Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Róża

Autor:sahugani
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2012-10-04 23:12:16
Aktualizowany:2012-10-04 23:12:16


Tekst piosenki "Róża" również ułożony przeze mnie. Nie kopiować bez pozwolenia, bo zostaniecie żywcem zamknięci na zawsze w beczce z kiszoną kapustą.


Róża

Róża otworzyła nieduży drewniany kuferek. To była jedyna rzecz, która została jej po ojcu. Tak naprawdę niezbyt zależało jej na jego zawartości, ale warto było chociaż się z nią zapoznać. Na pozór nie była ona ciekawa: dużo starych zapisków, kostki gitarowe, struny, stare fotografie. Między innymi całej ich rodziny.

Róża na pozór nie była kimś wyjątkowym. Zwykła dwudziestosiedmioletnia dziewczyna. Niezbyt ładna, niezbyt zgrabna. Dość krótkie czarne włosy, ubrania w stonowanym kolorze. Taki nieco ponury styl mimo woli kopiowała od ojca, który lubował się w ponurości wszelakiej. Róża od roku pracowała w banku, zajmowała się klientami. Rok po studiach była bezrobotna. Ot, taka polska rzeczywistość.

Dziewczyna nie miała męża, nie miała też chłopaka. Aktualnie nie miała nawet zbytnio perspektyw na poznanie kogokolwiek. Prawie całe dnie spędzała w pracy, a wieczorami była zbyt zmęczona, by gdziekolwiek wyjść. Oczywistym było, że czuła się samotna. Z tego powodu starała się zawsze ładnie wyglądać, bo a nuż pozna kogoś w pracy lub w drodze do niej. Sama w głębi duszy przyznawała, że to żałosne, ale tak właśnie było.

Czym zatem Róża zasłużyła sobie na tę opowieść? Otóż była ona córką znanego polskiego rockmana, który przed kilkoma dniami zmarł. Przedawkowanie. Śmierć można by rzec naturalna, jeśli chodzi o sławnych ludzi i pewnie przeszłaby bez echa, gdyby nie atmosfera wokół muzyka. Otóż od paru ładnych lat nie utrzymywał on kontaktów z żoną i córką. Żona wprawdzie już nie żyła (również umarła młodo w niejasnych okolicznościach), ale przed śmiercią wniosła o rozwód i zerwanie wszelkich kontaktów. Biedny rockman w mediach przyznał, że żona i córka już go nie kochają, chociaż są całym jego życiem. Kobiety zostały napiętnowane jako złe i bezduszne, a muzyk uznany został za nieszczęśliwego, wciąż kochającego romantyka.

I tak właśnie ta historia publicznie wyglądała, dopóki rockman nie zmarł.

Róża przejrzała powierzchownie wszystko, co było w kuferku i już chciała go zamknąć, gdy nagle jej wzrok natknął się na zapis jej imienia. „Róża". Pierwszy rękopis piosenki ojca o tym samym tytule. Nagrał ją, kiedy dziewczyna miała trzy latka. Z miejsca utwór stał się hitem radiowym, na zabawach tańczyło się do niego powolne tańce, a romantyczni gitarzyści grali tę piosenkę przy ogniskach.

Dziewczyna znała doskonale jej tekst. Nie cierpiała go. Tym niemniej po raz pierwszy widziała pierwszy rękopis. Nie był zbyt pokreślony - widać było, że ojciec nie zastanawiał się długo nad tekstem. Po prostu przelał na papier to, co wtedy czuł. Zaczęła czytać, utwór rozpoczynał się refrenem:

Różo, moja różo

moje schronienie przed burzą

moja jedyna muzo

patrząc w oczy twe

widzę te najlepsze części mnie

Nie pamiętała już zbyt dobrze spojrzenia ojca. To było tak dawno, kiedy w ogóle się widzieli. Ale musiała przyznać, że kiedyś spędzał z nią dużo czasu. I faktycznie odziedziczyła parę cech po ojcu. Przede wszystkim czarne włosy oraz ciemne oczy. Poza tym Róża przejawiała talenty muzyczne, ale nie tak rozwinięte jak ojciec. Umiała całkiem ładnie śpiewać, kiedyś uczyła się grać na kilku instrumentach. Przede wszystkim jednak odziedziczyła skłonność do pesymizmu i ponurego myślenia. Kiedy tylko coś szło nie po jej myśli, uznawała, że nic na świecie nie ma sensu. I zamykała się w sobie, w przeciwieństwie do ojca nie przenosząc myśli na papier.

Westchnęła ciężko i przeszła do czytania pierwszej zwrotki:

Kiedy jeszcze nie rozkwitłaś,

to te najlepsze dni

kiedy wszystko tak czytelne

i nie musisz mówić mi

że kochasz, że cieszysz się z każdego poranka

wspólnego poranka

Róża uśmiechnęła się. Choć nienawidziła ojca z całego serca, to faktycznie jej najmłodsze lata były rozkoszne. Bawiła się z rodzicami, śpiewała z nimi piosenki, pomagała przy śniadaniu. Jeździli razem na wycieczki. Czasami tatuś zabierał ją ze sobą na koncert. A kiedy nie zabierał i był w trasie, to jego powrót był uczuciem najwyższej szczęśliwości. Bo tatuś zawsze wracał z prezentami, ale największym prezentem była sama jego obecność.

Aż któregoś dnia matka Róży dowiedziała się, że jej mąż oprócz wykonywania miłosnych piosenek, podczas tras koncertowych dokonywał też wielu „miłosnych" aktów. Jeden z członków zespołu nie wytrzymał wyrzutów sumienia i o wszystkim powiedział biednej kobiecie. Ta wniosła o rozwód, ale nigdy nie ujawniła w mediach, o co tak naprawdę poszło. Róża wówczas była jeszcze mała i niewiele rozumiała. Kiedy troszkę dojrzała i dowiedziała się o co chodzi, była zła na matkę, że nie powiedziała w mediach prawdy. Kobieta jednak w głębi duszy wciąż kochała męża, nawet pomimo, że on opowiadał o nich publicznie bzdury i szykanował je na wiele sposobów, sam pozując na ofiarę losu. Jak można było wciąż kochać tego człowieka, skazując się na publiczną nienawiść?

Róża znów przeczytała refren wychwalający ją. Przypomniała sobie opinie ludzi w Internecie, którzy pisali komentarze w stylu: „on ją tak bardzo kochał, jak ona mogła go zostawić? Bezduszna suka!". W sieci popularne było nagranie z jednego z koncertów, podczas którego w trakcie śpiewania „Róży" rockman rozpłakał się, ale kontynuował śpiew. Jego przejmujący głos, wzruszony delikatnym łkaniem poruszył ludzi na całym świecie. Zastanawiali się zatem: jak można było go nie kochać?!

Dziewczynie łzy napłynęły do oczu, ale kontynuowała czytanie. Druga zwrotka brzmiała tak:

trzymam Twoją rączkę i wiem, że pewnego dnia

dotykać Twoich dłoni już nie będę ja

to trudne, nierealne, tak odległe

tak odległe...

Róża nie pamiętała zbyt wielu momentów, kiedy ojciec trzymał ją za rękę. Nie pamiętała jego dłoni, z wyjątkiem jednej sytuacji. Sytuacji, w której tej dłoni użył na jej matce, gdy ta powiedziała, że chce odejść. Fakt, że to był odosobniony przypadek, ale ojciec tak naprawdę nie był aniołem. Dziewczyna zaczęła to zauważać dopiero jak troszkę dorosła. Rockman nie zawsze był trzeźwy, nie stronił też od narkotyków. Zdarzyło się, że malutka Róża znalazła ojca w wannie, brudnego we własnych wymiocinach. „Tatuś jest chory" - tłumaczyła matka.

Jednak dziewczyna wiedziała, że w tej zwrotce ojciec wyrażał pewność, że jego „oczko w głowie" pozna kiedyś wspaniałego mężczyznę, który weźmie ją za dłoń i poprowadzi przez życie. Nic takiego się jednak nie stało. Wszyscy faceci, których Róża miała okazję bliżej poznać w gruncie rzeczy okazywali się albo napalonymi prostakami, albo chciwymi hienami, liczącymi na korzyści finansowe wynikające ze związku z córką rockmana.

Tak więc jeśli już chcieli za coś chwycić to nie za dłoń, a za pośladki albo portfel. Róża powoli przestawała wierzyć, że są na świecie porządni faceci. Tak naprawdę jedyne, co wydawało się teraz tak odległe i nierealne to koniec samotności Róży.

Po kolejnym refrenie zapisany był fragment nie będący ani zwrotką, ani refrenem. A brzmiał on tak:

jesteś najlepszym, co mnie spotkało

najlepszym, co mi się stało

i choć wszystkie drogi życia najeżone są kolcami

ja dla Ciebie je wyścielę kojącymi płateczkami

Róża nie wytrzymała i zaczęła płakać.

- Tak, tatusiu?! - krzyknęła sama do siebie - TAK?! To dlaczego mi to wszystko zrobiłeś?!

Łzy spływały z jej policzków rozmywając całkowicie niezmyty jeszcze od powrotu to domu makijaż.

- Dlaczego mi to zrobiłeś skurwielu?! Przez ciebie całe moje życie to koszmar!!!

Róża wrzeszczała i trzęsła się cała. Zacisnęła pięści do krwi.

Wprawdzie matka zmarła dopiero kilka lat temu, jednak można powiedzieć, że nie żyła już od momentu rozwodu. Przestała o siebie dbać, nie dojadała, powoli osłabła. Śmierć tak naprawdę była jej wybawieniem. Róża została sama.

- Ona kochała cię chuju do końca, a ty ruchałeś jakieś szmaty!!!

Dziewczyna nie myliła się. Rockman szybko wrócił do normy. Członek zespołu, który doniósł żonie szybko został wydalony z grupy i zastąpiony kimś lojalniejszym.

Muzyk żył życiem dostatnim i pełnym dobrej zabawy. Ludzi mówili „niech korzysta, niech ma chociaż tyle z tego życia, jeśli te dwie zdziry go zostawiły". Był ulubieńcem mediów, ulubieńcem publiki, ulubieńcem wszystkich. I dzięki temu jego płyty sprzedawały się bardzo dobrze.

Tymczasem Róża musiała zmienić nazwisko na panieńskie matki i przeprowadzić się. Tylko dzięki temu ludzie dookoła jej nie szykanowali. Przez całe swoje dorosłe życie była sama i nic nie wskazywało na to, by coś się zmieniło.

Nie mogła patrzeć w lustro, bo widziała oczy ojca. Nienawidziła jego, nienawidziła siebie. Nienawidziła wszystko i wszystkich.

- Gdzie są te płatki?! Gdzie są te płatki?! - wrzeszczała nawiązując do słów piosenki.

Jeśli drogi życia najeżone były kolcami to stopy Róży krwawiły od wielu, wielu lat. Nie było żadnych płatków, ona sama musiała je sobie wyłożyć. Ale nie miała na to ochoty, nie miała siły. Czuła, że powoli słabnie, jak matka.

Porwała rękopis, który można było sprzedać za grube pieniądze. Zamknęła kuferek i nie zamierzała go nigdy więcej otwierać.

Płakała.

Ale wiedziała, że nigdy nie powie mediom prawdy o swoim ojcu. Bo w gruncie rzeczy go kochała.

Nienawidziła siebie za to.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.