Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Re: Zero Życie w innym świecie od zera tom 6 - recenzja książki

Autor:Diablo
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2018-05-06 20:36:50
Aktualizowany:2018-09-25 23:13:50

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




Tytuł: Re: Zero Życie w innym świecie od zera tom 6

Tytuł oryginalny: Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu vol. 6

Autor: Tappei Nagatsuki

Ilustracje: Shinichirou Otsuka

Tłumaczenie: Lucyna Wawrzyniak

ISBN: 978-83-8096-227-9

Liczba stron: 227

Wydanie polskie: Waneko






Parafrazując wstęp do recenzji piątego tomu Re: Zero, można by streścić fabułę tomu szóstego w sposób następujący: Subaru Natsukiego dalsze cierpienia, czyli jak w kilku podejściach spier… Pardon, spaprać wszystko to, co było do spaprania. Tylko bardziej. A potem przeżyć swoiste katarshis i zacząć od początku. Brzmi optymistycznie? No ba, ogrom tragedii i upodleń, na jakie naraża w tym tomie siebie samego i ważne dla siebie osoby Subaru, zamiast maleć, narasta, przyjmując ostatecznie całkiem apokaliptyczne rozmiary. No, ale że tomów opowieści jest jeszcze sporo, autor ostatecznie się nad swoim bohaterem lituje i daje mu jeszcze jedną szansę na pozytywne wyjście z galimatiasu, w który wpakowało Subaru jego skądinąd przerośnięte ego. Z oczywistych względów pozwolę sobie nie wdawać się w szczegóły, ale każdy, kto czytał poprzedni tom, domyśla się mniej więcej, jakich to „atrakcji” odbiorca książki może się tym razem spodziewać.

Poza tym, że najnowszy tom Życia w innym świecie od zera znowu raczy czytelnika sporą porcją makabry fizycznej i psychicznej (a dalibóg nie wiem, czy gorsze jest przedstawione tu upodlenie fizyczne, czy psychiczne), fabuła prezentuje się nieodmiennie atrakcyjnie. Poznajemy kolejne elementy świata przedstawionego, a także mamy okazję dowiedzieć się co nieco o politycznych rywalkach Emilli. Te ostatnie, przede wszystkich Crush oraz Anastazję, poznajemy przy okazji nieporadnych prób negocjacji podejmowanych przez Subaru. Próbuje on, po wydobyciu się z otchłani szaleństwa, w którą wpędził go pewien wyjątkowo miły i pracowity biskup, pozyskać dla siebie i Emilli zbrojne wsparcie ze strony innych pretendentek do tronu, ale jak się to kończy, pewnie nie trzeba tłumaczyć. Tak czy inaczej, działania Subaru pozwalają przedstawić w nowym świetle kilka znanych nam już postaci. Dają też okazję do nacieszenia się skądinąd nietypową gwarą, jaką posługuje się Anastazja, która moim zdaniem urasta do rangi bardzo ciekawej postaci. Czas akcji z powodu kilku „resetów” zamyka się w zaledwie około pięciu dniach, więc fabuła nie posuwa się szczególnie do przodu. Jednak z punktu widzenia całego cykl ten tom stanowi zapewne bardzo ważny punkt zwrotny dla dalszych losów postaci. Daje też nadzieję, że po wszystkich ciężkich przejściach Subaru nabierze wreszcie dystansu i dojrzałości, a w efekcie przestanie być irytującym i głupkowato dowcipkującym mazgajem, z którym trudno jest wytrzymać.

Jeśli o jakość techniczną chodzi, tom szósty utrzymuje równy, wysoki poziom dotychczasowych wydań z tego cyklu. Na obwolucie tym razem prezentuje się słodka Anastazja, a po stronie tytułowej znajdziemy tradycyjnie kilka kolorowych grafik oraz spis treści. No i, oczywiście, czarno-białe grafiki w samym tekście, ilustrujące od czasu do czasu wydarzenia przedstawiana na łamach opowieści. W moim odczuciu nie zmienił się też poziom literacki. Jedni pewnie po tych słowach z rezygnacją westchną, a inni wzruszą ramionami, ale nie ukrywam, że mnie styl tej książki nie przeszkadza. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję także, że praktycznie za grosz nie ma w tym tomie wstawek komediowych, z durnowatymi dowcipami Subaru na czele, co akurat przyjąłem z dużą ulgą. Subaru potrafił być pod tym względem szalenie irytujący, ale tym razem nie miał okazji, by swoim „talentem” zabłysnąć. Zbyt był zajęty zbieraniem z podłogi poodrywanych tu i ówdzie części ciała...

Pozostaje mi tylko stwierdzić, że tom szósty Re: Zero, podobnie jak poprzedni, pozostaje lekturą dość ciężką i depresyjną. Jest krwawo, jest smutno, Subaru sporą część czasu miota się niczym kurczak bez głowy, grabiąc sobie przy okazji, u kogo się tylko da. I tylko w sumie całkiem optymistyczne zakończenie daje nadzieję, że od kolejnego tomu czekać będzie zarówno czytelników, jak i Subaru nowe otwarcie, które wyrwie nas z tego zaklętego kręgu cierpień i porażek. Cóż, pożyjemy, zobaczymy...


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.