Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Elizabeth

Secundo

Autor:Yumi Mizuno
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fantasy
Uwagi:Przemoc, Songfik
Dodany:2014-09-11 08:00:17
Aktualizowany:2014-08-15 15:19:17


Poprzedni rozdział

Wszelkie prawa autorskie są zastrzeżone.


"Śnieg ciężki jak ołów

Uderza smutną twarz

Nie topnieje na mej piersi

Już nie pierwszy raz"

Część VI - Narodziny

Poród przebiegł gładko, jak na stan w którym obie kobiety się znajdowały. Jedna na skraju wyczerpania fizycznego lecz ze śmiechem na ustach niemowlę oglądała, druga zmęczona psychicznie bowiem dawno na tak ekstremalne przeżycie Bogowie jej nie wystawiali. Dziewczynka, bo takiej płci nowo narodzona była kwiliła machając rączkami i nóżkami w rozpaczy, iż świat zimny skóry jej dotknął.

~Elizabeth~ szepnęła matka patrząc na swoje dziecię. Z widokiem tłuściutkiej buzi oczy zamknęła i skonała. Staruszka na trupa matki popatrzyła i na niemowlę co ucichło, jak gdyby wyczuwała iż rodzicielka jej z ziemskiego padołu tam gdzie bogów progi popędziła. Stara podniosła się i do dziewczynki na klęczkach podeszła, dłonie jej ciałko zakrwawione dotknęły. Uśmiech na twarzy jej nie mały zagościł gdy buziuchnę na nowo śmiejącą się zobaczyła. Sama dzieci nigdy nie miała, choć nie do jednego boga się o nie modliła, teraz widać na starość bogowie prośby jej wysłuchali.

~Zdycha ci bydło. Umierają krewni, I ty sam umrzesz. Wiem jedną rzecz, co nigdy nie umrze. Pamięć o umarłym~ Z tymi słowami na nieboszczkę się popatrzyła.

Następnego ranka w ziemi, tuż obok płaczącej wierzby, ciało matczyne pochowała

"W płaszczu długim kryję się

Ciężkim jak noc samotna

Kwiaty wokół usychają

Brak im łez mych kropli"

Część VII - Wilk

Dni spokojnie mijały, lata biegły jak szalone, nim się wieszczka obejrzeć zdała dziewczę co ją pod swoje progi przygarnęła wiosen sześć skończyła. Długie czarne włosy skrywały buźkę roześmianą. Wcieleniem małą była swojej matki, takim samym wręcz ze identycznym jak ona. Elizabeth szybko rosła. Lecz jedno w strach nie mały staruszkę wpędzało. Dziewczynka bowiem od dna narodzin ślepe oczy miała. Nic ujrzeć po za jasnością i ciemnością nie mogła. Nie raz budziła się z krzykiem w nocy, a sny jej niespotykane były. Nie jedną noc staruszka nadaremnie spędziła starając się małej wytłumaczyć co się z jej matką stało, co się z nią dzieje. Dziewczę bowiem nigdy z innymi kontaktu nie miało jak to też o zachowaniu wśród innych nie miała pojęcia.

O kiju starała się ją nauczyć chodzić, lecz to skutku nie dawało. Z przewodnikiem trudno się niewidomej chodziło. Stara wieszczka co począć nie wiedziała.

Pewnego zimowego dnia, dziewczynka w próg domostwa wróciła. Lecz nie sama, bowiem na grzbiecie czarnego rosłego wilka o złotych oczach.

~Nie wywołuj wilka, kiedy w lesie śpi. Nie zapraszaj nocą nigdy w swoje sny~ powiedziała staruszka widząc przyjaciela nowego Elizabeth.

~Oj, babuniu najmilsza. To mój przyjaciel~ odparło dziecię i z grzbietu zwierza się zgramoliła. Na ziemie zgrabnie opadając. I tak to V, bowiem, tak dziewczę swojego nowego przyjaciela nazwało, wstąpił w rodzinny próg.

"Nie oglądam się za siebie

Tam gdzie demon stary śpi

Smok co krwawym ogniem zionie

Paląc moje sny"

Część VIII - Lata bez trosk

Lata radości i zabaw mijały szybko, szybko też trwały chwile skąpane w bólu. Wiele w życiu się małej stało. Krainę całą wzdłuż i wszerz zwiedziła, z nie jednego garnca miód piła. Z nie jednym się bawiła, to też nie jedno usłyszała. Choroby wszelakie z daleka od obu kobiet się trzymały, jednym co straszne było, to wiek wieszczki który powoli już ale potężnie dawał siwe znaki w jej zachowaniu. Co raz więcej stęków, jęków i chrupoczących kości spotykało niewidomą na drodze. Lecz ciągle wieszczka mądrości swe przekazywała niewieście by ta kiedyś zaczęła żyć tak jak przystało na nią. Bowiem delikatne rysy twarzy, charakter oraz krew co w żyłach dziewoi szybko pędziła świadczyły o dumnym pochodzeniu.

~Chwal dzień wieczorem, miecz gdy wypróbowany, dziewicę gdy za mąż wydana, lód gdy się przeszło, piwo gdy wypite. Na wietrze drzewa ścinaj, przy korzystnej bryzie żegluj, W mroku z towarzyszem szepcz, dzień bowiem wiele ma oczu. Od statku wymagaj szybkości, od tarczy, że da ochronę, od miecza ostrego cięcia.~ powtarzała dzień za dniem staruszka by nowe obyczaje wbić chociażby młotem kowalskim dziewczynie do głowy.

"Wiatr skrzydłami przeciął mgłę

Lecąc tuż nad sercem mym

Czym jest dobro czym jest zło

Płonie stos minionych chwil"

Część IX - Pieśni Wieszczki

W siedemnastej zimie życia Elizabeth straszna rzecz się stała. Babcia bowiem co niczym matka dla niej była, rozchorowała się strasznie. Na szczęście schronienie znalazły w starej chatce druidów tuż przy mieście elfów, jednak spokojna pora, zapach ziół a nawet przyjemna atmosfera nie sprawiały iż staruszka lepiej się poczuła. Straszna bowiem jej choroba była, ni zioło, ni modły do bogów nie polepszały samopoczucia.

Niewidoma nie wiedziała cóż ze swoim życiem ma począć. Siedziała więc tak dzień za dniem pilnując by wieszczka spokojne chwile miała. Dbając o każdą rzecz w domu krzątała się jak należy.

Pewnej późnej nocy kobieta zawołała Elizabeth do siebie, a padał wtedy za oknem śnieg, spokojny, cichy wiatr mu wtórował jakoby we śnie najgłębszym chciał postacie obie pochować.

~Ostatnia moja nauka, co ją w sercu noś dziecię moje do końca dni. Pałeczkę przekazuję tobie, ty nauczać teraz będziesz, o prawach jak żyć winni wszyscy by w szczęściu skonać jak ja~ mówiła z nie małym uśmiechem na twarzy z dumą patrząc na twarzyczkę dziewczyny co ze łzami w oczach słowa swojej rodziny chwytała. Nawet wilk, zazwyczaj nieufny do wszystkich i wszystkiego łeb wielki na nogach umierającej położył ~Dusza tylko wie, co w sercu mieszka. Człowiek samotny jest z swoją miłością; Powiem Ci jak jest. Znam prawdę z obu stron! Z obłudą zbliża się chłop do kobiety, składając słówka najpiękniej gdy zamierzają najpodlej, by zmylić rozsądek. Układnie ma mówić i z darami przychodzić, kto białogłowy miłość chce zdobyć. Nie chwalić ciałka lecz wiele pieścić ~Tutaj staruszka zakasłała, ślinę połknęła i dalej mówiła bowiem wiele jeszcze do przekazania młodej latorośli miała, a czasu tak mało jej zostało. ~Lecącej strzale, odpływowi morza, lodom jednej nocy, wężowi w kłębek zwiniętemu, bajkom dziewki w łożu, mieczowi złamanemu, choremu cielęciu, wróżbom obłąkanej wróżki, wcześnie obsianemu polu, zabójcy brata, rumakowi co zbyt rączy, temu wszystkiemu niechaj nikt nie ufa! ~ Podniosła się na ramionach i kontynuowała swoją wypowiedź, słowa jej szybkie były, za szybkie, czasem się plątały, niektórych dziewczę złapać nie dało rady. ~Lepiej być żywym niźli umarłym, zawsze sobie żywy krowę znajdzie. Ognisko widziałam, żarzyło się u bogacza, a on martwy leżał pod drzwiami. Kulawy konno jedzie, bezręki bydło pasie, głuchy może być dzielny w boju, ślepym dobrym doradcą być może. Z trupa nie ma pożytku.~ ponownie na poduszkę opadła oddech coraz cięższy mając. Za oknem widać już było pierwsze promyki słońca. ~Sosna na skale schnie i umiera. Igliwie jej nie chroni, ni kora. Tak jest z człowiekiem którego nikt nie kocha. Po cóż ma więc żyć długo?~ wyszeptała i ponownie na Elizabeth spojrzała. Tyle jeszcze jej chciała przekazać, tyle mądrości stara głowa schowała. Nim usta otworzyła dusza jej przez nie uleciała a serce przestało bić. Łez wiele dziewka przelała nim truchło babki w ziemi pochowała. Tam gdzie wierzba płacze, tam gdzie ptaki świergocą co dnia. Tam spoczywa ciało wieszczki co wiedziała więcej niż sama chciała

"Nie wiem czy powstanę znów

Jak z popiołów swoich Fenix

Z grobu zimnych marzeń mych

I zatańczę taniec ziem "

Część X - Na wysokościach życia

Tak więc teraz, dziewka żyje tam gdzie wieszczka życie swoje zakończyła. Wilk niczym cień jej i kostur towarzystwa podtrzymuje, a ona sama z radością życie swoje przemierza. Choć osiemnaście zim przyszło jej już skończyć, a od śmierci starej dokładnie rok minął ona sama co począć ze swoim życiem nie wie nadal. Nauki przekazuje nie wszystkim. Tylko tym co uszy mają i słuchać potrafią. Z radością każdy nowy dzień wita choć kolorów jego nie zobaczy. To jednak cieszy się gdy promienie słońca alabastrowej skóry dotknął.

Kolejny nowy dzień, płynący za dniem.

"Teraz idę w las by

Tam przed światem ukryć się chcę

Gdzie samotny Dom z kamieni

Już na wieki schroni mnie"

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.