Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Teoria Chaosu

12. Korzenie

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2017-02-04 08:00:26
Aktualizowany:2020-08-20 10:37:26


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


- Nie mogę! - krzyknął nagle Zelgadis odpychając dziewczynę. Odsunął się i oparł plecami o przeciwległą ścianę, zamknął oczy próbując uspokoić szalejące zmysły. W końcu oddech wrócił do normy, a wraz z nim świadomość otoczenia. Jak mógł zrobić coś takiego? Otworzył oczy i spojrzał na Nirali. Stała wciąż w tym samym miejscu z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, ale mimo iż bardzo starała się to ukryć, na jej twarzy odznaczył się ślad zdziwienia.

- No, no jestem pod wrażeniem szermierzu! - powiedziała i ze sztucznym uznaniem zaklaskała w dłonie. - Jeszcze nikt nie miał na tyle silnej woli, żeby przeciwstawić się mojemu eliksirowi.

- Eliksirowi? - powtórzył tępo, wciąż stojąc przy ścianie. Czuł się naprawdę zdezorientowany.

- Nie mogłam się oprzeć, żeby nie wypróbować go na tobie! - zaśmiała się szyderczo i podniosła z podłogi miecz Zelgadisa, zanim ten zdążył się zorientować. - Na czym to skończyłam? - zamyśliła się patrząc w klingę. - Ach! Nasze małe przesłuchanie… Więc mówisz, że masz ten miecz od krewnego? - zapytała ignorując zdziwienie chłopaka i całą poprzednią sytuację.

Tymczasem Zelgadis skojarzył odpowiednie fakty. Ten cały, paskudny eliksir, musiał być w wodzie, którą dała mu do picia. Przeklął w duchu sam siebie za swoją nieostrożność. W końcu ten eliksir mógł wywołać dużo poważniejsze konsekwencje. Nie rozumiał jednak, czemu chciała go sprawdzić na nim? Czyżby to był tylko jakiś chory fetysz nienormalnej wiedźmy? Westchnął głośno, dochodząc do wniosku, że nawet nie chce znać tej odpowiedzi. Z wściekłością zmierzył ją przeszywającym spojrzeniem. Nie zamierzał odpowiadać na żadne pytania, a już na pewno nie za darmo.

- Jeśli chcesz odpowiedzi na swoje pytania, wpierw musisz odpowiedzieć na moje - warunek był prosty, coś za coś i Zelgadis nie zamierzał dać się przechytrzyć. Już nie. Nirali otworzyła usta, najprawdopodobniej chcąc zaprotestować, ale zanim padły pierwsze słowa ponownie je zamknęła. Zagryzła wargi i niechętnie przytaknęła głową.

- Zgoda, pytanie za pytanie, to równoważna wymiana - stwierdziła ugodowo. - Więc, co chcesz wiedzieć? - nuta zdenerwowania zadźwięczała w jej głosie.

- Zacznijmy od tego, co stało się z moją przyjaciółką, zanim mnie tu ściągnęłaś? - obraz Amelii na podłodze i stojącej nad nią Nieumarłą zabłysnął mu przed oczami. Poczuł się jeszcze bardziej winny. Jak mógł o tym nie myśleć i dać się tak łatwo uwieść? Bardzo chciał wierzyć, że powodem tego zachowania było działanie eliksiru…

- Nie wiem, co się z nią stało później… - zaczęła Nirali i rozsiadła się wygodnie na starej kanapie, zakładając nogę na nogę. - Kiedy teleportowałam się do tamtego budynku, w którym byliście, to wszystko trwało zaledwie sekundy. Zdążyłam zobaczyć tyle, co ty… no, może kawałeczek więcej. Nieumarłej, stojącej nad tą małą, wbił się w czaszkę czyiś sztylet - dokończyła z upiornym uśmiechem. Zupełnie jakby takie sceny sprawiały jej radość.

Zelgadis odetchnął z ulgą, ktoś przyszedł im na ratunek, Amelia nie była sama i to najważniejsze. Liczył na to, że to Gourry i Lina ją uratowali.

- Mam nadzieję, że mówisz prawdę. Jeśli kłamiesz, przysięgam zabiję cię… - zagroził pewien, że dotrzyma słowa. - Co chcesz wiedzieć w zamian? - nie był zadowolony, że będzie musiał odpowiedzieć na jej pytanie, ale umowa to umowa.

- Kto dał ci ten miecz? - zapytała, a on nie mógł zrozumieć tej dziwnej fascynacji. Co takiego miał jego miecz, że tak ją to zainteresowało?

- Już mówiłem. Mój krewny - odparł sucho.

- Mógłbyś rozwinąć trochę bardziej swoją odpowiedź, czy to dla ciebie zbyt wymagające zadanie? - syknęła niezadowolona i zamachała ostrzem w powietrzu. - Więc?

- Dał mi go mój pradziad Rezo, który się mną zajmował. Mam ten miecz odkąd pamiętam - odpowiedział ignorując jej wcześniejszą uwagę. Miał ważniejszy cel niż kłótnię, więc zamierzał grać w tę grę, tyle ile będzie konieczne.

- Kim był twój pradziad? Skąd mógł mieć ten miecz? - pytania posypały się jak grad, a błysk ciekawości przebiegł przez oczy dziewczyny. Pożądała tych odpowiedzi za wszelką cenę.

- Wybacz, ale to już następne dwa pytania. Teraz moja kolej - wtrącił Zel rzeczowym tonem i także usiadł. - Kim jest twój Pan?

- To władca tego świata - odpowiedziała ważąc ostrożnie słowa.

- Masz na myśli Demona, Złodzieja dusz? - Zelgadis pamiętał, że tak go przedstawiał Kirei.

- Między innymi, tak - potwierdziła z wahaniem. Widać było, że był to niewygodny dla niej temat.

- Co oznacza „między innymi”? To jest więcej tych demonów? - Zelgadis nie odpuszczał, ale dziewczyna tylko uśmiechnęła się złośliwie.

- To już kolejne pytanie - powiedziała z nieznikającym uśmiechem, w którym Zel dostrzegł coś szczerego. Przynajmniej wydawało mu się, że tak było. - Więc kim był twój pradziad Rezo? - kontynuowała wywiad.

- Kim był Rezo… - Zelgadis pozwolił swoim myślą cofnąć się daleko, daleko w przeszłość. - Był kapłanem, największym mędrcem tych czasów, a mimo to był głupcem. Rezo urodził się niewidomy i chociaż posiadał ogromną moc, to nie potrafił uleczyć sam siebie z kalectwa. Nie mógł tego zaakceptować, więc zawarł umowę z mrocznym lordem naszego świata, Shabranigdo. Cóż, marnie skończył… - przywołał w pamięci wspomnienie jego śmierci i uśmiechnął się lodowato. Nienawidził tego człowieka, nienawidził go za to, że zamienił go w chimerę i cieszył go fakt, że został zabity z ręki Liny, przy okazji z kawałkiem Shabranigda.

- Chyba bardzo go nie lubiłeś? - zauważyła Nirali przyglądając się złowrogiemu uśmiechowi, przypominającemu uśmiech mordercy.

- Nie lubiłem? - zadrwił Zelgadis. - Nienawidzę go - już chciał zwierzyć się z powodów swojego uczucia, ale szybko zreflektował się z kim właściwie rozmawia i jaki jest tego cel. Musiał wyciągnąć jak najwięcej informacji o Demonie i zasadach używania magii w tym wymiarze. - Więc jest więcej niż jeden Demon? - zapytał, aby potwierdzić swoje ostatnie przypuszczenie.

- Tak - padła zdawkowana odpowiedź. - Wiem o istnieniu trzech, ale nie mogę zagwarantować, że nie ma ich więcej…

- Rebelianci nie wiedzą o ich istnieniu, prawda? - Zelgadisowi nagle zrobiło się żal tych ludzi. Żyli w złudnym przekonaniu, że mają szansę na wygranie tej wojny, a okazuję się, że nawet nie wiedzieli kto jest ich wrogiem.

- Ogólnie rzecz biorąc to rebelianci mało wiedzą - zaśmiała się szydząc z nich. - Okłamują siebie nawzajem… - urwała zdając sobie sprawę z faktu, że nie powinna za dużo mówić.

- Dlaczego jesteś po stronie demonów? - zapytał zaciekawiony. W jego oczach, Nirali wcale nie była taka zła na jaką pozowała.

- To gwarantuje mi życie. Co ty byś zrobił na moim miejscu?

- Przypuszczam, że nie zdradził bym swoich towarzyszy… - odpowiedział neutralnym głosem.

Nirali obrzuciła go krótkim spojrzeniem i najwyraźniej zdecydowała zignorować ostatnią uwagę. Obróciła trzymany przez siebie miecz i wyciągnęła go przed siebie.

- Więc mówisz, że dostałeś ten miecz od swojego krewnego, pradziada, który był potężnym mędrcem. Do tego, który zawarł pakt z mrocznym lordem… - podsumowała kierując te słowa bardziej do siebie niż Zelgadisa. - Tak właściwie, po co przybyłeś do tego wymiaru? Przypuszczam, że to ma związek z tą dziewczyną - kluczem. Dostałam rozkaz odnalezienia jej - mruknęła niezbyt zadowolona z przydzielonych jej obowiązków.

- To chyba oczywiste - prychnął Zelgadis. - Przybyliśmy, aby ją stąd wyciągnąć. Nie dopuszczę żeby ktokolwiek użył jej jako łącznika z naszym wymiarem i żeby wasze paskudy przeszły do nas. Lepiej ty powiedz, skoro masz rozkaz złapania Amelii, dlaczego ściągnęłaś tu mnie zamiast niej? - skrzyżował ręce na piersi. Nagłe wyznanie Nirali sprawiło, że poczuł się kompletnie zagubiony w jej motywach działania. Obserwował ją oczekując odpowiedzi, ale ona tylko patrzyła na miecz i raz za razem obracała go w dłoniach oglądając ostrze z innej perspektywy. Nagle wstała i rzuciła miecz w stronę Zelgadisa, który pochwycił go sprawną ręką. Pytająco spojrzał na dziewczynę, która już zdążyła dobyć swojej broni. Uśmiechnęła się tajemniczo i z oszałamiającą prędkością zamachnęła własnym mieczem w stronę chłopaka. Zelgadis w odpowiedzi uniósł miecz, tym samym blokując jej cios. Wtedy to się stało, znów poczuł to dziwne uczucie niesamowitej potęgi, a obydwa ostrza rozjarzyły się oślepiającym blaskiem. Wpatrywał się w to zdumiony, czy to jakiś rodzaj czaru? Nim zdążył sobie odpowiedzieć na to pytanie, Nirali odskoczyła od niego zszokowana. Patrzyła na niego wielkimi oczami, a usta zwężone miała w wąską, ledwie widoczną linię.

