Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Flame

Rehabilitacja

Autor:Mai_chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-09-16 22:58:16
Aktualizowany:2008-04-13 11:59:12


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Amelia niemrawo przeżuwała kawałek ryby. Lina i Zelgadis siedzieli po obu jej stronach, blisko niej, a Gourry siedział obok Liny. W milczeniu jedli kolację, jednak nawet Lina straciła apetyt. Śledziła wzrokiem Amelię, która pomimo Recover'a, i ciepłego okrycia wciąż wyglądała żałośnie. Dziewczyna apatycznie sięgnęła po jeszcze jedną rybę. Lina zastanawiała się co mogło doprowadzić Amelię do takiego stanu, że ta aż posiwiała. Ale nie naciskała. Wiedziała, że to może jeszcze bardziej pogorszyć jej stan. Rozważała możliwość poczytania w świadomości dziewczyny, jednak szybko odrzuciła ten pomysł. Bała się tego. Podczas czytania w świadomości czarodziejka widziałaby wszystko co spotkało Amelię. Lina była twarda, ale bała się, że może tego nie znieść. Postanowiła poczekać, aż Amelia zechce coś powiedzieć. Spojrzała na Zela. On również był zamyślony. Patrzył w milczeniu na tę zabiedzoną Amelię, która wciąż nie mogła się pozbierać. Drżała. Zelgadis delikatnie poprawił płaszcz okrywający jej ramiona. Dziewczyna naprężyła się, jednak chwilę później rozluźniła się i przybliżyła się do Zela. Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Zelgadis obejmował ją. Amelia westchnęła ciężko. Dotknęła gojącej się blizny i zaczęła mówić drżącym głosem.

- Jakiś miesiąc temu w Seyruun mieliśmy problem z pewnym drobnym szlachcicem. Nazywał się Cedrik Flame. Skubaniec zagrabił duże połacie ziemi należące do innych arystokratów, okolicznych wsi, a nawet prywatne ziemie taty. Gdybym nie zainterweniowała, prędzej czy później doszłoby do zamieszek. Dlatego postanowiłam dogadać się z Flame'm. Kiedy pojawiłam się w jego rezydencji, ten drań wybił całą moją straż przyboczną i porwał mnie.

- Ależ Amelio... Nie powiesz mi chyba, że nie poradziłaś sobie z byle szlachcicem, który jak sądzę nie władał magią? - wtrąciła Lina. - W końcu jesteś kapłanką Cephieda! Fireball i po krzyku!

- To nie był czarodziej, Lina. To nawet nie był człowiek. Cedrik Flame to Mazoku.

- Żartujesz?!

- Nie Gourry. Ten drań pragnie zgładzić Seyruun, a może i cały świat. La - Tilt na niego nie działa. Jednak aby żyć, potrzebuje ludzkiej krwi...

- Czytałem gdzieś o tym. - powiedział Zelgadis - To wykolejeńcy wśród Mazoku. Żeby na takie coś nie działało najpotężniejsze zaklęcie białej magii. Tylko jak się to paskudztwo nazywało...

- To wampiry, Zelgadisie. Flame wykorzystał mnie jako główne zaopatrzenie. Cóż... Na szczęście nie wypił od razu całej mojej krwi. Za każdym razem pił tyle, by zaspokoić głód, ale pozostawić mnie przy życiu. Miałam szczęście. Mówił, że nie ma teraz czasu na polowania. Że błękitna krew lepiej smakuje... Nigdy nie wybaczę temu sukinsynowi!

- Amelio!!

- Wybacz, Lina. Ale nie potrafię znaleźć określenia na tego drania! Czasem kiedy byłam zbyt wycieńczona by zaspokoić jego głód, korzystał ze swoich służących. Ale wtedy już się nie ograniczał... - Amelia zakryła twarz dłońmi. Przez chwilę panowała cisza. - Niech dusze tych nieszczęśników spoczywają w pokoju. Nigdy nie zapomnę tej jatki jaką urządzał sobie ten okrutnik Flame. Prawdopodobnie w mojej krwi było coś, co było mu potrzebne bardziej niż krew innych. Pewnie dlatego jeszcze żyję. Przez dłuższy czas opiekował się mną. Ale po trzech tygodniach... Był czymś niesamowicie zajęty i okropnie zły. Od tamtego czasu coraz częściej wyżywał się na mnie. Słabłam z każdym dniem, a on potrzebował coraz więcej krwi. W końcu postanowiłam uciec. Nie bardzo pamiętam, jak to zrobiłam... To było jak koszmarny sen. Spędziłam tam miesiąc i to był najczarniejszy miesiąc w moim życiu. Chciałam wrócić do Seyruun, ale zabłądziłam. Aż w końcu znalazłam was. Proszę...

- Nic nie mów Amelio! - przerwała Lina. - Powiedziałaś już dość. Przysięgam, że Cedrik Flame zginie z mojej ręki!

- Lina ma rację. - dodał Gourry. - niewiele z tego rozumiem, ale nie pozwolę aby jakiś nadęty Mazoku krzywdził moją przyjaciółkę!

- Nie musisz się już niczego bać Amelio. - powiedział spokojnie Zel - Jesteśmy przy tobie i obiecujemy, że Flame dostanie za swoje. - Amelia była bliska łez.

- Dziękuję kochani... Dziękuję.

Amelia wiele razy budziła się w nocy z krzykiem. Jednak z każdym dniem wydawało się, że jej stan się poprawia. Być może była to zasługa niesamowitego talentu Liny do zarażania innych dobrym humorem, być może wpływ spotkania przyjaciół po tak długim czasie, a może z jeszcze innego powodu. Lina miała swoje zdanie na ten temat. Gourry mówił o Linie, że jest bystra, ale w rzeczywistości miała ona niesamowicie wyczuloną intuicję i dar spostrzegania najdrobniejszych szczegółów. Ot choćby takich, że Amelia z niewyjaśnionych powodów czerwieni się będąc sam na sam z Zelem. Ale to wiedziała już od dawna. Nigdy dotąd nie interesowało ją to zbytnio, ale teraz... Teraz Amelia miała 15 lat, przeszła bardzo wiele i potrzebowała oparcia kogoś bliskiego. Dlatego też Lina postanowiła odrobinę powtrącać się do nie swoich spraw.

Pewnego wieczora czarodziejka wyciągnęła Gourry'ego na ryby i zleciła Zelowi i Amelii rozłożenie obozowiska. Gourry, choć niechętnie, poczłapał za Liną narzekając przy tym i ględząc przez całą drogę nad rzekę. "No Amelio, daję ci trochę czasu. Nie zmarnuj go." - mruknęła pod nosem czarodziejka. W końcu, gdy dziewczyna była już pewna, że nikt z obozowiska ich nie usłyszy, zatrzymała Gourry'ego i wytłumaczyła mu zawiłości swego planu.

- Posłuchaj Gourry. Amelia potrzebuje oparcia prawda?

- No...

- U kogo ty szukałbyś pomocy gdybyś był piętnastoletnią dziewczyną po przejściach?

- Yyy... Czy ja wiem? U ciebie?

- A gdybyś na przykład był zakochany?

- Eee... Sugerujesz, że Amelia... w Zelu?!

- No pewnie idioto! Rany! Dopiero teraz to zauważyłeś? Ona go kocha! I to od dawna. Dlatego chcę żeby pobyli chwilkę sami.

- Ale dlaczego?

- Bo ona musi wreszcie zdać sobie sprawę ze swoich uczuć i nazwać je po imieniu. Pamiętasz walkę z Fibritzo?

- Pewnie! Trudno zapomnieć.

- Wygrałam tą walkę, bo zdałam sobie sprawę z kilku istotnych rzeczy. Jeśli ona też nazwie swoje uczucia, będzie jej łatwiej zapomnieć o tym Mazoku. - Na chwilę zapadła cisza. Jednak moment później odezwał się Gourry.

- Lina?

- Hm?

- Z czego zdałaś sobie sprawę podczas walki z Fibritzo?

- Z tego, że cię kocham idioto!

Gourry i Lina wrócili po bardzo długim czasie. Zelgadis i Amelia już spali po przeciwnych stronach ogniska, jednak Lina od razu zauważyła rumieniec na twarzy młodej kapłanki, bynajmniej nie od ciepła ognia. Z uśmiechem spostrzegła też, że białe pasma włosów dziewczyny powoli odzyskują dawną czerń. Przez chwilę Gourry martwił się, że przyjaciele poszli spać głodni, ale po chwili zauważył resztki mięsa z jakiegoś ptaka. Uspokojony usiadł i zamocował kilka ryb nad ogniem. Linę nęciła pokusa poczytania w świadomości Amelii i obejrzenia "powtórki" z ostatnich dwóch godzin, ale odrzuciła ją. "Pozostają mi domysły i widok tej zaczerwienionej twarzy. - pomyślała zadowolona Lina - I tak jest dobrze."

To była pierwsza noc, w czasie której Amelii nie dręczyły koszmary. Lina nie musiała czytać w jej świadomości. Czarodziejka dobrze wiedziała, o czym śni dziewczyna. Wystarczyło spojrzeć na jej twarz.


CDN.

Słodkie, nieprawdaż? ^_^ Tak sobie pomyślałam, że czas najwyższy, żeby tych dwoje wreszcie się zeszło. No i wskazany został wróg. A ja wszystkich żegnam i papa.

Mai-chan.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.