Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść."

II. Misja, dziwne reakcje i powrót najsilniejszej kobiety w gildii

Autor:ShoriChan
Serie:Fairy Tail
Gatunki:Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe, Romans
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2015-12-30 08:00:41
Aktualizowany:2015-12-28 13:38:41


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Lucy spędzała w Magnolii już piąty weekend. Od czasu wstąpienia do gildii była na swojej pierwszej misji (oczywiście z Natsu, który sam wyciągnął na nią blondynkę), wynajęła urocze, jednopokojowe mieszkanko z łazienką i kuchnią oraz zapoznała się z większą częścią magów Fairy Tail. Nie można zapomnieć też o fakcie, iż założyła z Dragoneelem i Happim trzyosobową drużynę i od tamtej pory Natsu niemal nie odstępował jej na krok. Do tego wszedł w posiadanie bardzo brzydkiego nawyku wchodzenia i wychodzenia od Lucy przez okno. Och! No i praktycznie codziennie nawiedzał Heartphilię, czując się w jej domu jak u siebie. Lucy przez pierwszy tydzień ostro protestowała, ale zauważywszy, że na tych dwóch półgłówków nie ma mocnych odpuściła sobie.

Blondynka właśnie się obudziła. Promienie słońca drażniły ją swoją jasnością, dlatego niechętnie otworzyła oczy. Przetarłszy twarz dłonią, uniosła się na łokciu i rozejrzała nieco nieprzytomnie po pokoju. Nie dostrzegając nic niezwykłego, ponownie padła na poduszkę. Zerknęła na zegarek, wskazujący siódmą czterdzieści dwa. Stwierdziła, że pośpi jeszcze trochę.


~~***~~

Ponowna pobudka była dla niej trochę traumatycznym przeżyciem. Mianowicie, otworzyła oczęta, a tam… drugie oczęta! Tyle, że w niespotykanym, brązowo-zielonym kolorze, z pionowymi źrenicami. Wbrew samej sobie przestraszyła się i odruchowo chciała się podnieść do pozycji siedzącej. Nie udało jej się to, gdyż przygrzmociła czołem prosto w czoło zdezorientowanego Natsu.

- Ała! - wyrwało się obojgu i jednocześnie złapali się za pulsujące bólem miejsca.

- Co ty wyprawiasz, Natsu? - jęknęła Lucy, rozcierając czoło.

Dragoneel już miał coś odpowiedzieć, lecz ubiegł go Happy.

- Chcieliśmy wybrać się na misję, ale Natsu uparł się, żebyśmy poszli też po ciebie. - tłumaczył kocurek. - No i kiedy weszliśmy tutaj przez okno - Lucy zrobiła wymowną minę, ale nic nie powiedziała - to zobaczyliśmy, że jeszcze śpisz. I Natsu tak jakoś zaczął się dziwnie w ciebie wpatrywać i… - Dalszą część relacji przerwał różowowłosy, zasłaniając pyszczek Happiego dłonią.

- Panu już dziękujemy! - Zaśmiał się nerwowo, co Lucy natychmiast wychwyciła. Przyglądała się przez chwilę przyjacielowi, po czym westchnęła.

- A więc co to za misja? - spytała, siadając na łóżku.

- Przegonienie z jakiegoś miasteczka bandytów. Nie są magami, ale podobno sprawiają sporo problemów. - odparł Dragoneel.

- Skoro nie są magami powinniśmy uporać się z nimi w mgnieniu oka. - odparła.

Wstała z łóżka, po czym skierowała swoje kroki do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Kiedy gorący napój był już gotowy, wróciła do pokoju. O dziwo, Natsu cały czas siedział cicho i przyglądał się krzątającej blondynce. Usiadła przy stole, siorbiąc ostrożnie herbatę.

- Jakie jest wynagrodzenie? - rzuciła, biorąc kolejny łyk.

- Sto tysięcy klejnotów - Zakrztusiła się połykaną cieczą.

Zaczęła kaszleć, nie mogąc złapać tchu. Różowowłosy znalazł się przy niej w mgnieniu oka i zaczął klepać po plecach. Wkrótce atak kaszlu minął, a Heartphilia oddychała ciężko.

- Sto tysięcy klejnotów?! - wybuchła nagle. - Dlaczego tak dużo? Ci bandyci naprawdę są aż tak problematyczni?

