Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Za zdrowie dziadka!

Za zdrowie dziadka!

Autor:Nazeli
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna, Fullmetal Alchemist
Gatunki:Fikcja
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2011-05-15 21:06:11
Aktualizowany:2011-05-15 21:06:11



Prawa autorskie zastrzeżone. Nie rozpowszechniać bez mojej zgody.


Zapisałam ostatnie słowa. Powinno być w porządku. Westchnęłam. Kolejna klasówka napisana na piątkę. „Na co ona przyda mi się w życiu?” - pytanie odepchnęłam w głąb myśli. Wolę nie znać odpowiedzi.

Oddałam test nauczycielce od biologii. Zaskoczona kobieta skierowała na mnie swoje rybie spojrzenie. Po dwóch latach mojej obecności w tym gimnazjum, nadal nie była w stanie uwierzyć, że istnieje ktoś, kto jest w stanie osiągnąć wysokie wyniki w nauce. Trudno się dziwić. Moi rówieśnicy za nic mają oceny. Czasem znajdą się tacy, co przynajmniej na czas zaliczą kolejny semestr. Jednak u większości z nich obserwuję wzrok, uciekający gdzieś w głąb umysłu, jakby znajdowali się w delirium. Na korytarzach nie opuszcza mnie gryzący zapach papierosów i odurzający smród alkoholu. Nauczyciele udają, że wszystko jest w porządku. Zajmują się swoimi sprawami. Kiedyś w murach naszej szkoły miało miejsce morderstwo. Przyjechała policja. Przesłuchała uczniów. Następnego dnia wszyscy o sprawie zapomnieli.

Kto mógł, dawno przeniósł się do innego gimnazjum. Ja zostałam. Głównie ze względu na garstkę osób, które w pozytywny sposób różnią się od reszty. Niestety, są w związku z tym prześladowane. Staram się im pomóc. Jestem przez to pozbawiona spokoju, ale nie przeszkadza mi to.

Istnieje również drugi powód, dla którego nie opuściłam tej chorej szkoły. Pragnę zobaczyć, jak stacza się na samo dno. Nawet jeszcze niżej. Chcę ujrzeć jej upadek.

Zabrałam plecak i zbliżyłam się do drzwi. Cofnęłam się. Usłyszałam piskliwy chichot koleżanek z klasy. Czekały na mnie. Wiedziałam to. Jako jedyna przeciwstawiałam się ich pomysłom. Nigdy otwarcie, ale zauważyły to. Westchnęłam. Jest piątkowe popołudnie. Zostałam na konsultacjach, by zaliczyć klasówkę, której nie pisałam. W szkole prawie nikogo już nie ma. O tej porze nikt nie usłyszy mojego krzyku. To naturalne, że postanowiły wykorzystać okazję. Nie przewidziały jednego. Nie uśmiecha mi się rola ofiary. „Ucieczka czy atak? Oto jest pytanie!”

Ostrożnie wyszłam z klasy i zbiegłam po schodach. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków. Niestety, gdy byłam już na parterze, moje prześladowczynie zauważyły, że się wymknęłam. Rozpoczęły szaleńczy pościg. Zgarnęłam z szafki kurtkę i skierowałam się do tylnego wyjścia. Dojdę do domu okrężną drogą, ale może uda mi się je zmylić. Zatrzymałam się w samą porę. Za mosiężnymi drzwiami usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn z równoległej klasy. Rozmawiały o mnie. „A więc zasadzka?” Rozejrzałam się wokoło. Przede mną gwarantowana pułapka. Z prawej i lewej strony ściana. Za mną schody na pierwsze piętro i długi korytarz piwnic. Szanse na bezpieczny powrót na piętro i ucieczkę głównym wyjściem są nikłe. Tam zapewne również ktoś czeka. Zdecydowałam schować się w jednym z pomieszczeń, rozciągających się wzdłuż korytarza. Jeśli znajdę dobrą kryjówkę, darują sobie pościg i dadzą mi spokój. Zaczekam kilka godzin, a wieczorem wrócę do domu.

Usłyszałam ciężki oddech dziewczyn. Zbliżały się. Zdecydowanym krokiem udałam się w głąb tunelu. Rozciągał się na długości całej szkoły. Od strony frontowej kończył się kuchnią i stołówką. Niestety przejście między tymi pomieszczeniami, a dłuższą częścią korytarza zostało zamurowane. Skierowałam się do pokoju z prawej strony. Na szczęście drzwi były otwarte. Zamknęłam je za sobą. Opadłam z sił i osunęłam się na podłogę. Niestety, moja kondycja nie była w dobrym stanie. Po dłuższej chwili odpoczynku, wstałam i rozejrzałam się wokoło. Światło. Niespodziewanie silna żarówka rozświetliła pomieszczenie. Przede mną stał chłopak, prawdopodobnie w moim wieku. Nie znałam go. Nim zdążył się odezwać, znokautowałam go. Nieprzytomny upadł na podłogę. Nie lubię atakować ludzi, jednak ciosy z kursu samoobrony czasem przydają się w nagłych, niespodziewanych sytuacjach. Ułożyłam obcego w bezpiecznej pozycji i unieruchomiłam go. Gdy się ocknie, odpowie na moje pytania, a później może go nawet uwolnię. Wyjęłam z plecaka kanapki. Podczas posiłku zajęłam się kontemplowaniem wnętrza pokoju.

W dużej mierze przypominał zlepek różnych pomieszczeń z mojego mieszkania. Przy wejściu znajdowała się lodówka i blat kuchenny. Naprzeciwko drzwi stało łóżko i regał z książkami. Przyjrzałam się im. Zaskoczenie. Znałam je doskonale. Każda z nich stała u mnie na półce. Nawet kolejność się zgadzała. Przy ścianie, znajdującej się po mojej lewej stronie, spostrzegłam szerokie biurko, na którym leżał mój laptop. Przynajmniej wyglądał podobnie. Po prawej stronie zauważyłam okno. Zajmowało całą szerokość pokoju. Odsłoniłam grube, złote zasłony. Zdumienie. Spoglądałam na ogródek warzywny mojej cioci. Mieszkała ona kilkaset kilometrów na południowy wschód ode mnie. Przetarłam oczy. Teraz widziałam polanę, rozciągającą się naprzeciwko domu mojej babci, kilkanaście kilometrów stad. Zasłoniłam okno. To nielogiczne. Nie znoszę absurdu. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

Wkrótce uchyliłam drzwi mojej kryjówki. Dziewczyny wciąż mnie szukały. Pospiesznie je zamknęłam. Znalazłam klucz i przekręciłam zamek. Jeden problem mniej. Jednak nadal nie wiedziałam, kim była istota leżąca naprzeciw mnie. Zdawałam sobie sprawę, że to gimnazjalista, ale za nic nie mogłam sprecyzować jego wyglądu. Zniecierpliwiona postojem w miejscu, obudziłam go.

- Dworek za wodę! - zawołał.

- Kiedy się urodziłeś? - zapytałam. Odniosłam dziwne wrażenie, że nie spodoba mi się odpowiedź.

- W 1930 roku pańskim - odpowiedział swym specyficznym głosem. Nie mogłam sprecyzować jego barwy.

- Zatem wychowywałeś się w czasach Holokaustu - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Podałam mu butelkę wody.

- Zgadza się. Ten łajdak, Hitler wymordował wiele milionów moich braci i sióstr. - Z wdzięcznością przyjął poczęstunek w postaci kanapki.

- Chciałabym wiedzieć dlaczego nadal żyjesz w tak młodym ciele. Powinieneś mieć blisko osiemdziesiąt lat. Poza tym nadal nie wiem jak masz na imię.

- Hitlerowcy wykorzystali moją hebrajska rodzinę, by stworzyć Kamień Filozofów. Wybrali mnie na przedmiot swych zakazanych eksperymentów. - Ostatnie pytanie pominął milczeniem.

- Dlaczego jesteś w tym miejscu, w tej szkole?

- Hitler nie umarł, jak sądzi wielu na świecie. Razem z garstką podwładnych żyje w podziemiu, by przywrócić do życia III Rzeszę. Wkrótce przybędzie do tego miasta, by wyryć w nim krwawy krzyż. Nakreśli w Europie krąg transmutacyjny, zdolny do powtórzenia tragedii Holokaustu. Powstanie drugi Czerwony Kamień, który posłuży do wskrzeszenia nazistów.

- Zaprawdę powiadam ci, twoja teoria spiskowa niezwykle interesującą jest, jednak ja w nią nie wierzę, albowiem realistką jestem.

- Nie wierz. Nie potrzebuję twojej pomocy do ocalenia świata. Mam garstkę długowiecznych przyjaciół z całego świata. Kilku z nich było przedmiotem eksperymentów jak ja, ale znajdą się wśród nich alchemicy, wampiry, nawet duchy. Posiadamy wystarczająco dużo mocy, by powstrzymać tragedię. Zatem nie schlebiaj sobie, nie jesteś wybranką. - Jego ton zmienił się nagle z poważnego i uprzejmego w niezwykle irytujące przechwałki dziecka.

- Jest nią zapewne szanowna Hiromu Arakawa? - Zaczęłam być złośliwa.

- Masz rację. - W jego głosie zauważyłam podziw dla mojej błyskotliwości. - Jako jedyny człowiek zauważyła drugą, ciemną stronę rzeczywistości i stworzyła własną historię Kamienia Ofiary, by ostrzec ludność na świecie.

- Zaczekaj! Gdzie tu sens? Gdzie logika? To wszystko jest ładne, ale nieskładne. - Czułam jak powoli popadam w paranoję.

- Sens nie istnieje. To tylko pojęcie wymyślone przez ludzi. - Odniosłam wrażenie, że mój rozmówca nie jest człowiekiem. Z każdą chwilą jego wypowiedzi stawały się coraz dziwniejsze. - Logika poszła w las. Już nie wróci. Nie wróci. Nie powróci w chwale. Nie przyjdzie, choć na nią czekasz... - Przerwał. Właściwie ja mu przerwałam. Lubię ciekawe historie, ale gdy wyrywają się spod kontroli, mojej kontroli, zaczynają być nieznośne. Spojrzałam na nieprzytomnego towarzysza. Uderzyłam trochę za mocno. Szczęka wypadła z zawiasów. Odsłoniła skomplikowany mechanizm znajdujący się we wnętrzu androida. Androida?

Otworzyłam oczy. Spojrzałam na biurko. Jeśli mój obolały mózg poprawnie przetworzył informacje, stała na nim opróżniona do połowy butelka księżycówki. Westchnęłam. Mam trzydzieści pięć lat. Pochodzę z Polski. Od pięciu lat żyję w Tokio i pracuję jako mangaka. Słynę z najmocniejszej głowy, zarówno wśród twórców jak i pracowników redakcji magazynu Shounen Gangan. Mimo to w starciu z samogonem produkcji mojego dziadka zawsze polegam. Na jego bimber nie ma mocnych. Olśnienie. Momentalnie podniosłam się z fotela i chwyciłam telefon. Wybrałam numer mojego edytora.

- Czy istnieje mangaka o nazwisku Hiromu Arakawa? - Darowałam sobie powitanie. Moje myśli zaczęte były ważniejszymi sprawami.

- Prawdopodobnie nie. Jeśli nawet, nie jest znana. Daj mi kilka minut. Zaraz to sprawdzę. Właściwie, dlaczego pytasz? Czy skończyłaś już manuskrypt na jutrzejsze spotkanie? - „Obowiązkowy jak zwykle”, pomyślałam.

- Chciałabym przyjąć to nazwisko za mój pseudonim artystyczny. - Na sekundę zawiesiłam głos. - Przekaż redakcji, że kończę z serią.

- Co?! - W głosie mego przyjaciela usłyszałam zdumienie pomieszane z furią.

- Spokojnie. Mam pomysł na nową mangę. To będzie majstersztyk. - powiedziałam radośnie.

- Księżycówka twojego dziadka?

- Tak.

- W porządku. - Można powiedzieć, że widziałam jak pokiwał głową ze zrozumieniem. - Skoro masz dobry pomysł, rysuj. Redaktorowi łatwiej będzie przełknąć porzucenie tamtej serii, jeśli zobaczy nowe rysunki.

- Tak jest! - Rozłączyłam się. Wyjęłam kryształowy kieliszek i nalałam doń dziadkowego trunku. W głowie miałam już imię do pierwszego rozdziału „Stalowego Alchemika”. „Liczę na owocną współpracę” - rzuciłam gdzieś w głąb myśli. „Ja również” - odpowiedział mi zarys mojego głównego bohatera. Niski blondyn z warkoczem, w czerwonym płaszczu. Tak, nadawał się idealnie.

Wzniosłam kieliszek w górę:

- Za zdrowie dziadka!


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • : 2012-12-03 15:26:11

    Sam fakt, że nie znudziłam się w trakcie i doczytałam do końca stanowi dowód, że jest to tekst ciekawy. W pewnym momencie chciałam się uprzeć, że nierealistyczny, ale potem wyjaśniła się, dlaczego:) Zaskakujące zakończenie. 7/10

  • Michiszisa : 2011-05-16 19:17:02
    ^^

    fajne.

  • Skomentuj