Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Teoria Chaosu

16. Perspektywy

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2017-07-26 14:35:08
Aktualizowany:2020-08-20 10:38:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


Daiki bez słowa wprowadził Lillyę do niewielkiego pokoju, po czym ostrożnie posadził ją na skraju łóżka. Zmęczona dziewczyna nawet nie protestowała i natychmiast wtuliła się w zmiętą pościel. Chłopak dokładnie zamknął za nimi drzwi i sprawnym ruchem przesunął pod nie jedno z krzeseł, na którym wyczerpany opadł zamykając oczy. Pokój miał może kilka metrów powierzchni. Oprócz łóżka ustawionego na przeciwko drzwi znajdowały się w nim dwa krzesła i mała komoda, której połamane szuflady porozrzucane były w nieładzie. Całość wyglądała tak, jakby ktoś dawno temu wpadł do tego miejsca i wywrócił wszystko do góry nogami w poszukiwaniu czegoś. Cóż, najprawdopodobniej tak było.

- Daiki? - ciche wołanie przywróciło go do rzeczywistości.

- Hm? - mruknął jedynie w odpowiedzi i leniwie uchylił oczy spoglądając spod wpół przymkniętych powiek na dziewczynę. Lillya miała drobne, kościste ciało, które szczelnie opatulały warstwy czarnego materiału. Jej długie, ciemne włosy teraz splątane były w nieładzie, a sarnie oczy spoglądały na niego uważnie.

- Nic… zastanawiałam się jedynie czy śpisz… - rzuciła w odpowiedzi i ponownie położyła głowę na łóżku.

Daiki pochylił się na krześle i oparł podbródek o swoje dłonie. Kiedy Lillya trafiła do ich grupy była w kiepskim stanie, na wpół pogrążona w szaleństwie. Po części ją rozumiał, przez chwilę sam myślał, że oszalał kiedy zapieczętowana w nim moc Boskiego Władcy zaczęła się rozwijać, a on nie miał pojęcia, co dzieje się z jego życiem. Wtedy też pojawiło się w nim to dziwne przyciąganie, coś jak wewnętrzny kompas, który pchał go w poszukiwaniu odpowiedzi. Tą odpowiedzią była Maya, dziewczyna, która oprócz niezwykłych zdolności widzenia i wpływania na aurę, posiada także pamięć Boskiego Władcy. To ona wyjaśniła mu, co tak naprawdę się wydarzyło. Z Lillyą, cóż… było gorzej. Jak powiedziała sama Maya aura życiowa dziewczyny jest już bardzo zniszczona, a jej ciało i psychika ledwie wytrzymuje ciemność, którą w niej zapieczętowano. Dopiero po odnalezieniu ich grupy Daiki mógł nieco złagodzić ból dziewczyny za pomocą swoich zdolności uzdrawiających. To dlatego przydzielono mu opiekę nad nią.

Bardzo długo czekali na ujawnienie się piątego kapłana. Z początku Kirei uparł się, że to Amelia jest ostatnią z nich, twierdząc, że jej umiejętności muszą mieć związek z zadziwiającym faktem przeżycia w Dworze Śmierci. Kirei zdołał wszystkich przekonać, że moce Amelii są zapieczętowane dopóki ta nie odzyska pamięci, ale ostatecznie bardzo się pomylili. Dla samego Daiki’ego zbyt wiele się nie zgadzało od samego początku. Amelia po roku przybywania z nimi nie wykazała najmniejszego znaku, który mógłby stanowić dowód. Pozostawała też kwestia znamienia. Cała ich czwórka była naznaczona znakiem runicznym, natomiast Amelia nie… Koniec końców jakie to miało teraz znaczenie? Amelia nawet nie pochodzi z tego filaru. Wcześniej nawet nie przypuszczali, że możliwe będzie dla kogokolwiek przejście między światami. Poza tym, Kirei obsesyjnie wpatrzony w Amelię najprawdopodobniej po prostu chciał, aby ta okazała się częścią jego przeznaczenia. Ale cóż… ostatecznie to Lillya okazała się piątym kapłanem o niezwykle mrocznych umiejętnościach przywoływania ciemności. Teraz jednak, z pomocą Lilly oraz grupy Liny być może mają szansę odnaleźć Łzę Matki Koszmarów i ostatecznie przywrócić moc Boskiego Władcy. Daiki cicho marzył o tym, że pewnego dnia przejście między jego światem, a innymi filarami wreszcie stanie otworem i zapanuje normalność.

- Jesteś czymś bardzo pochłonięty - rzuciła nagle Lillya z głową w pościeli. Daiki podniósł wzrok, a po twarzy przemknął mu cień uśmiechu.

- Faktycznie, właśnie zastanawiałem się czy znasz jakieś inne kolory oprócz czarnego. - skłamał na poczekaniu, choć właściwie kiedyś się nad tym zastanawiał.

- To ze względów praktycznych. - burknęła cicho dziewczyna i skryła twarz w materiale.

Daiki w milczeniu podniósł się z krzesła i stanął nad łóżkiem. Już zamierzał odpowiedzieć kiedy jego uwagę zwróciły leżące na podłodze kolorowe skrawki. Schylił się i delikatnie wziął w dłonie błękitną wstążkę. Bez słowa usiadł na łóżku i schwycił dłoń Lilly, która drgnęła zaskoczona.

- Uważam, że do twarzy ci w niebieskim, szkoda to psuć tylko ze względów praktycznych - powiedział cicho i związał wstążkę wokół nadgarstka dziewczyny. Lillya patrzyła na niego zaskoczona, ale po chwili przyjrzała się bliżej nowej ozdobie i z delikatnych uśmiechem kiwnęła potakując.

- Daiki… - zaczęła nieśmiało. - Co się z nami stanie kiedy odnajdziemy Łzę?

- Myślę, że dowiemy się dopiero kiedy nam się to uda - stwierdził, ale tak naprawdę miał już swoje podejrzenia, co najgorsze często miewał racje… - Po prostu cieszę się, że z nami jesteś - dodał po chwili.


***


- Kirei! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - wrzasnęła Maya.

Kirei spojrzał na nią obrażony i prychnął pod nosem.

- Właściwie to ciężko nie słyszeć tych wrzasków… hehe… - wtrącił Tamaki stając pomiędzy dwójką swoich towarzyszy.

Znajdowali się w największym pokoju na piętrze. Całość prezentowała się równie żałośnie jak cały budynek, ale było na tyle bezpiecznie, aby mogli spędzić tu noc. Pokój zawalony był mnóstwem przedmiotów i wyglądał jakby kiedyś zamieszkiwały go dzieci. Na podłodze pomiędzy dwoma ustawionymi w pokoju łóżkami rozrzucone były przeróżne drewniane zabawki.

- Tamaki nie prosiłam cię żebyś się wtrącał - warknęła dziewczyna i pewnym ruchem odsunęła go w kąt. - Po prostu Kirei… musisz zrozumieć, że nasze zadanie jest zbyt ważne, nie możesz kierować się emocjami!

- Być może, jednak nadal uważam, że nie ma żadnej potrzeby, aby Amelia wyruszyła z nami na poszukiwania Łzy - odrzekł pewnym tonem i spojrzał wyzywająco na swoją rozmówczynie.

- Masz racje stary - rzucił Tamaki - ale nie możesz zapominać, że oni są nam potrzebni. Teraz kiedy już odzyskali moce pomogą nam gdyby przyszło się zmierzyć z demonami. Ten cały Zelgadis sam zabił jednego z demonów! Powiedz, komu z nas to się wcześniej udało? Dopóki nie odnajdziemy Łzy nasze zdolności pozostaną ograniczone. Poza tym, chyba nie sądzisz, że pozwoliłbym, aby Amelii spadł chociaż włos z głowy? - rudzielec patrzył błagalnym wzrokiem na przyjaciela czekając na jego zrozumienie.

- Ty może i byś nie pozwolił, ale znam kogoś w tym pokoju, kogo to zupełnie nie obchodzi - z gniewem rzucił słowa w kierunku Mayi.

