Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Teoria Chaosu

19. Domysły

Autor:erravi
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Mroczne, Przygodowe, Romans
Dodany:2020-07-18 00:21:43
Aktualizowany:2020-08-20 10:38:43


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabraniam kopiowania treści bez mojej wcześniejszej zgody.


Piąty filar skrywał wiele tajemnic, jedną z nich był podziemny świat, opatulony gęstniejącymi nad nim ciemnościami, ukryty daleko poza wzrokiem ciekawskich. Lina i pozostali wędrowali w milczeniu i napięciu przez dłuższą chwilę, jednocześnie napawając się widokiem tej niezwykłej krainy. Drogę oświetlała im jedynie błękitna, fluorescencyjna poświata, którą skrzyły się okoliczne rośliny. Nie dostrzegli żadnej drogi, ani ścieżki, dlatego przedzierali się przez wolne przestrzenie pomiędzy drzewami, których korony złożone z wielobarwnych liści Lina ledwie odnajdywała wzrokiem. Ciemność ponad drzewami przecinały liczne świetliki, co z ziemi sprawiało wrażenie ruchomego nieboskłonu.

- Nikt nie ruszył za nami w pościg - odezwał się w końcu rzeczowo Daiki podtrzymując osłabioną Lillyę.

Lina spojrzała na niego z uwagą. Faktycznie, od ich ostatniej burzliwej wymiany zdań gościła ich jedynie cisza tego mistycznego miejsca. Czarodziejka bezwiednie ścisnęła kciuki mając nadzieję, że być może Zelgadis i Kirei poradzili sobie w tej nierównej walce. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, fakt, Zel zawsze miał jakiegoś asa w rękawie.

Zelgadis… Lina zauważyła, że od rozmowy z Acedią zachowanie przyjaciela uległo zmianie. Zupełnie jakby zamknął się na nich kompletnie, był niespokojny, a jednocześnie nieobecny. Była wręcz pewna, że coś ukrywa, mimo jego zapewnień, że zabił demona, coś musiało pójść nie tak. Od jego powrotu z tamtego spotkania rozważała w głowie różne scenariusze, dlaczego nie chciał jej powiedzieć? Kirei i Tamaki uprzedzili ich wcześniej, że demon zażąda równoważnej wymiany, co takiego Zelgadis mógł zaoferować, w zamian za co? A co jeśli Zelgadis tak naprawdę nie zabił Acedii? Najbardziej przerażającą możliwością dla Liny był pomysł, że Zelgadis zgodziłby się na niesprawiedliwy układ w zamian za propozycję powrotu do ludzkiego ciała. Czarodziejka miała świadomość, że chłopak pragnął tego ponad wszystko, a z własnego doświadczenia wiedziała, że mroczne istoty często wykorzystują takie słabości.

„Zel… mam nadzieję, że nie zrobiłeś żadnego głupstwa…” - pomyślała i westchnęła głośno z rezygnacją.

- Lina? W porządku? - szepnął idący obok Gourry.

Lina spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem, po czym szybko objęła spojrzeniem pozostałych. Amelia szła tuż za nią z zaciśniętymi ustami i zmarszczonym czołem, zapewne najbardziej martwiąc się o Zelgadis i Kireia, Maya i Tamaki wyznaczali kierunek na przedzie najbardziej skupieni na znalezieniu schronienia, natomiast Daiki, pomagający Lilly, zamykał ich pochód. Każdy z nich, z rozdartymi ubraniami poplamionymi krwią, zmęczenie wypisane miał na twarzy. To był koszmarnie długi dzień nawet jak dla Liny. Najpierw samotna wędrówka, pierwszy atak Iry, z którego wyszli cało tylko dzięki niespodziewanej pomocy Kapłanów, tajemnicze spotkanie Zelgadisa z Acedią, które nie dawało jej spokoju, a kiedy wreszcie sądziła, że znaleźli schronienie, pojawił się Xellos, a zaraz po nim Ira. Aż ciężko było jej uwierzyć, że to wszystko stało się tak szybko. I co u licha robił tu Xellos?

- Nie, Gourry… - odpowiedziała szczerze. - Chyba po prostu jestem wykończona i martwię się o Zela.

- Rozumiem, też zauważyłem, że coś z nim nie tak - wyznał.

- Co masz na myśli? - nagła spostrzegawczość przyjaciela zainteresowała czarodziejkę.

- Sam nie wiem. Zamiast cieszyć się, że zabił demona wygląda raczej jakby stało się coś strasznego.

- Hmm… - mruknęła cicho. - Tak, chyba masz rację Gourry - ściszyła głos do szeptu - Nie wspominaj o tym głośno. Mamy szczęście, że ludzie i tak biorą Zela za dziwaka - skinęła porozumiewawczo w stronę Mayi. - My musimy mu zaufać.

Gourry przytaknął jedynie kiedy zabrzmiał głos Mayi.

- Myślę, że możemy tu odpocząć - oznajmiła, chociaż Lina nie widziała żadnej różnicy w stosunku do miejsc, które minęli do tej pory.

