Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

99. Jest jeszcze nadzieja

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball
Gatunki:Akcja, Fantasy, Fikcja, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2017-06-18 12:32:45
Aktualizowany:2017-06-18 12:32:45


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


W Niebiańskim Pałacu czekał na nas Dende ze swoim dżinem. Jak zawsze przywitał nas z otwartymi ramionami. Inaczej zapewne nie potrafił, a gdyby ktoś zorganizował konkurs uprzejmości byłby na pierwszym miejscu! Nie inaczej.

- Możesz przetrzymać u siebie te dzieciaki? - Zabrałam głos zaraz po wylądowaniu - Tu będą bezpieczne.

- Czy oni są ranni? - Zapytał z troską Momo widząc nieprzytomnych chłopców.

Spojrzałam na wspomnianych. Nie zdawali sobie sprawy co w ogóle się działo, a pchali się do walki, jakby mogli wszystko. Westchnęłam. Nie mieli pojęcia z kim mieliśmy do czynienia.

- Nic z tych rzeczy - Odparłam spokojnie.

- Dziewczyna ich tylko unieruchomiła by nie pakowali się w większe kłopoty.

Sługa Wszechmogącego odetchnął z ulgą, a sam właściciel pałacu poprosił go by posłał im łóżka, co uczynił odbierając młodych od Kenzurana i Szatana Juniora, po czym zniknął w najbliższych drzwiach pałacowych.

- Wiesz coś na temat Goku? - Pospiesznie zapytał Kuririn.

- Przecież nie można go ponownie uśmiercić - Zauważył Nameckanin - Jest ranny i słaby, ale wyjdzie z tego.

- Kto go tak urządził? - Zapytał - Ten Buu?

- Vegeta - Odparł spokojnie przybysz - Stoczyli ze sobą walkę, która przy okazji uwolniła tę kreaturę.

Muzyka


Spojrzałam na przedmówcę potępiającym wzrokiem. Nie było to miejsce i czas na krytykowanie mojego brata, a każdy kto się pojawił na naszej drodze właśnie tak robił. Był to niesamowicie drażniący temat.

- W takim razie panie wszechwiedzący co mamy robić by pokonać tego potwora? - Tupnęłam nogą zakładając ręce na biodrach - Zamieniam się w słuch.

- Zastanawiam się czy ktokolwiek z was jest w stanie go pokonać, a nie zdołacie tego zrobić od tak - Mruknął posępnie - Wszystkich może was pożreć, wchłonąć i wykorzystać do podbicia wszechświata. W pierwszej kolejności pozbyłbym się Babidiego, to on nim steruje, a sam Bu jest bezmyślnym dzieckiem.

Prychnęłam odwracając się od Saiyana. Uważał się za jakąś potęgę. Jeżeli faktycznie pokonali tego stwora musiał być bardziej doświadczony i może i silniejszy niż przed jego atakiem, ale na pewno nie miał prawa krytykować naszej mocy, zwłaszcza tych silnych. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Vegeta poległ posiadając drugi poziom super wojownika, ale to nie oznaczało, że jesteśmy gorsi od niego samego.

- Pokaż co potrafisz - Burknęłam posępnie - Jaką ukrywasz moc, Kenzuranie.

Długowłosy Saiyanin spojrzał na mnie wielkimi oczyma. Prawdopodobnie nie spodziewał się takiego pytania. Skoro sugerował, że jesteśmy słabi, chciałam znać siłę jego ciosu. Mieć pewność, że jest od nas potężniejszy i naprawdę musimy w niebywale krótkim czasie stać się potężniejsi. Reszta zebranych także wpatrywała się w intruza czasu chcąc poznać jego KI.

- Proszę bardzo - Westchnął po czym spoważniał.

Spiął wszystkie mięśnie, zacisnął pięści i zaczął kumulować w sobie ukrytą dotąd moc. Najpierw buchnęła niewidzialna aura, która poruszyła liśćmi palm znajdujących się w płacowym ogrodzie, następnie wystrzeliła złocista aura i naszym oczom ukazał się pierwszy poziom super wojownika. Tylko dla innych ras ten układ sprawiał spore wrażenie. Dla kogoś takiego jak ja - wcale. Wystarczyło na mnie spojrzeć, większość tego dnia spędziłam właśnie w tej formie. W następnej chwili, gdy dostrzegłam jego szelmowski uśmieszek pojawiły się pierwsze oznaki kolejnego stadium - wiązki elektryczne, które po chwili skakały po całym ciele tworząc drugi poziom. Jego włosy co prawda nie były bardziej sterczące, poza tymi pojedynczymi przy twarzy, ale na pewno zdawały się być „ostrzejsze”. I nagle dostrzegłam, na jego torsie coraz to potężniejsze wyładowania elektryczne, moc, która w nim rosła trzęsła podłogą, na której staliśmy. Niebo sprawiało wrażenie ciemniejszego, ale mogło mi się zdawać. Jego siła zaczynała mi imponować, a kiedy wrzasnął potężnie i wyrzucił z siebie kolejną dawkę energii musiałam zasłonić oczy. Ku mojemu zaskoczeniu, stał przede mną zupełnie inny Saiyanin, niż kiedykolwiek. Brwi gdzieś zaginęły, uwypuklały dając to uczucie morderczego wzroku. Jego już nie krótkie włosy sięgały teraz niemal do kolan. Można by rzec, jego moc powalała na kolana. Więc istniało coś więcej. Z zazdrości zacisnęłam pięści powstrzymując się tym samym przed uczynieniem tego samego co Szatan i Kuririn - opadającą szczękom.

- Jest to trzecia forma, doskonała, aczkolwiek bardzo wymagająca - Powiedział chwilę po tym jak wrócił do pierwotnego wyglądu - Pożera ogromne pokłady energii, trzeba umieć ją kontrolować.

- Fenomenalna! - Ucieszył się buddysta.

- Zaiste - Prychnęłam - Może i robi wrażenie, ale co mi z tego jeśli za chwilę mnie zje i zostanę z niczym? W ogóle te oczy są paskudne!

Kenzuran zaśmiał się pod nosem. Wiedział o czym mówiłam, z resztą widać było, że był zdumiony. Najwyraźniej nie tego się spodziewał. Westchnęłam po czym usiadłam na posadzce spoglądając w idealnie błękitne niebo. Jakimś cudem nie chciało mi się wierzyć, że po raz kolejny Vegeta odszedł, ponownie się poświęcił. Przecież czułam jego zanik mocy, jego brak, koniec, a jednak tak bardzo nie chciałam by akurat to miało miejsce. Usłyszałam kroki tuż obok, kontem oka dostrzegłam zmartwionego Szatana, który niechętnie spoglądał w moją stronę.

- O co chodzi? - zapytałam nie specjalnie chcąc znać odpowiedź.

- Wróciłem tam, chciałem być pewien, że Vegeta sobie poradził, jednak jego poświęcenie było daremne - Powiedział spokojnie choć jego twarz zdradzała strach.

Przekrzywiłam głowę zastanawiając się, co jeszcze ma do powiedzenia, choć musiałam przyznać, że słowa, które wypowiadał były jak lodowaty szpikulec w serce, chociaż mogłam się przecież wszystkiego spodziewać. Kenzuran od początku mówił, że Buu był istotą niemal doskonałą.

- Może i rozleciał się w drobny mak był w stanie się poskładać niczym guma do żucia! - Jęknął w gniewie - Kiedy wracał do swojej pierwotnej postaci sparaliżował mnie niemal strach - Szepnął spuszczając głowę - Mimo wszystko nie chciałem zginąć nadaremnie.

- Przynajmniej tyle - Westchnęłam - Więc musimy zacząć działać, inaczej wszyscy zginiemy nadaremno.

Nastała cisza. Jedynie było słychać w oddali kroki pomagiera boga Ziemian.

- Położyłem dzieci do łóżka - Odezwał się nadchodzący Momo - Na pewno jesteście głodni, a jak wiadomo z pustymi żołądkami nie da się myśleć.

Ku mojemu zdziwieniu poczułam nagły atak żołądka na moje wnętrzności, ale z tego co zauważyłam nie tylko ja. Mina Kuririna mówiła sama za siebie, zaś nowy członek naszej załogi rozpromienił się jakby wieczność czekał na te słowa. Posiłek odbył się niemal w całkowitym milczeniu. Mąż C18 wsuwał aż mu się uszy trzęsły, Blade zachowywał się jak typowy Saiyanin pochłaniając morze jedzenia, Piccolo wystarczyła standardowo szklanka chłodnej, krystalicznej wody, a ja pomimo głodu jadłam najwolniej wciąż zastanawiając się co robić dalej. Nigdzie nie było Gohana i jego ojca, sam Neptun gdzieś przepadł, a przecież w takiej chwili potrzebna była każda para rąk. Zdawałam sobie również sprawę, że i dzieciaki ostatecznie będą musiały wziąć udział w tej morderczej batalii. Jeśli chcieliśmy przetrwać trzeba było sięgnąć po wszystkie dostępne środki, sam Kenzuran powiedział, że nie ma innej możliwości. Po skończonym posiłku postanowiliśmy wyjść na zewnątrz. Nie wiedziałam jak innym, ale mnie lepiej się myślało poza murami świętego pałacu. Przodem szli Nameckanie z mnichem rozprawiając nad ewentualnym schronem dla reszty ekipy, na co Wszechmogący przystał bez zastanowienia.

- Czyżby…? - Zatkało mnie niemal gdy wyczułam w pobliżu energię Goku.

- Son Goku! - Krzyknął uradowany ojciec Maron.

Nie czekając na reakcje innych niezwłocznie popędził w kierunku wspomnianej osoby. Za nim puścili się zielonoskórzy, dżin oraz podróżnik czasu, ja nie zmieniając tempa ruszyłam za resztą. Przecież nie przybył tutaj na kilka sekund, do końca dnia miał jeszcze parę godzin. Kiedy jako ostatnia wyłoniłam się zza winkla pałacu i dostrzegłam Goku, którego obściskiwał Kuririn poczułam dziwny zastrzyk niepokoju. Mężczyzna spojrzał na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczyma. Byłam w końcu w swojej pierwotnej postaci. Nie musiałam się przed nikim ukrywać, ani nikt mi tego w tym czasie nie nakazywał. Z resztą byliśmy w stanie wojny i żadna ziemska kobieta nie miała teraz prawa się czepiać!

- Czy Vegeta…? - Szepnął nie dokańczając pytania.

- Tak - Westchnęłam - Nie żyje.

- Bardzo mi przykro - Dodał - A gdzie jest mój syn?

- Nie odpowiem na to pytanie - wzruszyłam ramionami - Ostatni raz widziałam go na arenie, gdy Vegeta sprzedał swoją duszę. Ale mamy chłopców.

Przez chwilę panowała cisza.

- Ani Gohan, ani Neptun nie byli w stanie pokonać tego potwora - Wtrącił się Szatan - Obawiam się, że oboje polegli.

Na te słowa spojrzałam na niego spode łba chcąc wykrzyczeć by wypluł te słowa. Gohan miałby umrzeć z ręki różowego balona?! Dla mnie to było niedopuszczalne, nawet w myślach.

- Poznaj Kenzurana, przybysza z innego świata - Zmieniłam szybko temat - Podobno przybywa ze świata gdzie Buu został pokonany.

- Witaj, Goku - Podał mu swoją dłoń - Gdyby nie opieszałość tej damy już dawno byśmy się spotkali.

Spiorunowałam przedmówcę. Co za tupet! Mówiłam mu widać mało dosadnie, że nie życzyłam sobie jego interwencji w naszym świecie, na samym początku zwarzywszy na to, że nie chciał zdradzić szczegółów swojego przybycia. Czego więc chciał? Przeprosin?! To mój brat był po drugiej stronie, nie on.

- Lepiej jej nie denerwuj - Zachichotał ojciec Gotena - Ostatnio nie jest w sosie. Skąd przybywasz, Kenzuranie?

- Możesz mówić mi Blade, takie otrzymałem imię na Ziemi - Rzekł spokojnie - Rzadko powracam do tych korzeni, z resztą ty także posługujesz się nie Saiyańskim imieniem.

- Dobrze więc, Blade - Uśmiechnął się serdecznie siadając na stopniach przypałacowych - Prosiłbym Cię jednak byś nie opowiadał w całości swojej historii. Życie nauczyło mnie, że historia nie musi się powtarzać - Westchnął - Otóż sam Trunks był tego dobrym przykładem.

- Racja! - Zauważył Kuririn - Gdy zmieniał swoją przeszłość stworzyła się w jakiś sposób odrębna historia! Były dodatkowe trzy androidy!

- I ja - Burknęłam pod nosem - Mnie w jego świecie też nie było.

- W moim także Ciebie nie ma - Wtrącił się River - Córka królów Vegety zmarła niedługo po porodzie, tak mówiono, ale nie wiem jak miała na imię.

Spojrzałam po raz kolejny na niego krzywo. Cokolwiek powiedział sprawiał, ze się denerwowałam, irytowałam i jeszcze brakowało tylko bym zaczęła w końcu eksplodować. Czy ja faktycznie przechodziłam jakiś wielki kryzys młodzieńczy?

- Jednak najważniejsze, że wróciłeś Goku! - Buddysta szczerzył się jak dziecko - Z tobą i Blade’m i Sarą pokonamy tych potworów! Jestem tego pewien!

Czarnooki westchnął spoglądając przez chwilę w niebo. Po chwili zamknął oczy nabierając smutnego wyrazu twarzy. Ten, który zawsze był optymistą także okazał się w jakiś sposób bezradny.

- Vegeta nie dał rady, Gohan także został pokonany, również Neptun nie był w stanie nic zdziałać - Markotniał z każdym wypowiedzianym słowem - On jest i dla mnie za silny, nie pokonam go. Przykro mi.

Muzyka


Mina przerażenia Piccolo i ojca Maron była szokująca. Oboje pokładali ogromne nadzieje właśnie w tym wojowniku i chociaż martwym, to także zdolnym do walki. Rzekomo najsilniejszy obrońca świata żywego jak i martwego. Jeżeli przybysz posiadał trzecią transformację, zastanawiałam się czy Goku także ją posiadał, albo przynajmniej miał niebawem poznać jej tajniki. W końcu mimo wszystko uważał, że miano najsilniejszego w jego świecie także należy do tego Saiyana. Czyżbym upadła w swoim statusie? Gohan był już nieco słabszy ode mnie, więcej się uczył niż trenował.

- Nie wszystko jest stracone - Wtrącił się Blade - Możemy, a nawet musimy wykorzystać technikę scalenia! Tylko ona może nam pomóc.

- Scalenie? - Zdziwiłam się.

- Że też o tym nie pomyślałem! - Pisnął Dende.

- Tak, metoda Metamorów - Przytaknął martwy Saiyanin - Poznałem jednego Metamora w zaświatach. Co prawda nie próbowałem tej techniki, ale wiem na czym polega - Spojrzał wielkimi oczami na Kenzurana - Opanowałeś ją?

Mężczyzna stanął jak struna, gdyby mógł jego pierś wypadłaby przed niego. Przewróciłam oczami po czym prychnęłam.

- Parę razy wykonałem ją z przyjacielem. Myślę, że jestem dostatecznie dobrze do niej przygotowany.

Kuririn odtańczył swój poplątaniec szczęścia, ale było widać, ze Goku choć znalazł jakieś rozwiązanie nie do końca był zadowolony. Coś go jednak trapiło, a gdzieś na Ziemi grasował różowy stwór niszcząc napotkane na swojej drodze miasta i wsie.

- Szatanie, ty także użyłeś tej techniki, prawda? - Wtrącił Wszechmogący.

- O nie, nie - Poprawił go - Ja wykonałem asymilację. To zupełnie co innego.

- A czym się więc różnią te dwie techniki? - Zaintrygowałam się.

- Otóż przy scaleniu łączą się dwie osoby o zbliżonej mocy i działają jako jeden organizm - Tłumaczył zielonoskóry - Asymilacja polega na wchłonięciu ciała innego osobnika, który na zawsze zamieszka w twoim ciele.

Przez chwilę zastanowiłam się nad jego wypowiedzią. Wchłonąć kogoś na zawsze, przejąć jego moc.

- Więc słyszysz głosy? - Zapytałam pospiesznie.

Dla mnie było oczywiste, że jeśli kogoś pożrę, to on gdzieś tam będzie we mnie egzystować. Przynajmniej ja to tak odbierałam. Nameckanin zrobił wielkie oczy po czym odwrócił się na pięcie chcąc uniknąć dalszej rozmowy na ten temat.

- Pragnę zauważyć, że są jeszcze dzieciaki - Niespodziewanie wtrącił się Momo - Mają zbliżony poziom mocy, potrafią walczyć. Myślę, że są idealną partią do scalenia.

SonGoku poderwał się na równe nogi. To była dla niego myśl. On sam niebawem miał zniknąć z naszego świata, więc jego scalenie z Bladem mogło mieć kiepskie skutki jak twierdził, choć z tego co widziałam nie odrzucał tej możliwości. Było widać także, że przybysz się aż puszył na samą myśl połączenia z samym synem Bardocka. W jego świecie Goku przecież był silniejszy więc nie miał takiej sposobności. Jak zauważyłam, ja nie miałam w ogóle o czym dyskutować odnośnie tej metody działania. Jednak ogólny zarys działania powstał. Chłopców jednak nie miał ominąć spektakl, musieli również stawić czoła zagrożeniu jakie na nas spadło.

Nagle pociemniało niebo. Niespodziewana noc była nad wyraz zaskakująca.

- To Boski Smok - Przeraził się Dendie.

- Masz rację! - Potwierdził Piccolo.

Po co komu był teraz smok? Przecież nie zdążył jeszcze nikt ocalić świata, a także nie byliśmy w nieuniknionym potrzasku.

- Bulma wezwała smoka by wskrzesić ofiary Vegety - Stwierdził młody bóg - Nie możemy dopuścić by wykorzystała trzy życzenia, będziemy zmuszeni czekać kolejny rok na naprawę świata po walce z Buu!

Na samą myśl nie jednemu ugięły się kolana. Nikt nie chciał by kryształowe kule straciły moc właśnie teraz kiedy nasze życia były zagrożone. Goku nie czekając ani chwili odszukał energię Boskiego Smoka i przy pomocy szybkiej transmisji przeniósł się. Czekaliśmy w zniecierpliwieniu czy aby zdążył.

- Jeszcze nic straconego - Zabrał głos Dende - Powiedz mu, żeby nie spełniał więcej życzeń. Za cztery miesiące będziemy mogli użyć ich by wszystko naprawić.

Była to komunikacja z Goku, który niestety nie zdążył przed wypowiedzeniem pierwszego życzenia, jednak czas czterech miesięcy nie wydawał się nad wyraz długim okresem. Miałam jednak nadzieję, że do tego momentu uporamy się z podłym tworem Babidiego.

- Zaraz wszyscy tu będą - Oznajmił beztrosko zielonoskóry - Goku ich sprowadzi.

Radość buddysty była nie do opisania. Westchnęłam z myślą, że zaraz pojawi się tu Bulma i będzie trzeba przekazać jej wiadomość o śmierci Vegety. Wiedziałam, że prędzej czy później by się dowiedziała, ale jakoś nie myślałam o tym. Niebo na powrót wróciło do swojego późno popołudniowego koloru. Chwilę po tym zjawili się inni. Powstało małe zamieszanie, padło dużo pytań, ale także pojawiła się radość. Wśród zebranych dostrzegłam także przybłędę, która w jakiś sposób musiała wkupić się w łaski zebranych tu Ziemian.

- Co ona tu robi!? - Warknęłam wystrzeliwując palcem w zmieszaną Videl.

Na mój widok pobladła zupełnie jakby nie spodziewała się mnie tutaj, a przecież to ja byłam częścią tego zespołu, nie ona.

- Jest z nami - Odparła żona Goku - To moja synowa.

Spojrzałam na kobietę jak na wariatkę. Czułam jak się we mnie gotuje. Czy ta kobieta do reszty postradała rozum? Wściekle odwróciłam się od zebranych nie ukrywając swojego rozzłoszczenia. Więc sobie wybrała towarzyszkę dla syna.

- Skoro tu jesteśmy to może ktoś mi powie gdzie są moi synowie? - Zapytała Chi-Chi.

- Ja także chciałabym wiedzieć gdzie podział się mój Trunks i Vegeta.

Na samo jego imię aż mnie zmroziło, z resztą nie miałam zamiaru na to pytanie odpowiadać. Byłam zła, rozżalona i bóg sam jeden wiedział co jeszcze. Chodzący wulkan. Zrobiło się cicho, pytani opuścili głowy, zaś ja stałam jak kołek ani myśląc by się odwrócić do zebranych.

- Goku, ty im powiedz - Rzekł trzęsącym się głosem Kuririn.

Pocałował swoją małą córkę w czoło po czym ponownie skierował wzrok ku swoim butom. Złe wieści nigdy nie były łatwe do wypowiedzenia.

- Mam dwie wiadomości - Zabrał w końcu głos poproszony - Trunks i Goten są tutaj, w pałacu. Nic im nie grozi - Jego mina spoważniała - Niestety nie mogę tego powiedzieć o Vegecie i Son Gohanie. Przykro mi.

Jak przystało na matkę Gohana, na te wieści straciła przytomność, zaś Bulma zareagowała bardzo emocjonalnie. Szczerze, nigdy jej w takim stanie nie spotkałam. Moje serce także krwawiło z powodu jego utraty, ale sama na to się zgodziłam chcąc uchronić chłopców przed zgubną śmiercią, której by mi ta kobieta nie darowała. Nawet przy posiadaniu smoczych kul.

Ponownie wezbrała we mnie złość. W kilka sekund moje ciało spowiła złocista aura, a niepochamowany gniew musiał gdzieś się ulotnić. Wrzasnęłam wyrzucając z siebie trochę mocy niszcząc kafelki i zawalając pobliskie wejście do pałacu, z resztą jedno z wielu.

- Nie bądź taki pewny śmierci Gohana - Warknęłam - Nikt nie widział jak zginął! Nikt w ogóle nie wie gdzie on jest.

- Rozumiem twoją złość, Saro - Westchnął Goku poklepując moje ramię - Ale zauważ, że jego energia jest niewyczuwalna. Po prostu go nie ma.

Wściekle zaciskając pięści zamknęłam oczy chcąc się choć odrobinę uspokoić i wyczuć moc swojego niegdyś przyjaciela, jednak na próżno. Tak jak mówił jego ojciec ta moc przepadła, zupełnie jak ta Vegety. Tylko dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Z wrogością strzepnęłam dłoń ojca Gotena po czym odsunęłam się w cień. Drugi koniec pałacu był teraz najbardziej odpowiednim miejscem dla wyładowania mojej złości.

- Twoja złość niczego nie zmieni - Dodał na koniec zniżając ton.

Na niemal sekundę przystanęłam, zacisnęłam mocniej pięści i powieki, a samotna łza powędrowała po policzku. Przejście w zacisze było teraz nie na miejscu. Rozpędziłam się i skoczyłam w dół. Nie mogłam od tak sobie usiąść i opłakać śmierć, kogoś kogo… kochałam? Nim jednak zdążyłam dolecieć na dół w mojej głowie rozbrzmiał nieznany mi głos. Zatrzymałam się jak wryta ponownie przybierając naturalną postać.