- Znasz mnie, zrobię co będzie konieczne - odpowiedziała chłodno. - I ty też zrobisz, co będzie konieczne.

- Cholera jasna Maya! - Kirei uderzył pięścią w ścianę. - Kiedy do tego doszło, że zaczęłaś być obojętna na ludzkie życie?!

Maya odwróciła się gwałtowanie od towarzyszy w kierunku okna i zagryzła wargi, aby powstrzymać łzy. Nie chciała, aby widzieli jak zabolały ją te słowa. Wcale nie była obojętna na ludzkie życie, ale z nich wszystkich to ona niosła największe brzemię. Pamięć. Jedynie ona wiedziała jak naprawdę skończy się ta podróż, jakie jest ich przeznaczenie i że nie ma od niego odwrotu, nie mogą nic więcej zrobić. W ustach poczuła metaliczny smak krwi z przegryzionej wargi. Odetchnęła głęboko i spojrzała na porzucone zabawki leżące u jej stóp.

- Nie mamy wyboru. Od kiedy Lillya dołączyła do nas jedyna ścieżka, którą możemy obrać to nasze przeznaczenie. Nie jesteś jedynym, który stracił ukochanych. Uważaj się za szczęściarza, bo twoja ukochana przynajmniej żyje i ma szanse wyjść z tego żywo. Wierze, że tak będzie i pamiętaj, każdy z nas musiał porzucić własne pragnienia, bo robimy to dla… - zamilkła na chwilę - robimy to dla wszystkich - dokończyła i ponownie spojrzała na swoich towarzyszy. Z ulgą dostrzegła ślady zrozumienia na ich twarzach.


***


Nagły ból przebił się przez skronie Amelii tak gwałtownie, że omal nie straciła przytomności. Odsunęła się od Zelgadisa i spojrzała na niego z lękiem. Taki sam lęk szybko dostrzegła także w jego oczach.

- Amelio… Ja… - zaczął spłoszony i zagubiony w całej sytuacji.

- Zelgadisie ja… coś zobaczyłam - zaczęła gorączkowo i ponownie zbliżyła się do chłopaka przyglądając uważnie jego twarzy. Doznanie, którego właśnie doświadczyła było tak szokujące i intensywne, że prawie całkowicie odrzuciła na bok to, co przed chwilą wydarzyło się między nimi. Zelgadis też jakby dostrzegł to w jej zachowaniu i natychmiast przybrał poważny wyraz twarzy.

- Co się stało Amelio?

- Ja… widziałam ciebie - zaczęła cicho - jak podajesz rękę jakiejś dziewczynie - zaczęła ostrożnie. - To była Acedia prawda? Widziałam jak składacie przysięgę krwi.

Zelgadis natychmiast zesztywniał. To nie było możliwe, aby Amelia o tym wiedziała, a jednak… Skąd? To pierwsze pytanie jakie cisnęło się do jego głowy.

- Zelgadisie powiedz mi, powiedz mi, co zaszło tam w tunelach? Czy to prawda? Przepraszam, ale to było tak rzeczywiste… Zupełnie jakbym tam była, jednak te urywki, nie rozumiem… - wyjaśniała szybko zmieszana.

- Amelio, musiałaś sobie to wyobrazić, może to jakiś… szok? - zaczął powoli, jednak ta nerwowo mu przerwała.

- Zelgadisie nie okłamuj mnie! Wiem, co widziałam! - krzyknęła jednak po chwili zreflektowała się i dodała - Proszę, tylko ty mnie nie okłamuj… - spuściła głowę zagryzając wargi z drżącymi ramionami. Zelgadis dopiero po chwili zrozumiał sens ostatniego zdania. Ostatnie wydarzenia musiały bardzo wpłynąć na Amelię, dowiedziała się, że towarzysze z którymi żyła i świat w który wierzyła, nie były takimi za jakich je brała.

- Amelio… - zaczął przygarniając roztrzęsioną dziewczynę do siebie. - Nie rozumiem, co zobaczyłaś, ale to nie mogła być prawda, przecież opowiedziałem wam, co się wydarzyło - wyszeptał cicho w jej włosy. Skłamał.

- Czy ja oszalałam? - zapytała w końcu po długim milczeniu. Zelgadis przygarnął ją mocnej do siebie i poczuł jak serce pęka mu na pół.

- Nie Amelio, wszystko będzie dobrze, obiecuje.


***


Siarczysty policzek niemal zrzucił ją z nóg. Zatoczyła się lekko w tył przykładając dłoń do twarzy i z nienawiścią spojrzała na swojego Pana.

- Jest mi naprawdę przykro, że mnie do tego zmusiłaś Nirali - powiedział z udawanym smutkiem, ponieważ już po chwili uśmiech ponownie wykrzywił jego twarz.

- Wybacz, Panie - odpowiedziała cicho kryjąc pod maską obojętności całą nienawiść, która się w niej gotowała.

- Prosiłem cię o jedno proste zadanie. Zawiodłem się na tobie, naprawdę. Miałaś mi jedynie dostarczyć dziewczynę, a tu proszę zmusiłaś mnie do żebym sam sobie brudził ręcę. Wiesz, zastanawiam się, na ile dalsze trzymanie cię przy życiu ma dla mnie sens? Jak myślisz? - zaczął tonem, który jednocześnie był poważny i rozbawiony. Tonem kogoś kto trzyma cię przy życiu dla własnej uciechy.

- Wybacz Panie, naprawię to, dostarczę ci dziewczynę - zaczęła pośpiesznie, jednak ten szybko wszedł jej w słowo.

- O nie ukochana, nie zamierzam czekać już więcej. Czas kurczy się dla nas coraz bardziej, a sytuacja robi się coraz bardziej zawiła - pokiwał gniewnie głową. - Zrobimy to teraz, a ty zrobisz wszystko, co ci każę, rozumiesz?

Przerażona Nirali spojrzała na Irę, którego krwawe oczy nie wyrażały żadnej litości, żadnego kompromisu, zupełnie jakby spoglądała w oczy samej śmierci. Natychmiast pomyślała o Zelgadisie i przeszły ją dreszcze. Nie może pozwolić na zaatakowanie ich, ale co może zrobić… Panika ogarnęła jej ciało, ale natychmiast ją w sobie zadusiła.

- Chodź, ruszamy! - zawołał Ira wychodząc z jej pokoju i dając jednocześnie do zrozumienia, że wszelkie dyskusje są skończone.

Przerażona cicho ruszyła za nim, próbując gorączkowo wymyślić jakiekolwiek rozwiązanie.


***


Zelgadis czuł się paskudnie okłamując Amelię, ale wiedział, że nie może wyjawić jej prawdy. Jednocześnie nie mógł przestać zastanawiać się, skąd dziewczyna się o tym dowiedziała? Już zamierzał poprosić Amelię, żeby ta spróbowała się przespać, gdy nagły wybuch na dworze przerwał brutalnie ciszę.

- Puk, puk! - wrzasnął ktoś na dworze.

Zelgadis i Amelia szybko zerwali się z podłogi i wybiegli na korytarz, na którym już zastali wszystkich pozostałych. Kirei rzucił im zszokowane spojrzenie, które natychmiast przybrało nienawistny wyraz, a Zelgadis dopiero teraz uświadomił sobie, że nadal nie ubrał koszuli, a całe ubrania z Amelią mają przemoczone.

- To niemożliwe… - zaczęła gorączkowo Maya.

Najszybciej zreflektował się Tamaki i wymijając wszystkich stojących w wąskim korytarzu ruszył na dolne piętro. Niemożliwym było, aby ktoś ich od tak zaatakował kiedy znajdowali się pod ochronną barierą Kireia, pomyślał Tamaki biegnąc po schodach. Ni mniej, równie niemożliwym było, aby ktoś ich w ogóle odnalazł kiedy znajdowali się pod działaniem Iluzji, którą sam założył, a jednak… Tamaki na jednym wdechu doskoczył do pierwszego okna wychodzącego na główną uliczkę. Przez otaczającą ciemność z początku ledwie dostrzegał sylwetkę stojącą na drodze, by już po chwili wydusić wraz ze wstrzymywanym oddechem - Xellos?!

- Xellos… - powtórzył nieco głośniej jakby sam siebie przekonując. Nawet nie zorientował się, a pozostali już przepychali się w kierunku okien.

- Xellos?! No, chyba sobie żartujecie! - wrzasnęła Lina. - Zabiję gnidę jeśli znowu coś kombinuje!

- Hej Lina! Spokojnie, na pewno da się to jakoś wytłumaczyć - powiedział łagodnie Gourry kładąc dłoń na jej ramieniu, chociaż i jego postawa zdradzała oznaki zdenerwowania.

- Wy się znacie?! - wydusiła zszokowana Maya patrząc na Linę i Gourry’ego.

Zelgadis natychmiast poczuł jak gotuje się z wściekłości. Na dźwięk tego imienia oczywiście natychmiast przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie, krótko przed podróżą do piątego filaru, kiedy Xellos wygłaszał nadzieję, że najlepiej dla wszystkich byłoby gdyby Amelia zginęła. Zaciśniętą pięścią uderzył w kolano.

- Tak, ale właściwe pytanie brzmi skąd wy go znacie? - zapytał zaciskając zęby i z lodowatym spojrzeniem przyglądał się Mayi.

- Ach, witaj Lina! - przerwał nagle Xellos na tyle głośno, że zdołali go usłyszeć z ulicy i jak gdyby nigdy nic pomachał radośnie ręką do zebranych. - Nie chcę wam przerywać tej miłej pogawędki, ale nie mamy zbyt wiele czasu więc może w końcu wpuścilibyście mnie do środka?

- Kirei, bariera - rzuciła krótko Maya, na co ten widząc reakcję Zelgadisa z lekkim wahaniem zdjął otaczającą ich ochronę.

Lina w milczeniu zgrzytnęła zębami i w oczekiwaniu uniosła dumnie głowę. Zelgadis nie był na tyle wyrozumiały, zupełnie przestało go obchodzić, że nadal krwawi i cały jest mokry. W tym momencie naprawdę miał jedynie ochotę dać mu w pysk. Niespodziewanie to Amelia ostrożnie złapała go za ramię. Nadal był wściekły, ale ten mały gest pozwalał mu zachować to w ryzach. Tymczasem Xellos bezceremonialnie wszedł do pomieszczenia.

- Zanim zechcecie mnie przepytywać czy, jak co niektórzy tutaj - zabić, muszę wam przekazać ostrzeżenie - zaczął poważnie i szybkim spojrzeniem ogarnął zebranych w pokoju.

- Co masz na myśli? - zapytała Lina.

- Mam na myśli, że odkąd odzyskałaś moc magiczną stałaś się łatwym źródłem energii do wytropienia Lino Inverse - odrzekł poważnie Xellos.

- Skąd wiesz, że ja…? - zaczęła zaskoczona czarodziejka, ale po chwili przerwała i jedynie parsknęła śmiechem. - Tak, właściwie to czego innego mogłam się spodziewać? - dokończyła ironicznie.

- Więc moc Liny jest tak wielka, że przebija się przez moją barierę? - odparł zdziwiony Kirei.

- Właściwie, nie tylko Liny. Zelgadis i Amelia też odzyskali swoje moce, ale tak Lina znana jest w całym naszym świecie ze swoich zdolności.

- Och, nie myśl, że schlebianiem poprawisz swoją sytuację Xellosie - odrzekła ruda, jednak delikatny uśmieszek zdradzał Zelgadisowi, że ego dziewczyny znowu ma się dobrze.

- Powiedziałeś, że staliśmy się łatwym celem do wytropienia, co miałeś na myśli? - zapytał Zelgadis siląc się na spokój i wciąż skupiając się na stojącej obok Amelii.

- Idą po was - głos Xellosa znowu stał się poważny. - Precyzując, to właściwie idą po nią - odrzekł wskazując palcem na Amelię, a ta jedynie skrzywiła się w odpowiedzi.

- Pf, niech spróbują, teraz kiedy mamy swoje moce pokażemy im gdzie ich miejsce. Zelgadis zdążył już sam załatwić jednego z nich! - rzucił entuzjastycznie Gourry.

- Właśnie! - poparła Lina.

Xellos w zamyśleniu spojrzał na Zelgadisa i przez chwilę trwającą nieco dłużej niż powinna przyglądał mu się w milczeniu, po czym znowu zwrócił się do Liny.

- Doceniaj swojego przeciwnika Lino. Pamiętaj, że chociaż wasze moce wróciły to większość zaklęć będzie osłabiona z powodu pieczęci nałożonych na ten filar. Pieczęcie sprawiają, że moc nie może swobodnie przepływać od źródeł, z których czerpie zaklęcie do waszych rąk. Nie zostało wam wiele czasu zanim tu dotrą, powinniście jak najszybciej wyruszyć po Łzę - dokończył ostatnie zdanie kierując do Mayi, na co ta jedynie przytaknęła.

- Dlaczego właściwie nam pomagasz? - zapytał Gourry.

- Cóż… - zaczął Xellos z lekkim uśmiechem. - To tajemnica - dokończył i nim zdążyli o cokolwiek jeszcze zapytać, ten zniknął równie szybko, jak się pojawił.

Zelgadis odetchnął głęboko i spojrzał na Linę. Było mu niedobrze. Jeśli to, co Xellos właśnie powiedział na temat zaklęć było prawdą, a miał powody przypuszczać, że było, to odzyskanie mocy nie stanowiło jeszcze karty na tyle mocnej by przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść. Poza tym, póki Amelia nic sobie nie przypomni to jej moc niewiele znaczy. Pozostawał jeszcze miecz Gourry’ego, który na ich szczęście akurat działał bez zarzutu. Jednego Zelgadis był pewien, Xellos musiał mieć w tym swój interes, w przeciwnym wypadku nie wtrącałby się w całą tę historię.

- Jazda! - krzyknęła Maya wyrywając wszystkich z zamyślenia. - Jeśli to, co powiedział Xellos jest prawdą nie zostało nam wiele czasu. Kirei spakuj swoje rzeczy i nałóż na nas najsilniejszą barierę jaką tylko dasz radę, kupi nam to trochę czasu - Kirei jedynie przytaknął w milczeniu, ale wciąż nie ruszył się z miejsca, wzrok miał utkwiony w Amelii, a konkretnie w jej dłoni spoczywającej na ramieniu Zelgadisa. Amelia musiała to zauważyć, bo już po chwili cofnęła się o krok splatając nerwowo palce.

- Jasne… - rzucił krótko Kirei i ruszył na piętro.

- Tamaki, dla ciebie to samo. Spróbuj nałożyć na nas jedną ze swoich Iluzji - kontynuowała dalej Maya. - Daiki i Lillya przygotujcie się do drogi, a Lina i Gourry pomożecie mi znaleźć sposób żeby dostać się na dół - dodała do dwójki przyjaciół mając na myśli zejście w otchłań poniżej wiszącego miasta. - A wy… - zwróciła się wreszcie do Zelgadisa i Amelii. - Ogarnijcie się błagam, nie mogę na to patrzeć, wyglądacie fatalnie - dokończyła skrzywiona.

Zelgadis już zamierzał coś odpowiedzieć, jednak zanim zdążył zareagować zapanował chaos i już nikt go nie słuchał, jedynie Amelia nadal stała za jego plecami. Gdy odwrócił się w jej kierunku dziewczyna stała ze spuszczoną głową i ramionami złożonymi na piersi.

- Chodź - powiedział cicho i wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny jednak ta jedynie na nią spojrzała i bez słowa ruszyła przodem na piętro.

Zelgadis westchnął i opuścił wyciągniętą dłoń. Czego właściwie mógł się spodziewać? Bez słowa weszli do łaźni na piętrze. Zel szybko oberzał swoje obrażenia i rzucił zaklęcie leczące Recovery.

- Więc to ta wasza moc? - odezwała się w końcu zaciekawiona Amelia, przyglądając się jak wszystkie obrażenia chłopaka natychmiastowo się goją.

- To biała magia Amelio, byłaś w niej specjalistką - odpowiedział spokojnie i po skończonym zaklęciu zaczął zbierać swoje ubrania z podłogi, które nadal mokre, zarzucił na siebie.

- Biała magia? - dopytywała, a Zelgadisowi przez chwilę wydało się śmieszne, że mogła zapomnieć nawet o tym.

- Biała magia to głównie zaklęcia lecznicze lub takie, które działają jedynie na demony, a człowiekowi nie mogą zrobić krzywdy.

- Och, to chyba całkiem dobrze prawda?

- Nie, jeśli twoim wrogiem jest człowiek - odpowiedział z grymasem urywając temat. - Chodź, musimy coś zrobić z tymi rzeczami - powiedział stając na przeciwko Amelii. - Reparo - wyszeptał, a zaklęcie naprawiające otoczyło ich świetlistą poświatą. Momentalnie ich ubrania zaczęły coraz bardziej przypominać nowe.

- Niesamowite… - szepnęła Amelia wpatrzona w tańczący blask. Przez długą chwilę stali w milczeniu.

- Amelio, ja… przepraszam - powiedział speszony i westchnął ciężko. Nie czuł się dobrze z tym, że musi okłamywać dziewczynę, a co najgorsze nadal nie miał pojęcia skąd ona o tym wiedziała. Jej wizja, w której widziała go składającego przysięge krwi… nie mógł pozwolić by ktokolwiek dzowiedział się prawdy. Nie teraz. Przez długą chwilę stali w milczeniu, a Zelgadis miał dziwne wrażenie, że Amelia doskonale wie za co ją przepraszał, choć przecież było to niemożliwe. A jednak, nie odpowiedziała mu.

- Powinniśmy iść - stwierdziła dopiero, gdy zaklęcie wykonało już całą pracę.

- Tak… tak - odparł nieco mniej stanowczo niż zamierzał i zaciśnięciem dłoni zakończył czar. Amelia pospiesznie wyszła z pomieszczenia zostawiając go samego. To nie była dobra pora na takie rozmowy, ani rozmyślania, stwierdził w końcu kierując się w poszukiwaniu Liny. Odnalazł ją wraz z Gourry’m oraz Mayą przed wejściem do budynku.

- Gourry, tłumaczę ci drugi raz, nie dam rady sama rzucić Raywing na tyle osób - powiedziała zdenerwowana Lina, próbując wyjaśnić, że nie będzie w stanie lewitować w przepaść tak licznej grupy.

- A jak inaczej mamy się dostać na dół? Nawet nie wiemy jak głęboka jest ta przepaść? - zabrzmiał Gourry.

- Cóż… - zaczęła Lina i wtedy zauważyła Zelgadisa. - Oczwiście! Podzielimy się z Zelem! - wyjaśniła entuzjstycznie.

- Ehem, czym się podzielimy? - zaczął niewtajemniczony mag.

- Jest nas dziewięcioro, nie dam rady wszystkich ściągnąć za pomocą Raywing więc będziesz musiał mi pomóc i zabrać połowę - wyjaśniła czarodziejka.

- Zgoda, więc lepiej już ruszajmy - dodał pospiesznie i już zwrócił się w kierunku budynku, by zawołać pozostałych, gdy świetlista kula rozbiła się o barierę tuż za ich głowami z wielkim hukiem. Za późno.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2017-11-11 20:17:33
    :(

    Szkoda mi ich wszystkich. Każdy z Twoich bohaterów niesie takie ciężkie brzemię. Najbardziej jest mi jednak żal Amelii, ta dziewczyna musi czuć tak ogromny brak poczucia bezpieczeństwa... Chce zaufać, chce się oprzeć. A Zelgadis pragnie być jej oparciem... A mam przeczucie, że nie gotujesz im łatwej drogi w budowaniu relacji. W każdym razie rozdział absolutnie znamienity :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu