Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Rozmowy trumienne

POWIEDZ TAK

Autor:Arien Halfelven
Serie:Harry Potter
Gatunki:Parodia, Romans
Dodany:2008-02-10 08:30:36
Aktualizowany:2008-03-14 21:41:31


Poprzedni rozdział

Zamieszczone za zgodą Autorki. Cykl został opublikowany pierwotnie na Forum Mirriel.


Napisane W Proteście Przeciw Szóstej Części HP.

Zawiera Spojlery Szóstej Części HP.


*************

Lochy

- Sev! Siódma, a ty jeszcze śpisz?! Masz lekcje o ósmej!

- Kłamstwo. Wszyscy kłamią. Stała czujność... Są wakacje, a ona mi kłamie.

- Budź się. Severus! Powstań z tego grobu!

- ... Precz. Precz. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.

- Ejże, ejże! Nie przeniosłeś chyba swojej sekretnej warzelni do tej trumny? Ładnie byśmy się wtedy gnietli...

- ... Precz. Nie znam cię. Precz.

- Ładnie to tak, Sevi...e....rusie? Nękasz mnie tygodniami, że mój imidż ci nie odpowiada, a kiedy coś zmieniam, przestajesz się do mnie przyznawać. Budź się! Musimy porozmawiać o ważnych rzeczach. Tyle się zmieniło, a ty nawet nie wiesz.

- ... Ach, tak. Niech tylko przeczyszczę moje wewnętrzne oko, bo przez noc zaparowało... Już widzę. Już wszystko widzę.

- O ho ho?

- Po prostu to powiedz. Nie jestem ślepy i głuchy.

- Och, Se...verusie...

- „Seviczek” ci już nawet przez usta nie przechodzi. Włosy z poziomek przerobiłaś na kolor wilkołaczej sierści. Postanowiłaś mnie łaskawie pożegnać na rzecz Lupina. Dziękuję, poleżę.

- ... ... ...

- ... E...ekhemmm? A to za...?

- Jesteś idiotą. Zakompleksionym, zdurniałym, paranoicznym ponurakiem. A to było całkiem za darmo. Bo dla nikogo cię nie pożegnam. Wybij - to - sobie - z - kociołka! A to nie jest wilkołacza sierść, tylko mysi brąz, ślepoto azkabańska!

- ... Myszy są białe...

- Może w twoich poalkoholowych zwidach.

- Nie, w klatkach, testuję na nich eliksiry...

- Więzisz tu myszy?! I poisz tymi paskudztwami?! Zaczekaj, jeszcze naślę na ciebie Hermionę! Ani się spostrzeżesz, jak je wszystkie uwolni!

- Ona? A co ty będziesz robić?

- Odwracać twoją uwagę, oczywiście. Białe myszy, phi. Zobaczysz, zjedzą cię, przyjdzie kara za grzeszne życie. A ja nie będę nosić białych włosów, ludzie powiedzą, że przez ciebie osiwiałam.

- Zachowałbym przynajmniej resztki reputacji...

- I tu dochodzimy do właściwego tematu!

- Dochodzimy? Ach! Że też od razu nie zauważyłem. Zmiana barw wojennych, powaga, więc w końcu postanowiłaś jednak ocalić te nędzne resztki mojej dawnej reputacji?

- ... A, nie. Niezupełnie. Bo widzisz, Sev...

- Nie.

- Widzisz... Jak by nie patrzeć, to raczej ty powinieneś się zająć moją reputacją.

- ... ... Słucham...?!

- Teraz to słuchasz...

************

Sala wejściowa, Hogwart

- Minerwo. Dokąd się tak spieszysz o siódmej rano?

- Albusie! Ależ mnie przestraszyłeś... Ja właśnie... Szłam obudzić Severusa. Z pewnością będzie udawał, że zapomniał, że dziś przyjeżdża Harry. Chyba nie chcemy, żeby chłopiec zaraz po przyjeździe musiał znosić zły humor Severusa? Powiem mu, że ma się choć raz zachowywać jak należy.

- Och, Severus z pewnością będzie się zachowywał jak należy... I będzie w bardzo dobrym humorze. Wręcz w szampańskim, a może nawet Ognistym humorze...

- Słucham?!

- Tonks poszła go budzić już dobry kwadrans temu.

- Niemożliwe. Pytałam portret Izydory, żadna surrealistcznie przystrojona pannica dziś nie wchodziła!

- Ach, ta nasza Nymphadora, nigdy nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. Raz cała pstrokata i nabuzowana jak koktajl Dołohowa, a znowu kiedy indziej grzeczna i z rączkami na widoku... Strach się bać.

- Co ty mówisz?!

- Cóż, weszła tu tak opancerzona w nowy imidż i niezłomność, że wniosek nasuwa się sam... Tonks szykuje się do bitwy. Oczywiście, Severus nie kiwnąłby nawet różdżką w tym kierunku, więc biedaczka musi wziąć sprawę we własne ręce. I bardzo dobrze... Cóż, ufam Severusowi, podejmie właściwą, męską decyzję.

- Właściwą decyzję! Zależy, co kto uważa za właściwą decyzję! I, i... nie wierzę, że to zrobi. Nie może!

- Ekhemm... Powinien. Wypada mu. Musieć wprawdzie nie musi, ale cóż... Jakie „nie może”, Minerwo...

- Nie zrobi tego. Nie zrobi.

- Ufam Severusowi Snape’owi bezgranicznie. Zrobi co trzeba.

- Albusie, tak to powiedziałeś, że aż mnie ciarki przeszły... Nie mówimy o jakimś sam-wiesz-czym, mówimy o tej obłąkanej dziewczynie i Severusie!

- Och, Minerwo... Tym bardziej mogę być spokojny. Jak by ci to wytłumaczyć...

- Prostymi słowami, proszę.

- Doskonale... Słyszałaś o pszczółkach?

- Albusie!

- Wnoszę, że tak. To nam wszystko ułatwi. Bo widzisz, pszczółki są jak Puchoni. Żółto - Czarne. Barwy wcielonej prawości, uczciwości, ciepła, przyjaźni, rozczochrania ogólnego.

- Albusie...

- A Severus z Tonks są jak jedna pszczółka z drugą pszczółką.

- Albusie!

- Miód na moje stare, sterane serduszko.

- Albusie...

- Chociaż, różowy z czarnym, to raczej Prosiaczek i... Ale nie mieszajmy w to innych bajek. Dość, że Severus nie odmówi Nymphadorze. Bo jego wewnętrzny borsuk ugryzłby węża w ogon. Bo bez swojej pszczółki byłby tylko trutniem przytrutym trutkami. Żadnego miodku.

- Albusie! Nie sądziłam, że to powiem, ale ty dziecinniejesz!

- Młodnieję, Minerwo kochana, młodnieję. Zważ różnicę. A skoro już o dzieciach mowa, to niezła myśl... Różowy z czarnym, Krukonka ze Ślizgonem... Jakiś półkrwi krukowąż by wyszedł... Minerwo? Minnie? Oj, jednak dziecinnieję, mówię sam do siebie. A Min odmłodniała ostatnio, z dziesięć lat nie widziałem, żeby tak uciekała, nawet na czterech łapach przed Kłem... Ech, czas wypić za Półkrwi Krukowęża herbatkę. No, może z kropelką... czegoś.

*************

Lochy

- No dobrze, Seviczku, ale tylko jedna szklaneczka wiśnióweczki. To proste być albo nie być, powiesz „tak” i masz z głowy. Nie chcę, żeby ktoś powiedział, że cię upiłam i wykorzystałam.

- Nie powiem. I nie gwarantuję, że po pijanemu dam się wykorzystać.

- Zawsze się dajesz.

- Nieprawda. Zresztą, do prostego być albo nie być wystarczy jedna avada i jedna kedavra. Wątpię, żeby to rozwiązało nasz problem.

- Mój Seviczek! To było słodkie. Nie dość, że użyłeś słowa „nasz”, to jeszcze masz skrupuły przed zabiciem mnie! Merlinie Matrymonialny, lada chwila poprosisz mnie o rękę.

- Prędzej poproszę cię o rozwód!

- Moje Seviątko. Tymczasem ja cię proszę o przysługę. I nie pij więcej tego spirytu.

