Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Death Note - child of BB

Bardzo dużo imion

Autor:Shinigami
Serie:Death Note
Gatunki:Komedia, Kryminał, Obyczajowy
Dodany:2013-01-16 21:21:54
Aktualizowany:2013-01-16 21:21:54


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Można kopiować ale nie podawać jako swoje.


Lucy była przerażona. Kazali jej wsiąść do samolotu. To było drugą najstraszniejszą rzeczą. Pierwszą było to, że zabierają ją od Ryuzakiego. Bała się, że nikt jej nie polubi, że będzie inna, że inne dzieci będą się z niej śmiały chociaż Ryuzaki wpajał jej co innego. Bała się. Nie do końca docierało do niej co się działo, jednak na książce bardzo się skupiła i na chwilę zapomniała o swoich zmartwieniach. Z zapartym tchem śledziła losy Scherlocka Holmesa. Nie czytała wszystkich, tylko kilka opowiadań i dwie nowele a Ryuzaki kupił jej czego nie czytała. Zawsze lubiła książki.

Kiedy wysiedli z lotniska znowu jechali dość długo. Detektyw nauczył ją gry w łapki i zagrał z Lucy kilka razy. Potem przytuliła się do niego i nie puściła. Pogłaskał ją i uspokajał ale i tak się bała.

W końcu znaleźli się przed dużym budynkiem z wieżą. Lucy skojarzył się on z kościołem ale to właśnie był Wammy’s. Na podwórku bawiła się masa dzieci, grali w piłkę, w klasy, skakali na skakance, grali w gumę. Była cudowna pogoda.

Ryuzaki nie mógł wysiąść więc musieli pożegnać się w samochodzie. Dziewczynka przytuliła się do niego bardzo mocno i powiedziała, że kiedyś go odwiedzi. Watari wziął torbę, a mała plecaczek, uprzednio wyciągnąwszy z niego ostatnią grzankę. Szła za staruszkiem wpatrując się w jego plecy. Na ich widok większość stawał w miejscu i milkła, żeby po chwili ruszyć za nimi. Słyszała ich szepty ale nie przysłuchiwała się. Mężczyzna wszedł do domu i zaprowadził ją do gabinetu. Tam za biurkiem siedział jakiś mężczyzna, nieco młodszy od Watariego, który przedstawił się jako Roger. Pozapisywał coś ale nie pytał o jej prawdziwe nazwisko.

Wytłumaczył jej gdzie są pokoje. Jej numer pokoju to 24. Jeśliby miała jakieś wątpliwości zawsze może zapytać, któreś z dzieci. Większość, a może wszystkie koczują teraz pod drzwiami zaciekawione.

- Muszę porozmawiać z Watarim. Dasz radę sama wnieść torbę czy ci pomóc?

Lucy na próbę złapała uchwyt i pociągnęła w górę. Nie sprawiało jej to większych trudności. Pokiwała głową i wyszła. Wyglądała trochę jakby szła na wyprawę - plecak na ramionkach i torba w ręce. Efekt psuła pogryzana przez nią grzanka.

Faktycznie pod drzwiami było tyle dzieciaków, że brakowało tylko okrzyków typu „Podaj śledzie bo nie rozstawię tego namiotu!”.

Na widok Lucy umilkły rozmowy, ale zaraz zostały wznowione tyle, że szeptem. Nagle podbiegła do niej jakaś dziewczynka, na oko z siedem lat, krótkie, brązowe włosy i oczy oraz piegi. Złapała ją za rękę, w której trzymała grzankę.

- Hej, jestem Sara! Jaki masz numer pokoju?

- 24. Miło mi, Lucy jestem - mała była zestresowana ale złapanie za rękę dodało jej odwagi i natychmiast przestała się bać.

- To tuż obok mnie - ucieszyła się Sara - ja jestem pod 23. Chodź, zaprowadzę cię.

Pomogła jej nieść torbę. Powiedziała, że przedstawi ją wszystkim jak się już ułoży. Na razie zapoznała ją tylko z dwoma chłopkami. Jeden, Jimmy, był chudziutki i miał rozczochrane brązowe włosy, waga drugiego mieściła się jednak w normie i włosy nie sterczały mu wszędzie ale miały specyficzny biały kolor, a nazywał się Ethan. Ethan był chemikiem i te włosy to był właśnie efekt jego eksperymentu, a wcześniej miał czarne. Jimmy był biologiem. To byli przyjaciele Sary, oboje w wieku ośmiu lat.

Kiedy dzieciaki dotarły przed drzwi numer 24 zaczęli wyjaśniać jej wszystko:

- Możesz go urządzić jak chcesz, przestawiać, malować i nawet wolno rysować po ścianach. Tylko sama musisz sobie załatwić materiały ale z tym raczej nie ma problemu.

- Po dwudziestej drugiej jest cisza nocna. Spać nie musisz ale masz być cicho.

- Śniadania są o dziewiątej, obiady o piętnastej, a kolacje o osiemnastej.

- Zależnie od twojego poziomu wiedzy w danej dziedzinie będziesz chodzić na odpowiednie zajęcia.

- Mamy tutaj mnóstwo zabawek i gier ale one nie są takie jak te pospolite, w hipermarketach, tylko rozwijają umysł i kształcą.

- Jeśli jesteś dobra na przykład w chemii to możesz poeksperymentować sobie. Jeśli w biologii to masz mikroskop, jeśli w informatyce to komputer i tak dalej…

Nie pytali o BB ani o L’a.

Sara pomogła Lucy się rozpakować a chłopacy poszli na dół na zwiady, co by ogarnąć sytuację.

Kiedy Ethan wrócił stwierdził, że wszyscy czekają w dużej sali. Jimmy tam został.

Cała trójka zeszła na dół. W owej sali panował harmider i rozgardiasz. Piegowata siedmiolatka wyprowadziła przerażoną Lucy na sam środek. Rozmowy nadal się toczyły tylko ciszej. Mała złapała Sarę za rękę i nie pozwoliła jej odejść.

- Jak masz na imię!? - krzyknął ktoś z tylnych rzędów.

- Lucy - powiedziała głośno. Wtedy zaczęła słyszeć mnóstwo imion i starała się zapamiętać każde razem z twarzą.

- Mello jestem!

- Matt!

- Louis!

- Monica!

- Claudia!

- Jestem Roy!

- Andy!

- Near.

- Sophie!

- Mark.

- Mike.

- Winry!

- Ej, Lucy! Tutaj! Ethan!

- Jimmy! Hej, Lucy!

- Anne!

- Emily!

- Victor!

- Julie!

- Caspian!

Co dziwne młoda zapamiętywała każde imię i twarz. Zapamiętała, ze Near, który siedział w pierwszym rzędzie i miał tak białe włosy jak Ethan, bawił się jakimś robotem, Mello jadł czekoladę, Matt grał na przenośnej konsolce, podnosząc głowę tylko aby krzyknąć swoje imię, Caspian żarł chipsy, Anne miała w rękach lalkę wielkości niemowlęcia, Claudia i Roy zawaleni byli kablami a Andy trzymał kartkę i długopis.

Nie bała się już tylko uśmiechała.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.