Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

06. Jak być wojownikiem?

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, Saga: Freezer
Gatunki:Akcja, Fantasy, Fikcja, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2013-06-09 20:41:23
Aktualizowany:2018-03-03 19:04:23


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


- Jak masz na imię? - Usłyszałam zza pleców.

Głos wyrwał mnie z letargu. Właśnie wpatrywałam się w jedną z mgławic widniejących na gigantycznym panelu.

- Ja? - przeraziłam się - Ja…

- Ja? - Zdziwił się jeden z ludzi KOH.

- To znaczy mam na imię Ragin.

- Ragin?

- Tak proszę pana! - Pośpieszyłam.

Co prawda to nie był mój pomysł, a Natto, z obawy, że Freezer dowie się iż jestem córką króla. A gdyby tak się stało za pewne by mnie zabił jak planował na samym początku. Albo gdyby przez to mnie w jakiś sposób wykorzystano? Maltretowano? Nowe imię szybko weszło w obieg i już nawet Saiyanie mówili do mnie Ragin w miejscach gdzie nikt by nas nie usłyszał.

Od czasu pojmania minęło dużo czasu, a mimo to gniew i ból się nie pomniejszał. Bardzo często trenowałam pod okiem armii specjalnej, z której składali się Kapitan Giniu, Gerudo, Recom, Jisu i Baata. Giniu Force bo taką nazwą się reprezentowali pochodzili z różnych planet i galaktyk. Z Natto także podniosłam swoje kwalifikacje by nie stać się tarczą do wyładowywania stresu przez Changelinga. Stał się w tych ciężkich czasach moim przyjacielem i oparciem, jednak dochodziłam do wniosku, że był to jego głupi obowiązek ze względu na moje pochodzenie, mimo to mogłam nazwać go bratem, choć mój brat był od niego starszy i o wiele silniejszy. Dokładnie w dzień piątych urodzin nauczyłam się kontrolować energię KI wystrzeliwując pociski. Nawet latanie opanowałam w mistrzowsko szybkim tempie i aż chciało mi się drwić z tekstów matki, która odwlekała moją naukę tego co naturalnie Saiyańskie i za razem ekscytujące tylko zaraz po tym robiło mi się potwornie ciężko na duszy, bo nie mogłam już jej tego nigdy powiedzieć, a ona nie mogła zobaczyć, że była w wielkim błędzie. W końcu nauczyłam się kontrolować swoją moc perfekcyjnie, co było dość proste, a Vegeta nigdy nie chciał mnie tego nauczyć, nawet w tajemnicy przed naszą rodzicielką. Przez chwilę nawet zapomniałam o gniewie i zemście. Radowałam się swoją rosnącą mocą z dnia na dzień, bo tyle miałam w sobie nieodkrytych pokładów energii! Tyle ciekawych walk do stoczenia! Ach, nie mogłam się ich doczekać, zupełnie jak małe dziecko, którym z resztą byłam.

- Tęsknię za rodzicami - Westchnęłam wchodząc do kajuty Natto.

- Witaj - Pozdrowił mnie.

- Jak myślisz? - Zaczęłam chcąc zadać pytanie - Czy mój brat i Twój ojciec jeszcze żyją?

- Tego nie wie nikt, póki nie wrócą - Mruknął do siebie.

Przez chwilę wpatrywał się w okno, zupełnie jakby szukał tam odpowiedzi.

- Mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy - Po chwili dodał.

Wyciągnęłam zza kamizelki otrzymanej od wojska Freezera łańcuszek, który otrzymałam od brata. Usiadłam na oknie i zaczęłam spoglądać w bezkres kosmosu. Właśnie wylądowaliśmy na ponurej planecie, na której była brunatna ziemia, a niebo zachodziło w kolor soczystej pomarańczy.

Zrobię wszystko by cię odnaleźć. Pomyślałam przyglądając się brzydkiemu otoczeniu, które w jakiś sposób przypominało mi o utraconej planecie. Muszę cię odnaleźć za wszelką cenę! Zacisnęłam pierścień w pięści starając się go nie uszkodzić. Dni mijały jeden po drugim, miesiąc za miesiącem, aż w końcu doleciały mnie słuchy, że statek kieruje się na planetę Nameck. Z upływem czasu traktowałam te więzienie jako długą podróż ku przygodzie i doskonaleniu się.

- Co to za planeta? - Zapytałam Gerudo.

- Zamieszkują ją Nameck’aninie - Odparł mały zielony Basjin.

- A po co tam lecimy? - Zadałam kolejne pytanie.

- Po kryształowe kule - Rzucił niedbale.

- Kryształowe kule? - Zdziwiłam się - Opowiedz mi o nich!

Wyobraziłam sobie ogromne błyszczące kule, na których widok brakowało tchu. Zaczęłam wariować bo Basjin nie chciał mi nic więcej powiedzieć. Nie cierpiałam kiedy nie wiedziałam czegoś o czym usłyszałam, a w tym przypadku były tym niejakie kryształowe kule.

- Gerudo powiedz mi, co to są kryształowe kule! - Tupnęłam w złości nogą.

Nagle spostrzegłam, że mojej wielkości stwór zniknął, zupełnie jakby się rozpłynął w powietrzu.

- No nie… - Mruknęłam - Znowu uciekł.

Basjinowie potrafili zatrzymać czas na tak długo na ile potrafią wstrzymać oddech. Ciekawa opcja, ale nieco beztlenowa… Ze smutną miną z powrotem wróciłam do swojej kajuty. Wkurzało mnie to, że nigdy nic nie wiedziałam na temat walk z ludnością zaatakowanych planet oraz tym, że nigdy nie chcieli zabrać mnie na ich podbój. Natto wiele razy walczył u boku ludzi jaszczura czy tego chciał czy nie. Raz nawet udało mi się uciec spod oka paru wartowników i wkroczyć na taką planetę. To było bardzo ciekawe przeżycie! Ludzie tyrana będąc gotowi do walki patrzyli jak ich słabi przeciwnicy padają jak robaki. Stojąc na wysokim wzniesieniu urządziłam sobie deszcz ognistych pocisków nie zwracając uwagi w co trafiłam, po prostu chciałam być taka jak oni, niezwyciężona. Nawet i w „swoich” celowałam. Jeden zmarł, co mnie nad wyraz zaskoczyło, bo myślałam, że jego ludzie są okrutnie silni. Niestety tylko jednego, w dodatku był w już w ciężkim stanie. Przecież mówiłam, że wytępie wszystkich za planetę Vegetę! Dostałam po powrocie niezłą burę, jednak Freezer był zdumiony moim zaangażowaniem i mnie nie zabił, tym razem. Jednak zostałam od tamtej pory pod okiem Ginyu Force. Sama czasem się sobie dziwiłam, że chcę walczyć dla Frezzera skoro zabił mój lud. Natto uważał, że to wszystko przez mój wiek i zamiłowanie do bójek przed, którymi matka mnie próbowała uchronić. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na pelerynę od Gartu. Zaczęłam patrzeć w nią ślepo. Tak po prostu.

- Byłam dla Ciebie nie miła… - Westchnęłam - A teraz nie żyjesz...

Wyszukałam w niej kieszeni i sięgnęłam po Mandarkerę, którą tam ukryłam przed światem.

- Nie możesz tak sobie tu leżeć - Powiedziałam - Jakbym cię zgubiła nigdy bym sobie nie darowała.

Schowałam kamień Mandaru za kombinezon delikatnie go poklepując, mruknęłam parę głupich słów pod nosem i usiadłam z powrotem na łóżko i patrząc w oświetlony sufit, aż w końcu położyłam się.

- Ciekawe co to za planeta - Westchnęłam machając ogonkiem - Co to są kryształowe kule? Po co one Freezerowi?

Długo jeszcze nie mogłam wyciągnąć nic ciekawego na temat kul z Nameck. Doprowadzało mnie to do szału. Dosłownie… Ach jaka niewiedza potrafiła być okrutna!

- Jisu, powiedz mi wreszcie o co tu chodzi!

- No dobra tylko daj mi już święty spokój - Wymamrotał czerwonoskóry robiąc kwaśną minę - Ale to długa historia.

- Nie szkodzi, posłucham - Uśmiechnęłam się - Mam dużo czasu.

Nagle do kajuty Jisu wparował sam generał Giniu Force.

- Zgadza się - Odparł stanowczo kapitan.

- Co się zgadza? - Zapytaliśmy z Jisu równocześnie.

- Nigdzie nie lecisz, więc masz dużo czasu na słuchanie historyjek.

Spojrzałam na niego pytają o, a Giniu potaknął nie zmieniając wyrazu twarzy. To znaczyło, że nie lecę na Nameck? Że nie zobaczę kryształowych kul? Że jestem słaba?! Bo jestem tylko dzieckiem, które nie może brać udziału w ekscytującym przedsięwzięciu.

- Dlaczego kapitanie??? - Wybuchłam - Wytłumacz mi!

- Na rozkaz mistrza - Odparł krótko - Ostatnio narozrabiałaś i musiałem cię kryć przed nim, bo jesteś jak wrzód na tyłku!

- Frezzer…- załamałam się - Dlaczego ja?

- Ponieważ masz dopiero siedem lat i nie umiesz dobrze walczyć - Odpowiedział.

Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć przez jakieś pięć minut.

- To ja mu zaraz pokażę jak bardzo! - Warknęłam zaciskając pięści.

Włączyłam przyspieszacz i wyleciałam z kajuty Jisu obierając kierunek na mostek gdzie mogłabym skontaktować się z Freezerem. W tej chwili chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz, że jest niesprawiedliwy, że robił że mnie byle kogo, kim przecież nie byłam.

- Stój Ragin! - Wrzasnął Giniu.

Jogo wrzaski nie skutkowały, leciałam dalej jak szalona nie zwracając uwagi na to co się działo dookoła i czy ktokolwiek stał mi na drodze. Nagle poczułam silny odpływ energii. Padłam na ziemię jak deska tracąc dech.

- Puszczaj! - Warknęłam cicho wypuszczając powietrze.

Kapitan trzymał mnie za ogon co spowodowało gigantyczny spadek energii. Przywaliłam nosem o posadzkę!

- Taka jest wola mistrza, małpko - Powtórzył się - Później się jemu przydasz, może.

- Może nie będę się nudzić… - Mruknęłam załamana.

- Freezer ma kłopoty dlatego nas wzywa - Dodał szeptem - Ma problemy ze zdobyciem kul.

Co było nad wyraz dziwne, bo był niesamowicie potężnym władcą, ale może tym razem nie miał zamiaru brudzić sobie rączek, a może wręcz przeciwnie, nie był w stanie być w dwóch miejscach na raz? Niestety nie było mi dane się o tym dowiedzieć, nad czym bardzo ubolewałem. Czy tak właśnie miało wyglądać moje życie? Na bezczynnym siedzeniu na statku kosmicznym i byciu pod obcasem tyrana? Tak bardzo nie lubiłam tego stanu i tak potwornie tęskniłam za domem i wciąż miałam nadzieję, że spotkam brata, swoją jedyną rodzinę jaka mi pozostała, o ile w ogóle jeszcze istniała. Tylko jak miałam tego dokonać? Przecież nie mogłam iść do Changelinga i stanąć przed nim wykrzykując luźno: Słuchaj no, ty potworze, ale zabiłeś mojego brata? Wrócił on z tej całej Ziemi, czy jednak zabili go tamtejsi? Wszystko było do bani.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.