- Hadesie Zhańbiony, miej mnie w swojej opiece. Niechaj twa naga pierś stanie murem między mną a światem. Na szczęście jeszcze nie piję przez ciebie spirytu, kobieto. A i ten leciutko aromatyzowany soczek piję tylko dla uzyskania jasności myśli. Wyłącznie.

- Ach, bo ja ci tak mącę w głowie, biedaku... Ale, do rzeczy, do rzeczy. Żyjemy w wolnym kraju, w erze wyzwolenia i emancypacji. Ale. Pewne rzeczy nie mogą sobie ot, tak, swobodnie, swawolnie egzystować. Weźmy nas.

- Nie bierzmy...

- Już wzięliśmy. Ja cię kocham, ty się udręczasz. Ja rrrhrróżowa, ty mhrrroczny. Ja aurhrrorka, ty śmierrhrrciożerrhrrca.

- Mam niedobrrhrre przeczucia...

- Cichajże. My dwoje jesteśmy jak kolce jeżozwierza i wężowe kły.

- O. Brzmi znajomo. Eliksir na czyraki? Ciekawa definicja naszego...

- Naszego...? No powiedz to, Seviczku. Nie bój się tego słowa.

- Naszego... problemu?

- Oooo ty, oooo niegodziwy, dam ja ci robić problem z naszego związku! A masz! Tak ci dobrze w tej trumnie?! To leżeć!

- Tonksssssss...

- I nie bierz mnie na litość. Nie zabraknie ci powietrza, wiem, bo się tam kiedyś zatrzasnęłam. Wracając do rzeczy. Co będzie, jeśli dodać kolce jeżozwierza do wężowych kłów?

- W normalnych warunkach połowa eliksiru na czyraki... W warunkach specjalnych będzie Mistrz Eliksirów żywcem pogrzebany we własnej trumnie i przefarbowana na mysz Krukonka pieczętująca wieko.

- Dobrze, dobrze. Już zmieniam na różowy. Szczęśliwy?

- Nie wierzę ci.

- Ty nikomu nie wierzysz.

- I dlatego jeszcze żyję.

- I dlatego jesteś żywcem pogrzebany we własnej trumnie! Proszę, masz, otwieram. Jestem różowa. Widzisz? Aaaaaaaa! Ty zzzzzeeeejpuuuszczaj, na Merlina Barbarzyńcę, Seeever... o?

- O.

- No i masz. Zatrzasnęliśmy się w trumnie.

- Cóż. Jedno jest pewne.

- Tak?

- Wciąż nie widzę twoich włosów.

- Są różowe!

- I to ma być twój koronny argument, który mnie przekona?

- Nie. Słuchaj i nie wbijaj mi łokcia w biodro.

- To nie łokieć...

- A co?

- Butelka po wiśniówce.

- Ech... No nic. Wróćmy do rzeczy. Nie możemy tak wiecznie tylko wysyłać do siebie fluidów na odległość.

- Hmmm...

- Nie nie nie, nie wysyłaj mi teraz fluidów, kiedy leżę z tobą w trumnie. Widzisz, nie możemy tak bez końca być parą z doskoku.

- Hmm.

- Można zagotować kły wężowe z resztą składników, odstawić z ognia i wrzucić kolce jeżozwierza.

- Hm.

- Ale można też tak zrobić, żeby wybuchło, ale ja już nie pamiętam jak.

- Trzeba wrzucić kolce i kły naraz... Na ogniu...

- Ach, Sev! Świetny pomysł.

- Tonkssss...


************

Gabinet Dyrektora, Hogwart

- Kwiiiiit.

- Co ty tam wiesz. Feniksy nie łączą się w pary.

- Kwiiiiiiit!

- Popiół do popiołu, proch do prochu? To nie to samo... Tak czy siak, powiadam ci, Fawkes, Severus nie ma szans.

- Kwiiiiiiiiiiiiiiit.

- Twoja zerogamia przez ciebie przemawia. Będzie im razem dobrze jak dwóm ptaszynom w gniazdku. I przy odrobinie szczęścia się nie spopielą.

- Kwiiiiiiit!

- Wiesz, ludziom to niekoniecznie potrzebne do szczęścia.

- Kwiiiit.

