Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Love My Enemy

Niespodziewany Wywiad

Autor:Donia
Serie:W.I.T.C.H.
Gatunki:Komedia, Kryminał, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2018-01-06 00:09:37
Aktualizowany:2018-01-06 00:09:37


Następny rozdział

Opowiadanie zostało opublikowane również na fanfiction.net.


To opowiadanie dedykowane jest wszystkim ludziom, którzy padli ofiarą miłości, której świat nie chciał zaakceptować. Akcja fanfiku dzieje się parę lat po zakończeniu serii TV, więc bohaterowie są nieco starsi, a ich życie uległo wielu zmianom, co zostanie bliżej przedstawione w rozdziale trzecim. Po za tym wiem, że w serialu nigdy nie było powiedziane w jakim kraju leży Heatherfield (większość fanów twierdzi, że w USA), ale ja postanowiłam umieścić to miasto we Francji.

Był letni, upalny wieczór. Na niebie Meridianu pojawiły się setki gwiazd. Tego dnia było dość wietrznie i wszystkie rośliny z królewskiego pałacu delikatnie kołysały się na wiotkich łodygach, roznosząc wokół swoje czarowne zapachy. Jednymi słowy calutki magiczny wymiar wypełniony był iście romantyczną atmosferą od czubków chmur aż po najgłębsze szczeliny Nieskończonego Miasta. I to nie bez powodu, gdyż ostatnimi czasy miłosne sprawy stały się najczęściej poruszanym tematem rozmów na planecie. Niemal na każdym kroku usłyszeć można było z ust przypadkowo napotkanych osób urywki zdań typu „…Ja normalnie nie wierzę, oni jako para…?” albo „…Ciekawe czy im się powiedzie?”, „…Ja bym się nie odważyła, świat może tego nie zaakceptować…”, lub „…Musimy pogratulować mu odwagi, ile ja bym oddał za taką dziewczynę…?” Co było przyczyną? Wszystko zaczęło się jakiś czas temu gdy po królestwie rozeszły się wieści, że dwoje znanych osób, które rożni prawie wszystko, od wieku poprzez pozycje społeczną zostało parą. Szok! Ale nikt jeszcze się nie spodziewał, że wkrótce owy romans stanie przyczyną czegoś, co na zawsze zmieni los całej planety… Zbliżał się czas zmian… Już wkrótce nic nie będzie takie jak kiedyś…

***

- „Nie chcę żegnać się z Miłością,

Nie chcę żegnać się dziś z Tobą...”

Raythor z szerokim uśmiechem na twarzy, o policzkach jak świeżutkie truskawki, spokojnie schodził po pałacowych schodach nucąc (cichutko by nikogo nie obudzić) repertuar, który owego dnia podśpiewywała sobie pod nosem Irma. Była już prawie 21:00, więc cały zamek pogrążony był we śnie. Jednak to nie ta piosenka była przyczyną tak dobrego nastroju rycerza. Gdyby obejrzała go teraz swoim wewnętrznym okiem jakaś jasnowidzka diagnoza brzmiałaby: „Podczas gdy jego ciało znajduje się w zamkowym korytarzu, jego umysł buja w obłokach rozpamiętując wydarzenia sprzed pięciu minut ”.

Jednak w tym momencie wizje w głowie Raythora zostały gwałtownie przerwane, gdy nagle jego noga wyczuła coś na schodach. Przestał nucić i marzyć, zatrzymał się i spojrzał w dół by zobaczyć o co o mały włos się nie potknął. Jakież było jego zdziwienie gdy w świetle zawieszonej na ścianie pochodni nie ujrzał niczego, nie licząc schodów i własnych butów. Ale przecież wyraźnie coś tam wyczuł! Niemożliwe, by jego wyczulony po wielu okropnych przeżyciach zmysł dotyku aż tak go zawiódł! Przyklęknął wyciągając rękę by bliżej przyjrzeć się tej podejrzanej sprawie i wtedy jego dłoń około 60 cm nad schodkiem, z prawej strony korytarza natrafiła na coś sporego i okrągłego, co najprawdopodobniej nie było widoczne dla oczu. Raythorowi zdawało się, że usłyszał dziwny dźwięk dochodzący z kulistego kształtu, którego właśnie dotykał. W jednej chwili ten kształt zaczął powoli cofać się do tyłu, ale były przywódca Rycerzy Zemsty był szybszy. W mgnieniu oka mocno chwycił swoją niewidoczną zdobycz za coś co lekko odstawało od jej okrągłej całości. Znowu usłyszał, tym razem głośniejszy dźwięk. Wymacał palcami, to co ściskał. Było małe, lekko zadarte, raczej twarde. Teraz Raythor był niemal absolutnie pewny. Dla większej pewności, wyciągnął drugą rękę, wymacał to co przytrzymywał pierwszą i zaczął szukać na oślep czegoś co potwierdziłoby jego hipotezę. Po chwili tak jak podejrzewał, natrafił na coś długiego i miękkiego i wreszcie dotknął tego czego szukał: dwóch metalowych paseczków tworzących kąt ostry i znajdującej się na ich przeciwnych końcach pięcioramiennej metalowej blaszki. Teraz był już pewien czego dotyka. Rycerz wziął głęboki oddech i powiedział spokojnym głosem:

- No dobra… Możesz się już pokazać Hay Lin… Wiem, że to ty!

- A czi mugbys bys tak milym i pusis mui bedny mosek…? Ploseeeee…

W jednej chwili owy niewidzialny kształt stał się widzialny ukazując siedzącą na schodku, lekko zakłopotaną i speszoną młodą Azjatkę, ubraną w letnie ciuszki i z wpiętą we włosy metalową, złotą spinką-gwiazdką. Owa kulista część okazała się głową Strażniczki Powietrza, ściskanej przez ekswroga za nos. Raythor natychmiast puścił narząd oddechowy piątej W.I.T.C.H., która pośpiesznie zaczęła go sobie rozmasowywać.

- Skąd wiedziałeś, że to ja!?

- Po pierwsze: Wymacałem twoją spinkę w kształcie gwiazdki.

Po drugie: Kto inny, kogo znamy potrafi stawać się niewidzialny?

Hay Lin nie dała za wygraną.

- Moja babcia, Mira, albo może Herme bestie!

- Taak… - powiedział z ironią w głosie. - Już sobie wyobrażam Yan Lin i jej przybraną bliźniaczkę jak siedzą niewidzialne w nocy na schodach pałacu, a co do Herme bestii… Nie wiem czy one umieją chodzić po schodach, a poza tym nie było tu śladów śluzu! Z resztą jakby się tu dostały omijając strażników?

- Uff… Dobra, wygrałeś. Auu… Mój biedny nosek…

- Przepraszam… Nie ścisnąłem cię zbyt mocno…? - spytał rycerz. - O mały włos się o ciebie nie przewróciłem, co ty tu w ogóle robiłaś, o tej porze i to jeszcze niewidzialna?!

- Czekałam na ciebie… Słowo honoru! Chciałam z Tobą porozmawiać… No, wiesz o tym jak sobie radzicie ty i twoja nowa dziewczyna… Oczywiście nie chcę się mieszać w wasze życie prywatne, chciałam tylko, dowiedzieć się czy jesteście razem szczęśliwi, no wiesz… Pomyślałam, że zaczekam aż będziesz od niej wracał i siedzę tutaj już od… Która godzina?

- 21:00. Rozumiem, ale dlaczego czekałaś akurat pośrodku schodów? Nie mogłaś zaczekać na dole? I najważniejsze - czemu stałaś się niewidzialna?

Strażniczka wzięła głęboki oddech i zaczęła wszystko opowiadać.

- Pomyślałam, że jak będę widoczna to wtedy spotkasz mnie jak będziesz wchodził na górę i zapytasz co tu robię, a wtedy czułbyś się nieswojo podczas spotkania z ukochaną, wiedząc, że na ciebie czekam. Więc stałam się niewidzialna. A jeśli chodzi o to, że czekałam na schodach… Przecież, jak zejdziesz na dół to od razu rzuci się do ciebie cała część zamku, który jeszcze nie śpi zasypując cię pytaniami i ja się na pewno nie dopcham! Ty i twoja druga połówka jesteście teraz tak popularni, że aby porozmawiać z wami na osobności, trzeba się uzbroić w determinację godną prawdziwego fana, który nie zrezygnuje póki nie osiągnie celu w postaci autografu idola! - powiedziała Hay Lin z bardzo dumną miną. - Siedziałam tutaj 3 godziny, myślałam, że przyjdziesz zaraz po skończeniu warty, a potem ty i twoja ukochana pogadacie z 10 minut i ja będę mogła z tobą porozmawiać. Sprawdziłam grafik wart, żeby wiedzieć kiedy przyjdziesz i czekałam niewidzialna, ale po 40 minutach zachciało mi się spać i zasnęłam… Nie pamiętam nawet jak wchodziłeś. Obudziłam się dopiero kiedy, poczułam twoją rękę na głowie.

Raythor spojrzał na nią z podziwem i rozbawieniem.

- Dobrze, więc skoro udało ci się zajść tak daleko. - powiedział takim tonem jakby gratulował jej pokonania stada larveków. - Zrobię ci ten zaszczyt i opowiem jak sobie z radzimy ukochaną. - zastanowił się chwilę i dodał z uśmiechem. - Chcesz mój autograf?

Hay Lin buchnęła śmiechem.

- No co ty! Dobra, możesz dać mi autograf kiedy skończymy!

- A tak na marginesie. - dodał Raythor. - To twój plan był całkiem niezły, ale nie uwzględniłaś w nim, że wszyscy pałacowi strażnicy zaraz po warcie idą prosto na kolację. Dlatego nie przyszedłem wcześniej. Następnym razem pamiętaj o tym. A tak w ogóle powiedz mi czy ktoś może cię poprosił żebyś ze mną porozmawiała?

Strażniczka Powietrza zrobiła ciut kwaśną minę.

- Tak… Poprosili mnie… Nasi przyjaciele… Padło na mnie bo wiedzieli, że mi najwięcej powiesz…

- …Dlatego bo dzięki tobie przeszedłem na stronę dobra? - dokończył Raythor.

- Ale ja nie tylko dlatego się zgodziłam! - broniła się Hay Lin. - Wiesz, że twoja eks jest moją przyjaciółką i na pewno się martwi, o to czy będziesz szczęśliwy z inną! Przecież znasz ją nie od dziś!

- Tak, to by było w jej stylu… Dobrze opowiem ci jak sobie radzimy w tym nowym związku, żebyś mogła to powtórzyć całej planecie…

- Całemu wszechświatowi. - dodała Hay Lin puszczając oczko i wyjmując z kieszeni notes i długopis. - Nie tylko Meridiańczycy, prosili mnie żebym się czegoś dowiedziała.

***

- …Kiedy ona jest blisko mnie… zapominam o tych wszystkich okropnych przejściach. O Odchłani Cienia, o więzieniu, służbie Phobosowi, Nerissie. Mam wrażenie, że ona potrafi dać mi coś czego potrzebowałem… od zawsze. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, kiedy jeszcze byłem przestępcą, ale nawet my czarne charaktery potrzebujemy uczucia i bliskości. Nawet my jesteśmy zdolni do miłości i przyjaźni. Pamiętam, że kiedy ty przyszłaś do mnie do celi i zaproponowałaś, żebym przeszedł na stronę dobra, od razu się zgodziłem, ale miałem mieszane uczucia, co do mojej przyszłości. Nie wyobrażałem sobie jak będzie wyglądało od tej pory moje życie prywatne. Nie wiedziałem, czy zostanę zaakceptowany, czy będę mógł mieć dziewczynę. W końcu nie każda panna miałaby odwagę pokochać byłego przestępcę, a na dodatek przywódcę grupy, która szukała zemsty i dręczyła Meridiańczyków, a nawet przyczyniła się do uwolnienia Phobosa. Ale jak się okazało nie było tak źle. Najpierw twoja przyjaciółka zaczęła się mną interesować i uznałem to za dobry znak. Potem się rozstaliśmy i teraz… - urwał i westchnął rozmarzonym głosem. - Teraz mam kolejną partnerkę, z którą chciałbym… Być trochę dłużej niż rok… Cieszę się, że ją mam. Uwielbiam ją. Każdego wieczora kiedy z innymi chłopakami stoimy na warcie myślę o tym, że po całym dniu znowu ją zobaczę. Chce się z nią spotykać tak często jak to możliwe. Kiedy jest blisko nie potrafię oderwać od niej oczu, mogę całymi godzinami patrzeć jak ona się porusza, jak jej złociste włosy kołyszą się na wietrze i słuchać jej głosu. Czuje, że ona zawsze mnie zrozumie, wysłucha. Wiem, że jest godna mojej wierności. Cenię jej mądrość, inteligencję, odwagę, uczciwość, współczucie, zdolność empatii, wrażliwość, wyobraźnię i poczucie humoru. Kiedy dotykam jej ręki czuję przyjemne ciepło. Robi mi się lżej na sercu gdy czuję jej zapach i słyszę jej oddech. Nie obchodzi mnie już różnica wieku, jaka jest między nami, ani to co kiedyś nas dzieliło. Mam nadzieję, że ona myśli tak samo. Zrobiłbym dla niej wszystko. Chciałbym by ona już zawsze była przy mnie… Hay Lin ty płaczesz?

Strażniczka Powietrza miała coraz to więcej łez na policzkach.

- J-ja?! Chlip! Nie… p-po prostu coś mi… Chlip! W-wpadło do ok-ka!

- Do obydwu oczu jednocześnie, tak?! To coś baaaaardzo długiego musiało Ci wpaść.

- Nie, nie… Chlip! J-ja… Się wzruszyłam… - załkała. - Czy tyyyy… Na pewno jesteś Raythorem?!

Na twarzy rycerza pojawiło się zdziwienie.

- Co ty mówisz?! Oczywiście, że to ja! A niby kto inny?! - położył rękę na ramieniu przyjaciółki. - Coś cię martwi?

Hay Lin wzięła głęboki oddech i zaczęła tłumaczyć swoje wzruszenie.

- Wiesz, bo ja po prostu czasami, jak na ciebie patrzę to nie wierzę… Że jesteś tym samym Raythorem, który prowadził kiedyś Vatheka by go strącić do Otchłani. Mam wrażenie, że wtedy kiedy byłeś w więzieniu, ktoś cię zamienił! I zastąpił tego złego przywódcę Rycerzy Zemsty, dobrym, honorowym i szlachetnym wojownikiem czyli tobą! Jakiś czas temu, kierowałeś grupą złoczyńców niszczącą Meridian, a dziś mówisz takie piękne rzeczy o ukochanej! I ty i reszta naszych dawnych wrogów zmieniliście się nie do poznania, odkąd przeszliście na stronę dobra! Ledwo poznaję w was naszych dawnych przeciwników! Jak to się mówi: „Wczoraj wróg dzisiaj przyjaciel!”

Teraz Raythor położył obie dłonie na jej ramionach, spojrzał w oczy i odezwał się spokojnym głosem.

- Oj, Hay Lin, Hay Lin… Przecież to ciągle ja! Wiesz jak to działa, że ludzie się zmieniają i rehabilitują, kiedy przechodzą na stronę dobra, prawda? To całkowicie normalna sytuacja. Po za tym ja, Tynar, Vathek i reszta nie jesteśmy chyba jedynymi takimi przypadkami, z którymi ty i twoje przyjaciółki zetknęłyście się w waszej karierze Strażniczek, prawda?

- No taaak… wiem… ale nie powiesz mi, że nad przemianą wewnętrzną wrogów nie można się rozczulić prawda? Wiesz, co zawsze powtarza twoja była gdy ma do czynienie z sytuacją kiedy czarne charaktery przechodzą na stronę dobra…?

- Wiem, wiem ale lepiej kończmy ten „wywiad”, bo jest już późno i twoje babcie… to znaczy babcia i jej bliźniaczka pewnie się o ciebie martwią. Jeszcze ktoś zobaczy jak cię pocieszam na środku korytarza i zrobi się afera…

- Nie żartuj! - wpadła mu w słowo Strażniczka Powietrza. - Gdyby na naszym miejscu byli jacyś inni ludzie to może powstałyby plotki, ale przecież wszyscy wiedzą, że jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Po za tym ja mam Erica. I najważniejsze… Przecież cały wszechświat wie, że prędzej Phobos odda swój majątek na cele dobroczynne, niż ty, albo ja posuniemy się do czegoś takiego jak zdrada!

- Aha, faktycznie… Przepraszam!

Oboje zeszli schodami na dół i ku ich zdziwieniu nie zastali tam nikogo, prócz czekającej Will, która prawie zasypiała na stojąco. Pożegnali się, załatwili sprawę z autografem i podziękowali sobie, a potem udali się do swoich domów.

Jednakże zanim to wszystko się wydarzyło miało miejsce coś z czego ani Raythor ani jego ukochana nie zdawali sobie sprawy.

Gdy Will wyjmowała z kieszeni Serce Kondrakaru by otworzyć portal, Hay Lin spojrzała na twarz przyjaciółki, której oczy same zamykały się pod ciężarem powiek. No tak… Zaraz biedula zaśnie na jawie… A zaraz, zaraz… I Strażniczce Powietrza coś się przypomniało… Przecież kiedy usnęła też przyśniły jej się jakieś sny… Co to było… Ach tak… To były dwa sny… Co tam było… Widziała wszystko jako… Tak, na pewno w pierwszym śnie wcieliła się w Raythora i widziała tam też jego drugą połówkę… I co ona zrobiła… Był tam mowa o jakimś… Teście…? I… Kurczę jak to było… Chyba ona powiedziała, że zrobiła coś… Niewiarygodnego… Coś czego trudno było się po niej spodziewać... Ale co to mogło być…? A ten drugi sen… W drugim śnie… Obserwowała wszystko jako dziewczyna Raythora, do tego nie ma wątpliwości… I była w pewnym znajomym miejscu… Ale gdzie…? To było jakieś, miejsce, które źle jej się kojarzyło… Gdzie to mogło być…? Hmmmmm… I na pewno w tym śnie Raythor ją… Nie, to niemożliwe! On by przecież czegoś takiego z nią nie zrobił! Ach ta wyobraźnia… Te sny były niewiarygodne… Ale moment… Przecież to wszystko było takie realne… I przecież wcieliła się w kogoś kto był w to zamieszany… Czyżby jej moc, która pozwalała wyczuwać uczucia innych i w ten sposób przewidzieć ich zamiary znów się uaktywniła? A jeśli to prawda? A jak te sny nie są wytworami jej niezwykle bujnej wyobraźni? Jak znaczą coś więcej… A co jeśli ujrzała plany zakochanych wobec siebie? Nie, to przecież niemożliwe! Ani, Raythor, ani jego dziewczyna nigdy by się do czegoś takiego nie posunęli… Chyba…

Młoda Chinka musiała przerwać swój tok myślowy, bo Will otworzyła przejście i mruknęła nieprzytomnym głosem: „Do środka…” Po chwili obie dziewczyny znalazły się po drugiej stronie portalu…

***

Hay Lin, gdybyś tylko wiedziała, czego się właśnie dowiedziałaś… Gdybyś tylko wiedziała, że te informacje które nosisz w głowie, te plany zakochanych wobec siebie… Już wkrótce miały stać się wstępem do wydarzeń, które wstrząsną całym Meridianem i na zawsze zmienią sposób w jaki ty i twoje przyjaciółki dotychczas patrzyłyście na „zakazaną miłość”…

W następnym odcinku:

Jaka niespodzianka czeka Strażniczki w restauracji „Srebrny Smok”?

Kim jest obecna dziewczyna Raythora?

Jaki zdanie na ten temat mają ich znajomi?

Jak można zmienić zwykły odczyt wywiadu w złoty interes?

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.