Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Re: Zero Życie w innym świecie od zera tom 1 - recenzja książki

Autor:Altramertes
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2017-05-22 21:34:41
Aktualizowany:2018-02-04 22:15:41

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: Re: Zero Życie w innym świecie od zera tom 1

Tytuł oryginalny: Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu vol. 1

Autor:Tappei Nagatsuki

Ilustracje: Shinichirou Otsuka

Tłumaczenie: Karolina Dwornik

ISBN: 978-83-8096-222-4

Liczba stron: 235






Subaru Natsuki, (kolejny) zwyczajny japoński nastolatek zostaje jakimś cudem przetransportowany do świata odpowiadającego wczesnemu renesansowi lub późnemu średniowieczu, oczywiście wzbogaconego o magię. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że jakoś tak cudownych mocy brak, pieniędzy takoż, a Subaru nie ma bladego pojęcia, co robić. Znaczy, w sumie zaczyna od pomagania pięknej pannie w poszukiwaniu skradzionego jej przedmiotu, co kończy się dla niego wypruciem flaków i śmiercią, przynajmniej do momentu, w którym świat stwierdza, że nie ma dość i jakimś cudem chłopak powraca do życia dokładnie w miejscu i czasie, w którym do nowego świata przybył.

Pomimo tego, że fabuła na razie rozwija się dość powoli, pomimo oczywistego „resetowania” po każdej śmierci Subaru, za każdym razem dowiadujemy się czegoś nowego. Problem polega na tym, że to trochę tak, jakby oglądać, jak ktoś gra sobie i ginie raz po raz, zaczynając poziom od początku, tyle że nie możemy sami spróbować, choć mogłoby nam pójść lepiej. Jest to o tyle irytujące, że Subaru strasznie długo nie może się zorientować, co tak naprawdę się z nim dzieje, co jak na kogoś tak dobrze zaznajomionego ze współczesną kulturą masową wydaje się naprawdę dziwne. Druga sprawa to samo podejście chłopaka - zamiast oddalić się od miejsca i ludzi, przez których zginął ostatnim razem, ciągnie go do nich niczym ćmę do ogniska, z dość oczywistym rezultatem. Poza tym sama tajemnica nie zostaje oczywiście wyjaśniona - ani to, czemu Felt ukradła insygnium Emilii (tutaj zwanej fałszywą Satellą, ale bądźmy szczerzy, nikt nie będzie o niej tak mówił…), ani na czyje zlecenie kradzież została dokonana. Przyszłość pokaże, co autor ma w zanadrzu i czy będzie to coś więcej niż tylko zadręczanie głównego bohatera.

Muszę przyznać, że wreszcie rozumiem ludzi którzy narzekali na Subaru w wersji animowanej. Osobiście nie miałem nic przeciwko niemu, choć przyznaję, że nie był postacią idealną (ba, czasami strasznie irytował), ale moja opinia o jego zachowaniu była zazwyczaj bardziej pozytywna niż negatywna. Tutaj jest odwrotnie, być może dlatego, że podczas lektury mamy przed sobą konkretny kawałek tekstu i skupiamy się na konkretnej wypowiedzi czy toku myślowym konkretnej postaci - innymi słowy wydarzenia nie dzieją się równocześnie, tylko następują jedno po drugim. Właśnie dlatego nic nie równoważy dziwacznych i głupich zachowań Subaru, bo skupiamy się tylko na nim i tym, co robi lub mówi w danym momencie. I choć jego tok myślenia jest całkiem logiczny, a gdy nie zachowuje się jak kompletny idiota, sprawia całkiem niezłe wrażenie, to niestety jego manieryzmy nie pasują do medium, jakim jest książka. W mandze i w anime wszelkiego rodzaju gesty i pozy mają swoją rolę i zależnie od nastroju sceny nie muszą być nie na miejscu, ale w książce tak koszmarnie przesadzona gestykulacja i mówienie do siebie sprawia, że Subaru nie wychodzi osobnika na obeznanego z typem sytuacji, w jakiej się znalazł, tylko na idiotę, który myli świat rzeczywisty i wyimaginowany. Emilia nie prezentuje się dużo ciekawiej, bo zwyczajnie jest zbyt nijaka, by nadać ton jakiejkolwiek scenie. To dziewczyna o złotym sercu, gotowa poświęcić czas, którego nie ma dużo, na pomaganie innym, i pozwolić, by ten, kto ją okradł, spokojnie uciekł. Być może jej stonowane emocje miały zadziałać jako przeciwwaga dla wyskoków Subaru, ale tak naprawdę miałem wrażenie, że patrzę na dwa ekstrema, jedno jeszcze bardziej nieciekawe od drugiego. Znacznie ciekawszy, tylko niestety o ograniczonym „czasie antenowym” jest stary Rom, czyli paser, u którego mają miejsce negocjacje w sprawie insygnium. Pisze, że jest najciekawszy, bo zachowuje się jak normalny człowiek, nie wygłupia się i widać, że to stary wyga. Strasznie szkoda, że nie ma go w tomiku więcej, no ale co zrobić?

Strona techniczna samego tomiku prezentuje się różnie, bo z jednej strony jakość wydania jest nie najgorsza - nie znalazłem literówek czy innych błędów, ale z drugiej bije po oczach ubóstwo językowa. Dialogi są drętwe i widać na pierwszy rzut oka, że przynajmniej niektóre zostały żywcem przeniesione z innego języka (a nie wiedzieć czemu, mam wrażenie, że nie był to japoński, a angielski). Przy okazji wyłazi też sposób opisywania otoczenia czy „ubarwianie” dialogów (przez co rozumiem dodawanie krótkich, nadających wypowiedzi emocjonalny ton słów), przywodzący na myśl scenariusz filmowy, a nie książkę. Rzuciło mi się też w oczy, że tak na obwolucie, jak i na okładce tytuł zapisany jest częściowo po polsku, a częściowo po angielsku. Możliwe, że tak było w oryginale, ale z tyłu okładki mamy krótką maksymę opisującą sytuację głównego bohatera, również po angielsku. Mało tego, tak spis postaci, jak i spis treści są zatytuowane po angielsku, a nie polsku, co wydaje mi się nie na miejscu. Jeśli zaś chodzi o graficzną stronę książki, to na obwolucie znajdziemy Emilię, podobnie jak na pierwszej kolorowej stronie w środku, ale nie na okładce, która o dziwo jest biała i ma tylko tytuł, numer tomu oraz nazwiska autora i ilustratora. Tomik zawiera osiem kolorowych stron, w tym wcześniej już wspomnianą oraz przegląd postaci z imionami, spis treści i krótką scenę z niemal samego początku książki. Oprócz tego ilustracje porozmieszczane są w losowych miejscach w tomiku, a na końcu znajdziemy posłowie autora, dwa dodatki, z czego jeden w wykonaniu Ram i Rem, czyli pokojówek z przyszłego tomu (a przynajmniej tak zakładam), a także trochę reklam.

Szczerzę mówiąc, spodziewałem się czegoś lepszego po książkowym pierwowzorze Re:Zero, ale z drugiej strony to dość typowy przedstawiciel gatunku light novel, przynajmniej pod względem literackim. Pozostaje mieć nadzieję, że tłumacz i redakcja (na ile to oczywiście możliwe) przyłożą się nieco bardziej do kolejnego tomiku, bo inaczej naprawdę trudno będzie to czytać. Sama fabuła na razie nie jest wyznacznikiem niczego, bo na dobrą sprawę nawet się nie zaczęła, chyba że w następnym tomie dowiemy się czegoś, co rzuci nowe światło na wydarzenia z obecnego. Innymi słowy, na razie wstrzymałbym się z zakupem.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.