Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Czerwony żółw - recenzja filmu

Autor:Tablis
Redakcja:Avellana
Kategorie:Film
Dodany:2017-06-27 22:30:51
Aktualizowany:2017-06-27 22:37:51

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: Czerwony żółw

Inne tytuły: La tortue rouge

Czas trwania: 80 min

Rok: 2016

Reżyser: Michael Dudok de Wit

Scenariusz: Michael Dudok de Wit, Pascale Ferran

Muzyka: Laurent Perez Del Mar

Producent: Pascal Caucheteux, Toshio Suzuki

Gatunek: animacja






To nie jest film Ghibli. Jest tak powszechnie promowany, ale udział tego legendarnego studia ograniczył się do pomocy finansowej i produkcyjnej. Warstwa artystyczna to wizja przede wszystkim reżysera Michaëla Dudoka de Wita i głównego animatora Jeana-Christophe'a Lie. Powstał jednak dzięki Ghibli i Mizayakiemu, który był pod tak dużym wrażeniem oscarowej krótkometrażówki Ojciec i córka autorstwa Dudoka de Wita, że zorganizował międzynarodową kooperację, aby umożliwić stworzenie pełnometrażowego filmu.

Wiara Miyazakiego okazała się uzasadniona. Powstał film artystycznie wysmakowany, a zarazem niejednoznaczny, niedający się w wyczerpujący sposób zdekomponować na składowe, czego wymagałaby podejście analityczne. Czerwony żółw równie konsekwentnie jednak wymyka się również próbom ujęcia go w wyraziste ramy emocjonalne. Nie znaczy to, że unika nawiązywania do klasycznych toposów; przeciwnie, jest wariacją na temat opowieści o samotnym rozbitku podejmującym walkę z naturą. W przeciwieństwie do losów Robinsona Crusoe, tym razem jednak człowiek przegrywa ten konflikt. Jego porażka pozbawiona jest komentarza; istotnie - sam fakt ujęcia tego niepowodzenia w schematy myślowe świadczyłby o jego niepełności. Nieprzypadkowo jest to film pozbawiony słów. Słowa nie są w stanie pomóc protagoniście, uwięzionemu samotnie na niewielkiej wyspie, podobnie nie są w stanie w ostatecznym rozrachunku pomóc widzowi w konfrontacji z sednem tego kinowego doświadczenia. Jest to rodzaj filmu, przed którym stajemy nadzy.

Natura jawi się w Czerwonym żółwiu nade wszystko jako pusta, pozbawiona znaczenia. Zawiodą się oczekujący po tropikalnej wyspie bogactwa barw atakującego zmysły, dominującymi barwami w palecie są szarości i brązy. Wyspa jest w swojej istocie skałą zawieszoną w niebycie, wraz z kurczowo trzymającym się niej życiem, zajętym swoimi niezrozumiałymi rytuałami. Jedną z form takiej ceremonii, czy też cyklu, zdaje się spotkanie z tytułową czerwoną żółwicą. Zabita przez głównego bohatera, odradza się. Czy jej nowa ludzka forma jest formą kary, nagrody, objawem szaleństwa protagonisty? Odpowiedź na pytanie nie zostaje ujawniona, a samo jej poszukiwanie wydaje się z perspektywy całości filmu nieporozumieniem. Forma jej przemiany jest za to niewątpliwie realizacją motywu śmierci, przenikającego tkankę tego dzieła. Jawi się ona jako pozbawiona okrucieństwa, lecz brutalna w swojej bezwzględności. Życie być może istotnie jest, jak chciałoby nam przekazać zen, niczym więcej, niż tylko iluzją. Byt i niebyt są nierozerwalnie powiązane w naturze, która w nieskończoność sama się trawi i pożera, o czym Czerwony żółw konsekwentnie przypomina muchą na padlinie, padającą ofiarą pająka, wijem kłębiącym się wokół ofiary, później utopionym w oceanie.

Mylą się szukający w cyklu życia i śmierci naturalnego ładu. Porządek sam w sobie jest kolejną formą iluzji, która pęka w najpotężniejszej scenie filmu - ataku tsunami. Gdy Wszechświat ustępuje zniszczeniu, jedyną odpowiedzią zdaje się rozpacz, wspaniale podkreślona oszałamiającą muzyką Laurenta Pereza del Mara, lecz nawet ona ostatecznie ustępuje wszechogarniającemu chaosowi. Podobnie jest z całością tego filmu. Emocje rozpalają się i gasną w rytm melodii, która pociągnięciami smyczków wydobywa żal, zaśpiewami fletów radość, uderzeniami bambusowej perkusji poruszenie. Żadne z nich nie dominuje, przechodzą one nieuchwytnie jedna w drugą, jakby ich nigdy nie było. Surrealistyczne sceny snów mnożą kolejne sensy, które zanikają równie niewymuszenie. Nie pozostaje z nich nic. Można starać się skupić na poszczególnych zdaniach tego filmowego poematu, lepiej jednak rozluźnić wzrok i chłonąć jako całość jego migotliwy i przesiąknięty pięknem nurt.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.