Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Niedokończone Sprawy

Rozdział 9

Autor:Kh2083
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Akcja, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2016-11-22 08:00:41
Aktualizowany:2016-11-20 22:52:41


Poprzedni rozdział

Rozdział 9

Haruka zeszła po schodach do wyjścia po przeciwnej stronie budynku względem drzwi przez które wcześniej znalazła się we wnętrzu. Szybko podeszła do zielonego ogrodzenia i schyliwszy się użyła go jako zasłony przed oczami patrolujących okolicę komandosów, aby dostać się do parku. Cały czas uważając, aby się nie zdradzić, przyśpieszyła kierując się głębiej do wnętrza parku, gdzie rosły drzewa i rozłożyste krzaki, które były doskonałą zaporą przed wzrokiem. Zbiegła po trawiastym zboczu, trafiając pod kamienny mostek przechodzący nad niewielkim jeziorem.

- Hikari, jeszcze tam jesteś? Słyszysz mnie? - myślała, licząc na to, że nadal miała telepatyczny kontakt z dziewczyną.

- Hikari? - pomyślała po raz kolejny po kilkunastu sekundach. Nikt jej nie odpowiedział. Okazało się, że połączenie myśli zostało przerwane na dobre.

- Cholera, zostałam sama. - Uranus pomyślała ostrożnie wychodząc ze swojej kryjówki. Kiedy przekonała się, że nikt jej nie obserwował, pobiegła dalej w stronę budynku szpitalnego o którym wspominała jej Sailor Sedna. Po obejściu żywopłotu znalazła się na rozległym przyszpitalnym parkingu. Podobnie jak na wcześniej odwiedzonych miejskich drogach, tam również stały samochody, a wiele z nich miało otwarte drzwi taka jakby zostały opuszczone przez właścicieli w wielkim pośpiechu. Dziewczyna usłyszała dźwięki silnika. Zbliżała się kolejna grupa żołnierzy. Haruka, wiedząc, że nie miała zbyt wiele czasu, pobiegła w kierunku budynku. Do wnętrza szpitala dostała się przez garaż dla ambulansów, który był otwarty, bo stała w nim gotowa do wyjazdu karetka. Torby ratowników leżały na podłodze, także porzucone przez pracowników pogotowia.

- Co tu się do cholery stało? - Haruka pomyślała szukając wejścia na wyższe piętra budynku. Biegnąc po schodach, popatrzyła przez okna obserwując czarny samochód zatrzymujący się na placu i wysiadających z niego żołnierzy w czarnych uniformach. Ich zachowanie było identyczne jak poprzedniej grupy. Uranus była pewna że dostali rozkaz przeszukania budynku. Dziewczyna szła przez szeroki korytarz poczekalni, mijając porozrzucane papiery, ubrania i lekarstwa. Zaglądała do gabinetów zauważając leżące na podłodze stetoskopy i wypełnione do połowy dokumenty na biurkach. Coś sprawiło, że wszyscy ludzie zniknęli w ciągu sekund, zupełnie dla nich niespodziewanie. Uranus znów podeszła do okna. Kilku komandosów stało na parkingu, ale większość była już wewnątrz szpitala i zapewne część z nich zbliżała się do niej. Haruka musiała zacząć działać. Nie mogła użyć swoich czarów ani kosmicznego miecza, bo nie chciała zabijać osób jedynie wykonujących rozkazy i nie mogła narobić hałasu, który ściągnął by na nią cały oddział. Musiała obezwładnić jednego z żołnierzy szybko i najciszej jak się dało. Wyszła wyżej, na następne piętro. Ukryła się w jednym z pomieszczeń. Musiała zachowywać się niezwykle cicho, bo każdy hałas mógł nie tylko zwabić żołnierza będącego najbliżej, ale również doprowadzić do wywołania alarmu i przyciągnięcia pozostałych wojskowych. Kucnęła za szafą i czekała. Po kilku minutach dostrzegła zamaskowaną głowę jednego z komandosów idącego powoli po klatce schodowej. Mężczyzna rozglądał się dookoła, wypatrując wszelkich zagrożeń, cały czas będąc gotowym do użycia broni. Kiedy znalazł się na piętrze, Uranus postanowiła działać. Zacisnęła pięści szukając w sobie szybkości wiatru, jaką dawała jej magia dzięki której była zamieniona w wojowniczkę. Wybiegła w kierunku żołnierza, atakując go od tyłu. Kopnięciem pozbawiła go karabinu, unieruchomiła mu ręce i z całej siły uderzyła nim o ścianę, przyciskając go własnym ciałem dla zwiększenia efektu uderzenia. Kiedy mężczyzna osunął się na podłogę, Uranus dla pewności uderzyła go z całych sił pięścią w twarz. Dziewczyna wiedziała, że drugi raz może nie mieć tyle szczęścia. Zaciągnęła nieprzytomnego żołnierza do sali z tomografem komputerowym i na chwilę wróciła na korytarz, aby zabrać także jego broń. Zamknęła drzwi, po czym zabrała się do rozbierania pokonanego człowieka. Nie znała języka rosyjskiego, ale ubranie wojskowe, całkowicie chroniące jej tożsamość dzięki kominiarce na twarzy, mogło pozwolić jej poruszać się po terenie miasta w troszkę bezpieczniejszy sposób. Kiedy ubrała się w czarny uniform, włożyła nieprzytomnego mężczyznę do wnętrza tomografu, założyła na twarz kominiarkę i okulary i wyszła z pomieszczenia zabierając ze sobą broń. W sali pozostała krótkofalówka, przez którą słychać było głos pytający o raport ze sprawdzanego piętra szpitalnego. Haruka podeszła do okien. Zobaczyła tylko jednego żołnierza chodzącego po parkingu. Reszta musiała być w budynkach. Tylko dwa piętra dzieliły dziewczynę od dachu, dlatego blondynka postanowiła tam pójść. Znalazła się na rozległej przestrzeni, gdzie wiał silny wiatr. Uranus nie odczuwała go, będąc zasłoniętą przez mundur komandosa.

- Hikari! Słyszysz mnie!? - zapytała w myślach chcąc ponowić kontakt z towarzyszką.

- Michiru? Mortimer? - pomyślała po raz kolejny.

- Cholera, co się z wami stało? - dodała. Zrezygnowana oparła się o barierkę. Mimochodem zauważyła schody przeciwpożarowe prowadzące na poziom ulicy, na drugą stronę budynku, w miejsce niewidoczne z parkingu. Musiała znaleźć się tam przed żołnierzami.

Tymczasem, Hikari i Michiru weszły do jednej z sal komputerowych wewnątrz tesseraktu Mortimera na prośbę mężczyzny, który twierdził, że miał im coś ważnego do przekazania. Siwy patrzył na duży monitor z wyświetlaną mapą najbliższej okolicy wiszący na ścianie. Pomieszczenie było zalane zieloną barwą emanującą od grafiki na ekranie.

- Kiedy Hikari łączyła się telepatycznie z Sailor Uranus, poprosiłem statek, aby przeskanował przestrzeń w mieście używając wszystkich dostępnych sensorów. Wyniki okazały się bardzo interesujące. Zobaczcie. - Mortimer powiedział wstając z krzesła.

- Co mamy zobaczyć? Możesz mówić jaśniej? - Michiru spytała.

- W tym mieście naprawdę stało się coś niezwykłego. Nie widzieliście żadnych mieszkańców, a wszystko na dole wyglądało tak jakby ludzie zniknęli nagle, niespodziewanie.

- Tak było, przecież ci o tym powiedziałam.

- Okazało się, że zakrzywienie przestrzeni, które było za to odpowiedzialne miało dokładnie taką samą naturę jak przestrzeń wewnątrz mojego tesseraktu. W przypadku mojej technologii ten efekt powoduje, że wnętrze pojazdu jest dużo, dużo, dużo większe niż jego objętość widziana z zewnątrz. W przypadku miasta pod nami, coś spowodowało, że ludzie zostali gdzieś zabrani, oddzieleni od normalnej przestrzeni fizycznej.

- Czy to oznacza że możesz to odwrócić? Sprowadzisz wszystkich ludzi z powrotem? - Michiru zapytała.

- Niestety nie. Nie mogę nawet ustalić punktu centralnego transformacji czasoprzestrzeni. Bez tych koordynat nie mogę ryzykować odwrócenia procesu, bo zniszczenia mogą być jeszcze większe. Na dole jest mnóstwo ludzi. Haruka też tam jest.

- Masz rację, nie będziemy ryzykować. - Michiru poczuła zdenerwowanie myśląc o niebezpieczeństwie jakie czyhało na jej dziewczynę.

- Ale odkryłem też coś dużo ciekawszego. Okazuje się, że anomalia przez którą zniknęli mieszkańcy miasta miała taki sami charakter jak zaburzenia dzięki którym mój statek znalazł się w tej rzeczywistości. Prawdopodobnie również takie same zjawisko sprowadziło tutaj ciebie, Hikari. - Mortimer spojrzał na blondynkę.

- Gdy byłaś jeszcze czymś więcej niż teraz. - dodał.

-Tamte czasy są dla mnie jak jakiś odległy sen. - dziewczyna skomentowała jego wypowiedź.

- Mamy więc narzędzie do tropienia innych uciekinierów. - Michiru podsumowała.

- Dokładnie.

W pewnym momencie na konsoli stojącej przy monitorze zapaliło się czerwone światełko. Zaciekawiony Mortimer podszedł bliżej, nacisnął jakiś przycisk i zaczął czytać napisy pojawiające się na ekranie.

- Tego się nie spodziewałem... - powiedział głosem wyrażającym obawę.

- Co się dzieje? - Michiru również podeszła do monitora.

- Przestrzeń wokół miasta i w samym jego środku jest bardziej niestabilna niż myślałem. Zjawisko może mieć charakter periodyczny.

- Co to oznacza dla nas?

- Anomalia pojawiła się więcej niż tylko raz. I wszystko wskazuje, że może powrócić.

- Kiedy? - Michiru pomyślała o Haruce. Przestraszyła się.

- W każdej chwili. Nie jestem w stanie przewidzieć. - mężczyzna odpowiedział szczerze. Hikari podbiegła do Michiru.

- Muszę jej o tym powiedzieć! - krzyknęła, patrząc na siwego łowcę osobliwości. Wzrokiem prosiła go, aby znów uruchomił urządzenie do kontaktu telepatycznego.

- To bardzo niebezpieczne. Pamiętasz co się ostatnio stało? - odparł Mortimer.

- Nie szkodzi. Wytrzymam. Muszę ostrzec Harukę. - Hikari ponowiła prośbę. Michiru czuła się zakłopotana. Z jednej strony chciała chronić blondynkę, ale wiedziała, że tylko ona mogła skontaktować się z Uranus wystarczająco szybko, aby ustrzec ją przed nadchodzącą anomalią. Życie Haruki było dla niej ważniejsze niż zdrowie nowej przyjaciółki.

- Zrób to. Zaprowadź ją do tej aparatury. - powiedziała stanowczo do Theobalda.

- Dobrze. Jeśli tego chcecie. - mężczyzna skierował się w stronę drzwi.

Hikari usiadła na krześle gdy tylko przekroczyła drzwi laboratorium Mortimera. Spojrzała na niego zniecierpliwiona.

- Jestem gotowa. Podłącz mnie. Muszę się z nią skontaktować.

- Procedura nie jest tak błyskawiczna jak ty, Hikari. Komputery i inne systemy tego statku wymagają czasu. - Siwy człowiek odpowiedział przyciskając kolejne świecące guziki na pulpicie. W pewnym momencie Hikari poczuła impuls w mózgu, rozchodzący się do każdej komórki jej ciała. Przywykła do bycia myślą unoszącą się ponad ulicami wymarłego miasta szybciej niż za pierwszym razem. Przeniknęła przez budynek w którym wcześniej kontaktowała się z Uranus, przeleciała nad parkiem i głowami żołnierzy, a później okrążyła szpital i zauważyła dziewczynę przebraną za jednego z komandosów w pobliżu zaplecza technicznego.

- Haruka! - pomyślała nawiązując kontakt z umysłem Sailor Uranus.

- Hikari? Gdzie byłaś przez ten czas? - Haruka schowała się za budynkiem. Nie chciała by któryś z Rosjan zobaczył ją mówiącą samą do siebie, po japońsku.

- Nie mogę zbyt długo używać tego urządzenia. Ale to nieważne. Posłuchaj. Musisz uciekać jak najdalej z tego miejsca. Mortimer obliczył, że niedługo może pojawić się tam anomalia, taka sama jak ta, która sprawiła, że wszyscy ludzie zniknęli. Musisz wracać na statek.

- No dobrze. Ale jak? Tutaj roi się od uzbrojonych żołnierzy. Jeśli zacznę się dziwnie zachowywać nawet moje przebranie nie pomoże.

- Mortimer coś wymyśli. Bądźmy cały czas w kontakcie.

W tym samym momencie Theobald zauważył niepokojące odczyty na swoim komputerze, a po chwili w całym tesserakcie rozległ się głośny alarm.

- Cholera! Musimy przerwać połączenie! Anomalia zaraz się pojawi! - krzyknął mężczyzna.

- Nie! - Hikari poczuła ogromny ból. Jej świadomość znów była w ciele. Dziewczyna chwyciła się za głowę i spadła z fotela na podłogę. Michiru podbiegła do niej.

- Co ty robisz? Chcesz ją zabić!? - Była wściekła na mężczyznę.

- Ratuje nam wszystkim skórę. - Mortimer odpowiedział chłodno. Nacisnął przyciski na swojej rękawicy.

- Zwiększamy wysokość. Musimy szybko znaleźć się z dala od anomalii, bo nas wciągnie. - dodał.

Michiru zostawiła dochodzącą do siebie Hikari. Podeszła do Mortimera.

- Co z Haruką? Ściągniesz ją jakoś na pokład? - zapytała.

- Za późno. Musi sama zmierzyć się z anomalią, czymkolwiek to zjawisko by nie było.

- Ty gnoju! - Neptune uderzyła mężczyznę w twarz tak mocno, że ten zachwiał się na nogach i wpadł w pulpity sterujące aparaturą w laboratorium.

- Zrobiłeś to drugi raz. - powiedziała.

- Nie, Michiru... zostaw go. - Hikari wstała z podłogi. Nadal bardzo słabo się czuła. Obraz rozmazywał jej się przed oczami.

- To nie jest jego wina. Anomalia naprawdę się zbliża. Przez chwilę ją czułam, widziałam. Była jak fala propagująca w strukturze czasoprzestrzeni. - mówiła cichym głosem.

Haruka odczuła na własnym ciele nagłe zerwanie kontaktu telepatycznego z Hikari. Zakręciło jej się w głowie. Upuściła trzymany karabin i oparła się o ścianę, aby złapać równowagę. Obraz przed jej oczami zamazał się na chwilę, a w uszach dzwoniło jakby ogłuszyła ją jakaś głośna eksplozja. W pewnym momencie zerwał się silny wiatr. Jeden z chodzących w okolicy żołnierzy zauważył dziewczynę. Myśląc, że była ona jednym z jego kolegów, zawołał do niej po rosyjsku, chcąc upewnić się czy nie działo się z nią coś złego. Haruka nie odpowiedziała mu. Chwilę później wokół szpitala zaczęły pojawiać się dziwne zjawiska. Przestrzeń falowała. Pojawiały się, przesuwały i znikały dziwne bąble. W miejscach wokół których przechodziły, występowały wyładowania elektryczne. Jedno z nich zniszczyło samochód wojskowych, spalając całą elektronikę. Iskry posypały się też z latarni, agregatu prądotwórczego za plecami Haruki i wielu sal szpitalnych widocznych przez okna budynku. Dziwne fale początkowo zdawały się zachowywać zupełnie chaotycznie, ale po kilkunastu sekundach zdawały się zbliżać do żywych osób. Jedna z anomalii pojawiła się tuż za komandosem. Mężczyzna nie zdążył nawet się odwrócić. Bąbel przestrzenny otoczył go i zniknął razem z nim w oślepiającym blasku. Inny komandos wpadł w panikę. Zaczął strzelać w kierunku anomalii, szybko tracąc całą amunicję. Zniknął w taki sam sposób jak jego kolega z drużyny. Anomalie zaczęły również pojawiać się w pobliżu człowieka, który zobaczył Harukę, jak i samej dziewczyny. Jedna z nich krążyła wokół żołnierza, coraz szybciej i szybciej. Wokół rozlegał się nieprzyjemny, brzęczący hałas. Uranus postanowiła działać. Wiedziała, że zrzucenie przebrania mogło się dla nie skończyć tragicznie, ale nie mogła nie spróbować pomóc człowiekowi. Zdjęła hełm i kominiarkę. Nie wiedząc co mogło się stać, przywołała swój Kosmiczny Miecz.

- Space Sword Blaster! - krzyknęła atakując bąbel w strukturze czasoprzestrzeni świetlistym ostrzem. Trafiona anomalia rozbłysła intensywnym światłem tak jak wcześniejsze. Gdy blask znikł, dziewczyna przekonała się, że jej ryzykowny plan zadziałał. Rosyjski żołnierz pozostał na miejscu. Patrzył na dziewczynę z ogromnym zdziwieniem nie wiedząc jak się wobec niej zachować. Uranus odwróciła się, bo zbliżała się do niej następna anomalia. Znów użyła swoją magiczną broń i ponownie doprowadziła do zniknięcia niebezpiecznego zjawiska. Wiatr nasilił się jeszcze bardziej. Jego nieprzyjemne dotknięcia były odczuwalne przez Harukę nawet przez założony mundur i sailor fuku pod nim. Zasłoniła oczy przed kurzem i liśćmi niesionymi przez jego podmuchy. Po chwili okazało się, że anomalie zniknęły tak szybko jak się wcześniej pojawiły. Wiatr uspokoił się i ucichł również dziwny dźwięk towarzyszący zjawisku.

- Co to było? - dziewczyna pomyślała. Zauważyła, że na placu przed szpitalem było więcej wojskowych, prawdopodobnie wszyscy, którzy nie zostali porwani przez anomalie czasoprzestrzenne. Co więcej wszyscy patrzyli na Uranus i kierowali w jej stronę swoje karabiny. Krzyczeli do niej coś po rosyjsku. Dziewczyna nie musiała znać ich języka, aby wiedzieć czego od niej chcieli. Postanowiła nie opierać się. Mentalnie zmusiła swój talizman do zniknięcia. Uklękła na chodniku, jednocześnie kładąc obie ręce na tylnej części głowy.

- Może wreszcie zrozumiem o co tutaj chodzi. - pomyślała. Żołnierze otoczyli ją dookoła. Jeden z nich skontaktował się z kimś przed krótkofalówkę.

Setsuna stała oparta o ścianę w wynajętym pokoju hotelowym. Rozmawiała przez zamknięte drzwi z Hotaru, siedzącą od kilku minut w łazience.

- Jesteś pewna, że nie chcesz abym tam z tobą poszła? Nie wiemy kim był człowiek, którego spotkałaś. Może on nie ma pojęcia o tym co się tutaj wydarzyło, ale wpadłaś mu w oko i chciał znaleźć pretekst, aby się z tobą spotkać? - zapytała.

- Możliwe. Ale jak nie pójdę do biblioteki to nigdy się nie dowiem. Jesteśmy Sailor Senshi, nie powinniśmy obawiać się jakichś podrywaczy. Obronimy się.

- W twoim przypadku obawiam się o niego, a nie o ciebie. - Setsuna podsumowała. Hotaru zaśmiała się.

- A ty co będziesz robić? - zapytała po chwili.

- Będę w pobliżu. Na wszelki wypadek. Może przy okazji spotkam kogoś, kto będzie wiedział coś więcej.

- Albo nie będzie bał się rozmawiać z tobą na ten temat.

- Dokładnie.

- Dobrze. Czas na spotkanie. - Hotaru odezwała się zza drzwi po raz ostatni. Rozległ się dźwięk spuszczania wody, a po chwili dziewczyna wyszła z łazienki. Była ubrana w czarne spodnie i czarną koszulę bez rękawów.

- Zapowiada się kolejny gorący dzień. - dodała idąc w kierunku drzwi.

Hotaru szła przez miasto w kierunku biblioteki. Założyła ciemne okulary, bo raziły ją promienie słoneczne, bardziej intensywne niż poprzedniego dnia. Przed budynkiem do którego zmierzała było dość dużo zaparkowanych samochodów, ale dziewczyna nie zwróciła na nie szczególnej uwagi. Wewnątrz biblioteki poczuła przyjemny chłód. Szybko znalazła się w czytelni czasopism w wersji cyfrowej. Okazało się, że Clint Willburn już tam na nią czekał. Widząc zbliżającą się dziewczynę, wstał od komputera.

- Hotaru! Spóźniłaś się. Już myślałem, że jednak zdecydowałaś się wyjechać.

- Ta sprawa jest ważniejsza niż moja i twoja ciekawość. Nie mogę powiedzieć ci niczego więcej.

- Kolejna tajemnica, tym razem w postaci ciebie. Ale podoba mi się to.

Hotaru usiadła na krześle przy chłopaku. On odwrócił monitor, przy którym przed chwilą pracował, w jej stronę.

- Ja dotrzymam obietnicy i podzielę się z tobą wszystkim co wiem na temat zdarzenia z tajemniczymi światłami i UFO. - powiedział do niej z uśmiechem.

- Opowiadałem ci wczoraj o pogodzie. O tym jak pojawienie się dziwnych świateł było powiązane z wielkimi burzami nad miastem i całą okolicą. Bardzo mnie to zainteresowało. Skontaktowałem się z grupą ludzi badającą w tej części kontynentu zjawiska pogodowe i razem próbowaliśmy przeprowadzić komputerowe symulacje zjawisk, tak aby dokładnie określić miejsce w którym pogoda zaczęła wariować. Okazało się, że było to 50 kilometrów na północ od tego miasta, w samym sercu pustyni. Wybraliśmy się tam razem, bo chcieliśmy dowiedzieć się czegoś więcej, przeprowadzić jakieś pomiary. Ale było to niemożliwe. Wszystkie drogi dojazdowe na pustynię były zabarykadowane przez wojsko, dookoła latały helikoptery, agenci zawracali każdego kto przez przypadek albo celowo, tak jak my, próbował dotrzeć do tamtego miejsca. Moi koledzy zaczęli monitorować sieć, aby wyłapać każdą wzmiankę o wszystkim co działo się dookoła. Zaczęli kontaktować się z różnymi osobami, świadkami zdarzeń. Wkrótce wszystko ucichło, a wojskowi wynieśli się z naszego miasta i jego okolic. Niestety, chcieli zatrzeć po sobie wszystkie ślady, a moi koledzy nadal aktywnie zajmowali się sprawą w Internecie. Wkrótce do kilku z nich zawitała policja. Okazało się, że byli oskarżani o podglądactwo, na ich komputerach znalazły się zdjęcia, których nigdy nie zrobili. Pozostali wystraszyli się i cała nasza grupa rozpadła się. Ja postanowiłem po raz kolejny pojechać na pustynię i szukać jakichkolwiek śladów. Podróżowałem bardzo długo, najpierw samochodem, później na piechotę. Dotarłem do góry, bo zrozumiałem, że była ona punktem wyznaczonym przez moich kolegów. Postanowiłem się wspiąć pod osłoną nocy, iść wyżej i wyżej. I kiedy dotarłem prawie na sam szczyt, zobaczyłem coś, co sprawiło, że wierzę w pozaziemskie pochodzenia świateł. Pomimo, że gdy wchodziłem na szczyt była ciemna noc, to tam na górze był jasno, tak jakby ktoś świecił mi reflektorem w twarz. Zobaczyłem to coś, jakąś istotę, szarą i chudą, ubraną w długie szaty tak samo jasne jak blask dookoła. Widziałem go przez ułamek sekundy, ale zapamiętałem każdy szczegół. Później straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero na dole w miasteczku. Podobno znalazł mnie jeden z Aborygenów wracających z sąsiedniego miasta. Byłem zbyt przerażony, aby opowiadać ludziom co widziałem albo nie chciałem, aby mnie wzięli za wariata. Kiedy w końcu odważyłem się wspomnieć o tym co spotkałem, każdy miał jakąś teorię - sen, halucynacje wywołane zmęczeniem i odwodnieniem, spotkanie z Przodkiem Aborygenów, czczonym jako Bóg stwórca, odwoływano się do legend o innych spotkaniach z taką istotą w zamierzchłej przeszłości. Wróciłem na górę z innymi, ale nie było już tam niczego niezwykłego.

Clint wstał z krzesła. Podszedł bliżej dziewczyny.

- Wiem, że to co powiedziałem jest nieprawdopodobne i pewnie mi nie wierzysz. Sam nie wiem dlaczego ci to wszystko powiedziałem. Ale jestem pewien, że widziałem to naprawdę. I jestem pewien, że dzieje się tutaj coś większego. - po chwili pobudzenia emocjonalnego, chłopak wrócił do komputera.

- Przyniosłem artykuły dotyczące tej sprawy, tajemniczej istoty w górach, pojawiania się w mieście agentów i wojska. Przeczytaj to, jeśli cię to interesuje i sama oceń ile jest w tym wszystkim prawdy. To samo masz w komputerze. Możesz się z tym zapoznać na miejscu. - Clint podał Hotaru pendrive'a z danymi. Dziewczyna wahała się, czy wziąć od niego przedmiot. Chłopak wydawał jej się dziwny, ale wszystko o czym mówił nie było bardziej zwariowane niż jej własne życie.

- Dobrze. Przeczytam wszystko. I wierzę ci. Wierzę, że mówisz prawdę. Wierzę, że naprawdę coś widziałeś. Nie wiem co to było, ale twoje oczy mówią, że nie próbujesz mnie oszukać. - Hotaru uśmiechnęła się. W tym samym momencie zadzwonił jej telefon komórkowy. Dziewczyna odebrała. Okazało się, że kontaktowała się z nią Setsuna.

- Hotaru, wokół biblioteki zaparkowało dużo samochodów. Jacyś mężczyźni w garniturach wchodzą do środka. Może to nic, ale bądź czujna. - powiedziała kobieta. Połączenie zostało przerwane.

- Kto to? - Clint spytał zaciekawiony.

- Moja koleżanka. Mówiła, że wchodzą tu jacyś ludzie w garniturach. - Czarnowłosa odpowiedziała.

- Co takiego? - Chłopak zdenerwował się. Wyszedł na korytarz i zaglądnął na niższe piętro przez klatkę schodową. Wrócił do pracowni komputerowej.

- Hotaru, musimy stąd uciekać! - powiedział do dziewczyny.

- Uciekać? Dlaczego?

- Bo oni dowiedzieli się, że ktoś znowu interesuje się tą sprawą. Będą nas chcieli uciszyć. - Clint odparł nerwowo.

- Czy nie jesteś zbyt podejrzliwy? Może to nic takiego. Może ci ludzie są tu z zupełnie innego powodu.

- Nie mam zamiaru ryzykować. Chodź ze mną! - Clint powiedział stanowczo do Hotaru. Dziewczyna wstała z krzesła, zabrała swój plecak i ciemne okulary.

- Pójdziemy na dach. - Chłopak wskazał na schody prowadzące na wyższe piętro.

- Drzwi są otwarte, bo na dachu jest kawiarnia. Zejdziemy stamtąd na drugą stronę ulicy po schodach przeciwpożarowych. Mam tam samochód. Będziemy mieli chwilę przewagi nad nimi wszystkimi.

- No dobrze... - Hotaru bardzo niechętnie się zgodziła.

Oboje udali się na ostatnie piętro, a stamtąd na dach. Przeszli przez opustoszałą kawiarnię, trafiając na wejście na przeciwpożarową klatkę schodową zastawione barierką. Clint przekroczył przeszkodę, prosząc Hotaru, aby zrobiła to samo. Bardzo szybko zszedł na ulicę. Dziewczyna nie mogła za nim nadążyć. Okazało się, że w alejce był zaparkowany stary jeep. Chłopak wsiadł do środka, a Saturn dołączyła do niego na fotelu pasażera.

- Zadzwonię do Setsuny i powiem jej gdzie jestem. - Hotaru wyjęła telefon komórkowy.

-Nie! - Clint wyrwał go jej z ręki i rzucił nim o pobliską ścianę.

- Co robisz!? - Czarnowłosa była oburzona.

- Nie mogą nas teraz namierzyć! Musimy mieć chwilę przewagi! - Clint uruchomił silnik samochodu.

W tym samym czasie Setsuna siedząc na ławce obserwowała ludzi ubranych w garnitury wchodzących i wychodzących z biblioteki, rozmawiających ze sobą, mówiących coś przez telefony komórkowe. Próbowała także bezskutecznie porozumieć się z Hotaru. Niepokojąc się o przyjaciółkę, postanowiła wejść do budynku i osobiście sprawdzić co się z nią działo. Kiedy podeszła do placu przed biblioteką, jakiś wąsaty mężczyzna w okularach zatrzymał ją.

- Przepraszam panią, ale biblioteka jest dzisiaj zamknięta. - powiedział patrząc prosto w oczy kobiety.

- Dlaczego? Czytałam, że w każdy powszedni dzień jest otwarta do 18:00. - Setsuna zaprotestowała.

- Tak, ale dzisiaj sytuacja jest wyjątkowo. Wewnątrz doszło do kradzieży. Nikt nie może wejść, ani wyjść z biblioteki.

- Ale... - Setsuna chciała powiedzieć coś o Hotaru nadal przebywającej wewnątrz budynku, ale się powstrzymała. Sytuacja wydawała jej się zbyt dziwna. Pomyślała, że zamknięcie gmachu mogło mieć coś wspólnego ze sprawą, na temat której Hotaru przeszukiwała od wczoraj informacji w Internecie i archiwalnych numerach lokalnych gazet.

- Dziękuję. - odpowiedziała, wracając do pobliskiego parku.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.