Opowiadanie
Toradora! tom 3 - recenzja książki
Autor: | Daerian |
---|---|
Redakcja: | Avellana |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2020-10-23 19:25:58 |
Aktualizowany: | 2020-10-23 19:25:58 |
Tytuł:Toradora!
Autor: Yuyuko Takemiya
Ilustracje: Yasu
Liczba stron: 480
Rok wydania: marzec 2020
Wydawca: Studio JG
Gatunek: komedia, okruchy życia, romans
ISBN:978-83-8001-526-5
Cena okładkowa: 39,99zł
Kolejny tomik Toradory! ponownie łączy w sobie dwa tomy wydania japońskiego. W pierwszej połowie, zawierającej oryginalny tom piąty, mamy do czynienia z klasyką japońskich opowieści o nastolatkach - niczym innym, jak szkolnym festiwalem. Jakie niecne plany snują uczniowie z klasy Taigi i Ryujiego, oraz czy uda się je zrealizować? Czy też może skończą znienacka z zupełnie nieplanowaną atrakcją i pozostanie im desperacko próbować jakoś ją poprowadzić? Jakby tego było mało, w osobiste życie bohaterów wkracza jeszcze bardziej zaskakujący problem - ojciec Taigi, nieobecny w jej życiu od miesięcy, jeśli nie dłużej, znienacka zdecydował się zmienić i nawiązać ponownie relacje z córką. Czy faktycznie uda się je naprawić?
Jeśli tom czwarty stanowił pierwszy punkt zwrotny fabuły, to piąty zdecydowanie stanowi moment, kiedy Toradora! zaczyna głębszą eksplorację problemów osobistych i wewnętrznych bohaterów, zmuszając ich do stanięcia oko w oko ze swoimi słabościami i przeszłością. Chociaż historia zajmuje się Taigą i jej ojcem, Ryuji, patrząc na nich, w nie mniejszym stopniu będzie musiał przemyśleć wiele spraw oraz stawić czoło własnym problemom rodzinnym.
Druga połowa książki skupia się natomiast na postaci najlepszego przyjaciela Ryujiego i obiekcie westchnień Taigi, Kitamurze. Z nieznanych dla dwójki głównych bohaterów powodów przykładny uczeń, starosta klasy, modelowy sportowiec i wiceprzewodniczący szkolnego samorządu nagle wydaje się tracić zapał do życia i popadać w marazm. Żeby jednak się na tym skończyło - zaraz potem przechodzi w fazę buntu, co objawia się nawet ufarbowaniem włosów na jasny blond! Co skłoniło Kitamurę do tak drastycznych kroków, co gnębi go tak głęboko?
Zawsze uważałem tę historię za jedną z lepszych części Toradory!, skupiającą się na dojrzewaniu, bólu istnienia, a także zmianach w życiu i buncie przeciwko rzeczywistości, które, chociaż niby infantylne, powinny przemawiać do każdego, kto nie zapomniał jeszcze całkiem, co przeżywał, będąc nastolatkiem. To dziwne uczucie, kiedy człowiek jest już prawie pełnoletni, a równocześnie wie, że jeszcze do tego nie dorósł, jest bardzo wyczuwalne w tej części.
Nie byłem do końca pewien, gdzie umieścić tę uwagę, podam ją więc na koniec podsumowania fabuły - chciałbym podkreślić, że jako osoba znająca tę historię w wersji animowanej byłem w wielu miejscach bardzo pozytywnie zaskoczony znacznie większą rolą, jaką odgrywa wychowawczyni klasy. Traktowana w serii telewizyjnej jako praktycznie czysty element komediowy niezamężna nauczycielka nie traci bynajmniej swojego komizmu, jednak w wielu miejscach autorka dzięki zaledwie kilku zdaniom pokazuje, że jej wpływ na wydarzenia był znacznie większy, niż anime kiedykolwiek sugerowało. Wychowawczyni jest także przedstawiona jako znacznie dojrzalsza i rozsądniejsza osoba od jej wersji animowanej, a jej oddanie uczniom jest bardzo widoczne, nawet jeśli nie zawsze zwycięża z jej negatywnymi emocjami. W mojej opinii bardzo wzbogaca to zarówno jej postać, jak i całokształt historii, szczególnie gdy jednym z motywów przewodnich serii powoli staje się dorastanie.
Prawdziwą zaletę Toradory! zawsze stanowiły postacie i ich naturalne interakcje, połączone z wolną, ale logiczną i dobrze skonstruowaną ewolucją ich charakterów oraz wzajemnych stosunków. W recenzowanym tomie ich relacje nabierają jeszcze większej głębi, możemy zaobserwować ich różne postawy życiowe, poznać ich problemy i wraz z nimi powoli wkraczać na ścieżkę prawdziwego dorastania, objawiającą się lepszym poznaniem siebie i innych.
W poprzednich recenzjach intensywnie narzekałem na jakość tłumaczenia, dlatego też omawiając aktualny tom książki, chciałbym spędzić chwilę na jego chwaleniu. Magdalena Bielińska naprawdę znacząco się wyrobiła - czytając książkę, faktycznie czułem, jakbym miał do czynienia z licealistami. Używany język jest bogaty (to chyba pierwszy raz od lat, kiedy w wydanej współcześnie książce widziałem słowo "cichodajka") i przyjemny w lekturze, stosowane porównania i dobierane słowa naprawdę wzbogacają doświadczenie obcowania z dziełem. Moim osobistym faworytem jest porównanie w narracji drgającej osoby do Hatifnata. Za bardzo istotne uważam, że znikło wrażenie, jakie odnosiłem przy lekturze poprzednich tomów - że zarówno Ryuji, jak i narracja, traktują jego matkę bardzo negatywnie. W piątym i szóstym tomie Yasuko jest jak zwykle osobą roztrzepaną i niezbyt inteligentną, ale sympatyczną i traktowaną przez dzieło z sympatią.
Także dostosowanie przekładu do polskiego kontekstu stoi na wysokim poziomie, co najlepiej widać na przykładzie Minorin. Jak większość czytelników zdaje sobie sprawę, Minorin uwielbia wplatać w swoje wypowiedzi losowe odniesienia czy wręcz cytaty ze starych serii animowanych, programów rozrywkowych i seriali japońskich, z których wiele jest prawie nie do wychwycenia dla polskiego czytelnika. W tłumaczeniu animowe odniesienia pozostawiono, natomiast mniej oczywiste nawiązania zamieniono na dodatkowe nawiązania do stosunkowo starych, ale dobrze znanych w polskim fandomie serii anime, pozwalając czytelnikowi na ich zrozumienie.
W zasadzie jedyną uwagą, jaką mam, a i to bardziej do redakcji, niż do tłumaczenia, jest kwestia farbowania włosów na znak buntu i oburzenie, jakie to wywołało wśród kolegów i w gronie pedagogicznym. Być może przydałby się tutaj przypis (podobny do innych, tłumaczących np. rodzaje japońskich potraw), wyjaśniający czemu w japońskiej szkole jest to tak duży problem, gdyż (przynajmniej za moich czasów) w polskich liceach nie zdarzyło mi się, aby ktokolwiek widział w tym coś niepokojącego. Z drugiej strony moje obawy mogą być bezpodstawne, gdyż prawdopodobnie większość potencjalnych czytelników rozumie akurat ten element japońskiej kultury, jako że jest to dość powszechny motyw w seriach szkolnych.
Poprawie uległa także kwestia korekty - w całej, prawie pięćsetstronicowej książce wychwyciłem tylko jeden błąd - "wszyct" zamiast "wszyscy" na stronie 261.
Na koniec kilka słów o stronie technicznej wydania. Zachowany został bardzo wysoki poziom poprzednich części. Kartonowa okładka jest jak zwykle porządna, zaś kolorowe ilustracje zostały wydrukowane jak poprzednio na papierze kredowym. Studio JG ponownie zadbało także, abyśmy nie stracili na podwójnym wydaniu - oryginalna grafika z przedniej okładki szóstego tomu została zamieszczona wraz z pozostałymi pochodzącymi z niego kolorowymi ilustracjami w środku książki. Niestety, mimo wszystko ponownie odrobinę straciliśmy - nie mogę znaleźć ilustracji skonanej autorki, zamieszczonej w posłowiu tomu piątego w oryginalnym wydaniu oraz nie pojawiła się nigdzie chibi wersja przewodniczącej szkolnego samorządu, oryginalnie zamieszczona z tyłu tomu szóstego.
Trzeci tom polskiej wersji Toradory! jest ponownie dobrze wydaną, przyjemną lekturą, pełną ciepła i ciekawych, zabawnych postaci. Nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń, pod względem literackim książka stoi na naprawdę dobrym poziomie - pozostaje mi więc jedynie zachęcić do kupna i lektury.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.