Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Slayers - Droga Niepokoju

Poszukiwany! Na drodze stają dawni znajomi!

Autor:Miya-chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-07-04 20:36:28
Aktualizowany:2005-07-04 20:36:28


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nagle zabrakło mi paliwa!! Gdzie moja herbatka??????? Nie mogę przerwać akurat gdy pojawił się czarny charakter!!!! Ech, została mi jeszcze jedna porcyjka, może starczy na ten odcinek...

Odcinek 4 - POSZUKIWANY! NA DRODZE STAJĄ DAWNI ZNAJOMI!

- Wzywałeś mnie, panie? - przed tronem stanął demon - Czy już czas?

- Pora byś wkroczył do akcji, Itey - Thane uśmiechnął się paskudnie - Nie mogę znieść, że twój zdradziecki pobratymiec ciągle nie dostał tego, na co zasłużył... Tylko jego głowa może mnie pociesszyć - na te słowa drobna blondynka stojąca za jego tronem skuliła się i zadygotała.

- Co się stało, Maris? Jestem zbyt okrutny? To świetnie - ponownie zwrócił się do demona:

- Pozostaje jeszcze ona... Muszę ją dostać w swoje ręce.

- Którą część? - Itey był chętny do przelania krwi.

- Całą i zdrową, głupcze!! - warknął Thane - Ale to może jeszcze trochę poczekać...

***

Jeszcze niewiele drogi zostało do najbliższego miasta i Lina miała nadzieję, że nareszcie spokojnie zje obiad. Odkąd przybyli do zewnętrznego świata, ciągle napotykali jakieś kłopoty... Może teraz, gdy Xella-Medina gdzieś zniknęła, nie będą za nimi podążać niebezpieczeństwa? Ta gromadka bandytów, którą niedawno spotkali i złupili, oczywiście się nie liczyła.;) I ta druga gromadka, która właśnie wyskoczyła zza krzaków... A za nimi wyskoczył przystojny, ciemnowłosy młodzian w lśniącej zbroi i z olbrzymim mieczem, i wyglądało na to, że zamierza pokonać bandę w pojedynkę.

- Ale masakra będzie! Muszę sobie na to popatrzeć! - ucieszyła się panna Inverse.

- Panno Lino, nie chce pani pomóc?? - Amelia była wyraznie zgorszona.

- A co, mam pomagać bezinteresownie? - odparowała w swoim stylu Lina. Gourry chyba zgadzał się z księżniczką albo po prostu miał chęć wypróbować swój miecz, bo rzucił się w wir walki. I trzeba przyznać, że obaj byli świetnie zgrani, jakby to nie był dla nich pierwszy raz (hehehehe...). Ich miecze lśniły w słońcu, tnąc na prawo i lewo, ale nie zabijając. Jakby zbiry na to nie zasłużyły. Albo jakby wojownicy nie uznawali zbyt radykalnych metod walki... Pozwolili bandytom uciec.

- Niechaj ostrzegą sobie podobnych, że Ład nie będzie się korzył przed Chaosem! - zakrzyknął patetycznie nieznajomy, gdy ostatni oprych zwiał z pola walki.

- Aaaach, jak on pięknie mówi!!*_____* - zachwyciła się Amelia - I jaki jest wspaniały!!!!

Faktycznie, młodzieniec był wysoki i postawny, a pysio miał jak gwiazdor filmowy (nie wiem który bo się nie znam :P). Wypowiedział jakieś słowa i jego wielgachny miecz zniknął.

- Witajcie, nadobne dzieweczki - skłonił się dwornie w stronę nadobnych dzieweczek, co sprawiło, że Gourry parsknął śmiechem i dostał od Liny w dziób:P Nieznajomy spojrzał na niego...

- I ty witaj, Gourry - uśmiechnął się - Jakaż to radość ujrzeć towarzysza dziecięcych zabaw!!

- Eeeeeee?? - zareagowali wszyscy, łącznie z Gourrym...:P

- Pozwólcie, że się przedstawię: jam sir Wellyn Hawkwing, obecnie zewsząd i znikąd! - oznajmił.

- Ser??? Masz ŻARCIE??? - Gourry wyszczerzył się jak głupi do... sera - Akurat zgłodniałem!!

Czyżbyś przejął tę fabrykę serów po dziadku? - chyba sobie już przypomniał Wellyna...^_~

- To znaczy, że jest RYCERZEM, głąbie! - Lina pacnęła go po głowie.

- Ahaaa... To dlatego nawija jak w tym romansidle, które trzymasz pod podusią i czytasz nocami!

- JAK ŚMIESZ ZAGLĄDAĆ POD MOJĄ PODUSIĘ!!?? - wydarła się czarodziejka. - Ja takiego badziewia nie czytam, Amelia mi to wcisnęła!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Badziewia??!! Jak pani może, panno Lino!!?? To przecież taaaka piękna książka!!!

- Cicho... - Lina nagle zastygła w bezruchu. Po chwili podeszła do rycerza.

- Ty, Wellyn - zaczęła - A umiesz wyczarować coś obuchowego?

- Na twą prośbę zawsze, waćpanno - Wellyn wymówił zaklęcie i w jego rękach pojawił się olbrzymi młot bojowy (Ale arsenał...czy on ma nawet sztylety takie wielkie?).

- To teraz stuknij leciutko w to drzewko - chodziło o dąb, niedaleko którego stali. Rycerz zawahał się, widząc uśmieszek czarodziejki, ale spełnił jej życzenie. W gałęziach drzewa zaszumiało i na ziemię spadł pewien fioletowowłosy osobnik... A na głowę spadła mu filiżanka herbaty.

- Nie nooo, herbata po włosach, herbata do oczu, tylko nie tam, gdzie powinna być...^ ^'''' - jęknął.

- A cóż to za przedziwne indywiduum? - zdumiał się Wellyn.

- Podstępny Kapłan Xellos, do usług ^ ^ Nieee, i w dodatku zielona z miętą, jeszcze takiej nie piłem... - biadolił fioletowowłosy, szukając filiżanki, która potoczyła się gdzieś po trawie.

- Herbata nisko lata... Będzie padać - stwierdził Gourry. Dopiero wtedy Xellos ujrzał znajomych.

- Czeeeść!!^ ^ - uśmiechnął się - A co wy tu robicie?????^________^

- Myyy?? - Lina zbliżyła się do niego z miną niewiniątka - A co TY robisz tam gdzie MY????!!!!

- No co ty, Lino, chyba nie uważasz... Ała tylko nie za włosy!!! Ja WCALE was nie śledzę!!!^ ^''

- Spowiadaj się póki jestem miła! - Lina przystąpiła do tradycyjnego duszenia ^_~

- Ale to tajem... eee, to znaczy nic, co by ciebie dotyczyło... - Mazoku powoli kapitulował. Ale gdy Lina miała już wydusić z niego wszystko, pojawił się dość imponujący oddział demonów...

- Ooo, sama widzisz, Lino, że teraz sobie nie pogadamy ^ ^. Jestem na czyjejś czarnej liście niestety... - westchnął Xellos. Demony wyraznie chciały go dopaść. Ale ni stąd ni z owąd wtrącił się Wellyn, który najwyrazniej pchał się na najsilniejszych przeciwników. Uwaga oddziału Mazoku

została odwrócona. Widząc to Xellos chwycił zaskoczoną Linę za rękę i z prędkością błyskawicy wyrwał przed siebie. Za nimi pobiegli równie zaskoczeni Gourry i Zel, ciągnąc ze sobą Amelię wołającą: "JA TEŻ CHCĘ WALCZYĆ ZE ZŁEEEEEEEEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" Przy takim tempie reszta drogi do miasta Isane zajęła im niewiele czasu.

- Uff, a... le... ma... raton... - dyszeli, siedząc na deptaku w centrum miasta i nie zważając na spojrzenia przechodniów - I zostawiliśmy tego biednego Wellyna samego z demonami...

- Spotkaliście Wellyna? Nie martwcie się, on ma już wprawę - usłyszeli za sobą znajomy głos. Zobaczyli śliczną i delikatną pannę, rumieniącą się właśnie na widok Gourry'ego.

- Sylpheel? A to niespodzianka! - ucieszyła się Lina - wreszcie jakaś przyjazna dusza!!!

Okazało się, że Sylpheel ma w zewnętrznym świecie całkiem niezłą posadkę jako uzdrowicielka (i od razu oznajmiam, że znalazła się tam z własnej woli, bez ingerencji sił nadprzyrodzonych!). Chętnie przyjęła gości pod swój dach, aby odpoczęli, najedli się (khe, khe!) i napili (herbatka!!!^ ^).

Ona również dobrze znała Wellyna z dawnych czasów, zanim w wieku 15 lat wyjechał w siną dal by uczyć się walki. A całkiem niedawno spotkała go tu, w Isane.

- O tak, on uwielbia broń o wielkich rozmiarach - uśmiechnęła się, gdy wspomnieli o spotkaniu.

- Jako dziecko był zawsze najdrobniejszy i najsłabszy, a teraz sobie to rekompensuje...

- A fo Wellyn łobił w fym mieffe? - fpy... tfu! spytał Gourry z pełnymi ustami.

- Ochraniał je... Ostatnio Isane jest częstym celem ataków Mazoku - westchnęła Sylpheel, spoglądając wymownie na Xellosa, który aż zakrztusił się herbatą.

- Co to za insynuacje?^ ^'' To, że wpadłem tu na jeden dzień, poszperać w bibliotekach, nie musi znaczyć... - zaczął, ale Lina przypomniała sobie, że ma z nim do pogadania.

- To jak, powiesz nam co jest grane...

- To tajemnica ^ ^

- ...czy Amelia ma zacząć śpiewać??? :]]]]]]]]

- NIE!!! To znaczy... no dobra, powiem, co sam już wiem - Xellos jeszcze chyba nie doszedł do siebie ;] - Ostatnio w tym świecie pojawił się ktoś potężny, kto dąży do destrukcji. I tyle.^ ^

- A destrukcja to nie wasz cel przypadkiem? - odezwał się Zel pierwszy raz w tym odcinku ^_~

- Niestety jest pewien problem - Podstępny Kapłan na chwilę spoważniał - Ta osoba zagraża również Mazoku. Może nawet przede wszystkim Mazoku... - ta informacja była zaskakująca.

- Ale czym pan podpadł demonom, które pana ścigały? - chciała wiedzieć Amelia.

- Część Mazoku zdradziła, przyłączając się do tamtego... A ja zostałem wysłany aby poszpie... to znaczy zbadać sytuację i trochę im namieszać ^ ^. I chyba za bardzo ich rozzłościłem ^ ^...

- I pewnie sądzisz, że pozwolę ci teraz łazić za nami? - Lina nie cieszyła się raczej z tego.

- Cóż, ty i tak ściągasz na siebie kłopoty ^ ^...

- Na przykład kłopoty o imionach Xella-Medina? - Zelgadis spojrzał na Mazoku podejrzliwie. Xellos drgnął i na chwilę się zamyślił.

- Nie znam nikogo o tak szokującym zestawie imion ^ ^ - stwierdził wreszcie - Ale mniejsza z tym. Lina na razie jest w większym niebezpieczeństwie niż zwykle...

- ...bo nie może czarować... - dokończył Zel, ku zdziwieniu Amelii i Gourry'ego.

- Jeszcze przez jakieś 2 dni - zgodził się Mazoku i nagle Lina zrobiła się czerwona jak buraczek.

- TY!!!!!! - wrzasnęła - SKĄD TY TO MOŻESZ WIEDZIEĆ!!!!!!!???????

- Eee... stąd? ^ ^ - Xellos potulnie podał jej kalendarzyk z zaznaczonymi na czerwono datami.

- Wypadł ci w lesie ^ ^ nie mogłem pozwolić żeby ci zginął, prawda? ^ ^

- TY... - na szczęście nie muszę nic cenzurować, bo zanim Lina dokończyła, dach domu Sylpheel runął i do środka wpadł następny oddział zbuntowanych Mazoku. Przewodził im podobny do człowieka, ale wielki i czerwonoskóry (^_~) demon w kolorowym ubranku.

- Cóż to, Xellosie? Znowu uciekasz jak tchórz? - uśmiechnął się złośliwie.

- Heloł, Itey!^ ^ No coś ty, jasne że nie uciekam, tylko żelazko zostawiłem włączone, wiesz jak to jest!^ ^ Chętnie bym sobie pogadał, ale mam sprawę gdzie indziej - i Xellos się zdematerializował.

- A niech go... - wnerwił się Zel - Jest nas zbyt mało... Trzeba stąd pryskać!

Prysnęli w okamgnieniu, a Sylpheel zdążyła jeszcze rzucić Dragon Slave, ku zazdrości Amelii.

- Dlaczego rozwaliłaś swój dom? - zdziwił się Gourry. Lina nie zdążyła palnąć go po głowie, bo ze zgliszczy wyszedł cały i zdrowy przywódca Mazoku.

- Myśleliście, że wielki Itey da się powalić takiemu czemuś? - zaśmiał się szyderczo.

- A wiesz, że jak się powie "Itey" od tyłu, wyjdzie "Yeti"? - wyjechał nagle Gourry.

- Panie Gourry, lepiej go nie denerwować! - szepnęła do niego Amelia. Mazoku już szykował się do ataku, gdy nagle usłyszał w swoim umyśle głos:

- Czy to na pewno dobry pomysł? Otwarta walka nie zawsze przynosi pożądany efekt...

- Kim jesteś? - zawołał głośno, wdzbudzając zdziwienie Liny i pozostałych.

- Jestem... niepokojem - usłyszał - i mogę pomóc w dostarczeniu panu Thane tego, czego chce... Ale proszę pozwolić mi działać...

- Pan Thane zadecyduje - powiedział - Jeszcze się spotkamy, Lino Inverse - ostrzegł i zniknął.

- Dziwny jakiś, gada do siebie...- Lina nie bardzo wiedziała, co teraz powinna zrobić.

- No wiecie co?:) Nie mogę was zostawić samych ani na minutkę!:) - usłyszała nagle i z jakiegoś dachu zeskoczyła do nich Xella-Medina. Wszyscy westchnęli z rezygnacją.

- Sylpheel, pozwól, to jest... - zaczęła Lina.

- Xella-Medina, wiem - oznajmiła z uśmiechem zagadnięta - Była u mnie dziś rano i zawiadomiła, że przybędziecie. Dlatego mnie to nie zdziwiło. - ale Linę i resztę owszem...

- I co, jesteś tu żeby się do nas pouśmiechać? - zwrócił się Zel do Poszukiwaczki Tajemnic.

- Nie, żeby wam załatwić dach nad głową:))) - i Xella-Medina wyjęła ze swojej torby wielki namiot z wyposażeniem takim jak śpiworki i mikrofalówka (myśli o wszystkim! - dop. Gourry).

Zatroszczyła się o nich, ale nie wiedzieli czy na pewno powinni jej ufać...

Nocą Lina obudziła się po niespokojnym śnie, którego nie zapamiętała. Wyszła odetchnąć świeżym powietrzem i na zewnątrz ujrzała Sylpheel.

- Ty też nie możesz spać? - spytała ta ostatnia - Coś cię dręczy?

Fakt, Linę od pewnego czasu coś dręczyło, ale nie umiała tego nazwać (nie, nie GŁÓD!!).

- Poradzisz sobie, przyjaciółko - Sylpheel uścisnęła dłoń czarodziejki, która uśmiechnęła się.

- O, nocne marki!:) - usłyszały nagle - trzecia nad ranem to świetna pora na herbatkę!:))) - Xella-Medina wcisnęła im po filiżance - niepowtarzalna zielona z dodatkiem mięty:))))))) Pożyczyłam od autorki :))))) (COOO??? To trzeba było najpierw zapytać!!!!!!!!!!!!) Szkoda, że Xellos nie został, pewnie by się chętnie poczęstował!;)))))))))))))))))

- Chwila... Twierdziłaś, że nigdy go nie spotkałaś... - przypomniała sobie Lina.

- No owszem... :)

- To skąd wiesz, że by się chętnie poczęstował, co???!!!

- A czy jedno musi koniecznie oznaczać drugie?;)))

- No właściwie... - Lina była nieco skołowana.

- Mniejsza o to... Jak tam szukanie Wszechwidzącego Oka?:)

- Powiedziałabyś o nim coś więcej...

- Mam psuć zabawę??;) Isane to skarbnica wiedzy, pełna bibliotek!;))) Jak powiada przysłowie: szukajcie, a zostaniecie oszukani!;) - po tych słowach Xella-Medina gdzieś wyparowała.

- No i jak? - spytała skołowana Lina Sylpheel - Nadal uważasz, że wszystko będzie dobrze?

Dziwne uczucie w głębi duszy jednak pozostało...

CDN

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.