Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Cindirella's Search

Rozdział X

Autor:Grisznak
Korekta:IKa, Teukros
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2008-08-20 20:10:52
Aktualizowany:2011-12-03 12:05:52


Poprzedni rozdział

Minął ponad rok od poprzedniej części. Zapomniałem niemal o tej historii i pewnie długo by tak jeszcze było, gdyby Ioselin nie przypomniała mi o niej w komentarzu. Co prawda raz czy dwa razy usiłowałem do niej przysiąść, ale trzeba było uczciwie przyznać - na siłę pisać się nie da. Jednakże, wena-chan wróciła na chwilę, krótką, ale wystarczającą na kolejny epizod.


Ami uparła się, że będzie siedzieć na tylnym siedzeniu, byle tylko z daleka od głośników, z których wydobywała się kakafoniczna muzyka. Niestety, plan ten, choć niby logiczny, nie brał pod uwagę jednej, drobnej rzeczy, a mianowicie tego, że z tyłu mogą być zainstalowane głośniki z podbiciem basowym, robiące charakterystyczne „umps!”. Siedzące z przodu Makoto i Haruka wydawały się dobrze bawić, rozmawiając o meandrach techniki samochodowej, sypiąc co i rusz terminami, które w uszach Czarodziejki z Merkurego brzmiały równie zrozumiale jak prawo mechaniki Hooke’a po węgiersku. Z pewnym zainteresowaniem zauważyła natomiast, że ich doskonały kontakt stoi w wyraźnym kontraście z tym, w jaki sposób Harukę traktowała Michiru. Czyżby była świadkiem narodzin nowego związku? Cóż, w te klocki nigdy nie była najlepsza. Lepiej już sobie radziła z chromodynamiką kwantową, która wydawała się jakaś taka bardziej zrozumiała.

Poza wspomnianymi głośnikami, siedzenie z tyłu miało swoje wyraźne minusy w postaci towarzystwa Michiru. Czarodziejka z Neptuna wierciła się, jakby siedziała na wściekłym jeżu, cały czas szukając pozycji, w której jej sukienka pogniotłaby się najmniej. Oczywiście, częste zmienianie sposobu umiejscowienia zadka sprawiało, że kiecka zielonowłosej wojowniczki gniotła się jeszcze bardziej. Jej to wydawało się nie przeszkadzać i cały czas poszukiwała idealnej pozycji, irytując przy tym niemiłosiernie siedzącą koło niej Ami, która w końcu zaczęła się zastanawiać, czy przypadkowe wypchnięcie sąsiadki nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Niby nie wypadało, ale… Ciekawe, czy ciągłe poszturchiwanie, kilka przypadkowych kopnięć i trafienie obcasem w kostkę były tylko przypadkiem, czy może Michiru jednak zorientowała się, kto kiedyś dosypał jej żelatyny do wody w basenie i postanowiła wziąć odwet? Ami z godnością znosiła wszystko, modląc się, aby tylko dojechać do domu Usagi w miarę prędko, inaczej jej biedne nogi mogą same z siebie zapałać rządzą zemsty.

Do Juuban dotarły względnie szybko, okazało się bowiem, że tokijskie korki niestraszne były „Stalowej Mako”, zaś kilku kierowców, którzy mieli pecha zajechać jej drogę, zapoznało się z jakże bogatym słownictwem Czarodziejki z Jowisza, którym ta jakże hojnie ich częstowała, koncentrując się głównie na wątpliwym, jej zdaniem, prowadzeniu się ich rodzicielek a także rozmiarach organów rodnych owych pechowców. Dzielnie sekundowała jej w tym Haruka, do tego stopnia, że w pewnym momencie Ami i Michiru spojrzały na siebie wymownie, jakby obie chciały zadać pytanie: „Gdzie one się tego wszystkiego nauczyły? Przecież nie od nas…”. Haruka, od wielu lat obracająca się w męskim gronie, pracująca na co dzień z kierowcami i mechanikami, miała faktycznie czas i okazję nauczyć się takiego słownictwa, jednak, biorąc pod uwagę, że podczas przemiany w wojowniczkę wspominała coś o „elegancji”, wielopiętrowe bluzgi nie były u niej czymś powszechnym. Co zaś się tyczy Makoto, Ami uznała, że Czarodziejka z Jowisza niczym ją już nie zaskoczy, nawet jeśli podczas kolejnej wizyty (do której oby nigdy nie doszło) wyciągnie ją na cmentarz i złoży w ofierze Szatanowi kota. W sumie, Luna…

Dalsze przemyślenia przerwał pisk opon, który towarzyszył zatrzymywaniu samochodu przed domem państwa Chiba.

- Wysiadka wiara, ja wracam po resztę - zagaiła Makoto. Ami wysiadła pierwsza, starając się nie zauważyć Michiru, która krzywiła się na widok swojej pogniecionej sukni. Oczywiście, mogła ją przywieźć i przebrać się na miejscu, jak postanowiła to uczynić panna Mizuno, ale Michiru lubiła mieć mocne wejścia. Haruka pomogła jej wysiąść, po czym podała jej dłoń i wszystkie trzy Czarodziejki udały się ku drzwiom. Makoto pomachała im i depnęła po gazie, jej auto po chwili znikło za zakrętem.

- Ostatni raz wsiadłam z nią do samochodu - mruknęła Michiru.

- Jeździ trochę dziko, ale prowadzić potrafi - stanęła w obronie Mako Haruka - w końcu żyjemy, nie? Muszę ją kiedyś zabrać na tor…

- Ekhm? - Michiru chrząknęła wymownie, rzucając przy tym swojej partnerce gromiące, pełne wyrzutu i zazdrości spojrzenie.

Ami nie skomentowała tego nawet, tylko ruszyła ku drzwiom, za nią zaś podążyły dwie outer senshi, teraz wyraźnie obrażone na siebie. Z wnętrza słychać było muzykę i rozmowy. Pamiętając doświadczenia z mieszkania Makoto, mogła spodziewać się najgorszego, ale ku jej nieskrywanemu zdziwieniu drzwi otworzyły się już po pierwszym zastukaniu w nie.

- Tak, słucham? O, Ami! - stojący w drzwiach Mamoru uśmiechnął się szeroko, zapraszając gestem do środka Czarodziejkę z Merkurego a także stojące za nią Harukę i Michiru. Ami starała się ukryć uśmieszek, który wywołał u niej fartuszek owinięty wokół bioder wcielenia księcia Endymiona. Wszystkie trzy zdjęły buty i weszły do wnętrza.

- Otworzył? - dobiegło ich z korytarza - To niech wraca do kuchni, zupa się przypala! I nie przesol znowu!

- Wybaczcie, mamy dużo pracy - Mamoru skłonił się i pobiegł w te pędy do kuchni, zostawiając trójkę nieco zaskoczoną zaistniałą sytuacją. Trwało to jednak krótko, bo chwilę potem z salonu wyszła pani domu, aby przywitać przybyłych gości.

Po dawnej Usagi Tsukino pozostało chyba tylko imię. Dziecinne Orango, będące niegdyś symbolem rozpoznawczym Sailor Moon, zastąpione zostały krótkimi, modnie obciętymi włosamu. Bluzka i spódniczka z najdroższych sklepów aż kłuły w oczy markami firm, o których ciuchów posiadaniu Ami, skądinąd córka nieźle zarabiającej kobiety, mogła tylko pomarzyć. Do tego elegancki makijaż, spod którego rzeczowym, chłodnym okiem posiadaczka tegoż oceniała przybyłe osoby. Chwilę później na jej obliczu pojawiło się coś znajomego - szczery, pogodny uśmiech. Ami, która od chwili przybycia do Tokio miała wrażenie, że mimowolnie uczestniczy w kręceniu „Mamy cię!”, teraz nie mogła powstrzymać radości. Sama nie wiedziała co ją tknęło, ale podbiegła do Usagi i uściskała ją serdecznie.

- Usagi-chan! - zawołała, obejmując ją czule.

- Ami-chan! - Usagi nie mogła zareagować inaczej, biorąc pod uwagę, że to właśnie z Ami w końcu znały się najdłużej, wszak to niebiesko włosa czarodziejka była pierwszą, która dołączyła do Sailor Moon. Już to sprawiło, że mimo diametralnych różnic natury intelektualnej, zawsze były sobie bardzo bliskie i drogie. A gdyby dodać, że w odróżnieniu od reszty „kochanych przyjaciółek”, zwłaszcza zaś Rei, Ami nie miała w zwyczaju urządzać Usagi regularnego mobbingu…

-Proszę, przebierzcie się i wejdźcie do salonu - Z Haruką i Michiru Usagi przywitała się mniej wylewnie, w końcu widywały się od czasu do czasu, podczas gdy z Ami nie widziała się od chwili wyjazdu tamtej na studia. Salon w mieszkaniu państwa Chiba robił wrażenie. Ami zastanawiała się, ile Mamoru musi zarabiać, by stać ich było na tej klasy sprzęt elektroniczny i tak eleganckie, a co za tym idzie - drogie, meble. Fakt, w końcu studiował w USA, znał języki, więc pewnie pracę miał niezłą. Tylko, że z drugiej strony aktualna Usagi wizualnie nie za bardzo przystawała do wizerunku typowej pani domu. No właśnie, a gdzie ich córka?

CDN...

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.