Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Odchodzę!

Dzień 2

Autor:Mai_chan
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-07-05 00:44:55
Aktualizowany:2005-07-05 00:44:55


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

WSTĘPIK!!

Ohayo! Zbliża się kolejny dzień! Wspaniały na podejmowanie życiowych decyzji. Zapraszam do czytania!!

Treść właściwa!!!

ODCHODZĘ!

czyli historia pewnego buntu.

DZIEŃ DRUGI

Promienie słońca padły na jej twarz wyrywając ją ze snu. Przysłoniła oczy dłonią. Przeciągnęła się i wstała z łóżka. Po wczorajszym bólu głowy i otępieniu nie było śladu. Amelia uśmiechnęła się do siebie. przebrała się i zeszła do głównego pomieszczenia gospody. Czekali już na nią Zel, Lina i...

- Gourry-san! No i co? Jak się czujesz?

- Doskonale Amelio! Słyszałem, że to twoja zasługa. Dziękuję.

- Drobiazg. - dziewczyna usiadła przy stole i sięgnęła do wielkiego stosu kanapek.

- Amelio, co zamierzasz teraz zrobić? - spytała Lina.

- Zastanawiam się. A wy?

- Może to głupio zabrzmi... ale chciałabym się ustatkować.

- TY?! - zaśmiał się Zelgadis - Ty chcesz się ustatkować??!! Czy to możliwe?

- A co! Mam dwadzieścia lat. Dziewięć lat temu opuściłam rodzinny dom i od tamtej pory bezustannie podróżuję. Zwiedziłam cały świat i nawet mi to odpowiadało. Ale teraz... Trochę mnie to zmęczyło. Muszę odpocząć.

- A ja muszę znaleźć nowy sposób na życie. - stwierdziła Amelia - Skoro nie jestem już księżniczką, muszę poradzić sobie sama. A to oznacza, że muszę znaleźć pracę.

- Lina... O co jej chodzi...? - spytał inteligentnie Gourry.

- Ty głupku!! A nie, przecież ja ci nic nie mówiłam! No bo widzisz, Amelia... - Lina opowiedziała Gourry'emu wszystko o kłótni Amy z Philionelem. Wprawdzie szermierzowi trzeba było tłumaczyć niektóre zawiłości drugi raz, ale i tak połapał się dość szybko.

- Czyli Amelia i Phil skoczyli sobie do gardeł i teraz Ama musi żyć na własny rachunek?

- Mniej więcej.

- I to wszystko z powodu Zelgadisa?

- No... tak jakby... - Zel trochę się zmieszał.

- No i co zamierzasz z tym zrobić Amelio? - spytał Gourry.

- Powiedziałam: muszę znaleźć pracę. Moje fundusze nie wystarczą na długo.

- A gdzie chcesz pracować? - Gourry nadal naciskał.

- Nie mam pojęcia. ^_^

- Nie myślałaś o tym, żeby zostać uzdrowicielką? - wtrąciła się Lina.

- Ja? Ja uzdrowicielką?! Przecież nie mam wystarczających umiejętności.

- Gourry'ego wyleczyłaś.

- To był szczęśliwy traf.

- Jasne... Ale zaklęcia uzdrawiające znasz?

- No... Trochę...

- Takiego "trochę" to nawet ja nie umiem! A czarodziejką jestem wspaniałą! - Lina przez chwilę zachwycała się swoją osobą.

- Ależ... Ależ... Ja nie mogę! Ja naprawdę nie mogę!!

- Jasne, jasne... Mam genialny pomysł! Ty będziesz leczyć, a my ci będziemy pomagać! Dobra? Zgadzasz się? Pewnie, że się zgadzasz! To co? Spróbujemy załatwić lokal i możemy zaczynać od razu!

- Ale... Ale...

- Dobra, dobra i tak już postanowione. Więc nie marudź Amelio tylko szykuj się do roboty.

- Ale...

- No już, już! Skończyłaś już jeść? To idziemy szukać lokalu.

- Ale...

- NO CHODŹ!!!!

- Panie i panowie!! Ogłaszamy otwarcie nowego zakładu uzdrowicielskiego w Seyruun! Dziś o godzinie piętnastej otwarcie! Zapraszamy wszystkich chorych i rannych!! Gwarantujemy najwyższą jakość naszych usług za dogodną cenę! Zapraszamy, zapraszamy!!

Lina stała na prowizorycznym podeście na środku placu i krzykiem zachęcała ludzi do odwiedzania młodej uzdrowicielki - Amelii. Gourry stał obok i rozdawał ulotki. Wielu ludzi wypytywało się o rozmaite szczegóły. Lina udzielała wówczas wyczerpującej odpowiedzi. Wielu ludzi wyglądało na zainteresowanych. Czarodziejka już w myślach liczyła przypuszczalne zyski.

W tym samym czasie Zelgadis ustawiał krzesła na swoich miejscach. Był zadowolony. Udało im się wynająć lokal i urządzić go za małe pieniądze. Wszystko szło w dobrym kierunku. Amelia siedziała pod ścianą.

- Denerwuję się, denerwuję się, denerwuję się, DENERWUJĘ SIĘ!!!

- Amelio, nie denerwuj się. Twoje zaklęcia są naprawdę skuteczne. Nie masz się o co martwić.

- Ale i tak się denerwuję. Wolno mi chyba, no nie?

- Nie wolno. Denerwowanie się w trakcie uzdrawiania może sprawiać problemy.

- No dobrze. Ale nie zmienia to faktu, że mam cholerną tremę. RETY!! Gdyby tylko Lina dała sobie cokolwiek wytłumaczyć od czasu do czasu! To wszystko przez nią! Jest nawet gorsza od mojego taty!

- No... Nie ukrywajmy, że Lina ma swoje odchyły...

- DENERWUJĘ SIĘ!!!!!!!

W końcu nadeszła piętnasta. Zelgadis robił za sekretarkę, a Amelia wciąż się denerwowała. Lina i Gourry nadal prowadzili "nagonkę".

- Denerwuję się, denerwuję się, dene... O!

- Dzień dobry, w czym możemy pomóc? - Zelgadis uśmiechnął się czarująco do kobiety, która właśnie weszła. Miała prawą rękę na temblaku.

- Szukam uzdrowiciela.

- W takim razie dobrze pani trafiła. Na czym polega problem?

- Jak pan zapewne widzi, moja prawa ręka jest niesprawna. Macie ją wyleczyć.

- Tak jest. Proszę do gabinetu.

- Złamanie z przemieszczeniem, tak...? To nie będzie trudne... Proszę wyprostować rękę. Tak wiem, że boli, ale inaczej kość źle się zrośnie. Dobrze...

- Co pani tam mruczy? Au!

- Pierwsza faza bez zakłóceń. Kość ustawiła się w prawidłowej pozycji. Teraz tylko... - Amelia wyszeptała inkantację. - Recovery! Uf... Proszę zgiąć rękę. Dobrze. A tak? Dobrze. Wszystko w porządku. Ręka jest cała.

- Nieźle... Naprawdę nieźle...

Lina z uśmiechem podliczała wpływy z pierwszego dnia pracy. Gourry zamiatał, a Zelgadis próbował przywrócić Amelię do stanu używalności. Dziewczyna przyciskała chusteczkę do nosa.

- No! - powiedziała Lina - Nieźle jak na początek.

- faftycnie. - mruknęła Amelia. Przez chusteczkę jej słowa były dość niewyraźne. - Tylko dlacefo mój nos taf nie sądi?

- Przyzwyczaisz się! ^_^ Czasem trzeba się poświęcić.

- Poświęcić! - prychnęła młoda kapłanka odrzucając zakrwawioną chusteczkę. - Od początku mówiłam, że to kiepski pomysł.

- A to - odparła Lina wskazując na sakiewkę - cię nie przekonuje?

- Jeśli każdego dnia mam kończyć z krwawiącym nosem: NIE!

- No cóż... - wtrącił się Zelgadis - jeśli mam być szczery, to w pewnym sensie zgadzam się z Liną.

- I ty Zelgadisie przeciwko mnie?!

- Ujmę to tak: jakąś pracę musieliśmy znaleźć. A co innego mogliśmy zrobić? W końcu ile można okradać bandytów? Może i jest to szybki i łatwy zarobek, ale ostatnio trudno znaleźć jakichś bandytów w okolicy. To naprawdę jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, jeśli chcemy zostać w Seyruun.

- No dobra. Powiedzmy, że rozumiem. Nie zmienia to faktu, że jestem dziko zmęczona. Dlatego kategorycznie żądam, aby ktoś zaparzył mi herbatę i pościelił łóżko, bo zacznę krzyczeć i rzucać fireball'ami.

- Za dużo kontaktów z Liną. - stwierdził Gourry. - Upodabniasz się do niej.

- CO TO MIAŁO NIBY ZNACZYĆ?! - krzyknęły równocześnie dziewczyny.

- Kto z kim przestaje, takim się staje. - zdążył dodać Gourry nim dosięgnęły go dwa fireball'e.


Ciąg dalszy nastąpi. (możecie mi wierzyć)

Uf... I zakończył się ten jakże trudny i pełen wrażeń dzień. Mówiłam, że w sam raz na podejmowanie ważnych decyzji. ^_^ A co z tego wyniknie... To już jutro. Dobranoc!! ^_^ Na porcyjkę konstruktywnej krytyki czekam tradycyjnie pod mailem Mai_chan_13@poczta.onet.pl

Mai-chan.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.