Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Memuary

I Tydzień

Autor:Ysengrinn
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Komedia
Uwagi:Przemoc
Dodany:2005-08-23 00:18:03
Aktualizowany:2008-03-09 16:31:09


Następny rozdział

7 Maja 5243 roku,

Wreszcie nadeszła data wymarszu. Nasza rota, figurująca w dokumentach jako rota rotmistrza Bohdana, wyruszyła w kierunku punktu koncentracji wojska tarpejskiego, na który to punkt wyznaczono miasto Jagodinę. Dnia dzisiejszego wkroczyliśmy do księstwa Tarpeji i zatrzymaliśmy się w wiosce Sorok, przed sobą mamy jakiś tydzień drogi. Jak na razie nie natrafiliśmy na żadne problemy aprowizacyjne ani inne, wszystko jednak przed nami. Z braku czasu muszę kończyć, jutro czeka nas forsowny marsz od samego świtu.

P.S.: Wgryz w dalszym ciągu ma pretensje, że nie pozwalam mu być kopijnikiem. Oczywiście tłumaczenie, że równie dobrze mógłby próbować zostać Krasnoludem nie dociera do niego. Czuję, że nieźle mi napsuje krwi. Niestety już został spisany w rejestrze i nim go zabiję muszę znaleźć następcę.

Drogi Pamiętniczku!

Ponieważ twój poprzednik zginął gdzieś w bajzlu, jaki powstał gdy rota szykowała się do drogi, muszę zacząć pisać od nowa. Nazywam się Vhriz, choć większość zaprzecza, i jestem konnym strzelcem. Co prawda wolałbym być kopijnikiem, bo oni nie dość, że więcej zarabiają, to jeszcze panienki za nimi bardziej szaleją, ale bogowie chcieli inaczej. A raczej nie tyle bogowie co przełożeni, choć w ich własnym przekonaniu na jedno wychodzi.

Gdy pół roku temu podszedłem do rotmistrza i poprosiłem o przyjęcie, wpakowali mnie do lochu. A przecież nic złego nie zrobiłem. No może trochę go zwyzywałem. I oplułem. I dałem po pysku. I trochę go pokopałem jak leżał. Nieważne. W każdym razie ta historia nauczyła mnie, że aby zostać najemnikiem w jeździe (po ostatniej zabawie piechota mnie już nie rajcuje), muszę dołączyć do czyjegoś pocztu. Wybór padł na niejakiego Ysengrinna. I był to zły wybór.


10 Maja 5243 roku,

Powoli zbliżamy się do miejsca koncentracji. Coraz więcej na drodze kupców, markietanów i wędrownych burdeli, jadących w tym samym kierunku co my. Spotkaliśmy na postoju rotę rotmistrza Willibroda (czy jakoś tak, przeklęci Nordlingowie nadają swoim bachorom imienia gorsze niż nasze przekleństwa). Sześciu nieuków z owej roty wypytywało o pisarza i oczywiście skierowali ich do mnie. Musiałem pisać im listy miłosne okraszone barbarzyńską poezją. Oczywiście każdy co pięć minut zmieniał zdanie i kazał pisać od początku. Oczywiście omal się nie pozabijali o to, kto ma pierwszy dyktować. I oczywiście wszyscy byli golcami, a za usługę obiecali zapłacić po zdobyciu łupu. Bogowie, czemu ja się wiecznie zgadzam na takie idiotyzmy?!

Dowiedziałem się dzisiaj kto będzie nami dowodził. Dowódcą naszego pułku jazdy ma być słynny pułkownik Wawrzyniec z Laxy, zwany Żelaznym Jeżem, a całości armii ma przewodzić Światosław zwany Suczycem, książę Żweruny, uważany za jednego z najlepszych wodzów najemniczych na świecie. Większość to bardzo ucieszyło, mnie nie. A to z tego powodu, że nie mam pojęcia skąd książęta Tarpeji mają tyle mamony i obawiam się, czy aby nie zostaniemy na lodzie ze świstkami papieru opiewającymi na astronomiczne sumy, którymi można się będzie co najwyżej podetrzeć. Tym bardziej, że księstwo Chimerii, z którym mamy wojować, do specjalnie zasobnych nie należy. Oczywiście gdy komuś o tym mówię to jakbym gadał do ściany, bo wojacy dostali zaliczkę i za swego najemcę daliby się pokrajać. Muszę poczekać te parę dni, aż ją przepiją.

Drogi Pamiętniczku!

Wreszcie postój. Zdołałem ograć kilku frajerów w kości, więc humor poprawił mi się na tyle, by coś napisać. No więc jesteśmy na pierwszym większym od trzech dni popasie. Niestety zamiast ze ślicznymi paniami, które jak się okazuje również jadą do naszego obozu, obozujemy z żołdakami jakiejś innej roty, jeszcze bardziej śmierdzącymi i nieatrakcyjnymi niż ci w mojej. Ba, niektórzy nawet bardziej paskudni od Ysena, co do niedawna wydawało mi się niemożliwe.

Oprócz mnie w kopii tego frajera jest jeszcze dwóch kolesi: jeden kusznik i jeden pachołek. Pachoł ma na imię Adalbert i można o nim powiedzieć tyle, że jest. Strzelec konny zwie się Karwan i byłby raczej w porządku gdyby nie dwie rzeczy: ubiera się i zachowuje jak ostatni kretyn. Ma to jednak tę zaletę, że doprowadza Ysena do białej gorączki, więc Karwan to w sumie swój chłop. Moje znajomości oczywiście nie kończą się na jednej kopii, wypadałoby opisać kilku pozostałych moich znajomych z roty.

Pierwszy jest Daerian, drow tak jak ja i co ciekawsze kopijnik. Trochę za dobroduszny, ale da się z nim dogadać i czasami jest z nim niezły ubaw. Ma jednak wady - dobrze dogaduje się z Ysenem, ale nie chce mi pomóc w perswazji, a do tego potrafią godzinami truć o polityce. Kolejni kopijnicy to Sroka i Gąsiorek. Sroka to kurdupel, ale wirtuoz jeśli chodzi o walkę kopią, zrzuca z konia największych byków. Gąsiorek ma naprawdę na imię Krzyżtopór Lopez, ale przydomek bardzo do niego pasuje, bo rąbie gorzałę jak mało kto. Z ciekawostek to troczy do siodła miecz dwuręczny, którym potrafi przeciąć psa na pół (serio!). Strzelców znam oczywiście znacznie więcej, bo strzelcy konni to w ogóle równe chłopy, ale zazwyczaj tworzymy grupę z Gackiem i braćmi Toma. Gacek ma swoją ksywę bo wygląda jak nietopyrz i byłby swój chłop, gdyby tyle nie pił. Bracia zwą się Geminus i Mosiek. Starszy Geminus nie rozstaje się prawie ze swoją lutnią i lubi pogrywać, Mosiek to urodzony żołnierz z tendencją do zostania trepem. Obydwaj również dużo piją.


12 Maja 5243 roku,

Coraz mniej mi się to podoba. Myślałem, że nasza rota (235 kopii) będzie największa w armii, tymczasem okazuje się, że pozostałe najemnicze są równie wypasione. Zupełnie sobie nie wyobrażam skąd książę Tarpeji bierze na to pieniądze. Ani po co mu takie siły, skoro podobno mamy wojować z księstwem Chimerii. Chimeria i owszem, miałaby największą armię świata, gdyby wzięła w rekruty swoje kozy. Daerian skądś usłyszał, że nasz chlebodawca korzysta z pomocy jakiegoś możnego sojusznika, który to sojusznik ma nawet przybyć ze zbrojną pomocą. Jak to mówią Elfy - czuję woń plugawego podstępu.

Drogi Pamiętniczku!

Ysen dziś odkrył, że coś tu śmierdzi. Ciekawe co może śmierdzieć w zbiorowisku siedmiuset samców (półtorej tysiąca licząc z końmi), z dala od kobiet, które by rozładowały napięcie i kazały iść się umyć? Pewnie brudne myśli.

Gąsiorek po pijaku zaklinał się, że jest w stanie ściąć trzy łby za jednym zamachem. Niestety, nie znalazł ochotników.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.