- Na to wygląda. - odrzekł z uśmiechem wróżącym rychłą zagładę owych rzezimieszków. Uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Ależ się napaliłem!

~~***~~

Następnego dnia Lucy stawiła się na stacji kolejowej, tam, gdzie umówiła się z Natsu. Jej przyjaciela jeszcze nie było, więc dziewczyna rzuciła plecak na ziemię, po czym przycupnęła na nim. Oparła łokcie o kolana, a głowę na dłoniach i czekała. Kwitła tak dobre półgodziny, aż w końcu dostrzegła Dragoneela pędzącego w jej stronę z prędkością strzały wystrzelonej z łuku. Nad jego głową obowiązkowo mknął Happy, któremu dotrzymanie tempa różowowłosemu nie przysparzało żadnej trudności, dzięki śnieżnobiałym, magicznym skrzydłom.

- Luuucyyyy! - Słysząc wołanie, wstała ze swojego bagażu.

- Natsuu! - Wyciągnęła rękę w górę.

Zdawała sobie sprawę z tego, iż nie musiała tego robić. Nos Natsu był tak czuły, że wyniuchałby ją na drugim końcu świata - ruchliwy dworzec nie stanowił większego problemu.

W końcu Dragoneel znalazł się przy blondynce i rozpoczęli luźną rozmowę o błahostkach. Kiedy pociąg zajechał na stację, Natsu zmierzył go przerażonym spojrzeniem.

- Lucyy, ja nie chcę do tego wsiadać. - jęknął z umęczoną miną.

Heartphilia zachichotała.

- Dasz radę. - odparła, klepiąc go po ramieniu. Wtoczyli się do jednego z wagonów i szybko zajęli miejsca. Natsu niemal od razu zrobił się blady. - Wiesz co? Może lepiej idź spać. Obudzę cię, kiedy będziemy musieli wysiadać. - zaproponowała.

- D-dobra… - stęknął i - jakby to było całkowicie naturalne - położył głowę na jej rumieniu.

Lucy w sekundę cała pokraśniała, ale nic nie powiedziała, ani się nie ruszyła. Nie wiedziała jak ma zareagować. Po minucie namysłu stwierdziła, że nie ma nic przeciwko służeniu przyjacielowi jako poduszka na czas drogi. Postanowiła nie oponować. Minęło kilka minut. Zauważyła, że oddech Natsu wyrównał się, czyli zasnął. Happy ułożył się na kolanach blondynki i także zapadł w sen. Lucy również postanowiła uciąć sobie drzemkę. Nieśmiało oparła głowę o głowę Natsu i zamknęła oczy.


~~***~~

Wiedział, że już nie śpi, ale nie otwierał oczu. Pociąg kołysał się delikatnie, a jednak - jak każdy Smoczy Zabójca - czuł się tak okropnie, jakby dopiero co wysiadł z kolejki górskiej. Bodźce zewnętrzne docierały do niego coraz wyraźniej. Dobiegł go waniliowy, dobrze mu znany zapach. Powoli otworzył jedno oko. Nadal opierał głowę na ramieniu Lucy. Kark bolał go niemiłosiernie, lecz jakoś nie miał zbyt wielkiej ochoty na zmianę pozycji. Zwłaszcza, że blondynka policzkiem opierała się o czubek jego głowy i, po spokojnych, równomiernych ruchach jej klatki piersiowej, można było odgadnąć, że śpi. Na jego twarz wypłynęły niekontrolowane rumieńce. Jeszcze nigdy nie rumienił się tak wiele razy jak przez ostatni miesiąc. I to tylko przy jednej osobie. Było to zdecydowanie odbiegające od normy.

Czuł ciepło dziewczyny, czuł jej słodki zapach oraz powolne, miarowe bicie serca. Mimowolnie zaczerwienił się jeszcze bardziej.

Co się ze mną dzieje?, pytał samego siebie, ale nie mógł odnaleźć właściwej odpowiedzi. Jeszcze nie.

Usłyszał ciche mruknięcie. To Lucy, budziła się powoli. Uchyliła powieki i uniosła głowę. Zamrugała kilkukrotnie, po czym ziewnęła przeciągle, a w kącikach jej oczu zalśniły łezki. Rozejrzała się po przedziale. Czując ciężar na lewym ramieniu spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła rozczochrane różowe włosy.

No tak, pomyślała, usnął mi na ramieniu.

Uśmiechnęła się i wsunęła palce w czuprynę chłopaka w geście pełnym czułości. Oczywiście nie wiedziała, że Natsu tak naprawdę nie śpi, bo gdyby wiedziała, nie odważyłaby się na coś takiego. On tymczasem napawał się przyjemnością płynącą z delikatnego, nieśmiałego dotyku dziewczyny.

W tym momencie Happy usiadł i przeciągnął się. Lucy od razu wyjęła dłoń z włosów Natsu, a ten z całej siły powstrzymał nieszczęśliwy pomruk, który chciał wydobyć się z jego piersi.

- Gdzie jesteśmy? - spytał zaspanym głosikiem kot, przecierając oczy.

- Zostało jeszcze jakieś półgodziny drogi. - odparła Lucy, widząc, że zatrzymują się właśnie na swojej przedostatniej stacji.

Happy nie odpowiedział tylko westchnął ciężko. Lubił spać w podróży, ale jak dla niego jechali już trochę za długo. Zerknął na Smoczego Zabójcę, który spał (chociaż to nie była prawda, ale nikt o tym nie wiedział xd dop.aut.) z głową na ramieniu Lucy. Na buźkę kota wkradł się cwaniacki uśmieszek. Widząc to, Lucy posłała mu mordercze spojrzenie.

- Nawet nie zaczynaj, kocurze. - ostrzegła groźnym tonem.

- Aaaleee - przeciągnął Happy - wyglądacie razem tak słooodkoo~! - Musiał wzlecieć w powietrze, bo blondynka chciała zdzielić go w ten pusty łeb. Nie mogła wykonać gwałtowniejszych ruchów, bo obudziłaby wtedy Natsu, a tego nie chciała robić.

- Przymknij się. - warknęła, cała już czerwona.

W tym momencie Dragoneel postanowił się „obudzić”. Otworzył oczy i podniósł głowę, uwalniając tym blondynkę od dodatkowego ciężaru. Kiedy tylko zmienił pozycję zrobiło mu się jeszcze bardziej niedobrze, niż wcześniej. Jednak z całego serca nienawidził pociągów.

Lucy obserwowała go i zrobiło jej się przykro widząc, jak się męczy. Ale co mogła poradzić? Nie miała przy sobie żadnych środków przeciwko chorobie lokomocyjnej, a o magii leczniczej wiedziała tyle, co nic. Jedyne co mogła zrobić, to spoglądać na przyjaciela ze współczuciem. Złość wywołana bezsilnością uruchomiła zazwyczaj nieaktywne szare komórki, chowające się gdzieś w kącie jej mózgu. Wpadła na pewien pomysł. Bardzo zawstydzający pomysł. Zacisnęła jednak zęby.

To może mu pomóc, przekonywała się.

- Na-natsu… - zagadnęła go. Zerknął na nią pytająco. - Tak będzie lepiej. - Złapała go za głowę, którą przyciągnęła do siebie, po czym ułożyła na swoich kolanach.

Dragoneel, oszołomiony jej zachowaniem, popatrzył na nią z dołu. Ona zaś unikała jego wzroku. Czuła, jak jej policzki płoną żywym ogniem.

- Oni się lllllluubią! - Happy całkowicie rozładował atmosferę.

Żyłka na czole blondynki zaczęła niebezpiecznie pulsować. Najchętniej wstałaby, złapała tego wrednego kocura i wyrwała mu wąsy. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Natsu nadal wpatrywał się w nią, oczekując wyjaśnień.

- Kiedy się leży, łatwiej znieść mdłości lub ból głowy. ­- wytłumaczyła krótko, nieco zbyt szorstkim tonem.

- A-aha… - odmruknął tylko.

Myśl, że się o niego martwiła wywołała jakąś rewolucję w jego sercu. Fiknęło radośnie, po czym potroiło liczbę swoich uderzeń na minutę. Z każdym dniem coraz mniej rozumiał własne reakcje. Zastanawiał się nad tym kilka minut, po czym ponownie uniósł wzrok na Lucy. Sprzeczała się właśnie o coś z Happim.

A z resztą, stwierdził, myślenie nigdy nie było moją mocną stroną.

Postanowił płynąć z nurtem. Co ma być, to będzie i nie ma co sobie nad tym łamać głowy.

W tym momencie pociągiem zarzuciło nieco mocniej, niż wcześniej i całe jedzenie z żołądka Natsu przemieściło się do gardła. Heartphilia, przeczuwając, co się zbliża, natychmiast podniosła przyjaciela do pozycji siedzącej z krzykiem „nie rzygaj na mnie, kretynie!”.