Znajdowali się na niewielkiej przestrzeni otoczeni ze wszystkich stron przez drzewa i krzewy wyższe od nich samych. Mimo wszystko nikt nie zamierzał protestować i ze zmęczeniem padli na ziemie. Gourry zaczął pomału wyciągać ciepłe koce z ich bagażu podręcznego i przygotowywał posłanie.

- Cholera! - Lina pacnęła ręką w czoło. - Nasze pozostałe dwa koce ma Zelgadis!

Gourry spojrzał na nią zmęczonymi oczami, jednak z rozbawieniem.

- Myślę, że on i Kirei mogą ich potrzebować - zaśmiał się i nawet nie zauważył, że w tym czasie Amelia spiorunowała go wzrokiem. - Nie martw się Lina, ogarnę posłanie dla ciebie i Amelii, sam prześpię się na trawie.

- Ale… - Lina zaczerwieniła się. Nagle ta sprawa wydała jej się niesamowicie absurdalnym problemem w kontekście całego dnia. Sama mogłaby spać nawet na stojąco, mimo wszystko nie chciała, aby Gourry spędził całą noc na zimnej glebie. - Możesz położyć się obok Gourry - wyznała cicho i zawstydzona odwróciła wzrok. - Tylko trzymaj łapy przy sobie i nie wyobrażaj sobie nic! Po prostu nie chcę, abyś dostał jakiegoś zapalenia pęcherza czy cokolwiek! - wyrzuciła na jednym tchu.

Gourry ponownie zaśmiał się cicho.

- Spokojnie Lina, nie śmiałbym! Dzięki… - dokończył przyglądając się jej z ciepłym uśmiechem na co Lina odpowiedziała delikatnym podniesieniem kącików ust.

- Nie zachowujcie się jakby oni byli bezpieczni! - wybuchła nagle Amelia.

Wszyscy przerwali swoje przygotowania i spojrzeli na nią ze zdziwieniem.

- Amelio, nikt z nas tak nie uważa… - wyjaśniła spokojnie Maya. - Kirei żyje, w przeciwnym wypadku wyczułabym to dzięki połączeniu z innymi kapłanami.

- To, że żyją nie oznacza, że są bezpieczni! - Amelia nie dawała za wygraną.

- Posłuchaj… - zaczęła Maya i zaraz westchnęła głośno. - Wiem, że się martwisz. My wszyscy się martwimy, ale to im w niczym nie pomoże. Wiem, że Kirei żyje i mam nadzieję, że Zelgadis także. Gdyby coś im się stało Ira z pewnością ruszyłby za nami w pogoń, a skoro go tu nie ma - machnęła ręką dookoła - To oznacza, że nasi chłopcy dali radę. Nie mam pojęcia w jaki sposób, ale mam nadzieję, że dowiemy się tego niebawem. Musimy skupić się na zadaniu, odnaleźć Łzę i chronić ciebie - skończyła wieszając na Amelii ciężkie spojrzenie.

- Mam już dość tego, że wszyscy starają się mnie chronić poświęcając siebie przy okazji - odburknęła cicho.

- Więc potraktuj to jako ochronę nie ciebie, a wszystkich innych filarów - stwierdziła dobitnie Maya, a Lina doznała przerażającego wrażenie, że faktycznie był to jedyny powód, dla którego Maya dbała o bezpieczeństwo Amelii. Księżniczka nie odważyła się już odezwać.

- Hej! No już! Zobaczysz wszystko będzie dobrze - odezwał się nagle pocieszająco Tamaki i podszedł do Amelii kładąc dłoń na jej ramieniu. Drugą rękę wystawił przed siebie i pstryknął palcami. - Założę się, że Ira dostał porządnie w kość - powiedział i nagle tuż przed nimi pojawił się obraz uciekającego demona, niestety nim dobiegł i zniknął za drzewami obraz prysł wyglądając przy tym jak bite w powietrzu szkło. - Przepraszam - zaśmiał się serdecznie Tamaki. - Niestety to wszystko, na co stać mnie w tym stanie. Powinniśmy coś zjeść przed spaniem.

Amelia uśmiechnęła się delikatnie na widok rozwianych resztek wyczarowanej Iluzji i mimo nerwów przytaknęła ugodowo.

- Ech, nie ma tego wiele - zaczął Gourry wyjmując z ich bagaży resztki żywności, które mieli ze sobą. Niestety, podobnie jak w przypadku kocy, pozostałą część ich zapasów miał Zelgadis i Kirei.

- Spokojnie, wystarczy - stwierdziła Maya podając każdemu spory kawałek chleba, sera i kiełbasy.

- No cóż… - mruknęła Lina patrząc na niewielki, jak dla niej, pakunek. - Jak to mówią, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.

Przeżuwali w ciszy kolejne kęsy jedzenia. Nawet pomimo pocieszających słów Tamaki’ego i racjonalnych wyjaśnień Mayi, Lina wyczuwała w powietrzu napięcie. Mimo to, nie zdecydowali się na ponowne podjęcie tematu i dokończyli posiłek zajęci własnymi myślami. W końcu Lina ułożyła się na przygotowanym posłaniu tuż obok Amelii i Gourry’ego, starannie dbając o odpowiednią odległość od szermierza, i skierowała spojrzenie w błyszczące niebo, o ile tak można określić przestrzeń nad ich głowami.

- Lina… - tuż obok zabrzmiał cichy szept Amelii. - Chciałam cię przeprosić za to, że nie posłuchałam cię kiedy Ira po raz pierwszy nas zaatakował…

- Ech… - Lina wstrzymała na chwilę oddech zastanawiając się nad odpowiedzią. - Właściwie to ja powinnam cię przeprosić. To co mówiłam, byłam po prostu niesprawiedliwa i okrutna - wyznała cicho. - Wcale nie uważam, że jesteś dla nas problemem i nie uważam, żebyś miała nie poradzić sobie w walce. Cieszę się Amelio, że cię odnaleźliśmy i wiem, że jesteś świetną czarodziejką, bo już niejednokrotnie to udowodniłaś - powiedziała wspominając jednocześnie wszystkie ich przygody i wyzwania. Amelia poruszyła się niespokojnie. - Tylko nie zachłyśnij się tą pochwałą!

- Cóż, pozostaje mi wierzyć na słowo, że tak było. Teraz nie czuję się zbyt przydatna - wyznała.

- To nie wspomnienia określają naszą wartość, ani to kim jesteśmy - powiedziała w zamyśleniu Lina nadal badając tajemnicze niebo, a Amelia milczała przez dłuższą chwilę.

- Mimo wszystko mam nadzieję, że odzyskam swoje wspomnienia, ciężko żyć bez nich, tak po prostu nie pamiętać swojego życia, przyjaciół, rodziny…

Lina odwróciła głowę, aby spojrzeć w jasne oczy przyjaciółki.

- Z pewnością odzyskasz wspomnienia, ale zapewne to wymaga czasu. Pamiętasz cokolwiek? - zapytała z ciekawością.

- Hmm… - Amelia zastanawiała się dłuższą chwilę. - Zanim pojawiliście się w tym świecie nie miałam kompletnie żadnych wspomnień, ani… uczuć z poprzedniego życia - powiedziała czerwieniąc się.

- Chodzi o Zela? - zapytała wprost.

- Nie jestem pewna naszej relacji, ani moich nagłych uczuć do niego. Kiedy Ira mnie złapał, a potem wpadłam w Ciemność stworzoną przez Lillyę, widziałam różne obrazy. Sceny walki, was, Zelgadisa…

- Rozumiem… - mruknęła rudowłosa. - Cóż, myślę, że uczucia znajdą własną drogę, niezależnie od twoich wspomnień, a ty przecież go… kochałaś? - dokończyła pogodnie nadal przyglądając się twarzy Amelii.

- Kochałam?! - sapnęła nagle głośniej niż zamierzała i ze strachem szybko rozejrzała się po śpiących towarzyszach. Na szczęście zdawało się, że nikt nie słuchał ich cichej rozmowy.

- Haha, Amelio, co w tym takiego niezwykłego? Zel to niezły facet i przystojniak - powiedziała wesoło i uśmiechnęła się przebiegle, po chwili jednak uśmiech znikł z jej twarzy. - Mam nadzieję, że jest cały - dokończyła, a Amelia uścisnęła jej dłoń.

- Tak… - szepnęła z nadzieją. - Niestety chyba wyciągnęłaś złe wnioski Lina - kontynuowała - Zelgadis powiedział, że byliśmy jedynie przyjaciółmi i cóż, my… całowaliśmy się po jego spotkaniu z Acedią, ale on był wtedy taki załamany. Myślę, że nie miał tego na myśli…

- Ach! - sapnęła Lina. - Sama nie wiem. Nie odbierz tego źle, może Zelgadis jest dobrym kłamcą, ale nie sądzę żeby miał złe intencje, a wasza relacja wcześniej była raczej skomplikowana… - dokończyła pocieszająco, jednak w głowie analizowała już kolejny element układanki podany jej przez Amelię.

„Więc po spotkaniu z wiedźmą zdobyłeś się wreszcie na odwagę pokazania Amelii co czujesz… Czyżbyś próbował zacząć, a może raczej zamknąć kolejny rozdział Zel?” - pomyślała Lina i nawet nie czując kiedy, zasnęła.


***


Zelgadis szedł powolnym krokiem za Kireiem i Nirali. Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że faktycznie wszyscy Nieumarli, którzy wcześniej próbowali ich zaatakować dosłownie wyparowali. Przed jego oczami rozciągała się jedynie pusta, szeroka ulica, coś na kształt placu i coraz gęściej opatulający ich mrok nocy. Miał nieodparte wrażenie, że im ciemniej się robiło, tym głośniejsze, złowieszcze melodie wygrywały łańcuchy, na których umocowano dawne miasto. Pomimo wszystkich rewelacji, o których dowiedział się dziś, w środku czuł dziwną pustkę. Co jakiś czas zerkał na Nirali, aby wychwycić jej przelotne spojrzenia, kiedy odwracała się w jego kierunku, ale natychmiast odwracał wzrok. Siostra. Rodzina. Te słowa na zmianę rezonowały w jego świadomości, a on z brutalnym przekonaniem udawał, że nie istnieją.

- Myślę, że jesteśmy już wystarczająco daleko… - odezwała się w końcu cicho Nirali kiedy znaleźli się na gęściej zabudowanym obszarze.

- Mhm… - mruknął jej w odpowiedzi Rei. - I tak jest już za ciemno na dalszą wędrówkę. Musimy liczyć na to, że przeżyjemy tę noc - dokończył i skierował się do jednego z najbliższych budynków będących, w porównaniu z resztą, w najlepszym stanie.

Zelgadis przeszedł przez najbliższe gruzowiska i razem z Nirali wgramolili się do środka za chłopakiem. Gdy tylko otoczyły go cztery ściany małej izby i złudne poczucie chwilowego bezpieczeństwa, natychmiast zrzucił dźwigane bagaże i ostrożnie usiadł. Jego ciało chimery i tak dawało mu większą wytrzymałość i siłę, z tą nagłą myślą przez chwile spojrzał współczująco na Kireia.

- Tak, tak kamienny magu - odezwał się przywołany w myślach Kapłan. - Nie wiem, jakim cudem doszedłem tutaj o własnych siłach - zaśmiał się gorzko, po czym też opadł ciężko podpierając się o najbliższą ścianę.

- Kamienny magu? - zdziwił się Zelgadis.

- Cóż… ja nie mam tak niezwykłego ciała… - dodał w zamyśleniu przyglądając się chimerze. - Kto by pomyślał, że wydała was na świat ta sama matka - stwierdził mierząc tym razem Nirali.

Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, po czym spiorunowała go wzrokiem.

- Właśnie chciałam zaproponować wam leczenie, ale widzę, że ty masz wystarczająco dużo siły, aby pyskować - rzuciła kąśliwie.

- Och! Prędzej wypiłbym truciznę niż dał ci się leczyć! - odkrzyknął zbulwersowany.

- A więc teraz będziemy ujadać na siebie jak dzikie psy? - podsumował bezsilnie Zel i dopiero zdał sobie sprawę z faktu, że Kirei, przecież nie wiedział, jak stał się chimerą. Owszem, wspomniał coś wcześniej Mayi, ale szczerze wątpił, aby ta podzieliła się tymi informacjami z towarzyszem. Czyżby naprawdę Kapłan myślał, że urodził się taki? Na tę myśl zaśmiał się głośno i niekontrolowanie, czym uciszył pozostałych.

- Zel? - Nirali zagadnęła ostrożnie. - Wszystko w porządku?

- Och, jak najbardziej. Po prostu uświadomiłem sobie, że zapewne Kirei myśli, że urodziłem się taki - powiedział dziwnie i nieadekwatnie rozbawiony.

- Cóż, tak myślałem - odpowiedział skonsternowany Kapłan. - Jeśli nie, to co takiego się stało?

- Widzisz, kiedy wywleczono mnie z tego świata razem z mieczem, wymazano moje prawdziwe wspomnienia z pierwszych pięciu lat życia. Dostałem… jakby zastępcze - stwierdził pogardliwie. - A opiekę nade mną przejął jeden z bardziej szanowanych wielkich magów, psychopatów mojego, nowego świata. To on magicznie spełnił moje życzenie i nadał mi taką postać - dokończył zaskakując samego siebie szczerością z jaką udzielił odpowiedzi, ale właściwie jakie to miało znaczenie w kontekście ich obecnej sytuacji?

- Jakie to było, to życzenie? - zapytał zaintrygowany Rei.

- Moc. Siła. Oczywiście - wyjaśnił Zelgadis.

- Mówiłam już Zelgadisowi, uważam, że ten człowiek nadał mu taką formę, aby skierować jego życie na inne tory, z dala od prawdziwego pochodzenia i przeszłości - dodała rzeczowo Nirali.

- To możliwe… - zaczął chłopak w odpowiedzi zanim Zelgadis zdążył ponownie się wtrącić. - Skoro dwa Bliźniacze Ostrza są tak potężne byłoby pewnie zbyt ryzykowne, abyś przypadkiem dowiedział się prawdy. W każdym razie współczuję… zapewne - dodał ostrożnie. - Ale i zapewniam, ciesz się, że nie musiałeś polegać na niej! - skierował oskarżycielskie spojrzenie na Nirali.

- Przysięgam… - wysyczała przez zaciśnięte zęby - Nie wytrzymam!

- Bo co? Prawda w oczy kole? Wiesz Zelgadisie, ilu naszych zginęło przez tą, pożal się panie, czarodziejkę? - prychnął pogardliwie. - Wszystkich nas najpierw okłamała, a później zdradziła.

- Zdaje się Rei, że sam nie byłeś święty. Przypomnij mi, czy to nie ty, okłamałeś wszystkich rebeliantów ukrywając prawdziwą tożsamość i waszą moc jako Kapłanów? Nie sądzisz, że więcej ludzi mogłoby przeżyć, gdybyś nauczył się szczekać kiedy trzeba? - dziewczyna zawiesiła na nim lodowate spojrzenie. - A teraz milcz, mam robotę - machnęła lekceważąco w jego kierunku, po czym podeszła do Zelgadisa. - Nie ruszaj się, proszę - dowiedziała tonem zaskakująco delikatnym i spokojnym w porównaniu do wcześniejszego. Zelgadis jedynie przytaknął kiedy czarodziejka mruknęła pod nosem pierwsze z zaklęć leczących.

- Nieźle się trzymasz - powiedział niby od niechcenia mag obserwując jej ruchy.

- Cóż, w przeciwieństwie do was nie musiałam cały dzień uciekać przed demonami, taka zaleta bycia zdrajcą - rzuciła w odpowiedzi i uśmiechnęła się delikatnie, na co Zelgadis także odpowiedział tym samym. Jednocześnie poczuł jak przyjemne ciepło rozlewa się po jego ciele nieco kojąc ból wcześniejszych ran.

- I dobra z ciebie czarodziejka - dodał w zamyśleniu.

- Jak i z ciebie - odpowiedziała ze szczerym uznaniem w głosie.

Zel przemilczał ostatnią uwagę i pozwolił swoim myślom płynąć. Zabrnął już naprawdę głęboko w ten cały bałagan piątego filaru. Na dodatek teraz Nirali i Kirei uważają, że zaraz po odnalezieniu Łzy Matki Koszmarów otworzą przejście i po prostu odejdą. Cóż… z powodu układu z Acedią sprawa była nieco bardziej skomplikowana… W myślach rozważył wszelkie możliwości i mógł mieć jedynie nadzieję, że mimo ostatnich utrudnień będzie mógł dalej kontynuować swój plan. Musiał też zdobyć więcej informacji…

- Skąd znasz Xellosa? - rzucił nagłym pytaniem w kierunku Reia, kiedy Nirali skończyła zaklęcie leczące.

- Xellosa? - powtórzył głupio Kapłan, szczerze zdziwiony pytaniem.

- Tak, Xellosa. Nie udawaj teraz durnia. Pojawił się przecież z ostrzeżeniem tuż przed przybyciem Iry.

Nirali wyprostowała się jedynie i mierzyła obu zdezorientowanym spojrzeniem, najwyraźniej nie za bardzo rozumiejąc kogo tyczy się ta rozmowa.

- Nie musze ci się tłumaczyć… - zaczął obronnie Kapłan, jednak Zelgadis przerwał mu natychmiast.

- Naprawdę muszę ci uświadamiać kim jest ta menda chcąca śmierci Amelii? - zaczął podniesionym tonem. - To demon! Demon z naszego wymiaru, który nie kiwnie nawet palcem jeśli sam nie ma w tym interesu.

Zelgadis obserwował rozmówce z zaciśniętymi wargami, jednocześnie oddychał ciężko powstrzymując fale gniewu.

- Xellos chce śmierci Amelii? - w tym momencie Zelgadis zyskał całkowitą pewność, że rozmawia z idiotą i w myślach przeklął go siarczyście.

- A czego się spodziewałeś? Przecież mówię ci, że to demon. Tuż po zniknięciu Amelii, Xellos pojawił się u nas próbując przekonać, że najlepiej dla wszystkich byłoby gdyby nie żyła!

Kirei jedynie siedział w milczeniu przez dłuższą chwilę, a przez jego twarz na zmianę przemykały najróżniejsze z emocji. W końcu odezwał się spokojnym tonem:

- Owszem, wiedzieliśmy, że Xellos to demon. Maya potrafi wyczuwać takie rzeczy, więc nawet gdyby próbował nas oszukać byłoby to niemożliwe. Nie próbował. Zadeklarował, że nam pomoże w znalezieniu Łzy nie chcąc, aby Demoniczny Lord odrodził się i zagroził pozostałym, mniejszym demonom - wyjaśnił. - Nie mówił nic na temat Amelii, ani tego, że ją zna. I oczywiście nie wspomniał, że pochodzi z innego wymiaru. Myśleliśmy, że to przypadek, że pojawił się właśnie wtedy, rok temu, ale kiedy teraz się nad tym zastanawiam to faktycznie, Xellos zjawił się tuż po tym kiedy odnalazłem Amelię w Dworze Śmierci. Oczywiście wtedy nie wiedzieliśmy, że przejście między filarami zostało otwarte… - dokończył posępnie.

- I uwierzyliście mu? - zapytał kpiąco Zelgadis. - Zawarliście z nim układ i daliście się zrobić jak małe dzieci. Od zawsze uważałem, że bóstwa to tacy sami idioci jak demony - zaśmiał się gorzko.

- Co masz na myśli?

- To, że to oczywiste kłamstwo. Xellos od początku nie był demonem z waszego filaru. Musiał znaleźć sposób, żeby przybyć tu za Amelią przed nami, być może nawet po to, aby ją zabić. A przynajmniej na początku mógł mieć taki plan. Później pewnie nieco lepiej rozeznał się w sytuacji i postanowił ją wykorzystać. I proszę! Niespodziewanie proponuje pomoc Kapłanom, naczyniom potrzebnym do odrodzenia się Boskiego Władcy. A wy nawet nie zorientowaliście się, że coś knuje… - Zelgadis patrzył w zdumieniu na Kireia nie mogąc pojąć jakim cudem Kapłani zdecydowali się zaufać demonowi.

Kirei obruszył się nerwowo.

- Być może teraz wydaje ci się to takie proste chimero, ale wtedy uznaliśmy jego argumenty za sensowne. To oczywiste, że dopóki Demoniczny Lord nie odrodzi się, to pomniejsze demony mogą działać bez żadnej kontroli. Czemu więc miałoby im zależeć na jego odrodzeniu? - stwierdził obronnie. - Twoim zdaniem jaki może mieć plan?

Zelgadis zastanowił się chwilę. Znał Xellosa, jednak demon zawsze działał nieprzewidywalnie. Jedyną pewność stanowił fakt, że zawsze musiał mieć w tym swój interes. Jaki był więc największy interes Xellosa w tej rozgrywce piątego filaru?

- Uważam - zaczął w końcu mag - Że Xellos chciał was jedynie wykorzystać i posłużyć się jak drogowskazem do odnalezienia Łzy i zabrania jej - podsumował dobitnie.

- Naprawdę myślisz, że bylibyśmy tak głupi żeby dać sobie ją zwinąć sprzed nosa?

- Nie masz pojęcia, na co go stać…

Chłodny ton głosu Zelgadisa zabrzmiał groźnie w izbie. Nirali i Kirei poruszyli się niespokojnie, ale żadne z nich nie odważyło się dalej kontynuować tego tematu.

Zelgadis pomimo zmęczenia nie był w stanie uspokoić szalejących myśli, wiercił się niespokojnie, co chwilę wybudzając z płytkiego snu. Pół nocy w milczeniu nasłuchiwał czy demony nie ruszyły za nimi w pościg, jednak zewsząd wybrzmiewały jedynie metaliczne dźwięki podzwaniających łańcuchów. Zastanawiał się kto też wpadł na tak szalony pomysł, aby zawiesić całe miasto na nich? Postanowił, że zapyta o to Nirali przy najbliższej okazji. Nirali… Dziewczyna spała spokojnie na prowizorycznym posłaniu obok. Zelgadis przyglądał się jej przez dłuższy czas próbując ustalić podobieństwa między nimi i ze zdziwieniem z każdą chwilą odnajdywał ich więcej niż się spodziewał. Te same usta układające się w wąską linię, mały, lekko zadarty nos, silnie zarysowane kości policzkowe i delikatnie odstające uszy… I oczywiście, pozostawały jeszcze oczy… o niemal identycznym kolorze jasnego błękitu. Jak na zawołanie Nirali nagle poruszyła się i delikatnie rozchyliła powieki zaspanych oczu.

- Nie możesz spać? - zapytała cicho lekko ochrypłym głosem wybudzając się ze snu.

- Nie bardzo, chyba zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień… - mruknął w odpowiedzi i speszony odwrócił spojrzenie.

- To, że na mnie nie patrzysz, nie oznacza, że nie istnieję - burknęła obrażonym tonem.

Zelgadis westchnął ciężko i szybko rzucił okiem na śpiącego nieco dalej Kireia, aby upewnić się, że ten na pewno nie słucha ich rozmowy. Jakoś nie miał ochoty, aby Kapłan angażował się w ich prywatne sprawy. Kiedy w końcu uznał, że chłopak faktycznie pogrążony jest w głębokim śnie, ponownie zwrócił się do Nirali:

- Właściwie to zastanawiałem się, co stało się z twoimi włosami?

- Hę? - dziewczyna nerwowo dotknęła swoich włosów jednocześnie siadając. - Coś nie tak? Poczochrały się? - dodała i zaczęła gładzić je szybkimi ruchami dłoni.

- Nie, nie… - zaśmiał się cicho mag widząc jej spanikowane ruchy. - Miałem na myśli ich kolor - dokończył wskazując na nie palcem.

- Ach! - sapnęła zdziwiona. - To może trochę dziwne, ale pewnego dnia po prostu zmieniły kolor i z ciemnych stały się białe jak śnieg. Zupełnie jakbym osiwiała przez jedną noc - zaśmiała się nerwowo. - Szczerze mówiąc, przez chwilę uważałam, że tak się stało, ale teraz kiedy ty tu jesteś… Twoje włosy także są białe - stwierdziła w zamyśleniu.

- Hmm… tak jak podejrzewałem. Czy twoje włosy zmieniły kolor mniej więcej pięć lat temu? - zapytał badawczo.

- Zdaje mi się, że jeszcze wcześniej, o ile pamięć mnie nie zawodzi w tym przedsionku piekła, to chyba około sześciu lat. Uważasz, że to ma jakiś związek? - zaciekawienie wyrysowało się na jej twarzy.

Zelgadis przez chwilę marszczył czoło w zamyśleniu, by po chwili uderzyć dłonią w kolano z zadowoleniem.

- Już rozumiem, choć to dość niezwykłe - zaczął podekscytowany. - Rezo przemienił mnie w chimerę, gdy miałam piętnaście lat, teraz mam dwadzieścia. Wtedy wraz z klątwą moje włosy także zmieniły kolor. Dla ciebie minęło sześć lat, ponieważ otwarcie przejścia do filaru i pojawienie się tu Amelii i mnie zmieniło bieg linii czasowej, co technicznie oznacza, że tak naprawdę jesteś teraz starsza ode mnie o rok - zakończył z uśmiechem satysfakcji z powodu rozwiązanej zagadki.

- Och… - Nirali uśmiechnęła się z zadowoleniem. - A więc to twoja wina, że z dnia na dzień osiwiałam? - zaśmiała się cicho, po czym ponownie spoważniała. - Przyznam, że to faktycznie dość niezwykłe, że twoja klątwa dotknęła w pewien sposób także i mnie. Co więcej zastanawiam się jak ponowne otwarcie filaru wpłynie na linię czasową. Może kiedy wrócisz już do domu to ja będę staruszką? - powiedziała niby z rozbawieniem, jednak z pełną powagą w oczach. Zelgadis jednocześnie poczuł jak jego wnętrzności zwijają się w mały supeł.

- Cóż… - wykrztusił, jednak dalsze słowa uwięzły mu w gardle.

- Zelgadisie, wszystko w porządku? - przestraszona nagłą zmianą nastroju Zela delikatnie przesunęła się w jego kierunku. - Chyba cię to nie martwi? Przecież wszyscy wiemy, że jesteś tu jedynie „przejazdem”…

Zelgadis spojrzał na nią skołowanym wzrokiem i chociaż słowa, które zamierzał wypowiedzieć przeciskał przez gardło niczym ciernie odezwał się w końcu rzeczowym tonem:

- Faktycznie, nie wiemy jak ponowne przejście między filarami wpłynie na linie czasową. Teraz był to jedynie rok, następnym razem może być dziesięć, a może i sto - stwierdził w zdziwieniu jakby dopiero teraz sam zdał sobie z tego sprawę.

Po krótkim milczeniu dziewczyna odezwała się ponownie:

- Więc wykorzystajmy ten czas jak najlepiej - nagle ton Nirali stał się ponownie pogodny, a z twarzy zniknęło wcześniejsze zmartwienie.

- Masz rację. Myślę, że całkiem produktywne byłoby zabicie demonów i uwolnienie twojego chłopaka - powiedział siląc się także na nowy entuzjazm.

- I to mi się podoba Zel! - zawołała dziewczyna na tyle głośno, aby nadal nie zbudzić śpiącego Kireia. - Myśląc rozsądnie, na wszystko przejdzie czas. Najpierw postarajmy się odnaleźć Łzę, a potem skopiemy tyłki demonom bracie!

Nagły kaszel wyrwał się z ust maga.

- B… bracie?

- Daj spokój, mówiłam ci już, że udawanie, że nie istnieję, nie sprawia, że mnie nie ma. To głupie Zel, musisz w końcu pogodzić się z myślą, że masz rodzinę - powiedziała twardo.

- Do tej pory moja jedyna rodzina była martwa lub opętana przez żądze mordu, nie dziw się więc, że jestem sceptyczny - sarknął, ale w duchu zdecydował, że mimo wszystko spróbuje być bardziej otwarty.

Cichy pomruk Kireia przerwał ich cichą rozmowę. Jednocześnie Zelgadis spostrzegł, że ciemność za oknami zaczęła ustępować pierwszym promykom nadchodzącego dnia.

- Powinniśmy ruszać - odezwał się rzeczowo i z trudem podniósł z kolan kierując do niewielkiej torby. Przez chwilę szukał czegoś w jej zawartości po czym rzucił Nirali niewielki kawałek chleba uprzednio dzieląc go na trzy równe części. - To wszystko, co mamy na ten moment więc musi wystarczyć.

- Dzięki… - mruknęła Nirali ostrożnie nadgryzając czerstwe pieczywo.

Zelgadis lekko skinął głową zabierając się za swoją porcję, po czym ostatnią częścią prowiantu z premedytacją rzucił w czoło śpiącego Kireia, na co chłopak natychmiast zerwał się z posłania.

- Wstawaj księżniczko! - wykrzyknął ironicznie. - Nie mamy całego dnia.

- Auuu! - zabrzmiał oskarżycielski jęk. - Nie musiałeś tego robić… - poskarżył się Rei, ale bez dalszych protestów także zabrał się za swój kawałek jedzenia.

Poprzedniej nocy Kirei ostatecznie nie pozwolił Nirali użyć na nim jakichkolwiek zaklęć leczących więc był w zdecydowanie gorszym stanie niż Zelgadis czy sama czarodziejka. Mimo wszystko, nawet w jego przypadku dało się zauważyć, że te kilka godzin snu częściowo zregenerowało jego siły.

- Jaki mamy plan? - zapytała dziewczyna kończąc przeżuwać ostatni kęs.

- Dzięki boskiemu połączeniu Kapłanów myślę, że szybko uda mi się odnaleźć Mayę i pozostałych, poza tym mniej więcej wiemy gdzie ich szukać. Zelgadisie, ty będziesz musiał sprowadzić nas na dół, pod miasto. A co do ciebie - wskazał groźnie palcem na Nirali - nic mnie to nie obchodzi - dokończył dobitnie.

- Chyba sobie kpisz?! - warknął Zel. - Nie myślisz chyba, że ją tu zostawimy?

- Myślałem, że to oczywiste. Ustaliliśmy już wczoraj, zresztą na waszą prośbę, że Maya nie może dowiedzieć się o waszych mieczach. Co za tym idzie, ona zostaje. To najprostszy sposób - wyjaśnił beznamiętnym tonem spoglądając na Nirali z niechęcią.

- To wykluczone! Nie zostawimy jej teraz, kiedy nadstawiła dla nas karku!

Kirei uniósł brew w zdziwieniu.

- Wyjaśnij mi proszę, nie zostawimy jej, bo nadstawiła dla nas karku, czy też dlatego, że jest twoją siostrą?

Zelgadis spojrzał na niego ze złością.

- Zel, spokojnie. Jestem dużą dziewczynką, radziłam sobie już wcześniej sama, teraz też sobie poradzę - powiedział łagodnie Nirali, jednak także obrzuciła kapłana niechętnym spojrzeniem.

- Nie - powiedział stanowczo mag. - Wymyślimy coś.

- Jak więc zamierzasz wytłumaczyć wszystkim, co robi z nami czarodziejka, która próbowała ich wszystkich pozabijać?

- Przecież nie próbowała… - Zel przewrócił oczami zirytowany. - Po prostu powiedzmy im prawdę.

- Wykluczone - zaprotestował stanowczo Rei. - Maya nigdy nie uwierzy, że ta mała wiedźma wróciła na naszą stronę bez ważnego powodu. Wtedy zacznie dopytywać i drążyć temat, aż w końcu odkryje, że to ty jesteś tym powodem - dokończył dobitnie.

Między zebranymi na dłuższą chwilę zawisła gęsta cisza pełna napięcia. Zelgadis wiedział, że nie może zostawić Nirali. Po tym jak sprzeciwiła się demonom było to zbyt niebezpieczne. Może Kirei nawet miał rację, może robił to z poczucia obowiązku rodzinnego. Nie wiedział, ale też szczerze mówiąc nie za bardzo go to obchodziło.

- Nikt nie widział tego, co stało się pod koniec naszej bitwy - zaczął powoli Zelgadis. - Wysłałem Daiki’ego i Lillye w ostatniej bańce tuż przed tym, jak Nirali zdradziła swoją stronę i tożsamość. Powiemy im, że udało nam się ją pokonać i to nasz jeniec.

- Jeniec? - brew Kireia ponownie powędrowała w górę. - Jeniec? - powtórzył z niedowierzaniem.

- Dokładnie.

- Zelgadisie cała ta historia szyta jest grubymi nićmi - ciężkie westchnięcie wyrwało się z ust Kireia. - Jeśli prawda wyjdzie na jaw konsekwencje mogą być poważniejsze niż myślisz. Maya nie jest taka jak my… - zaczął cicho. - Posiadła pamięć Boskiego Władcy, część jego duszy toczy nieustanną walkę o kontrolę z jej własną… Jeśli pojawi się bodziec wystarczająco silny być może Maya przegra tę walkę, a wtedy będziemy zdani na boską istotę, której uczucia ludzkie są obojętne… - dokończył przyciszonym głosem.

Zelgadis przęłnął ciężką gulę, która zdążyła mu się uformować w gardle. Obrzucił Nirali nerwowym spojrzeniem analizując w głowie swój szalony plan. Nienawidził improwizować, wiele lat obserwował jak Lina podejmuje szalone decyzje, ale sam nigdy nie czuł się w tym pewnie. Jeśli Kapłan mówił prawdę Maya mogła stać się dla nich większym problem niż zakładał. Westchnął ze zrezygnowaniem.

- Będziemy ostrożni - powiedział w końcu. - Ruszajmy, szkoda dnia - rzucił i nie patrząc na pozostałych zarzucił na ramię torbę z bagażem i skierował się do wyjścia z budynku. Kiedy był już na zewnątrz nagły krzyk Kireia rozbrzmiał za jego plecami.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • erravi : 2020-07-21 03:01:10

    Dziękuje za miłe słowa droga Rin. :D Tymczasem, ja już jaram się najnowszym rozdziałem Twojego Rezenansu, ale zdecydowałam, że przeczytam sobie całość od początku. Doszłam już do piątego rozdziału. :D Jednak miło sobie przypomnieć całość, bo nie ukrywam, sporo szczegółów gdzieś umknęło w czasie. :) Mam nadzieję, że na kontynuację nie każesz czekać tak długo, nawet mimo pracy dyplomowej w tle!

  • Rinsey : 2020-07-21 00:36:22

    Bardzo dobry rozdział :). W tle subtelne LinaxGourry, w takiej wersji (a jest ich bardzo mało), jaką lubię :). I Amelka się otwiera trochę ze swoimi uczuciami... Bardzo mi się podobała mi się rozmowa pomiędzy Zelgadisem a Nirali. Zeluś ma prawdziwą siostrę <3. Bardzo dobra kontynuacja :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu