Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

DB - Virus

Odcinek 2

Autor:Black Falcon
Gatunki:Przygodowe
Dodany:2005-11-21 22:51:29
Aktualizowany:2005-11-21 22:51:29


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zdumienie Saiyanina nie miało granic. Przecież jego matka zginęła dawno temu! Swoimi wyczulonymi zmysłami dostrzegł, że postać zbliżyła się do niego. Nie odczuwał strachu, najwyżej zainteresowanie. Głos matki był ciepły, ale zmuszał do posłuszeństwa, dlatego spełnił jej rozkaz i uklęknął przed nią na podłodze. Nie pomyślał, że dawniej nigdy nie musiał przed nią klęczeć. Damaris mówiła dalej:

- Wróciłam, by pomóc ci odzyskać należne ci miejsce. Powiedz mi, synu, kim jesteś! - nakazała.

- Twoim synem i... i księciem zniszczonej planety Vegeta - odpowiedział.

- Książę bez tronu nie jest księciem! - słowa smagały jak biczem. - Zawiodłeś mnie, Veg! Stałeś się miękki!

- Nieprawda, mamo! - poczuł się urażony. - Wiele razy ratowałem Ziemię i...

- Ziemię! - przerwała mu. - Co masz za to? Czy ktoś ci służy? Czy to twoja planeta? Po co się nią interesujesz, skoro czeka na ciebie twój rodzinny dom? Ojciec powiedział, że takiego zniewieściałego Saiyanina jeszcze nigdy nie widział!

- Ojciec? - wykrztusił Vegeta. Wiele lat temu jego rodzic został zabity przez Freezera.

- Sądzisz, że król Saiyanów mógł tak po prostu zginąć? Żyje i oczekuje, że okażesz się godnym następcą. Straciłeś wzrok, ale dzięki temu mogliśmy przekazać ci moc, jakiej nigdy byś sam nie zdobył. Dzięki niej będziesz mógł udowodnić, że jesteś godzien bycia jego synem.

Moc. Zawsze jej pragnął. Konkurował z Son Goku o miano najsilniejszego. Teraz wreszcie mu się udało.

- Podoba ci się, prawda? - powiedziała Damaris. - Będziesz mógł dysponować nią zawsze i spotkać się z królem pod jednym warunkiem. Musisz oddać mu hołd w postaci kilku istnień...

Resztę wyjaśniła szeptem. Vegeta na ułamek sekundy zamarł, ale słuchał do końca.

- Jeśli podejmiesz się tego wyzwania, zabiorę cię do domu! Decyduj, synu!

Przez głowę księcia przemknęło wspomnienie dawnej chwały, władzy, triumfów. Jak mógłby odzrzucić taką ofertę? Z szacunkiem ucałował dłoń Damaris i złożył przysięgę wierności. Poczuł, że matka kładzie mu rękę na głowie.

- Otrzymasz teraz ode mnie drugi dar. Utrzymasz go w tajemnicy tak długo, jak to będzie konieczne.

Fale z ręki przebiegły mu przez skórę do oczu. Po chwili zasłona opadłą mu z oczu. Widział! Błyskawicznie rzucił okiem na miejsce, gdzie stała Damaris. Nie zdziwił się, że nie było tam nikogo. Son Goku też opanował technikę Shunkanido, teleportowania się z miejsca na miejsce. Nic dziwnego, że Damaris zna tą technikę. Pochodzi z najlepszej rasy Wszechświata.

Wstał. Rozejrzał się po pokoju. Czuł energię przepływającą przez jego ciało. Uśmiechnął się szeroko; był gotów. Miał przewagę, poniewż widział,a oni o tym nie wiedzieli. Oni - marne istoty z planety Ziemia. Jedna z nich właśnie żegna Son Goku z synem. Słyszał ich głosy. Ubrał koszulę i zaczekał, aż wyjdą. Wiedział, że zaraz zapuka tu Bulma.

Istotnie. Zapukała, a potem weszłą, kiedy nie odpowiedzał. Siedział na łóżku, nie dając po sobie poznać, że ją widzi.

- Rozumiem, że cierpisz, ale nie masz prawa tak traktować naszych przyjaciół! Oni chcieli ci pomóc i...

- Przestań, Bulmo - poprosił cicho. W jego głosie była udręka. Natychmiast przerwała wymówki i rzekła już spokojniej:

- Na pewno nie chciałeś być niemiły. Ta sytuacja nie jest łatwa i dla mnie, ale poradzimy sobie z nią, zobaczysz.

Kucnęła przy nim i położyła głowę na jego kolanach. Spojrzał na nią zmrużonymi oczami. To ona była powodem jego słabości. Przez nią stał się godnym pogardy domatorem. Mógłby już teraz to skończyć, ale wtedy by się zdradził. Rozluźnił mięśnie i zmusił się do pogłaskania Bulmy. Przytuliła się jeszcze bardziej do męża. Dałą się nabrać, bo jego oczy nadal były białe.

- Kocham cię - szepnęła. Był jej wybrankiem. Był też jej śmiertelnym wrogiem.

Mimo szczerych chęci nie rozwiązali zagadki utraty wzroku przez Saiyanina. Nie poskutkowała też fasolka Senzu, co bardzo zaniepokoiło Bulmę. Nie wiedziała, że Vegeta po kryjomu zgniótł ją w palcach, a resztek się pozbył. Pozostawała tylko maszyna lecznicza. Zamierzała zaproponować mu to po obiedzie.

Tymczasem Vegeta stał w miejscu, skąd kilka dni temu wystrzeliło tamto światło. Patrzył przed siebie, choć zbliżającemu się do niego Trunksowi wydawało się, że oczy ojca nadal nic nie dostrzegają.

- Tato? - zawołał chłopiec.

Książę nie drgnął. Nie poruszył się też, gdy Trukns podszedł już całkiem blisko.

- Tato - ponowił Trunks. - Mam do ciebie prośbę. Mama jest bardzo zajęta, a ja mam na jutro napisać opowiadanie o własnej rodzinie. Czy mógłbym ci przeczytać to, co już napisałem, żebyś mi to ocenił?

- Czytaj - rzekł ponuro Vegeta.

Trunks odchrząknął i rozpoczął czytanie.

- "Moja mama ma na imię Bulma i jest bardzo mądra. Potrafi wymyślić różne wynalazki, zajmować się domem, a takżę dbać o mojego ojca"...

- Dosyć! - przerwał mu Saiyanin. - Co za bzdury! Według ciebie tylko ta Ziemianka cokolwiek umie, a ja jestem do niczego? - książę gwałtownie się obrócił. Wściekłość ojca sparaliżowała Trunksa, stał tylko i słuchał.

- Zapamiętaj sobie, że jestem księciem, chłystku! - Vegeta już nie wytrzymał i z całej siły uderzył syna w twarz. Ten jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, aż w końcu pobiegł do swojego pokoju ze łzami w oczach.

Saiyanin także się nie poruszył. Skamieniał. Uderzył syna tak mocno, że rozkrwawił mu nos i wargi. Nie mógł się otrząsnąć z widoku krwi Trunksa i jego oczu, wyrażających nieme zdziwienie. Uderzył go za nic...

- Nie chciałem tego... -wyszeptał. - Co we mnie wstąpiło?

Jego syn nie zdążył dobiec do pokoju, bo zatrzymała go w kuchni Bulma. Od razu zorientowała się, że coś się wydarzyło. Zapytała go, co się stało. Syn przełknął łzy i powiedział:

- Nic, mamo. Przewróciłem się tylko przy ćwiczeniach.

- Nie kłam, Trunks. Mój syn nie płakałby z takiego powodu. Kto cię uderzył?

W tej samej chwili do kuchni wszedł Vegeta.

- Co tu się dzieje? - zapytał chłodno, choć się domyślał.

- Trunks pobił się z kimś, nie chce powiedzieć, z kim. Może ty go wypytasz - westchnęła Bulma.

- I tak mi nie powie - wzruszył ramionami jej mąż, po czym zrobił krok w kierunku pokoju.

- Dokąd idziesz? Co z obiadem? - zapytała Bulma, nadal zdezorientowana.

- Nie jestem głodny - odparł zimno. - Zajmij się tym mazgajem, swoim synem.

Wyszedł po tych słowach. W innej chwili zrobiłaby mu awanturę za określenie "swoim synem", ale teraz tylko zrobiło jej się przykro. Cebulowa zupa wystygła, nie zjedzona przez nikogo. Bulma zapomniała nawet zaproponować Vegecie kapsułę leczniczą.

W pokoju wściekły Vegeta stał przy oknie ze skrzyżowanymi rękami.

- Nie potrafię! - mówił. - Nie potrafię zabić własnej żony i dziecka! To ponad moje siły! Kocham ich i wolę nigdy nie ujrzeć ojca, niż ich zabić! Wybacz mi, mamo, ale...

Nie dokończył. Poczuł ostry ból w dłoni lewej ręki. Spojrzał na nią i zobaczył, że jego żyły zmieniają kolor na zielony. W głowie zaczęło mu szumieć, kiedy ból objął każdą żyłę w ciele. Chwycił się prawą ręką krawędzi łóżka. Prawie mdlał z bólu. Zaciskał zęby, żeby nie krzyczeć. Zaczęło mu brakować tchu. Bliski śmierci wykrztusił:

- Zrobię to...

Ból natychmiast zelżał. Nie miał wyjścia - albo zabije Bulmę i Trunksa, albo umrze w męczarniach. Coś kierowało jego życiem, to samo coś kazało mu uderzyć dziś syna, krzyczeć na niego, a teraz żądało śmierci dwóch najbliższych mu osób. Był sam ze swoją tragedią - nikt nie mógł mu pomóc.

Trunks w swoim pokoju otarł łzy. Wstydził się trochę, że się rozpłakał. Coś jest nie w porządku z jego ojcem. Być może ma to coś wspólnego z tamtym wybuchem. Musi rozwiązać tą sprawę. Poprosi o pomoc swojego przyjaciela. Podniósł słuchawkę telefonu i połączył się z Son Gotenem.

- Cześć, stary - rozpoczął rozmowę. - Wpadnij do mnie zaraz. To pilne.

- Ale Trunks... Mama właśnie zabiera nas na zakupy do The Real... Tata i Son Gohan już siedzą w samochodzie - prostestował szesnastolatek.

- Chłopie, w moim domu dzieje się coś dziwnego. Ojcu coś odbiło, czytałem mu wypracowanie na jutro i...

- Wypracowanie?! - przeraził się Son Goten. - Przypomniałeś mi, że jutro mam sprawdzian z fizyki! - tu przerwał na moment rozmowę, bo dobiegły go pośpieszające wrzaski Chi-Chi. - Już idę! - odkrzyknął jej i zwrócił się do coraz bardziej wkurzonego Trunksa, który już widział w myślach ogromny rachunek telefoniczny. - Jak wrócę, to wpadnę do ciebie z zeszytem, wyjaśnisz mi prawo Pascala! Cześć! - Son Goten odłożył słuchawkę.

Trunks o mało nie przeszedł w SS1 z wściekłości. Później może być już za późno! Potrzebował pomocy teraz! Do Bulmy nie pójdzie, tylko by się przejęła i nic poza tym. Musi dać sobie radę sam.

Bulma też chciała być dzielna. Najpierw tragedia w kuchni, potem sytuacja z synem - te zdarzenia przerosły ją. Daleko jej było do łez, ale potrzebowała z kimś porozmawiać. Zapukała do pokoju syna, ale ten wyszedł chwilę temu. Pewnie do sali ćwiczeń, wyładować swoją złość. Westchnęła głęboko, zaciskając pięści. Owszem, porozmawia! Z Vegetą.

Czuł się, jakby miał w sobie drugą osobowość. Ta nowa podstępnie wykorzystywała jego tłumione pragnienia, sięgała do mrocznej strony jego duszy. Bał się jej, ale jednocześnie pożądał. Teraz zaatakowała silniej, jak wirus, który rozwija się w organiźmie nosiciela, czy też zarażonoego osobnika. Poddał się jej, pozwolił, by zawładnęła sercem i rozumem. Z łatwością osiągnął SS1, potem w sekundę zmienił się w SS2. Wyglądał niesamowicie, stojąc na środku pokoju z falującymi włosami i aurą wokół ciała. Bez wysiłku wszedł w SS3, pozostał mu tylko ostatni stopień Super Saiyanina. Czwórka była jego marzeniem. Skupił się i nagle zrozumiał, że może o wiele więcej, niż SS4. Poczuł, że zaraz przemieni się w SS5. Wtedy weszła Bulma.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • BlackFalcon : 2020-07-25 23:04:27
    Może miał, ale...;).

    Wiem, że w niektóych momentach nieco mijałam się z prawda, ale taka była potrzeba ficka :). I dziękuję za tak cudowną opinię!

  • April93 : 2008-05-06 21:16:53

    Nieźle dałam 10 bo zaintrygowało mnie twoje opowiadania;) szkoda że trochę mija się w rzeczywistością (bo w wieku 14 lat Trunks mial już siostrę i SSJ5 nie słyszalam ;) ale ogółem PIĘKNE słownictwo i wątek tez niezły znalazłeś/aś pozdrawiam i czytam dalej ;*

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu