Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Powrót

Deszcz wspomnień

Autor:Rinsey
Serie:Shingeki no Kyojin
Gatunki:Akcja, Dramat, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2014-07-28 19:05:49
Aktualizowany:2014-07-28 19:05:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autorki zabronione.


Ostrzegam, że wraz z właściwym rozpoczęciem tej historii zaczynają się spoilery z noweli i mangi "The Choice With No Regrets", a przy dalszych rozdziałach pojawią się spoilery z dalszych tomów mangi SnK.

Rozdział 1

Deszcz wspomnień

Levi.

Ten mężczyzna miał na imię Levi.

To on był tym, który z zabójczą gracją tańczył w powietrzu, wymierzając śmiertelne ciosy kolejnym ogromnym monstrom.

To przy nim siedziała, gdy przez tydzień nie odzywał się do nikogo poza wysokim mężczyzną o blond włosach po jego pierwszej misji, w której zginęli jego najbliżsi przyjaciele.

To on patrzył na nią z milczącym zrozumieniem, kiedy pozwalała, aby przepełniała ją nienawiść i gniew w walce z tamtymi przerośniętymi kreaturami.

To on był pierwszą osobą, której zwierzyła się ze swojego odkrycia, że głowa tych stworzeń jest lekka. Że być może powinni najpierw dowiedzieć się czegoś o swoim wrogu, zanim poświęcą kolejne istnienia w tej nierównej wojnie.

To on najczęściej wysłuchiwał jej teorii, chociaż podobno uważał ją za szaloną i denerwującą.

To wraz z nim spędziła całą noc na Murze Rose, gdy stracili życie członkowie jego specjalnego oddziału, wpatrując się w odległą przestrzeń będącą dla nich symbolem jednocześnie wolności i zatracenia.

To jego dotyczyło jej pierwsze i ostatnie samolubne życzenie, na które mogła sobie pozwolić dopiero w ostatnich chwilach. To jego chciała spotkać raz jeszcze. W innym miejscu, w innym czasie. Pozbawionym lęku i śmierci.

Zanim ogarnął ją przenikliwy ból będący echem wydarzenia z dalekiej przeszłości, jej oczy gwałtownie się otworzyły. Podniosła się do pozycji półsiedzącej i drżącą dłonią sięgnęła po leżące na niewielkiej szafce nocnej okulary.

Już wiedziała, kim była naprawdę. Wiedziała też, że jakimś cudem jej pragnienie z poprzedniego życia zostało spełnione. Jednocześnie miała świadomość, że cena, jaką jej przyjdzie za to zapłacić, może przerosnąć jej wszelkie wyobrażenia.

***


- Hanji Zoe niebawem odzyska poprzednią świadomość. - Wysoki mężczyzna o krótkich blond włosach przeczytał na głos treść dostarczonego mu przed chwilą raportu. Jego przenikliwe niebieskie oczy padły na siedzącego po drugiej stronie dębowego biurka niewysokiego osobnika.

- Zgadza się - odparł krótko niższy z rozmówców.

- Nie wydajesz się zbyt zadowolony z tego powodu.

- Nie wiem, o czym mówisz, Erwin. - Ciemnowłosy odwrócił twarz i spojrzał na okno, po którym skapywały ciężkie krople deszczu. Znowu padało. Jak długo mogła się utrzymywać taka zasrana pogoda?

- Levi, dobrze wiesz, że bez Hanji nasze szanse powodzenia są o wiele niższe - kontynuował swoją wypowiedź Erwin tonem, w którym troska mieszała się z surowością.

- Nie musisz mi tego tłumaczyć - odparł Levi grobowym głosem. - Zresztą nawet jakbym bardzo chciał zapobiec odzyskaniu przez nią wspomnień, nie mógłbym nic zrobić. Nawet śmierć i dwa tysiące lat nie są w stanie odciągnąć tej Zasranej Czterookiej od zagadki Murów.

- Ale jednak byłbyś bardziej zadowolony, gdyby Hanji nie odzyskała wspomnień tak jak niektórzy ze Zwiadowców.

- A co to ma do rzeczy? - W głosie Levi’a pobrzmiewała irytacja. - Już nic się nie da zrobić. Okularnica odzyskuje wspomnienia. A ponieważ nic się nie zmieniła przez te lata, niebawem przybiegnie w podskokach i będzie cię błagać, abyś ponownie pozwolił jej się taplać w tym gównie.

- Masz rację. - Pomimo tych słów, Erwin wciąż przyglądał się swojemu podwładnemu z powątpiewaniem. - Niestety, nie mamy czasu na sentymenty. Z każdą chwilą moment ich powrotu przybliża się coraz bardziej. - Mężczyzna złożył dłonie i oparł na nich podbródek. - Musimy za wszelką cenę się dowiedzieć, czemu każdy ze Zwiadowców odzyskuje wspomnienia jedynie do nieudanej próby schwytania kobiety-tytana. Koniecznie musimy też zweryfikować, czy w tych czasach również istnieją osoby potrafiące zmienić się w tytanów tak jak jedyna osoba z tą zdolnością, która tkwi w naszych wspomnieniach - Eren Jaeger. Właśnie, a skoro jesteśmy już przy temacie Erena, jak idzie obserwacja celu? Czy cokolwiek wskazuje na to, że on lub jego ojciec odzyskał poprzednie wspomnienia?

- Niestety - odparł ciemnowłosy. - Nie mam pojęcia, co stoi za tym całym pieprzonym odrodzeniem Oddziału Zwiadowców, ale doskonale temu czemuś wychodzi upierdliwianie nam życia. Kto by pomyślał, że jak ktoś spróbuje osobie, która nie odzyskała dawnej świadomości, powiedzieć cokolwiek o dawnym życiu, może narazić tę osobę na utratę zmysłów.

- To akurat wcale mnie tak nie dziwi. Przywołanie tamtych wspomnień po kilkunastu latach życia w tym spokojnym świecie jest ogromnym szokiem. To całkowicie naturalne, że jeżeli ktoś nagle zacznie torpedować nieprzygotowany na taką rewelację umysł, może dojść do załamania nerwowego. Dlatego niestety musimy cierpliwie czekać, aż dana jednostka sama obudzi w sobie te wspomnienia, bez względu na fakt, że my sami odzyskaliśmy pamięć o niej.

- Taa… Jednym słowem, jesteśmy w jeszcze większym gównie niż dwa tysiące lat temu - oznajmił Levi, podnosząc się z krzesła. - Do jutra, Erwin - rzucił na odchodne, po czym, nie czekając na odpowiedź swojego zwierzchnika, opuścił pomieszczenie.


***

Od śmierci Farlana i Isabel minęły trzy dni. Trzy długie doby rozwleczone do granic możliwości. Ich roześmiane twarze, marzenia, nadzieje i lęki. To wszystko skończyło się w chwili krótszej niż jeden oddech, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia i nieznośne poczucie winy, które bezlitośnie ciążyło mu w piersi. To była jego wina. Gdyby nie jego pieprzona duma, jego przyjaciele, jego pierwsi prawdziwi przyjaciele, których przysiągł sobie ochraniać, wciąż byliby obok niego. Jednak teraz było już za późno. Nie mógł cofnąć czasu. Podjął decyzję i musiał ponieść konsekwencje. Jedyne co mógł teraz zrobić, to mieć nadzieję, że jego kolejny wybór nie sprawi, że będzie musiał ponownie czegoś żałować. Tak przynajmniej mówił mu rozum, chociaż dobrze wiedział, że jego serce wciąż nie było gotowe na zaakceptowanie nowej rzeczywistości.

Od dramatycznego zakończenia jego pierwszej misji w Oddziale Zwiadowców codziennie odwiedzał pojedynczą strażnicę na szczycie Muru Maria. Miejscowym strażnikom wystarczyło tylko jedno zerknięcie na jego jednocześnie niewielką i potężną postać, aby nie zadawać żadnych pytań i zostawić go samego z własnymi myślami. Korzystając z upragnionej samotności, siadał na chłodnej, kamiennej podłodze i wpatrywał się w odległe rejony pachnące śmiercią i wolnością.

Tego dnia stało się coś, czego się nie spodziewał. Po raz pierwszy, będąc w tej opuszczonej strażnicy, usłyszał kroki. Po krótkiej chwili kątem oka ujrzał wysoką sylwetkę tej dziwnej, nadpobudliwej kobiety, która podeszła do niego, Farlana i Isabel po pierwszym dniu misji. Był przekonany, że z ust nowo przybyłej natychmiast wypłynie potok słów. Zaklął w duchu. Rozmowa z tą okularnicą była ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Ku jego zdziwieniu nic takiego się nie stało. Brązowowłosa nie odezwała się do niego nawet słowem, tylko usiadła na ziemi parę metrów od niego i podobnie jak on skierowała swój wzrok w stronę horyzontu skąpanego w promieniach zachodzącego słońca. Widząc to, Levi od razu się rozluźnił i ponownie zatopił się we własnych myślach.

Na początku uważał, że spotkanie jej w tym miejscu będzie rzeczą jednorazową. Szybko jednak okazało się, że się mylił. Kobieta w okularach pojawiła się nie tylko następnego dnia, ale też drugiego i trzeciego. Za każdym razem zajmowała miejsce w odpowiedniej odległości od niego, po czym w milczeniu wpatrywała się w dal. Najpierw Levi uznał to za przypadek, później zaś zaczął odczuwać irytację połączoną z ciekawością. Czwartego dnia nie wytrzymał i zwrócił się do brązowowłosej.

- Czemu ciągle tu przychodzisz?

Kobieta odpowiedziała nieco mniej pogodnym tonem niż w czasie ich poprzedniej rozmowy.

- Pewnie z podobnego powodu co ty. A poza tym chcę sprawdzić pewną hipotezę.

Oczy Levi’a lekko się zwęziły.

- Wątpię, abyśmy mieli podobny powód.

Spojrzenie brązowowłosej lekko przygasło.

- Obydwoje straciliśmy przyjaciół w czasie tej misji.

- Możliwe, ale I tak nasza sytuacja nie jest identyczna.

- Niby czemu?

We wzroku mężczyzny pojawiła się gorycz.

- Bo ty nie odpowiadasz osobiście za ich śmierć.

Brwi kobiety lekko się uniosły.

- Co masz na myśli?

- Tsk. Nie mam ochoty o tym mówić. - Levi, zły na siebie, że dał się wciągnąć w tę bezsensowną dyskusję, ponownie odwrócił głowę w kierunku nieskończonej przestrzeni.

- A może, jakbyś z kimś o tym porozmawiał, zrobiłoby ci się lżej?

- Dziękuję, postoję - odparł z ironią w głosie. - Zajmij się lepiej sprawdzaniem tej swojej hipotezy.

- W sumie już mi się udało - odpowiedziała z nieukrywanym zadowoleniem.

- O czym ty mówisz? - spytał z lekką irytacją.

- Zastanawiałam się, po ilu dniach postanowisz się do mnie odezwać. - Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.

Levi poczuł, że ogrania go złość.

- Chcesz mi powiedzieć, że jestem obiektem jakichś twoich pieprzonych badań? - W jego głosie pojawił się niebezpieczny podźwięk.

- Tak bym tego nie ujęła - odparła spokojnie, zupełnie się nie przejmując subtelną zmianą w zachowaniu jej rozmówcy. - Obiecałam twojej grupie postawić obiad, jak tylko uda nam się wrócić z misji. A ciężko jest to zrobić, gdy jesteś w stanie, że nie masz ochoty się do nikogo odzywać. A skoro teraz mimo wszystko rozmawiasz, to znaczy, że jesteś już gotowy na wspólny posiłek.

Levi przez dobre pół minuty patrzył na nią z niedowierzaniem. Tylko po to tu przychodziła przez prawie cały tydzień?

- Jesteś świrnięta, Okularnico.

Uśmiech kobiety tylko się poszerzył.

- Czy to oznacza, że zgadzasz się na wspólny obiad?

Najnowszy członek oddziału zwiadowców nie odpowiedział od razu. Przez kilka długich chwil wpatrywał się w swoją rozmówczynię, po czym wreszcie się odezwał.

- Jak uda ci się wrócić z następnej misji.

- Umowa stoi! - wykrzyknęła z entuzjazmem brązowowłosa.

Mężczyzna bez słowa wstał i ruszył w stronę schodów. Wiedział, że minie sporo czasu, zanim zaufa komukolwiek z nowych towarzyszów broni. Póki co nie miał też sił, aby bawić się w nawiązywanie nowych kontaktów, w momencie, gdy w trakcie następnej ekspedycji te osoby mógł spotkać dokładnie ten sam los co Isabel i Farlana. Ale nie wiedzieć kiedy, nadszedł koniec kolejnej misji okupionej kolejnymi bolesnymi stratami. I nim zaczął się zastanawiać, po której stronie Muru znajdywała się tamta szalona kobieta, do jego uszu dobiegł niosący się po całym obozie Zwiadowców głos.

- Levi!!! Wróciłam!!!

***


Jego nogi prowadziły go same. Ta samotna strażnica na Murze Maria nawet po 2000 lat wyglądała niemalże tak samo. Zmienił się tylko widok. Wtedy również nie wiedzieli, gdzie czai się wróg. I byli świadomi, że jeżeli nie będą działać szybko, ludzkość spotka zagłada. Od kiedy odzyskał dawną świadomość przychodził tutaj, jak tylko miał możliwość. Od tamtego czasu to miejsce zawsze pozwalało mu odzyskać spokój i równowagę. A poza tym nieodmiennie kojarzyło mu się z nią.

Nagle nocną ciszę zakłócił dźwięk energicznego stąpania.

Levi bez namysłu odwrócił się za siebie, a jego oczom ukazała się postać wysokiej kobiety o długich brązowych włosach związanych w nieporządny kucyk. Pomimo trudności w złapaniu oddechu, w jej orzechowych oczach pojawił się radosny błysk.

- Levi! Wróciłam!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.