedy rację, że była ładna i słodka…

- Nikt tak jak Yui nie podziwiał moich transformacji…

- Gdyby nie ona, nie zacząłbym w ogóle walczyć…

- Nikt nie wierzył w ludzi tak jak ona…

- Nikt nie rysował takich komiksów jak ona…

- Nikt tak ładnie nie śpiewał…

- Nikt tak się o nas nie troszczył…

„Gdyby nie Yui nie przeżyłabym tego zniszczenia ComCona, a mojej mamy też bym nie odzyskała.”

- To Yui przekonała mnie, że nie można zmuszać ludzi by dbali o naturę…

„Nikogo tak jak Yui, nie ciekawiły moje przepowiednie…”

- Gdyby nie Yui, na stałe zmieniłbym się w Czarnego Anioła i zostałabym na zawsze służącą Grossera…

- A ja służącą Beagle’ a… to Yui mnie wtedy uratowała… I to ona zawsze mnie pocieszała, kiedy traciłam pracę…

- Gdyby nie Yui nie przeszlibyśmy na stronę dobra…

- Tyle razy ratowała nam życie…

- Gdyby nie Yui, nie byłoby nas tutaj…

- Nie pokonalibyśmy Grossera i Beagle’ a…

- Nawet nie zdążyliśmy jej za to podziękować…

- Jak ja i Amelia będziemy mieć dzieci, to damy im na imię Yui i Synchro…

- Nikt nie czerpał takiej przyjemności z bycia Correctorem, co Yui…

- Gdzie my znajdziemy drugą taką przyjaciółkę…

Im dłużej wspominali, tym więcej łez zaczęło pojawiać się na ich policzkach. W końcu Control wrócił niosąc tacę z herbatą i od razu włączył się do rozmowy.

- Yui by się spodobało przezwisko Correctour-Amour… Nikt tak jak ona nie potrafił narzekać na moje pomysły… I pomyśleć, że przy naszym pierwszym spotkaniu sądziłem, że sam dam radę, ale nie dałem i ona tak mi pomogła… A Synchro często się ze mną kłócił i zawsze olewał to, co mówię… Nie sądziłem, że tak bardzo będzie mi go brakowało… Wiecie… Teraz dopiero zdałem sobie sprawę… Nigdy mu tego nie powiedziałem, ale… On zawsze był moim najlepszym przyjacielem… Tak mi brakuje tych jego uwag na mój temat… Widać trzeba coś stracić, by to docenić…

- Takiego przyjaciela jak Synchro to ze świecą szukać… Był wierny jak… jak…

- Pies…?

- Właśnie… Grosser dobrze wiedział w co go zamienić… A Yui doskonale wiedziała jak go nazywać…

- On zawsze najpierw myślał o innych, a o sobie dopiero na końcu…

- Miał niewyczerpane pokłady nadziei na dobrą przyszłość…

- Nikt tak nie troszczył się o przyjaciół jak on …

- Zawsze był taki opiekuńczy…

- I taki optymistyczny…

- I biedak, musiał spędzić tyle czasu jako wilk…

- I jeszcze znosić jak Yui nazywała go Pieseczkiem…

- Synchro był pierwszym Correctorem jakiego spotkałam… Zatroszczył się o to, że jestem sama, bez mamy i taty…

- Gdyby nie on i Yui to byśmy zginęli przez ten wybuch chemiczny…

- I jak pomyślę, że początkowo miałam do niego pretensję o to, że zmienił front…

W końcu nawet Profesor włączy się do rozmowy.

- Gdyby nie Yui i poświęcenie Synchro, to Grosser na pewno od razu by mnie zabił… I pomyśleć, że powiedziałem kiedyś, że Yui powinna zastąpić Haruna … Słuchajcie powiedzmy to sobie szczerze: naprawdę dla nas wszystkich ważny był ten dzień, w którym uznałem, że powinienem stworzyć nam do walki z Grosserem Synchronizera… I ten dzień kiedy I.R. się pomylił i trafił na ekran komputera Yui… Chlip…!

To stwierdzenie przeszło w końcu granicę ich wytrzymałości i wszyscy obecni buchnęli płaczem. Nawet I.R. poruszył się, przekręcił głowę w ich stronę i też zaczął zalewać się łzami i wyć, zakrywając oczy rękoma…

- BUUUU! Nie mogę uwierzyć, że ich już nie ma!!! Yui zawsze była moją najlepszą przyjaciółką!!! Była jak moja pani!!! Od dnia,w którym się poznaliśmy byłem przy niej przez cały czas!!! Jak.. jak magiczny zwierzaczek przy swojej magical girl !!! Ciągle jeszcze wydaje mi się, że słyszę jej zaraźliwy, słodki śmiech!!! Nawet teraz słyszę jej głosik wołający: „Dobry wieczór, już wróciliśmy… Ojej! Co to za smutne miny i skąd te łzy?! I.R. co się stało?” Tak wyraźnie… Jakby stała tuż obok…

Nagle urwał, bo poczuł, że ktoś gładzi go głowie, a szlochy w tle powoli cichną i ustępują miejsca zdumionym okrzykom radości. Znów usłyszał w swojej głowie głos, tym razem należący do Synchro: „Skąd ta cała rozpacz? Ktoś zaginął bez wieści, czy co?!” I.R. otworzył oczy i oniemiał. Czy to żart?! Nie, przecież Follow stoi tam… A może to sen?! Nie, to działo się naprawdę! Tuż przed nim… stali zaskoczeni Yui i Synchro!

-YUI!!! SYNCHRO!!! WRÓCILIŚCIE!!!

Ponura atmosfera jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęła z kwatery głównej, ustępując miejsca niewyobrażalnej radości i euforii. Wszyscy, nawet Peace, bez zastanowienia powyskakiwali ze swoich łóżek i ze łzami szczęścia w oczach rzucili się do swoich zaginionych przyjaciół.

- Tylko nie skaczcie im na szyję, bo połamiecie im karki! - zawołał Profesor Inukai.

Na szczęście go posłuchali. Otoczyli Yui i Synchro, już ich (pojedynczo) ściskali, całowali, witali, mówili jak za nimi tęsknili, zasypywali pytaniami, co spowodowało u dwójki Correctorów jeszcze większe zdziwienie.

- O, Virus, ty tutaj… Ostrożnie Follow zgnieciesz mnie! Jaggy, ty tak samo… Ai, dlaczego ty nie możesz mówić… I.Ł. płestań! Nie młogę odłychać…!

Ale nikt ich nie słuchał.

- Ale się o was martwiliśmy!

- Bogu dzięki, że jesteście!

- Tak się cieszę, że was widzę!

- Umieraliśmy ze strachu!

- Macie obie nerki na miejscu?! Czy je wam wyciął jakiś transplantolog?!

- Co się z wami działo?!

- Nie jesteście ranni?!

- Czyli nie będę musiała kupować 20 metrów czarnej wstążki na żałobne kokardki doczepiane do kurtek!

- Nie róbcie więcej takich numerów!

- Myślałam, że już was nie zobaczymy!

- Ja już wam epitafia zacząłem układać…

- Co?!?! - Synchro w końcu przekrzyczał innych - jakie epitafia?!?!?! Myślałeś, że pospadamy z jakiejś kolejki, czy co!? Control, czyś ty głowę upadł?!

- Zobacz, faktycznie upadł! - Yui wskazała na opatrunek.

- A nie, to nie to co myślicie… - powiedział Control dzierżąc w rękach tacę z herbatą, której nie zdążył odstawić. - Ale powiedzcie, gdzie wy…

- Stoooooop!!! - przekrzyczała przyjaciół Yui tak, że wszyscy zmilkli. - Najpierw to WY musicie nam coś wyjaśnić! Co tu się działo, jak nas nie było?!

Po 1. Czemu tak się o nas martwiliście?

Po 2.Czemu nasza kwatera główna przypomina szpital?

Po 3. O co chodzi z tymi epitafiami?

Po 4. Dlaczego Malutka na wstępie zapytała się, czy nie wycięto nam nerek?

Po 5. Dlaczego Control ma na głowie opatrunek, który w dodatku zaraz mu się odklei?

Po 6. Dlaczego Ai nie może mówić tak jak Ante?

Po 7. Dlaczego Haruna chciała zrobić tyle czarnych, żałobnych kokardek?

Po 8. (I chyba najważniejsze) Dlaczego Peace wygląda jak dziadek Freeze?

Gdy usłyszeli to ostatnie zdanie wszyscy jak na komendę spojrzeli na Correctora nr 6, na którego w tym zamieszaniu nikt nie zwrócił uwagi. Follow w ostatniej chwili zdążył zasłonić swojego przyjaciela.

- Widzicie… Ta maść po nałożeniu zmieniła kolor z szarozielonego na jaskrawoniebieski -wyjaśnił.

- Mniejsza o to, co z nami się działo! - wtrącił Profesor. - Powiedzcie lepiej, gdzie wyście byli!? ComCony wyłączone na amen, żadnych oznak życia…! Umieraliśmy tu ze strachu, myśleliśmy, że was porwano, zdajecie sobie sprawę, KTÓRA JEST GODZINA?!?!?!

- G-go-dzina?! - wyrzuciła z siebie Yui.

Oboje z Synchro spojrzeli na siebie zakłopotani i skierowali wzrok na zegarek na ręce Profesora.

- Prawie jedenasta! O nie! Przepraszamy, przepraszamy, nie chcieliśmy…

- To dlatego, że tak dobrze się bawiliśmy, że straciliśmy poczucie czasu. Jak zamknęli Galaxy Land to zaczęliśmy zwiedzać inne zakątki ComNetu, które były dla nas pełne szczęśliwych wspomnień! Las, krainę fantazji, dziki zachód, plażę, średniowieczny region, łaźnię, wirtualne liceum… I naprawdę nam przykro, nie zauważyliśmy, że jest już tak późno!

- He he! A nie mówiłam?! - ucieszyła się Malutka. - Mówiłam, że tak dobrze się bawią, że stracili poczucie czasu! A Pan Profesorze twierdził, że to absurd! I kto miał rację?! JA!

- A krew na płocie!? - zapytała pośpiesznie Rescue. - Szukaliśmy was w Galaxy Landzie i znaleźliśmy koło pewnej loterii na płocie krew i analiza DNA wykazała, że należy do Yui… Czyli jednak się z kimś biliście…?

- A, o to chodzi… To nic takiego - Yui podciągnęła sobie sukienkę i pokazała im spory opatrunek na lewym udzie. - Wzięliśmy udział w tej loterii i ja, niezdara, upuściłam nagrodę w krzaki za płotem. Wychyliłam się za niego by ją podnieść, potknęłam się i stąd ta szrama. Utknęłam i kiedy Synchro mi pomagał, ta krew na płocie trochę się rozmazała… Dobrze, że sukienka jest czerwona…

- Ale na szczęście - mówił dalej Synchro - spotkaliśmy doktora Sypttina i…

- Kogo spotkaliście?! - zdziwiło się parę osób.

- Doktora Jamesa Sypttina, pamiętam go! - do rozmowy włączył się Control. - W zeszłym roku ja i Synchro byliśmy świadkami, jak ten lekarz w drodze do chorego potknął się i uderzył głową w mur. Stracił przytomność, a my nie wiedzieliśmy jak mu pomoc, więc wezwaliśmy Rescue i ona przy pomocy sprzętu medycznego z jego apteczki sama udzieliła mu pierwszej pomocy.

- Teraz i ja pamiętam! - zawołała Rescue. - Wysoki mężczyzna, zrobił sobie wtedy niezłą bliznę nad lewym okiem… Był nam bardzo wdzięczny, bo dzięki nam poczuł się lepiej i dotarł na czas do pacjenta w poważnym stanie. Przysiągł, że kiedyś on też nam pomoże…

- I właśnie dziś spłacił swój dług. - mówił dalej Synchro. - Od razu mnie poznał i poszedł za nami, na początku nie chciał nam przeszkadzać, ale kiedy zobaczył jak pomagam Yui i że jej noga krwawi, postanowił wkroczyć do akcji. Wracał akurat z pracy, po drodze odwiedził park, bo jego siostra tam pracuje i miał przy sobie apteczkę. Szybko zahamował krwawienie, opatrzył ranę, trochę porozmawialiśmy, podziękowaliśmy mu i poszliśmy dalej. Control, Rescue macie od niego pozdrowienia. Przepraszamy, do głowy nam nie przyszło, żeby wyczyścić ten płot…

- Ale zaraz, zaraz, Synchro widzę, że z tobą też coś jest nie tak… - zauważyła Rescue. - Co ty masz pod nosem…?

Wszyscy spojrzeli na niego. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że Synchro miał dokładnie nad górną wargą bardzo szeroką, krwistoczerwoną szramę. Szczególnie uważnie przyjrzała się temu Malutka…

- Pokaż to - Rescue wyciągnęła w jego stronę rękę - miałeś krwawienie z nosa…

- To nie jest żadna krew! - zawołała Malutka. - To szminka, którą pożyczyłam Yui! Słuchajcie oni chyba, się CAŁOWALI!

- Tak, akurat… - mruknął Profesor - jeszcze czego…

- Ależ tak, CAŁOWALIŚMY się! - powiedział Synchro z szerokim uśmiechem na twarzy i OBJĄŁ Yui przysuwając ją do swojej piersi.

- Bo widzicie… - powiedziała Yui rozmarzonym głosem i z rozkoszą mocno się PRZYTULIŁA do Synchro - MY SIĘ KOCHAMY I POSTANOWILIŚMY ZOSTAĆ PARĄ.

Takiej odpowiedzi nikt się nie spodziewał.

TRZASK! Control upuścił tacę z herbatą.

PAC! Peace’ owi wypadła fajka z ust i spadła na podłogę.

Cisza…

Dopiero po dwóch minutach (czyli po całej wieczności) nasi oszołomieni bohaterowie przestali gapić się oniemiali w Yui i Synchro, odzyskali mowę i władzę w ciele. Eco pisnął: „no, nie!”, Haruna zawołała: „normalnie nie wierzę!”, Control krzyknął: „ała!”, gdyż taca spadła mu na nogę, ręka Rescue, która pod wpływem szoku zawisła bezradnie w powietrzu skierowała się w kierunku ust swojej pani, ale nim dotarła do celu właścicielce wyrwało się: „coś takiego!”. I.R. stracił w powietrzu równowagę, spadł i pewnie uderzyłby o podłogę, gdyby nie złapał go Eco, Ai i Ante zapomniały swoich bloków i markerów, więc tylko otworzyły usta ze zdumienia, tak szeroko, że można było spokojnie wyciąć im migdałki. Follow i Peace wymienili zdumione spojrzenia, Freeze zemdlała (i jej niestety nikt nie podtrzymał), Jaggy i Virus zakryli sobie usta rękami, Profesor Inukai stał jak słup soli, z taką miną, że wyglądał jak ojciec, który właśnie usłyszał od swego jedynego syna: „Tato, przedstawiam ci moją narzeczoną! Chcemy się pobrać i niedługo spodziewamy się dziecka!”, a Malutka z Misiem pod pachą uśmiechnęła się i pełnym uznania głosem wygłosiła: „Yui, Synchro gratuluję znalezienia prawdziwej miłości! Oby to uczucie trwało wiecznie!”, po czym spojrzała na resztę grupy, jak na ludzi, którzy nie potrafią rozwiązać wyjątkowo prostej łamigłówki i ze zdziwieniem powiedziała: „No, co to za dziwne miny?! Zakochanej pary żeście nie widzieli???”

***

- Freeze, słyszysz mnie…? Otwórz oczy!

- A jak ona straciła pamięć?!

- No co ty, Virus! Przecież nie miała guza, więc nie uderzyła się w głowę!

- Ale na pewno nic jej nie będzie?!

- Spokojnie Jaggy, nic się jej nie stało… Patrzcie! Budzi się!

Niebieskoskóra Correctorka powoli otwierała oczy. Podniosła głowę. Leżała w łóżku, a obok siedzieli Rescue, Jaggy i Virus bardzo przejęci tym, że wreszcie się obudziła.

- Jak się czujesz? - spytali jednocześnie.

- Dobrze, ale… Co się ze mną stało…?

- Zemdlałaś - odpowiedziała Rescue -byłaś nieprzytomna 20 minut.

- Ach tak… I wiecie co mi się śniło… Że Yui i Synchro wrócili cali i zdrowi i okazało się, że Mała miała rację, naprawdę tak dobrze się bawili, że stracili poczucie czasu, bo… nie uwierzycie, zakochali się w sobie… To było takie realne… A potem przyśnił mi się inny tak dziwaczny sen, że szkoda gadać7

- Freeze… - zaczęła niepewnie Rescue - wiesz… To pierwsze to nie był sen, oni naprawdę wrócili, cali w skowronkach. Ach, tak… - Odwróciła głowę. - Yui! Synchro! Freeze już się obudziła!

Zanim Pani Ciamajda zdążyła zareagować, dwójka zaginionych Correctorów wisiała jej na szyi, obściskując tak mocno, jak tylko się dało.

- Freezusiu! Freezuniu kochana! Jak mamy ci dziękować, że nas namówiłaś na te randkę?!

- Jesteś najlepsza! To był najpiękniejszy wieczór w całym moim życiu!

Freeze normalnie byłaby bardzo szczęśliwa, że przyjaciele są jej tak wdzięczni, ale niestety po paru sekundach odkryła, że jej żebra pod naciskiem zaczynają niebezpiecznie trzeszczeć. Synchro najwyraźniej był tak samo silny jako wilkołak, jak i człowiek, a Yui po tylu transformacjach z mocą ziemi, też zdążyła nabrać krzepy.

- Nie płytułajcie się do mnie tak błałdzo, bo załazicie się głipą…! - wymamrotała ledwo łapiąc powietrze.

- Spoko, byliśmy szczepieni! Powiedz skarbie, jak możemy ci się odwdzięczyć, że nas umówiłaś?!

- Płuszczając mnie! Kłości mi załas połamiecie!

Natychmiast ją wypuścili, lekko speszeni.

- Sorry… Nie chcieliśmy zrobić ci krzywdy…

- Jedno złamanie w grupie w zupełności wystarczy…

Freeze się w końcu otrząsnęła.

- Zaraz, zaraz co to znaczy „jedno złamanie w grupie ”? Przecież jeśli mnie pamięć nie myli nie było żadnego złamania!

- Teraz już jest! - powiedziała chórem cała piątka i wskazała łóżko Controla. Corrector nr 1 teraz miał już wielki opatrunek nie tylko na uchu, ale też na prawej nodze. Yui przemówiła z francuskim akcentem

- Nasz dhogi Cohectour-Amour, upuścił sobie la tacę na la nogę, kiedy usłyszał, że my jesteśmy la pahą. To bił dla nigo straszni la sziok, żie Synchro znalazł sobi la dziewcinę, a on nie.

- Aha, jeszcze jedna dobra wiadomość - powiedziała Yui już normalnym głosem. - Zdaje się, że nasz „Petrarka od siedmiuset boleści” przeszedł na emeryturę. Szkoda, że nie widziałaś z jakim entuzjazmem rwał na kawałki napisane dla nas epitafia i mowy pogrzebowe, krzycząc przy tym „do końca życia mam dość poezji!”. Bogu dzięki! Follow zacytował mi parę jego wersów i mało brakowało, a wata cukrowa, którą jadłam wróciłaby na stół! Synchro, Kochanie, jak dobrze zrobiłeś, że olałeś wszystkie jego porady co do idealnej randki, bo chyba uciekłabym z krzykiem po 2 minutach i nie moglibyśmy się pocałować! Cha, cha!

Rescue, Jaggy, Virus i Synchro wybuchnęli śmiechem. Freeze natomiast była mile zaskoczona.

- Czyli to nie był sen?! Naprawdę wy… zakochaliście się w sobie!?

- Oczywiście, że tak! - powiedział Synchro i pogładził Yui po włosach. - Prawda, kochanie?

- Naturalnie, Pieseczku. - odpowiedziała Yui i pocałowała go w policzek.

- Czy wy aby trochę nie przesadzacie? - zapytał Virus. - Już piąty raz się całujecie. W ciągu 20 minut!

- Idę o zakład, że ty i Amelia, jak wróci, nie zejdziecie poniżej siedmiu - mruknął Synchro i zwrócił się do Freeze - powiedz, jak zdołamy ci się odwdzięczyć, za to że wpadłaś na pomysł, żeby nas umówić.

- Gdyby nie ty, nigdy byśmy nie zrozumieli, że nasza przyjaźń przerodziła się w coś więcej - mówiła dalej Yui. - Żadne z nas nie przypuszczało, że będziemy tak szczęśliwi, a to wszystko dzięki tobie!

Freeze wprost nie mogła w to uwierzyć. Po raz pierwszy w życiu jej szalone pomysły na coś się przydały. I to z jakim wielkim sukcesem! Nieumyślnie zeswatała ze sobą dwójkę przyjaciół.

- Wiecie… Dla mnie najlepszą nagrodą będzie widok waszych szczęśliwych buziek! To niesamowite… Po raz pierwszy miałam rację! Po raz pierwszy w życiu mój pomysł na coś się przydał! W końcu coś mi się udało…!

- Tobie u życiu udało się już ponad miliard rzeczy, tylko, po prostu, nie zwracałaś na to uwagi- Jaggy włączył się do rozmowy. - Ale zgadzam się, to wieki sukces! Brawo!

- Zaraz, zaraz - przerwała mu Freeze. - skoro to nie był sen, to znaczy, że… to co przyśniło mi się później, też wydarzyło się naprawdę?!

- Zdaje się, że tak - odpowiedziała Rescue.

Wtedy jej najlepsza przyjaciółka zrobiła coś, co spowodowało, że aż ich zatkało. Przysunęła się do Synchro, rozwarła mu szczęki, zajrzała do gardła i ze strachem powiedziała:

- Czyli ty… Naprawdę połknąłeś żywcem całe stado…

- Oczywiście, że nie! - Synchro gwałtownie się od niej odsunął. - Widziałaś żebym kiedykolwiek, nawet jako Corruptor, połykał zwierzęta żywcem?! To musiał być prawdziwy sen! Oj, Pani Ciamajdo…

Reszta zachichotała. Nawet Freeze zmusiła się na uśmiech.

- A coś jeszcze się wydarzyło, kiedy byłam nieprzytomna?

- Tak, oczywiście - zaczęła Rescue - Profesor Inukai oświadczył, że ma dość, wraca do Świata Realnego i wyjeżdża… Dokąd to miało być?... Na wyspę, na plantację papryki chili, żeby świętować Wielkanoc…

- Na plantację? - zdziwiła się Freeze. - Wielkanoc? W środku lutego?

- Nie, to było inaczej - odpowiedziała Yui. - Coś ci się pomyliło Rescue, ale, no tak, w ComNecie mieliście prawo nie słyszeć o takim kraju. Chile to państwo położone w Ameryce Południowej, słynące z Wyspy Wielkanocnej, która została odkryta właśnie w te święta. Znana jest z takich wielkich posągów przedstawiających głowy. To tam udał się Profesor. Zaczekaj, mam tu zapisane, co dokładnie powiedział… Mam nadzieję, że nic nie pominęłam…

Spojrzała na swoją zapisaną od góry do dołu rękę i przeczytała naśladując zdenerwowany głos profesora:

- „MAM DOŚĆ!!! Serdecznie dość! Biorę urlop i wyjeżdżam, bo tutaj oszaleję! Wybieram się… Do Chile! Tak do Chile, odwiedzić moich dalekich krewnych! Na cichą, spokojną Wyspę Wielkanocną, gdzie nie ma żadnych wywołujących zamieć czekoladek, żadnych zamrożonych pierścionków z białego złota, żadnych zwierzęcych grabarzy, żadnych obrączek z kretyńskimi dedykacjami, żadnych kotwic , które nie są podniesione kiedy statek płynie, żadnej odmóżdżającej poezji, żadnych kobiet, które potraciły głos, żadnych zakneblowanych poetów z naderwanym uchem, żadnych nie przewróconych na drugą stronę listów, żadnych zup z owoców morza wywołujących czkawkę, żadnych przypominających smoki dinozaurów, żadnych zapłakanych, ciekawskich, przemądrzałych małych dziewczynek, żadnych wywołujących wysypkę kwiatów, żadnych dowcipnych militarystów, żadnych wyrzutni rakiet z bukietami, żadnych obrzydliwych maści, żadnych słowników z nieodpowiednimi hasłami, żadnych zaginionych par zakochanych, żadnych umazanych we krwi płotów, żadnych zrozpaczonych, przeziębionych kobiet z mocą lodu, żadnych zamarzniętych przedmiotów, żadnych pingwinów królewskich, żadnych zahibernowanych grzejników, żadnych nadstawiających karku pielęgniarek, żadnych dzieci dzielących się łupem, żadnych przewracających się w grobach dramaturgów, żadnych notesów z ważnymi wiadomościami i zapiskami miłosnymi obok, żadnych patologów, pedofili, pornografów, recydywistów i transplantologów, żadnych morderców z długimi nożami, żadnych porywaczy, którzy guzdrzą się z wysyłaniem listów, żadnych za wysokich okupów, żadnych doprowadzających do szaleństwa żałob, żadnych spóźnialskich zakochanych, a przede wszystkim ŻADNYCH WALENTYNEK, bo jest inna strefa czasowa!!! Żegnam moi drodzy, lecę w siną dal, nie wracam przed końcem miesiąca, nie biorę ze sobą ComCona, komórki, ani laptopa, proszę się ze mną w ogóle nie kontaktować! Tak Eco, już nie przywiozę do domu żadnego trupa, a jak zobaczę jakieś ciekawe zwierzę, to zrobię mu zdjęcie! Radźcie sobie sami kochani, ja wracam do Świata Realnego, muszę się przygotować na samolot i wysłać wiadomość do krewnych, że ich odwiedzę! Lecę natychmiast! I w przyszłym roku też! Dbajcie o siebie! Arrivederci!”

Freeze spojrzała na Yui ze zdziwieniem.

- Naprawdę tak powiedział? Biedny Profesor Inukai, naprawdę potrzebował urlopu. Żeby taki naukowiec jak on nie zauważył, że ten pingwin był cesarski, a nie królewski! Skandal normalnie! Rozumiem, oba patki są podobne, ale nawet ja wiem takie rzeczy…

- Wiesz… - powiedziała Rescue. - wpadka z ornitologii, to teraz jago najmniejszy problem…

- Jak myślicie - zaczął Virus - kiedy Pan Profesor zorientuje się, że pomyliły mu się strefy czasowe i na Wyspie Wielkanocnej Walentynki wcale się już nie skończyły, wręcz przeciwnie, trwają dopiero od…- spojrzał na zegarek i zastanowił się chwilę - od niecałych 9-ciu godzin? Szkoda, że tak szybko się zwinął, że nie zdążyliśmy go ostrzec…

- Chyba zauważy pomyłkę, kiedy już dotrze na miejsce - zastanowiła się chwilę Yui i zaczęła liczyć na palcach. - Czyli biorąc pod uwagę, że szybko się spakował i wysłał wiadomość do krewnych i szybko przeszedł odprawę, w co nie wątpię… I jeżeli skorzystał z tych najnowszych, superszybkich samolotów podróżujących z prędkością światła i zasilanych w bazie ComNetu… …A skorzystał na pewno… To dotrze tam za… …około 3 godziny! Dokładnie w połowie tamtejszego dnia… Biedny Profesor Inukai, chciał uciec od Walentynek, a przedłużył je sobie o połowę… I skoro pojechał tam do krewnych, to chyba nie będzie mógł zmienić kierunku…

- Biedactwo - mruknęła Freeze. - co było potem?

- Potem Malutka zapytała się, dlaczego Profesor nazwał nas „ariwedertami” i jej to wytłumaczyliśmy, a potem zaczęliśmy, ze szczegółami opowiadać Yui i Synchro, co się wydarzyło pod ich nieobecność, żeby im udowodnić, że Pan Profesor ,wbrew pozorom, nie postradał zmysłów. Mam nadzieję… - wytłumaczyła swojej przyjaciółce Rescue, po czym zwróciła się do reszty - słuchajcie, możecie teraz Freeze i mnie zostawić same? Pozwólcie, że to ja opowiem jej resztę. Wy lepiej się już połóżcie do łóżek. Zwłaszcza ty, Virus wyglądasz na wyczerpanego…

- Acha jeszcze jedno, to dla ciebie - Yui wcisnęła jej w rękę dwa, zawieszone na złotych łańcuszkach, wisiorki z miejscami na zdjęcia, w kształcie różowych serc w białych oprawkach.- Proszę, wygraliśmy z Synchro cztery takie dyndadełka w tej loterii. Dwa zatrzymaliśmy dla siebie, dwa dajemy tobie w prezencie. Jedno zostawisz sobie, drugie podarujesz ukochanemu.

Yui, Synchro, Jaggy i Virus pożegnali się z Freeze. Teraz kiedy się oddalili i zrobiło się więcej przestrzeni, Pani Ciamajda rozejrzała się po kwaterze głównej, w której znów królowały śmiech i radość. Wszystkim powrócił humor. Było słychać gwar rozmów, niektórzy leżeli w łóżkach czytając książki i komiksy, inni pili jakieś napoje, a spora część grupy oglądała film. W tle słychać było najnowszą muzykę Kenjiego Kawai8. Freeze zerknęła jeszcze raz na Yui i Synchro, którzy właśnie obejmowali się w kąciku.

- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że dzięki mnie ci dwoje odnaleźli miłość… To dlatego zemdlałam… Oni wyglądają na bardzo szczęśliwych…

- I to jeszcze jak - skwitowała rozmarzonym głosem Rescue. - Świata poza sobą nie widzą. Synchro zakochał się po raz pierwszy w życiu, Yui nareszcie odnalazła swoją drugą miłość, na oko o wiele mocniejszą od pierwszej. Jeszcze nigdy nie widziałam ich tak szczęśliwych. Jak Romeo i Julia…

- Albo jak Piękna i Bestia - dodała Freeze.

- Albo jak wspomniana dziś Księżniczka Kometka i jej Książę Keisuke… - westchnęła Rescue. -Aż miło na nich popatrzeć.

- Ale jak to możliwe… Że oni tyle czasu się znali… …i zakochali się tak nagle i niespodziewanie?!

- Oj, Freeze… Czasami nie zakochujemy się od pierwszego wejrzenia… Czasami po prostu lubimy drugą osobę, podziwiamy ją… I nawet nie zauważamy tego momentu kiedy to uczucie przeradza się w coś więcej… Altissima quaeque flumina minimo sono labuntur… Est Amore… Ab imo pectore…9 - głos Rescue stawał się coraz bardziej rozmarzony. - Pewnie to długo tkwiło w ich sercach. Ale miłość, która dopiero co się narodziła, jest tak silna… Nic jej nie pokona…

- Dobra, ale skoro oni już wcześniej coś do siebie czuli, to czemu… wyznali to sobie dopiero teraz?!

- Bo dopiero teraz to odkryli. Aliud clausum In pectore, aliud in lingua promptum habent…

- Rescue, mam taką małą prośbę… Skończ już z tym francuskim, wiesz, że ja go w ogóle nie znam…

- Faktycznie Freeze, nie znasz, bo to co powiedziałam było po łacinie, a nie po francusku! Cha, cha, cha! Oznacza: „Ludzie mają co innego w sercu, co innego na języku.” To słowa niejakiego Salustuisza.

- Rozumiem… Jakby się tak zastanowić, to… Faktycznie, między nimi zawsze coś mogło iskrzyć… Jak jeszcze byli wrogami… Niewiele pamiętam z tego wybuchu chemicznego, ale zachowałam kawałek wspomnień, w których oni… Patrzyli na siebie z takim podziwem i współczuciem w oczach…

- No widzisz. To mi wygląda na wyjątkowo namiętne uczucie. Aż miło na nich popatrzeć…

- Ale ty dużo o tym wiesz… Hmmmmm… Z tobą i Followem też tak było, prawda?

Rescue oblała się rumieńcem. Freeze nie zwracając na to uwagi mówiła dalej.

- A Shun, rozumiem został już dawno zapomniany?

- Yui twierdzi, że już od dawna nic do niego nie czuła. Teraz on nie ma już nic do gadania! Poza tym Ai przyznała, że podobno jej kuzyn ma już kogoś innego. I dobrze. Synchro pasuje do Yui miliard razy lepiej niż Shun! I lepiej niż ten piłkarz, który kiedyś jej się podobał…

- A słuchaj, wiem że to głupio zabrzmi ale… Im nie przeszkadza to, że pochodzą z dwóch różnych światów?!

- Oj Freeze… Przecież naukowcy są o krok od wynalezienia sposobu materializacji, dzięki któremu my, mieszkańcy ComNetu będziemy mogli przenosić się na Ziemię. Istnieje możliwość, że jeszcze w tym roku będziemy mogli przyjść do Yui, Haruny i Ai na obiad.

- To super, a myślisz, że jak nas zmaterializują, to ja nie będę niebieska, a ty nie będziesz miała tego urządzenia nad głową?!

Obie wybuchnęły śmiechem.

- A ty płakałaś, że ich umówiłaś, sądziłaś, że to twoja winna… I proszę, jaki niespodziewany efekt! Może będziemy teraz na ciebie mówić „Pani Swatka”? Co ty na to?

- Nie, dziękuję… Nawet podoba mi się przezwisko Pani Ciamajda… Brzmi tak pieszczotliwie… Jak widać nawet największe ciamajdy mogą coś w życiu osiągnąć.

- A wiesz, że też dzięki tobie wszyscy czujemy się już lepiej?

- N-naprawdę?!

- Kiedy zemdlałaś Pan Profesor zaproponował, żebym teraz po powrocie Yui i Synchro, wszystkich przebadała. Okazało się, że powrót przyjaciół, którzy według przepuszczeń mieli już nie żyć, stał się dla nas wszystkich najlepszym lekarstwem. Haruna nie ma już zgagi, Ante już odzyskała głos, a Ai jest na dobrej drodze. Ani Jaggy, ani ty nie macie już gorączki, mierzyłam ci, jest już normalna - 30 stopni, dzień dwa i będziecie zdrowi, ucho Controla też nie jest już takie spuchnięte jak na początku, a kości jego nogi powinny szybko się zrosnąć. Follow powiedział mi, że Peace już prawie nie ma wysypki, maść się w końcu wchłonęła… Teraz oboje siedzą za parawanem i planują jakiś nowy dowcip…

- No to już po mnie! - Freeze złapała się za głowę. - Przecież to ja jestem ulubionym celem dowcipów Followa, a jak ktoś z takim rozumem i sprzętem jak Peace będzie mu towarzyszył…

- Spokojnie, pamiętasz jak mówiłaś: „Nie będę zamrażała chłopaka najlepszej przyjaciółki”? Follow myśli dokładnie tak samo. A Peace przecież prędzej oddałby do prasy swoje zdjęcie z wysypką i maścią na twarzy, niż zrobiłyby komukolwiek krzywdę!

- Masz rację Rescue - Freeze rozejrzała się po kwaterze. - Gdzie jest I.R.? Są wszyscy, a jego brakuje!

- Cha, cha, cha! Nie uwierzysz! - roześmiała się Rescue. - Poszedł poszukać sobie dziewczyny! Nasz nieugięty kawaler! Patrzył na Yui i Synchro z taką zazdrością, a kiedy my opowiadaliśmy im o naszych randkach, nie wytrzymał i powiedział: „Wiecie co, chyba myliłem się. Eco miałeś rację, oddaję ci honor, a co mi tam, ja też mam ochotę na randkę! Walentynki jeszcze się nie skończyły, pójdę sobie kogoś poszukać… Ale dziewczyny! Tak! D-Z-I-E-W-C-Z-Y-N-Y! Nie patrzcie tak na mnie! ”

- Ale, ot tak złamał zakaz Profesora? To do niego niepodobne!

- Ojej, zapomniałabym o najważniejszym! - teraz Rescue złapała się za głowę. - Freeze, ty… URATOWAŁAŚ NAM WSZYSTKIM ŻYCIE!!! Jesteś bohaterką!

Jej przyjaciółka zerwała się jak oparzona.

- JA?! Uratowałam wam życie?! Niby jak…?!

- Uratowałaś nasze życie uczuciowe! Dzięki tobie Yui i Synchro zostali parą i Pan Profesor, zanim wyjechał, to spojrzał na nich z takim wzrokiem … Serce mu zmiękło i ogłosił, że nie będzie odbierał nam prawa do Walentynek! Odwołał nasz szlaban! Wszyscy możemy w przyszłym roku iść na randki w Święto Zakochanych!

- To super! Juhu! I to też moja zasługa?!

- Oczywiście, gdyby nie ty, Profesor Inukai nie rozczuliłby się nad uczuciem, które łączy Yui i Synchro, bo nie miałby się nad czym rozczulić! Ale jest jeden haczyk… Profesor postawił jeden warunek: Wszyscy mamy wziąć z nich przykład!

- Stracić poczucie czasu, wyłączyć ComCony, zostawić po sobie ślady krwi, zgubić się, przepaść na wiele godzin i nie dawać oznak życia?! A, to bardzo łatwe… Ale jak wszyscy się pogubimy, a Profesor znowu wyjedzie, tak jak mówił, to kto będzie nas szukał?

- Nie, nie, to nie tak! Chodziło o to, że wszyscy mamy wrócić z tych randek, pogodni, radośni i szczęśliwi jak oni! I radzę ci, ty też zacznij już robić notatki! Ja mam już pięć stron, mogę dać ci odpisać… Myślisz, że dostanę w kiosku Szmineczkę - Wisieneczkę? Yui twierdzi, że dobry makijaż jest bardzo ważny, bo inaczej randka się nie powiedzie.

- Wiesz Rescue… - zastanowiła się Freeze - to był dziwny dzień, nie sądzisz? Ale nie było aż tak źle, jak się zapowiadało. Ja zostałam bohaterką i zeswatałam naszych bliskich przyjaciół, Profesor cofnął nam szlaban. Nawet jestem zadowolona ze swojej randki, było całkiem dobrze, aż do momentu wyjęcia czekoladek, rozmawialiśmy sobie z Jaggy’ m i podziwialiśmy widoki… A ty?

- Wiesz, ja też jestem zadowolona. Zanim nastąpiła ta awaria świetnie się bawiliśmy z Followem. Naprawdę było bardzo romantycznie… I potem jeszcze okazało się, że nasi najlepsi przyjaciele zrobili nam niespodzianki… Mile zaskoczyło mnie to, że dzięki tobie jedna z par odniosła taki sukces miłosny… I wiesz, kiedy opowiadaliśmy o wszystkim Yui i Synchro, to doszłam do wniosku, że… Chyba wszyscy są tego samego zdania. Że dziś nie było w sumie aż tak źle. To były udane Walentynki.

Freeze zrobiła zdziwioną minę.

- Wszyscy tak uważają?! Mimo, że nasze randki pokończyły się katastrofami na miarę Czarnobyla?!

- Tak, wszyscy. Eco i Malutka świetnie się razem bawili jako pielęgniarze i jako „bankierzy”, chociaż przedstawienie Netie’ego było porażką. Peace przyznał, że bez dwóch zdań umówi się jeszcze z panią Ratawikawą, tylko najpierw weźmie u Followa korki z płatania figli. Haruna na 100% nie przestanie spotykać się z Takashi’m, zwłaszcza po tym, co miała w notesie. Ante uważa, że za rok na pewno nie zostanie w domu, choćby miała się rozchorować, Virus za 3 miesiące będzie mógł przedstawić nam Amelię i dać jej ten wymarzony pierścionek. Powiedział też, że wszyscy jesteśmy zaproszeni na ślub, nawet ty… pod warunkiem, że nie zbliżysz się do obrączek na co najmniej 10 metrów. Ai przeprosiła Controla i wyznała, że film był nawet nie najgorszy i jeszcze powiedziała coś, co spowodowało, że musiałam ją dodatkowo przebadać, ale o dziwo, okazała się zdrowa! Powiedziała, że te jego wiersze w ogóle jej nie drażnią!

- Właśnie, Correctour-Amour? - przypomniała sobie nagle Freeze. - Nie mów, że on też był zadowolony! Podsumujmy, co go dzisiaj spotkało! Aha, pomyłka partnerek, wstyd na całe kino, zakneblowanie, zmiażdżenie ucha, ośmieszenie przed przyjaciółmi, zamrożenie ComCona, doprowadzenie do obłędu przez dzieciaki, wpakowanie przyjaciela w poważne tarapaty i złamanie nogi poprzez upuszczenie nań tacy z herbatą!

- Zapomniałaś ogrania w zakładzie przez Malutką i całkowitego oskubania z pieniędzy.

- O właśnie, nie mów mi, że po tym wszystkim można być zadowolonym z życia! Ja bym po tym siwizny dostała! Dziwi mnie, że on nie dostał… Chociaż… On ma takie jasne włosy, że może nie widać różnicy…

- A jednak, jego też spotkało coś dobrego - mówiła dalej Rescue. - Kiedy już upuścił tę tacę i złamał sobie nogę, to powstrzymał ból , zbliżył się do Synchro i… Uściskał go jak brata! Płakał przy tym i przepraszał go za wszystko. Za to, że był taki zarozumiały, że rano zdradził wszystkim ten jego lęk przed randką, że doradzał mu te wszystkie głupoty o poezji, że tyle razy się z nim kłócił… Jednymi słowy powiedział, że Synchro jest jego najlepszym przyjacielem i, że już nigdy nie będzie się z nim O NIC kłócił i zawsze będzie go we wszystkim słuchał! Gdyby nie fakt, że sama zakładałam mu ten pierwszy opatrunek, to powiedziałabym, że nasz lider upadł na głowę i stąd ten plaster.

- Niemożliwe… Nasz lider zamierza na zawsze zaprzestać przekomarzania się z Synchro i nareszcie zacząć go słuchać?! No, pewnie nie wytrzymają tak dłużej niż 5 tygodni, ale… Tym dla nas lepiej! Może wreszcie Control nie będzie nami rządził i próbował cały czas być w centrum uwagi?!

- Tak między nami, to nasz lider w sumie jest całkiem miłym facetem… Tylko czasami trochę zadziera nosa. Może jak się zbliżą do siebie z Synchro, to trochę się to zmieni, ale to musiałby być istny cud. Ale dzisiaj cuda się zdarzają, skoro ty i Follow jakoś dogadaliście się… z tym krótkim wierszykiem. To dopiero był cud, że wy w akcie desperacji ratowania nas znaleźliście wspólny język! Cha, Cha!

- Rescue…- powiedziała Freeze - zawsze myślałam, że Walentynki polegają wyłącznie na miłosnych perypetiach. Ale teraz widzę, że ta magia Walentynek, o której mówił Profesor naprawdę działa, i to nie tylko w miłosnych kwestiach. Wszyscy z naszymi partnerami spędzamy miły czas, wbrew pozorom wszystko nam się udaje, pniemy się na szczyt, spełniają się nasze marzenia, znajdujemy miłość i przyjaźń, odkrywamy niezwykłe rzeczy, jesteśmy szczęśliwi… Yui miała rację! Uśmiech, optymizm i dobre nastawienie mają ogromną moc! Chyba jedynie Profesor Inukai może śmiało powiedzieć, że to nie był udany dzień!

- Wszystko dobre, co się dobrze kończy - podsumowała Rescue. - A zauważyłaś, że dzisiaj wszyscy mamy rację? I ty do Yui i Synchro, i Eco do decyzji I.R. -a do randek, i Malutka do straty poczucia czasu, i I.R. do tego, że spotkania w Walentynki, w osiem na siedem przypadków źle się kończą, i Jaggy co do twoich osiągnięć… Może to też jest jakiś rodzaj magii, kto wie? Ale mniejsza o to! Przyłączysz się do świętowania?

Freeze wydała się lekko zaskoczona.

- Świętowania…? Acha, no tak! Może mi wreszcie powiesz z jakiej okazji ta impreza?

- Teraz wszyscy razem świętujemy Walentynki! - powiedziała z zapałem Rescue. - Profesora nie ma, więc jako myszy ile wlezie harcujemy, kiedy kota nie czujemy! Do białego rana! Eco zaparzył nam jakieś pyszne napoje ziołowe, a reszta chłopców wyjęła nasze ulubione książki i komiksy plus Blu-ray ze wszystkimi ulubionymi serialami i filmami. Uczcimy ten wieczór czytając i oglądając ulubione serie! „W.I.T.C.H. Czarodziejki”, „Wampirzyca Karin”, „Bia - Czarodziejskie wyzwanie”, „Harry Potter”, „Tokyo Mew Mew”, „Słodkie, Słodkie Czary”, „Kod Lyoko”10 i inne. Na co masz ochotę? Chodź, pójdziemy się napić.

Freeze wstała z łóżka i spojrzała ze smutkiem na wisiorki, które podarowała jej Yui, po czym zwróciła się do Rescue.

- Proszę, Rescue. Są twoje. Zatrzymaj jeden dla siebie, oddaj drugi Followowi. Wiem, że nie powinno się pozbywać rzeczy, które dostało się w prezencie, ale w tej sytuacji…

Podała biżuterię przyjaciółce, ale zdziwiona Rescue odsunęła jej rękę.

- Co ty mówisz?! Myślałam, że masz do końca życia dość pierścionków, a nie wisiorków!

Freeze spojrzała na serduszka ze smutkiem.

- To nie dlatego. Chodzi o to, że ja nie będę miała komu podarować jednego i czyjego zdjęcia wstawić do drugiego. Przecież to są medaliki na zdjęcia zakochanych, a ja już nigdy nie spotkam kogoś, kto mnie pokocha! Jaggy już nigdy się ze mną nie umówi po tej burzy śnieżnej! Przeze mnie o mały włos nie zamarźliśmy na kość! Szkoda…

Rescue spojrzała na nią z góry, po czym przysunęła jej dłoń z wisiorkami do piersi.

- Uważasz, że on już nigdy się z tobą nie umówi, tak?! To bardzo ciekawe, bo wiesz kiedy ty byłaś nieprzytomna, usłyszałam przypadkiem jak Jaggy pytał się Synchro, jaki według niego prezent najlepiej podarować kobiecie na randce! Podsłuchałam dokładnie „…Czekoladek na pewno jej już nie dam, myślałem o jakiejś biżuterii, kwiatkach, albo bilecie do kina, ale po tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło…”

- Rescue, przestań! -przerwała jej Freeze. - To na pewno nie chodziło o mnie! Mało to jest kobiet, które nie lubią czekolady?! Jaggy na pewno postanowił poszukać sobie jakieś innej dziewczyny!

- Zaczekaj, posłuchaj co było dalej… - mówiła spokojnie Rescue. - W końcu chyba doszli do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem byłaby książka. I wtedy usłyszałam coś jeszcze: ,,Wydaje mi się, że najlepszy byłby poradnik „W.I.T.C.H. Uroda-jak o nią dbać?”. Może w końcu zaczęłaby podobać się sobie… Ja naprawdę nie rozumiem, jak taka cudowna kobieta jak ona, może w ogóle cierpieć na kompleksy?! Nikt nie ma takiej przepięknej błękitnej skóry, ani takich cudownych rudych kosmyków, ślicznego noska, błyszczących oczu i takiej superfigury! Na co ona w ogóle narzeka?! Jest piękna, a do tego miła, sympatyczna, przezabawna, pomysłowa, mądra, opiekuńcza, urocza… Czego tu chcieć wię… ekhm… To, co myślisz o tej książce Synchro?”. Nagle urwał bo zauważył, że Synchro podejrzanie się na niego patrzy. I co?! Błagam, nie mów tylko, że on mówił o jakiejś innej kobiecie, która wygląda identycznie jak ty!

Zdumiona Freeze spojrzała ukradkiem najpierw na wisiorki, potem na Jaggy’ego, który (jak zwykle) czytał i nagle coś do niej dotarło.

- Zaraz, zaraz… Książki… Teraz coś do mnie dotarło… Dzisiaj podczas naszej randki na Saharze, ani razu nie widziałam go z nosem w książce! A zanim wyjęłam czekoladki, minęła ponad godzina!

Rescue zrobiła wielkie oczy.

- Jaggy w twoim towarzystwie powstrzymał się przez godzinę od czytania?! Nie wierzę…! Cóż, chyba Yui po raz kolejny miała rację. Nawet ty znalazłaś sobie kogoś, kto się w tobie PODKOCHUJE! Chcę jak najprędzej zobaczyć wasze zdjęcia w tych wisiorkach, zawieszonych na waszych szyjach. On też ci się podoba, mam rację? Nie udawaj! Słyszałam jak przez sen mruczałaś jego imię!

Freeze aż się wzdrygnęła.

- Ops! N-naprawdę?! No tak… Jaggy też był w tym moim śnie! A-ale c-zy ktoś jeszcze to słyszał?!

- Spokojnie, tylko ja - uspokoiła ją Rescue.

Nagle Correctorka nr 5 zauważyła coś dziwnego. Na policzkach jej przyjaciółki rozkwitły fioletowe plamy. Czyżby to było jakieś powikłanie po zamrożeniu?!

- Ojej! Masz jakieś fioletowe rumieńce na twarzy! Czy to jakieś powikłania…

- Nie, nie, spokojnie, ja często tak mam! To przez tę moją skórę.

- Skórę? A tak! Rozumiem, chodzi o twoją karnację… Ty po prostu się czerwienisz… Dobrze, chodźmy, bo wszystkie napoje nam wypiją!

I w ten oto nietypowy sposób Correctorzy i ich przyjaciele uczcili Dzień Zakochanych… A o tym jak świętowali 9 czerwca Dzień Przyjaciela… Oj, lepiej nie mówić… To już zupełnie inna historia.

~*~KONIEC~*~

1„Księżniczka Kometka”- Cosmic Baton Girl /Princess Comet-San - Anime dla młodszych widzów płci żeńskiej reżyserii Mamoru Kanabe, który pracował również przy „Elfen Lied” słynnym, bardzo krwawym horrorze japońskim.

2 Yonkoma - Manga przedstawiona w 4 obrazkach, taka jak te, które zawsze były pokazane w połowie każdego odcinka serialu „Corrector Yui”.

3PFAJI, Pfreprfuf pefpo, pfoffffe… - „Ai! Nie mów tego. Proszę!”

4 Ty Śledziu jeden! - „Follow” w języku angielskim oznacza dosłownie „naśladować kogoś”, stąd imię siódmego Correctora, który może przybierać postaci innych, ale w innym tłumaczeniu może to oznaczać dosłownie „śledzić kogoś”.

5Cross-dressing - przebieranie się za osoby płci przeciwnej i odgrywanie ich roli (pierwszy wróg Correctorów, rzecz jasna nie miał z tym nic wspólnego!).

6„Kocham Cię Takashi” w 14 językach:

I Love You Takashi - po angielsku

Je t’aime Takashi - po francusku

Ti Amo Takashi - po włosku

Ło Ajni Takashi - po chińsku

Te Amo Takashi - po hiszpańsku

Amo-te Takashi - po portugalsku

Ich Liebie Dich Takashi - po niemiecku

Jag Aelsker Dig Takashi - po szwedzku

Lubim Ta Takashi - po słowacku

Jeg Elskar Deg Takashi - po norwesku

Szeretlek Takashi - po węgiersku

S’ayapo Takashi- po grecku

Miluji Te Takashi - po czesku

Minä Rakastan Sinua Takashi - po fińsku

7Tak dziwaczny sen, że szkoda gadać. - Czytelnicy nie darowaliby mi, gdybym nie zdradziła treści tego snu.

Wszyscy nasi bohaterowie z wyjątkiem Yui, Synchro i Pana Profesora smacznie śpią w łóżkach ustawionych na pustyni, na której właśnie pada śnieg. Jedynie Freeze nie może zmrużyć oka. W końcu dziewczyna budzi Jaggy’ ego i prosi go o radę, jak zasnąć. On proponuje jej poczytanie bajki na dobranoc, ale niebieskoskóra Correctorka odmawia. „W takim razie, zacznij liczyć barany”- pada odpowiedź. Nagle Freeze spostrzega, że jest ubrana w fikuśny, różowy strój pastereczki z falbankami, i że podający śnieg zaczyna formować się na kształt baranków, które ożywają i zaczynają beczeć. Zaczyna je liczyć i kiedy dochodzi do 23, nagle na pustyni pojawia się dwukrotnie większy niż zwykle, War Wolf! Ni stąd, ni zowąd wilk zaczyna łapać zwierzęta, pakować je sobie do paszczy i połykać w całości! Wszyscy się budzą i zaczynają krzyczeć. Chcą zatrzymać War Wolfa, ale nie wiedzą jak. Freeze chce się przemienić w Correctorkę, ale spostrzega, że na jej nadgarstku, zamiast ComCona znajduje się wielki jak bransoleta, pierścionek z białego złota! Wilkołak połyka coraz więcej zwierząt, gdy na pustynię wpada Profesor Inukai w stroju myśliwego i z wiatrówką. Zaczyna celować do wilka. Wszyscy podnoszą krzyk i błagają, by tego nie robił, bo w ten sposób zabije też Synchro, Ale profesor ich nie słucha i mówi „Cisza! Przykro mi, ale zdania nie cofnę! To będzie dla was kara za te Walentynki!”. Już ma zastrzelić War Wolfa, gdy z nieba zlatuje Corrector Yui. Atakuje, a gdy wystrzelone z różdżki gwiazdki dotykają wilkołaka, ten kurczy się i staje się z powrotem Synchro! Wszyscy zaczynają klaskać i wiwatować. Yui ląduje koło Synchro, a ten zarzuca ręce na szyję swojej wybawicielki i całuje się z nią. Wtedy Rescue złapała Freeze za falbanę z kołnierzyka sukienki i zawołała „Freeze, obudź się!”.

Pani Ciamajda wbrew pozorom, miała bardzo bujną wyobraźnię.

8Kenji Kawai - jeden z najlepszych japońskich twórców muzyki do anime. Stworzył ścieżkę dźwiękową min. do oryginalnej serii „Corrector Yui”.

9Altissima quaeque flumina minimo sono labuntur… Est Amore… Ab imo pectore… - (łać.) - Najgłębsze rzeki płyną z najmniejszym szumem (Kurcjusz Rufus). To jest miłość… Z głębi serca (Lukrecjusz).

Rescue jako pielęgniarka dobrze znała łacinę.

10Wszystkie serie istnieją naprawdę i do tego zostały wydane w Polsce. Chyba każdy zgodzi się, że seriale powinny zostać wydane na Blu-ray, bo z pewnością w latach 20-tych XXI w. w których toczy się akcja, DVD wyjdą już z mody.

„W.I.T.C.H. Czarodziejki”- (W.I.T.C.H.) - Komedia, przygodowe, romans, fantasy - Komiks europejski, serial animowany, powieści i manga autorstwa głównie Elisabetty Gnone.

[Poradnik „W.I.T.C.H. Uroda-jak o nią dbać?” (W.I.T.C.H., cento magie per scoprire la tua bellezza)- Simona Marzorati, Maviangela Accovis, Federico Taddia]

„Wampirzyca Karin” (Karin/Chibi Vampire)- Komedia romantyczna - manga, anime i powieść autorstwa Yuny Kagesaki

„Bia - Czarodziejskie wyzwanie” - (Majokko Megu-chan/Bia - la sfida della magia) - Dramat przygodowy - manga i anime autorstwa Makiho Narita i Satoru Inoue

„Harry Potter”- Książka i film - Nie trzeba przedstawiać.

”Tokyo Mew Mew” - (Mem Mew Power/Mew Mew - Amiche Vincenti) - Romans, komedia, parodia, science-fiction- manga i anime autorstwa Mii Ikumi i Reiko Yoshidy.

„Słodkie, Słodkie Czary” - (Sugar Sugar Rune/Chocola et Vanilla) - Romans, komedia, fantasy- manga i anime autorstwa Moyoko Anno.

„Kod Lyoko” - (Code Lyoko) - Science-fiction, przygodowy - serial animowany (o tematyce bardzo zbliżonej do „Corrector Yui”!) autorstwa Thomasa Romaina i Tani Palumbo.

Correctorzy i ich przyjaciele wprost uwielbiali te serie, byli ich wielkimi fanami.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • ARA WIK : 2013-02-25 11:31:03
    POLECAM - OCENA:8

    Tak, polecam, ale ocena jest wyższa, niż wystukał to komputer przed chwilą (złośliwość przedmiotów martwych..)

    MOJA OCENA: 8

    Polecam pozdrawiam

    Ara

  • ARA WIK : 2013-02-25 11:25:55
    POLECAM, ZABAWNE

    Polecam

    I dla zakochanych, którzy chcieliby spędzić ten dzień w

    nietypowy sposób,(niektóre propozycje - niezapomniane :)

    I dla osób szukających chwili odprężenia,

    I dla zasmuconych, by się uśmiechnąć.

    I dla tych, którzy mają duużo czasu :)),

    ale i dla tych , którzy mają go mało, by się zatrzymali i przeczytali.

    Bo warto!

    Podobało mi się.

    Polecam Ocena:5

  • Iza : 2013-02-18 10:47:01
    Wirtualne Walentynki

    Przeczytane z dużym zainteresowaniem;

    momenty bardzo zabawne, ciekawe pomysły, barwne dialogi.

    Może warto pokusić się o kontynuację?

    Będę czekać na inne, równie wesołe historyjki.

  • bobo : 2013-02-17 12:43:14

    Yui, komedia romantyczna, dobre.

    Miło, że ta seria ma fanów w Polsce. pozdrawiam

  • sandokan : 2013-02-17 12:34:12
    muszę to zobaczyć

    Witam, przeczytałem chociaż tekst jest dość długi. Szacunek dla autora za dobrą robotę, bo czyta się fajnie a akcja jest dynamiczna i ciekawa. Wielowątkowość pododuje, że nawet pomimo rozmiarów tekstu czas płynie szybko. Nigdy nie spotkałem tego tytułu ale poszukam po necie i zobaczę. Autor ma niezły styl i tak zawny potencjał. Czekam na ciąg alszy tylko błagam w mnijeszych porcjach, bo nie każdy ma kilka godzin na jednorazowe siedzenie przy kompie.

    Ocena: 4

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze