Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Moja Księga Bingo

Orzeł i Ogar

Autor:TeresaODelikatnymUśmiechu
Serie:Naruto
Gatunki:Akcja, Dramat, Fikcja
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-06-20 19:45:13
Aktualizowany:2016-08-10 22:10:13


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Proszę nie kopiować. Prawa autorskie zastrzeżone.


VII. ORZEŁ I OGAR


Kolejny raz Hidan ruszył za swoim kompanem. Ciszę uznał za zbyteczną.

- Co tam się dzieje? - rzucił srebrnowłosy chcąc jak najszybciej usłyszeć odpowiedź.

- Jesteśmy na terenie klanu Washinotsume. Nasz łowca, że tak to ujmę, właśnie stawia im czoła - przymrużył oczy, zobaczył coś, tam dalej, przed nimi. W gęstwinie trwał spór, do którego z pewnością nie powinni się mieszać.

- Robi to specjalnie?

- Niezależnie od jego motywu, gdy się w to wmieszamy nie będzie odwrotu - powiedział cicho. - Nie możemy zaatakować na oślep.

- Dlatego trzymajmy się planu.

Co? Skarbnik zauważył, że od spotkania z łowcą w punkcie wymiany jego partner zaczął zachowywać się inaczej. Wpadał łatwo w zamyślenie. Częściej zdarzało mu się milczeć. Kakuzu nie zwracał na to większej uwagi. Jego zmartwieniem było rozszyfrowanie zamiarów wroga. Po części przekonany, że stan Jashinisty jest spowodowany za równo jego działaniami, jak i człowieka, który ukradł bezwartościowy wisior. Jednak w tym momencie niestosowne opanowanie Hidana wywarło na nim wystarczające wrażenie, by skupił wzrok na twarzy kamrata.

- To nie łowca stanowi problem. Całe Akatsuki odpowie za nasze dzisiejsze działania.

- Co tam się do cholery dzieje? Dlaczego się wahasz? Za późno by się wycofać, a ja nie mam na to najmniejszej ochoty! - krzyknął ewidentnie zniecierpliwiony.

- Wiedzą o nas, lecz jeśli się nie wmieszamy…

- Zamknij się! Zamknij się i rób co musisz - skoro Kakuzu unikał wyjaśnień, nie było sensu o nie prosić. - „Jest mi obojętne czy się rozdzielimy.” - zacytował z drwiącym uśmiechem i ruszył przodem.


Teoretycznie nieskomplikowany plan. Kakuzu znał swoje możliwości i granice, których dotychczas nie musiał przekraczać. Do tego zadania idealnie nadawało się jedno z jego serc, przyobleczone w maskę wiatru. Niesympatycznie wyglądający stwór, ukształtowany przez wiotkie kable w czteronogiego, niezidentyfikowanego zwierza. Dwa, niedostosowane rozmiarowo, poprzecinanie chaotycznie cienkimi żyłkami, przymocowane do jego tułowia skrzydła wyglądały wręcz karykaturalnie. To ta bestia miała odegrać kluczową rolę. Najszybszy goniec w arsenale okablowanych monstrów. Po kilku próbach gotowy, by odnaleźć źródło chakry zawartej w sypkim proszku. Skarbnik liczył się z tym, że nawet wykorzystując tropiciela, będą musieli utrzymywać od niego niedaleką odległość, co umożliwi jego kontrolowanie.

Zielonooki przewidział sabotaż kolejnego klona i prawdopodobną pułapkę nie do ominięcia. Zarówno on jak i Enenra kompletnie wczuwali się w role przeciwnika. Doskonale odgadywali następne kroki oponenta ze świadomością, że postępują niczym w ustalonym wcześniej scenariuszu. Iluzoryczne zachowanie poczucia niepewności co do kolejnych zdarzeń było wręcz groteskowe. Mimo, iż hipotetycznie szanse były wyrównane, skarbnik doznawał odgórnego, niematerialnego dozoru ze strony wroga, z którym musiał sam się borykać. Te pozory tworzone były ze względu na Hidana. Pewnym od jakiegoś czasu stało się to, że Kakuzu chcąc osiągnąć swój cel potrzebuje łowcy żywego.

Kakuzu w jakimś stopniu zrozumiał proces zatracenia, jaki jego kompan przechodził za każdym razem gdy odprawiał krwawe rytuały. Świat stawał się wtedy rozmazanym tłem, otoczką niczym zdobiona rama obrazu, której rolą jest stanowienie minimalnego kontrastu z arcydziełem wymalowanym na chłonnym i spragnionym barwnika płótnie. Hidan myślał prostolinijnie i zawsze wręcz szokował swobodą w mówieniu o swoich żądzach. O przyziemnych pragnieniach, błahych zachciankach wypowiadał się bezceremonialnie, lecz o rzeczach, które większość ludzi ukrywa skrzętnie w najgłębszych zakamarkach swej duszy uwielbiał paplać najchętniej. Czy celem było wzbudzenie przestrachu w niewiernych, zapewnienie o porywczości i obłąkaniu, czy też narcystyczna skłonność do bycia w centrum uwagi - przypuszczalnie nawet Hidan nie wiedział tego do końca. Nie przeszkadzało to jednak Kakuzu w sporządzeniu profilu Jashinisty. Szufladkował on ludzi po kilku minutach znajomości, a nieskomplikowaność charakteru srebrnowłosego ułatwiała mu to maksymalnie. Zaślepiony chaotyczną ideologią egocentryk krótkowzrocznie wybiegający w przyszłość na odległość nie dłuższą niż do czubka własnego nosa. Jedyną cechą, która po wielokroć wywierała na zielonookim wrażanie był bawoli upór w dążeniu do celu. Nie kierowała nim ambicja czy też zwykła chciwość. Robił to wszystko by uhonorować imię swojego surowego Pana, co nie wyklucza, że równocześnie koiło to sumienie płytko usprawiedliwiając bestialskie czyny. Na przykładzie swojego partnera skarbnik obserwował w jaki sposób religie kształtują ludzi i przeobrażają ich na własne potrzeby w armie fanatyków. Wbijane do głowy ideologie mogą być bardziej skuteczne niż najostrzejszy miecz. Dogmaty wyryte w psychice jak drogowskaz prowadzą do wypełnienia misji dającej spełnienie wyznawcy i chwałę bogu. Hidan w swej prymitywności działał niczym pies gończy. Gdy raz upatrzy cel, ściga go, aż ten nie padnie. Tropi, nęka, nie odpuszcza, by zagryźć na śmierć i tryumfalnie przynieść swemu panu zdobycz.

Teraz to Kakuzu myślał tylko o jednym, chciał tylko jednego. Jeszcze bardziej intrygowało go to, że nie dostanie tego za żadne pieniądze. Do celu powiedzie go o wiele dłuższa, kręta droga.


Ciekawość kierowała Hidana w miejsce, gdzie łowca ścierał się z klanem Washionotsume. Zaintrygowany owym precedensem, bezzwłocznie chciał stać się jego częścią. Pędząc instynktownie przed siebie przedzierał się przez zieloną gęstwinę. Zdawało się, że wszelkie odgłosy zanikły, wiatr nie szeleścił bujnymi liśćmi, zwierzęta zamilkły jakby w przestrachu. Gęste lecz cienkie pędy nierozwiniętych w pełni drzew budziły w nim irytację uporczywie spowalniając jego ruchy. Mimo tego, nie redukując prędkości, bez zastanowienia wyskoczył na niezarośnięty obszar. Zatrzymał się pewnie, wspomagając utrzymanie równowagi przez rozstawienie nóg w lekkim rozkroku. Zadarł wyniośle głowę w kierunku dwóch osób, z których jedna okazała się celem jego pościgu. Krzyknął by skupić na sobie uwagę długowłosego mężczyzny, który zaciskał szczelnie dłoń na gardle łowcy. W tym momencie błękitnowłosa kobieta wyszedłszy przed szereg grupki ninja zaczęła go besztać za niezachowanie konwenansów, gotowa zaatakować nim powie choćby słowo więcej. Bladoskóry awanturnik przykuł uwagę niewątpliwego przywódcy zgromadzonych wystarczająco, by ten odwrócił się w stronę członka Akatsuki, wstrzymując gestem ręki reakcję swoich podwładnych. Kilka zdań wyrecytowanych przez Hidana skłoniły Asurę do poświęcenia czasu natrętnemu shinobi w wzorzystym płaszczu. W momencie, gdy Jashinista dostrzegł przy pasku łowcy dyndający wisiorek wyłączył się całkowicie na otoczenie. Skupił się na postaci, która pozwoliła sobie na lekceważący stosunek wobec boskiego talizmanu i niechlujnie upchnęła go za szeroką przewiązkę. Wzburzony zwrócił wzrok na wykrzywioną w grymasie bólu twarz. Przymknięte oczy oddzielała od siebie pionowa zmarszczka miedzy brwiami. Szeroko otwarte usta poruszając się rytmicznie łapały płytkie wdechy. Fantazjował, że stoi wystarczająco blisko, by usłyszeć świst powietrza prześlizgującego się pomiędzy zębami. Z zakrwawionych warg, wąskimi stróżkami spływała w kierunku podbródka zasychająca już krew. Blada skóra miejscami naznaczona siniejącymi plamami oblana była potem zmieszanym z kurzem. Potargane włosy przy skroniach, zatapiając się w lepkich kroplach roszących czoło szczelnie przylgnęły do niego tworząc stwardniałe frędzle. Skierował wzrok nieco niżej. W połowie szyi zaczynała się część stroju z siatkowanego materiału, kończąc się na wysokości klatki piersiowej, zahaczając o górną część ramion. Pozostała część długich rękawów i dopasowany odcinek kombinezonu zwężający się trójkątnie w stronę krocza uszyte były z cienkiego, gładkiego materiału chabrowej barwy. Oba boki tułowia również zakryte siatkowanym materiałem schodziły się ku niebieskim wycinkom. Ubranie było gładko wprowadzone w czarne spodnie na wysokości bioder. Elastyczny materiał poprzecinany był pionowymi, grubymi szwami na przedzie nóg, na całej ich długości. Na kolanach umieszczono błękitne wstawki w kształcie litery V. Nogawki stapiały się w jedno z sandałami tej samej barwy. Ciemnobrązowy, skórzany pas przekształcał się w obwisłą kieszeń nafaszerowaną rzędami mniejszych kieszonek z dziesięciocentymetrowymi srebrnymi nożykami do rzucania. Sięgała ona kolana, zakrywając lewe udo. Prawe udo przewiązane było szeroką taśmą, dodatkowo połączoną kilkoma cieńszymi tasiemkami z pasem, w której znajdowały się gęsto poupychane igły. Pod krągłym biustem drobny pasek łączył się na plecach z dwoma pokrowcami na większe sztylety. Obie dłonie schowane w czarnych rękawiczkach odsłaniały wyłącznie po trzy palce zaczynając od kciuka. Na prawym biodrze umocowana była niewielka saszetka, a tuż obok niej przeciągnięty był srebrny łańcuszek z okrągłym wisiorem.

Przez umysł, niczym kolejne klatki filmu przewinęły mu się sceny ze spotkania z nią. Sceny, których nie uważał za istotne, a teraz okazały się kluczowe. Powinien był sobie to uświadomić gdy zobaczył jej twarz. Patrzył wtedy na kobietę, ale nie rozpatrywał tego z perspektywy płci. Widział jej duszę, a ta nie podlega tak prymitywnemu podziałowi. Spotykał, walczył i zabijał wielu shinobi, w każdym wieku i każdej płci, ale każdy z nich, co do jednego, w obliczu śmierci okazywał swą prawdziwą naturę wpojoną przez biologię. Załamywali się, błagali o litość, zwyczajnie milczeli, walczyli i miotali się do samego końca, uświadamiali sobie własną bezsilność - wyliczanie możliwości to zbyteczność. Ostatecznie nigdy nie pluli śmierci w twarz i nie podchodzili lekceważąco do ulotności i kruchości życia. Pragnęli przetrwać. Tylko tyle. Aż tyle. Enenra była inna. Na pierwszy rzut oka można wnioskować, że szydziła ze śmierci, jednak ona ot tak, zwyczajnie nie szanowała życia. Nie definiowała go jako bezcenny dar, godny trzymania pod kloszem, lecz identyfikowała go z koniecznością tułania się po tym brutalnym i odartym z wszelkich złudzeń świecie. Dawno temu przeskalowała swój system wartości spychając życie na koniec i tak krótkiej listy. Gotowość do najwyższego poświęcenia w nawet najmniej istotnej walce, paradoksalnie skutkowała tym, że jeszcze trudniej było ją zabić.

Hidan wlepiał oczy w swoją własność tak intensywnie, że nie umknęło to Asurze. Po chwili skrzyżował spojrzenie z uśmiechniętym brązowookim ninja, ewidentnie rozbawionym zaistniałą sytuacją.

- On… Ona ma coś co należy do mnie - starał się mówić pewnie i stanowczo, z hardością z jaką wpadł na ten przerzedzony teren.

- Tak, tak. Widzę, że każdy czegoś od ciebie oczekuje - Washinotsume zwrócił się do półprzytomnej kobiety. - Cóż, jeśli masz na myśli to - wolną ręką sięgnął po wisiorek, wyszarpnął go energicznie i obadał powierzchownie. Jashinista drgnął z lekka lecz nie podjął się ataku. - To jest od teraz moja własność. Odebrałem go naszej drogiej przyjaciółce, która jak mniemam miała czelność podwędzić go tobie.

- Przestań chrzanić. Nie do ciebie mam interes więc przesuń swoje zadufane dupsko zanim ja to zrobię. Jeśli tak bardzo ci zależy to z chęcią porąbię was wszystkich. Możesz być nawet Mędrcem Sześciu Ścieżek a nie zrobi to na mnie wrażenia. Pachołek jakiegoś zapomnianego klanu nie będzie stawał na mojej drodze, wyznaczonej przez Najokrutniejszego Pana.

- Masz tupet obrażając mnie na mojej ziemi i wśród moich ludzi - słowa Hidana podważyły autorytet młodszego syna przywódcy klanu wśród jego podkomendnych co zauważalnie nim wzburzyło.

- Nadal nie budzisz respektu wśród ludzi, którzy są w stanie obiektywnie ocenić twoje zdolności - kunoichi wyszeptała drwiąco otwierając szerzej jedno oko. Asura zamaszystym gestem pchnął Enenrę na drzewo, od którego odbiła się i upadła niefortunnie na ziemię tracąc przytomność.

- Ta kobieta jest zbiegiem, którego tropię od kilku lat i zapewniam, że posiadam wyłączność na to co się z nią stanie w najbliższej przyszłości. Powinieneś był lepiej przemyśleć tę szarżę - teraz już za późno. Nie dopadniesz jej, nie odzyskasz skradzionej rzeczy, a na dodatek zginiesz przez nieroztropność. Walczysz wyłącznie ze mną, nikt inny cię nie zaatakuje. Nie martw się więc zmasowanym natarciem. Żeby dodać tutaj pikanterii, jeśli mnie pokonasz odejdziesz wolno ze swoją zgubą. W przeciwnym razie… - wyciągnął katanę umocowaną na plecach i ruszył w kierunku srebrnowłosego.

Kakuzu obserwował całe zajście z ukrycia. Nie miał zamiaru się ujawniać bez zapewnienia, że będzie w stanie w całym tym zamieszaniu wyciągnąć stamtąd Enenrę. Monstrum w masce wiatru posłusznie czekało na jego polecenia stojąc tuż za nim. Przemieścił się bezszelestnie bliżej miejsca, w którym leżała kobieta. Zachowanie znacznego dystansu było konieczne, gdyż płaski teren uniemożliwiał skuteczne ukrywanie się, zwłaszcza postaciom o większych gabarytach. Hidan wciąż walczył z Asurą. Obaj zawzięcie ścierali się w ofensywie nie zwracając uwagi na nic prócz siebie nawzajem. Obserwatorzy również pochłonięci walką, w milczeniu kibicowali swojemu zwierzchnikowi. Jashinista nie mogąc w pełni skupić się na potyczce zdecydował się na drastyczny krok. Nie sparował ciosu tnącego pionowo koło głowy, łamiącego obojczyk i zakleszczającego katanę w rozpłatanym ciele. Kilka sekund zawahania ze strony wroga umożliwiły mu wyrwanie wisiorka i odskoczenie w tył. Oburącz wyszarpnął miecz z rany. Krew trysnęła w górę oblewając wszystko szkarłatnymi, ciepłymi kroplami w promieniu metra. Wbił ostrze pionowo w podłoże i ujął delikatnie w dłoniach okrągłą przywieszkę. Po chwili z największym szacunkiem przewiesił sobie przez szyję posrebrzany medalion i zauważalnie odetchnął. Zszokowani oponenci zamarli na widok zalanego krwią, ciężko rannego, a uśmiechniętego od ucha do ucha mężczyzny wciąż gotowego do walki.

- Dawać wszyscy na raz. Nie mam czasu na dziecinne igraszki i walki jeden na jednego - krzyknął tłumiąc chichot.

Mimo stanowczego zakazu dowódcy, shinobi ruszyli do kontry. Hidan wyrwał katanę i rzucił nią w kierunku nadbiegających. Trafił rozpędzonego mężczyznę prosto w pierś powalając go z impetem na klepisko. Machał w powietrzu kosą, gotowy na odparcie przeciwników.

Niespodziewanie kula ognia wpadła pomiędzy nieprzyjaciół, wybuchając i tworząc parzącą, płomienną ścianę nie do przejścia. Srebrnowłosy spojrzał w bok i dostrzegł okablowanego stwora, z dwoma maskami. Ogień i wiatr to połączenie nie do powstrzymania. Kosiarz postanowił niezwłocznie się wycofać, dając dyplomowanemu podpalaczowi wolną rękę w działaniu. Ostatecznie, skoro Kakuzu wysłał dywersję to znaczy, że …

Wpadła w nasze ręce.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.