- Nie może być… - szepnęła po chwili zastygając w bezruchu.

- O co tu chodzi do cholery! - wykrzyknął Zelgadis i rzucił mieczem o ścianę bojąc się, że został na niego rzucony jakiś czar. Nirali nie odezwała się od razu wciąż będąc w wyraźnym szoku.

- O co tu chodzi? Też się zastanawiam… - zaczęła i nerwowo pokręciła głową. Po chwili jej źrenice rozszerzyły się ze zrozumienia… - Nie może być… - sapnęła zdumiona.

Zelgadis oczekiwał w napięciu na wyjaśnienie, na jakąkolwiek odpowiedź, jednak ta… nie nadchodziła. Nirali opuściła głowę i tylko co chwilę nią potrząsała, próbując zaprzeczyć wyjątkowo natrętnej prawdzie. Prawdzie, która przebiła się poprzez wszystkie bariery i niejasności w jej umyśle. Dziewczyna zaśmiała się histerycznie i kucnęła, chowając twarz w dłoniach. Nim Zalgadis zdążył zauważyć różnicę, śmiech dziewczyny przerodził się w histeryczny chichot. Patrzył na nią zszokowany i ostrożnie sięgnął po swój miecz, który wcześniej wyrzucił.

- Wyjaśnisz mi co się stało? - zapytał ostrożnie chłopak.

Śmiech urwał się jak na zawołanie, dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego z mieszaniną strachu i zaskoczenia. Już otworzyła usta, ale po chwili ponownie je zamknęła. Podniosła się z podłogi i nie zwracając uwagi na Zelgadis zaczęła krążyć po pokoju, przyciskając dłonie do swoich skroni. Nagle zatrzymała się i ponownie spojrzała na Zela.

- Za wszelką cenę musisz się wydostać z tego świata - szepnęła podchodząc do niego i łapiąc z dłoń. Z jej oczu zniknęła cała wcześniejsza pewność siebie i drwina. Zelgadis po raz pierwszy zobaczył w niech strach, zmęczenie i obawy.

- Dlaczego? - zapytał zdumiony i wyrwał dłoń z jej uścisku.

- Nie możesz dopuścić żeby demony dowiedziały się, że masz ten miecz. Musisz uciekać! - krzyknęła z przerażeniem.

Zelgadis zaśmiał się i wzruszył ramionami.

- Nie wiem w jaką znowu grasz gierkę, ale tym razem nie dam się w to wrobić. Niby co takiego ma mój miecz? Gdyby był tak cenny, to sama byś go zabrała. W końcu jesteś ich psem na posyłki, a może się mylę? - słowa ociekały pogardą.

- Nic nie rozumiesz idioto! Jeśli pozwolisz, żeby oni go odnaleźli, to będzie koniec! Koniec, słyszysz? Demony wcale nie będą już musiały przechodzić do innych wymiarów… - krzyknęła, starając się ze wszystkich sił, żeby szermierz jej uwierzył.

- Jesteś śmieszna - prychnął w odpowiedzi i ruszył w stronę drzwi.

- Proszę… Musisz mi uwierzyć - szepnęła, gdy jego ręka dotknęła już klamki. Zelgadis zawahał się przez moment. Co jeśli ona nie kłamie? - Zawrzyjmy układ, zgoda? - dodała - Ja pomogę wydostać się wam z tego wymiaru, a ty zagwarantujesz mi, że miecz wróci razem z wami.

- To oznacza, że musiałabyś złamać rozkaz - stwierdził obracając się w jej stronę. - Powiedziałaś, że dostałaś rozkaz złapania Amelii, a teraz mówisz, że pomożesz nam uciec. Nie łapię tu czegoś… - stwierdził podejrzliwie.

- Dobrze wiem, co robię i jakie mam rozkazy, niech cię one nie obchodzą. Więc jak? Zawrzemy układ? - zapytała wyciągając dłoń przed siebie. Chłopak zmierzył ją przeszywającym spojrzeniem.

- Zgoda - rzekł powoli. - Ale jeśli mnie oszukasz to nie podaruję ci tego - Zelgadis z wahaniem uścisnął wyciągniętą dłoń, a Nirali uśmiechnęła się z ulgą i przytaknęła.

Zel miał wiele wątpliwości, ale nie widział lepszego rozwiązania. Musiał skądś zdobyć potrzebne informację, a jeśli Nirali oczekuję w zamian tylko tego, że zabierze ze sobą swój miecz w drodze powrotnej - to oczywiście się zgadza. Postanowił jednak, że będzie miał ograniczone zaufanie, tak na wszelki wypadek. Nie chciał żeby się powtórzyła taka sytuacja jak z rebeliantami. Zanim Zelgadis zdążył o cokolwiek zapytać Nirali gestem dłoni kazała mu podejść do stolika. Na jego blacie wyryto dziesiątki różnych symboli, których Zelgadis nie był w stanie rozpoznać.

- To cała wiedza jaką udało mi się zdobyć - wyjaśniła i starła z blatu grubą warstwę kurzu. - Spójrz, to Morze Chaosu, a to tutaj to pięć filarów, które się z niego wyłoniły - wskazała na pentagram otoczony kołem. Obszar między kołem a gwiazdą miał przedstawiać Morze Chaosu, a każdy z wierzchołków gwiazdy osobny filar.

- A co jest tutaj? - zapytał Zelgadis wskazując na sam środek gwiazdy.

- Też się zastanawiałam… - mruknęła Nirali w odpowiedzi, odgarniając z policzka swoje białe włosy. - Być może to rodzaj przejścia między wymiarami? Hm, nie wiem… W każdym razie nie uda ci się użyć magii jeśli nie nauczysz się korzystać z dostępnej tutaj - wskazała na jeden wierzchołek pięcioramiennej gwiazdy.

- Co mam przez to rozumieć?

- To, że w swoim świecie na pewno używałeś zaklęć odnoszących się do mocy swoich lordów, bogów czy kogo tam… Te zaklęcia nie zadziałają tutaj, bo przepływ energii z twojego wymiaru jest zamknięty. Czyli, gdy przywołujesz moce pochodzące z tamtego wymiaru, po prostu nie przedostaną się tutaj. Żeby używać magii musisz się powoływać na moce obecnych tutaj demonów i bogów - wyjaśniła powoli.

- Zgoda… Nauczysz mnie tych zaklęć? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Chciałabym, ale niestety nie mogę, bo widzisz to nie jest takie proste… - zaczęła z westchnieniem. - Kiedy poznałam umiejętność rzucania zaklęć jedno z tych zaklęć rzucono na mnie. Kiedy tylko próbuję wypowiedzieć inkantację zaklęcia na głos, albo nawet ją spisać coś mnie blokuje. Zaczynam się dusić, albo dostaje jakichś drgawek. To ma chyba być rodzaj ochrony, gdyby w przypadku zdrady żaden ze sług nie mógł przekazać umiejętności rebeliantom.

- Całkiem sprytne - stwierdził Zelgadis i ze zrezygnowaniem usiadł na kanapie. - Więc jak chcesz mi pomóc?

- Ja nie mogę przekazać ci tych zaklęć, ale jest ktoś kto może… - urwała. - Tylko nie wiem jak dużą cenę każe ci za to zapłacić…

- Chyba nie mówisz o tej wiedźmie… jak jej tam było… - zastanowił się Zelgadis próbując sobie przypomnieć imię czarownicy, do której mieli się udać razem z rebeliantami.

- Do Silvy - dokończyła za niego Nirali.

- Tak, tak zdaje się, że tak miała na imię… - przytaknął. - Ale myślałem, że ona nie istnieje i Kirei ze swoją wesołą gromadką nas okłamali - Nirali zaśmiała się na te słowa.

- Owszem okłamali was, ale nie w tej sprawie - wyjaśniła z uśmiechem. - W każdym razie ta, jak to mówisz wiedźma, to w istocie jeden z demonów i nie nazywa się Silva lecz Acedia.

- Chyba żartujesz? - Zelgadis poderwał się z miejsca. - To znaczy, że oni prowadzili nas prosto w łapy demona!

- Nie sądzę żeby rebelianci w ogóle wiedzieli, że to demon - mruknęła dziewczyna i usiadła na jednym z foteli. - Dla nich to chyba faktycznie wiedźma. Poza tym Acedia jest nieszkodliwa dla ludzi. W istocie mało ją obchodzimy… - stwierdziła z kwaśnym uśmiechem.

- Czy ta cała Acedia tak po prostu przekaże mi taką wiedzę? - zdziwił się chłopak. Przecież dzięki tym informacjom będzie mógł jej zaszkodzić.

- Nie, nie powiedziałam, że zrobi to za darmo. Zażąda od ciebie zapłaty. Jednak co to będzie… Nie można przewidzieć - Zelgadis przypomniał sobie opowieść Tamaki’ego o tym, jak zdecydował się poświęcić własne oko dla ratowania wzroku Reia. Ciekawiło go jaką on będzie musiał ponieść zapłatę…

- Rozumiem - przytaknął chłopak. - W takim razie będziesz musiał pomóc mi odnaleźć Acedie.

- Nie martw się, poprowadzę cię i na tyle, na ile będę mogła postaram się także chronić, jednak wiedz, że musi to pozostać tajemnicą. Jeśli demony dowiedzą się, że ci pomagam… - urwała w połowie i opuściła głowę.

- Dlaczego mi pomagasz? - zapytał nagle Zel przyglądając się milczącej dziewczynie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego wróg zdecydował się ryzykować życiem, aby mu pomóc.

Nirali podniosła głowę i spojrzała ze smutnym uśmiechem na Zelgadisa. W jej błękitnych oczach znowu widać było coś znajomego, coś… Nie sposób było to określić.

- Dlaczego? - powtórzyła rozbawiona. - Nie wiem, może jestem głupia… - zaśmiała się, odrzucając w tył włosy. - Być może się mylę. Ale jeśli jednak, jakimś cudem, mam rację to właśnie ratuję cały świat przed zniszczeniem. Patetyczne, prawda? - zadrwiła.

- Powiedz… Co jest z tym mieczem? Dlaczego jest taki ważny i tak bardzo zależy ci na tym żebym go zabrał? - Zelgadis podszedł do dziewczyny i kucnął naprzeciw niej wyciągając przed siebie swój miecz. Nirali spojrzała na niego i w odpowiedzi chwyciła swój własny miecz, który również wyciągnęła przed siebie na drżących dłoniach. Dopiero teraz Zel zdał sobie sprawę z tego, jak podobne były oba ostrza. Niemalże identyczne. A po chwili stało się coś jeszcze dziwniejszego, obie klingi zaczęły promieniować błękitnym światłem.

- Istnieje pewna legenda… - zaczęła cicho białowłosa. - Legenda o powstaniu potężnej broni zdolnej zniszczyć nawet samą Władce Koszmarów… - urwała wpatrując się w błękitne światło. - Nie wiem czy będzie dobrze jeśli poznasz tę legendę…

- Muszę znać prawdę - stwierdził stanowczo Zelgadis. Po tych słowach przez długą chwilę milczeli, a ciszę między nimi wypełniał tylko błękitny blask mieczy.

- Dawno temu Władca Koszmarów stworzyła pięć odrębnych filarów, jednak jeden ze światów ukochała sobie najbardziej… - zaczęła opowiadać Nirali. - W ramach swojej miłości stworzyła dwa identyczne miecze, które przekazała Demonowi i Bogowi, którzy panowali w jej ukochanym świecie. Jeśli obaj by współpracowali miecze te zdolne były do stworzenia potężnej fuzji zdolnej zagrozić istnieniu nawet samej Matki Koszmarów. Chciała w ten sposób pokazać, że traktuje ich równi z sobą. Jednak Demon okazał się być zazdrosny i podniósł ostrze przeciwko Bogu. Rozgorzała wielka bitwa między nimi. Nikt jednak nie spodziewał się, że krew, która bryznęła z ich ran naznaczy parę dzieci niezwykłą potęgą. Staną się dziedzicami owych potężnych ostrzy. Czas mijał a Demon pokonał Boga, tak mu się przynajmniej wydawało, bo kiedy zostawił go by umierał w męczarniach ten odnalazł piątkę osób, w której ukrył kawałki swojej duszy i mocy. Boscy kapłani. W tym czasie Demon zabrał miecz Boga i ruszył naprzeciw Matce chcąc wykorzystać potęgę mieczy. Okazało się jednak, że samotnie nie mógł wydobyć ich potęgi w pełni. Matka Koszmarów z trudem zdołała go pokonać. Na pogorzelisku zostały tylko dwa miecze. Powód klęski tego świata. Zmieniły one swój kształt i powędrowały do naznaczonych krwią Boga i Demona dzieci. Matka Koszmarów próbowała odebrać miecze dzieciom, jednak okazało się to niemożliwe. Jedynym wyjściem było zabranie jednego z dzieci wraz z mieczem i przesłanie do innego świata tak, by ostrza nigdy się nie spotkały. Matka zabrała jedno z dzieci i zapieczętowała piąty filar. Miecze miały nigdy się nie spotkać. Zasmucona zniszczeniem Matka uroniła dwie łzy zamykając pieczęć. Pech chciał ze jedna z łez trafiła na szczątki Demona. Dzięki tej cząstce stworzenia Demon był w stanie odrodzić się ale tylko w kilku częściach. Acedia jest jedną z tych części. By całkowicie się ze scalić i zyskać utraconą potęgę demony musiałyby odnaleźć drugą łzę Matki. Jednak tego samego pragnie Bóg, który zapieczętował się w ciałach pięciu śmiertelników, w tak zwanych Kapłanach, których już poznałeś - dziewczyna przerwała na moment i spojrzała Zelgadisowi w oczy, ten zrozumiał, że najwyraźniej miała na myśli Kireia i pozostałych, ale nie to miało okazać się największą nowiną w tej historii. - Jesteś dziedzicem jednego z Bliźniaczych Ostrzy, drugi należy do mnie… - wyjaśniła powoli. - Demony chcą przedostać się do innych wymiarów, ponieważ właśnie tego szukają.

Nirali przerwała opowieść i z obawą spojrzała na Zelgadisa oczekując jego reakcji, jednak ten tylko milczał. Kolejne minuty mijały w nieprzyjemnej ciszy. Nirali poruszyła się niespokojnie, wreszcie padły pierwsze słowa.

- Nie wiem czy mogę ci uwierzyć? - stwierdził niepewnie Zelgadis. - Jeśli ci uwierzę… To znaczy, że wszystko w co wierzyłem było kłamstwem. Wszystko… - powtórzył dobitnie.

- Wiem, że jest ci ciężko - zaczęła dziewczyna. - Nie musisz mi wierzyć, jeśli tak będzie dla ciebie łatwiej. Po prostu zabierz stąd miecz i już… - dokończyła beznamiętnym tonem.

- Będzie łatwiej? - słowa ociekały ironią. - Nie bądź śmieszna! Nic już nie będzie jak przedtem! To znaczy, że świat, z którego tak naprawdę pochodzę to… - urwał w połowie i uderzył pięścią w stół. Nirali wzdrygnęła się po czym ze zmęczeniem zamknęła oczy.

- Proszę uspokój się… - zaczęła delikatnie.

- Uspokój się… - prychnął zirytowany. - Jak mam się uspokoić kiedy wiem, że wszyscy zrobili ze mnie kretyna! Rezo… Czy on w ogóle był moim krewnym? A moi rodzice? - wypluł z obrzydzeniem ostatnie słowo.

- Niestety nie wiem i przestań się zachowywać w taki sposób albo już niczego więcej się ode mnie nie dowiesz! - zagroziła hamując ostry ton. Na te słowa Zel opuścił głowę i w milczeniu przytaknął. Nirali westchnęła i kontynuowała. - Myślę, że Rezo nie był twoim krewnym. Prawdopodobnie to Matka Koszmarów po zabraniu ciebie z tego filaru, zleciła mu opiekę nad tobą. Trafiło na niego, bo był potężnym magiem, jak sam mi wcześniej powiedziałeś, a ty w końcu jesteś w posiadaniu potężnej broni - to brzmiało dość sensownie w mniemaniu Zelgadisa więc ponownie tylko przytaknął. - Co do twojej rodziny… To zależy co o nich pamiętasz? - zapytała z ciekawością i nachyliła się w kierunku chłopaka.

- Pamiętam, że moi rodzice zmarli, gdy miałem pięć lat… - nagle przypomniało mu się kiedy odpowiadał Amelii na to samo pytanie, podczas podróży z Kazuki’m. Wydawało mu się, jakby to było całe lata temu… - Nie pamiętam ich zbyt dobrze. Rezo powiedział mi, że zmarli na jakąś śmiertelną chorobę.

- Nie, w takim razie to kłamstwo - wyjaśniła pewna siebie.

- Skąd możesz… - zaczął, ale nagle urwał zszokowany. - Ty mnie znałaś, prawda? W tym świecie?

- No, no Zelgadisie jesteś naprawdę błyskotliwy - zaśmiała się wyraźnie zdziwiona jego pytaniem. - A jak ci się wydaje, skoro zostaliśmy naznaczeni krwią boga i demona w jednakowym momencie, to chyba znaczy, że musieliśmy być w tym momencie blisko siebie, racja? - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Byłam twoją sąsiadką - wyjaśniła zanim Zelgadis zdążył zadać kolejne pytanie.

- Och… - Zelgadis nie wiedział co powiedzieć. Wszystko, co uważał za prawdziwe tak nagle okazało się być po prostu kłamstwem. Rezo nie był jego krewnym, jego rodzice… Nie wiedział kim byli, bo najprawdopodobniej ktoś zafałszował jego wspomnienia, a w dodatku jego prawdziwym domem okazał się piąty filar. To wszystko go przerażało, ale jednocześnie rozbudzało ciekawość.

- Szkoda, że nie widzisz swojej miny - głos Nirali przerwał rozmyślania Zela.

- Sąsiadka - powtórzył tępo i zaśmiał się głośno. - To wszystko brzmi jak nieprawdopodobna bajka.

- Więc mi wierzysz? - zapytała z nadzieją w głosie. Zelgadis zmierzył ją wzrokiem i powoli kiwnął głową.

- Powiedz mi, kiedy zaczęła się ta wojna? - zapytał i machnął ręką w nieokreślonym kierunku.

- Zdaje się, że to już będzie jakieś piętnaście lat - stwierdziła w zamyśleniu. - A bo co?

- Skoro teraz mam dwadzieścia lat… - zaczął niepewnie - A wojna trwa już piętnaście, to znaczy, że ktoś wymazał i zamienił wspomnienia z pierwszych pięciu lat mojego życia - podsumował i zaśmiał się ironicznie. - Powinienem cię pamiętać… - dodał po chwili i z bólem spojrzał w oczy Nirali. Czuł się oszukany i okradziony ze swoich własnych wspomnień. Skoro Nirali mieszkała tak blisko niego to powinien pamiętać wspólnie spędzone pięć lat. Chociaż cokolwiek… Ale nie pamiętał. W swojej głowie widział tylko mgliste kłamstwa, które ktoś mu wszczepił. Nie pamiętał nawet swojej rodziny.

- Nie zadręczaj się tym, wiele nie straciłeś. Jestem pewna, że przez ostatnie piętnaście lat wiodłeś wspaniałe życie w świecie pozbawionym wojen - wzruszyła ramionami.

Zelgadis odwrócił się placami do dziewczyny i zacisnął pięści.

- Może i świat, w którym żyłem przez tyle lat pozbawiony był formalnych wojen, ale wciąż każdego dnia tam, staczałem wojnę z samym sobą… - odpowiedział cicho. - Spójrz na mnie, kim ja jestem? Nie jestem już nawet w pełni człowiekiem! - wyrzucił z goryczą i zacisnął zęby w złości.

Nirali nie odpowiedziała, wstała i podeszła do regału z książkami. Nie zwracając uwagi na Zelgadisa wyciągnęła z pomiędzy dwóch, grubych woluminów stare zdjęcie. Bez słowa wcisnęła je w dłoń chłopaka. Zelgadis nie wiedział o co chodzi, ale posłusznie przyjrzał się starej fotografii. Było to zdjęcie ślubne nieznanej mu młodej pary.

- To twoi rodzice - wyjaśniła po chwili Nirali. - Ze względu na ich pamięć, nie waż się więcej tak o sobie mówić - głos jej drżał ze zdenerwowania.

- Jak zginęli? - zapytał nie odrywając wzroku od zdjęcia.

- Zginęli na wojnie jak większość.

Zelgadis spojrzał na dziewczynę. Jej ciało drżało ze złości, a oczy zaszkliły się od łez. Opuściła głowę, a kosmyki białych włosów opadły na twarz. Nagły impuls sprawił, że Zelgadis podszedł do niej i przytulił najlepiej jak tylko potrafił. W tym uścisku nie było jednak nic romantycznego, bardziej nadawał się na spotkanie ze starym, dobrym przyjacielem. W pierwszej chwili chłopak pomyślał, że Nirali natychmiast wyrwie się z tego uścisku, ale ta wręcz przeciwnie - odwzajemniła go.

- Odkąd znalazłem się w tym świecie… - zaczął Zelgadis - W snach widywałem postać ubraną w długi czarny płaszcz. Nigdy nie mogłem zobaczyć jej twarzy. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ciebie zrozumiałem, że w moich snach to cały czas byłaś ty! Miałem dziwne wrażenie, że znam cię… Ale nie potrafię sobie przypomnieć… Przykro mi… - dokończył cicho, a Nirali zacisnęła dłonie na jego koszuli.

- To ironia - powiedziała łamiącym się głosem. - Ale gdyby nie te miecze prawdopodobnie bym cię zabiła już przy pierwszym spotkaniu. Nie poznałabym cię w tym ciele…

Zelgadis odsunął się od dziewczyny i pokręcił z rezygnacją głową patrząc jeszcze raz na zdjęcie swoich rodziców.

- To Rezo zamienił mnie w chimerę, chciałem być silniejszy. Ot cała historia - wyjaśnił sucho i schował zdjęcie do kieszeni. Nirali spojrzała na niego w zamyśleniu.

- Nie pomyślałeś nigdy, że Rezo miał powód, aby zamienić cię w chimerę? - zagadnęła.

- Co masz na myśli? - zdziwił się Zelgadis.

- No wiesz… - zaczęła. - Może miał być to środek zabezpieczający? Dał ci cel w życiu, żebyś nigdy nie drążył w swojej przeszłości i nie odkrył prawdy.

Zelgadis milczał. Czy to możliwe, że wszystko tak dokładnie zaplanowano? Nie chciał w to wierzyć, w końcu sam prosił Rezo o uczynienie go silniejszym. Dostał więc tylko to czego chciał.

- Nie sądzę - powiedział stanowczo, ale gdzieś głęboko w jego wnętrzu zaczęło kiełkować ziarnko niepewności. - Myślę, że powinienem już wracać - dodał po chwili.

Nirali przyglądała mu się w zamyśleniu.

- Odprowadzę cię - powiedziała zarzucając czarny płacz na ramiona. - Musisz jak najszybciej dostać się do Acedii.


***


- Lina, powtarzałam ci już kilka razy, że nie widziałam co się stało z Zelgadisem! - krzyknęła rozzłoszczona Amelia, a jej głos odbił się echem od pustych ścian.

- Ciiiii! - uciszyła ją rudowłosa. - Nie wrzeszcz tak, bo znowu się władujemy w jakieś tarapaty.

- Nie powinnaś tak męczyć Amelii, przecież to nie jej wina - stwierdził Gourry zwracając się do przyjaciółki.

- Och, akurat ty jesteś ostatnią osobą do pouczania mnie, ty pusta głowo! - Lina już zamachnęła się żeby zdzielić Gourry’ego po głowie, jednak nagły odgłos kroków w oddali zatrzymał ją w pół ruchu. Gourry podniósł się z ziemi i cicho sięgnął po miecz pożyczony od Liny.

- Co za miłe powitanie, zostawić was na trochę bez opieki, a już rozrabiacie - stwierdził Zelgadis wyłaniając się z ciemności i patrząc na ostrze wymierzone w jego kierunku.

- Zel! - uradowała się Lina i natychmiast podeszła do przyjaciela.

- Dobrze, że sam się odnalazłeś, bo nie mieliśmy żadnego pomysłu jak cię odnaleźć - dodał Gourry i z uśmiechem schował miecz.

Zelgadis odwzajemnił uśmiech i wzrokiem odnalazł Amelię. Odetchnął z ulgą kiedy zobaczył, że nic się jej nie stało. Zdziwił go jednak fakt, że nawet nie zareagowała na jego przybycie.

- Amelio wszystko dobrze? - zapytał zdejmując płaszcz i podchodząc do niej. Kucnął naprzeciw niej i ostrożnie złapał za rękę. - Amelio? - powtórzył nie uzyskawszy odpowiedzi. W końcu czarnowłosa spojrzała na niego i niespodziewanie przytuliła. Zaskoczony Zelgadis delikatnie odwzajemnił ten gest.

- Przepraszam! - wyłkała Amelia w jego ramie.

- Przepraszasz? Ale za co? - zdziwiony odsunął ją od siebie trzymając dłonie na jej ramionach.

- Nie potrafiłam cię ochronić! - szybko starła rękawem spływające łzy.

- Głupia… - zaśmiał się Zelgadis kręcąc głową. - Jeśli już ktoś musi tu przepraszać to raczej ja. To ja obiecałem cię chronić, pamiętasz? - wyszeptał przytulając ją do siebie. Czuł się niesamowicie dobrze, gdy mógł tak po prostu ją przytulić, wiedząc że jest bezpieczna. A teraz po części zrozumiał jej uczucia. Miał tak samo względem Nirali. Nie pamiętał jej, a jednak podświadomie czuł jakąś przynależność, bliskość. Mógł tylko przypuszczać, że Amelia po utracie pamięci odczuwa to samo w stosunku do niego.

- Dobra, dobra bo mi się robi mdło od tych waszych czułości - odezwała się w końcu Lina łapiąc Zelgadisa za kołnierz i odciągając od Amelii, która zdążyła się już oblać dużym rumieńcem. - Lepiej powiedz, gdzie byłeś i co robiłeś?

- Widzisz Lina, kiedy wy sobie tu biwakujecie to niektórzy pracują - wyjaśnił udawanie poważnym tonem.

- Żebym ja zaraz nie popracowała nad tobą… - zgrzytnęła zębami.

- W każdym razie - zaczął Zel - Zdobyłem kilka ciekawych informacji. Po pierwsze ta wiedźma, do której prowadził nas ten dupek, yyyy to znaczy Kirei - poprawił się zerkając na Amelię - naprawdę istnieję. Nie nazywa się Silva tylko Acedia i jest jednym z kilku demonów. Uprzedzając twoje pytanie - tak demonów jest kilka…

- Jak to kilka? - zdziwiła się Lina.

- Wojna w tym świecie wybuchła, bo demonowi zachciało się całkowitej władzy i to nie tylko na tym filarze. Zniszczył tutejszego boga i zawojował na Matkę, jednak ta oczywiście go zgładziła… - rozpoczął wyjaśnienia uważając, aby przypadkiem nie zdradzić żadnej informacji na temat mieczy i Nirali. Nie zdradził także od kogo zdobył wszystkie informacje, twierdząc, że tuż po ataku, za sprawą nieznanej mu magii, po prostu przeniósł się do biblioteki gdzie znalazł kilka ciekawych notatek, a następnie próbował odnaleźć przyjaciół. Na jego szczęście, Lina i pozostali nie drążyli tematu najwyraźniej sami będąc przytłoczeni natłokiem nowości.

Nie wiedział dlaczego zdecydował się zachować kilka istotnych faktów w tajemnicy, po prostu sam potrzebował czasu na przemyślenie wszystkiego. Kiedy wreszcie położyli się żeby odpocząć Zelgadis nie mógł zasnąć. Wyciągnął z kieszeni zdjęcie swoich rodziców i przez długą godzinę przyglądał mu się w milczeniu.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • erravi : 2017-02-17 13:11:26
    ...

    To bynajmniej dobry znak haha ;D Ale znam ten ból czytania na monitorze...

    Dawno temu, ale i tak chylę czoła, bo DoD stanowi pewnego rodzaju... hmm historię :D Chyba wszyscy fani gdzieś na swojej drodze natrafili na niego. ;)

  • Socki : 2017-02-16 20:43:12
    Jak tylko skończę ...

    ... no właśnie zauważyłam, że coś mi nie pasowało kolejnością:)

    Chętnie napiszę co i jak, tylko najpierw muszę przeczytać a jestem dopiero w połowie :) Ale to chyba komplement, że mnie tak wciągnęło :) Na dziś wystarczy, bo już mnie oczy pieką od patrzenia w monitor.


    Heh... ja Doda czytałam tak dawno temu, że już nie pamiętam o czym był :P

  • erravi : 2017-02-16 16:18:24
    Haha

    W takim razie serdecznie zapraszam. Będzie mi bardzo miło kiedy po przeczytaniu podzielisz się ze mną swoimi uwagami. :) W razie gdybyś chciała czytać kontynuacje na blogu to rozdziały tam są inaczej oznaczane niż na Tanuki. Na Czytelnie wrzucam połączone kilka rozdziałów blogowych żeby fragmenty były dłuższe. :)

    Poza tym nie bądź skromna, ale twój DoD był chyba dłuższy! ;) Swoją drogą chętnie sobie odświeżę twoją historię, bo czytałam ją już baaaardzo dawno temu. :D

  • Socki : 2017-02-16 15:22:52
    O słodki Jeżu

    Wow... ale byczy kawał fica!


    :) no to będę miała rozrywkę na najbliższe dwa wieczory <3 <3 <3

  • erravi : 2017-02-16 15:03:03
    Już są

    Witaj Socki, miło cię widzieć! :)

    Kolejne rozdziały już są na blogu, generalnie tam publikuję najszybciej.

    Jeśli chodzi o Czytelnie to kolejny rozdział został już wysłany i oczekuje na akceptacje.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu