Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Czwarta ściana

Czwarta ściana

Autor:Alira14
Korekta:Mai_chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fikcja
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2007-02-14 00:18:34
Aktualizowany:2008-02-22 18:55:13



Ziewnęła ostentacyjnie. Jeszcze dwie strony do poprawki i można wysłać do wydawnictwa. Będzie koniec pracy w tym miesiącu. Uśmiechnęła się ironicznie. I początek następnej. Jedna kartka upadła na podłogę. Głośno przeklęła. Wcześniej wylała kawę na podłogę (gdy pracowała robił się z niej straszny flejtuch). Jeżeli ta strona się pobrudziła, trzeba będzie od now... Zamarła. Przyjrzała się dokładnie trzeciemu kadrowi. Nie, to niemożliwe! Przecież to ona jest twórcą tego komiksu! Wiedziała, że jeśli chce przeżyć, musi uciec. I to natychmiast. Założyła na siebie kurtkę i wyskoczyła przez okno na schody przeciwpożarowe. Miała zacząć biec, kiedy poczuła, że coś złapało ją i pociągnęło w górę. Zawisła 2 metry nad schodami. Popatrzyła w górę. Nie musiała się domyślać, kto ją dorwał?

- Anito Wikino, musimy porozmawiać. A może powinnam powiedzieć... Mój stwórco?- rzekła ironicznie Black Spider.

***

- Jak udało ci się mnie wykiwać? Jako autorka, w pełni kontroluję to, co się dzieje w komiksie. - mruknęła Anita. Jeszcze 10 minut temu była pewna, że wytwór jej wyobraźni rozszarpie ją na kawałki, sklei pajęczyną, po czym znowu posieka. Ta zamiast tego, pozwoliła jej wylądować na schodach i ..."nakłoniła" do tego, aby weszła do środka. Chwilowo mogła czuć się bezpiecznie. Chwilowo.

- Dziwisz się? Nie zapominaj, że ty jesteś tylko zwykłą śmiertelniczką, z twarzą umazaną w farbie (Anita popatrzyła w lustro i przeklęła), a ja super bohaterką. Wiesz, od zawsze wiedziałam, że gdzieś tam jest ktoś, kto pociąga za pionki w moim mieście. W końcu to dziwne, że moi wrogowie zawsze wychodzą cało z opresji. Przecież sama byłam świadkiem jak coś obcięło głowę Lady Omnibus! Po miesiącu pojawiła się, twierdząc, że ktoś za nią się podszywał. Tylko skończony kretyn łyknąłby taką bajeczkę.

- Wiesz, w X-menach takie powroty Magneto do życia są częste i nikogo to nie dziw?

- Zamknij się! Masz siedzieć cicho dopóki nie skończę! - z policzka Anity zaczęła cieknąć krew. Milimetr dalej znajdował się sztylet zrobiony z pajęczyny. Przeklęła w duchu dzień, w którym wpadła na pomysł, aby dać swojej bohaterce taką moc.

- Na czym skończyłam? A tak? Wrogowie. Nie da się zliczyć ile razy wracali do życia, albo "ktoś się za nich podszywał". Nie wspominając o tym, że ludziom, którzy mnie otaczali ciągle działo się coś złego. Nie ważne, moja sekretarka, czy dzieciak sąsiada naprzeciwko, jednakowo obrywali od losu. Zaczęłam podejrzewać, że może ciąży na mnie jakaś klątwa pecha, odwiedziłam prawie wszystkich czarodziejów w moim świecie. Nikt nic jednak nie wykrył. Ja zaś odkryłam, że to, co mi się zdarza, działa na zasadzie paraboli. Przez pewien okres czasu miałam spokój, mogłam cieszyć się życiem, a zaraz później zdarzały się wypadki, jakieś tajemnice wychodziły na jaw. Było źle, albo dobrze, ale nigdy nie było średnio. Rozumiesz, co mam na myśli?- Anita kiwnęła głową. Czasami pisała humorystyczne historie o Black Spider, pozwalała jej się "wyszaleć", a zaraz później dowiadywała się, że ma znowu wrócić do mrocznego nastroju, bo czytelnicy marudzą, że ta postać nie ewoluuje.

- Wszystkie zmysły podpowiadały mi, że jestem pionkiem w jakiejś chorej grze. Czułam się manipulowana. Zdarzały się dni, kiedy dziwiłam się, czemu coś powiedziałam, że to nie było w moim stylu.

To też nie dziwiło Anity. Czasami jej szefowie dochodzili do wniosku, że przydałby się w Black Spider "powiew świeżości" i dawali nowych scenarzystów, a jej kazali pisać mini-serie o innych super bohaterach. Jednak i tak po jakimś czasie wracała do swojego pierwszego tworu. Z jakiegoś powodu czytelnicy woleli jej Black Spider.

- Nie wiedziałam co się dzieje, dopóki nie natrafiłam na anty-bohatera zwanego Angst. Znasz go pewnie, prawda? Twierdził, że też go stworzyłaś... - kreatorka zamarła. Angst był postacią podobną z wyglądu do Carnage ze Spider-mana, ale dużo, dużo bardziej humorystyczną. Przy pisaniu przygód o nim zastosowała, tzw. "zniszczenie czwartej ściany". Polegało to na tym iż postać zdawała sobie sprawę z tego, że jest bohaterem komiksu. Kłóciła się z edytorami, wrzeszczała na cały regulator, że nie może umrzeć, bo wtedy scenarzyści stracą pracę itd. W She-Hulk i Deadpool'u było to stosowane prawie cały czas. Pamiętała, że na jakiejś starej okładce "Sensational She-Hulk" było narysowane jak główna bohaterka powstrzymuje nowego edytora przed zmianą ceny z 1,5 dolara na 150. Podobne triki wykorzystywała przy Angstcie.

- Po twojej minie widzę, że w końcu wszystko sobie uświadomiłaś. On jako postać humorystyczna nie miał nic do ciebie. Poprosiłam go, aby pokazał mi jak dostać się do waszego świata. Skłamałam, że chciałam cię poznać i pogratulować genialnych pomysłów. Kretyn uwierzył.

Black Spider przyglądała jej się jak drapieżca swej nowej ofierze. Ta kobieta ubrana na czarno, w dżinsy (Nigdy nie rozumiała czemu wszyscy bohaterowie noszą stroje z lateksu. Czy im się to nie wbija we wrażliwe części ciała?), w skórzaną kurtkę z symbolem białego pająka na klatce piersiowej (Marvel wciąż się wściekał, że to plagiat stroju Venoma) i glany, nigdy nie wydawała jej się tak straszna jak teraz. Anita zaczęła żałować, że ją taką stworzyła. Taką? drobną, a zarazem niesamowicie silną. Zaczęła rozumieć, jak czują się jej wrogowie. Po raz pierwszy od początku tej dziwnej wizyty poczuła prawdziwy strach.

- Czego chcesz ode mnie?- rzekła drżącym głosem.

Black Spider nagle zdjęła maskę. W Anitę wpatrywały się ciągle zmieniające kolor oczy. Zbyt wolno się zorientowała co się dzieje i teraz siedziała sparaliżowana. Czemu obdarzyła ją taką mocą?!?

- Czego chcę? Chcę cię zabić.

***

- N...Nie możesz! Jesteś super bohaterką!

- Nie mogę? Nie mogę?!? A czy ty miałaś prawo do uczynienia ze mnie dziwadła?! Do zamienienia całego mojego dzieciństwa w szpitalny horror?!? W wyniku przedwczesnych narodzin o całe pół roku, nigdzie nie mogłam ruszyć się bez pielęgniarki! Skąd ty w ogóle wzięłaś ten szajs?!! Gdyby nie moja mutacja pewnie miałabyś na sumieniu śmierć dziecka! To przez ciebie miałam ataki pseudo-padaczkowe, wymiotowałam krwią i byłam niesamowicie słaba!

- Ale później dzięki mutacji stałaś się niesamowicie silna i...

- Pieprz się! Nigdy nie nauczyłam się nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi! Bałam się ich! Żeby było gorzej, uczyniłaś ze mnie geniusza, przez co w wieku 8 lat wylądowałam w liceum! Wiesz jakie to uczucie, kiedy nigdzie nie pasujesz, wszyscy patrzą się na ciebie jak na dziwadło?! Odebrałaś mi wszystko co można nazwać szczęściem! Jedyną osobą, której na mnie zależało, która mnie kochała taką jaka byłam... Moja matka... Nawet ją mi odebrałaś!!!

- Musiałam... Każdy... bohater... musi... mieć... swoje... pochodzenie...

- I z tego powodu sprawiłaś, że wciąż żyję z poczuciem winy, zastanawiając się, czy gdybym wtedy nie zemdlała, ona wciąż by żyła?!? Ponieważ potrzebowałaś super bohatera do swojego durnego komiksu?!? - Anita poczuła przeszywający ból w prawym ramieniu. Black Spider złamała jej rękę. Zacisnęła zęby. Nie mogła krzyczeć. To by tylko bardziej sprowokowało tamtą.

- To było jednak za mało, prawda? Po śmierci matki sprawiłaś, że kilka razy chciałam popełnić samobójstwo zanim założyłam ten kostium. Uczyniłaś ze mnie najmłodszą właścicielkę firmy. Nigdy się nie zakochałam, nie potrafiłam nikomu zaufać, a wszyscy bliscy mi ludzie musieli cierpieć... Zaś ja stoję tutaj i jestem bliska stania się taka jak ty. Potworem.- Ku zdziwieniu Anity, Black Spider usiadła i zaczęła płakać. To nie był zwykły płacz. To był płacz bardzo nieszczęśliwej istoty... Poczuła, że paraliż powoli mija.

- Wszystko jest bez sensu. Mogłabym cię zabić i uciec do swojego świata. Zbrodnia doskonała. Nikt by nie uwierzył, że to sprawka postaci z komiksu. Jednakże ja... nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę. Wszystko przez te gówniane sumienie i poczucie sprawiedliwości. Zresztą... Po twojej śmierci pojawiłby się następny scenarzysta. Może nawet gorszy. Zabiłby tych ludzi, o których jeszcze potrafię się troszczyć. - popatrzyła w stronę Anity - Jak ja ciebie nienawidzę...

***

- Wiem, że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy dla kogoś takiego jak ty, ale... zamierzałam za jakieś trzy numery zorganizować ślub Cho Chang i tamtego Irlandczyka, jak mu tam...

- Tommy O'Hara...

- Właśnie

Black Spider popatrzyła się na nią spode łba.

- Cho Chang wyprowadzi się ode mnie, będę mieszkać sama z kurzem na szafkach, a na ich ślubie pojawi się jeden z moich wrogów prawda... Znając twój gust, Tommy skończy jako inwalida, a Cho Chang będzie chciała popełnić samobójstwo. - Anita milczała.

- Wiedziałam.

- To nie mój pomysł! Szefowie twierdzą, że nikomu nie będzie się chciało czytać o normalnym ślubie i że dzięki temu staniesz się bardziej ciekaw...

- Dokończ, a wsadzę ci taką ilość pajęczyny do gardła, że się udusisz!

- Okej, okej! Słuchaj, czuję się no trochę...

- "winna"? - Black Spider przyjrzała się jej ironicznie - "trochę winna" to dziewczyna się czuje, jak wypuści kota z domu. Ty mi spieprzyłaś życie. Piękny eufemizm ci wyszedł, po prostu piękny. I pomyśleć, że mamy to samo imię i nazwisko...

- Dasz mi dokończyć?! Mogę wprowadzić zmiany w scenariuszu...

- I co? Zamiast Tommiego, zniszczysz życie komuś innemu? Łał, dzięki.

- Możesz chociaż na chwilę przestać rzucać sarkazmami?

- Czy ta rozmowa do czegoś zmierza? Bo mam ochotę złamać ci drugie ramię...

- Czekaj, czekaj!

- Na co? Abyś zniszczyła kolejnej osobie życie? Wiesz, będąc tu zajrzałam do sklepu z komiksami. Tak z ciekawości. Zobaczyłam komiks o tytule "Stan Lee meets Spider-man". Stek bzdur. Podejrzewam, że Spider-man gdyby poznał człowieka który pozbawił go rodziców i ukochanego wujka, raczej nie rozmawiałby z nim. Przynajmniej nie przed wcześniejszym złamaniem kilku kończyn... Wy, twórcy, jesteście tacy zadufani w sobie. Spodziewacie się, że będziemy wam składać hołdy w podzięce za stworzenie. A ja tylko się zastanawiam, co zrobić, abyś już nigdy nikogo nie skrzywdziła...

- Sama przecież wiesz, że jest to niemożliwe! Czytelnicy nie chcą czytać o tym jak to bohaterom się powodzi! Oni chcą łez, tragedii! Chcą wiedzieć, że pomimo swoich super mocy wciąż jesteście ludźmi!

- I z powodu ich zazdrości? Niewinni mają cierpieć? Bo dla was to jest rozrywka?! - chwyciła Anitę za ramię. Poczuła ból, ale lewa ręka nie była złamana. Jeszcze.

- Nie ma innego wyjścia. Nie możesz zmienić czytelników. - Poczuła jak bohaterka puszcza jej ramię. Zrobiła krok do tyłu i przeraziła się. Jej twór szczerzył zęby w uśmiechu szaleńca.

- Wiem o tym.

- Więc czemu tu przybyłaś?!

Black Spider podeszła do biurka. Przejrzała kilka kartek. Znalazła właściwą. Podeszła do Anity i złapała ją za włosy.

- Chodzi o twój najnowszy komiks. A dokładniej o tę stronę. Tym razem przegięłaś.- podetknęła jej pod nos stronę nr 8. Była na niej narysowana scena gwałtu i zabójstwa jednego z opiekunów Black Spider, pani doktor Swell.

***

- Masz to zmienić.

- Nie mogę! Jeżeli zmienię historię, wystąpi opóźnienie i...

- Punktualność jest dla ciebie cenniejsza od życia? - Black Spider szepnęła swojej kreatorce do ucha.

- Mó...Mówiłaś, że mnie nie zabijesz! Że to nie ma sensu!

- Kłamałam.

- Chcesz powiedzieć, że to wszystko, ten płacz, złamanie mojego ramienia... To wszystko było grą?!

- Kochanie, nie pamiętasz? Ja zawsze kłamię. Jestem z tego znana. - pochyliła się w stronę Anity. - Możesz niszczyć mi życie ile chcesz. Gówno mnie to obchodzi. Nie pozwolę ci jednak byś krzywdziła niewinnych. O to chodzi w byciu super bohaterem prawda? Masz zmienić bieg wydarzeń albo ja zmienię twoją twarzyczkę. - przyłożyła jeden ze swoich ostrych paznokci do skóry nadgarstka. Anita popatrzyła na to z przerażeniem.

- O, czyli nadal pamiętasz, że moja krew ma właściwości żrącego kwasu... A teraz bierz się do roboty!

***

- Anita, Anita!- z trudem otworzyła oczy. Czuła się jak po godzinnej jeździe kolejką górską. Spojrzała na siebie. Nie była już w kostiumie. Nie pamiętała nic od chwili, gdy zmusiła swoją kreatorkę do zmiany scenariusza. Po chwili zorientowała się, że to Doktor Swell ją obudziła.

- Pani Swell! Nic pani nie jest?!?

- Mówiłam ci, abyś nie wołała na mnie po nazwisku! Jestem Joan. Nie, wszystko ze mną w porządku.

Anita aka Black Spider odetchnęła z ulgą.

- To dobrze?

- Wiesz, nawet zabawne, że się pytasz! Jakaś banda chciała mnie zaatakować, ale... Nie uwierzysz! Kiedy chcieli się na mnie rzucić, okazało się, że jakiś policjant z kumplami obok naszego parkingu złapał gumę i wszystko widział. Natychmiast się na nich rzucili! Dzwiwny zbieg okoliczności, prawda?

- Tak... Wyjątkowo dziwny.- Anita uśmiechnęła się. - Muszę już iść, obiecałam Cho Chang pomóc zorganizować jej ślub.

- I idziesz z własnej, nieprzymuszonej woli?!? Kim jesteś i co zrobiłaś straszna istoto z prawdziwą Anitą?!

Obydwie zaczęły się śmiać.

***

- Dzięki za pomoc Michael.

- Nie ma sprawy Anita. Nie zostawiłbym ciebie z tymi śmieciami, zwłaszcza przy tak paskudnie złamanej ręce. Naprawdę, tylko ty mogłaś sobie coś takiego zrobić, potykając się o dywan!

- Taaa, niezdara ze mnie. - Anita aka scenarzystka i rysowniczka komiksu "Black Spider" zmieszała się. Starała się to ukryć grzebiąc w pudłach.

- Wiesz, miło zdziwiłaś mnie zmieniając scenariusz najnowszego odcinka "Black Spider". Doktor Swell to moja ulubiona postać. Poza tym nie wyobrażam sobie, komiksu bez tej bogini biotechnologii - Michael mrugnął w stronę Anity.

- Nie tylko ty... - cicho szepnęła.

- Wytłumacz mi tylko jedną rzecz. Czemu zmieniłaś scenariusz odcinka ze ślubem Cho Chang i Tommiego O'Hara? To był taki świetny, dramatyczny numer, a zmieniłaś w komedię romantyczną z happy endem!

- Nie chciałam, żeby wróciła i złamała mi nogi...

- Co tam mamroczesz pod nosem?

- Nic, nic. Po prostu doszłam do wniosku, że przyda się Black Spider trochę odpoczynku od tragedii.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • : 2013-01-16 17:29:29

    Genialne. Nic dodać, nic ująć, ideał.

  • Martin Bloom : 2011-09-19 15:07:28
    Czwarta ściana.

    Super opowiadanie.

  • Skomentuj