Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Sword Art Online: Kiedyś i dziś tom 8 - recenzja książki

Autor:Piotrek
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2016-05-25 22:16:52
Aktualizowany:2016-05-25 22:17:52

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu



Tytuł oryginalny: Sword Art Online: Early and Late

Tytuł polski: Sword Art Online: Kiedyś i dziś

Autor: Reki Kawahara

Ilustracje: abec

Tłumaczenie: Anna Piechowiak

ISBN: 978-83-63650-71-1

Gatunek: akcja, fantasy, romans

Cena okładkowa: 24,90zł

Format: 13,0 x 18,2

Liczba stron: 312

Wydawca polski: Wydawnictwo Kotori



Ósmy tom Sword Art Online: Kiedyś i dziś to zbiór opowiadań uzupełniających. Dwa z nich dotyczą gry SAO, jeden ALO. Czytelnikom ta forma jest już znana, autor powraca do niej jednak po długiej przerwie - nie była wykorzystywana od tomu drugiego.

Incydent w Strefie, bo tak zatytułowane jest pierwsze opowiadanie, dzieje się na 57 poziomie Aincrad, w kwietniu 2024 roku. Asuna, w podzięce za pilnowanie jej podczas drzemki, zabiera Kirito do restauracji. Przyjemny wieczór przybiera jednak dramatyczny charakter - na placu obok budynku, w którym przebywają, dochodzi do morderstwa w bezpiecznej strefie. W rejonie, w którym nikt nie ma prawa zginąć, chroniony systemowym kodem, ma miejsce zabójstwo gracza. Przerażony tłum graczy nie ma pojęcia, jak mogło do takiej sytuacji dojść - nie wiedzą tego również Asuna i Kirito. Początkowe przypuszczenia nie potwierdzają się, ale bohaterowie powoli zbierają informacje na temat osób uwikłanych w ten incydent. Czy uda się wyjaśnić tajemnicę? Czy byli członkowie gildii Złote Jabłko rozwiążą własną zagadkę z przeszłości? O tym wszystkim przekonacie się, czytając ten tom.

Po raz pierwszy, od kiedy czytam light novel Sword Art Online, mogę zgodzić się z opiniami, że wersja papierowa jest lepsza niż animowana adaptacja. Wreszcie mamy do czynienia z przyzwoitym kryminałem. Oczywiście wielbiciele naprawdę dobrych zagadek kryminalnych nie znajdą tutaj niczego nadzwyczajnego, ale historia całkiem nieźle się sprawdza jako jeden z epizodów śmiertelnie niebezpiecznej gry. Mamy tutaj cały ciąg zagadek, celowe mylenie tropów i przede wszystkim rozbudowane dialogi, które anime obcięło do absolutnego minimum. Zwłaszcza finał historii został w nim mocno wypaczony - kompletnie zmieniono charakter Yolko, wycięto też argumenty, które zmusiły sprawcę do przyznania się do winy. O ile na pominięcie wielu innych kwestii da się przymknąć oko, tak tutaj w anime dokonano masakry piłą mechaniczną na oryginale, czego nie można puścić płazem.

Kolejne opowiadanie, Calibur, dzieje się w świecie ALO na tydzień przed wydarzeniami z Matczynego Różańca. Kirito dowiaduje się, że najpotężniejszy miecz gry, Excalibur, został odkryty, a informacja o jego lokalizacji publicznie udostępniona. Zbiera więc ekipę, aby spróbować go po raz kolejny zdobyć (poprzednia próba zakończyła się sromotną porażką). Zaczynają się dziać jednak rzeczy, których nikt wcześniej nie mógł przewidzieć - gra kreuje historię zmierzającą do tragicznego finału, czemu zapobiec musi grupka bohaterów. Od Królowej Jeziora Urd otrzymują zadanie zdobycia Excalibura, a czas na jego wykonanie jest mocno ograniczony - muszą zdążyć, zanim oszukane przez Mroźnych Gigantów wróżki wymordują wszystkich Zwierzęcych Złych Bogów w krainie Jotunheimr. Jeśli im się nie uda, lodowy zamek króla Thryma przedostanie się do Alne, a Mroźni Giganci wraz ze swoim władcą podporządkują sobie całą krainę.

