Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Becca Fitzpatrick: Szeptem - recenzja

Autor:Yumi
Korekta:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2012-07-02 13:07:25
Aktualizowany:2012-07-02 13:12:25

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Szeptem

Tytuł oryginalny: Hush, Hush

Autor: Becca Fitzpatrick

Tłumaczenie: Paweł Łopatka

Opieka redakcyjna: Eliza Kasprzak-Kozikowska

Redakcja: Anna Małocha

Korekta: Magdalena Kędzierska, Małgorzata Poździk

Format: 13,5 x 20,5 cm

Liczba stron: 329

Rok wydania: 2010

Wydawca: Wydawnictwo Otwarte


Nora Gray rok temu straciła ojca. Ponieważ matka, pracująca w domu aukcyjnym, nieustannie podróżuje po kraju, dziewczyna często zostaje sama w starym położonym za miastem domu. No, może niezupełnie sama - za dnia domem zajmuje się gosposia, Dorothea. Nora jest dość przeciętną amerykańską nastolatką - ze względu na odległość dzielącą jej miejsce zamieszkania od cywilizacji, do liceum w Coldwater codziennie dojeżdża samochodem, ma najlepszą przyjaciółkę, Vee i zaciekłą przeciwniczkę, Marthę. Jedyną rzeczą odróżniającą ją od stereotypowej amerykańskiej nastolatki jest fakt, że wiedzie ona pracowity żywot uczennicy, dzięki czemu otrzymuje stypendium. W podobny sposób żyłaby pewnie jeszcze długo (albo i nie, jak okazuje się później), gdyby nie pomysł nauczyciela biologii, który w środku roku szkolnego postanawia porozsadzać swoich uczniów. Zamiast Vee, Nora musi teraz znosić towarzystwo Patcha, który od początku wzbudza w niej wyjątkową niechęć. Jest irytujący, celowo ją prowokuje, zachowuje się dziwnie i jest niesamowicie tajemniczy. Czy muszę dodawać, że, cytując opis na tylnej okładce książki, Patch jest także „zabójczo przystojny”? A niedługo po zawarciu z nim znajomości, Norze zaczynają się przytrafiać dziwne rzeczy…

Brzmi znajomo? Bardzo. Przyznać muszę, że książka przez długi czas nieodparcie kojarzyła mi się ze Zmierzchem. W pewien sposób jest zresztą do wampirzej sagi podobna - tak jak Stephanie Mayer zapoczątkowała modę na wampiry, tak od Szeptem zaczęła się popularność motywu aniołów w literaturze młodzieżowej. Sama pewnie nigdy bym po tę książkę nie sięgnęła, ale skoro dostałam w prezencie, to czemu jej nie przeczytać? Ostatecznie mam wobec Szeptem mieszane uczucia, ale nie mogę powiedzieć, że żałuję czasu poświęconego na lekturę.

Ogromną część książki zajmuje wstęp. W którymś momencie akcja się zaczyna rozwijać, ale robi to na tyle niepostrzeżenie, że zorientować można się dopiero, kiedy następuje punkt kulminacyjny i zakończenie. A może wstęp kończy się już wtedy, gdy Nora ląduje z Patchem w jednej ławce? Ciężko powiedzieć, natomiast faktem jest, że do pewnego momentu Szeptem wydaje się okrutnie rozwleczone. Znamy to? Znamy, pewnie choć raz każdy spotkał się z taką książką - główna bohaterka miota się od wydarzenia do wydarzenia, próbując odkryć prawdę, której każdy czytelnik domyśla się od dawna (czasem dzięki okładce, czasem dzięki opisowi książki lub medialnemu szumowi wokół niej). Niekoniecznie musi to świadczyć o niskiej inteligencji bohaterki, ale zwykle jest to nużące. Czytelnik chce odpowiedzi, którą i tak zna, chce, żeby coś zaczęło się dziać, chce dowiedzieć się szczegółów, a nie ogólnego zarysu sytuacji. Dokładnie tak jest w przypadku Szeptem - jednak autorce należy oddać sprawiedliwość: prawie wszystkie wydarzenia, które mają miejsce nim Nora docieknie prawdy, są istotne z punktu widzenia akcji i do czegoś prowadzą. Między innymi to w istotny sposób różni tę książkę od wspomnianego Zmierzchu - okazało się, że początkowe skojarzenie z tą sagą było krzywdzące. Co prawda Szeptem nadal jest skrzyżowaniem fantasy z czymś w rodzaju harlequina, ale przynajmniej niczego nie udaje i swoje założenia realizuje w porządny sposób. Spełnia swoje zadanie, którym jest zainteresowanie i dotarcie do nastoletniej czytelniczki, bo nie sądzę, żeby była to książka mogąca spodobać się osobie dorosłej i bardziej przez życie doświadczonej.

Muszę przyznać, że mimo początkowej monotonności i odwlekania wyjaśnienia, powieść wciągnęła mnie zaskakująco skutecznie i w rezultacie przeczytałam ją w przeciągu ledwie kilku dni. Na takie tempo czytania w dużej mierze wpływ miał na pewno styl, jakim jest ona pisana - narracja pierwszoosobowa pozwala na operowanie prostym językiem (w końcu Nora jest nastolatką, nie profesorem) i dużą ilość opisów przeżyć wewnętrznych, które ułatwiają prześlizgnięcie się przez poszczególne wydarzenia. Jednocześnie nie znajdziemy tu zbyt wielu opisów miejsc czy ludzi. To nie tak, że nie ma ich w ogóle, ale ograniczają się zwykle do cech szczególnych (kiedy mówimy o ludziach), albo przedstawiania miejsc, w których główna bohaterka jest po raz pierwszy (bo przecież nie będzie opisywać szkoły, w której przebywa codziennie, autorka wychodzi pewnie z założenia, że klasa, jaka jest, każdy widzi). Poza tym, rzecz oczywista, nie jest to literatura szczególnie ambitna, a właśnie takie książki z reguły czyta się najszybciej i najlepiej. Becca Fitzpatrick dość umiejętnie tworzy klimat tajemniczości, operując nim na tyle dobrze, że jest w stanie przykuć czytelniczkę nawet kiedy pozornie nic się nie dzieje. Na początku następuje głównie rozwój znajomości Nory z Patchem i bardzo dynamiczne, nieustanne zmiany stosunku głównej bohaterki do niego. W tle majaczą tajemnicze, odrobinę przerażające wydarzenia i coraz liczniejsze pytania, na które brak odpowiedzi. Atmosfera stopniowo się zagęszcza, prowadząc wreszcie do całkiem nieźle rozegranego finału. Jak już wspomniałam, ogólny zarys sytuacji nietrudno jest przewidzieć, diabeł więc tkwi w szczegółach, bo tylko na tym polu fabuła jest w stanie zaskoczyć. Jak sobie z tym radzi? Bardzo różnie. Dość łatwo odgadnąć, które postaci odegrają później znaczącą rolę, ale już jaka to będzie rola - niekoniecznie. Kilka razy Szeptem rzeczywiście mnie zaskoczyło, ale generalnie rzecz biorąc, ani razu nie wyłamało się ze schematu, według którego ostatnio pisze się książki młodzieżowe („zwyczajna dziewczyna spotyka chłopaka o nadnaturalnych zdolnościach, powoli odkrywa jego tajemnicę, w międzyczasie dzieje się Coś Złego, co prowadzi do ich rozdzielenia, ale ostatecznie żyją długo i szczęśliwie”).

Ponieważ książka ta pretenduje do miana romansu, należy powiedzieć słów kilka o relacjach między Norą i Patchem. Odnoszę wrażenie, że to jest główny czynnik, który skłania do kontynuacji lektury. Widać tu stopniową zmianę stosunku głównej bohaterki do chłopaka: od niechęci, której towarzyszy jednak pewna fascynacja, do świadomego uczucia, prawie cały czas przyprawionego nutką niepewności i wątpliwości. Za to ogólna kreacja Nory budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, podchodzi ona do całej sytuacji dość logicznie i racjonalnie, nie sprawia wrażenia idiotki. Kiedy sprawy zachodzą za daleko, bez zastanowienia wzywa policję, liczy się też ze swoją matką. Biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazła, momentami zastanawia się nawet, czy aby na pewno nie zwariowała, ale ostatecznie nie daje się złamać. Jest więc osobowością dość silną i o jasno określonych celach, ale raczej nie głupio dumną. Jeśli nie widzi innego wyjścia, zwraca się o pomoc do innych, zamiast uparcie brnąć dalej w bagno. Z drugiej strony, w niektórych aspektach bywa irytująco niezdecydowana i zdarzają jej się zachowania głupie i nieprzemyślane - pytanie, na ile wynikają one ze spowodowanej niedoświadczeniem lekkomyślności typowej dla nastolatek, a na ile podyktowane są potrzebami scenariusza. Granica jest cienka i mam wrażenie, że kilka razy została jednak przekroczona. O drugiej najważniejszej postaci, czyli Patchu, niewiele można powiedzieć. Obserwujemy go oczami Nory, która zmienia zdanie odnośnie jego osoby bardzo szybko, a on sam wcale nie ułatwia jej odkrycia swojej prawdziwej osobowości. Podoba mi się, że Patch nie jest w żadnym momencie idealizowany, nikt nie stara się robić z niego niesprawiedliwie osądzonego biedaka ani kryształowego bohatera, który popełnił błąd - nie czyni tego ani Nora, ani autorka, ani tym bardziej on sam. To raczej typ tego pozornie złego, który lubi swój sposób bycia i, mimo właściwie poukładanego systemu wartości, nie zamierza zmieniać siebie i swoich złych przyzwyczajeń. Jego działania, choć czasem sprzeczne, zawsze mają jakiś cel i zazwyczaj jest nim taka czy inna pomoc Norze. Pod względem stosunku do głównej bohaterki jest zdecydowanie wyidealizowany, ale to chyba normalne w książkach tego typu. Na szczęście oboje nie zadręczają czytelnika ani mdłymi deklaracjami wiecznej miłości, ani hymnami pochwalnymi na temat siebie nawzajem. To, przynajmniej dla mnie, dość istotna zaleta. Postacią wartą wspomnienia jest też Vee, najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki. Od dawna, bardzo dawna, nie spotkałam się z tak irytującą postacią - to taka typowa, pustogłowa nastolatka, której w głowie tylko uganianie się za facetami. Co prawda na swój sposób popycha akcję do przodu, determinując Norę do działania, ale można to było zrobić inaczej - mam wrażenie, że w tym miejscu autorka poszła na łatwiznę. W Szeptem jest jeszcze kilku istotnych bohaterów, ale wymienianie ich nie ma sensu - albo pełnią rolę prawie-statystów, albo powiedzenie o nich czegoś więcej wiązałoby się ze zdradzeniem sporego kawałka fabuły.

Polskie wydanie Szeptem prezentuje się zupełnie przeciętnie. Wyróżnia je jedynie bardzo ładnie zaprojektowana, stosowna do klimatu książki okładka (identyczna zresztą jak w wydaniu oryginalnym). Książka dostępna jest w dwóch wersjach: z okładką twardą i miękką. Ja posiadam tę drugą i muszę przyznać, że zbyt trwała nie jest - brzegi bardzo łatwo się strzępią, a rogi wyginają, dając niezbyt estetyczny efekt. Generalnie rzecz biorąc, Szeptem to wydanie pod każdym względem standardowe - papier jest lekki i żółtawy, ale dobrej jakości, druk dość spory (co pewnie ma wpływ na grubość książki, a tym samym jej cenę), na początku znajdziemy dedykację, a na końcu podziękowania. Krótko mówiąc, nic ciekawego, ale zrobione porządnie, także pod względem szeroko pojętej poprawności językowej - błędów ani literówek nie stwierdziłam.

Jak widać Szeptem nie jest ani szczególnie dobrą, ani złą książką. Mieści się całkowicie w standardach książek młodzieżowych, z wiążącymi się z tym wadami i zaletami - fabuła jest nieskomplikowana i przewidywalna, ale nieźle rozegrana, a kreacja postaci nie zachwyca głębią psychologiczną, ale jest spójna i wystarczająco dobra, by nie razić. Poza tym książka w jakiś tajemniczy sposób potrafi przyciągnąć do siebie bardzo skutecznie, czemu zapewne zawdzięcza ogromną popularność. Polecam nastolatkom. Nikogo innego pewnie i tak nie zainteresuje.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Dida : 2012-07-06 00:00:22
    Świeżo po lekturze

    Sięgnęłam po Szeptem, bo poleciła mi tę książkę bibliotekarka, wiedząc że lubię klimaty wampiryczno-anielskie. Przeczytałam i mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony czyta się dobrze i z zainteresowaniem. Ale po prawdzie Nora niesamowicie mnie irytowała, manipulowały nią trzy osoby a ona się im bezwolnie poddawała. Do tego jej stosunek do Patcha też mnie denerwował. Te ciągłe rozmyślania w stylu on jest niebezpieczny, ale tak mnie podnieca, on na pewno jest groźny, ale nie mogę przestać o nim myśleć i tak w kółko.

    Zaciekła przeciwniczka nie ma przypadkiem na imię Marcie?

  • Skomentuj