Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Naruto: Tajemna historia Kakashiego – Piorun na lodowym niebie - recenzja książki

Autor:moshi_moshi
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2016-11-27 16:25:58
Aktualizowany:2016-12-05 18:28:58

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: Naruto: Tajemna historia Kakashiego - Piorun na lodowym niebie

Autor: Masashi Kishimoto, Akira Higashiyama

Tłumaczenie: Anna Piechowiak

Redakcja: Krzysztof „Orzeł” Orłowski, Anna Ćwik, Andrzej „Endriu” Kownacki

Korekta: Bartłomiej Słowik, Anna Ćwik

Skład komputerowy: Beata Bamber

Liczba stron: 170

Rok wydania: 2016

Wydawca: J.P.Fantastica





Świat stworzony przez Masashiego Kishimoto w Naruto daje olbrzymie pole do popisu - chociaż czytelnicy wraz z bohaterami mangi odwiedzili niejeden kraj i poznali jego mieszkańców, wciąż istnieją tu miejsca, które można wykorzystać do opowiedzenia kolejnej historii. Nie inaczej jest z bohaterami, których pokaźne grono zapadło w pamięć wielu fanów komiksu i anime. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych shinobi z Wioski Ukrytej w Liściach jest z pewnością Hatake Kakashi - nauczyciel protagonisty i jego przyjaciół, a także jeden z najpotężniejszych shinobi w ogóle. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że to właśnie jemu autor mangi wraz z Akirą Higashiyamą poświęcili jedną z towarzyszących mandze light novel.

Akcja powieści ma miejsce rok po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi, a fabuła kręci się wokół na pozór banalnej misji, jaką otrzymuje szykujący się do objęcia pozycji Hokage, Kakashi. Otóż Kraj Fal wpadł na genialny pomysł mający ułatwić transport towarów między poszczególnymi państwami - niezwykle zdolni i pomysłowi inżynierowie stworzyli pierwszy podniebny statek. Zadaniem Kakashiego i jego drużyny ma być ochrona oficjeli podczas dziewiczego lotu. Wkrótce po starcie okazuje się, że na pokładzie oprócz zaproszonych gości znajdują się również członkowie Przymierza Broni Smoczej Fali - niebezpiecznej organizacji, której przywódcę, Garyou, jakiś czas wcześniej pojmał Naruto. Napastnicy żądają uwolnienia Garyou i grożą, że będą zabijać zakładników, dopóki Hokage nie spełni ich żądania. Sytuacja jest patowa - Tsunade nie może paktować z terrorystami, drużyna Kakashiego szybko zostaje pojmana, a członkowie Przymierza zaczynają spełniać groźbę. Ostatnia nadzieja w ukrywającym się na statku Kakashim i jego przyjacielu, lecącym na gapę Gaiu Maito. Czy coś może pójść nie tak? W tym przypadku wszystko, ponieważ zamaskowany przyszły Hokage stracił w czasie Czwartej Wojny sharingan, a Gai jeździ na wózku inwalidzkim, podczas gdy ich najgroźniejszym przeciwnikiem jest tajemniczy shinobi władający lodem...

Fabuła Naruto: Tajemna historia Kakashiego - Piorun na lodowym niebie brzmi i wygląda jak gotowy scenariusz filmu - schematyczny i widowiskowy, czyli idealnie wpisujący się w ramy opowieści o najgłośniejszym z ninja. Zaprezentowana historia pełna jest nagłych zwrotów akcji i dziwnych zbiegów okoliczności, łączy również absurdalny humor z podniosłymi i pełnymi dramatyzmu scenami. Ot, cały Naruto, tyle że w książkowej formie. Cóż, machnęłam ręką na bohaterskie czyny Gaia, dokonywane na wózku inwalidzkim, i założenia fabularne żywcem wzięte ze Szklanej pułapki, ale nad jedną rzeczą nie mogę przejść do porządku dziennego.

Od czasu do czasu jakiś fan mangi i anime rzuca na forum lub w komentarzu tekst o „różnicach kulturowych”, przez które (rzekomo) nieco bardziej sceptyczni ludzie nie są w stanie dostrzec głębi jakiegoś wiekopomnego japońskiego dzieła, zazwyczaj pełnego półnagich biuściastych dziewuszek. W większości przypadków trudno traktować te zarzuty poważnie, ale bywa, że człowiek sam trafia na coś dziwnego i nagle okazuje się, że te „różnice kulturowe” wcale nie brzmią tak głupio. Jestem pewna, że większość czytelników Naruto jest trochę zbyt młoda, żeby pamiętać czasy, kiedy w sklepach nie było nic oprócz kolejek, ale rządzący z zapałem udowadniali, jak jest cudownie. Tak, słowo „komunizm” jest tu kluczem - tylko co to ma wspólnego z opisywaną light novel? Otóż wspomniani antagoniści to tak naprawdę shinobi-idealiści, którzy pragną zdobyć władzę nad światem, a potem zaprowadzić swoje rządy. Bo teraz jest źle i niesprawiedliwie - chore sierotki umierają, bo tylko bogatych stać na lekarza. Ale jak Przymierze osiągnie cel, wszyscy będą mieli po równo! Serio, dawno tak nie kwiczałam podczas lektury. Ja wiem, że to trochę nie fair, żeby sprowadzać cały konflikt do starcia między ninja-komunistami a ninja-kapitalistami, ale z której strony nie spojrzę, tak właśnie to dla mnie wyglądało. Nie moja wina, że „różnice kulturowe” istnieją i chowałam się w takim, a nie innym ustroju, a panowie autorzy w innym i nie wiedzą, co piszą. Tudzież wiedzą, ale nie przypuszczają, że komuś może się to wydać zabawne.

Pomijając te nie do końca trafione założenia fabularne, nie jest źle. Dzieje się dużo i szybko, chociaż całość jest mocno przewidywalna. Na pewno plusem okazuje się dobór bohaterów, czyli skupienie się głównie na dorosłych postaciach, to jest Kakashim i Gaiu, a także zepchnięcie Naruto do roli statysty. Warto też wspomnieć, że otrzymujemy coś na kształt wątku romantycznego, acz na miejscu czytelników nie liczyłabym na coś więcej niż puszczanie oka przez twórców. Generalnie książkę czyta się szybko i bez większych zgrzytów, choć lepiej nie skupiać się zbytnio na detalach, bo wtedy pytania o logikę i sens zaczynają się niebezpiecznie mnożyć. Sorry, taka to już konwencja.

Wartość literacka Tajemnej historii Kakshiego jest, delikatnie mówiąc, średnia. Mimo wszystko jestem pełna uznania dla ludzi z J.P.Fantastica, którzy robili wszystko, by tę wartość zwiększyć. Tłumaczenie jest w porządku, w miarę płynne i naturalne, ale bądźmy szczerzy, z pustego i Salomon nie naleje, a materiał bazowy był, jaki był. Być może Akira Higashiyama świetnym pisarzem jest, jednak ja nie miałam okazji się o tym przekonać i serio nie wierzę, że to wina tłumaczenia. Wyraźnie widać, że Anna Piechowiak (i zapewne nie tylko ona) robiła, co mogła, ale czasem ręce opadały. Na pewno nie jest jej winą, że powieść naćkana jest retrospekcjami z mangi. Autorzy co i rusz przypominają, kto jest kim, jaką techniką włada i na czym ona polega, a także jakie były jej lub jego losy. Ten sam fakt potrafią przytaczać kilka razy, w odstępie zaledwie kilku stron - tak jakby czytelnik miał galopującą sklerozę. Inna sprawa, że wspomniane wtręty są najczęściej zwyczajnie niepotrzebne i zamiast pomóc, tylko przeszkadzają, zakłócając narrację. I naprawdę wiem, co piszę, bo zarówno komiks, jak i anime porzuciłam wieki temu, od czasu do czasu przeglądałam jedynie spoilery. Light novel nie zachwyca też bogactwem języka, który jest prosty i pozbawiony tej iskry, sprawiającej, że nawet przeciętne czytadło z przyjemnością się pochłania. Zapewne zaważył tu fakt, że jest to publikacja skierowana do raczej młodszych czytelników, niekoniecznie wyrobionych literacko, za to ubóstwiających przygody Naruto.

Zaletą książki jest na pewno jakość wydania. Wolumin, który nie różni się zbytnio objętością od tomiku mangi, wydrukowano na szarym, ale dobrym gramaturowo papierze. Okładka, ozdobiona kadrami z mangi, jest miękka, ale dzięki efektownej, kolorowej obwolucie robi naprawdę dobre wrażenie. Całość utrzymano w kolorystyce charakterystycznej dla cyklu Naruto, czyli pomarańczowo-zielonej. Bardzo przypadły mi do gustu ołówkowe szkice, przedstawiające Kakashiego, zdobiące zarówno obwolutę, okładkę, jak i pierwsze strony książki. Mangowym wzorem, książkę otwiera barwna ilustracja prezentująca głównego bohatera, oczywiście wydrukowana na papierze kredowym. Dalej znajduje się strona tytułowa oraz graficzny spis treści. Książkę podzielono na czternaście krótkich rozdziałów, nie zabrakło też miejsca na prolog i epilog. Rozdziały są od siebie jasno oddzielone stronami ozdobionymi prostym rysunkiem. Czcionka jest dosyć mała, ale czytelna - większa wyglądałaby w tak małej publikacji kuriozalnie. Nie mam też zastrzeżeń do redakcji i korekty, owszem, trafiło się kilka powtórzeń, ale mam wrażenie, że w tych konkretnych sytuacjach, bardzo trudno było ich uniknąć. Gdzieś tam zaplątał się też jakiś niepotrzebny przecinek, ale biorąc pod uwagę, jak kłopotliwy jest to tekst, nie są to poważne uchybienia.

Nie czarujmy się, Naruto: Tajemna historia Kakashiego - Piorun na lodowym niebie nie jest dziełem, które zadowoli wyrobionego czytelnika. To produkt skierowany do konkretnej, niekoniecznie wąskiej grupy odbiorców, acz mam wrażenie, że sprawdziłby się znacznie lepiej w formie animowanej. Wszystkie te podniebne akrobacje i pojedynki wypadłyby znacznie ciekawiej i lepiej, gdyby je pokazać, a nie opisać. Owszem, książka ma też swoje zalety - na pewno jest to ukłon w stronę fanów Kakashiego, ciekawych jego losów po zakończeniu Wojny. Mówi nam także co nieco o sąsiadach Wioski Ukrytej w Liściach, i o problemach z jakimi muszą się mierzyć mieszkańcy innych krajów, niekoniecznie pracujący jako shinobi. Ot, następny, tym razem książkowy dodatek do popularnego cyklu, wykorzystujący bogaty świat przedstawiony i utrzymany w klimacie oryginału, który ma szansę spodobać się miłośnikom Naruto, spragnionym kolejnych przygód swoich ulubieńców.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.