Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Nie chcę być sama

22

Autor:V-chan
Serie:Piłka w grze
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2009-09-07 17:51:20
Aktualizowany:2009-09-07 17:51:20


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

22.

Miesiąc minął, nawet nie wiedziała kiedy. Rankiem trening, potem załatwianie spraw związanych z mieszkaniem, znów treningi, pieczenie ciasta i wspólna kolacja. Im bliżej było daty wyprowadzki, tym gorzej się czuła. Jakby coś traciła. Zaprzyjaźniła się z Sunako, Mizuki zaczęła tolerować jej obecność, Suzu była dla niej jak jej własna siostra. Akira powoli zaczęła tratować ją jak swoje dziecko, a Ryuuji… Sama przed sobą się przyznała, że go unikała, jak mogła. Póki mieszkają pod jednym dachem lepiej by nie był za blisko. Wciąż w jego obecności czuła się słabo, na dźwięk jego głosu przechodziły ją przyjemne ciarki, a gdy raz przypadkiem weszła do łazienki, gdy on się kąpał, to prawie umarła ze wstydu i zachwytu nad zgrabnym ciałem chłopaka. Na treningach była jednak sobą- twardym trenerem. Z chłopakami coraz lepiej się współpracowało, niewątpliwie podnieśli swoje umiejętności, a Ryuuji prawie do końca zaleczył swoją kontuzję. Seki i Nishio coraz częściej pojawiali się na kolacji i cieście, powodując, że dom był coraz weselszy i głośniejszy. Yuiko i Mako-chan również zaczęły się do niej odnosić znacznie cieplej i po pewnym czasie zostały przyjaciółkami. Początki zawsze bywają trudne, ale później wszystko idzie z górki. Dwa razy poszła z całą drużyną „na jednego” i ze wstydem musiała przyznać, że raz wracała na rękach umierającego ze śmiechu kapitana drużyny śpiewając na całe gardło. Dobrze, że wychodzili ostatni i nikt tego nie widział. Wspaniale im się rozmawiało, śmiało i żartowało. Otwierał się nie tylko na nią. Podsłuchała, jak kilku chłopaków z drużyny cieszy się, że Kanou w końcu zaczął się śmiać i nie straszy samą swoją obecnością. Ona też na treningach coraz częściej pozwalała sobie na żarty i lekkie wyluzowanie. Gdyby nie ciągły smutek z powodu śmierci rodziców, to byłby jeden z lepszych okresów jej życia. Najgorzej było, gdy musiała zidentyfikować zwłoki. Przez kilka dni nie mogła dać sobie rady. Sunako i Ryuuji byli koło niej cały czas, na zmianę. Wzięli nawet zwolnienie ze szkoły. To był okropny widok… Yui miała spaloną połowę ciała, poznała ją jedynie po znamieniu na ramieniu. Jej piękna mama nie miała całej dolnej połowy ciała- podczas uderzenia w ziemię coś ją przecięło wpół. Największe problemy miała z tatą- był spalony, żadnych charakterystycznych śladów. Dopiero, gdy powiedziała, że tata miał operację na lewej nodze i miał tam kilka śrub- dopiero wtedy można było zidentyfikować. Była pewna, że z jej rodziny nic nie zostało i po prawdzie wolała, żeby tak było. Wciąż śnił jej się po nocach ten widok. Nawet nie pamiętała, jak stamtąd wróciła- pewnie znów pomógł jej Ryuuji. Nie była na pogrzebie- nie była w stanie. Dopiero w tydzień po pogrzebie poszła na cmentarz- jej rodzina leżała niedaleko dziadków. Nie rozkleiła się- specjalnie wzięła z sobą Suzu. Wiedziała, że będzie robić wszystko, żeby małej nie przestraszyć. A wybuch płaczu na pewno by ją przeraził. Mimo to szybko się pozbierała. Musiała. Płakała, gdy nikt jej nie widział, gdy mogła sobie na to pozwolić. Z tego co ustaliła tylko pięć osób z drużyny wiedziało o jej tragedii- Yuiko, Mako-chan, Ryuuji, Seki i Nishio. Wymogła na nich obietnicę, że nikt więcej się o tym nie dowie. Mieli nauczyć się ją szanować i lubić, a nie żałować. Przy ich pomocy odnowiła cały dom- ociepliła, otynkowała i pomalowała. Konstruktor stwierdził, że dom jest we wspaniałym stanie. Elektryk miał lekkie problemy z założeniem tylu gniazdek, ale dał radę. Hydraulik musiał wymienić bojler i kilka rur. Potem mogła już malować wewnątrz domu. Kuchnię na biało, sypialnię na jasny pomarańcz, łazienkę na błękitno, a pokój z szafą na zielony. Wyłożyła w sypialni dywan i mogła sprowadzić meble. Na widok łóżka w jej pokoju i jego rozmiarów Ryuuji, nie wiadomo dlaczego, zaczerwienił się i lekko skulił obciągając bluzę aż na uda, po czym stwierdził, że natychmiast musi iść do łazienki. Jeszcze dziwniejsza była reakcja Sekiego i Nishio na to dziwne zachowanie- dosłownie umierali ze śmiechu. Trudno było dostać koło dwunastu identycznych stołów, więc jeden z chłopaków z drużyny, którego tata był stolarzem, zaproponował pomoc. Jego tata zrobił stoły za połowę ceny. Z krzesłami nie było problemu. Czajniczki miała przywiezione jeszcze z Ameryki, ale dokupiła kilka. Nie było ważne, że każdy był inny- im bardziej kolorowo, tym lepiej. Tak samo z filiżankami- jeśli nie możesz czegoś ukryć, to wyeksponuj to. Więc kupowała każdą filiżankę inną. Szafki były z wyprzedaży i nawet kolorystycznie pasowały. Najgorzej było z aneksem kuchennym- musiała włożyć w to najwięcej pieniędzy. Piec okazał się drogi, jak wszyscy diabli. Ale na piękne oczy (dosłownie) dostała za połowę ceny. Po tej akcji Mizuki stwierdziła, że ona też chce się tak nauczyć.

- Możesz się tego nauczyć, ale wątpię, że ci się to uda- uśmiechnęła się przepraszająco- Wiem, jak ładne i nietypowe mam oczy i z nich korzystam. Moja siostra próbowała i mimo identycznego koloru nie udawało się jej.

W końcu była gotowa do przeprowadzki. Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do walizki, kilka spakowała w pożyczony plecak i poprosiła Ryuujiego o zniesienie ich na dół. Miał grobową minę, nawet bardziej niż zwykle. Założyła buty i plecak, po czym zaczęła się żegnać. Akira życzyła jej bezpieczeństwa i sukcesu.

- Będę polecać twoją herbaciarnię i cukiernię znajomym. One już próbowały twoich wypieków.

- A ja będę ci pomagała po szkole, kiedy będziesz musiała iść na trening- Sunako prawie płakała. Przez cały ten czas często z nią bywała, bo przestała wychodzić z koleżankami. Więcej czasu za to spędzała na trenowaniu się w ikebanie.

- Wpadnę raz na jakiś czas. Może nawet nie sama- Mizuki zarumieniła się mocno. Jej znajomość z Masaru posuwała się wolno, ale do przodu- Mako-chan też przyjdzie, obiecała.

- A ja mogę przyjść?

- Oczywiście, że tak. Mówiłam ci- ktoś musi mi pomóc w pieczeniu.

- To przyjdę- Suzu płakała całkiem otwarcie. Przytuliła się do niej i głośno zawyła. Chloe też miała łzy w oczach, ale szybko się pozbierała. Dobrze i ciepło jej było w ich domu, ale nie może na nich polegać cały czas.

- Mała, przestań płakać, nie wypada- uśmiechnęła się szeroko, choć musiała się do tego zmusić. Najchętniej sama zapłakałaby w duecie z Suzu- Jestem dosłownie pięć minut drogi stąd. Mam nadzieję, że będziecie przychodzić nie tylko na ciastka.

- Przychodź do nas na kolacje, po zamknięciu sklepu. I nie chcę wymówek- Akira pogroziła palcem, ale jej uśmiech psuł efekt groźby.