~~***~~

Do Magnolii przybyła właśnie pewna osobistość. Przyodziana w zbroję, granatową spodniczkę i wysokie buty przed kolana, miała szkarłatne, długie włosy, spływające krwistymi kaskadami po jej ramionach aż do pasa. Brązowe oczy lśniły niebezpiecznie na poważnej twarzy. Wlokła za sobą ogromny, ozdobiony złotym pierścieniem kieł. Wszyscy mieszkańcy, którzy ją mijali witali się przyjaznym „witaj z powrotem, Erza-san”. A ta odpowiadała im skinieniami głowy, lub subtelnymi uśmiechami. W końcu stanęła przed budynkiem gildii. Zostawiła kieł na zewnątrz, a sama weszła do środka.

Kiedy tylko znalazła się w pomieszczeniu wesołe rozmowy umilkły, a kilkadziesiąt par oczu skierowało się w jej stronę.

- Wróciłam. - oznajmiła donośnie.

Mira wyszła zza baru.

- Witaj z powrotem! - powitała ją z serdecznym uśmiechem.

Odpowiedź Mirajane momentalnie rozwiała napięcie, które się utworzyło. Wszyscy powrócili do swoich zajęć i ożywionych wymian zdań. Erza usiadła przy barze, anulując swoją zbroję i zostając tylko w białej, przylegającej koszuli bez rękawów.

- Jak poszła misja? - spytała zaciekawiona Strauss, nalewając czerwonowłosej soku.

- Bez fajerwerków. - odparła Erza. - Był potwór, przyszłam, wytropiłam go, pokonałam, nie ma potwora. Chociaż znalezienie skubańca przysporzyło mi sporo problemów. - podsumowała, sącząc napój. - Powiedz lepiej, czy coś się zmieniło przez ten miesiąc.

- Och, raczej nie… - Mira zamyśliła się. - Ach! - Przypomniała sobie. - Dołączył do nas ktoś nowy!

Erza spojrzała na nią, zaintrygowana.

- Hoo, któż to taki?

- Ma na imię Lucy. Dość niska, blond włosy. Przyszła tutaj kilka dni po twoim wyjeździe. Natsu i Happy ją przyprowadzili.

- A jeśli jesteśmy już przy tej dwójce… - Rozejrzała się po gildii. - … to jakoś nigdzie ich nie widzę.

- Pojechali na misję z Lucy. - odparła Mira. Nagle jej oczy zaświeciły się niepokojącym blaskiem. - A tak swoją drogą, oni strasznie do siebie pasują! Widziałaś kiedyś, żeby Natsu rumienił się przy jakiejś dziewczynie?

- Nie… - „poza Lissaną” chciała dopowiedzieć, ale w porę ugryzła się w język. Przy Mirze i Elfmanie był to temat tabu.

- Właśnie! A po tym, jak poznał Lucy bardzo często się czerwieni! Z resztą, nie tylko on. Coś z tego będzie, mówię ci! - Mirajane uwielbiała swatać ludzi, zwłaszcza, jeśli pasowali do siebie tak doskonale, jak w przypadku wspomnianej dwójki.

- W takim razie chętnie zobaczę to na własne oczy. - stwierdziła Erza. Wizja zakochanego Natsu jakoś nie potrafiła ukształtować się w jej głowie.

Kim musi być ta dziewczyna, skoro potrafi rozkochać w sobie kogoś tak tępego, jak Natsu?, pomyślała z konsternacją.


~~***~~


Dragoneel kichnął niespodziewanie. Ktoś musiał właśnie go obgadywać.

- Na zdrowie! - powiedziała wesoło Lucy.

Odkąd wyszli z pociągu wręcz tryskała szczęściem. Tak na dobrą sprawę, nie wiedziała nawet dlaczego. Po prostu… rozpierała ją energia.

Miasteczko było jakieś dziwnie ciche. Dostrzegli jedynie kilkoro przechodniów. Udali się prosto do zleceniodawcy. Był to burmistrz owej mieściny - niski, dość pulchny i bojący się własnego cienia. Widząc dwójkę magów wyraźnie odetchnął z ulgą. Opowiedział im o wszystkim co się tu dzieje i wskazał prawdopodobną kryjówkę przestępców.

Zgodnie z przypuszczeniami Lucy, kiedy tylko Natsu wpadł do baru, w którym zazwyczaj urzędowali bandyci, rozpętało się prawdziwe piekło… dla kryminalistów, oczywiście. Na dobrą sprawę Heartphilia nawet nie musiała nic robić. Oparła się o ścianę obok drzwi, obserwując, jak jej przyjaciel rozwala wszystkich wyjętych spod prawa. Jednego po drugim pokonywał jednym ciosem.

Czyli wrócimy już dzisiaj…, pomyślała Lucy. Ech, dwie podróże pociągiem jednego dnia… Natsu chyba mi tam zejdzie.

~~***~~

Zgodnie z przypuszczeniami dziewczyny, uwinęli się z tym w oka mgnieniu. Odebrali nagrodę od zszokowanego ich szybkim powrotem burmistrza, po czym skierowali kroki ku stacji.

- Znowu musimy tym jechać… - Natsu już teraz wyglądał na przerażonego.

Blondynka popatrzyła na niego współczująco.

- Wytrzymasz jakoś. - Próbowała podnieść go na duchu. - Jeśli chcesz, możesz znowu leżeć mi na kolanach. - zaproponowała cichutko, lecz Dragoneel, dzięki swojemu doskonałemu słuchowi, i tak to usłyszał.

Oboje się zaczerwienili. Natsu odpowiedział jedynie skinieniem głowy. Happy, widząc tę dwójkę, zachichotał. Chciał rzucić jakąś kąśliwą uwagą, ale powstrzymał się. Nie chciał psuć atmosfery zawstydzenia, jaka właśnie zapanowała między jego przyjaciółmi. Wyglądało to przecież tak uroczo… (<3 dop.aut.)


~~***~~

Trzyosobowa drużyna właśnie wróciła do gildii. Natsu, jak to miał w zwyczaju, otworzył drzwi z kopa.

- Wróciliśmy! - krzyknął, a cała sala zwróciła na niego wzrok, żeby zaraz potem wrócić do swoich zajęć.

- Jak misja, zapałko? - Gray znalazł się przy nich w samych gaciach.

- Doskonale, rozwaliłem ich w sekundę, gołodupcu! - odszczeknął się Natsu. Ich czoła się zderzyły i zaczęli się siłować.

- Jak żeś mnie nazwał, napaleńcu?!

- Gołodupcem, gołodupcu!

- Wystarczy! - Lucy, zdumiona tym, że ktoś im przerwał, zmierzyła wzrokiem czerwonowłosą kobietę.

Złapała oboje delikwentów za włosy i zderzyła ich głowami tak, że padli znokautowani na ziemię.

- A wy jak zwykle się kłócicie! - Stanęła nad nimi, dając im solidny wykład, a oni - co już doszczętnie zszokowało Heartphilię - siedzieli posłusznie i wpatrywali się w czerwonowłosą z prawdziwym strachem.

- Och, Lucy! Już wróciliście? - Tuż za blondynką pojawiła się Mira. - Widzę, że poznałaś już Erzę. To najsilniejsza kobieta w Fairy Tail.

Lucy wytrzeszczyła oczy. Teraz już rozumiała strach Dragoneela i Fullbustera.

Natsu, nie będąc magiem rangi S dysponuje niesłychaną siłą, więc jak potężna musi być Erza?, pomyślała z przerażeniem.

- W każdym razie, Natsu, Gray. - Erza spojrzała na nich, tym razem bez gniewu. - Chcę was prosić o pomoc.


~~***~~

Sasuke: *zaspany wchodzi do pokoju* Co ty wyprawiasz przy komputerze w weekend o dziewiątej rano? O,o Ty w ogóle potrafisz wstawać tak wcześnie?

Oczywiście! Za kogo ty mnie masz? ><

Sasuke: Za wrednego, małego koczkodana?

… jesteś niedobry. Poza tym, wstałam tak wcześnie, żeby dodać rozdział ^^

Sasuke: A, no tak. Jak twoi rodzice dowiedzieli się o jedynce z matematyki, trochę się wkurzyli.

Ćśśś, nikt nie wie >,>

Sasuke: Eh…

W każdym razie, rozdział nieco krótszy od poprzedniego, ale trudno to zauważyć xd Zapraszam do komentowania!

Sasuke: I tak nikt tego nie skomentuje.

A chcesz w papę?! ><””””

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.