Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Nienasycony 2 - recenzja książki

Autor:Grisznak
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2018-03-10 19:29:28
Aktualizowany:2018-03-10 19:29:28

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: Nienasycony II

Autor: Łukasz Radecki

ISBN: 978-83-947-463-7-7

Gatunek: horror

Format: 175 x 110 mm

Liczba stron: 158

Wydawnictwo: Phantom Books







Mija równo rok, odkąd recenzowałem tutaj pierwszy tom Nienasyconego. Postawiłem wówczas powieści sporo zarzutów, zakładając ostrożnie, że może kontynuacja okaże się lepsza. Ukończywszy lekturę drugiego tomu tego horroru (nie wiedząc nadal, czy jest to ostatnia część) wciąż nie pozbyłem się wielu wątpliwości, które miałem wcześniej, mimo iż książka różni się miejscami dość mocno od poprzedniczki.

Akcja rozpoczyna się praktycznie równo tam, gdzie skończył się tom pierwszy, z drobnymi skokami w czasie, które autor zdaje się lubić. Tym razem głównym bohaterem jest toruński policjant, komisarz Mariusz Korecki, który usiłuje złapać sprawcę coraz częstszych w mieście zbrodni. Morderca, z racji używanego narzędzia, określany jest mianem „Młociarza”. Niestety, brak jakichkolwiek śladów czy nawet poszlak, a także całkowita przypadkowość ofiar, sprawiają, że śledztwo tkwi w martwym punkcie. Dodatkowo, komisarza dręczą koszmary, w których ktoś w wyjątkowo brutalny sposób znęca się nad członkami jego rodziny. I nagle, krótko przed świętami Bożego Narodzenia, w mieście pojawia się kilka kolejnych trupów, zmasakrowanych w stopniu nieporównywalnie większym niż ofiary „Młociarza” - co więcej, wszystko wskazuje na to, że jedno z ciał należy właśnie do poszukiwanego mordercy.

Książka bardzo wyraźnie dzieli się na dwie połowy. Pierwszej tak naprawdę bliżej do czarnego kryminału lub thrillera, gdyż dla bohatera wszystko jest kwestią ludzką, nie doszukuje się w niej żadnych aspektów nadnaturalnych. Dopiero w drugiej połowie te elementy zaczynają stawać się coraz bardziej jasne, choć pod tym względem generalnie drugi tom jest znacznie bardziej oszczędny niż pierwszy, gdzie autor dawał tytułowemu demonowi zaszaleć na całego. Tutaj pozostaje on niejako w oddali, jako zagrożenie manifestujące swoją obecność bardziej poprzez działania swych wyznawców. Bohaterowie odnajdują jedynie efekty czynów demona. Ma to swoją logikę, choć przyznam, że brakowało mi jednak czegoś bardziej spektakularnego, zwłaszcza, że jednak demon jest tytułowym bohaterem tej powieści. A tu jego obecność jest niemal do samego końca pretekstowa.

Tym, co się zmieniło na lepsze, to nieco bardziej hojna dawka makabry, jaką częstuje nas tym razem autor. W pierwszej części zaskakiwała mniej jej aptekarska wręcz ilość. Tym razem zaś nie mam na co narzekać, opisów wybebeszonych czy zmasakrowanych w widowiskowy sposób ciał jest pod dostatkiem - choć obserwujemy w zasadzie głównie efekty, a nie same procesy. To wiąże się jednak z opisaną w poprzednim akapicie konwencją. Autor zrezygnował też z umieszczania akcji część wydarzeń w odległej przeszłości - ciut szkoda, bo ten „krzyżacki” wątek w pierwszym tomie bardzo mi się podobał i wprowadzał ciekawy, rzadko spotykany w horrorach element bliski powieści historycznej. Nota bene, przeczytałbym chętnie rasowy polski horror pulpowy w klimatach historycznych.

Niestety, trudno się oprzeć wrażeniu, że autor nadal ma problem z zebraniem całości do kupy. Zbyt wiele elementów fabuły jest sklejonych „na słowo honoru”, bohaterowie dowiadują się czegoś nagle, a my na dobrą sprawę nie wiemy, skąd oni to wiedzą. Uderza też niekonsekwencja - bohater w jednym momencie zupełnie serio wypytuje o demona, by potem zbywać śmiechem kogoś, kto chce mu o nim coś powiedzieć. Sporo tu dziur logicznych, które można byłoby bez problemu zatkać, gdyby książka była ciut dłuższa. Niestety, liczy tylko 158 stron i to widać w treści. Nie sposób pozbyć się wrażeniu, że o ile jej pierwsza połowa była pisana normalnie, tak drugą autor tworzył w dużym pośpiechu albo na kolanie. Ewentualnie nie miał po prostu na nią dobrego pomysłu i wsadził tam to, co mu na szybko przyszło do głowy, nie zastanawiając się zbytnio nad logiką całości. Jak autoironia brzmią wypowiadane przez bohatera słowa na stronie 147: „To nawet jak na tandetny horror jest zbyt naciągane”.

Gdzie tkwi sedno problemu? Autor chyba od początku nie wiedział, jak całość się potoczy, pisał niejako na żywioł. W efekcie, zamiast stworzyć prostą opowiastkę o demonie, która może by i była maksymalnie banalna (wszak pulpa nie rości sobie ambicji literackich), ale mogłaby się pochwalić przynajmniej względnie spójną fabułą, napisał rzecz niepotrzebnie przekombinowaną i niespójną. Jest tu kilka niezłych pomysłów, ale odczuwalny jest brak kogoś, kto spojrzałby na całość z boku i ją odpowiednio przeredagował. A jak już przy tym jesteśmy - nie popisała się też korekta, puszczając sporą ilość błędów, głównie interpunkcyjnych.

Zakończenie nie jest definitywne, autor zostawił sobie furtkę do ewentualnej kontynuacji, ale nie wiem, czy taka ma rację bytu - ten cykl chyba należałoby skończyć, bo nie bardzo widzę sposób, w jaki można by go jakoś sensownie zamknąć. Szkoda, bo miałem względem niego spore oczekiwania i liczyłem, że po niedoróbkach pierwszego tomu, w drugim będzie już lepiej - a niestety okazało się, że wciąż mamy to samo. I nawet niezła, lepsza nawet od poprzedniej, okładka, sprawy nie ratuje.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.