Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Płomień w ciemności

Rozdział 2

Autor:Kh2083
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Horror, Mroczne
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-12-05 19:03:30
Aktualizowany:2016-12-05 19:03:30


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Rozdział 2

Rei obudziła się, kiedy promienie słońca przedarły się przez szyby okienne i padły na jej zaspaną twarz. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że przeziębienie ją już mniej męczyło i nie miała gorączki, ale w zamian dość mocno bolało ją gardło. Usiadła na łóżku przeczesując włosy sklejone od potu. Czuła się słabo, być może po lekarstwach albo po nocnej walce organizmu z chorobą. Przypomniała sobie wydarzenia których była świadkiem kilka godzin wcześniej, w jej głowie panował zupełny mętlik, nie wiedziała czy to co zobaczyła działo się naprawdę, czy było jedynie jej gorączkowym snem. Podeszła do okna i wychyliła się przez nie biorąc głęboki oddech. Powietrze było chłodne, ale dało się wyczuć, że kolejny dzień również zapowiadał się na upalny. Rei stała przy oknie przez dłuższą chwilę, ale wkrótce postanowiła iść do łazienki aby wziąć długi, poranny prysznic. Dziewczyna rozmyślała o tym w jaki sposób miała zacząć szukać śladów, które doprowadziły by ją do rozwiązania zagadki dziwnego snu i konieczności przyjazdu do miasteczka. Woda płynęła po jej smukłym ciele i kruczoczarnych włosach działając na nią odprężająco. Po opuszczeniu pokoju, Rei udała się do położonej na parterze restauracji. Lokal był średniej wielkości, z kilkoma stołami oraz białymi kolumnami rozstawionymi pomiędzy nimi. Przy oknach były stoliki z pnącymi roślinami doniczkowymi obrastającymi drewniane konstrukcje przygotowane specjalnie dla nich. Wewnątrz było niewielu gości: starsza para oraz łysy mężczyzna czytający gazetę. Rei zatrzymała się na chwilę przypominając sobie swoje spotkania z tym człowiekiem z poprzedniego dnia. Kiedy siadała przy stoliku, łysy znów spojrzał na nią spod gazety. Dziewczyna zamówiła jedzenie i oczekując na nie wodziła wzrokiem po pomieszczeniu. Zauważyła, że tajemniczy mężczyzna niczego nie jadł, a jedynie coś czytał. Poczuła się zakłopotana, wydawało jej się że on ją cały czas śledził. Po skończeniu śniadania postanowiła iść do miasta pokręcić się troszkę po miejscach, które poprzedniego dnia wzbudziły w niej ciekawość. Łysy odczekał pięć minut, po czym odłożył swoją gazetę i także ruszył w kierunku wyjścia. Rei przechodząc koło starej rudery na chwilę zatrzymała się. Próbowała wypatrzeć starą kobietę, którą spotkała pierwszej nocy w mieście, ale bezskutecznie. Masanori mówił prawdę, miejsce zostało opuszczone wiele lat temu. Po kilku minutach spaceru, czarnowłosa znalazła się przy znajomej już dla niej kawiarni. Ze zdziwieniem spostrzegła, że Masanori siedział tam przy jednym ze stolików. Chłopak pomachał do niej ręką.

- Jesteś punktualna, Rei-chan! - powiedział z uśmiechem.

- Punktualna? A my się umawialiśmy?

- Nie. To znaczy nie bezpośrednio, ale zawsze spotykaliśmy się dokładnie o 9:30 gdy byliśmy dziećmi, nie pamiętasz?

- Nie, nic się nie zmieniło od wczoraj. - odparła dziewczyna siadając na krześle obok chłopaka.

- Lepiej się czujesz? - zapytał Masanori.

- Tak... trochę lepiej, ale boli mnie gardło.

- To świetnie. Dobrze spałaś? Strasznie gorąco było w nocy...

Słowa chłopaka zastanowiły czarnowłosą. Nie bardzo wiedziała jak odpowiedzieć.

- Chyba tak... miałam gorączkę i bardzo dziwne sny. Były tak strasznie realne, sama nie wiem co o nich myśleć.

- Opowiedz mi o nich. - Chłopak zaproponował.

