Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Eksterminacyjny Przypadek Pana X

Przypadek Pana X

Autor:Tamaya
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Parodia
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2005-08-17 18:55:57
Aktualizowany:2005-08-17 18:55:57


Następny rozdział

Pan X jak zwykle wyszedł z domu wcześnie rano i skierował się w stronę przystanku autobusowego. Był przeciętnym, niewyróżniającym się niczym obywatelem, którego jedyną charakterystyczną cechę stanowiła skłonność do krytykowania innych i ustawiania świata po swojemu. Mężczyzna szedł pewnym krokiem nie rozglądając się zbytnio wokoło. Dzień zapowiadał się dość upalnie, co nie było niczym szczególnym o tej porze roku. Nagle potrąciła go nadbiegająca z przeciwka młoda dziewczyna, która najwyraźniej bardzo się spieszyła, bo nie zdążyła go nawet przeprosić.

- Hej! Uważaj! Gdzie masz oczy? - warknął zirytowany Pan X. Nie znosił zabieganych i wiecznie roztargnionych panienek. Odprowadził nieznajomą zdegustowanym wzrokiem mrucząc pod nosem:

- Do czego ten świat zmierza? Gdzie są rodzice, żeby pozwalać córce paradować po ulicy z takim wyglądem?

Nieznajoma, która właśnie znikła za rogiem miała bujne zielone włosy i pasiaste bikini. Pan X ruszył dalej w zamierzonym kierunku usuwając się z drogi również spieszącemu się młodemu chłopakowi, który pognał za dziewczyną. Skwitował ten incydent wzruszeniem ramion. Po drugiej stronie ulicy dostrzegł spacerującą parę ludzi i nie rozumiejąc czemu poczuł się jakoś nieswojo. Chociaż nie było to jego nawykiem zmierzył ich bacznym wzrokiem. Im dłużej im się przyglądał tym bardziej odnosił wrażenie, że coś jest nie tak jak być powinno. Nie rozumiał jednak co go wytrąciło z równowagi.

- Hm. Zwyczajna para młodych ludzi. - stwierdził Pan X w myślach - Urodziwa, jasnowłosa elfka i ciemnowłosy bishonen. Normalka w naszych czasach. Ale żeby tak paradować po ulicy z mieczem? Też coś.

Zrobił krok i raptem zatrzymał się.

- Co jest do diabła!? Co ja #$%^ mówię!? - niemal wykrzyknął głośno. - Elfy, miecze, bishoneni! O, nie! Zaczynam wygadywać od rzeczy. Skąd mi takie nonsensy przychodzą do głowy. Nigdy nie znosiłem tych nawiedzonych przebierańców. Żeby dorośli ludzie zachowywali się tak niepoważnie.

Pan X był mężczyzną o niezwykle konserwatywnych poglądach i z wielką rezerwą odnosił się do cieszącej się coraz większą popularnością japońskiej popkultury. Pokręcił głową i ruszył w kierunku przystanku, gdzie czekała już grupka zwyczajnych ludzi. Ich widok poprawił Panu X nastrój chociaż nie wiedzieć czemu nie mógł zapomnieć zielonowłosej dziewczyny i tej spacerującej pary. Wciąż łapał się na tym, że powracał do nich myślami. Spojrzał na zegarek, aby nieco rozproszyć uwagę.

- Autobus znów się dzisiaj spóźnia - stwierdził i mimo woli dopuścił do siebie natrętne myśli.

- W tej dziewczynie, co mnie potrąciła było coś nienaturalnego, a ten facet z mieczem miał takie dziwne spojrzenie. A może mi się wydawało? Ech! Na pewno mi się zdawało. Co niby miałem widzieć jak nie zwyczajnych ludzi w przebraniu? Może znowu urządzili sobie w okolicy jakiś z tych swoich konwentów. Głupie, aby w moim wieku tak się tym zadręczać. Do diabła! Nie widziałem nic nadzwyczajnego. Nic czym powinienem tak się przejmować. Czemu tak się, więc czuję? Powietrze jest takie duszne. Zapowiada się upalny dzień. Pewnie to dlatego.

W tym momencie autobus nadjechał, więc Pan X przerwał rozmyślania dołączając do wsiadających pasażerów. Zapominając zupełnie o dręczącym go incydencie, już z chłodnym spokojem dokonał zakupu biletu i zajął ulubione miejsce przy oknie za siedzeniem kierowcy. Autobus, z którego codziennie korzystał nigdy nie był przepełniony poza rzadkimi wyjątkami. Tym razem również było w nim przestronnie. Pan X rozsiadł się wygodnie i po wnikliwym przeanalizowaniu planu dnia sięgnął po gazetę. Do celu miał spory kawałek, więc czytanie pochłonęło go całkowicie. Nie zwrócił nawet uwagi na zatrzymujący się autobus na następnym przystanku i wsiadających pasażerów. Zresztą nie miał potrzeby tego robić. Jakiś chłopak zajął miejsce koło niego. Pan X zignorowałby go zupełnie gdyby tamten nie trącił go niechcący. Mężczyzna, który był już w nienajlepszym nastroju podniósł wzrok na przybyłego chcąc rzucić jakąś zjadliwą uwagę, ale głos zamarł mu w gardle, a po ciele przeszedł zimny dreszcz mimo panującej temperatury. Nieznajomy zdecydowanie nie wyglądał jak żadna ludzka istota, z którą Pan X zetknął się w swoim życiu. Co gorsza, gdyby wierzył w takie rzeczy powiedziałby, że zeszła ona z kart jednej z mang. Tym razem wrażenie to było zdecydowanie silniejsze od tego, czego już doświadczył owego poranka. Szybko przeanalizował sytuację i stwierdził, że to absolutnie nie jest możliwe.

- Nie! Ja chyba śnię! - przemknęło mu przez myśl - To nie może być prawda! Coś takiego jest nielogiczne! Postacie mangowe pośród ludzi! Ale dlaczego w takim razie go tu widzę? I kim u diabła byli wobec tego tamci na ulicy! Czy oni też...? Nie. Mam przywidzenia, ale z jakiej racji? Rano piłem kawę i jadłem to, co zwykle. Nie pojmuję, co mogło mi zaszkodzić. Chociaż zaraz. Wczoraj byłem w chińskiej restauracji. To shushi wydawało mi się jakieś dziwne. Muszę złożyć skargę na właściciela. Tak to musiało być to shushi.

Rozejrzał się dyskretnie po innych pasażerach czy, aby czegoś nie zauważyli, lecz spotkał się z obojętnymi twarzami ludzi pochłoniętych własnymi sprawami. Niektórzy zdawali się chwilowo patrzyć w jego kierunku, ale nie było w tym żadnego przesadnego zainteresowania. Jeszcze raz Pan X zmierzył wzrokiem sąsiada, by się przekonać, że nie ma przywidzenia.

- Zagadnę go i wszystko się wyjaśni! - pomyślał i zwrócił się do nieznajomego.

- Ej, ty! Czy my się przypadkiem skądś nie znamy? - zapytał. Zagadnięty zwrócił twarz w jego stronę. Pan X stwierdził, że w istocie oczy chłopaka były ogromne, nieco zadumane i płonące niczym gwiazdy, więc jeszcze bardziej poczuł się nieswojo.

- Jestem Kamui Shiro - przedstawił się nieznajomy, co dla mężczyzny było jak rażenie piorunem.

- Czy coś się stało? Jesteś taki nieswój. - zauważył chłopak przyglądając mu się ze spokojem.

- N, nic! - wyjąkał Pan X zbierając myśli - Po prostu miałem ciężką noc.

Z trudem krył emocje.

- Aha - mruknął chłopak i pogrążył się w zadumie.

Tymczasem w umyśle Pana X szalała burza.

- To nie może być prawda! - powtarzał gorączkowo w myślach - Jestem poważnym człowiekiem. Nic takiego nie może mi się przytrafić. Takie rzeczy się nie dzieją! To jakiś kiepski żart! Niech no dorwę sprawcę tego dowcipu! Hmm, ale jak to rozumieć? Nawet jeśli to była ta wczorajsza kolacja u Wonga, to dlaczego objawy zaczęły się z takim opóźnieniem. Czy to w ogóle jest możliwe. A jeśli nie to czym w takim razie jest to wszystko. Gdyby znajdowało się coś w powietrzu, jakiś gaz albo nie wiem to, ci ludzie wokoło też zachowywaliby się dziwnie, a tak nie jest.

Podniósł wzrok, aby się jeszcze raz rozejrzeć, ale dziwnego pasażera już nie było. - Musiał wysiąść, na którymś z mijanych przystanków, kiedy byłem pogrążony w rozmyślaniach. - skwitował to mężczyzna. - A tak w ogóle czy on tu naprawdę był? Pewnie przysnąłem sobie troszeczkę. %$&*! Jaki durny sen!

Pan X odetchnął z ulgą utwierdzając się w przekonaniu, że z jego umysłem jest wszystko w porządku, a tamto było tylko snem. Akurat autobus zatrzymał się na jego przystanku, więc wysiadł uwalniając się od dręczących go myśli. Wkrótce pochłonął go wir zajęć i ostatecznie znów poczuł się w swoim żywiole. Jednak nie długo dane mu było cieszyć się tym spokojem, bo tylko do południa.

W porze lunchu jak zwykle udał się do ulubionego pubu w pobliżu miejsca jego pracy. Siedział z kilkoma kolegami i prowadzili luźną rozmowę, gdy nagle uwagę Pana X przykuła czwórka dziewczyn, które wstały od sąsiedniego stolika i skierowały się do wyjścia. Wszystkie nosiły stroje w jednakowym stylu wyglądające dla mężczyzny dość fantazyjnie z wielkimi kokardami i marynarskimi akcentami. Były już właściwie przy drzwiach, ale w pewnej chwili jedna o blond włosach odwróciła się do niego i Pan X na nowo przeżył uczucia z autobusu. Dziewczyna obdarzyła go zagadkowym uśmiechem i dołączyła do koleżanek. Jak się można domyślić nie tyle długie złociste sploty włosów, co jej ogromne oczy tak poruszyły mężczyznę.

- Hej! Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - przywołał go do rzeczywistości jeden z kolegów - Dobrze się czujesz?

- Taa - odpowiedział wolno zagadnięty - Widzieliście te dziewczyny, które właśnie wyszły? - zapytał.

- Co ty? Oglądasz się za małolatami? - roześmiali się mężczyźni. Pan X skwitował tę uwagę mruknięciem, ale czuł narastający niepokój. Jego analityczna natura żądała całkowitej pewności, co do przyczyny doświadczanego zjawiska. Kiedy przerwa na lunch dobiegła końca i znów powrócili do pracy potrzeba rozwiązania problemu zupełnie zdominowała jego umysł sięgając zenitu, przez co utrudniała mu koncentrację na wykonywanych czynnościach. Wreszcie udało mu się dorwać chwilę czasu, aby dopaść książkę telefoniczną. Chwilę zajęło mu odnalezienie właściwego nazwiska. Sięgnął po telefon i wybrał numer.

- Tu gabinet psychiatryczny. Słucham. - rozległ się kobiecy głos.

- Mogę prosić z doktorem? - zwróci się do niej Pan X.

- Proszę chwilę zaczekać. Zaraz przełączę - oznajmiła asystentka lekarza.

- Dziękuję. Poczekam. - zgodził się Pan X.

Najwyraźniej lekarz był akurat wolny, bo po chwili mężczyzna usłyszał jego głos w słuchawce. Nie kontaktowali się co prawda od dobrych paru lat, ale niegdyś obaj mężczyźni byli bliskimi przyjaciółmi, więc szybko wywiązała się rozmowa o dawnych czasach. Wreszcie Pan X przystąpił do rzeczy.

- Słuchaj. Mam do ciebie ważna sprawę. - zwrócił się do kolegi. - Potrzebuję twojej pomocy.

- Masz jakieś kłopoty? - zainteresował się lekarz.

- Wolałbym nie omawiać tego przez telefon. - odpowiedział Pan X - Mógłbym się z tobą spotkać..... Hmm....... Powiedzmy około 15:30?

- Dobra. - zgodził się po namyśle psychiatra - Tylko sprawdzę w grafiku.

- Będę wolny koło 16:00-ej. - powiedział po chwili - Wpadnij do mojego gabinetu i porozmawiamy.

- Świetnie! - zgodził się Pan X - No to jesteśmy umówieni. - zakończył rozmowę i wrócił do przerwanej pracy, chociaż myślami był przy czekającej go wizycie.

Aż nadszedł wreszcie czas, kiedy pożegnał się z współpracownikami i udał się w kierunku przystanku. Gabinet znajdował się w renomowanej klinice w odległej części miasta, więc skorzystał z autobusu. Akurat trafiło mu się dobre połączenie, więc nie czekał długo. Na miejscu był przed umówionym czasem. Jednak kolega, który prowadził prywatną praktykę zakończył już oficjalne przyjęcia i odprawił asystentkę. Robił jeszcze porządek w papierach, gdy Pan X zapukał do jego drzwi.

- Proszę, wejść. - powiedział odkładając ostatnie dokumenty do kartoteki i przekręcając klucz. Obejrzał się.

- O, już jesteś. Siadaj i mów jaką masz sprawę. Napijesz się czegoś? - zaproponował. Pan X rozejrzał się po elegancko urządzonym gabinecie.

- Nie. Dzięki. - zaprzeczył ruchem głowy. - Nieźle się tu urządziłeś.

- Jak widzisz. - odpowiedział z uśmiechem lekarz nalewając sobie brandy. - No, ale gadaj, co cię sprowadza.

- Słuchaj. Sprawa jest dość kłopotliwa. - zaczął niepewnie Pan X rozglądając się jakby w obawie, że ktoś może ich podsłuchać.

- Wal śmiało. - zachęcił psychiatra z uśmiechem - Nie krępuj się, przez wzgląd na dobre stare czasy. Potrzebujesz pożyczki? Jakieś długi? Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Wiem, że czasy są ciężkie. Nie każdemu się udaje odnieść sukces.

- Nie, nie! - zaprzeczył Pan X - Finansowo jestem dobrze ustawiony. Mam oszczędności i jak na razie żadnych wielkich planów. Z pracy jestem też zadowolony. Chodzi raczej......

- No to w czym problem? - zapytał lekarz pociągając łyka.

- Jakby ci tu powiedzieć? - Pan X był wielce zakłopotany.

- Może chcesz się jednak napić. - zaproponował lekarz. - Nie wyglądasz najlepiej.

- Nie. Muszę to załatwić na trzeźwo. - oznajmił Pan X.

- A więc wyduś to z siebie, stary. - zachęcił go kolega.

- Cóż. Potrzebuję porady lekarskiej. - rzucił jednym tchem Pan X.

- Chodzi o moją branżę? - upewnił się psychiatra.

- Tak. Obawiam się, że tak. - odpowiedział Pan X.

- Wobec tego słucham. O co chodzi? - przystąpił do rzeczy psychiatra odkładając szklaneczkę z brandy na biurko i przyjmując poważny wyraz twarzy. - Opowiedz wszystko ze szczegółami.

- To zaczęło się dzisiaj rano. - rozpoczął Pan X opowieść. - Właściwie chyba od momentu, kiedy wyszedłem z domu do pracy.

Mężczyzna mówił długo, ale rzeczowo nie omijając żadnego szczegółu. Relacjonował po kolei wszystkie niezwykłe wydarzenia jakich doświadczył w tym dniu. Mówił o zielonowłosej dziewczynie, o spacerującej parze, chłopaku nazywającym się Kamui Shiro i nastolatkach z pubu. Psychiatra słuchał wielce zaintrygowany, co jakiś czas pocierając podbródek.

- I twierdzisz, że wszystko rozgrywało się tak, że nikt inny nic nie zauważył? - upewnił się.

- Tak właśnie było. - przytaknął Pan X - Albo nikogo nie było w pobliżu, albo traktowali to wszystko, jak gdyby nic.

- Hm. To dość niezwykłe. Bardzo dziwne. - stwierdził psychiatra - Nigdy w mojej pracy nie spotkałem się akurat z takim przypadkiem. Twój portret psychologiczny, jaki znam jakoś mi nie pasuje do tego co mówisz. Słuchaj! Zastanów się i powiedz mi czy wcześniej zdarzały ci się jakieś inne niewyjaśnione rzeczy. Albo miałeś może jakieś poważne urazy, bądź uporczywe bóle głowy?

- Nie. Nie przypominam sobie. - zaprzeczył po chwili wahania Pan X - Zawsze cieszyłem się dobrym zdrowiem jak pamiętasz. A tak w ogóle, co się tyczy tych widziadeł, to nawet nie przepadam za tymi japońskimi bajkami.

- Tym dziwniejsze. - powiedział psychiatra zamyślając się - Zwykle chorzy mają urojenia na tle rzeczy, z którymi są jakoś emocjonalnie związani. Jesteś pewny, że nigdy nie myślałeś o tych sprawach?

- Nie. Oczywiście, że nie. - zapewnił z uporem Pan X - Już mówiłem, że ich nie znoszę. Wszędzie tego pełno, gdzie się ruszę. Jak mnie to denerwuje.

- Hm. - mruknął lekarz - Cóż, może to rzeczywiście tylko przypadek. Skoro tak twierdzisz. - oznajmił głośno - Trzeba by przeprowadzić, kilkudniową obserwację, czy objawy się powtórzą. Jeżeli zajdzie potrzeba naturalnie mogę skierować cię na specjalistyczne badania i dokonać konsultacji z różnymi ekspertami. Jednak dzisiaj jest wyjątkowo upalny dzień, a jeśli w dodatku coś ci zaszkodziło. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.

Psychiatra zbliżył się do otwartego okna i przez chwilę lustrował wzrokiem okolicę. Wreszcie wrócił do biurka i spojrzał na pacjenta.

- A tak na próbę. Podejdź do okna i rozejrzyj się wokoło. Następnie opisz mi co widzisz i jakie uczucia temu towarzyszą. - zaproponował. Pan X wstał i zbliżył się do wielkiego okna zgodnie z poleceniem. Z trzeciego piętra budynku, w którym mieścił się gabinet roztaczał się widok na częściowo pusty parking i panoramę miasta. Ulicą przejeżdżały samochody, przechodzili ludzie, wszystko wyglądało najzupełniej normalnie. Powiedział o tym koledze i zupełnie odprężony miał się już odwrócić od okna, gdy jego wzrok spoczął pośrodku parkingu. Poczuł jak na czoło wychodzi mu pot, a całe ciało ogarnia odrętwienie.

- Nie. - wyszeptał - Tylko nie to. Proszę. To nie może być prawdą.

Mrugnął raz i drugi. Na próżno. Mógł tylko stać tak i patrzyć. Pośrodku parkingu podskakiwał wesoło tłuściutki żółty stworek, którego dzieciaki z podwórka w jego dzielnicy nazywały Pikachu. Pokemon zmierzył Pana X wyzywająco czarnymi paciorkowymi oczami i pokazał mu język.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • huney : 2014-03-24 10:37:45

    Bardzo fajne, przestrzegłabym jednak przed przejaskraweniem, dzieci są szczególnie wrażliwe, jeśli Pikachu zmienia sę w rzucającego "wyzywające spojrzenie" stworka, chociaż dotąd był miłym strzelającym pioerunem Pokemonem, trzeba przetrzymać do końca, chociaż się jest strzępkiem nerwów po przebytych doświadczeniach, to tylko luźna uwaga, sama lubię Pikachu, bo nie jest wyzywający w scenach decydująych. Dziękuję za uwagę.XD

  • Nemuru. : 2010-04-29 22:35:47
    Pikachu! xD

    Bardzo mi się spodobało! Ciężko mi więcej powiedzieć, po prostu bardzo ciekawy pomysł. Oby tak dalej! Zaraz czytam dalej!

  • Slova : 2008-05-16 18:36:52
    siemq ;P

    czesc tamaya, kawał dobrej roboty.

  • Skomentuj