Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Opowieści z Cyfrowego Świata - Lato w Sennej Dolinie

Złamane zaklęcie

Autor:O. G. Readmore
Serie:Digimon
Gatunki:Przygodowe
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2015-06-03 22:24:15
Aktualizowany:2015-07-28 21:57:15


Poprzedni rozdział

60 lat temu

Czarna chmura była coraz cięższa. Początkowo jedynie zawisła nad doliną jak zwyczajna burzowa chmura. Kłębiła się i rosła, a potem leniwie opadła na ziemię. Wtedy zaczął się jej bieg po Sennej Dolinie. Niczym lawina czarnego śniegu sunęła do przodu szybciej i szybciej, pożerając przy tym wszystko co napotykała na swojej drodze. Nic nie miało szansy w zetknięciu z nią: wchłaniała każdego digimona, kamień, drzewo... Większość mieszkańców Sennej Osady uciekła przed nią w popłochu. Kilka digimonów zostało wierząc, że uda ją się zatrzymać dzięki wysokiej barykadzie zbudowanej wokoło wioski.

- Dasz sobie radę? - pytał przywódca osady.

- Nie obawiaj się, Falcomonie. Zatrzymam to coś.

Po tych słowach cyfrowy potwór wzbił się w niebo i poleciał wprost na czarną lawinę. Zdawał sobie sprawę, że nie pokona niezidentyfikowanego monstra w pojedynkę. Natomiast jego przyjaciele nie byli wystarczająco silni, aby wspomóc go w walce. Na szczęście miał plan: magiczną obietnicę, która miała chronić osadę tak długo jak starczy mu sił.

Czasy obecne

October przebudziła się i rozejrzała wokoło. Siedziała na szklanej podłodze. Pomieszczenie było przejrzyste. Nie potrafiła powiedzieć, czy znajduje się na szklanej platformie, czy może ściany ów "więzienia" także są przejrzyste. Bała się sprawdzić, gdyż niewidzialna podłoga "wisiała" wysoko nad ziemią. Kilka metrów od niej znajdowały się spiralne schody prowadzące na sam dół. Dziewczyna bardzo ostrożnie przeszła przez platformę do schodów.

- Odradzam - usłyszała.

Naprzeciw niej stał FlaWizarmon. Z satysfakcją przyglądał się jak przerażony więzień bada swoją celę.

- W przeciwieństwie do podłogi, schody są tylko iluzją - oznajmił porywacz.

Dziewczyna nie ufała mu na słowo. Zdenerwowana wysunęła rękę, aby pomacać pierwszy stopień, ale jej dłoń przeszła przez niego ukazując przepaść. Szybko odsunęła się od krawędzi.

- Na razie jesteś mi potrzebna w jednym kawałku.

- Czego chcesz? - zapytała.

- Myślę, że wiesz dobrze: anielskiej pieczęci.

- Nie mam jej i... - dodała szybko: - ...nawet nie wiem, gdzie jej szukać - co nie było do końca prawdą, bo w świątyni dowiedzieli się, że pieczęć miał ze sobą digimon o skrzydłach anioła.

- Wiem, ale liczę, że DemiDevimon coś wymyśli - wziąwszy głęboki oddech podjął nowy wątek: - Od kiedy wysłałem go do waszej osady stał się bardzo nielojalny, ale tobie chyba nie muszę o tym mówić? - uśmiechnął się spoglądając na zaskoczoną October. - W końcu oszukiwał was od przybycia do Sennej Osady.

- Wysłałeś go?- powtórzyła półszeptem.

- Nie powiedział ci? - zapytał teatralnie. W rzeczywistości nie robiło mu żadnej różnicy jakie relacje łączyły DemiDevimona z naznaczonymi, ale zniszczenie ich zaufania było przyjemne samo w sobie. Dlatego też wyjaśniał dalej:

- Potrzebowałem informacji na temat anielskiej pieczęci, a czułem, że właśnie w Sennej Dolinie znajdę to, czego szukam, także posłałem DemiDevimona, aby udawał twojego partnera i przy okazji zdobył cenne informacje. Przykro mi to mówić, ale nadal nie masz opiekuna i prawdopodobnie już nie będziesz miała. Gdy wymienię ciebie za pieczęć Senna Dolina i wy wszyscy przestaniecie istnieć.

Dziewczyna już nic nie odpowiedziała. Próbowała nie okazywać swojej złości. Zupełnie jak gdyby nigdy nic wróciła na środek szklanej platformy i odwrócona plecami do ognistego maga spoglądała gdzieś w dal. W końcu FlaWizarmon zostawił ją samą. Wyjęła digipilot i nerwowo zaczęła przyciskać guziki.

- Dalej! Niech ktoś się odezwie... Słyszycie mnie?

Urządzenie milczało. Po chwili na platformie tuż obok niej wylądował DemiDevimon. Dziewczyna postanowiła zignorować jego obecność.

- October? - wyszeptał. - October - powtórzył głośniej.

- Zostaw mnie.

- Ale...

- Zostaw mnie.

Nietoperz westchnął.

- Zawaliłem sprawę, nie? Wiem, że przepraszam nie załatwi sprawy, ale...

- Naprawdę jesteś z nimi? - zapytała nie mogąc dłużej hamować swojej złości i ciekawości.

- Tak - mruknął.

- Nie wierzę - pokręciła głową. - Cały czas mnie wykorzystywałeś.

- Nie mów tak! - próbował przeprosić. - To było na początku, ale potem was poznałem i... - zamilkł. - Możesz mnie nienawidzić do końca świata, ale teraz musimy cię jakoś stąd wydostać - zmienił temat. - Przekonam D'Arcmon, żeby cię uwolniła, a ty pobiegniesz, co sił w nogach do osady, a stamtąd do świata ludzi i już nigdy tutaj nie wrócisz.

- Mam nigdy nie wracać?

- Po tym jak D'Arcmon złamie zaklęcie Senna Dolina zmieni się w koszmar.

- Wykluczone! - sprzeciwiła się. - Co wtedy stanie się z wami? Gazimonem? Osadą? Nie mogę ich tak po prostu zostawić.

- Chyba masz rację - przyznał. - Musimy ocalić Senną Dolinę. Przynajmniej w ten sposób mogę was przeprosić.

- Masz jakiś pomysł?

- Powiedzmy... - mruknął. - Wiem, gdzie znajduje się anielska pieczęć. To znaczy - poprawił się. - Domyślam się tego.

- Skąd? Jak? Gdzie? - padła seria pytań.

- Bardziej mnie dziwi, że D'Arcmon jeszcze tego nie wie - odparł tajemniczo. - Nieważne. Spróbuję grać na czasie dopóki pozostali naznaczeni nie przybędą po ciebie. Musisz pożyczyć mi swój wisiorek - dodał, spoglądając na kamyczek, który dziewczyna otrzymała od antykwariusza.

- To jest pieczęć? - spytała dla pewności. - Jeśli tak to nie mogę ci jej oddać.

- Nie, ale nie mam lepszego pomysłu. Postaraj mi się zaufać.

DemiDevimon sfruwając ze szczytu wieży i usiadł na niewysokim kamieniu. Przez chwilę w milczeniu przyglądał się szepczącym między sobą FlaWizarmonowi i D'Arcmonowi. Wiele z rozmowy nie usłyszał: coś o porażce Youkomon, padło imię October i jakieś zdanie na temat Świątyni Pamięci, gdy skończyli wymianę zdań głos zabrał nietoperz:

- Mam ważne informacje na temat anielskiej pieczęci.

- Ciekawe jakie - zakpił FlaWizarmon.

- Wiem, gdzie jest pieczęć - odparł krótko.

Słowa DemiDevimona podziałały na nią jak czerwona płachta na byka. Zwykle opanowana D'Arcmon wrzasnęła:

- Gadaj! Natychmiast!

Jej reakcja przeraziła FlaWizarmona, nie mówiąc już o drugim ze służących. Nietoperz próbując zachować spokój odparł:

- Nie za darmo.

Władczyni uspokoiła się. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie był to szczery uśmiech, a raczej złośliwy uśmieszek.

- Zapłacę - odparła po chwili. - Powiedzmy, że w zamian za informację pozwolę ci żyć. Czy taka oferta cię satysfakcjonuje?

- To szczodre z twojej strony, ale możesz mnie zabić, jeśli masz ochotę. Chcę czegoś innego.

- Zaintrygowałeś mnie - przyznała. - W takim razie czego chcesz?

- Wypuść October.

- Zupełnie nie rozumiem - wtrącił się FlaWizarmon. - Skoro nie jesteś jej opiekunem to po co ją chronisz?

- A właśnie, że jestem. To, że nie zostałem jej przypisany nie znaczy, że nie mogę się o nią troszczyć.

- Dziewczyna jest wolna - powiedziała, westchnąwszy. - A teraz, gdzie jest pieczęć?

Nietoperz spojrzał raz jeszcze na przyglądającą się im z góry October. Miał nadzieję, że lada chwila pojawią się naznaczeni.

- Youkomon miała rację - zaczął. - Pieczęć znajdowała się w Sennej Dolinie. Z tym, że pojawiła się w niej dopiero wraz z naznaczonymi. Nieświadomie - zaznaczył: - w jej posiadaniu była October.

D'Arcmon spojrzała w stronę dziewczynki z wypisanym na twarzy tryumfem.

- A oto anielska pieczęć - ogłosił, pokazując niewielki kamyk zawieszony na rzemyku.

- Doskonale! - zawołała D'Arcmon i zbliżyła się do nietoperza.

- Paraliżujący podmuch!

- Słodki zapach!

- Skrzydło burzy!

- Elektroszok!

- Ujadanie!

Zmasowany atak pięciu digimonów uderzył w D'Arcmon. Ta niemal od razu zniknęła w jasnej kuli energii. Siła ciosu była tak wielka, że odepchnęła stojących w obok DemiDevimona i FlaWizarmona.

- I to się nazywa wejście! - zawołał Jason.

- Zaczekaj na finisz - dodał Gazimon.

Nietoperz odetchnął z ulgą. Naznaczeni nie mogli pojawić się w lepszym momencie. Teraz wystarczyło ściągnąć October i uciekać jak najdalej stąd.

Dym opadł, a zgromadzonym ludziom i digimonom ukazała się przeciwniczka. Stała nie wzruszona i przyglądała się wybrańcom. Wyglądało na to, że atak nie wyrządził jej najmniejszej krzywdy.

- Jak to możliwe? - spytał zaskoczony Halsemon.

- Zaklęcie nie tylko powstrzymuje mnie przed opuszczeniem tego miejsca, ale także chroni przed wszelkimi obrażeniami - wyjaśniła. - Póki co nie możecie mnie zranić.

- Chyba nas nie doceniasz - mruknął Jason.

- Znajdziemy twój słaby punkt - dodała Lauren.

- Śmiało.

- Jeśli myślicie o jej pokonaniu to nie mamy wyboru - zawołał DemiDevimon. - Najpierw trzeba złamać pieczęć.

- Oddaj pieczęć, DemiDevimonie - przypomniała sobie o nim. - Albo twoja przyjaciółka zaliczy upadek z bardzo wysoka.

- Nie mam jej.

- Co? Oszukałeś mnie?! - dotychczas spokojny głos zmienił się na bardziej nerwowy.

- Pieczęć jest w posiadaniu digimona o skrzydłach anioła - wymamrotał.

- Nic lepszego nie możesz wymyślić? - skomentował wściekły FlaWizarmon.

- D'Arcmonie - ponownie zwrócił się do swojej władczyni. - To ty jesteś digimonem o skrzydłach anioła, prawda?

Zapadła cisza. Żadne z naznaczonych nie spodziewało się, że ich nemezis oraz bohater Sennej Doliny to ten sam digimon. Nawet D'Arcmon zdawała się być zaskoczona słowami DemiDevimona. Sam nietoperz czuł jak atmosfera na polu bitwy staje się coraz gęstsza, a moment złamania zaklęcia nadchodzi wielkimi krokami. Nie czekając pofrunął na platformę do October, aby z góry przyglądać się dalszemu rozwojowi wydarzeń.

- Digimon o skrzydłach anioła to D'Arcmon? - odezwał się wreszcie Elecmon.

- Ja... Milcz - wyszeptała D'Arcmon. - Mówiłam im wszystkim, że to się uda... Wy nie pamiętacie, ale ja tak z trudnem... To był dobry pomysł - mówiła w amoku. - Zamknij się! Nie powstrzymasz mojej potęgi!

- Co z nią? - spytał Bobby.

D'Arcmon już rozumiała. Pierwszy raz od wielu lat mogła przemówić we własnym imieniu:

- Za czasów waszych ojców to ja, D'Arcmon, sprawowałam opiekę nad Senną Doliną. Wierzcie lub nie, ale wszystkie digimony mnie kochały. Byłam ich przyjaciółką, przywódczynią... To były czasy, gdy z dumą nosiłam moje imię. Wtedy właśnie spokój Sennej Doliny został zakłócony przez nieznaną siłę, która nie pochodziła z naszego świata. Stanęłam do walki, ale byłam bezsilna. Wtedy zdecydowałam się na desperacki ruch jakim było wchłonięcie złej energii i zatrzymanie jej w ten sposób przed dalszym rozprzestrzenianiem się. Niestety z czasem wirus zaczął przejmować nade mną kontrolę. Co gorsza nie było potwora na tyle silnego, aby w razie czego mógł mnie pokonać. Sama również nie miałam odwagi pozbawić się życia. Dlatego z ówczesnym przywódcą Sennej Osady, Falcomonem, stworzyliśmy zaklęcie mające na celu odseparowanie mnie od doliny. Na całe szczęście wirus przejmujący moje ciało nie posiadał moich wspomnień i świadomości tego, że posiada on "klucz" do swojego więzienia. Nie mógł wiedzieć, że to ja jestem tą, która go powstrzymała. Dlatego dla bezpieczeństwa mieszkańcy doliny zaczęli nazywać mnie digimonem o skrzydłach anioła. Wyznać wam sekret? To ja was sprowadziłam do Cyfrowego Świata w nadziei, że dokończycie walkę, którą na wiele lat zatrzymałam.

- Ten głos... - wyszeptał Aiden.

Dopiero teraz poznał kobiecy głos, który usłyszał po raz pierwszy, gdy Elecmon digiformował.

- Bzdura! - wrzasnęła D'Arcmon, a właściwie wirus, który nią władał. - Nikt nie może mnie powstrzymać! Uwolnię się, a następnie zniszczę całą dolinę, a na jej zgliszczach powstanie moje królestwo! FlaWizarmon!

- Tak, pani?

- Pozbądź się tych przeklętych dzieci!

- Candelmon! - zawołał swoich podwładnych. - Przybądźcie!

Zza pleców maga zaczęły wyłaniać się digimony przypominające świeczki. Z czubków głów kapał im gorący wosk,miały wielkie łapy, duże, czerwone oczy oraz grube knoty, na których żarzyły się małe ogniki. Poruszały się skacząc na jednej nodze, którą zastępowały złote świeczniki. Nie wydawały się silne, ale ich liczebność zdecydowanie przewyższała grupkę naznaczonych.

- Floramon digimorfuje w Sunflowmon!

- Elecmon digimorfuje w Leomon!

Rozpoczęła się batalia. Opiekun Aidena rozpoczął walkę z ognistym magiem, Halsemon atakował z powietrza, a Gazimon, Sunflowmon i Salamon zajęli się Candelmonami.

D'Arcmon nie miała ochoty walczyć i nim opiekunowie przedarli się przez całą chmarę Candelmonów, ta wzbiła się w powietrze.

- Musimy się nią zająć! - zawołał Jason.

Gazimon spojrzał na Halsemona. Zbroja był jedynym digimonem, który potrafił latać, a przy tym miał w sobie wystarczająco dużo siły, aby móc przenieść kogoś.

- Pierwszy i ostatni raz - mruknął, pozwalając się dosiąść.

D'Arcmon wylądowała na szklanej platformie tuż obok przerażonych October i DemiDevimona.

Przeciwniczka uśmiechnęła się złowieszczo.

- Złamię pieczęć, zabiję waszą dwójkę - zdradziła swoje plany. - A potem dokończę dzieła zniszczenia tej krainy.

Jeśli wcześniej była w niej chociażby cząstka digimona o skrzydłach anioła, to teraz ciałem D'Arcmon władał wyłącznie wirus.

- Ja, digimon o skrzydłach anioła! - zaczęła. - Znany kiedyś jako D'Arcmon! Opiekunka Sennej Doliny po ponad półwieczu niewoli łamię pieczęć nałożoną na siebie!

Anielska pieczęć została złamana.

- Toksyczny strzał! - DemiDevimon podjął próbę ataku przeciwniczki.

- Naprawdę łudzisz się, że jesteś w stanie wyrządzić mi krzywdę tak śmiesznym atakiem? - zapytała.

- Toksyczny strzał! - ponowił.

I tym razem nietoperzowe strzykawki odbiły się od wroga.

Halsemon wylądował na szczycie platformy. Z jego grzbietu zeskoczyli Jason i Gazimon, który niemal od razu przemienił się w Sangloupmona. Przeciwniczka zajęta DemiDevimonem i October nie zwróciła na nich uwagi. To był doskonały moment na atak z zaskoczenia: D'Arcmon złamała pieczęć i tym samym stała się podatna na ciosy. Wilk rzucił się w jej stronę z ogromną prędkością. Nawet nie zauważyła, kiedy jego szpony przeszyły ją na wylot. Poczuła ogromny ból, a dopiero po sekundzie zauważyła stojącego za nią digimona.

- Co za... ironia... - jęknęła resztką sił. - Umieram w... momencie, gdy odzyskałam wolność.

D'Arcmon traciła energię, ale nie przejmowała się tym, bo wraz z jej śmiercią umierał również wirus, a na tym zależało jej od początku. Ostatni raz spojrzała na October i DemiDevimona, po czym zniknęła.

Na polu bitwy został już tylko FlaWizarmon. Większość jego Candelmonów została zwyciężona, zaś niedobitki wycofywały się z pola bitwy.

- D'Arcmon przegrała, a więc nic tu po mnie - mruknął, znikając.

Senna Dolina została uratowana.

Halsemon zniósł ze szczytu October, Jasona i Gazimona. Obok nich na ziemię sfrunął DemiDevimon. Nietoperz niemal od razu zwrócił uwagę na Salamon, prawdziwą opiekunkę October. Pozostało mu się pożegnać z naznaczonymi i mieć nadzieję, że nie są na niego bardzo wściekli (w końcu w pewnym stopniu pomógł).

Digipilot October zaczął błyszczeć, jakby na przywitanie nowego opiekuna. Niespodziewanie urządzenie zmieniło kolor z białego na czarny, zaś złota obwódka ciągnąca się wokoło ekranu na fioletowy.

- Co to ma znaczyć? - zdziwiła się. - Dlaczego mój digipilot zmienił się?

- To na mnie już pora - oznajmiła Salamon.

- Nie zostajesz? - zdziwił się Bobby. - Mówiłaś, że masz zostać opiekunką October.

Salamon pokręciła głową.

- Nie, ona już znalazła swojego opiekuna - dodała, odchodząc.

- Gacek! - zawołał tryumfalnie Gazimon. - Teraz to już naprawdę jesteś jednym z nas!

- Na to wygląda - przyznał.

Wieczorem w Sennej Osadzie odbył się ogromny bankiet, na którym pojawili się wszyscy mieszkańcy doliny. Nie zabrakło nikogo. Nawet Thunderballmony z fabryki otrzymały dzień wolnego, aby móc pojawić się na przyjęciu. Okazja była podwójna, bo festiwal żegnający lato zbiegł się ze zwycięstwem nad D'Arcmonem. Wieczorem rozpalono wielkie ognisko. Tak samo jak wtedy, gdy do Cyfrowego Świata przybyła trójka nikomu nieznanych dzieci. Dzisiaj cieszono się, bo z końcem lata Senna Dolina zyskała obrońców: ludzi i digimony.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.