Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Slayers - Droga Niepokoju

Let's dance! Cała drużyna znowu razem?

Autor:Miya-chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-07-04 20:38:12
Aktualizowany:2005-07-04 20:38:12


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Dedykowane Alirze14, która powaliła mnie stwierdzeniem "istny harlekin"...

Odcinek 12 - LET'S DANCE! CAŁA DRUŻYNA ZNOWU RAZEM?

- I drżyj ziemio przed LIIIIIIIINĄ INVEEEEEEEEEERSE!!!!!!!!!! - usłyszał zewnętrzny świat. A przynajmniej ta jego część, w której obecnie przebywała osóbka wołająca te słowa. Czyli, jeszcze ściślej mówiąc, las, skąd zwierzątka uciekały przed tym donośnym głosem a bandyci przed fireballami. Tak oto pewna ruda czarodziejka wyrażała swą radość z powrotu do głównej roli.

- Wiesz że twoja akcja nieco przypominała wejścia Amelii? - Zel popatrzył w górę.

- Nie przerażaj mnie, dobra? - Lina z gracją zeskoczyła z drzewa i upadła na twarz.

- Szkoda że opyliłaś wszystkie klejnoty - marudził Gourry już dwunasty raz tego dnia - Chciałem sobie wziąć parę do Renci... T_T

- Przestań biadolić, kiedy ja się cieszę!!! - Lina była w tak dobrym humorze, że nawet nie poczęstowała wojownika ognistą kulą. Zresztą to by pewnie nic nie dało, skoro Gourry posiadał Samirenn i wszyscy już dobrze znali jej możliwości.

Amelia szła w pewnej odległości od przyjaciół, dziwnie zamyślona.

- No co? - zagadnął ją Zelgadis - Żal ci?

- Właściwie nie... - wiedziała o co on pyta - I tak cała uwaga skupiała się na pannie Linie... A przede mną jeszcze długa droga. Ale smutno mi że jestem tylko dodatkiem do was.

- Ależ skąd! - zaprotestował Zel. Słysząc szczerość w jego głosie Amelia rozjaśniła się.

Szli tak sobie jeszcze chwilkę, aż nagle...

- PADNIJ!! - Lina niespodziewanie znalazła się na ziemi. Zel i Amelia posłusznie poszli w jej ślady i w tej samej chwili coś błyskawicznie śmignęło niziutko, tuż nad nimi.

- O! Ptaszydła! - zawołał radośnie Gourry, który jako jedyny nie skapował o co chodzi Linie. I zaraz jakiś spóźniony skrzydlaty delikwent się z nim zderzył. Pozostałe potwory zawróciły i ze skrzekiem ruszyły na blondaska.

Nie wiedziały, bidne, na co się porywają.

Chwilę potem jedna z kreatur padła na ziemię od fireballa Samirenn, a po paru sekundach dołączyła do niej kolejna, przypieczona tym razem przez Linę. Zel też nie próżnował, choć nie używał magii. Ale nie mogli się nadziwić Amelii, która lała potwory równo Pięściami Sprawiedliwości. Nie wyskoczyła z żadnym powalającym tekstem, biła od niej za to determinacja, której żadne z przyjaciół dotąd u księżniczki nie widziało. W tej chwili przypominała... Linę.

- Coś mi jednak dało to dowodzenie - odpowiedziała na taki właśnie komentarz Gourry'ego, gdy już posłała swym ciosem ostatniego potwora gdzieś na orbitę. ^__~

Nagle usłyszeli za sobą jakiś szelest i ku swemu zdziwieniu ujrzeli trzech mężczyzn, od stóp do głów zakutych w zbroje. Przybysze omietli wzrokiem pobojowisko.

- Witajcie w królestwie Ordlen bohaterowie dziękujemy że wykazaliście się siłą i męstwem ocalając nasze ziemie od tych krwiożerczych stworów jesteście zaproszeni do pałacu królowej Darlene pragnie ona w ramach wdzięczności za wasz bohaterski czyn wynagrodzić was odpowiednio - odezwał się jeden z nich jakoś tak sztywno.

- Ooo, to mi się podoba! - zawołała Lina z błyskiem w oczach. Zel natomiast był nieco zdziwiony. Czy tych potworów było tak niewiele? I nie znalazł się dotąd nikt mogący je pokonać?

- Rozchmurz się, Zel! - Lina energicznie klepnęła chimerkę w plecy - Mamy dostać nagrodę, nie?

- Może jakieś żarcie dadzą... - rozmarzył się Gourry.

- Pomogliśmy uciśnionym nieszczęśnikom!!!!!!!!!! - ucieszyła się Amelia.

- Czy więc zechcecie pójść z nami nasza pani was oczekuje - usłyszeli.

- Zechcemy, zechcemy - Zel spojrzał spode łba na tych rycerzy. Coś mu się nie podobało, ale nie potrafił określić co. Niestety nie przyjrzał się im dokładniej, bo ruszyli tak szybko, że on i przyjaciele prawie biegli by za nimi nadążyć. Wkrótce wyszli z lasu i ich oczom ukazało się miasto. Urządzone z przepychem, ale i ze smakiem. Tyle że jego mieszkańcy jakoś nie wyglądali na nieszczęśliwych z powodu ataków. Nie wyglądali też na uradowanych, że te ataki się skończyły. Właściwie w ogóle nie wyglądali. To znaczy nie okazywali emocji. Po prostu patrzyli.

A przed pałacem królowej stał spory tłumek osobników wyglądających na poszukiwaczy przygód. Kilku z nich Lina rozpoznała jeszcze z Perndale. Ktoś pomachał do niej ręką - była to Sylpheel!

- Lino, co za szczęście że demony nic wam nie zrobiły! - śliczna kapłanka podeszła do przyjaciół.

- Bo ja wiem czy nic... - westchnęła Lina - Ale opowiem ci jak już dostanę nagrodę.

- Na pewno chętnie posłuchamy, cała trójka! - ucieszyła się Sylpheel.

- Że jak? To kto z tobą jest? Bo rozumiem że Wellyn...

- Ta Mazoku teleportowała nas na jakieś dzikie, niebezpieczne tereny - wyjaśniła Sylpheel - ale Xella-Medina potrafiła nas odnaleźć nawet tam...

- CO??? KTO??? - na dźwięk tych imion w oczach Liny zapłonął ogień zemsty. I zaraz zobaczyła wspomnianą osóbkę idącą pod rączkę z sir Wellynem.

- Czyż to nie przeznaczenie wciąż styka nas ze sobą, druhowie? - odezwał się rycerz.

- AAAAAAAARRRRRRRGH!!!!!!!! - Lina z wściekłością rzuciła się w kierunku zdrajczyni.

- TY... TY... TY... - wołała. Nie dała rady zrobić nic groźniejszego, bo Gourry w porę chwycił ją pod ręce. Wisiała więc tylko w powietrzu i wierzgała. :P

- Wiesz, że podziwiam twoją elokwencję? - Poszukiwaczka Tajemnic uśmiechnęła się ujmująco.

- Ty perfidna wyrachowana popleczniczko Mazoku zostawiłaś mnie na pastwę tego pokręconego yeti a teraz zachowujesz się jakby nic się nie stało i masz to wszystko GDZIEŚ!!!!! - udało się Linie wreszcie dokończyć. Wykrzyczała to wszystko jednym tchem.

- Waćpanna sławna jesteś z wyczynów godnych Zrodzonych z Chaosu - oburzył się Wellyn - a śmiesz rzucać mej pani w twarz taką obelgę?!?!?!?

- OBELGĘ??? Żebyś ty czasem nie usłyszał zaraz prawdziwej obelgi... - *czerń* Lina za bardzo straciła panowanie nad sobą i zakręciło jej się w głowie - Postaw mnie, ciołku! - syknęła do blondasa. Po chwili stanęła na ziemi i złapała równowagę.

- Czyżby coś ci dolegało, Lino? - głos Xelli-Mediny brzmiał prawie jakby faktycznie się martwiła.

- Nie zamierzam zaspokajać twej potrzeby sensacji - prychnęła czarodziejka - Na razie dam ci spokój, ale nie myśl że ci wybaczyłam...

- A skąd tu tylu poszukiwaczy przygód? - Zel i Amelia rozmawiali tymczasem z Sylpheel.

- Każdego z nich zaprosiła królowa w podzięce za pozbycie się potworów z Ordlen - kapłanka również była nieco zdziwiona - W tym także nas. Niektórzy czekają tu już od kilku dni!

- Ale przecież to myśmy załatwli... - zaczęła Lina, ale w tym momencie rozległ się dźwięk trąb i wrota pałacu zostały otwarte. Tłum bohaterów wszedł do środka i Lina dusiła się w tym ścisku.

