Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Pokemon Jhnelle

Rozdział 20: Finałowa dziesiątka

Autor:O. G. Readmore
Serie:Pokemon
Gatunki:Komedia, Przygodowe
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2014-11-25 20:19:08
Aktualizowany:2014-11-25 20:19:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Utwór pojawił się na różnych forach i blogu. Historia, region, jak i projekty pokemonów zostały stworzone przeze mnie.


Laurie Robinson stała przed wejściem do ogromnej sali sportowej. Nad głową dziewczyny zwisał transparent: "Townview. Finał konkursu koordynatorskiego", zaś wokoło niej roiły się tłumy. W latach dziewięćdziesiątych konkursy zyskały spore zainteresowanie wśród mieszkańców stolicy, które zdołało utrzymać się do dziś. Laurie jeszcze przez moment stała wpatrzona w kamerę, po czym na znak operatora zaczęła mówić:

- Kilka tygodni temu w Esari City odbyły się eliminacje do turnieju koordynatorów. Spośród trzydziestki półfinalistów wyłoniliście za pomocą głosowania dziesięciu najlepszych. Dziesięciu tych, którzy dzisiaj stoczą pojedynki o awans do turnieju w Irina City. Poza pojedynkiem będą nas musieli olśnić atakami z kategorii... - zawahała się. - Spieprzyłam! Jeszcze raz! - poprosiła o kolejną setkę.

- Nie - sprzeciwił się kamerzysta. - Jesteś na żywo.

Laurie spojrzała na niego, jakby za moment miała załamać się jego i własną nieprofesjonalnością.

- I miejmy nadzieję, że nasi zawodnicy niczego nie spieprzą niczego, tak jak osoba, która nie poinformowała mnie, że jestem na żywo - wybrnęła z sytuacji. - Dla telewizji TRWAN-waj mówiła Laurie Robinson.

Operator wyłączył kamerę, a dziennikarka wzięła głęboki oddech.

- Ty kiepie! - wyzwała go.

- Ja? To ty nie potrafisz zapamiętać kilku prostych zdań! A mówią, że blondynki są głupie! - odburknął.

- Jasne! A kto powiedział, że w razie wtopy nagramy powtórkę? - zarzuciła mu.

Nie kłócąc się dalej ruszyła w stronę sali gimnastycznej, gdzie walkę mieli stoczyć finaliści.

***


Pomimo monumentalności jaką prezentowała hala sportowa Townview szatnia była nadzwyczaj skromna. Było to słabo oświetlone pomieszczenie, w którym mieściły się dwa rzędy szafek, drewniane ławki i prysznic. Na jakąś godzinę przed zawodami zaczęli schodzić się pierwsi finaliści konkursu. Jako pierwsza zjawiła się Kara wraz z roztańczoną Isią.

- Isia - instruowała ją trenerka. - W tańcu nadal zapominasz trzymać ramę.

- Śa! - odparł niezadowolony z krytyki pokemon.

- Dobrze... Spróbujemy jeszcze raz ataku chocholim tańcem - dodała Kara.

Pokemon już skrzywił pyszczek gotowy do wykonania ruchu, gdy w drzwiach szatni rozległy się czyjeś głosy.

- Dzień dobry! - zawołała wysoka brunetka.

- Cześć - odparła Kara. - Jestem...

- Kara? - niespodziewanie odgadła jej imię. - Miałaś świetny występ w Esari. Jestem Sylvia.

Dziewczyny podały sobie ręce. Nim zdążyły wymienić grzeczności do szatni weszli następni - Charlie Stacey i Jimmy Daniels. Towarzyszyli im Kyle, Alissa i Josh. Obecność składu "dopingującego" nie była przypadkowa. Alissa chciała zobaczyć konkurs w Townview na żywo, zaś Josh zdążył zlokalizować arenę lidera, która okazała się być z jakiegoś powodu nieczynna. Dlatego też zdecydował się obejrzeć występy Charliego i Jima. Jednak najbardziej zależało mu na zobaczeniu w akcji Angeli. Cukierkowe pokazy nijak pasowały mu do regulatorów. Brakowało jedynie Matta, który wyruszył w dalszą drogę zaraz po przywróceniu ładu na ulicy Topolowej.

- Kyle, pokemon - zażądał z marszu Jim.

- Jaki pokemon? - zapytał Daniels.

Wiedział o co chodzi bratu, ale chciał mieć satysfakcję z podręczenia go.

- Falcon! Pożycz mi go na konkurs! - warknął.

- Nie - odparł krótko.

- Jak to nie? - rozzłościł się.

- Chcesz udawać wielkiego trenera to radź sobie sam! Najwyższa pora! - zmył mu głowę Kyle.

- Nie! - przytupnął nogą, jakby to miało mu w jakiś sposób dopomóc.

- Wyrośnij z tego. Masz prawie siedem lat i zachowujesz się jak przedszkolak! Coś mi się przypomniało! - dodał prawie teatralnie Kyle. - Na twój występ przyjeżdża tata. I wiesz co? Zabiera cię ze sobą do Corella Town!

- Jak to zabiera?! A moja kariera trenerska?

- Kariera? - zaśmiał się Kyle. - Dziecko, ty tylko cudem przeszedłeś przez eliminacje - uświadomił go. - Poza tym wrzesień się zaczął. Powinieneś iść do pierwszej klasy z siostrą Josha.

Jimmy był na granicy płaczu.

- Nie - mruknął Jimmy pochlipując przy tym. - Nie lubię cię! - dodał.

- Nie zależy mi, abyś mnie lubił - wzruszył ramionami szesnastolatek. - Jak chcesz to pożyczę ci na występ wielkiego mistrza D. - zaproponował nieco cieplejszym tonem.

Jimmy po marudził jeszcze trochę, a potem z wielką łaską przyjął pokedex od brata.

***


Każdego dnia szpital świętego Jana przyjmował tysiące chorych. Zatrudniał setki pielęgniarek i kilkunastu lekarzy z różnych specjalizacji. Nowa pacjentka zajęła pokój numer 201 na pierwszym piętrze. Otrzymała osobny pokój i własną pielęgniarkę, która zaglądała do niej co piętnaście minut. Nie miała takiej opieki ze względu na wysoki status społeczny, majętność lub nazwisko. Prawdę mówiąc nikt w szpitalu nie miał pojęcia kim była. Nie znaleziono przy niej dokumentów, pieniędzy lub telefonu. Na jej karcie widniało jedynie imię: "Natalie". W przypadku prób samobójczych pacjenci byli pod stałym nadzorem lekarza lub pielęgniarki. Natalie leżała na łóżku i spoglądała na ekran telewizora, gdzie właśnie rozpoczynały się zmagania koordynatorskie. Do pokoju weszli pielęgniarka i mężczyzna w sutannie.

- Tam leży, proszę ojca - szepnęła mu do ucha pielęgniarka.

- Jaki jest jej stan? - zapytał przejęty duchowny.

- Przywieźli ją trzy dni temu. Połknęła dużą ilość tabletek nasennych, ale lekarze uratowali ją - relacjonowała. - Nic nie mówi, je bardzo mało...

- A jej stan? - ponowił pytanie.

- Wydaje się być dobry.

- Mogę z nią zostać na chwilę?

Pielęgniarka skinęła głową i opuściła pokój. Ksiądz usiadł na krześle obok łóżka i uśmiechnął się życzliwie.

- Wybacz mi strój - przemówił.

- Bardzo ładny - odparła obojętnie Natalie. - Mówiłam, że dobrze ci w czarnym...

- Wpuszczają do ciebie tylko członków rodziny i księdza, a jeśli powiedziałbym, że jesteśmy spokrewnieni musiałbym podać swoje nazwisko, a na razie nie mogę tego jeszcze zrobić - wyjaśnił.

- Po co to robisz? - spytała obojętnie.

- Dla nas. Wszystko może być tak jak kiedyś. Chcesz tego, prawda? - przekonywał ją.

- Ja już niczego nie chcę...

- Nie mów tak - przerwał jej wpół zdania. - Słuchaj, muszę już iść - dodał, wstając z krzesła. - Trzymaj się, Natalie - powiedział przed wyjściem.

***


W szatni trwały przygotowania do pierwszych pokazów. Jimmy i Charlie siedzieli pod oknem obserwując znajome twarze z Esari City.

- Poradzisz sobie? - zapytał Charlie.

- A dlaczego miałbym sobie nie poradzić? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Masz tylko Wormly'ego i Zajebistafish, a konkurs składa się z trzech etapów: dwa występy w kategorii niebieskiej i zielonej oraz walka.

- I tak widzowie głosują na najlepszego. Nawet jeśli przegram to nie znaczy, że odpadnę, prawda? - powiedział pewnie.

- Niby tak, ale...

- Ale prawda jest taka, że poruszanie płetwami w sposób majestatyczny, a wręcz uwodzicielski jest z kategorii niebieskiej, a więc mam szanse, a do walki przydzielono mi Brendę. Wygram z nią nawet Wormlym. A ty? Z kim walczysz?

- Z nią - powiedział, wskazując wysoką brunetkę. - Crystal.

Jimmy wyciągnął pokeball z Wormlym i nacisnął biały przycisk na kuli. Z jej wnętrza wystrzeliło czerwone światło.

- Ło! - zawołał robaczek.

Po chwili entuzjazmu Wormly zauważył, że znajduje się w szatni, co mogło oznaczać, że miły chłopczyk-trener przywiódł go na pokazy konkursowe. Wormly chętnie wziąłby udział w turnieju, ale akurat na dzisiaj miał inne plany, które uniemożliwiały mu występ. I tak z niczego Wormly postanowił ewoluować sobie w Cocooly! Ku zdziwieniu miłego chłopczyka-trenera pokemon rozbłysł i pokrył się twardą skórą przypominającą kokon.

- Worlmy! - zawołał zdziwiony Jimmy.

- Ko! - odparł kokonik.

- Super! - uradował się Jimmy. - Teraz skopiemy tyłki każdemu!

- Z tym może być problem - westchnął Charlie. - Cocooly to nieruchomy pokemon. Poza defensywą nie ma nic.

- Cocooly - zaczął wielki mistrz D. - Wygląda na to, że chcąc uniknąć walki twój Wormly postanowił w akcie desperacji ewoluować w coś zupełnie nieprzydatnego. Co mogę dodać jeszcze? Hahaha, frajerze!

- Nie! Wormly! Coś ty najlepszego zrobił przed samym konkursem? - jęknął. - A ty! - warknął na mistrza D. - Konkurs spędzisz w szatni!

Po tych słowach odłożył pokedex na półkę zawieszoną nad ławką.

- Cześć, wszystkim! - zawołał znajomy głos.

W szatni pojawiła się Alexis.

- Jak nastroje przed pokazem? - zapytała wesoło dziewczyna.

- Mogły być lepsze - odkrzyknął jej Eddie.

Po chwili w szatni zjawiła się Angela. Jimmy zmierzył ją ponurym wzrokiem. Przez moment miał ochotę do niej podejść i zwymyślać jej za dzieci z Topolowej. Pozostali finaliści czuli respekt przed Angelą. Wszyscy pamiętali jej doskonały start na eliminacjach w Esari. Wielu typowało właśnie ją na zwyciężczynię całych zawodów lub chociaż uczestniczkę ścisłego finału. Co bardziej złośliwi twierdzili, że tegoroczny konkurs jest walką o drugie miejsce.

- Znacie ją? Co to za jedna? - mruknęła Alexis wskazując na blondynkę.

- Najpodlejsza, najgorsza... - zaczął wyliczać mały Daniels.

- On chce powiedzieć, że jest bardzo silna. Zła równa się silna - przerwał mu Charlie. - Angela.

- Nie straszcie mnie. Walczę z nią - przyznała trenerka.

***

Josh, Kyle i Alissa zajęli miejsca na widowni, która powoli zapełniała się fanami konkursów. Pojawiły się ogromne transparenty z hasłami dopingującymi zawodników, głośne okrzyki i owacje. Daniels co jakiś czas wstawał z miejsca próbując dostrzec ojca.

- Kiedy poznamy twojego tatę? - zapytała Alissa.

- Nie wiem, obiecał zjawić się na konkursie - odparł, szukając wśród tłumów Henry'ego. - Jest tam! - zawołał. - Tato! Tato!

Po chwili pan Daniels zauważył machającego do niego chłopaka i ruszył w jego stronę mijając kolejne rzędy trybun.

- Cześć - przywitał się Henry i od razu uścisnął syna.

Kyle i Jimmy opuścili dom jakieś trzy miesiące temu, ale dla pana Danielsa była to tylko chwila. Rozłąka była wpisana w zawód lidera i przez lata pracy zdążył się do niej przyzwyczaić. Co chwila musiał wyjeżdżać na konferencje, zjazdy, spotkania, a ponadto pięć dni w tygodniu opiekował się areną w Boheme. Nie zawsze opłacało mu się wracać na weekendy. Pamiętał, że z Betty planował przeprowadzić się do Boheme City na stałe, jak tylko wróci ona z pracy w delegacji. Potem zaginęła i wszystko się pokomplikowało.

- Dzień dobry! - zawołali niemal równocześnie Josh i Alissa.

- Cześć - odparł, siadając na miejscu obok Kyle'a. - Jakim sposobem Jimmy dotarł do finałowej dziesiątki?

- Nikt tego nie wie - wzruszył ramionami Kyle.

Na scenę wyszła Laurie Robinson po kilku słowach prezentacji zaprosiła na scenę pierwszą zawodniczkę: Ashlyn i jej Pikaczu. "Abstrakcja Pikachu" zademonstrowała atak piorunem, gdy w międzyczasie jego właścicielka stepowała. Występ nie przypadł do gustu publiczności. Odmiennego zdania była jurorka Paras Hitmonlee:

- Moja mała kuzynka jak zwykle pokazała najwyższą klasę! Cieszę się, że zaczynamy od tak wysokiego poziomu! - zachwycała się występem blondyneczki.

Zaraz po niej na scenie pojawili się Eddie i jego Statusent.

- Całkiem ciekawy - skomentował stworka Kyle. - Możesz sprawdzić dane o nim? - zwrócił się do Josha.

- A sam nie możesz? - wtrącił się ojciec.

- Pożyczyłem pokedex gnomowi, ale z resztą i tak wiele bym się nie dowiedział - wyjaśnił.

Josh wyciągnął urządzenie z kieszeni i zeskanował stworka.

- Statusent - włączył się mechaniczny głos. - Pokemon występujący w trzech odmianach zależnych od rodzaju pyłków pojawiających się na danym terenie. Za dnia Statusent ukrywa się przed wrogami w wysokiej trawie, nocą zaś szuka pożywienia. Występuje w okolicach rezerwatu Jhnelle, Boheme City i Velasco Town.

- Statusent, paraliżujący dym! - wydał polecenie Eddie.

Pomarańczowa purchawka z żółtym czubkiem wydzieliła z siebie paraliżujący dym. Różne odcienie żółtych pyłków zaczęły tańczyć w powietrzu tworząc efektowny pokaz, który wywołał zachwyt u widowni. Kolejny bardzo dobry występ należał do Angeli, która wraz z Seacuddą użyła wodnej trąby. Wersja ataku zdecydowanie różniła się od tych, które używane są przez wodne pokemony. Ryba użyła zamiast wody piasku, którym wysypany był stadion. Występ Jima i Zajebistafisha znudził widownię. Zaskoczenie, które ostatnio wywołało pojawienie się dziwacznej ryby ustąpiło monotonii i gwizdom ze strony publiczności.

Po występach wszystkich uczestników na scenę ponownie wbiegła Laurie Robinson. Zaraz za nią wyszli uczestnicy wraz ze swoimi podopiecznymi. Jimmy podążał krok za Charliem, zaś na rękach niósł Cocooly.

- Jeśli przegramy to przez ciebie Cocooly! Jakbyś nie mógł ewoluować po turnieju! - mruknął chłopak.

- Dziękuję w imieniu zawodników za ogromne wsparcie i wasz doping! - krzyknęła Laurie.

Rozległy się entuzjastyczne oklaski.

- Na początek wyczytam imiona trzech osób, które zdobyły w dzisiejszym konkursie największą ilość głosów od telewidzów! - zawołała prezenterka. - Od miejsca pierwszego: Charlie! Angela! Alexis!

Zawrzały brawa.

***


- Charlie jest na pierwszym miejscu! - zawołał zaskoczony Kyle.

Podekscytowany tryumfem przyjaciela wstał i zaczął klaskać.

- Pierwsze jak pierwsze, ale prześcignął Angelę? - pokręcił głową zdziwiony Josh.

- Tu się liczy także stosunek trenera do pokemona - wyjaśniła Alissa. - Charlie jest sympatyczniejszy od Angeli.

- Ale Angela jest lepszą trenerką - kłócił się Josh.

- Powiedz to głosującym - zaśmiała się.

***


Gdy brawa ucichły dziennikarka mówiła dalej:

- Teraz przejdę do rzeczy najsmutniejszych. Podam osoby, które zajęły dzisiaj ostatnie i przedostatnie miejsce. Osobą, która opuszcza turniej z dziesiątą lokatą jest... - przedłużała - ...Brenda!

- Co?! - wrzasnęła członkini Zespołu Witamina C. - Wy oszuści! Nie dacie mi wygrać uczciwie to zabiorę sobie zwycięstwo siłą! Brendanie! Nasze motto! - zawołała do siedzącego na trybunach partnera.

Po chwili Brenda została wyprowadzona z sali z pomocą ochrony.

- Tak to jest... - wzruszyła ramionami Laurie. - Niektórzy nie przyjmują porażki do wiadomości. Co mi przypomina o drugiej osobie, która musi pożegnać się z turniejem. Jimmy, odpadasz!

- Ha! - zawołała uradowana Ashlyn. - Giń!

- Zamknij się! - mruknął.

- Ko! - ucieszył się Cocooly.

Uradowany końcem występów konkursowych Cocooly postanowił ewoluować jeszcze raz. Jego pancerz zaczął świecić, a z wnętrza powoli zaczęła kształtować się sylwetka pokemona. Przed Jimmy'm wznosił się granatowy motyl o dużych czerwonych skrzydłach. W łapce trzymał on żółtą trąbkę.

- Załamujesz mnie... - mruknął Jimmy. - Nie mogłeś ewoluować w to od razu?

Motylek nie rozumiał rozżalenia swojego trenera. Najpierw nie podobała mu się ewolucja przed konkursem, bo za szybko, zaś przemiana po wynikach zawodów za późno.

- Niezły jest - skomentował Charlie.

- Fairyfly - zaczął pokedex Stacy'ego. - Pokemon motyl jest dorosłą formą Wormly. Do spijania nektaru kwiatowego używa trąbki. Skrzydła Fairyfly'ego podczas lotu wydzielają z siebie niebezpieczne dla ludzi pyłki. Występuje w lasach na terenie całego Jhnelle.

- Fy!

- Tak, tak... - machnął ręką Jimmy.

- Co za frajer! - zaśmiała się Ashlyn. - Z takim pokemonem jak Fairyfly może miałbyś szansę w konkursie, ale teraz odpadłeś!

Uczestnicy konkursu zaczęli się rozchodzić podobnie jak widzowie, gdy na scenę wbiegła ponownie Laurie.

- Dostałam właśnie ważną informację! - zaczęła. - Angela rezygnuje z udziału w konkursie. Co oznacza, że na jej miejsce wchodzi osoba ostatnio wyeliminowana. Jimmy Daniels! Nasz najmłodszy uczestnik wraca do gry!

Rozbrzmiały brawa mieszane ze śmiechem.

***


- Nie! - zawył Kyle. - Ten gnom ma więcej szczęścia niż umiejętności! Nie dość, że ma Fairyfly to przeszedł dalej!

- Daj spokój - machnął ręką Henry. - Niech się bawi.

Kyle nie skomentował słów ojca. Miał dosyć zabawy, w której on musi robić za opiekunkę dla niewdzięcznego gnoma.

- Zejdziemy na dół i pogratulujemy chłopakom - zarządziła Alissa.

Josh przewrócił oczyma. Nie miał ochoty gratulować Charliemu, którego na dobrą sprawę znał słabo.

- Idźcie - oznajmił Allen. - Skoczę w międzyczasie po coś do picia.

***


Przed szatnią siedzieli Brenda i Brendan. Wzrok dziewczyny skierowany był w podłogę. Przegrana w konkursie sprawiła jej duży zawód.

- To tylko konkurs - zaczął jej towarzysz.

- Tylko? Tylko? - wściekła się. - Trenowałam do niego, a ci mnie usunęli jak jakąś zużytą baterię! Jaki mam teraz mieć cel? Znowu próba zawładnięcia światem? - żaliła się.

- To nie jest zły pomysł - pokręcił głową mężczyzna.

- Tak, tylko skąd weźmiemy forsę na zakup gadżetów potrzebnych do schwytania pokemonów?

Zapadła cisza.

- Brendo! Wpadłem na doskonały pomysł! Wiem jak zarobimy pieniądze! Napiszemy książkę! - zawołał, czekając na równie radosną reakcję towarzyszki.

- Książkę? Jaką?

- Opiszemy w niej wszystkie pokemony, które można spotkać w Jhnelle. To będzie taki przewodnik po regionie!

- Nie mamy bladego pojęcia o pokemonach - sprowadziła go na ziemię.

- I tu opowiem o drugiej części mojego szatańskiego planu. Ukradniemy pokedex Danielsowi! - powiedział podniecony.

- A masz pojęcie, gdzie on teraz jest?

- Nieważne! Ten mały gnom zostawił swój pokedex w szatni!

- Brendanie! To rewelacyjny pomysł! Powiemy nasze motto?

- Nie teraz! Musimy zabrać jego pokedex zanim zawodnicy wrócą do szatni.

I jak powiedział tak zrobili.

***


Wściekła Angela opuściła arenę walk. Przemknęła jak wiatr obok wracającego z napojem Josha. Chłopak mimowolnie zatrzymał się i odprowadził regulatora wzrokiem. W holu czekał za nią Freddy.

- Czemu wycofałeś mnie z konkursu?! - wrzasnęła, pchnąwszy znajomego na ścianę.

- Potem to obgadamy - mruknął. - Pan doktor chce widzieć nas wszystkich.

- Nie mów mi tylko, że udało mu się...

Freddy uśmiechnął się.

- Złapaliśmy Pierota.

Po tych słowach Angela i Freddy ruszyli korytarzem do wyjścia.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.