Zadanie, rzecz jasna, łatwe nie będzie, mimo że większość strażników lodowego pałacu podwieszonego w Jotunheimr opuściła go i pomaga wróżkom w ich fałszywej misji. Mimo narzucenia limitu czasowego, autorowi kompletnie nie udało się stworzyć zauważalnej dla czytelnika dynamiki akcji. Pomija on większość walk, jedynie informując o ich rezultacie, za to wpycha absurdalne i zbędne zaloty Kleina do poznanej po drodze bogini Frei. Straszliwie zaburza to płynność akcji i zabija atmosferę uciekającego czasu. Tutaj po raz kolejny widać brak kunsztu pisarskiego Rekiego Kawahary. Inspiracja mitologią nordycką też na nic się zdała, bo chociaż te wątki są na pierwszym planie, nie potrafiły mnie zainteresować. Zapożyczenie samych nazw i postaci, bez szerszego kontekstu, nie może po prostu przybliżyć tematu wystarczająco, żeby czytelnik mógł rzeczywiście odczuć jego realny wpływ na historię i jej zawiłości (których tutaj po prostu nie było).

Ostatnia i najkrótsza historia, czyli Dzień, w którym wszystko się zaczęło, cofa nas do samego początku Sword Art Online. Akcja dzieje się w listopadzie 2022 roku, zaraz po tym, jak Kirito rozstaje się z Kleinem w Mieście Początku. Chłopak rusza samotnie do wioski Horunka. Opisana zostaje pierwsza misja od NPC w grze, czytelnik poznaje także podstawy wykorzystywania umiejętności, technik miecza i doboru ekwipunku. Brak tych wyjaśnień mocno doskwierał wcześniej, sprawiając, że historia była niepełna i w kilku przypadkach niezrozumiała. Na tych trzydziestu dziewięciu stronach udało się zmieścić naprawdę dużo informacji o początku gry z punktu widzenia Kirito, a także zaznajomić czytelnika z częścią jej reguł. Oczywiście, to ciągle jest tylko skrawek tego, co powinno znaleźć się w pierwszym tomie, ale lepsze tyle niż nic. Szkoda, że w ekranizacji nie zdecydowano się na uwzględnienie tej historii, na pewno zdecydowanie poprawiłaby odbiór anime.

Takie dodatkowe historie, dorzucone po latach do głównej fabuły powieści, mają zasadniczą wadę - powstają rozbieżności z już przedstawionymi faktami. Uważni czytelnicy na pewno to zauważą. Nie czepiam się ich szczególnie, bo nawet po upływie tylu lat wydarzenia z SAO ciągle mnie interesują i chciałbym przeczytać więcej takich opowiadań, których zdecydowanie brakowało w ciągu fabularnym (o ile można użyć takiego zwrotu). Właśnie przez brak wątków pokazujących, jak Kirito został Czarnym Szermierzem i jak powstał zespół eksploracyjny, SAO było historią niepełną, dziurawą i niespójną, przez co kompletnie zaprzepaszczało możliwości tego ogromnego i fascynującego świata.

Tłumaczenie po raz kolejny stoi na wysokim poziomie. Książkę czyta się przyjemnie i płynnie, a dobór słownictwa nie przyprawia o reakcje „to nie pasuje!”. Nie uniknięto jednak błędów. Na stronie 102 użyto złej formy „zginęły trzy i pół tysiąca osób” zamiast „zginęło”; na stronie 160 doszło do pomyłki w tłumaczeniu - Griselda nosiła pierścień gildii na środkowym palcu prawej dłoni, nie lewej. Jest to jednak drobne przeoczenie, kawałek wcześniej tłumaczenie było poprawne. Do tego zauważyłem literówkę „łącznie umiejętności” zamiast „łączenie” na stronie 212, i ze dwa przypadki, gdy brakowało spacji po kropce. Ogólnie błędów było bardzo niewiele jak na tak gruby tom.

Trudno rozpisać się o oprawie technicznej, gdyż do jej poziomu zdążyłem się już przyzwyczaić. Kolorowa obwoluta ze skrzydełkami, kilkanaście kolorowych stron z ilustracjami. Rozmieszczenie informacji o autorach i tomie nie uległo żadnej zmianie, wszystko wygląda naprawdę porządnie i cieszy oko.

Ósmy tom Sword Art Online to oczekiwane i potrzebne uzupełnienie obrazu światów SAO i ALO. Dwa opowiadania poświęcone SAO prezentują wysoki (jak na ten cykl) poziom. Jedynie Calibur psuje częściowo odbiór książki, ale nierówny poziom twórczości Rekiego Kawahary nie powinien w tym momencie już nikogo zaskakiwać. Ja mogę jedynie zachęcić do sięgnięcia po ten tom wszystkich, którzy ciągle są zainteresowani światem SAO.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.