- Były bardzo intensywne. Śniło mi się, że się obudziłam i chciałam zamknąć okno. Kiedy wyjrzałam na zewnątrz, okazało się że pod moim oknem przechodziła jakaś dziwaczna karawana, procesja złożona z ludzi ubranych w kolorowe cyrkowe stroje, pajaców, akrobatów, karłów, pomyłek natury... wiesz jak na przykład kobieta z brodą lub trzynoga tancerka... to było straszne... pochodowi towarzyszył śpiew małych dzieci i ktoś powtarzający moje imię... a przynajmniej tak mi się wydawało...

Chłopak słysząc opowieść Rei zbladł. Odłożył na stolik szklankę z herbatą.

- Rei, czy wzięłaś ten proszek na sen, tak jak cię prosiłem?

- Tak... a co to ma do rzeczy?

- Nieważne... zdarzyło się coś jeszcze? Pamiętasz jeszcze jakieś szczegóły? - Masanori dopytywał.

- Nie, miałam jeszcze jakieś innego gorączkowe sny, ale nie pamiętam ich tak dobrze jak tego jednego.

Chłopak odetchnął i wrócił do picia swojej herbaty.

- Dziwnie zareagowałeś jak opowiedziałam ci co mi się śniło...

- Wydaje ci się, ale chyba wiem co mogło być przyczyną tego snu.

- Tak?

- Pewnie jakieś dźwięki dochodzące zza okna. Usłyszałaś coś śpiąć, a mózg wymyślił sobie do tego niesamowitą historię. Na drugi raz lepiej zamknij okno, ok?

Rei poprawiła włosy. To co przed chwilą usłyszała nie miało dla niej większego sensu, ale postanowiła przytaknąć.

- Ok, będę pamiętała.

Dziewczyna przeciągnęła się na krześle i w tej samej chwili zauważyła, że łysy mężczyzna z hotelu siedział kilka kroków za nią i znów czytał gazetę.

- Cholera jasna. - powiedziała cicho, tak aby tylko Masanori ją usłyszał.

- Ta łysa pała. Mieszka ze mną w hotelu i ciągle za mną chodzi...

Chłopak dyskretnie spojrzał w kierunku mężczyzny.

- Czego od ciebie chce? Może to jakiś zboczeniec?

- Nie mam pojęcia, zaczyna mnie to już cholernie denerwować!

Masanori wstał od stolika pokazując ręką, aby Rei zrobiła dokładnie to samo. Razem weszli do wnętrza kawiarni. Chłopak podszedł do młodej kobiety, która pracowała w lokalu, uśmiechając się szeroko.

- Hej, Shiho! Możesz coś dla mnie zrobić? - zapytał.

- Zawsze... a kto to jest? - spytała pokazując na Rei. Shiho była kobietą w wieku nieco ponad dwudziestu lat z czarnymi włosami związanymi w koński ogon. Była dość ładna, ale nie tak bardzo jak Rei Hino.

- Moja dziewczyna, Rei. - Masanori odparł bez chwili namysłu. Shiho przywitała się z nową znajomą.

- Cześć, jestem Shiho Chitose.

- Rei Hino, ale nie jestem jego... - Dziewczyna chciała wyjaśnić nieporozumienie, kiedy Masanori ją uciszył.

- Nie mamy zbyt wiele czasu! Chciałem zabrać Rei do lasu za kawiarnią, do tej części zamkniętej dla gości. Możesz nas puścić?

- Tak, nie ma sprawy. Chodźcie na zaplecze. - dziewczyna odparła z uśmiechem przyklejonym do młodej twarzy. Rei i Masanori wyszli do lasu przez tylne drzwi kawiarni. Czarnowłosa była wściekła, czekała tylko na moment w którym kelnerka zniknie za zamkniętymi drzwiami.

- Co ty sobie myślisz! - krzyknęła.

- Twoja dziewczyna? Ile się znamy? 5 godzin? Może 6! Jak możesz rozpowiadać do ludzi takie rzeczy!

Chłopak próbował złagodzić sytuację, chciał dotknąć Rei i ją uspokoić. Ona szybkim ruchem zrzuciła jego rękę i się od niego oddaliła.

- Rei, posłuchaj... musiałem tak powiedzieć, żeby nas puściła. Przecież sama chciałaś uciec przed tym łysym kolesiem, prawda?

- Ale czemu nie powiedziałeś jej prawdy?

- O tym, że cię łysoń śledzi? Ty nie znasz Shiho, ona była gotowa podejść do niego i przepędzić go z kawiarni. Lepiej jak usłyszała kłamstwo. Nie spytała o coś co było dla niej oczywiste...

Rei uspokoiła się, wzięła głęboki oddech.

- Ok, powiedzmy, że ci wierzę. I co teraz? - spytała.

- Nic, spaceruj i podziwiaj to co jest dookoła ciebie. - Masanori oznajmił spokojnie. Czarnowłosa zauważyła, że znalazła się w samym sercu gęstego iglastego lasu. Rosło tu mnóstwo drzew, przez co miejsce było skąpane w mroku i przyjemnym chłodzie pomimo bardzo słonecznej pogody.

W gałęziach śpiewały ptaki i wydawało się, że miejsce położone było w samym sercu dzikich terenów. Bliskość miasta nie była stamtąd zupełnie wyczuwalna. Rei przez chwilę wsłuchiwała się w odgłosy płynące ze wszystkich stron, rozpoznając w nich górski strumień. Pobiegła w jego kierunku. Wkrótce znalazła się na kamienistym brzegu rzeczki, której szum rozbrzmiewał w okolicy. Dziewczyna uklękła przy niej mocząc ręce w zimnej wodzie. Masanori wkrótce do niej dołączył.

- Podoba ci się tutaj? - zapytał.

- Strasznie... - odparła Rei.

- To pewnie też miejsce w którym spotykaliśmy się jako dzieci? - spytała z uśmiechem.

- Nie... właściwie to odkryłem je kilka lat temu. Ale cieszę się, że ci się podoba.

Czarnowłosa wstała poprawiając włosy w które wplątała się jakaś zagubiona pajęczyna.

- Łysy pewnie będzie na mnie czekał przed kawiarnią. - powiedziała ściszonym głosem.

- Nie doczeka się. Jeśli pójdziemy ścieżką na północ wyjdziemy z lasu w zupełnie innej części miasta. A łysy niech sobie siedzi pod kawiarnią. - Masanori oznajmił śmiejąc się.

- Chcę jeszcze tutaj trochę posiedzieć. - Dziewczyna przeciągnęła się siadając na kamieniu.

- Czym się zajmujesz? - Chłopak zapytał również siadając przed rzeką.

- Studiuję. Jako główny kierunek historię i literaturę starożytności, a jako drugi religioznawstwo. Poza tym opiekuję się świątynią mojego dziadka. Ledwie starcza mi czasu na inne sprawy.

- Rozumiem. Czyli pewnie wycieczka w nasze strony jest dla ciebie odpoczynkiem od tego wszystkiego, mam rację?

Rei przez chwilę zastanowiła się jak odpowiedzieć koledze. Prawdą było, że przyjechała tutaj, bo tak kazał jej sen.

- Dokładnie tak, musiałam troszeczkę ochłonąć. A ty czym się zajmujesz?

- Zrobiłem sobie przerwę od szkoły, ale od następnego roku zdaję na Tokyo U, na elektronikę.

- To źle zrobiłeś, rozleniwisz się przez to... - dziewczyna oznajmiła uśmiechając się.

- Gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy, odniosłem wrażenie, że otaczała cię aura tajemniczości. Zastanawiam się czym były te kartki po które wróciłaś do opuszczonego domu.

- Kartki... ach, o to ci chodzi... to były ofuda, projekt na studia. Jak widzisz nawet na wczasach muszę trochę popracować. - Rei szybko wymyśliła odpowiedź. Chłopak zamilkł, widać było że chciał zmienić temat rozmowy.

- Rei, czy ty kogoś masz? - spytał niepewnie.

- Co takiego?

- Czy masz kogoś w Tokio? Chodzisz z kimś? - Masanori uciszył się i przygotował na wybuch złości dziewczyny. Był zaskoczony tym, że jej słowny atak nigdy nie nastąpił.

- Nie... nie mam... mówiłam już, że mam mało czasu, również na swoje prywatne życie. - Rei odpowiedziała spokojnie, jednocześnie wstając z kamienia. Odwróciła się w kierunku ścieżki prowadzącej w głąb lasu.

- Ale nie sądzę, abyś chciał słuchać o moim życiu, które jest raczej mało ekscytujące. Chodźmy już lepiej do miasta, bo ten gość domyśli się, że tu jestem i mnie znajdzie.

- Ok, już idziemy. - odparł chłopak widząc, że jego koleżanka posmutniała gdy zapytał o jej prywatne życie. Obiecał sobie, że już nigdy nie będzie poruszał więcej tego tematu. Wkrótce oboje znaleźli się na ścieżce wydeptanej przez ludzi z miasteczka szukających różnorodnych owoców lasu w tamtych okolicach.

- A ty masz kogoś? - dziewczyna zapytała zaskakując swego towarzysza.

- Nie... - odparł Masanori poważnie, a później dodał z uśmiechem:

- Bo wiedziałem, że moja księżniczka z dzieciństwa kiedyś do mnie wróci.

- Dobra, dobra - odparła Rei przyśpieszając kroku. Po przedarciu się przez gęstwinę pełną pajęczyn i robactwa, czarnowłosa i jej znajomy doszli do asfaltowej drogi prowadzącej do centrum miasta, a stamtąd prosto do hotelu. Panował upał nie do opisania, więc dziewczyna postanowiła jak najszybciej przebyć drogę nie dającą ani jednego centymetra kwadratowego cienia.

- Mogłem wziąć dla nas chociaż ciemne okulary. - powiedział chłopak.

- Mogłeś pomyśleć. - oznajmiła Rei. Gardło bolało ją bardziej niż rano, prawdopodobnie od dłuższej rozmowy albo od różnicy temperatur pomiędzy lasem, a nasłonecznioną drogą. Rei postanowiła zakończyć spotkanie i przespać się przez całe popołudnie. Chciała jak najszybciej wyzdrowieć i zacząć badać miasteczko korzystając ze swoich niezwykłych zdolności.

- Wracam do hotelu. Znowu źle się czuję i muszę się położyć. - oznajmiła.

- Ok, mam nadzieję, że to nie przeze mnie. - chłopak zapytał.

- Nie wiem, ale dzięki, że pokazałeś mi tak ładne miejsce. Podobało mi się. Na pewno jeszcze tam się z tobą wybiorę jak już do końca przejdzie mi to cholerne przeziębienie.

- Dzięki za to, że przyszłaś. Do zobaczenia. - powiedział Masanori odchodząc w stronę swojego domu. Czarnowłosa została sama.

- Ale sobie dorobiłaś, Rei... - pomyślała chwytając się za gardło. Po kilku minutach znalazła się na ulicy położonej za hotelem z której widać było okno wynajętego przez nią pokoju. Przypomniała sobie swój dziwny sen, tajemniczą i przerażającą procesję kolorowych postaci wziętych żywcem jakby z jakiegoś upiornego cyrku. Zalała ją fala gorąca. Choroba wracała i przypominała jej o swoim istnieniu. W pewnym momencie Rei zauważyła mały przedmiot leżący na chodniku iskrzący w promieniach słońca. Zaciekawiona podeszła bliżej, kucnęła przy nim, aby go dokładniej zobaczyć. Okazało się, że był to mały złoty dzwoneczek z czerwoną kokardą. Przed oczami czarnowłosej pojawiła się postać karzełka ubranego w kolorowy strój ze złotym dzwonkiem wiszącym na szyi. Jej oczy rozszerzyły się, a fala zimna uderzająca w jej ciało połączyła się z falą gorąca. Jej majak nocny nie był jedynie halucynacją, to zdarzyło się naprawdę. Dziewczyna schowała dzwonek do kieszeni i szybko ruszyła w stronę hotelu. Idąc przez recepcję zauważyła, że nie było w niej znanego już jej doskonale łysola. Odetchnęła myśląc o zaskakującym pomyśle Masanori i wycieczce do lasu. Będąc już w pokoju położyła dzwonek na szafce nocnej sięgając po ofuda. Rzuciła magiczną kartkę na lśniący przedmiot jednocześnie wymawiając słowa zaklęcia i wpadając w trans medytacyjny. Ofuda zalśniła delikatnym blaskiem i została całkowicie skonsumowana przez pojawiający się znikąd ogień. Dzwonek delikatnie zafalował, a chwilę później rozpłynął się w powietrzu pozostawiając po sobie jedynie popiół ze spalonej kartki Rei.

- Co tu się do cholery dzieje? - Rei zapytała samą siebie. Jeszcze przez chwilę obserwowała puste miejsce w którym przed chwilą leżał dziwny przedmiot. Wiedziona impulsem, którego nie potrafiła zrozumieć podbiegła do okna. Kiedy próbowała je otworzyć, okazało się że było to niemożliwe. Okno zacięło się. Dziewczyna usiadła na łóżku, czuła się słabo, a ból gardła jeszcze bardziej się nasilił.

- Prześpię się z godzinę i zobaczymy co wydarzy się później. - pomyślała kładąc głowę na poduszkę. Sen przyszedł dość szybko. Rei śniła, że była małą dziewczynką i wspólnie z małym Masanori spacerowała po iglastym lesie za kawiarnią. Szła wolnym krokiem za chłopakiem, który coś do niej mówił, ale ona nie rozumiała jego słów. Nie interesowały ją, bo była zbyt zajęta oglądaniem otaczającej ją przyrody. W pewnym momencie zauważyła kształt przemykający w oddali pomiędzy pniami drzew. Pobiegła w jego kierunku pomimo krzyków Masanoriego, który prosił ją, aby nie zbaczała ze ścieżki. Czarnowłosa nie mogła nadążyć za nieznajomą postacią, która coraz bardziej i bardziej przyśpieszała kroku. Była zmęczona i zdyszana, oblewał ją gorący pot. Z trudem łapała powietrze w płuca, a wyschnięte gardło paliło ją jakby pojawił się w nim intensywny płomień. Wiedziała jednak, że nie mogła przerwać swojego pościgu, że musiała koniecznie złapać tajemniczą osobę. Las stawał się coraz ciemniejszy i zimniejszy, a czarnowłosa czuła się coraz bardziej wyczerpana. Paradoksalnie uciekająca postać była dużo bardziej widoczna na tle ciemności tak jakby promieniowała jakąś własną, wewnętrzną iluminacją. Rei zauważyła, że była to dziewczynka o kręconych, jasnych włosach w takim wieku jak ona sama we śnie. Słyszała śmiech dziecka dochodzący do niej z głębi lasu, z zarośli, zza pleców, zewsząd dookoła. Wyciągnęła rękę w jej kierunku, próbowała zawołać ją po imieniu, którego nie pamiętała, ale gardło całkowicie odmówiło jej posłuszeństwa. W pewnym momencie tajemnicza zjawa zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu zupełnie tak jak kilka chwil wcześniej w realnym świecie dzwonek znaleziony na chodniku. Rei dobiegła do ogrodzenia i znalazłszy w nim dziurę dostała się na teren jakiejś polany. Okazało się, że była w wesołym miasteczku. Światła na drewnianych atrakcjach i na wielkim diabelskim kole lśniły na różne kolory rozjaśniając mrok lasu niczym lampki choinkowe. Dookoła dźwięczały głosy, śmiechy, rozmowy, ale dziewczyna nie mogła zauważyć ani jednej osoby od której miałyby one pochodzić. Nagle wszystkie hałasy ucichły i zostały zastąpione jedynie przez szum wiatru w koronach drzew. Mała dziewczynka poczuła straszliwą samotność i smutek miejsca, które teraz wydawało jej się zupełnie opuszczone. Do jej uszu zaczęły dochodzić pojedyncze dźwięki jakiejś melodii. Jak zahipnotyzowana ruszyła w ich kierunku. Po kilkunastu krokach melodia stawała się coraz głośniejsza, a Rei rozpoznała w niej znany motyw cyrkowy towarzyszący wchodzeniu pajaców na arenę. Oczom dziewczyny ukazała się karuzela z dużymi figurami koni kręcąca się wolno w takt muzyki, oświetlona przez migające kolorowe światełka. Kiedy Rei podeszła bliżej, okazało się, że siedziała na niej dziewczyna o długich, kręconych, złotych włosach. Odwróciła głowę w kierunku Rei, uśmiechając się do niej.

