Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Powrót

Dźwięki samotności

Autor:Rinsey
Serie:Shingeki no Kyojin
Gatunki:Akcja, Dramat, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2017-07-06 22:22:07
Aktualizowany:2017-07-06 22:22:07


Poprzedni rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autorki zabronione.


Rozdział 5

Dźwięki samotności

Ruiny i zgliszcza. Stosy cegieł unurzanych we krwi. Nieprzyjemny, trudny do zidentyfikowania zapach, niepodobny do niczego, co znał. Krzyki sąsiadów i ratowników medycznych, nakazującym wszystkim zachowanie odpowiedniego dystansu. Widoczne z oddali ciało nieprzytomnej kobiety przenoszonej do ambulansu. Kobiety, którą znał całe swoje życie.

Z jego ust wydostały się dwa słowa.

- Pani… Yeager?

Jedna myśl dała początek drugiej.

- Eren?

Po chwili oniemienia pojawił się szaleńczy niepokój, który domagał się odpowiedzi na rodzące się w zawrotnym tempie w jego umyśle pytania.

- Przepraszam, muszę przejść. Przepraszam, proszę się posunąć! Tam jest mój przyjaciel! Eren! EREN! Pozwólcie mi przejść! EREN!!!

Kiedy jego naglące błagania wreszcie przyniosły skutek, powiedziano mu dwie rzeczy. Carla Yeager przygnieciona przez zawalony sufit nie miała szans na przeżycie. Po jej synu, Erenie Yeagerze, nie było nawet śladu.


***


Minęły trzy miesiące. Przeraźliwie długi kwartał bez żadnych informacji o Erenie. I o Mikasie. Dwójka jego najbliższych przyjaciół zaledwie w ciągu jednego dnia zniknęła z jego życia. Od prawie dziesięciu lat byli niemalże nierozłączni. Narwaniec, kujon i niebezpieczna. Trójka odludków, która w swoim towarzystwie odnalazła zaufanie i zrozumienie, dające fundament niezwykle trwałej przyjaźni. Każdy ich wspólny dzień mijał na formowaniu fantastycznych, ekscytujących wspomnień. Aż do teraz.

Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że czas w szkole może tak… się wlec.

Mikasa.

Za każdym razem, gdy wpadali z Erenem w kłopoty (najczęściej oczywiście przez Erena), pojawiała się niemal znikąd, jednym spojrzeniem odstraszając ich napastników. Chociaż była cichą i pozornie chłodną dziewczyną, zawsze przywracała mu wiarę w samego siebie w chwilach największego zwątpienia.

Wujek Mikasy sam go powiadomił, że był zmuszony zgłosić zaginięcie bratanicy na policję.

Eren.

Był jego najbliższym przyjacielem. Razem tkali marzenia o ujrzeniu najdalszych zakątków świata. Obaj nie byli w stanie nigdy wyjaśnić, czemu dalekie podróże wywoływały w nich jednocześnie głęboką tęsknotę i fascynację od najmłodszych lat. Eren nigdy nikomu nie darował, gdy ktokolwiek ośmielił się zadrwić z ich dziecięcych fantazji. Nawet jeśli prowadziło to do sytuacji, z których musiała ich ratować Mikasa…

Nikt nie potrafił mu powiedzieć, co się z nim stało. Stale chodził na policję. Domagał się jakichkolwiek informacji. Udało mu się jedynie ustalić, że tajemnicę wybuchu w domu Yeagerów bada jakaś specjalna jednostka, której praca była otoczona ścisłą tajemnicą. Na domiar złego doszły go również słuchy o zaginięciu Grishy Yeagera, który wciąż nie wrócił z konferencji.

Zupełnie nie rozumiał otaczającej go rzeczywistości. Miał wrażenie, jakby się znalazł po środku ruchomych piasków otoczonych gęstą, nieprzeniknioną mgłą. Powoli tracił wszystko, co było mu bliskie i nic nie mógł na to poradzić. Ciągle mu się wydawało, że w całej tej gmatwaninie nie dostrzega jednego, lecz szalenie istotnego szczegółu, który pozwoliłby na ułożenie się układanki w jedną całość.

Co się stało w domu Erena? I czemu taką sprawą miałaby się zajmować jakaś jednostka specjalna? Żaden z sąsiadów nie potrafił powiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy. Tylko jedna osoba twierdziła, że zanim doszło do wybuchu, cały dom został skąpany w oślepiającym świetle, lecz ten opis nie miał najmniejszego sensu…

A jednak to nie mógł być zwyczajny wybuch. W takiej sytuacji z pewnością nie przekazano by śledztwa jakiejś jednostce specjalnej… Ale co mogło tam się stać naprawdę? I czy gdyby się tego dowiedział, pomogłoby mu to w odnalezieniu Erena?

Oślepiające… światło…

Nagle w jego głowie pojawił się obraz.

Wybuch zielono-żółtawego światła. Fala uderzeniowa niosąca się po najbliższej okolicy. Przerażający dźwięk… Ni to ludzki krzyk, ni to skowyt bestii.

Chłopak gwałtownie wstał z ławki.

- Co się stało, Armin? - Rozległ się spokojny głos Mike’e Zachariusa, wychowawcy klasy. Dopiero to pytanie sprawiło, że wrócił do rzeczywistości. Oniemiały rozejrzał się wokół. Te same twarze, które widział każdego dnia, nagle wydały mu się znajome w zupełnie inny sposób.

- Ja… źle się poczułem, proszę pana.

Nauczyciel przyglądał mu się przez dłuższy czas, po czym pociągnął nosem.

- Idź w takim razie do pielęgniarki. Możesz już nie wracać na pozostałe lekcje - oznajmił po chwili.

- Co? Tak po prostu? To ja też się źle poczułem, proszę pana! - odezwał się drwiąco Jean, wysoki chłopak o pociągłej twarzy, nazywanej przez niektórych „końską”.

- Kirschtein, ty akurat możesz podejść do tablicy i rozwiązać kolejne zadanie - odparł ze stoickim spokojem mężczyzna.

- Dziękuję, panie Zacharius - wtrącił szybko Armin, nie chcąc marnować nawet chwili. W pośpiechu spakował książki i błyskawicznie opuścił pomieszczenie.

Komputer. Musiał się dostać do sieci szkolnej. Już wcześniej bez problemu włamał się do policyjnej bazy danych. To stamtąd uzyskał informację, że sprawa Yeagerów została przekazana „jednostce specjalnej”.

Jak teraz sięgał pamięcią, wydało mu się oczywiste, że od zawsze otaczali ich „dziwni” ludzie. Ludzie, których widział po raz pierwszy w życiu, a jednak wywołujących w cieniu świadomości irracjonalne poczucie, że to nie jest ich pierwsze spotkanie. Tylko dlaczego zdał sobie sprawę z tego dopiero teraz?

Wciąż będąc na terenie szkoły w ciemnym kącie na tyłach sali gimnastycznej, wyjął swojego laptopa i połączył się z serwerem głównym, klikając ikonę o kształcie dwóch złączonych skrzydeł.

Dokładnie tych samych, które zdobiły uniformy „tamtych” ludzi oraz stanowiły logo rzekomej „jednostki specjalnej”.

W zastraszającym tempie mijał kolejne zabezpieczenia, aż dostał się do najlepiej strzeżonego katalogu z tytułem: „status przebudzenia”. Drżąc na całym ciele, kliknął dwukrotnie plik z własnym imieniem, znajdującym się na początku listy.

Armin Alert: pomimo silnego związku z Mikasą Ackerman, która najprawdopodobniej zakończyła proces przebudzenia oraz z Erenem Yeagerem znajdującym się na terenie KZ, wciąż nie odnotowano oznak odzyskiwania wspomnień.

W jednej chwili poczuł, że kręci mu się w głowie.

Odzyskanie… wspomnień?

O co tu chodziło?

- No proszę, kto by się spodziewał włamywania się na serwer szkolny po małym, niewinnym Arminie. - Tuż obok niego rozległ znajomy głos.

Chłopak niemalże opuścił laptopa na ziemię.

- Annnnnie? - spytał z drżeniem w głosie, odwracając się za siebie.

- Nie bój się. Nic ci przecież nie zrobię - odparła ze stoickim spokojem dziewczyna, wciąż lustrując zawartość otwartego przez Armina pliku. Jej jasnoniebieskie oczy jak zawsze wyrażały lekkie znudzenie.

- Ale ccco tttu robisz? - wyjąkał wciąż zaskoczony.

- Podejrzewałam, że zacząłeś się domyślać, co się tutaj dzieje.

- Ja… wciąż nie wiem, co mam o tym myśleć. Co ma oznaczać to odzyskiwanie wspomnień?

Blondynka obdarzyła go przenikliwym spojrzeniem.

- Czy pojawiają się w twojej głowie obrazy? Zupełnie niezwiązane z twoim obecnym życiem?

Chłopakowi raz jeszcze stanął przed oczami zarys stworzenia, które nie mogło być człowiekiem.

- Chyba… tak…

Na moment oczy Annie przybrały inny wyraz. Delikatniejszy, pełen cichego zrozumienia.

- Nie odzyskałeś jeszcze tamtej świadomości, prawda? - spytała niemal szeptem.

- O czym ty mówisz?

- Niedługo wszystko stanie się dla ciebie jasne. Póki co odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy chcesz odnaleźć Erena?

Dotychczasowa niepewność i dezorientacja została przytłumiona, ustępując miejsca małej nadziei.

- Eren… żyje?

Spojrzenie dziewczyny ponownie stało się chłodne i nieodgadnione.

- Nie wiem. Ale wiem, gdzie może teraz… przebywać. Razem możemy dać radę tam dotrzeć - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem.

- Co? Ale…

- Przykro mi, Armin. Mogę ci zaproponować jedynie taki układ: ty zaufasz mi, że zaprowadzę cię do Erena, ja zaufam tobie, że wykonasz swoją działkę najlepiej, jak tylko potrafisz.

Chłopak przez dłuższy moment milczał i studiował nieodgadnione oblicze koleżanki z klasy. Znał Annie od dwóch lat. W tym czasie wymienili ze sobą jedynie kilka zdań. Prawda była taka, że zupełnie nic o niej nie wiedział. Przystając się na jej propozycję, wchodził do ciemnego tunelu, z którego mogło nie być wyjścia.

- Ale dlaczego to robisz? Ty znasz mój cel. Nie możesz mi zdradzić nawet zarysów własnej motywacji?

Wydawało mu się że minęła wieczność, nim z jej ust padły słowa.

- Chcę się spotkać z moim ojcem.

Armin wpatrywał się przez chwilę w nieprzeniknioną twarz dziewczyny. W jej jasnoniebieskie oczy zwykle wyrażające znużenie otaczającą jej rzeczywistością. Przez moment analizował całą sytuację i wszelkie mogące z niej wynikać scenariusze, po czym lekko kiwnął głową.


***


Morze delikatnie szumiało w oddali, jak zawsze wprawiając ją w nastrój drobnej melancholii. Fale spokojnie pieściły piasek wyścielany różnorodnymi muszlami, jednak raz po raz słyszalny coraz mocniejszy plusk wody uderzającej o pobliskie skały przypominał jej, że w ciągu kilku godzin w tej obecnej idylli spokoju rozpęta się sztorm.

Wzięła głęboki wdech, wypełniając płuca powietrzem o charakterystycznym zapachu soli i glonów.

Kochała morze. Właśnie w takich chwilach dochodziła do wniosku, że świat jest naprawdę piękny.

Świat był jednak nie tylko piękny, ale i okrutny i bezlitosny.

Dlatego musiał się zmienić.

Wprawiony dwa tysiące lat temu w ruch mechanizm zaczął powoli wydawać swoje pierwsze owoce.

Teraz wystarczyło już jedynie poczekać, aż ostatni element zajmie swoje miejsce.

Uśmiechnęła się lekko i z rozmarzeniem obserwowała zachód słońca na tle krwisto-czerwonego nieba.


***

Hanji oparła głowę na złożonych dłoniach. Na jedną chwilę próbowała zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości. Przenieść się myślami z dala od wypełnionego książkami i próbkami laboratorium, od wściekłych okrzyków wydobywających się z zza zamkniętych drzwi, od wyników analizy wyświetlanej przez dwa trzydziestocalowe monitory. Do tego radosnego życia sprzed trzech miesięcy, zanim odzyskała swoje wspomnienia, zanim zginęła Ilse Langer, zanim świat przestał był wielki, niezmierzony i bezpieczny. 2000 lat temu żyli w klatce zwanej Murami. Teraz ich klatką była niewiedza, a kolejne odpowiedzi stawały się jej kolejnymi prętami, uświadamiając im, jak wąska jest droga prowadząca do wolności.

Gdy usłyszała dźwięk towarzyszący wyważeniu drzwi, z niechęcią otworzyła oczy.

- Panie kapralu, pani Hanji kategorycznie zabroniła sobie teraz przeszkadzać. - Rozległ się podenerwowany głos Moblita.

- Ta pieprzona wariatka nie wychodzi z tego gównianego laboratorium piąty dzień i ty jej wciąż słuchasz? Zwykle wykazujesz więcej oleju w tym swoim móżdżku, Moblit - odpowiedział lodowato Levi.

- Bo tym razem dostał bardzo konkretne instrukcje, a Moblit dobrze rozumie, kiedy naprawdę nie wolno mi przeszkadzać - odezwała się wreszcie Hanji głosem, w którym zmęczenie mieszało się ze śmiertelną powagą.

- Wyjdziesz stąd dobrowolnie czy mam cię stąd wyprowadzić? - odparł kapral, wykonując kilka powolnych kroków w jej stronę.

- Za chwilę - rzekła krótko kobieta, ponownie podnosząc głowę, aby raz jeszcze spojrzeć na wyniki analizy. Niestety, dane wciąż wyglądały tak samo. W ciągu ostatniego tygodnia wykonała wszelkie obliczenia mogące obalić jej początkową tezę, jednak żadne z nich nie chciały ukazać chociaż pojedynczej luki w jej toku myślenia.

- Dopóki nie prześpisz następnych kilkunastu godzin, nie zamierzam z tobą dyskutować na jakikolwiek temat - kontynuował tonem nie znoszącym sprzeciwu, stając tuż za nią i chwytając jej przedramię.

- Levi, już wiem, dlaczego tytani zostali uśpieni na 2000 lat…

- Co? - Mężczyzna na moment zastygł w bezruchu.

- Porównałam sam wiesz którą próbkę z DNA tytanów z Murów - Kobieta opowiadała dokładnie tym samym tonem łączącym zmęczenie i śmiertelną powagę. - Są niemalże identyczne z pominięciem pewnych różnic osobniczych. Występuje tutaj jednak jedna znacząca zmiana. Na pewno pamiętasz, że nasi starzy przyjaciele mieli jeden słaby punkt. Natomiast obecni mieszkańcy Murów zostawi pozbawieni tej cechy. Przez dwa tysiące lat w ich genomie zachodziły powolne ukierunkowane mutacje, w wyniku których powstaną potwory pozbawione jakichkolwiek słabości. Levi, jeżeli oni się przebudzą, tym razem nie będziemy w stanie z nimi walczyć.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.