„Jeśli jeszcze nie wiecie nazywam się Babidi!” - Usłyszałam zewsząd.

- Sukinkot - Warknęłam ściągając w gniewie usta.

„Jestem czarnoksiężnikiem, także wzywanie policji nie ma żadnego sensu. Nic mi nie możecie zrobić. Porozumiewam się z wami, moi drodzy ludzie za pomocą telepatii. Zmuszony jestem prosić was o pomoc. Dziś spotkałem kilku nieprzyjemnych łotrów i kiedy zamkniecie oczy będziecie mogli ich zobaczyć”

Nie omieszkałam sprawdzić na kogo polował ten padalec i ku mojemu zaskoczeniu były to twarze Trunksa, Gotena oraz Piccolo. Zacisnęłam pięści. Czego on chciał od siedmio i ośmiolatka? Przecież niczego złego nie zrobili!

Później pojawił się obraz jakiegoś sporego miasta, które postanowili zniszczyć jeżeli Ci trzej nie stawią się u rzucającego groźby robaka - magika. Kiedy zamienił mieszkańców metropolii w cukierki i je ten różowy pożarł nie mogłam wyjść ze zdumienia. Kenzuran miał rację, bez mniejszego problemu mógł zeżreć każdego! Dosłownie wszystkich i wszystko. Musiałam wziąć się w garść, nie było czasu na żale. Trzeba było zacząć działać dla dobra Trunksa i Gotena. Vegeta i Gohan pokładali we mnie nadzieję, że ocalę tych dwoje w każdym momencie. Nawet jeśli byłam okrutnie obrażona na brata małej kopii Goku, nie mogłam pozwolić by i jemu coś się przytrafiło.

Nie miałam ochoty oglądać jak niszczy miasto, choć dalej słyszałam skrzeczący głos kosmicznego pędraka, ruszyłam z powrotem na górę, do pałacu chcąc zacząć przygotowania do wojny.

- Na co czekacie! - Krzyknęłam do wszystkich - Musimy zacząć działać!

Wszyscy stali z zamkniętymi oczami oglądając to co zaserwował im Buu. Ja już dość się napatrzyłam. Jednak nie o życie ludzi się martwiłam, a osób mi bliskich.

- Ten szaleniec zeżre wszystkich jeśli będziecie tak stać bezczynnie!

Momo bez zastanowienia ruszył w stronę komnaty, w której położył nieprzytomnych chłopców. Przecież nie było czasu do stracenia. Jeśli maluchy miały opanować wspomnianą wcześniej przez Goku technikę, trzeba było zaczynać jak najszybciej. Przecież logiczne było, że nie byli w stanie osiągnąć tego w jeden dzień, nawet jeśli potrafili bez problemu przemienić się w super wojowników. My z Bladem, mogliśmy zawsze zyskać na czasie i zająć nikczemnego Buu w razie gdyby chciał zlikwidować kolejną mieścinę.

Wyczułam energię chłopców, którzy najwyraźniej postanowili wszcząć bójkę. Cóż, z tego co wiedziałam w tym miejscu byli po raz pierwszy, także na pewno mogli się wystraszyć czarnego dżina i na to wyglądało. Ruszyłam w kierunku walecznych młodzików, po czym zmaterializowałam się zaraz za Trunksem chwytając go za szarfę związaną w pasie.

- Co to za wybryki? - Skarciłam bratanka - Gdzieś się wybieracie?

Gotena schwycił sługa Wszechmogącego choć tamten zaprzestał walki dopiero gdy usłyszał głos swojego ojca, który stanął za mną. Dzieciak zrobił wielkie oczy, a po chwili wtulał się w ramiona nieżyjącego wojownika. Teraz pozostało przekazać wieści oraz jakie czeka na ich polecenie. Miałam nadzieję, że byli na tyle już dorośli, by sprostać swojemu zadaniu i niczego nie zepsuć.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.