- W takim razie idę. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście- ukłoniła się, po czym przytuliła każdą po kolei. Ryuuji cały czas stał za nią w drzwiach, trzymając jej walizkę.

- Odprowadzę cię.

Wiedziała, że będzie musiał jej pomóc- jej walizka była tak ciężka, że ona nigdy by jej nie przeniosła. On jednak bez problemu ją podniósł i poszli. Poczuła się lekko opuszczona, ale gdy się odwróciła zobaczyła cztery osoby stojące na ganku. Pomachała im i zaczęła iść znacznie raźniej.

- Zwolnij trochę. To jest cholernie ciężkie.

- Nie prosiłabym cię, gdyby nie było.

Parsknął śmiechem.

- Jesteś okropna, ale wszystkim będzie ciebie brakować.

- Przecież będę przychodzić. Nie wyprowadzam się do Ameryki.

- Niby tak, ale kto z rana będzie mnie zaskakiwał pod prysznicem?

Błysnął złośliwym uśmiechem, a ona się spłoniła. Była pewna, że jej nie zauważył- zachowywała się cicho i od razu zamknęła drzwi.

- Ja… ja naprawdę nie chciałam. To był wypadek! Mogłeś zamknąć drzwi!

- Wiem, że nie chciałaś, bo przez tydzień unikałaś patrzenia na mnie- zaśmiał się cicho. Zanim powiedziała mu, co ma w tej chwili do powiedzenia na jego temat już byli pod jej nowym domem. Otworzyła kłódkę i wyłączyła alarm. Miała nadzieję, że zabezpieczenia są odpowiednie.

- Jeśli będę w stanie, to będę co wieczór, byś mogła spokojnie zamknąć sklep i przyjść na kolację. Będę też cię odprowadzał. Co prawda to bezpieczna dzielnica, ale szumowin nigdy nie brakuje.

- Dzięki.

- A jakbyś potrzebowała ramienia do wypłakania się, to wiesz gdzie mieszkam.

Ostatnie zdanie powiedział poważnym tonem, ale ona już umiała rozpoznać, kiedy się z niej nabija. Miał wtedy łobuzerskie spojrzenie. Wniósł na górę walizkę i rzucił ją na łóżko. Zasapał się lekko, ale nie chciał tego po sobie pokazywać. W dodatku z wysiłku zrobił się cały czerwony.

- To ja już pójdę.

Niemal zbiegł na dół. Dogoniła go i złapała za ramię.

- A tobie co? Lecisz, jakbym miała cię zabić. Napij się chociaż herbaty.

- Dziękuję, ale muszę jeszcze się pouczyć do olimpiady, która jest niedługo.

- W takim razie i z tobą muszę się pożegnać.

Chciała go przytulić. Bardzo tego chciała, on jednak wyciągnął dłoń.

- Było mi bardzo przyjemnie gościć cię pod naszym dachem.

- Mnie też było przyjemnie.

Uśmiechnęła się nieco krzywo. Musiała przed sobą przyznać, że czuła się zawiedzona. Ryuuji tymczasem gratulował sobie opanowania. Gdyby go przytuliła nie był pewien, czy mógłby się powstrzymać. Za każdym razem, gdy widział jej łóżko przychodziły mu do głowy różne głupie wizje i wolał jak najszybciej stąd wyjść.

- Jakby coś się działo, wtedy dzwoń na policję lub do mnie, dobrze?

Skinęła głową i zamknęła kraty na kłódkę. Zamknęła drzwi i włączyła alarm. Na górze zamknęła drzwi na zamek. Wstawiła nowe. Były tuż przy schodach i oddzielały je od części „mieszkalnej”. Czuła się w ten sposób bezpieczniej. Szybko przeniosła ubrania do szafy, kosmetyki do łazienki i była urządzona. Jeszcze tylko kilka książek na biurko, ryza papieru i piórnik. Telefon obok głowy, budzik nastawiony i już spała. Następny dzień będzie ciężki.

Budzik w telefonie zadzwonił o piątej. Przetarła oczy i od razu wstała. Wiedziała, że jeśli choć chwilę poleży, to od razu odechce jej się wstawać. Była teraz sama i musiała jakoś dać sobie radę. Szybko się umyła, uczesała włosy i już była na dole, po drodze wyłączając alarm. Uchyliła okna i weszła do aneksu. Ogień powoli się rozpalał, a ona już formowała ciasto. Zamierzała wypiec kilka chlebów i bułek, a następnie słodkie rogaliki. Już od kilku dni wisiał szyld, że cukiernia i herbaciarnia „North Platte” będzie otwarta. Od Akiry wiedziała, że kilku sąsiadów jest gotowych na zakupy właśnie u niej. Miała małe problemy przy rejestrowaniu działalności gospodarczej, ale dzięki znajomościom Akiry udało się zarejestrować w tempie ekspresowym. Nazwa wzięła się od miasta w Ameryce, w którym mieszkała. Było to miejsce, w którym czuła się szczęśliwa. Ostatnie miejsce, gdzie była razem ze swoją rodziną. Chleby piekły się na ogniu- dym był wysysany przez odpowiednio skonstruowany komin. Poprosiła, na swoje piękne oczy, jednego z kucharzy by jej zdradził, jak oni odprowadzają dym. Od razu dostała telefon do firmy i zaprzyjaźnionego kucharzowi pracownika. Bułki zostawi na później. Szybko wzięła się za rogaliki nadziewane konfiturami. Nie potrafiła ich robić, więc musiała kupować. Niedługo będzie musiała pojechać do centrum na duże zakupy- przynajmniej dwadzieścia kilo mąki i cukru, dwie palety różnych konfitur i wiele innych rzeczy. Będzie robiła po kolei to, co umie i zobaczy, na co jest największy popyt. Obróciła chleb, by zarumienił się również z drugiej strony i wróciła do rogalików- pierwsza partia była już w piekarniku. Zapachy na pewno płynęły przez uchylone okna. Otwierała dopiero o wpół do siódmej, ale już widziała chętnych, więc otworzyła. Pół godziny przed czasem, ale trudno.

- Jeszcze nie jest gotowe, przyszli państwo za wcześnie, ale proszę usiąść.

- Sama wypiekasz chleb, panienko?- starsza pani mieszkała naprzeciwko. Widziała ją, jak patrzy przez okno przez cały czas.

- Tak. Również wszystkie ciasta, ciastka i bułki są moim dziełem.

Przyszło ledwie osiem osób, ale wiedziała, że pierwsze dni są najcięższe. Jeśli im zasmakuje- polecą ją swoim znajomym. A wtedy będzie musiała pewnie wstawać o czwartej. I może dokupić jeszcze jedno palenisko. Pierwsze sześć chlebów było gotowe. Sprzedała je od razu, tak samo rogaliki. Niestety następni klienci musieli czekać. Za to poczęstowała ich herbatą, na koszt firmy.

- Muszą państwo czekać, a to moja wina. W ten sposób wynagradzam państwu fatygę.

Poprosiła także o wypisanie na karteczkach, co jest ich ulubionym przysmakiem.

- Cokolwiek to jest, a da się piec, jestem w stanie to zrobić.

O siódmej miała już wyprzedane wszystkie chleby. Chwilę później pojawiła się Sunako. Umówiła się z dziewczyną, że będą się wymieniać. Chloe wcześniej będzie wychodzić z porannego treningu, by Sunako mogła zdążyć na lekcje. Dyrektor wyraził zgodę. Tuż przed wyjściem zapakowała trzy bułeczki i kilka rogalików do papierowej torby.

- Za pięć minut zdejmij z ognia chleby, wiesz jak. Bułki leżą tu, a rogaliki tutaj. Dobrze? Zapisuj także każdy sprzedany. Później muszę się w urzędzie rozliczać z tego.

Miała w planach kupienie kasy fiskalnej, ale musiała miesiąc poczekać na wypłatę. Sunako jeszcze o tym nie wie, ale dostanie część przychodów jako wypłatę. W końcu poświęca się i wstaje tak wcześnie, a później od razu po szkole biegnie do cukierni. Za to należy się jej coś. Widziała, że chłopcy biegną do szkoły. Dogoniła Arashiego.

- Niemożliwe, Chloe. Ty się spóźniasz?

- Niestety. Przebierzcie się spokojnie. Będę za jakieś pięć minut.

Pobiegła szybko do szkoły i byle jak pukając weszła do gabinetu dyrektora. Sekretarka patrzyła na nią zgorszona, ale miała to w nosie. Dyrektor najpierw zmarszczył brwi, ale gdy zobaczył kto wszedł od razu się uśmiechnął.

- Nie powinnaś być teraz na boisku?

- Chciałam coś przynieść. To dzięki panu.

Położyła torebkę z wypiekami i już jej nie było. Wpadła na boisko cała zasapana, a chłopacy od razu ustawili się w dwuszeregu. Mako-chan i Yuiko w tym czasie nosiły kosze z piłkami.

- Chloe, spokojnie, bo się udusisz.

- Nie…znoszę…biegać…po…schodach- wyspała, czym doprowadziła ich do śmiechu. Szybko ich policzyła. Brakowało czterech.

- Kogo nie ma?

- Sano, Rino, Wakabayashiego i chyba… Matsushity.

- Jak przyjdą dostaną dodatkowe okrążenia. A teraz zacznijcie ćwiczyć.

W ciągu miesiąca doszli do siedemdziesięciu okrążeń na rozgrzewkę. To naprawdę nieźle. Podnieśli swoją wytrzymałość. Trener Udou robił jeden wielki błąd- skupiał się jedynie na pierwszym zespole. Fujita East była podzielona na „zespoły” po dwudziestu zawodników. Zespołów było cztery. Pierwszy zespół to była reprezentacja i ci, którzy byli na tyle dobrzy, by zmienić zawodników podstawowych. Drugi zespół był już lata świetlne za pierwszym. A szkoda, bo było kilku naprawdę zdolnych, których widziałaby w zastępstwie za reprezentację. Zbliżały się rozgrywki i należało wyłonić skład podstawowy i przydzielić numery. Na razie jednak nie chciała tego robić zbyt szybko. Na pewno w składzie podstawowym byłby Kanou, Seki, Nishio, Arashi, Uemi i Matsushita. A, i Kitagawa, ale on z konieczności. Choć musiała mu przyznać, że o wiele lepiej sobie radził. Okazał się genialny w pojedynkach jeden na jednego.

- Powtarzam po raz kolejny, jeśli nie uda wam się odebrać piłki przeciwnikowi, macie zejść Kitagawie z pola widzenia! Inaczej gol będzie pewny.

Kiwali głowami, ale dalej robili swoje. W połowie treningu wpadł zziajany Matsushita. Chłopak ledwo chwytał powietrze. Machnęła na resztę, by kontynuowali, a jemu kazała najpierw usiąść i złapać oddech.

- Skoro już możesz mówić, to powiedz dlaczego nie było cię przez ostatnie pół godziny?

- Mój brat rano trafił do szpitala. Szliśmy po bułki i nie zauważyłem samochodu, który go potrącił- miał łzy w oczach i łamiący się głos. Przyklękła i poczochrała mu i tak rozczochrane włosy.

- Będzie dobrze. Ważne, że żyje. A teraz zdejmuj spodnie.

- Co?!

- Nie bój się- zaczęła się śmiać- Widzę, że krwawi ci prawe kolano. Musiałeś gdzieś otrzeć i to jakiś czas temu, bo mundurek już trochę przesiąkł. Ty się oporządź, a ja idę po apteczkę.

- A nie ma menadżerek?

- Wysłałam je gdzieś na chwilę…

Nie chciała dodawać, że poszły do cukierni, by wykupić połowę asortymentu. Niestety, potrzebowała tych pieniędzy i musiała się zgodzić. Popołudniem upiorą rzeczy. Znalazła apteczkę i gdy wróciła Matsushita już był przebrany w strój. Uklękła przed nim i wyjęła gazik. Nasączyła go jodyną i delikatnie przytykała do rany, od razu na nią dmuchając.

- Jeśli zacznie szczypać mocno zaciśnij zęby. Nie chcesz chyba narobić sobie wstydu przed resztą, co?

Pokręcił głową. Ona dalej chuchała na kolano i przykładała gazik, nieświadoma morderczych spojrzeń Ryuujiego. Zżerała go zazdrość i co najgorsze wiedział o tym. Poprzedniego wieczora do późna leżał z otwartymi oczami i wyrzucał sobie zbytek ostrożności. Przecież krótkie przytulenie nic by nie zrobiło. Chyba… Z wściekłości kopnął z całej siły, aż się Kitagawa schował za słupkiem.

- Chłopie, ty masz robić za bramkarza, nie za słupek. Jeśli ktoś strzela mocno, to nie uciekaj i nie trzęś się jak osika.

- Kanou! Ochrzanianie zawodników, to moja robota!- Chloe skończyła już zaklejać plastrem nogę chłopaka i ruszyła na boisko- Ty wracaj do swoich ćwiczeń- Odwróciła się do Kitagawy i nabrała powietrza w płuca- Masz robić za bramkarza, nie za słupek! Jeśli ktoś strzela mocno, to nie uciekaj i nie trzęś się jak osika- Puściła oko do bramkarza, żeby lekko się rozluźnił i dodała nonszalanckim tonem- Tak to leciało, nie?

Widziała, że kapitan aż się cały spiął i z dziwną zaciekłością zaczął trenować zwody. Za to inni członkowie drużyny chowali uśmiechy, żeby nie narazić się na jego gniew. Chloe za to uśmiechała się otwarcie. I tak wiedziała, że później się z nim pokłóci. Teraz jednak były ważniejsze sprawy.

- Niemniej w tych słowach jest nieco prawdy. Nie powinieneś się bać mocnych piłek. Jako bramkarz masz obowiązek je zatrzymać i masz odpowiednią siłę do tego. Może jesteś nieco za lekki i przydałoby ci się nabrać tężyzny. Proponuję więcej jeść i nieco bardziej kalorycznie. Poza tym ćwiczenia na siłowni na ramiona i przedramiona. A teraz stań w bramce. Jeśli spróbujesz uciec, lub nie rzucisz się na piłkę, to za każdą taką sytuację będziesz robił dwadzieścia okrążeń.

- Nie będę miał kiedy ich zrobić.

- Po lekcjach powinieneś mieć sporo czasu, jako drugoklasista.

Znalazła jedną wolną piłkę i kopnęła z całej siły. Oczywiście padł na ziemie, choć piłka leciała wysoko.

- Ćwiczysz pompki? Bo jeśli tak, to dodaj dwadzieścia okrążeń. Wstawaj.

- Ale, kiedy…

- Wolisz, żebym strzelała ja, czy Kanou?

Z niezwykłą skwapliwością jej usłuchał. Zarobił dodatkowe czterdzieści okrążeń, aż przestał unikać piłki. Po dwudziestym strzale oboje byli mocno zgrzani.

- Widzisz? Nie jest to takie straszne, co?

- To zależy. Bo wiem, że celujesz tak, by nie zrobić mi krzywdy.

- Nieprawda. Kilka razy celowałam prosto w twoją twarz. Gdybyś nie obronił, teraz jechalibyśmy do szpitala z twoim złamanym nosem.

- Ale są tacy, co grają nieczysto i nokautują bramkarza. Jestem jedyny w tej drużynie, więc jestem skazany na ataki.

- Bzdura. W każdej chwili może zastąpić cię Seki lub Koyanagi. Nie będą tak dobrzy, jak ty, ale bramka nie zostanie bez opieki. Przestań się obawiać bólu- nagle wpadł jej do głowy szatański plan- Chcesz mieć odroczony wyrok sześćdziesięciu okrążeń?

- Bardzo.

- W takim razie chodź za mną.

Poprowadziła go do jednego z budynków, które były niedaleko. Weszła do środka i już po samym zapachu potrafiła powiedzieć, że dobrze trafiła. Podszedł do niej wysoki mężczyzna z wąsem i spojrzał na nią z przekąsem. Również wszyscy obecni chłopcy patrzyli na nią obleśnie. Nie znosiła tego, ale udawała, że jest spokojna. Ukłoniła się formalnie.

- Trenerze, proszę o przyjęcie na tydzień Kitagawę.

- A kim ty jesteś? Nie przyjmuję próśb od byle panienki.

Zacisnęła szczęki, również dlatego, że wszyscy się roześmiali. Klub bokserski nie miał w sobie nic z kultury. Dlatego nigdy nie umawiała się z mięśniakami. Oczy mieli większe od mózgu.

- Nazywam się Ichigamoto Chloe i w zastępstwie za trenera Udou prowadzę drużynę piłki nożnej. Co, jak mniemam, stawia mnie na równej panu pozycji. Prosiłabym więc o trochę kultury. Zarówno ze względu na moją pozycję, jak i płeć.

Osiągnęła cel. Wszyscy się zamknęli i poaraśnieli, także trener. Wydukał jakieś przeprosiny, ale zaraz zebrał się w sobie.

- Więc po co mam go przyjąć?

- Musi nauczyć się znosić ból uderzeń. Jako jedyny bramkarz jest wystawiony na wielkie niebezpieczeństwo faulu. Chcę, by pokazał mu pan, co mu grozi i jak się przed tym bronić. Jednak nie ma to być obrona siłowa. Nie po to chcę uratować bramkarza, by wyleciał z boiska z czerwoną kartką.

- Jasne. Zrobimy co się da.

Odwróciła się do wyraźnie przerażonego chłopaka i zaczęła cicho mówić.

- Oni są ostrzy i będą cię męczyć, ale pamiętaj o dwóch rzeczach: to pomoże ci w byciu lepszym bramkarzem i pamiętaj, że reprezentujesz tutaj nasz klub. Więc zachowuj się, jak mężczyzna. I jeszcze jedna rzecz. Żaden z nich nie jest tak straszny i bezwzględny, jak ja, gdy coś idzie nie po mojej myśli. A twój obecny sposób gry zdecydowanie nie jest po mojej myśli, ale daję ci szansę. Nie zepsuj tego.

Uśmiechnęła się do jeszcze bardziej przerażonego chłopaka i niemal w podskokach wyszła z budynku. Tuż za rogiem wpadła, i to dosłownie, na Ryuujiego. Upadłaby, gdyby nie jego refleks. Złapał ją za łokieć i postawił.

- Co ty tutaj robisz?

- Chciałem zobaczyć, dlaczego tak złośliwie się uśmiechasz idąc gdzieś z Kitagawą. Teraz już wiem. Chcesz go wykończyć? Ci ludzie nie znają litości.

- Bardziej boi się twoich min, niż ich treningu.

- Co mi przypomina, że byłoby miło, gdybyś nie nabijała się ze mnie przy całej drużynie.

- Ale dlaczego?- błysnęła uśmiechem- Ty się od razu denerwujesz, więc to ma podwójny smak radości.

- A żeby szlag cię trafił! Gdzie się nie pojawisz, tam coś przeinaczasz na swoją modłę!

- Takie to złe?!

Stali już przed wejściem na boisko, ale wciąż poza zasięgiem wzroku reszty drużyny. Obróciła się do niego twarzą, podparła rękoma boki i zaczęła krzyczeć.

- Cokolwiek nie zrobię, to ci nie pasuje! Chciałam pomóc Kitagawie, to się wściekasz! Odsunąć cię od rozgrywek z powodu tej twojej cholernej kontuzji, mając na uwadze twoje dobro i przyszłość! A ty co robisz?! Wściekasz się! Powinieneś denerwować się na siebie! Bo to ty jesteś tu problemem! Ty uparty, jak muł ośle!

- Ja?! Ja jestem uparty?! Zamiast skonsultować wysłanie Kitagawy w roli worka treningowego do klubu bokserskiego jesteś cholernie pewna siebie i nie słuchasz żadnych argumentów! Znam tych ludzi lepiej, niż ty i wiem, do czego są zdolni! Zamierzam grać i nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie! A mimo to upierasz się, że mnie odsuniesz! Nabijasz się ze mnie przy całej drużynie, a ja jedynie tego słucham, bo nie wypada mi drzeć się na kobietę!

- A co niby teraz robisz?! Odsunę cię od rozgrywek, bo to ja jestem trenerem, nie ty! A nabijam się z ciebie, bo zachowujesz się, jakbyś był obrażony na cały świat! Przestań być egoistą i pomyśl czasem o innych!

- Egoista?! A kto znosi twoje płacze?!

- To nie musisz ich wysłuchiwać! Sam się zawsze napatoczysz!

- To nie będę wysłuchiwał!

- No i świetnie! Dam sobie radę sama! A teraz, czy przypadkiem, nie powinieneś być na treningu?!

- Nie! Bo trening się skończył! Nie każdy ma tyle wolnego czasu, co ty!

- Ja mam dużo wolnego czasu?! Czy ty wiesz, że ja od piątej nie śpię, bo piekłam cholerny chleb z cholernymi ciastkami?!

- A wiesz, że ja też nie śpię od piątej, bo biegam?! Nie jesteś sama! I nie ty jedna masz problemy, więc się nimi nie wykręcaj!

- Och, daj spokój! Twoim największym problemem jest to, że nie możesz grać!

- A wiesz co jest twoim problemem?! Jest nim…

- Ekhem…

- CZEGO?!- oboje obrócili się w kierunku, z którego dobiegało chrząknięcie i oboje wrzasnęli. Jednak od razu speszyli się. Tak byli zajęci kłótnią, że nie zauważyli, że przy pierwszym zdaniu Chloe cała drużyna zaczęła wychodzić i chłopcy wysłuchali całej wymiany zdań.

- O co właściwie się kłócicie?

Seki w denerwujący sposób szczerzył zęby. Reszta drużyny też miała rozbawione miny. Postanowiła nie zniżać się do odpowiedzi i spokojnie zwróciła się do Ryuujiego.

- Lepiej idź się przebierz, bo spóźnisz się na zajęcia.

Też już wrócił do swojej opanowanej wersji i jak gdyby nigdy nic przeszedł koło nich i ruszył w kierunku szatni.

- A teraz coś wam wytłumaczę. Po pierwsze, to nieuprzejme podsłuchiwać czyjąś rozmowę.

- Nie musieliśmy podsłuchiwać. Tak się na siebie darliście, że pewnie w szkole o wszystkim wiedzą.

- Aż tak źle nie było. A po drugie, jestem tu dopiero miesiąc i razem z waszym kapitanem mamy… małe różnice w poglądach.

- Ciekawe, co to za różnice, skoro zaczął krzyczeć. Zwykle zachowuje się spokojnie.

- Pewnie dopiero teraz przechodzi okres dorastania i ma zachwianie emocjonalne. Jak sami chcecie, tak sobie tłumaczcie, bo ja nie wiem. Ja się darłam, bo byłam zła. Jakieś inne pytania?

- Po zajęciach od razu na boisko?

- Od razu.

Wciąż się podśmiewając poszli do szkoły, ale ona złapała jeszcze Matsushitę, który też lekko poweselał.

- Przestań się śmiać. To wcale nie jest wesołe.

- Jest. Nawet nie wiesz, jakie wszyscy mieli miny na widok krzyczącego senpaia. To dopiero było coś. Tak się wczuliście, że nawet nas nie widzieliście. Dopiero zaczął dorastać… Hihihi.

- Ha. Ha. Ha. Śmieszne- dodała sarkastycznie. Po czym starła mu uśmiech z twarzy- Co do zawieszenia… Odpuszczę ci. Ale robisz dodatkowe pięć okrążeń, jasne?

Skinął głową i już chciał iść, gdy przyszedł Ryuuji. Musiała przyznać, że ruszał się naprawdę nieźle. Mundurek jeszcze to podkreślał. Podszedł do niej i spokojnie przeprosił.

- Nie powinienem na ciebie krzyczeć, zapomniałem się. Przepraszam.

- Nie ma za co. Ja też powiedziałam dużo głupstw.

- Wcale nie mam ci za złe, że mi się wypłakujesz.

- A mnie to nie przeszkadza.

- Chodźmy- położył dłoń na ramieniu Matsushity i już ich nie było. Chloe szybko wpadła do kantorka, przebrała się i już leciała zmienić Sunako, starając się nie myśleć o pewnych umięśnionych nogach.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.