- Rei-chan. Dołącz do nas. - poprosiła. Przerażona czarnowłosa odwróciła się z zamiarem ucieczki. W tamtej, kolejnej części snu nie była już małym dzieckiem, ale młodą, dorosłą kobietą. Złapały ją czyjeś ręce, unieruchomiły jej ciało. Rei próbowała z nimi walczyć, wyrwać się z ich uścisku, jednak bezskutecznie, ponieważ jej wrogowie byli zbyt silni, a ona zbyt słaba. Otoczyli ją członkowie orszaku, który widziała poprzedniej nocy: gruba kobieta z brodą, pomalowane na kolorowo karzełki, akrobaci i połykacze ognia, trzynoga tancerka trzymająca na rękach psa o dwóch głowach. Dziewczyna próbowała krzyczeć, ale głos nie mógł opuścić jej ust.

Rei obudziła się gwałtownie, jednocześnie nabierając powietrza w płuca. Usiadła na łóżku chwytając się za głowę. Miała gorączkę, ciężko oddychała i była bardzo spocona. Gardło bolało ją tak jak podczas snu.

- Cholerny koszmar. - pomyślała zaciskając pięści. Wiedziała, że jej sen nie był naturalny i ktoś nasłał go na nią próbując jej coś w ten sposób przekazać. Podnosząc głowę dziewczyna ze zdumieniem zauważyła, że była ciemna noc, a ona zamiast jednej godziny spędziła w łóżku prawie cały dzień. Wstając spojrzała na zegarek na którym widniał napis 1:19. Rei przypomniała sobie, że dokładnie o tej samej godzinie poprzedniej nocy była świadkiem przerażającego zjawiska. Podeszła do okna próbując je otworzyć, lecz bezskutecznie. Ktoś zadbał o to, aby tym razem nie mogła oglądać nocnego widowiska. Przez szybę dochodziły stłumione odgłosy śpiewanej rymowanki dziecięcej i śmiechy osób o trudnej do określenia płci. Wnętrze pokoju rozświetlane było co chwilę przez czerwone płomienie połykaczy ognia. Dziewczyna postanowiła działać i stawić czoła dręczącym ją widmom. Idąc do drzwi wyjściowych poczuła się słabo i zakręciło jej się w głowie, na dodatek zaczął ją boleć brzuch. Na korytarzu podbiegła do dużego okna, które również okazało się być zamknięte. Dziecięce śmiechy napełniły całą przestrzeń, ale były ciche jak szepty dochodzące z oddali. Rei patrzyła przez brudną szybę na przesuwające się po ulicy kolorowe kształty próbując dostrzec wśród nich złotowłosą dziewczynę ze snu. Była pewna, że słyszy swoje imię wypowiadane przez chór cichych głosików. Zbiegła po schodach do głównego hollu, lecz okazało się że frontowe drzwi także były zamknięte, a na dodatek nigdzie nie widać było recepcjonistki ani kogokolwiek innego z obsługi hotelowej. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę aby odpocząć.

- Cholera... - zaklęła trzymając się za bolący brzuch. Błąkała się po korytarzach usiłując znaleźć jakieś inne wyjście z budynku, które nie byłoby zamknięte na klucz. Pomyślała, że problem z drzwiami i oknami mógł mieć podłoże nadnaturalne i przygotowała ofuda, aby rzucić na nie zaklęcie. Nagle poczuła ze sobą czyjąś obecność i instynktownie się odwróciła.

- Nie opuszczaj tych murów! - usłyszała stanowczy głos. Stał przed nią łysy mężczyzna w czerwonej koszuli z krótkim rękawem i białych spodnich, ten sam który od dwóch dni wszędzie za nią chodził.

- Kim jesteś? - zapytała zdziwiona. Sięgnęła do kieszeni po swoje pióro do transformacji.

- Nie radziłbym. Jesteś w fatalnym stanie i nie miałabyś szans w bezpośredniej walce ze mną. A poza tym wirus, który w sobie nosisz żeruje na magii.

- Wirus? Magii? - dziewczyna była bardzo zdziwiona faktem, że mężczyzna wiedział o jej sekrecie.

- Kim ty jesteś?! Co wiesz o tym co dzieje się za oknami? - krzyknęła.

- Niewiele, ale wystarczająco dużo by wiedzieć, że nie możesz się tam teraz znaleźć. - oznajmił cicho łysy.

- Chodź ze mną do mojego pokoju. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. - odparł.

Rei wahała się czy powinna zrobić to o co prosił ją nieznajomy, który w jednym miał rację - ledwo stała na nogach.

- Lepiej się pośpieszmy. Wpływ tego co dzieje się na ulicy jest tutaj największy. - łysy ponaglił dziewczynę.

- Dobrze. Pójdę z tobą. - Rei w końcu się zgodziła, a mężczyzna wskazał jej drogę do swojego pokoju. Wnętrze pomieszczenia było identycznie urządzone jak każde inne w hotelu, czarnowłosa nie dopatrzyła się czegokolwiek, co mogłoby zdradzić kim był tajemniczy mężczyzna.

- Usiądź. - poprosił ją łysy.

Dziewczyna usiadła w fotelu, chwytając się za rozpaloną od gorączki głowę. Łysy wyjął z szafki nocnej butelkę whisky i dwa kieliszki. Nalał jeden kieliszek dla siebie, spoglądając na Rei.

- Nie, dziękuję... - odpowiedziała czarnowłosa chwytając się za brzuch.

- Brzuch mnie boli... raczej niczego teraz nie przełknę. - dodała.

- Jak chcesz, twoja strata - powiedział łysy popijając ze szklanki.

- Wirus rozprzestrzenia się po twoim całym organizmie, będziemy musieli działać szybciej. - dodał.

- Obiecałeś, że odpowiesz na wszystkie moje pytania, więc kim jesteś? - Rei zapytała twardo.

- Znasz mnie. To ja przysłałem do ciebie sen o tym miejscu. - oznajmił spokojnie łysy. Dziewczyna była zaskoczona, ale nie odezwała się słuchając dalej.

- Nazywam się Dale Arthur Knight. Jestem międzynarodowym łowcą demonów. Podążając za tropem jednego z tych skurwieli dotarłem aż do Japonii. Myślałem, że będę mógł uporać się z nim szybko i wrócić do siebie, lecz niestety przeliczyłem się. - Mężczyzna przerwał, aby napić się Whisky.

- Demon za bardzo związał się z tym miejscem, wrósł w nie, był tutaj obecny przez wiele lat, przez co stał się częścią tego świata. Normalnie nie jest to możliwe dla tych popaprańców, chyba że ktoś skorzysta z ich pomocy, zaprosi ich do swojej rzeczywistości. Coś takiego musiało stać się tutaj...

- Co ja mam z tym wspólnego? - zapytała Rei.

- W odesłaniu demona pomocna jest osoba, która była przy jego przebudzeniu. - odparł mężczyzna patrząc Rei prosto w oczy.

- To chyba mnie z kimś pomyliłeś! Ja jestem tutaj po raz pierwszy w życiu i tylko dlatego, że miałam dziwny, proroczy sen, który podobno to ty na mnie nasłałeś! Przyjechałam tutaj przez ciebie!

- Coś mi się wydaje, że ktoś bardzo namieszał ci w pamięci... - oznajmił łysy. Rei przypomniała sobie Masanori i jego opowieść o tym, że kiedyś byli dobrymi przyjaciółmi. To co mówił Dale Knight mogło być prawdą, co bardzo przestraszyło dziewczynę.

- Kiedy pierwszy raz spotkałem się z demonem, spojrzałem do jego umysłu i zobaczyłem w nim trójkę dzieci: dwie dziewczynki i jednego chłopca. Wokół jednej z nich rozchodziła się aura magii, dzięki czemu mogłem nawiązać kontakt z jej teraźniejszą wersją i wysłać jej zaproszenie do tego miejsca. To musiałaś być ty. A tak przy okazji, to jak ci na imię?

- Rei, Rei Hino... - odparła dziewczyna.

- Ok, Rei... czuję gromadzącą się w tobie magię, może przydasz się do czegoś więcej niż bycia przynętą dla demona...

- Kim jest demon którego ścigasz? Co o nim wiesz? Czym była ta procesja, którą widziałam wczoraj w nocy? Dlaczego mnie śledziłeś? - dziewczyna zadawała kolejne pytania. Po chwili zamilkła chwytając się za głowę. Dale bardzo szybko się przy niej znalazł, dotknął dłonią jej rozpalonego czoła.

- Kurwa, chyba z 40 stopni... - odparł zaskoczony.

- Kiedy zaczęłaś się źle czuć?

- Nie wiem, zaraz po przyjeździe bolało mnie gardło. Myślałam, że to wina ulewy na której przemokłam, ale teraz widzę, że jest ze mną coraz gorzej... - oznajmiła dziewczyna dotykając brzucha.

- Jakie masz objawy?

- Ból gardła, gorączka, jestem osłabiona i oblewa mnie pot, w nocy miałam koszmarne sny, a teraz jeszcze rozbolał mnie żołądek.

- Wyczuwam, że jest w tobie bardzo niebezpieczny wirus żerujący na magii, który powoli niszczy twoje ciało. Jeśli dostanie się do mózgu postradasz zmysły dziewczyno. Powstrzymałem cię przed użyciem tego przedmiotu, który trzymasz w kieszeni, bo nie przeżyłabyś tego... Pamiętasz kiedy mogłaś się zarazić, spotkałaś dziwną osobę?

Rei zastanawiała się przez dłuższą chwilę, a w końcu przypomniała sobie, że choroba złapała ją zaraz po spotkaniu ze staruszką.

- Nie jestem pewna... - odparła po minucie.

- Miałaś kontakt z kimś z korowodu w tym stanie?

- Nie... jedynie widziałam ich z okna... Ale w następny dzień znalazłam na ulicy dzwonek, który należał do jednego z clownów. Zaniosłam go do pokoju i kiedy próbowałam na nim użyć swoich zaklęć on po prostu rozpłynął się w powietrzu.

Oczy Knighta zrobiły się okrągłe z przerażenia.

- Dotykałaś ich przedmiotu?! - zapytał wypijając szklankę Whisky do dna. Rei wstała z fotela szykując się do wyjścia.

- Dokąd to? - spytał Dale.

- Bardzo boli mnie brzuch, muszę już iść. - odpowiedziała Rei kierując się do drzwi. Knight zagrodził jej drogę.

- Muszę się tobą zająć, bo rano będzie już dla ciebie zbyt późno. Siadaj na krześle!

- Ale...

- Siadaj na dupie!

Dziewczyna niechętnie zrobiła to o co ją poprosił.

- Zaczekaj tutaj, zaraz ci pomogę. - oznajmił łysy sięgając do zielonego plecaka leżącego w kącie pokoju. Wyjął z niego słoik z dziwnym płynem, Rei mogłaby przysiąc, że substancja świeciła własnym wewnętrznym blaskiem. Mężczyzna podbiegł do czarnowłosej wręczając jej pojemnik.

- Wypij to! To woda świetlista, dzięki której byłem niewidzialny dla demona, ale chuj z tym! Ja cię tu sprowadziłem i to moja wina, że jesteś w takim stanie jak teraz! Pij ile tylko zdołasz!

Rei przystawiła słoik to ust i zaczęła pić. O dziwo, substancja jej smakowała. Dziewczyna postanowiła wracać do swojego pokoju, ale nagle poczuła, że odpływają od niej jej wszystkie siły życiowe. Straciła przytomność osuwając się na podłogę, na szczęście Dale Knight złapał ją, ratując ją przed upadkiem. Mężczyzna odłożył dziewczynę na łóżko, a następnie sięgnął po kluczyk do pokoju który wypadł z kieszeni w jej spodniach. Postanowił zanieść ją do jej własnego łóżka, aby tam jej organizm w spokoju walczył z magiczną chorobą. Idąc po schodach na wyższe piętro spojrzał na okno za którym spacerowały ostatnie osoby z dziwacznego korowodu. Delikatnie ułożył dziewczynę na pościeli i podszedł do okna, które udało mu się z łatwością otworzyć. Wychylił się przez nie, jednocześnie wyjmując zza pasa rewolwer.

- Odpierdolcie się od niej! - krzyknął do karzełka, który jako jedyny pozostały z procesji przechadzał się po ciemnej ulicy. Człowieczek popatrzył na niego krzywo się uśmiechając. Dale wymierzył w niego swoją broń.

- Powiedz swojemu panu, że może się pierdolić! - krzyknął pociągając za spust. Z lufy broni wyleciała kula pokryta napisami w jakimś dziwnym, zapomnianym języku. Karzeł ugodzony kulą upadł na chodnik i skonał zamieniając się w rój różnokolorowych tasiemek. Łysy czując satysfakcję zamknął okno i skierował się do wyjścia.

- Spokojnych snów. - powiedział patrząc na Rei, a następnie wyszedł jednocześnie gasząc światło w pokoju.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.