Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Exitus Letalis tom 5 - recenzja komiksu

Autor:IKa
Redakcja:Avellana
Kategorie:Recenzja, Komiks
Dodany:2017-09-29 21:09:27
Aktualizowany:2017-09-29 23:48:27

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu



Tytuł: Exitus Letalis tom 5

Autor: Michalina ‚KattLett’ Daszuta

Scenariusz: Michalina ‚KattLett’ Daszuta

Redakcja i korekta: Anna Ćwik

Projekt okładki: Maciej Bamber

Grafiki na okładce: Michalina Daszuta

Format: 14,8 x 21,0

Liczba stron: 204

Rok wydania: 2017

Wydawca: Wydawnictwo Kotori

Gatunek: akcja, przygoda, dramat, kryminał/tajemnica, romans

Ograniczenia wiekowe: +18

ISBN: 978-83-65722-23-2

Cena okładkowa: 19.90zł




Adam Lawrence, który pojawił się w Nilfheimie, okazuje się kuzynem hrabiego, a przynajmniej tak stanowczo twierdzą obaj zainteresowani. Jednak Daggersi podejrzewają, że jego wizyta ma coś wspólnego z Evą, która, jak się okazało, była jego narzeczoną (co bardzo nie podoba sie Ourellowi). Adam także ma szczególny dar - otóż jest telepatą, i to bardzo dobrym. Niestety w parze z darem nie idzie dobry charakter, i wychodzi na to, że jest on po prostu manipulatorem z ego wielkości Everestu, który doprowadza do szału wszystkich naokoło. No, może z wyjątkiem Sif. Którą z kolei doprowadzają do szału przygotowania do bankietu na cześć Daggersów, w trakcie którego hrabia zamierza się w końcu oświadczyć Cecilie. Mniej więcej dwie trzecie tomu kręci wokół przygotowań do rzeczonej imprezy oraz samego bankietu, podczas gdy różne osoby próbują się z różnymi osobami dogadać, przeprosić, zastraszyć, wyznać miłość, zmanipulować, lub się ukryć. A także uszkodzić. W końcu zostaje także wyjaśniona (poniekąd) zagadka nieśmiertelności Daggersów, przy czym ujawnienie sprawcy całego zamieszania (a jakże, kolejnego szalonego umysłu, opętanego manią wielkości) wiąże się z wyciagnięciem na światło dzienne następnej porcji pracowicie skrywanych przez KZU i Daggersów tajemnic.

Muszę stwierdzić, że jakimś cudem udało się autorce stworzyć postać, do której od pierwszych słów zapałałam wyjątkową niechęcią, i to mimo tego, że mówiła o bohaterach prawdę, całą prawdę i świętą prawdę, a na koniec postąpiła dokładnie tak, jak ja bym postąpiła z całym towarzystwem. Adam jest wyjątkowo irytującym osobnikiem, głównie z powodu swojego daru i sposobu jego wykorzystania (psychoanaliza na zasadzi „powiem ci kotku, co masz w środku”), powiedziałabym nawet, że czystej wody socjopatą, cierpiącym w dodatku na słowotok. Naprawdę, jego „przemowy” są długie. I naprawdę miałam dziwne wrażenie, że był lekko stylizowany w tym słowotoku na Sherlocka z serii BBC. Ale jest za to na tyle wyrazisty, że udaje mu się przyćmić resztę Daggersów, którzy w tym momencie stanowią tło dla jego manipulacji. Bohaterowie (z wyjątkiem Raffy, który gdzieś przepadł) przez większość czasu snują się po domu, pomagają w przygotowaniach do bankietu oraz dają się podpuszczać Adamowi. Dosyć dobrze trzyma się natomiast Eva, której wątek także znajduje ładne zamknięcie. Szkoda jednak, że wiąże się to pośrednio z Matthiasem, głównie dlatego, że wygląda to, tak jakby wprowadzenie chłopaka do fabuły miało na celu tylko wywołanie w Evie swoistego katharsis.

Przeglądając wcześniejsze tomy, można zdecydowanie zauważyć stopniową poprawę umiejętności autorki oraz jej rozwój. Widać to na przykład w kwestii prowadzenia dialogów, początkowo nie najwyższych lotów, ze sporą ilością przekleństw, w ostatnich tomach już bardziej przypominają normalne wypowiedzi, do których nie trzeba wstawiać kwiecia, by były interesujące. Autorka wprawdzie ma tendencje do zarzucania czytelnika dużą ilością istotnych dla fabuły informacji, tak jak było to widoczne w dwóch ostatnich tomach, ale przypuszczam, że może to być też spowodowane chęcią zakończenia opowieści w tym momencie. Mam nadzieję, że w przyszłych pracach uda jej się bardziej równomiernie rozmieścić informacje, a także istotne dla fabuły wydarzenia i wątki. W kwestii postaci KatLett konsekwentnie trzyma się wypracowanego stylu rysowania bohaterów, który jak się okazuje, dobrze jej służy i już stał się jej znakiem rozpoznawczym. W stosunku do początkowych tomów poprawiła się także kompozycja kadrów oraz sposób rysowania tła - jest teraz bardziej wypełnione, czy to rastrem, czy też lekką ilustracją, mniej jest przerysowanych ze zdjęć prawie fotograficznych widoczków.

Po wzięciu do ręki ostatniego tomu rzuca w oczy jest jego grubość w stosunku do poprzednich, co w sumie nie dziwi, zważywszy na fakt, iż zamyka on wszystkie wątki. Sam tom liczy siedem rozdziałów, których tytuły zdradzają, na kim aktualnie skupi się fabuła. Na okładce jak zwykle znajdziemy bohaterów - tym razem są to ich odbicia umieszczone na lustrzanych odłamkach, oczywiście z Adamem w centrum, natomiast z tyłu znajduje się krótkie streszczenie fabuły, czarno-białe kadry „przypominające” wspólnie spędzony czas oraz bohaterów z Evą w centrum, żegnających wytrwałych czytelników. Ostatnią stronę zajmują podziękowania autorki dla czytelników i wszystkich wspierających ją osób, wraz z przedstawieniem planów na przyszłość, które, mam nadzieje okażą się nad wyraz owocne.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.