W sali tronowej zobaczyli elegancką, przystojną kobietę po trzydziestce. Miała krótko ścięte jasne włosy i małą srebrną koronę, a w jej twarzy i postawie można było dostrzec siłę charakteru.

- Witajcie, bohaterowie - królowa podniosła się z tronu - Przede wszystkim chciałam wam gorąco podziękować za uwolnienie mego królestwa od kłopotów jakie je nękały - uśmiechnęła się - Cieszę się ogromnie, że przyjęliście moje zaproszenie i mam nadzieję że miło spędzicie czas na wielkim balu, który zamierzam dziś wieczorem wydać na waszą cześć.

- Świetnie! - ucieszyła się Amelcia - W Sailoon tak rzadko są jakieś przyjęcia!

- Suknie i walc... - rozmarzyła się Sylpheel - Gdyby jeszcze Gourry zechciał ze mną pójść...

- A będzie jedzenie? - zaciekawił się Gourry.

- O, bez wątpienia!

- To pójdę - odpowiedział - Ale dokąd???

- Balu? BALU??? - zawołała Lina - Czy ja tu przybyłam potańczyć, do diabła?!?!?!?!?

- Czyżby były jakieś sprzeciwy? - spytała królowa - Nikogo nie zmuszam do brania udziału.

- Lina chcę kasę - wyjaśnił Zel krótko i zwięźle.

- Po balu porozmawiamy o stosownym wynagrodzeniu dla każdego - rzekła królowa.

- No to ja poczekam na tę rozmowę - mruknęła Lina - Ale na balu mnie nie będzie!

- Mnie też nie - zyskała sprzymierzeńca w osobie Zela (prawdę mówiąc, skrycie na to liczyła). Wywołało to bezgraniczną rozpacz Amelci, która pamiętała, jak dobrze Zel tańczył w trzecim odcinku, dlatego zaczęła go gorąco przekonywać, że ABSOLUTNIE POWINIEN IŚĆ. Ale Lina przestała tego wszystkiego słuchać *kolory* i wyłączyła się *kolory* przed jej oczami świetlisty krąg *patrz* mężczyzna z dużym metalowym urządzeniem *patrz* ludzie upadający bez życia na ziemię...

- Panno Lino - Amelia pociągnęła ją za rękaw - Pan Zelgadis się jednak zgodził, może pani też...

- NIE IDĘ!!!!!!!!!!!! - wrzasnęła czarodziejka i wymaszerowała z sali tronowej.

Zatrzymali się w zajeździe niedaleko pałacu. Niezastąpiona Xella-Medina pogrzebała w swojej torbie bez dna i znalazła tam odpowiednie kreacje dla Amelci i Sylpheel. Zastanawiały się co włożą na siebie chłopaki, ale Xemedi-san stwierdziła "My będziemy ich ozdobą ;>"

Zapadał zmrok i bal już się zaczął. Lina właśnie wyszła z łaźni i owinięta w ręcznik siedziała w swoim pokoju przy oknie z widokiem na pałac, czując się jak Kopciuszek.

- Też nie mają co robić - mruknęła do siebie - tylko balować u tej królowej Marlene...

- Darlene. ^ ^

- Wszystko je... Hę? XELLOS??? - odwróciła się i zobaczyła Podstępnego Kapłana siedzącego wygodnie na jej łóżku - KTO CI POZWOLIŁ TU WLEŹĆ I PODGLĄDAĆ?!?!?!?!?

- Siedzisz tu taka samotna zamiast się dobrze bawić, więc chciałem cię pocieszyć ^^ - rzekł, a Lina momentalnie spiekła raka.

- Przyjmij do wiadomości że ja wcale nie chciałam iść na ten durny bal!!!!!! - wybuchnęła - A wiesz dlaczego? - tu miała podać mnóstwo niezmiernie istotnych i mądrych argumentów nie do odparcia, ale wtedy Xellos odsłonił smutną prawdę: - Bo nie masz z kim. ^^

Linę kompletnie zatkało, bo spychała tę prawdę w najgłębsze zakątki podświadomości :P

- Nie ma co się przejmować ^^ - usłyszała i dopiero teraz uświadomiła sobie że Xellos wygląda inaczej niż zwykle, a mianowicie nosi elegancką marynarę... Jeden jego ruch ręką i Lina już miała na sobie zwiewną i niemal nierzeczywistą ciemnoróżową suknię z różyczkami - No, całkiem całkiem ^ ^ - Mazoku przyjrzał się jej krytycznie, po czym chwycił za rękę i...

I znaleźli się w wypełnionej ludźmi i muzyką sali balowej! W tłumie mignęli im roztańczeni Zel i Amelia, a czerń i biel ich strojów efektownie ze sobą kontrastowała.

- Lina? - podeszła do nich Sylpheel w skromnej lecz wytwornej ciemnoniebieskiej kreacji, z włosami upiętymi do góry - Nie wierzę! Przyszłaś z Xellosem?

- Przysz... - Lina spojrzała na Mazoku ze zszokowaną miną - Zaraz wychodzę!!!

- Mhm... - szepnął jej Xellos - A ta suknia jest tworem astralnym i może zaraz zniknąć. ^ ^

- Paskudny szantażysta - Lina wyobraziła sobie siebie w samym ręczniku na oczach tłumu.

- Cel uświęca środki, nie sądzisz? ;D - niespodziewanie pojawiła się roześmiana Xella-Medina. Była ubrana w błyszczącą fioletową suknię z odsłoniętymi ramionami, rozszerzającą się ku dołowi. Jej czarne włosy spływały swobodnie po bokach twarzy - zamiast kokardy miała w nich perełki.

- Dlaczego zawsze tak nie wyglądasz? - Xellos przyjrzał się jej i uśmiechnął się prowokacyjnie.

- A ty? - odpowiedziała mu podobnym uśmiechem. W oczach Liny pojawił się złośliwy błysk.

- Weeeeeeellyyyyyyyn!!! - zawołała do rycerza, który razem z Gourrym wracał od stołu z ponczem - Mazoku właśnie uwodzi twoją damę!!!!!!!!!

- Mazoku? - Wellyn zbliżył się do Xellosa i uważnie mu się przypatrzył - TO???????

- Ja przynajmniej nie mam na sobie tyle żelastwa i mogę tańczyć nie tylko walczyka ^ ^ - odrzekł Xellos, który przedtem przez pewien czas obserwował popisy taneczne rycerza (Gourry na przykład, w przeciwieństwie do Wellyna, zbroi na sobie nie miał!) - To mi przypomina - zwrócił się tym razem do Xelli-Mediny - jak twoja matka mnie dopadła na balu w Avedrean i zwyobracała...

- Wiesz że to może brzmieć trochę dwuznacznie? ;> - wyglądało na to, że zrozumiała jego aluzję.

- Ci tutaj chyba się nie przydadzą - wskazała na orkiestrę - ale ktoś by chyba potrafił... - spojrzała gdzieś pod ścianę. Lina podążyła za nią wzrokiem i zobaczyła... Riselle! Więc minstrelka ocalała? Xella-Medina podeszła do dziewczynki i szepnęła jej coś na ucho. Mała nie wiadomo skąd wyjęła swój syntezator i popłynęła hipnotyzująca melodia.

- To była ta chwila w moim życiu - zaczęła śpiewać Riselle - Nigdy przedtem tak się nie czułam - Xella-Medina wyszła na środek i z uśmiechem skinęła na Xellosa, który powoli do niej podszedł, spojrzał w oczy i dotknął dłoni... - Przysięgam że to prawda... A zawdzięczam to tobie!

Nagle muzyka stała się szybsza. Xellos tak mocno zakręcił Xellą-Mediną, że wpadła w jego ramiona. Kolejny obrót - i już byli daleko od siebie. Pozostali goście odsunęli się aż pod ściany, spodziewając się czegoś niezwykłego. Dziewczyna posłała Mazoku całusa, a on zrobił ruch jakby go chwytał i odrzucał. Uśmiechnęła się jadowicie i znowu znalazła się przy nim.

- Taaak, nie zapomniałeś jak się to robi - szepnęła.

Tańczyli szaleńczo, porywająco, a między nimi aż iskrzyło. Wszystkim, którzy to widzieli, zapierało dech i dziwili się że podłoga jeszcze się nie pali. Wyglądało to tak jakby oboje chcieli dać z siebie wszystko, coś sobie udowodnić... W pewnych momentach ich taniec przypominał walkę. Wreszcie Xellos zakręcił Xellą-Mediną po raz ostatni i gwałtownie podniósł ją do góry. Riselle przestała grać a zgromadzeni wypuścili powietrze. I... fajerwerki? Skąd w sali fajerwerki?

- Pani, nie godzi się byś przebywała z podającym się za Zrodzonego z Chaosu!!! - Wellyn pociągnął Poszukiwaczkę Tajemnic za rękę na korytarz - Pora odetchnąć świeżym powietrzem!

Stanęli przy oknie i Xella-Medina zapatrzyła się na gwiazdy. Po chwili usłyszała kroki.

- Ooo, Sylpheel! - ucieszyła się na widok kapłanki - Wiecie co? Ja już się nawdychałam! - i już jej nie było. Zaskoczona Sylpheel stanęła nieśmiało przy Wellynie. Zaczęli wspominać dzieciństwo.

Xellosa też gdzieś wcięło... Lina rozejrzała się za Riselle *kolory* chcąc ją zapytać *kolory* jak się uratowała przed potworami *patrz!!* Zobaczyła że minstrelka wybiegła z sali i ruszyła za nią. Wbiegła w jakiś ciemny korytarz, na końcu którego ujrzała świetlisty krąg, taki jak w swojej wizji. Obok kręgu stała drobna jasnowłosa dziewczyna o przestraszonym spojrzeniu.

- Nie podchodź! Chcą cię wciągnąć w pułapkę! - krzyknęła do Liny szeptem (?). Miała głos minstrelki i jej zielone oczy, ale poza tym wyglądała inaczej...

- Czy ty jesteś Riselle? - spytała zaskoczona Lina.

- Jestem Maris - odpowiedziała dziewczyna - Błagam, uciekaj stąd!!! - i wskoczyła w krąg.

- Lino? - czarodziejka usłyszała głos Gourry'ego - Co tak stoisz jakbyś kij połknęła?

Odwróciła się. Znów była w sali balowej. Czy naprawdę stąd wyszła, czy była to kolejna wizja?

- Hej, powiedz coś! - uśmiechnął się Gourry - Może chcesz zatańczyć?

Chciała.

***

- Ałałałała - jęknęła Lina gdy coś twardego wpiło jej się w plecy. Podniosła się. Wokół ciemność i jakieś metalowe drzwi. Po chwili ocknęli się Gourry, Zel i Amelia. Byli uwięzieni. Pamiętali że po balu normalnie położyli się do łóżek w zajeździe a teraz coś takiego? I jeszcze ten sufit - też metalowy i jakby coraz niżej... Ktoś chciał z nich zrobić naleśniki? O_o

- FAJEEEEEEEERBALL!!!!!!!!! - Lina spróbowała rozwalić drzwi, bez skutku. Jeszcze niżej...

- Już? ^^ - usłyszeli nagle głos z drugiej strony.

- E tam, poradzą sobie, poczekajmy... ;)))

- A może jednak sobie nie poradzą? ^^

- Wiesz co, ty prawie jak człowiek myślisz. ;> - a potem rozległ się huk i drzwi wyleciały z zawiasów. Przyjaciele zobaczyli Xellosa i stojącą za nim Xellę-Medinę.

- No jak to co tu robimy, szukamy was ^^ - kapłan odpowiedział na niezadane pytanie. Lina i reszta wyszli akurat gdy sufit się doszczętnie zawalił. Zobaczyli trzy identyczne świetliste kręgi.

- Portale - stwierdziła Lina - któryś z nich prowadzi do pałacu... Dobra, fioletowi do lewego, Zel i Amelia do prawego, ja z Gourrym do środkowego! - i zniknęła w kręgu ciągnąc za sobą blondasa. Pozostali również weszli do swych portali, nie mając właściwie wyboru.

Xellos i Xella-Medina znaleźli się w dziwnym, chłodnym pomieszczeniu z dwojgiem wrót. Na jednych były wyrzeźbione złączone dłonie, na drugich wykrzywiona we wściekłości twarz.

- No to które wybierasz? ^^ - spytał po dżentelmeńsku Mazoku.

- Chyba te z gębą... Przypomina mi moją szefową. :>>>

- Moją w sumie też... - westchnął - Ale nie będę protestował. ^^

Nie musieli otwierać wrót by przez nie przejść.

Poszukiwaczka Tajemnic bezszelestnie stanęła przy błyszczącym oczku wodnym, które jako jedyne rozświetlało jaskinię i spojrzała na siedzącego tyłem do niej mężczyznę. Nie zareagował. Xella-Medina chrząknęła, budząc uśpione echo. Zerwał się i odwrócił. W jego oczach pojawiło się zaskoczenie. Dziewczyna uśmiechnęła się tak ujmująco jak tylko potrafiła.

Thane, chcąc nie chcąc, odpowiedział uśmiechem...

CDN

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.