- Też tak uważam. Inaczej bylibyśmy nudni. Popatrz choćby na Severusa i Tonks. Taka para, jak, no nie wiem, eee, Argus i Irma?

- Kwiiiit...

- Nie. Rozumiem. Co. Mówisz.

- Kwiiiiiiiiiiiit.

- NIE. ROZUMIEM. CO. MÓWISZ. Wracając do naszych gołąbków, Severus będzie walczył jak lew, znaczy, co ja mówię, jak smok, ale w końcu chodzi tylko o taki drobiażdżek...

- Kwiiiiiiiiit!

- A nie powiedziałem o co chodzi?

- Kwiiit.

- A domyśl się.

- Kwiiiiiiiiiiit!

- I ty chcesz być dla mnie równorzędnym partnerem do rozmowy?! Chyba przyjdzie mi dyskutować z portretem Phineasa.

- Kwiihihihihit!

- Teraz Phineas obrazi się na następne pół roku. Hihihihi.

- Kwiiiit?

- Pobrać się? Niezła próba, Fawkes, ale do tego jeszcze nie dojrzeli.

- Kwiiiiit?

- Zachciewa ci się!

- Kwiiiiit...

- Niewinna, to jest Nymphadora. Znaczy, była. A Severus jest uczciwy.

- Kwiiit?

- Ufam mu. Ufam mu bezgranicznie.

- Kwiiiit?

- A nikomu nie powiesz?

- Kwiiiiiiiiiiit!

- Bo widzisz, Regulus Alphard Black... A zresztą, nie ufam ci. Jesteś plotkarz. Wszystko wyśpiewasz.

- Kwiiiiiiiiit!

************

Sala wejściowa, Hogwart

- Witaj, Remusie. Przywiozłeś Harry’ego?

- Tak, pani profesor... Poszedł się przywitać z Hagridem...

- Aha... No nic, poczekamy tu na niego. Remusie? Wszystko w porządku? Tu się chyba nie spodziewasz ataku?

- Nie, nie, ja tylko... Bo... Czy może... Czy jest tu Tonks?

- ... Tonks.

- Tonks. Nymphadora Tonks. Nimsy. Taka...

- Różowa i mieszka z Severusem.

- W lochach?!

- Jaka locha?!

- Różowa i mieszka z Severusem w lochach?!

- Nie locha, tylko Tonks. Chociaż, gdybym miała powiedzieć, co o niej myślę...

- Ja... Może zamknę drzwi, bo w tym przeciągu nie słyszę, co pani mówi...

- Zamknij drzwi, kochany chłopcze, ale nie udawaj, że mnie nie słyszysz. Tak. Zamieszkali razem. A Albus to popiera!

- Oczywiście... Będą szczęśliwi... I razem... I... Naprawdę z nim zamieszkała?!

- Zwaliła mu się na głowę dziś rano z kufrem i już nie wyszła! To chyba o czymś świadczy?! No, ewentualnie mógł ją wreszcie zavadować i pogrzebać w tej trumnie.

- Pani profesor!

- Tak, Remusie? Mówiłeś coś?

- Ja stanowczo powinienem odwiedzić Severusa. Tak dawno się nie widzieliśmy...

*************

Lochy

- Haaaa! Jesteśmy wolni!

- Czyżby?

- Wydostaliśmy się z trumny!

- Dlaczego ja wciąż czuję się zniewolony?

- Hejże, hejże. Zgodziłeś się. Powiedziałeś „tak”. Dobrowolnie.

- Ha. Dobrowolnie. Pogrzebany żywcem w trumnie. Ha. Z twoimi włosami na twarzy. Różowymi.

- Ciemno było!

- Różowymi, powtarzam. Ha. Podstępnie upojony alkoholem. O, Wężu Dziedzica, czy tak się czułeś, gdy cię fałszywie słodzonymi szeptami wężomowy wabił w czeluście Komnaty Tajemnic twój zdradziecki pan? Czy tak się czułeś, gdy ci przyszło tam gnuśnieć przez wieki w niewolniczym posłuszeństwie? Czy to się nazywa „dobrowolnie”?! Ha!

- To się nazywa „ślizgoństwo”. Zgodziłeś się, Sev. I zamierzam to wykorzystać.

- Upiła mnie i zamierza to wykorzystać.

- Właśnie.

- Gdzie te czasy, kiedy wykorzystywałaś mnie?!

- ... Jutro. A dziś, zanim się obejrzysz, już się tu zadomowię, jak bazyliszek w Komnacie Tajemnic.

- Ty bazyliszku. Ty bazylio. Ty bazyliko juliańska.

- Tak, tak. Jestem bazaltem na twoją trumnę. A teraz powiedz mi, gdzie mogę się rozpakować, żeby ci nie przeszkadzało.

- ... Gdzie chcesz.

- Ach, oczywiście. Bo i tak wszędzie będzie ci przeszkadzało?

- I kto tu ma kompleksy i paranoję...

*************

Gabinet Dyrektora, Hogwart

- Albusie!

- Kwiiiiiiit!

- Och, nie ma go...

- Kwiiiit!

- Uuuch, przecież nie będę tu stała i przemawiała do tego ptaszyska!

- Kwiiiiiiiiiiiit!

- A czym, przepraszam? Może wilą? Dziób masz, skrzydła masz...

- Kwiiitkwiiiiitkwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit!

- O najmocniej przepraszam... Powiedz mi lepiej, dokąd poszedł Albus.

- Kwiiiiiiit.

- Znam się na transmutacji zwierzęcej, ale z translacją gorzej... Kuchnia? Komnata? Jaka komnata?

- Kwiiiiiiiiiit!

- Ekhemmm... To znaczy...

- Kwit.

- Tam za nim nie pójdę... Ale to pewnie niedługo wróci.

- Kwiiiiiiiiiit...

- A cóż on, bawi się w Jęczącą Martę?! Postanowił zamieszkać w toalecie?!

- Kwiiiiit?

- Cóż, kiedy wróci, powiedz mu, że jeszcze sobie porozmawiamy.

- Kwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit?!

- Nie z tobą! Z Albusem. I że będzie musiał to ukrócić jeszcze przed powrotem uczniów.

- Kwiiiiiiiiiiiit?

- Nie rozmowy! Severusa.

- Kwiiiiiiiiiiiit!

- Nie o głowę! Jego wybryki ukrócić! Uuuuuuuuuuch, nie dziwię się, że Albus dziecinnieje przy tym feniksie.

- Kwiiiiiiiiit!

- I nawzajem!

*************

Lochy

- Dobrze.

- Hmmm?

- Tak, dobrze! Proszę - widzisz?

- Będziesz medytował? Co to za wygibasy na posadzce?

- Ja pełzam, kobieto!

- O?

- Pełzam przed tobą. Poniżam się. Błagam cię na klęczkach.

- Na plecach... Ale mniejsza o szczegóły. Więc o co ci właściwie chodzi, Sev?

- Błagam o litość!

- Hę?

- Zostaw to. Ja wiele zniosę, zamelduję cię tu na stałe, adoptujemy Lupina, o, ja wszystko zniosę. Ale zostaw ten kociołek.

- Tak, tak, Seviczku. Wracaj do trumny. Od teraz mieszkamy tu sobie razem i żyjemy długo i szczęśliwie, znaczy, tylko do końca wakacji, kiedy to każą mi się wynosić, żebym nie gorszyła młodzieży.

- ... Tylko do końca wakacji...

- Niestety, twoja tak wielkoduszna decyzja będzie krótkotrwała. Mam zatem niepowtarzalną okazję ugotować ci obiad. Siedź cicho w trumnie i podziwiaj.

- ... Tylko do końca wakacji... E, co mówiłaś?

- Też cię kocham.

- Tonksss...

- I gotuję ci zupę.

- Widzę. Słyszę. Czuję. Tonkssss... Patrz tam: co widzisz?

- Pająka. Wolisz danie mięsne?

- Pokazać Krukonce kleks, a ona zaraz dopatrzy się nietoperza.

- Mój ty nietoperzu. To co, chcesz mięsko?

- Tonks. Tam się patrz.

- Się patrzę. Co widzę?

- Kominek widzisz.

- Powinnam gotować to na kominku? A gdyby ktoś wsadził głowę?

- Do mojego kominka?

- No prawda, przecież ja tu jestem. Kto by cię tam fiukał. Więc, co z tym kominkiem?

- Można przez niego dostać jedzonko z kuchni.

- Phi.

- Dobre jedzonko.

- Phi.

- Dobrze wychowane i nieżywe.

- Hę?!

- Bo twoja zupa na przykład żyje własnym życiem...

- Aaaaa! O ty podły! O podstępny! Turlasz się tu przede mną i pleciesz bzdury, a mnie tymczasem zupa kipi!

- Już wykipiała...

- Nie cała! Zjemy taką!

- Nie zjemy.

- Nie podoba ci się moja zupa?! To twoja wina, że trochę się... przeinaczyła!

- Phi.

- Wciąż jest ładna!

- Phi.

- Ty po prosu nie potrafisz docenić piękna kipiącego kotła!

- ...

- Haaa! Haaa... Heeej? Sev?! Co ty wyprawiasz?! Gdzie mnie niesiesz, wężu jeden?! Wyrzucasz mnie!?

- Paranoja i kompleksy, ot co. Kompleksy i paranoja.

- Heeeej! Sev! Nie zgasiłam pod kociołkiem, ty, ty porywaczu! Ty gryfonie! Czemu nas zamykasz w trumnie, obłąkańcze?!

- Upiłem się i muszę odespać. Nie jemy obiadu dziś.

- Też mi. Nie ucieknę ci przecież!

- Nie uciekniesz.

- Sev...

- Tylko do końca wakacji? To jeszcze zobaczymy. Ha. Jeszcze zobaczymy. Zresztą, to jeszcze dużo wody upłynie w łazience Jęczącej Marty.

- Seviiiiiiiczek...

*************

Przedlosze

- Remus! Witaj, drogi chłopcze! Gdzież to się tak spieszysz?

- A, dzień dobry, Dyrektorze. Ja właśnie... idę odwiedzić... Severusa.

- Och, Remusie! Mój kochany! Moje stare serce aż podskoczyło z radości! Zawsze wiedziałem, że się pojednacie, Severus i ty.

- A... Ekhem... Taak...

- Chcę być przy tym. Mogę być przy tym? Proszę. Proszę! No zróbże staremu Dyrektorowi przyjemność. Severus nie będzie miał nic przeciwko temu. I Tonks się ucieszy...

- ... Tonks.

- A nikt ci nie powiedział? Minerwa się chyba starzeje... Ale nie mów jej. Może nie zauważy. Tak więc, Tonks mieszka tu z Severusem. Czy to nie urocze?

- ... Urocze.

- Aż serce rośnie...

- ... Rośnie. Aaale...

- Tak, Remusie?

- To... Przecież nie...

- Ależ tak, drogi chłopcze, tak!

- Ale... Oni nie mają ślubu!

- Aaaach. I tu właśnie otwiera się dla ciebie furtka.

- ... Dla mnie?!

- Oczywiście! Jako świeżo nabyty przyjaciel Severusa, z pewnością zdołasz go przekonać, że powinien jak najszybciej zrobić z Tonks uczciwą kobietę.

- Tonks jest uczciwa!

- Czyżby? Ona jest zaledwie niewinna, drogi Remusie. A i to domniemane... Co do reszty, to wszystkie krukońskie parametry w normie. Włącznie z wysuwaniem pazurków w razie potrzeby. I wbijaniem ich niekoniecznie powyżej pasa... Jak oni do siebie pasują! Miodzik. Miodzik z marmoladą. Tak czy siak, Tonks zrobiła ile mogła. Teraz pora na ruch Severusa. Trzeba go będzie zapewne popchnąć we właściwym kierunku, ale cóż... Mogę chyba na ciebie liczyć?

- ...

- Będziesz posłańcem miłości. Miłości i mariażu. To doprawdy bardzo wielkoduszne z twojej strony.

- ...

- Remusie.

- ... Tak, Dyrektorze...?

- Idźże stąd wreszcie, kochany chłopcze. Proszę. Posłańca miłości to im akurat najmniej potrzeba. Ona już się stąd nie ruszy. Pogódź się z tym.

- Wiem. Wiem, wiem, wiem. Tylko że zawsze miałem nadzieję... Severus nigdy...

- Nie znasz go od tej strony, Remusie. Zresztą, czy to nie wy mi zawsze powtarzaliście, że po nim się można wszystkiego spodziewać?

- Prędzej bym się spodziewał, że walnie w kogoś avadą i zrejteruje do Voldemorta!

- Ach, tak... To byłoby takie... oczywiste... Ot, przyjemne zakończenie wieczoru, dokładnie w stylu Severusa... Powiem mu, że gdyby miał takie plany, niech zacznie ode mnie. Wolę jedną jego Avadę od setek waszych „a nie mówiłem”.

- Dyrektorze!

- On przynajmniej robi to, o co go proszę... Czemu tu jeszcze stoisz?

- Umartwiam się... Severus może, a ja nie?!

- On to robi z większym wdziękiem... Tobie to wychodzi zbyt realistycznie.

- Tak, tak... Dobrze. Idę. Zapomniane, przebolane... Tylko - co on ma, czego ja nie mam?!

- Nie chodzi o to co, Remusie, tylko jak...

- ... A Tiara ostrzegała, nie inwestuj w szkarłaty...

*************

Lochy

- Severus? Ojojoj, gdzie też on się podział? Nymphadoro?

- Nie nazywajcie mnie Nymphadorą, bo was zdeznimformuję!

- Nie deformuj mnie, Tonks... Ćśśś. Może go zdezinformujemy i sobie pójdzie.

- Ech, chyba sobie gdzieś poszli... Jaka szkoda... No nic, przycupnę sobie na momencik na tej severusowej trumnie i złapię oddech...

- Nie na trumnieeeeeee...

- Za późno.

- Tak, tak... Może Severus ma rację? Dobra trumna nie jest zła... Chociaż, w moim wieku, jeszcze się dość należę w trumnie... A może powinienem się skremować? Pogrześć się w płomieniach jako ten feniks skrzydlaty...

- I kto tu ma słowotoki... Ja przynajmniej nie słowotoczę sam do siebie! Ale niech się pan kremuje na zdrowie, Dyrekrorze.

- Zgłupiałeś, Sev?!

- Feniksy, moja podupadła Krukonko, odradzają się z popiołów...

- Ooo, co ja widzę, Tonks już się zdążyła rozpakować... I coś przypalić... Zupełnie, jakby mieszkała tu od zawsze! Jak to słodko. Jak uroczo. Jak miluuuutko.

- Nie nadużywajcie przy mnie słowa „milutko”, bo was zmilitaryzuję!

- Nie minimalizuj mnie, Sev. Źle ci?!

- Czy przeciwieństwem „źle” musi być „milutko?!

- A jak ci?!

- ...

- ....

- Trumiennie...

- Kremacja, tak, ale ta trumna naprawdę coś w sobie ma... Czuję jakieś fluidy. Kto by pomyślał... Za dużo tego na moje stare, sterane serce. Severus i Nymphadora sobie poradzą. Kochany Severus. Szkoda, że mnie nie słyszysz, chłopcze, bo chciałbym ci powiedzieć, że w ciebie wierzę. Ufam ci. Bezgranicznie.

- O.

- O ba, ja też ci wierzę i ufam, to jakieś dziwne?

- Tak.

- A, prawda, zapomniałam o twoich kompleksach i paranoi.

- Nie, ty po prostu też jesteś dziwna.

- O.

- Sami dziwni ludzie w tej trumnie.

- Severus... Seviczek... Jak to do niego pasuje, naprawdę. Dobrze, że mnie nie słyszy, ale naprawdę. Jak to się wszystko ślicznie ułożyło. Zamieszkali razem, są szczęśliwi, lada chwila...

- ZABIJĘ.

- Ooo? Głosy z zaświatów ostrzegają mnie przed śmiercią? I to z rąk mojego najlepszego Mistrza Eliksirów? A to nieładnie, naprawdę... Wy go osądzacie po pozorach. A otóż ja mu ufam. I to sobie zapamiętajcie! Nawet gdyby doszło do czegoś... niewybaczalnego, to nie liczą się pozory.

- O.

- Ooo...

- Kochany Severusie. Ja dla ciebie wszystko. Może to i dobrze, że mnie nie słyszysz, ale naprawdę. Czego byś nie chciał - podwyżki, posady OPCMisty, mojego zgonu pod Avadą Kedavrą - Severusie, proszę...

- Dziękuję, poleżę!

- To było kochane...

- Tak, tak... Czego on chce ode mnie?!

- Tak, tak... Czego to ja chciałem od ciebie... A. Wywar z żeń-szenia. Ale nie będę mu tu teraz grzebać... Może się domyśli i sam mi przyniesie?

- A może nie?!

- Ciiichaj, pomogę ci to upichcić, będzie faaajnie...

- Nie. Nie, nie, nie.

- Ty naprawdę nie doceniasz piękna kipiącego kotła.

- A czy ty naprawdę musisz każdy kociołek wykipieć?!


*************

Lochy

- Eliksir żeńszeniowy. Żeńszeniowy! Patrz oczami!

- Seviczku. Patrzę oczami. Czym innym miałabym patrzeć? Czułek nie mam. Możesz pomacać i sprawdzić, jeśli masz ochotę.

- ... Nie mam ochoty.

- To czemu macasz?

- Żeby się umartwiać.

- Aaa, prawda. Bo ze mną to same zmartwienia i umartwienia są.

- Same.

- Ale tam to i tak bym czułek nie miała...

- Ty jesteś zdolna do wszystkiego.

- Och, Sev. Naprawdę tak myślisz?!

- Ja to wiem. Z doświadczenia, niestety. Patrz oczami, mówię!

- Toż patrzę! Aż mi łzawią. To dymi.

- Paruje! Nie przypalam moich wywarów, więc nie dymią.

- Oj, no nie obrażaj się na mnie, wcale nie sugerowałam czegoś takiego!

- Czyżby?

- Seviczku. Wybacz! Proszę! Powiedz, że mi wybaczysz.

- ... Nie powiem.

- ... Daj do zrozumienia...

- ...

- ...

- ...

- Sev...

- Nie powiem.

- Kocham cię.

- ... I tak nie powiem.

- Wiem. A twój wywar teraz naprawdę dymi.

- ...

- Kocham cię.

- Gehenna. Ge-Hen-Na.

- A myślałam, że eliksir żeńszeniowy. Tak, tak, wiem, jestem plamą na twoim szczęśliwym żywocie Ślizgona poczciwego. I jedyne co potrafię, to produkować zgliszcza.

- ... Szczęśliwym?! Poczciwego?! Zaraz mi zaczniesz wmawiać, że życie jest piękne.

- Bo jest!

- Z której strony?

- No, z mojego punktu widzenia na pewno.

- ... Nymphadoro Tonks!

- Tak, Seviczku?

- Przestań się na mnie gapić!


KONIEC części dziewiątej...

Sierpień 2005

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Nemuru. : 2010-04-10 21:38:58
    A po co tytuł? Liczy się treść, ale tytuł to w sumie też treść, a może nie?

    Autorko, tegoż czegoś, nie wiem czy być Ci wdzięczną, czy składać kondolencje, nie moment, nie kondolencje tylko zażalenie, a z resztą co to za różnica. Sev jest boski, i mi się udzelił. Zaczynam mówić dziwne rzeczy, z twojej winy, a może racji? Paradoks. A nie, paradoks to nie to, a może to paradoks tylko udaje że nie? Słowotok. A nie ja nie o tym, a o czym miałam? A tak, zażalenie, a może wdzięczność? A ja wiem, może lepiej się nie rozkręcać? No mniejsza. A mam nadzieje ze napiszesz jeszcze, chodź wątpliwe, bo minęło sporo czasu, i zbytnio nie ma o czym. A może następny rozdział popsułby całość? A to źle, ale może jakby był dodatkiem? Wisienką na torcie? Na zakalcu, znaczy placku, wiśniowym, ale jakby to był placek wiśniowy to wiśnia by nie robiła różnicy, jedna. Nie patrz się jak na ducha, chociaż w sumie człowiek to duch, tylko ucieleśniony, bo duch to człowiek bez ciała, czyli człowiek to duch, no to nie mam zażaleń, i piszę głupoty, bo mi zimno, smutno, zjadłam za dużo czekolady, i jest żałoba. Koniec kropka.

    Pozdrawiam

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu