Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Teoria Chaosu

18. W blasku prawdy

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2020-05-05 21:14:32
Aktualizowany:2020-08-20 10:38:32


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


- Na dole? - powtórzył cicho Zelgadis i odruchowo spojrzał na swoje stopy. - No jasne! - wykrzyknął po chwili. - Posłuchajcie! Przebijemy się na dół stąd, zanim Ira zorientuje się, co się dzieje będziemy mieli szansę na ucieczkę - wyjaśnił.

- To wy… ty potrafisz to zrobić? - zapytał zdziwiony Tamaki.

- Podłoże, na którym stoimy nie powinno być aż tak masywne, poza tym Zel specjalizuje się w magii szamanizmu, co za tym idzie - ziemi, więc kto jak kto, ale on powinien dać radę - wyjaśniła w odpowiedzi za przyjaciela Lina, która nadal skupiała się na wzmacnianiu magicznej bariery.

- Świetnie, to może weźmiesz się do roboty, bo ledwo dajemy z tym radę! - warknął zdenerwowany Daiki, najwyraźniej i jego przerastało trzymanie Lilly na nogach za pomocą run.

- Wszyscy stańcie koło Daiki’ego! - zarządził szybko Zelgadis i delikatnie popchnął także Amelię w tamtym kierunku.

- Zel, bądź ostrożny, nie chcielibyśmy stąd spadać „aż tak” szybko… - mruknęła ironicznie Lina, ale Zelgadis zrozumiał jej obawy. Jeśli nie wyważy odpowiednio zaklęcia cała ziemia może się pod nimi dosłownie zawalić…

Najostrożniej jak tylko potrafił przyłożył dłonie do lepkiego piachu i skupił całą energię na niewielkim okręgu tuż przy swoich stopach. W odpowiedzi ziemia ustąpiła odsłaniając w wąskim tunelu rozciągającą się kilkanaście metrów niżej pustkę. Odetchnął z ulgą.

- Lina, ruszaj! - powiedział wstając.

- Amelia, Maya! - zawołała ruda. - Wy pierwsze, jazda!

Za pomocą zaklęcia Lina stworzyła całkiem pokaźną lewitującą bańkę, do której bez problemu zmieściła się cała trójka.

- Nie dam rady ściągnąć wszystkich naraz, moja magia nie jest tak silna w tym świcie, wrócę jak najszybciej! - wyjaśniła pospiesznie Lina.

Zelgadis rzucił czarodziejce ostatnie spojrzenie i miał nadzieję, że wyczytała z niego niemą próbę… pospieszcie się…

Nie wiedział ile czasu minęło odkąd Lina i pozostali zniknęli w ciemności pod miastem, nie wiedział nawet jak głęboka była to otchłań. Jedyne na czym mag się skupiał to ochraniająca ich bariera. Czas rozciągał się w milczącym oczekiwania, a strużki potu ściekały po jego skroniach, gdy w końcu pojawiła się Lina. Dyszała ciężko ze zmęczenia, ale widać było, że za nic nie zamierzała się poddawać.

- Gourry… Tamaki… - wydyszała między kolejnymi wdechami - Wasza kolej.

Podobnie jak w pierwszym przypadku cała trójka szybko zniknęła pod powierzchnią w wyczarowanej bańce. Zelgadis był ciekaw jak rozległa była przestrzeń pod nimi, ale jak miał nadzieję, wkrótce sam się przekona.

- Lillya! - krzyk Daiki’ego przedarł się przez otaczający ich hałas, po chwili Ciemność otaczająca barierę zadygotała niebezpiecznie. Półprzytomna Lillya osunęła się wprost w ramiona Daiki’ego.

- Przepraszam… - powiedziała cicho po czym jej nieprzytomne ciało zwiotczało w ramionach chłopaka.

- Lillya! Kirei, nie damy dłużej rady! - krzyknął medyk, a otaczająca Ciemność zaczęła unosić się nad nimi jak z wolna znikający dym.

Zelgadis z przerażeniem spojrzał na otchłań pod swoimi stopami, gdzie miał nadzieję zobaczyć nadciągającą burzę rudych włosów. Jednak Liny nigdzie nie było. Przez znikającą Ciemność dało się zobaczyć czekających Nieumarłych, którzy teraz ponownie zbliżali się w kierunku bariery.

- Szlag! - krzyknął Kirei. - Nie damy rady!

Bariera drgała niebezpiecznie utrzymywana ostatkiem sił kiedy pierwsza fala Nieumarłych uderzyła w jej ścianę. Ciemność prawie całkowicie zniknęła pozostawiając za sobą jedynie kłęby czarnego dymu osłaniające ich przed wzrokiem Iry. Zelgadis spojrzał porozumiewawczo na Kireia, a ten rozumiejąc bez słów jedynie przytaknął w milczeniu. Mag szybko opuścił ręce z bariery i stworzył bańkę identyczną do tej wyczarowanej wcześniej przez Linę, która szczelnie otoczyła Daiki’ego i Lillye wciąż pozostającą w ramionach chłopaka.

- Co robisz?! - krzyknął zdziwiony Daiki. - Nie, nie! Nie zostawię was! Kirei! - wrzeszczał, gdy bańka zaczęła sunąć w kierunku otchłani ziejącej w ziemi, po czym zniknęła niosąc w mrok swoich pasażerów.

- Mogłeś iść z nimi… - mruknął cicho Kirei.

- Jasne… żebyś to ty mógł zostać bohaterem? - odpowiedział ironicznie i uśmiechnął się z przekąsem patrząc na Kapłana, na co w odpowiedzi otrzymał jedynie rozbawione prychnięcie białowłosego.

Zel odetchnął głośno skupiając całą energię na utrzymaniu lewitującego transporu, co na odległość wydawało się trudnym zadaniem. Podobnie jak Lina zdawał sobie sprawę, że nie zdołałby utrzymać ich całej czwórki, właściwie już teraz czuł, że ledwo daje radę. Mógłby oczywiście ruszyć razem z Daikim i Lillyą, ale wiedział, że Amelia nigdy nie wybaczyłaby mu pozostawienia Kireia. Ten natomiast, nigdy nie zgodziłby się ruszyć szybciej, ponieważ do ostatniej chwili chciał ochraniać przyjaciół, co aktualnie mógł zrobić utrzymując barierę i dając pozostałym czas na ucieczkę.

- Zelgadisie? Gotowy? - mruknął przy jego boku Kirei oddychając ciężko ze zmęczenia.

Zel przytaknął w milczeniu chociaż wiedział, że tak naprawdę znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. Miał jedynie nadzieję, że Daiki z Lillyą dotrą bezpiecznie na dół.

- Odsuńcie się! - ryknął ponad nimi głos Iry, po czym fala Nieumarłych cofnęła się o kilka kroków posłusznie wykonując polecenie swojego Pana, jednocześnie bariera rozpadła się z trzaskiem.

Przez ostatnie kłęby dymu pozostawionego przez Ciemność Zelgadis w końcu dostrzegł górującego nad nimi demona, którego twarz wykrzywiła się w okrutnym grymasie, gdy dostrzegł pod sobą jedynie pozostającą dwójkę i czarny otwór ziejący w ziemi. Nirali posłusznie zajmowała miejsce tuż przy boku Iry, jednak jej twarz skrywały fałdy materiału, tak, że chłopak nie mógł odczytać reakcji czarodziejki. Grupa Nieumarłych uformowała się wokół nich tłocząc za jakąś niewidzialną granicą i czekając jedynie na sygnał.

- Wy… - zaczął wściekły Ira. - Wy… myślicie, że jesteście tacy sprytni? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - To tylko kwestia czasu zanim ich znajdę, właściwie już są martwi. Zabić! - wrzasną Ira i jak na rozkaz Nieumarli ruszyli w ich kierunku, ale co najgorsze Nirali także…


***


Bańka z zawrotną prędkością sunęła w dół oblepiona wszechogarniającym mrokiem, który zdawał się napierać na nią z każdej strony. Zimny pot spływał po karku Liny, która cicho powtarzała…

- Szybciej, szybciej…

W napięciu przyglądała się ciemności, aż w końcu w oddali zamajaczył pierwszy blady błękit, który z każdym metrem zdawał się nabierać siły. W końcu światło stało się tak ostre, że na chwilę musiała przymknąć oczy chroniąc się przed rażącym blaskiem.

- Lina! - dotarł do niej pierwszy krzyk, w którym rozpoznała głos Amelii. Powoli otworzyła oczy by stwierdzić, że znaleźli się na dole, w samym środku krainy, której nigdy nie spodziewałaby się znaleźć w tym świecie.

Zewsząd otaczały ich rośliny, drzewa mające po sto metrów wysokości z gęstymi koronami utworzonymi w wielobarwnych liści. Kwiaty o osobliwych kształtach, których nigdy przedtem nie widziała, wyższe były od nich o kilka metrów. Rudowłosa przez chwilę pomyślała, że tak właśnie muszą się czuć mrówki w ich świecie. Wszystko było wprost ogromne. Jednak nie sama wielkość roślin była dla czarodziejki najdziwniejsza, a fluorescencyjna, błękitna poświata, która biła od każdej z nich wyciągają tę tajemniczą krainę z wcześniejszych ciemności. Pomiędzy drzewami prześlizgiwało się coś na kształt jaśniejących świetlików. Lina z zachwytem obejrzała się dookoła uwalniając z wyczarowanej bańki.

- Co to za miejsce? - odezwał się Gorry stawiając stopy na miękkim mchu.

- Pięknie… - mruknął mu w odpowiedzi Tamaki, który uważnie lustrował otoczenie z nieukrywanym zachwytem. Otoczenie, świat tak bardzo różny od tego, co pozostawili na górze.

Lina westchnęła ciężko ze zmęczenia. Oględziny tego miejsca muszą zaczekać aż ściągnie tutaj wszystkich - pomyślała i ponownie wzbiła się w powietrze z zamiarem lotu, gdy niespodziewanie dostrzegła spadający z zawrotną prędkością kształt. Czarodziejka wytężyła wzrok i zdołała rozpoznać lewitującą bańkę niosącą w środku Daiki’ego i Lillyę. To zapewne Zelgadis wyczarował bańkę i nie mogąc dłużej czekać na nią wysłał w dół kolejne dwie osoby. Lina ze spokojem spojrzała w kierunku nadciągającej bańki, już chciała wzbić się w górę by lecieć na pomoc Zelgadisowi, gdy bańka niosąca Daiki’ego i Lillyę niespodziewanie pękła w locie. Głośny krzyk Daiki’ego przetoczył się echem ponad ich głowami, gdy dwójka Kapłanów zaczęła spadać. Lina natychmiast zreflektowała się i za pomocą zaklęcia ochroniła spadającą dwójkę przed zderzeniem z ziemią. Może w innych okolicznościach nawet odetchnęłaby z ulgą, ale teraz ze strachem przełknęła zimną gule, która zdążyła uformować się w jej gardle. Skoro bańka sama pękła mogło to oznaczać tylko jedno…

- Zelgadis… - zawołała cicho jednocześnie kierując spojrzenie w górę, w ciemność ponad koronami drzew.


***


Wdech, wydech… Wdech, wydech… Między kolejnymi oddechami Zelgadis obserwował otoczenie szeroko otwartymi oczami. Miał wrażenie, że świat zwolnił niesamowicie, tak bardzo, że zdołał ocenić każdy najmniejszy szczegół sytuacji nim choćby mrugnął powiekami. Widział lecącą w ich kierunku Nirali i jej zimne, błękitne oczy, które stawały się coraz i coraz wyraźniejsze, a za jej plecami unoszącego się w górze na potężnych skrzydłach Irę z wściekłym grymasem na twarzy. Zewsząd napierał huk kolejnych Nieumarłych nadciągających z każdej możliwej strony. Żadnej drogi ucieczki. Wdech, wydech… mrugnięcie. Czuł, że czas jaki mu pozostał zaczyna kurczyć się niebezpiecznie, powoli nabierając zwyczajnego tempa, a on miał jedynie nadzieję, że jego towarzysze zdołali bezpiecznie dotrzeć na dół. Spojrzał na stojącego obok Kireia, który dyszał ciężko ledwo utrzymując się na nogach, a jednak którego twarz wyrażała niezłomny upór. Ze wszystkich sił spróbował rozbudzić w sobie podobny upór w tej beznadziejnej sytuacji, jednocześnie wiedząc, że to jeszcze nie jego czas, że jeszcze nie wypełnił swojego zadania. Wdech, wydech… i nagle świat wskoczył na zwyczajne tory, pędząc. Nirali wylądowała tuż przed nimi dobywając swojego miecza i mierząc w ich kierunku. Zelgadis odruchowo sięgnął w kierunku własnego ostrza wciąż ukrytego w pochwie jednak widząc dezaprobatę na twarzy białowłosej zawahał się. Ta krótka chwila wystarczyła by dać wystarczająco dużo czasu Nirali, która zamachnęła bronią w ich kierunku. Zel odruchowo zacisnął powieki. A więc to tak, po tym wszystkim miał zginąć przez głupie sentymenty… Już miał zasmakować gorycz tych niewypowiedzianych słów i zabrać je ze sobą na zawsze kiedy głośny trzask rozległ się tuż przy jego skroni. Nabierając haustem powietrza otworzył oczy, by na skraju spojrzenia uchwycić jednocześnie roztrzaskaną w pół czaszkę Nieumarłego i uśmiech Nirali.

- Przecież obiecałam, że pomogę ci się wydostać - rzuciła przekornie i zwinnym ruchem obróciła się w kierunku kolejnych Nieumarłych. Poruszała się szybko i zwinnie zadając kolejne cięcia, a ciężki miecz, który dzierżyła w dłoniach poruszał się niczym zrobiony z papieru.

- Ty suko! - wrzasnął wściekle Ira i zamachnął gwałtownie potężnymi skrzydłami, wyglądając przy tym jak istny anioł zagłady. - Jak śmiesz!

- Nie jesteś moim panem! - odwarknęła Nirali zadając jednocześnie mocne cięcie kolejnemu z Nieumarłych. Dysząc spojrzała wyzywająco w kierunku zwieszonego na niebie potwora. - A ja nie jestem twoim psem - dodała spluwając soczyście na ziemię.

Przez chwilę wydawać by się mogło, że Ira zaraz straci nad sobą panowanie, jednak zimny uśmieszek ponownie wykrzywił jego twarz.

- Przypomnij mi moja droga, jak on miał na imię? - zagaił niby to zastanawiając się nad czymś. Tymczasem napierający na nich do tej pory Nieumarli zastygli w bezruchu kierowani niesłyszalnym rozkazem demona. - Ach, tak! Eryk! - powiedział pstrykając palcami z udawanym zachwytem. - Eryk… - powtórzył rozciągając usta w diabolicznym uśmiechu.

Zelgadis poczuł jak jego wnętrzności ściskają się w mały supeł. Nie mógł dojrzeć twarzy białowłosej czarodziejki, ale natychmiast przypomniał sobie, co mówiła na temat swojego ukochanego przetrzymywanego w Dworze Śmierci. Tylko dlaczego?! Dlaczego zdecydowała się zaryzykować jego bezpieczeństwem?!

- Nirali! Nie! - nie wytrzymał w końcu Zelgadis. - Nie musisz tego robić!

- Już za późno Zelgadisie - odrzekła cicho dziewczyna nadal pozostając do niego plecami. Tymczasem chimera wychwycił zdezorientowane spojrzenie Kireia i dopiero po chwili uprzytomnił sobie, że właśnie wyszła na jaw tajemnica jego znajomości z czarodziejką.

- Moja droga! - zaczął ponownie Ira. - Jeśli natychmiast nie zaczniesz robić grzecznie tego, co do ciebie należy będę musiał kogoś pilnie odwiedzić.

Zelgadis zdołał dojrzeć, że ciało dziewczyny drży nieznacznie jednak nadal nie poruszyła się z miejsca mierząc demona nienawistnym spojrzeniem. Sam rozejrzał się dookoła prześlizgując między twarzami kolejnych Nieumarłych, którzy obserwowali wszystko z odległości, najwyraźniej Ira świetnie się bawił tworząc to całe przedstawienie.

- No cóż… - zaczął ponownie demon. - Nie mam całego dnia, kiedy wy tu tak sterczycie, mój klucz jest coraz dalej, a więc twoja ostatnia szansa… Trzy… - rozpoczął odliczanie.

Nirali wrzasnęła wściekle i cisnęła w demona jednym z zaklęć wyglądających jak kula ognia, jednak ten nawet nie drgnął.

- Dwa…

Zelgadis czuł, że musi coś zrobić, cokolwiek. Teraz albo nigdy!

Jednym sprawnym ruchem sięgnął po swój miecz i doskoczył w kierunku Nirali, która swój oręż nadal dzierżyła w dłoni. Kiedy tylko dwa ostrza znalazły się obok siebie rozjarzyły się niesamowitym błękitnym blaskiem.


***


Lina ruszyła biegiem w kierunku Daiki’ego i Lilly, a w ślad za nią natychmiast podążyli pozostali.

- Daiki! - krzyknęła Maya podbiegając do wyczerpanej dwójki. - Co z Kireiem i Zelgadisem? - wydyszała ciężko. Czarnowłosy jedynie podniósł na nią zmartwione spojrzenie wciąż trzymając w ramionach na wpółprzytomną Lillye.

- Co z nimi?! - ponagliła spanikowana Amelia wlepiając wzrok w ciemność ponad ich głowami.

- Ja… nie wiem… było zamieszanie… odesłali nas tu - wyjaśnił cicho chłopak spuszczając głowę w poczuciu winy.

- Musimy natychmiast po nich wrócić! - zdecydowała stanowczo Lina i już miała wzbić się do lotu kiedy Maya złapała ją za przegub.

- Nie… - zaczęła cicho jednocześnie skrywając się za zasłoną gęstych włosów, które opadały na jej opuszczoną twarz. - Ledwo trzymamy się na nogach… Potrzebujemy schronienia i odpoczynku, a przede wszystkim musimy chronić Amelię. Jeżeli demon nas dogoni, nie zdołamy się już bronić i zabierze Amelię, a kiedy to się stanie nie zawaha się przed zniszczeniem waszego świata… i kolejnych. Nasi przyjaciele zapewnili nam czas, nie pozwólmy, aby to poszło na marne. Ruszajmy.

Zdecydowany i spokojny ton Mayi przypominał chłodne ostrze noża brutalnie wbijającego się w ich poczucie rozsądku i jednoczesną chęć do walki. Lina w milczeniu przyglądała się trzymającej jej dłoni, która wciąż spoczywała na jej ręcę. Zelgadis zapewnił im czas… zapewnił im czas, powtarzała cicho w duchu. Gdzieś z oddali docierały do niej głośne protesty płaczącej Amelii, kiedy pozostali zastygli w tym samym milczeniu.

- Proszę! Proszę, nie możemy ich zostawić… - łkała księżniczka. - Nie!

Lina ze łzami we własnych oczach spojrzała na dawną przyjaciółkę.

- Hej… - zaczęła delikatnie. - Zelgadis i Kirei są twardsi niż myślisz i niedługo do nas dołączą zobaczysz - powiedziała cicho siląc się na pewność w swoim głosie po czym dodała - Ruszajmy.


***


Potężna energia zaczęła emanować i stale rosła wokół nich kiedy dwa ostrza znalazły się obok siebie gotowe do ataku. Blask stawał się tak jasny, że Zelgadis z ledwością zdołał utrzymać otwarte oczy, jednocześnie poczuł, że dzierżony oręż staje się coraz lżejszy. Światło było już niemal oślepiające. W tej krótkiej chwili zdążył wymienić z Nirali krótkie, porozumiewawcze spojrzenie. Dostrzegł na jej twarzy, niczym w lustrzanym odbiciu, zaskoczenie zmieszane z obawą, jednak wiedziony wewnętrznym instynktem jedynie mocniej zacisnął dłonie na rękojeści, aby zadać w końcu ten ostateczny cios… Jednocześnie za jego ruchem ruszyła Nirali związana z nim nieznaną mocą. Ostrza błysnęły ze świstem w powietrzu, a zaraz za nimi w kierunku demona wystrzeliło potężne, energetyczne cięcie zatapiając wszystko w błękitnym blasku. Zelgadis zamykając oczy poczuł, że ziemia pod jego stopami zadrżała, a energia rozniosła się po całej okolicy narastając do ogłuszającego huku. Chwilę później zapadła cisza, przerywana jedynie ich ciężkimi oddechami. Kiedy otworzył w końcu oczy spostrzegł ze zdziwieniem, że otaczający ich Nieumarli zniknęli, dosłownie rozwiani przez ciężkie podmuchu wiatru. Obrócił się szybko w kierunku Iry, aby zobaczyć go skulonego na ziemi kilka metrów w oddali. Dyszał boleśnie, a jego ciało oblane było krwią spływającą z licznych ran. Skrzydła do tej pory dumne i potężne teraz poharatane, jedynie beznadziejnie opadały z jego pleców.

- Jak… jak… dlaczego… - zszokowany wypluwał z siebie jedynie szczątki zdań wpatrując się w zakrwawioną ziemię.

Zelgadis opuścił w milczeniu miecz, który powoli zaczynał nabierać zwykłego ciężaru w jego dłoni. Nirali podążyła za jego gestem nadal pozostając przy jego ramieniu.

- To koniec Ira - odezwała się w końcu czarodziejka.

- Wy… wy… - sapał wściekle demon i w końcu obrzucił ich spojrzeniem swoich krwistych, pełnych nienawiści oczu. W milczeniu przyglądał się przez chwilę próbując zrozumieć, co właściwie się stało. Na jego twarzy dało się wyczytać kalejdoskop emocji, począwszy od wściekłości, przez szok, zaskoczenie, aż w końcu wykrzywiła się w dziwnym grymasie zrozumienia. - Czy to możliwe? - zapytał cicho samego siebie przyglądając się nadal Zelgadisowi i Nirali, zupełnie nie zwracał uwagi na stojącego za ich plecami Kireia.

- To koniec Ira - powtórzyła Nirali i próbując przerwać ten proces myślowy ruszyła zdecydowanie w kierunku demona, jej ciało wydało się Zelgadisowi dziwnie spięte, zupełnie jakby nie chciała, aby Ira odkrył kolejną kartę…

- Bliźniacze Ostrza! - wykrzyknął demona krztusząc się własną krwią, spróbował wstać w przypływie determinacji, ale jedynie zachwiał się, aby ponownie upaść na kolana. Nirali beznamiętnie stanęła nad nim przykładając mu ostrze do gardła. - A więc to tak? - zaczął ponownie Ira z szyderczym uśmiechem. - Zdecydowałaś się zdradzić tajemnicę dla brata, nawet kosztem swojej miłości - podsumował, a do tej pory spięte ciało dziewczyny zadrżało lekko, jednak Zel nie mógł dojrzeć jej twarzy.

Zelgadis dopiero po chwili uświadomił sobie sens słów demona i zszokowany jedynie otworzył usta w milczeniu. Brata? Nie… nie, to przecież niemożliwe, powtarzał w kółko, jednak to krótkie słowo, do tej pory tak nieobce w jego życiu, wwiercało się niebezpiecznie w głąb niego. Owszem, wiedział już, że tak naprawdę urodził się w piątym filarze, że krew walczących demona i bóstwa naznaczyła jego i Nirali, dlatego jako jeden z dziedziców Bliźniaczego Ostrza został odesłany do innego filaru, jednak… Jednak Nirali powiedziała mu wcześniej, że jedynie mieszkali w sąsiedztwie, a ich rodziny dobrze się znały. Czy to możliwe, że nie powiedziała mu…? Natłok myśli przepływał wartko przez jego umysł.

- Milcz! - nagły wrzask czarodziejki sprowadził go z powrotem do rzeczywistości.

Zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie Nirali zdecydowanych ruchem zanurzyła ostrze miecza w gardle oprawcy. Demon wydał z siebie ciche charknięcie kiedy jego własna krew zaczęła odbierać oddech. Z ciemnymi strugami krwi na ustach po chwili osunął się bezwładnie, a czarodziejka z wściekłością wyrwała ostrze z jego ciała i upadła na kolana tuż obok. Jej ciałem wstrząsnął niemy szloch, jednak Zelgadis nie był w stanie się poruszyć. Jej obraz, tych błękitnych oczu, towarzyszył mu odkąd przybyli do piątego filaru, ale to… To było zbyt wiele.

- Co do cholery? - zachrypiał Kirei zza jego pleców i ruszył kulejąc w kierunku czarodziejki. Zanim jednak zbliżył się do niej Zelgadis zatrzymał go gestem dłoni.

- To prawda? - zapytał cicho.

Nirali jedynie odwróciła zrozpaczoną twarz w jego kierunku, samotna łza wydostała się spomiędzy jej zaciśniętych powiek.

- Ja… - zaczęła, ale głos uwięzł jej w gardle. - Oni go zabiją… Zelgadisie, oni go zabiją - zawyła w końcu dając upust całemu skumulowanemu napięciu.

Zelgadis pamiętał jej słowa. Pamiętał historię o mężczyźnie, którego kochała, a którego demony od trzech lat więziły w Dworze Śmierci, aby móc wykorzystywać fakt, że dziewczyna jest posiadaczką Bliźniaczego Ostrza, aby zmusić ją do zdrady swoich. W myślach ponownie obrócił słowo „dziewczyna”. Nie, nie „dziewczyna”, a jego s i o s t r a. Zabrzmiało absurdalnie.

- Cholera… - mruknął łapiąc się za głowę i kręcąc nią zdezorientowany. - Cholera…

Kirei wykorzystał zagubienie maga i dopadł w końcu do Nirali. Sam ledwie trzymał się na nogach, ale mimo to poderwał w górę klęczącą dziewczynę chwytając za skraj szat. Nirali nie opierała się, a jej oczy wyrażały jedynie strach. Zanim Zelgadis zdążył zareagować Kirei spoliczkował ją i pogardliwie odepchnął.

- Ty suko! - zawył wściekle, a jego ramionami wstrząsnął dreszcz. - Mogliśmy zginąć! Rozumiesz?! Przez ciebie… - urwał nagle. - Mów - dokończył twardo próbując zapanować nad gniewem.

Nirali otrząsnęła się z szoku i z dłonią przyłożoną do twarzy spojrzała na kapłana.

- Nie możesz im powiedzieć, rozumiesz? Maya i pozostali kapłani nie mogą dowiedzieć się o tym, co usłyszałeś, o tym, że jesteśmy posiadaczami Bliźniaczych Ostrzy - powiedziała patrząc mu błagalnie w oczy.

- Chyba żartujesz! - prychnął wściekle. - Ta broń pomoże nam zabić demony, w dupie mam to kim jesteście! - wyrzucił.

Zelgadis patrzył na niego zdziwiony. Może nie znał Kireia dobrze, ale odkąd się poznali miał go za człowieka łagodnego i raczej dalekiego od takich stwierdzeń.

- Kirei! - przerwała mu Nirali. - Trzy lata temu kiedy byłam w grupie zbieraczy razem z Erykiem zaskoczył nas Ira. Próbowaliśmy się bronić, ale wtedy zobaczył mój miecz. Ja… ja nawet nie wiedziałam. Powiedział mi, że to Bliźniacze Ostrze, najpierw próbował odebrać mi miecz, a kiedy okazało się to niemożliwe chciał zmusić mnie do współpracy. Odmówiłam. Eryk próbował mnie bronić, wtedy Ira domyślił się, że my… Zabrał go i zażądał, abym was zdradziła. Kirei, nie miałam wyboru! On by zabił Eryka, tylko tak mogłam go chronić… - zwiesiła głowę, a włosy okryły jej twarz.

Kirei dyszał ciężko, po chwili rzucił w kierunku Zelgadisa niepewne spojrzenie.

- Kiedy się dowiedziałaś, że to twój brat?

Nirali podniosła głowę i także przyjrzała się Zelgadisowi.

- Nie wiedziałam. Ira rozkazał mi… - przerwała i spojrzała ostrożnie na kapłana - złapać Amelię. Próbowałam wykonać rozkaz i kiedy walczyliśmy - zwróciła się jednocześnie w kierunku Zelgadisa - nasze miecze coś połączyło. Nie rozpoznałam Zelgadisa, zapewne też przez… jego obecne ciało. Musiałam jednak sprawdzić, co się stało dlatego zamiast Amelii uprowadziłam Zelgadisa.

- Kurwa! - warknął Kirei i kopnął piach u jego stóp.

- Ty… całowałaś mnie… - zaczął nagle Zel i spoglądał na nią przerażony przypominając sobie tamtą sytuację.

- Podałam ci eliksir - kontynuowała spokojnie. - Tylko członkowie najbliższej rodziny są w stanie złamać czar rzucony w ten sposób i… oprzeć się - dokończyła zawstydzona, a Zelgadis przywołał w myślach scenę ich pocałunku, która o mało nie doprowadziłaby do czegoś poważniejszego. Poczuł, że cała krew odpłynęła z jego twarzy. - Wtedy byłam już pewna, że jesteś moim… bratem… bliźniakiem…

Zelgadis zacisnął usta i przyglądał się jej w milczeniu. Czy to możliwe, że dlatego jej oczy, cała osoba wydawała mu się tak znajoma? Czy to dlatego zaufał jej w tym przerażającym świecie z taką łatwością? Te oczy, to były… jego oczy. Poczuł jak jego kolana uginają się pod wpływem fali pytań. Czy zdjęcia, które mu pokazywała należały do ich rodziców? Od zawsze w głębi duszy uważał, że Rozo nie był jego prawdziwą rodziną, jednak nigdy nie zdecydował się na poszukiwania i zgłębianie sprawy. Uwierzył, że nie żyją. Uwierzył w kłamliwe wspomnienia, którymi Rezo go obdarzył. Z głuchym łoskotem uderzył kolanami o ziemię. Czy Nirali miała rację sugerując, że Rezo zmienił go w chimerę tylko po to, aby skierować jego życie na inny tor z dala od przeszłości? Od prawdziwego pochodzenia? Czy gdyby nie jego obsesja na punkcie powrotu do pełnego człowieczeństwa odkryłby to wcześniej? Milczał.

- Zelgadisie… tak mi przykro… - szepnęła dziewczyna i niezdarnie spróbowała poruszyć się w jego kierunku. Kirei wypuścił powietrze ze świstem i ciężko opadł na ziemie między nimi czym ponownie zwrócił uwagę Nirali.

- Wiem, że ją kochasz Kirei - zaczęła zwracając się do kapłana. - Amelię - ten tylko spojrzał na nią surowo. - Jeśli Maya dowie się, że Zelgadis ma Bliźniacze Ostrze nie pozwoli mu odejść. Dobrze wiesz, że zechce go wykorzystać w tej wojnie. Tylko Zelgadis może ochronić Amelię i zabrać ją z tego wymiaru.

Kirei przesypywał w dłoniach piach nerwowo przygryzając wargę.

- Nirali… ja i Lina, i tak zgodziliśmy się pomóc Mayi w znalezieniu Łzy Matki Koszmarów, można więc powiedzieć, że już daliśmy się wykorzystać dla ochrony tego świata - stwierdził cicho Zelgadis.

- Pomóc w znalezieniu Łzy, dzięki której odrodzi się bóg, to raz, ale pozostać później w samym środku wojny to dwa Zelgadisie - wyjaśnił beznamiętnie Kirei. - Ona ma rację. Maya z pewnością nie zgodzi się na to żebyś odszedł z mieczem. Bez ciebie Lina także nie pójdzie, a co za tym idzie i Amelia. Nie mogę na to pozwolić - powiedział cicho. - Nie jest mi dobrze z tym, że będę musiał ich okłamać i nie liczcie na to, że będzie to łatwe zadanie. Sam fakt, że zgodziłem się na wasz udział w poszukiwaniach Łzy to mój kompromis między chronieniem Amelii, a ratowaniem tego świata. Uznałem, że kiedy odzyskacie moce nie będziecie zagrożeni w trakcie samych poszukiwań - westchnął. - Pomyliłem się. Demony wiedzą, że dołączyła do nas Lillya, piąty kapłan i także zintensyfikowały poszukiwania. Najwyraźniej mamy kolejnego zdrajcę w szeregach, który im o tym powiedział - zerknął wymownie na Nirali - a może i nie, może sami wyczuli jej energię, sam nie wiem… - wzruszył bezradnie ramionami.

- Dziękuje Kirei i… przykro mi, nigdy dobrowolnie bym was nie zdradziła… - powiedziała cicho Nirali.

- To już nie ma znaczenia - powiedział wstając ciężko z ziemi. Skierował się w stronę Nirali i wyciągnął do niej dłoń, aby pomóc wstać. Dziewczyna schwyciła ją i także z trudem stanęła na nogach. Powoli podeszli do Zelgadisa. Nirali chciała pomóc także jemu, jednak przerwał jej gestem.

- Ja… potrzebuję trochę czasu - wyjaśnił zaskakując samego siebie. Nigdy nawet nie wyobrażał sobie czegoś podobnego, nie układał w głowie scenariusza niespodziewanego odnalezienia rodziny. Nie wiedział… Nirali nic nie odpowiedziała i jedynie skinęła głową zaciskając usta kiedy podniósł się samodzielnie.

- Musimy się stąd zbierać. Jeśli demony łączy podobna więź co kapłanów, to najprawdopodobniej już wiedzą o śmierci Iry. Nasza jedyna nadzieja w tym, że uznają to - machnął ręką w kierunku martwego ciała demona - za zasługę kapłanów i pomyślą, że odnaleźliśmy Łzę przed nimi. To może kupić nam trochę czasu, ale powinniśmy być ostrożni - na racjonalne wyjaśnienia Kireia pozostała dwójka jedynie przytaknęła. - Musimy się gdzieś ukryć i odpocząć zanim znajdziemy pozostałych, w obecnym stanie nie damy rady użyć magii, aby się do nich dostać - dodał i ruszył pierwszy w kierunków oddalonych zabudowań, mogli jedynie podążyć jego śladem. - A! Tylko nie myślcie, że robię to dla was. Tak - obrócił się niespodziewanie w kierunku Nirali - kocham ją.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2020-05-12 21:37:36

    No, skończyłam czytać w niedzielę wieczorem, przepraszam za opóźnienie w dodaniu komentarza.

    Ach, wreszcie przeczytałam coś ze Slayersów :D

    W zasadzie nie mam żadnych uwag :). Tekst jak zawsze czyta się bardzo przyjemnie, zawsze operowałaś bardzo ładnym językiem i płynną narracją. Z przyjemnością wróciłam do Twojego świata. Jak zawsze zwraca moją uwagę Twój opis przyjaźni Liny i Zela. Strasznie mi się podoba ich dynamika u Ciebie. Nie muszą być oni parą, a i tak mi się o nich przyjemnie czyta. No i akcja coraz bardziej przyśpiesza. Super, że wróciłaś i czekam na jeszcze :)

  • erravi : 2020-05-09 00:18:31

    To ja dziękuje za zainteresowanie, będzie wdzięczna za wszelkie uwagi :)

  • Rinsey : 2020-05-07 19:02:11

    Nowy rozdział! Wspaniale! Jeszcze nie miałam czasu przeczytać, ale zrobię to, jak tylko będę miała dłuższą chwilę ;) Dzięki za tworzenie nowych treści slayersowych! :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu