Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Days of Destroyer

III. Ostatni zjazd w Sailune.- To moje przyjęcie i oleję kogo zechcę.

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Fusion
Dodany:2009-04-18 08:00:36
Aktualizowany:2009-04-17 23:03:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.


Następnego ranka Filia obudziła się rześka i wypoczęta. Przetarła oczy i z radością uzmysłowiła sobie, że przed łóżkiem czeka na nią para wspaniałych , miękkich kapci a na drzwiach szafy zawieszono skromną ale ładną sukienkę. Rozczuliła ją ta ludzka dbałość o szczegóły

- Amelio jesteś niemożliwa- powiedziała i zwlekła się z łóżka. W drodze na śniadanie

Filia zastanawiała się co ona ma zrobić z zaistniałą sytuacją. Została ściągnięta do Sailune nie wiadomo po co a osobnik, który wiedział po co, nie raczył się pojawić od dobrych paru dni. Nie widziała by nic złego w tej całej wycieczce do białego miasta, gdyby nie fakt, że trafili akurat na jakiś szczyt czy coś w stylu obrad międzynarodowych i obecność jej oraz jej przyjaciół chyba nie była gospodarzom na rękę. Filia ze wstydem musiała przyznać, że nie ma zielonego pojęcia co dzieje się na arenie politycznej świata, jej codzienność ograniczała się do jej własnego ogródka i malowniczego lasu znajdującego się tuż za płotem. Jeżeli obrady, które miały odbyć się w zamku, miały jakiś związek z polityką to ona była tutaj najmniej potrzebą osobą. Pewnie Lina, Zel, Amelia no i może Xellos zostali zaproszeni, jakby nie patrzeć to dosyć rozpoznawane osoby, ale ona nie była taka jak oni. Dlatego stwierdziła, że gdy tylko sytuacja się wyjaśni podziękuje Amelii i jej ojcu za gościnę i wróci do domu, najlepiej dłuższą drogą, żeby nacieszyć się tym uczuciem wolności, które daje podróż. Gdy doszła do jadalni wszyscy już tam byli. Lina widocznie odmówiła założenia sukienki i prezentowała się w swojej „odważnej” kreacji wśród tych wszystkich wystrojonych gości, jednak nawet jej strój nie przyciągał uwagi tak jak zachowanie jej i Gourego. Parze przyjaciół gdzieś umknął fakt, iż znajdują się na dworze a nie w gospodzie. Jak zwykle jedli tyle co małe wojsko i tyleż samo hałasu przy tej czynności wydawali.

Filia nie przyznając się do nich w ciszy zasiadła do śniadania i rozejrzała się w poszukiwaniu jakiś bułek, które zwykła jadać „u siebie”. Nie znalazła ich, zamiast tego na stołach znajdowały się stosy wykwintnych ciastek, chlebów wypieczonych z najlepszej mąki, egzotycznych owoców, dziwacznych potraw, na które szczerze mówiąc nie miała najmniejszej ochoty. W końcu zabrała się za coś co było skrzyżowaniem zwykłej bułki i słodkiego francuskiego rogala, ale nim zdążyła przełknąć pierwszy kęs, już jej przeszkodzono w posiłku.

- Pojawił się już pan Xellos?- Wypaliła Amelia siadając naprzeciwko niej i wlepiając w nią spojrzenie swoich niebieskich oczu. Filia westchnęła ciężko i wskazała podbródkiem na puste miejsce obok niej.

- A jak myślisz?- Zapytała znęcając się nad kolejnym kawałkiem dziwnego ciastka. Księżniczka wzruszyła ramionami.

- Człowiek nigdy nie zrozumie mazoku.- Powiedziała. Filia załapała sugestię i zdziwiła się, że Amelia może być aż tak naiwna.

- Smok tym bardziej.- Prychnęła

- Nie wiem gdzie jest i nie chcę wiedzieć. Prześladuj Linę, to ona się kumpluje z tym śmieciem. - Warknęła. Na samą myśl o Xelosie odechciało jej się jeść.

- Panienka Lina też nie wie. No trudno, tacy jak oni nie dotrzymują słowa…-

- No raczej.- Wcięła jej się w słowo Filia.

- Mniejsza o to. Chciałam panience powiedzieć, że po śniadaniu idziemy pod Kryształ.- Powiedziała i odeszła w stronę własnego miejsca.

- Hej! Amelio! Chwila! Jaki kryształ? Ten kryształ!!!- Krzyknęła za nią ale księżniczka już jej nie słuchała.

- Jaki kryształ?- Zapytała samą siebie i poczuła dziwne uczucie w żołądku. Właściwie

to było przeczucie po prostu podejrzewała, że coś się stanie. Gdy doszli do Kryształu, była już tego pewna. Atmosfera wokół tego miejsca była równie wyczuwalna i charakterystyczna co gęste powietrze tuż przed burzą. Tą dziwność przy odrobinie szczęścia pewnie można by było skroplić lub przynajmniej zabutelkować.

Wiele winy za tą atmosferę można by zwalić na Kryształ. Ogromna purpurowa wieża stała na głównym rynku Sailune jak gdyby nigdy nic i za nic miała to, że nie jest częścią tego świata. Bo nie była, wszystkie znaki na niebie i ziemi zaprzeczały jej przynależności do tego miejsca i jedyne co przyjaciele o Krysztale mogli powiedzieć to, to że jest to efekt bardzo starej, silnej i nie należącej do nich magii.

- I co ja mam z tym zrobić?- Prychnęła Lina opukując idealnie gładkie ściany.

- Rzucić Dra…- zaczęła

- Nie!!!- Przerwał jej krzyk przyjaciół. Czarownica zrobiła urażoną minę, bąknęła coś o niezdecydowanych władzach miasta i wróciła do oględzin.

- Nigdy czegoś takiego nie widziałam.- Mówiła do siebie obchodząc Kryształ po raz ósmy.

- To całkiem normalne…ogromne kryształy nie wyrastają sobie z ziemi, codziennie.- Powiedziała Amelia, która wraz z reszta przyjaciół rozsiadła się w cieniu rzucanym przez wieżę.

- Amelia ma rację, zwłaszcza, że Sailune jest chronione silnymi zaklęciami.- Dodał Zel.

- Skoro to kryształ, powinniśmy widzieć jego wnętrze.- Filia przyjrzała się z bliska ścianom kamienia, chociaż były z nieskazitelnego kryształu nie pozwalały na dostrzeżenie wnętrza chociażby na głębokość 2cm.

- Jest idealny, nic…żadnej skazy. A w dodatku przesycony magią ale jakąś inną.- Westchnęła smętnie pukając opuszkiem palca o gładką ścianę.

- Inną, masz na myśli mazoku?- Lina drgnęła i podeszła do przyjaciół.

- Nie, na pewno nie potwory, jeżeli oto chodzi to jestem specjalistką, to coś bardziej jak to o czym wy mówiliście.-

- Eter?- Zdziwił się Zelgadis

- Przecież to nie możliwe.-

- Mówię co czuję.- Obruszyła się Filia

- Może się mylisz?- Zasugerowała Lina jeszcze bardziej urażając dumę smoczycy.

- Mój zmysł magii jest tak wrażliwy jak twój powonienia, nigdy mnie nie zawiódł ale skoro nie chcesz ufać smokowi, dobra, spoko, nie obrażę się.-

- Przestań kaprysić. - Warknęła Lina posyłając jej wściekłe spojrzenie.

- Mówię, że to się kłóci ze zdrowym rozsądkiem. -

- Jakbyś ty go miała.- Szepnął Zel tak żeby czarownica go nie usłyszała.

- No to jesteśmy w kropce.- westchnęła Amelia.

- Kropce?- Zdziwiony Goury spojrzał na księżniczkę.

- Goury, co ja ci mówiłam o myśleniu?- Lina groźnie spojrzała na szermierza.

- Żebym nie robił tego za często bo wtedy, no bo wtedy...nie pamiętam Lino.- skapitulował.

- To wbij sobie raz na zawsze do tego swojego tępego ŁBA!!!! Od myślenia jestem ja!!!. Nie chcę żebyś zrobił sobie krzywdę.- Oświadczyła Lina a reszta towarzyszy z uznaniem pokiwała głowami.

Słońce miało się ku zachodowi, gdy Lina w końcu zgodziła się wrócić do zamku. Wściekła na cały świat za to, że od razu nie rozwiązała całej zagadki, czarownica gotowa była zaatakować każdego kto jej wszedł pod nogi. Z tego właśnie powodu przyjaciele bardzo szybo usunęli się do swoich pokoi z nadzieją, że sen i nowy dzień przyniosą jakieś rozwiązanie albo chociaż pomysły.

Zmęczona upałem i humorami Liny, Filia usnęła już po paru minutach. Po paru następnych minutach zaczęło się jej coś śnić.

Szła po łące pełnej kwiatów, dokoła niej skakały puchate króliczki i małe baranki. Filia bawiła się z nimi głaskała, biegała. Już prawie chwyciła tego najsłodszego gdy usłyszała głośne łupnięcie. Filia nerwowo poruszyła się przez sen i znów miała zacząć śnić gdy dźwięk przypominający atak byka na sklep z bębnami i blachami wyrwał ją ze snu. Wyrwał ją na tyle skutecznie, że dziewczyna przestraszona nagłym hałasem spadła z łóżka.

- S so so so się dźieje?- Wymruczała wspinając się z powrotem na łóżko. Z głębi korytarza dobiegł kolejny hałas i jakiś stłumiony jęk.

- Duchy?- zapytała samą siebie.

- Duchami zajmie się Amelia.- Mruknęła i wgramoliła się pod kołdrę, naciągając ją po

same uszy. Już miała zasnąć gdy jej wrażliwe uszy zalała kolejna salwa piekielnych dźwięków przeplatanych do tego przekleństwami. Warknęła i wyskoczyła z łóżka. Cokolwiek to było, przeszkadzało jej we śnie, więc miała zamiar temu czemuś powiedzieć to i owo o zasadach dobrego wychowania i ciszy nocnej.

Ruszyła wzdłuż długiego, kamiennego korytarza oświetlonego jedynie przez mdły blask księżyca. Uzbrojona w szlafrok i kapcie wślizgnęła się do głównej sali w poszukiwaniu źródła dźwięków. Nagle zobaczyła coś, co wyglądało jak nieforemna kupa stworzona ze zbroi, peleryny, ludzkich rąk, nóg...to coś znowu się poruszyło i wtedy w Filii coś drgnęło. Znajome uczucie, znajomy smród, znajoma niechęć, znajoma złość, znajome zimno...wyglądało na to, że pojawił się jej znajomy.

- W końcu.- Szepnęła i bezszelestnie podeszła do miejsca gdzie „coś” przewróciło zbroję.

Wiatr przewiał chmury i blask księżyca załamał się w szybach okien ukazując oczom Filii widok niecodzienny. Nie pomyliła się, źródłem nocnych hałasów był Xellos ale w takim stanie widziała go po raz pierwszy w życiu. Ciemne szramy, coś jak rozdarcia, pokrywały jego ciało(o ile możemy powiedzieć, że Xellos owe ciało posiadał) a z nich wydobywało się coś w rodzaju gęstej czarnej mgły. Filia od razu zrozumiała, że to co w Xellosie można było uszkodzić, zostało uszkodzone bardzo profesjonalnie i szczegółowo.

- Xellos? Co się stało, że zaszczycasz nas swoją osobą?- Zapytała chłodno uważając by nie zbliżyć się do niego bez wyraźnej potrzeby.

- No nie.- mruknął i ciężko oparł się o ścianę.

- Podaj mi to smoku.- Powiedział wskazując na swoją lagę leżącą nieopodal. Filia raz jeszcze przyjrzała się kapłanowi. Był zmasakrowany, tak to dobre sowo, ale potwory nie umierają a przynajmniej takie pokroju Xellosa nie umierały zbyt szybko, dlatego po prostu odwróciła się bez słowa i wyszła. Po drodze do swojego pokoju zapukała do sypialni Amelii.

- Czy, czy coś się stało panienko Filio?- Zapytała zaspana księżniczka osłaniając oczy przed blaskiem zaklęcia światła.

- Nic takiego ale w twojej sali głównej, na zbroi, leży ledwo żywy Xellos, pomyślałam, że powinnaś wiedzieć. - Powiedziała i wróciła do swojego pokoju, po drodze budząc jeszcze resztę przyjaciół. Nie zdążyła nawet usiąść na łóżku gdy do jej pokoju wpadł Goury i bez słowa pociągnął ją za sobą.

- Hej! Goury! Chwila!- Krzyknęła wyrywając rękę z uścisku szermierza.

- Filia, Lina kazała.- Jęknął.

- To nie jest moja sprawa. Wyliże się z tego.- Fuknęła i ruszyła w stronę pokoju.

- Filia, ale jak ma się wylizać? Przecież on zemdlał.- Oświadczył zdumiony szermierz. Smoczycę zatkało, obróciła się w stronę przyjaciela bezradnie stojącego w korytarzu i czekającego na jej decyzję.

- Muszę to zobaczyć!- Wypaliła i zawróciła na pięcie. Na prawdę ja interesowało, jak w ogóle mogło dojść do czegoś takiego. Jak można było pokiereszować Xellosa? Miała nadzieję, że to była robota jakiegoś smoka. Nacisnęła klamkę i weszła do pokoju, w którym już znajdowali się jej przyjaciele i nawet jakiś medyk.

- Pan nie będzie potrzeby.- Zwróciła się do tego ostatniego.

- Filia, on się zbuntował przeciwko Zellas, czaisz motyw!- Wypaliła Lina bardziej zainteresowana nieposłuszeństwem kapłana niż jego stanem zdrowia. Sam obiekt zainteresowania leżał posłusznie na łóżku i zajęty był byciem prawie trupem.

- To wiele tłumaczy. Mówiąc „pan nie będzie nam potrzebny” dałam panu do zrozumienia, żeby pan wyszedł.- Powiedziała Filia powoli podchodząc do jego łóżka.

- Mięczak.- Mruknęła patrząc z odrazą na potwora. Wcale mu nie współczuła, gorzej, każda najmniejsza jej cząstka cieszyła się tym widokiem. Jednak wiedziała, że zaraz jej moralność i empatia każą jej zapomnieć o tym co czuła właśnie w tej chwili i powoli i mimowolnie zacznie współczuć Xellosowi.

- Skoro to Zellas to nie może wrócić na plan astralny, więc nie może się wyleczyć.- Filia usłyszała głos Zelgadisa dochodzący zza jej pleców.

- Co za pech.- Westchnęła Filia uśmiechając się do siebie w duchu.

- I co? Nic się nie da zrobić? - Pisnęła Amelia wyglądając zza jej ramienia.

- Jeżeli można to nic mi o tym nie wiadomo. - Oświadczyła ale w tym momencie potwór poruszył się lekko i uchylił oczy.

- Doprawdy smoku?- zapytał. Nagle w komnacie zapadła cisza a atmosfera zagęściła się tak, że ledwo można było oddychać. Filia wstrzymała oddech.

- Przykro mi.- Syknęła. Jednak w tym momencie Lina przepchnęła się na przód i stanęła tuż przy łóżku kapłana.

- Xellos można ci jakoś pomóc?- Zapytała bez emocji, tak jakby dokonywała jakiegoś zakupu.

- Zapytajcie smoka pewnie wie coś o złotej krwi.- Te ostatnie słowa powiedział tak wyraźnie jakby wcale nie był jedną nogą na tamtym świecie. Filia poczuła jak się w niej gotuje ze złości.

- Jak śmiesz o to prosić!- Warknęła.

- Ja nie proszę…- Odparł. Do komnaty znowu wszedł jakiś nadgorliwy medyk ale szybko zrezygnował z pomocy gdy zobaczył minę Xellosa pt. ”Zbliż się a zabiję” .

- Panie Xellosie, proszę dać sobie pomóc.- Jęknęła Amelia.

- Idioci.- Syknął potwór i spróbował się podnieść. Filia doskonale wiedziała, że jego ciało nie jest w połowie tak uszkodzone jak jego duma. Ten fakt, wbrew pozorom zmieniał postać rzeczy. Mogła mu pomóc. Pomagając mu sprzeciwiła by się samej sobie ale znowu nie aż tak bardzo. Pomagając mu, pokonałaby go. Uszkodziła by jego dumę. Pytanie: czy ona chce mu pomóc?

- Filia, Filia?- Lina potrząsnęła nią wyrywając ją z zadumy.

- Potrafisz mu pomóc?- Zapytała ją czarownica.

- Tak.

- Zrobisz to?

- Nie. - Odpowiedziała odruchowo. Mogła zrobić wiele ale chyba nie aż tyle.

- Filia!!! My go potrzebujemy. - Krzyknęła Lina.

- Poprawka WY go potrzebujecie.- Odpowiedziała smoczyca.

- Pomożesz mu!- Krzyknęła Lina, która zaczęła tracić panowanie nad sobą.

- Nie...nie chcę jej pomocy. - Wysyczał Xellos wodząc nienawistnym wzrokiem po zebranych. Potwór chwycił się barierki łóżka i powoli zwlókł z niego. Filia przez chwilę zastanawiała się czy to nie jest przypadkiem jakiś żart ale w tym momencie Xellos upadł, więc stwierdziła, że wszystko jest w należytym porządku.

- I co bohaterze, taki jesteś dzielny?!- syknęła Filia chwytając go za rękę. Xellos spojrzał na nią wściekły.

- Goury, Zel bylibyście tak dobrzy.- smoczyca skinęła na chłopaków którzy wykazywali ogromne zainteresowanie sufitem.

- Nic wam nie zrobi, ten drań jest jedną nogą na tamtym świecie. - jakimś cudem dowlekli potwora z powrotem do łóżka, na które zwalili delikwenta.

- Eee Xellos!- Lina trąciła palcem demona.

- Xellos? Ja nie wiem czy w tym momencie powinieneś spać.

- Xellos.- Potrząsnęła mazoku. Nic. Czarownica oparła ręce na biodrach.

- Dobra! Koniec zabawy Filia! Masz go wyleczyć!- Oświadczyła wskazując na niego palcem.

- Sama słyszałaś, nie chciał!

- No ludzie, nie możemy go tak zostawić.- sumienie czarownicy podpowiadało, że Xellos może mieć jeszcze trochę złota.

- Ja nie widzę problemu.- powiedziała Filia

- Leczyć demona?! Lina przecież to oksymoron.- warknął Zel.

- Filia! Lecz go!- Rozkazała ruda.

- Lina czy ty w ogóle wiesz o co mnie prosisz?- Zapytała smoczyca. Czarownica zamrugała nerwowo.

- Nie a o co?- Zapytała

- Mówi się, że boskie stworzenia mają złotą krew.- Oświadczyła nadąsana Filia wodząc oczyma po zebranych, jak na razie żadne z nich nie wyglądało tak jakby rozumieli co do nich mówiła.

- No i?- Fuknęła Lina.

- No i…jednorożce też mają złotą krew. Jednorożce, feniksy, czerwone i złote smoki, dostrzegasz w tym jakiś schemat?- Zapytała lekko poirytowana ignorancją przyjaciół. W komnacie zapadła cisza. Pierwszy odezwał się Zel.

- Jasne, wasza krew leczy.- Oświadczył. Filia milczała oczekując na porozumiewawcze spojrzenia, pokiwanie głowami i przeprosin, że wymagali od niej takiego poświęcenia. Zamiast tego Lina chwyciła ją za nadgarstek i przyciągnęła do łóżka Xellosa.

- Co ty…?!- Nie zdążyła dokończyć zdania bo czarownica zwinnym ruchem rozcięła jej palca.

- AŁA! LINA czyś ty zwariowała!!!- Krzyknęła ale było za późno. Szkarłatne kropelki krwi zebrały się na sztylecie Liny i posłusznie spłynęły w stronę ust potwora. Filia nawet nie zdążyła powiedzieć, że może mieć to potworne skutki.

Znowu zapadła martwa cisza. Wszyscy napięci gapili się na kapłana leżącego nieruchomo na łóżku.

- A co wy? Na cud czekacie? Skoro zaczęliście go leczyć to trzeba to dokończyć.- Syknęła wściekła Filia patrząc to na maleńką rankę na palcu, to na Xellosa.

- Jak?- Zapytała Amelia, która całą scenę oglądała z bezpiecznej odległości.

- Cóż, to jest ta milsza, przynajmniej dla mnie, część leczenia tego drania. Podejrzewam, że działanie krwi trzeba wzmocnić błogosławieństwami. - Oświadczyła podchodząc do drzwi.

- Nie przejmujcie się jeżeli będzie krzyczał. Musi pocierpieć, inaczej umrze. Każcie go umyć ja w tym czasie idę napić się herbaty.- Powiedziała i wyszła.


- Jak to się mogło stać?- Powiedziała Amelia wpatrując się w parujący napój

-Nigdy go nie widziałam w takim stanie!-

- Nie wiele może go zatrzymać, ale chwila gdy widzę tego debila rozwałkowanego na placek, jest dla mnie szczególna.-Wtrąciła Lina

- Niesamowite. Myślałem, że to baja, to o waszej krwi. - Wypalił Zel. Filia wzruszyła ramionami. .-

- Nasza krew ma niesamowite właściwości. Nie uratuje nas samych ale każdy kto ją wypije, uniknie śmieci chociażby był krok od niej. Nazywamy to oddechem bogów.

- Kiedyś. Kiedy jeszcze żyłam w świątyni, opowiadałyśmy sobie legendy. Jedna była o tym jak potwór uratował smoka dając mu własną krew. Dzięki temu smok mógł się regenerować w astralu. Ale cena, jaką za to zapłacił była ogromna. Tak jak mazoku żywił się złymi emocjami i bólem. Mówi się, że tak narodził się pierwszy czarny smok.

- Popatrzyli na Filię z niedowierzaniem.

- To tylko legenda.- ponownie wzruszyła ramionami. Wzięła kubek i ruszyła w stronę wyjścia.

- Idę do Xellosa.- mruknęła. Reszta popatrzyła na siebie dziwnie.

Szła korytarzem. Nie zależało jej na potworze. Nie lubiła go, dla niej równie dobrze mógł nie żyć. To co zrobiła Lina było karygodne. Jednak nie była aż tak zła jakby chciała być. Wiedziała, że ta decyzja musiała być podjęta, że tak miało być. Czuła, że Xellos odegra ważną rolę w tym przedstawieniu. Cicho weszła do pokoju potwora zastanawiając się jak bardzo zmienili losy świata ratując Xellosa przed śmiercią. Postawiła kubek na stoliku i usiadła w fotelu. Spojrzała na kapłana. Oddychał spokojniej, rany powoli się goiły. Zdziwiło ją, że rany, wcześniej wyglądające jak jakieś dziwne szramy, teraz przypominały zwykłe, ludzkie. Bała się nawet pomyśleć, że mogło być to efektem działania jej krwi.

Wzruszyła ramionami i przeniosła spojrzenie na twarz kapłana.

Gdyby nie była smokiem i nie znała Xellosa, powiedziałaby, że to człowiek. Taki człowiek któremu można zaufać. Nagle ziewnęła przeciągle i zasnęła.


Rano Xellos zaczął się powoli wybudzać. Spojrzał na fotel obok, w którym spała w nim skulona Filia. Uśmiechną się do siebie. Wciągnął rękę i pociągną ją za kosmyk włosów.

Smoczyca drgnęła.

-Już się obudziłeś? - To miało być zwyczajne pytanie, ale w jej ustach zabrzmiało jak pretensja. Filia zawsze miała pretensje i o wszystko. Szczerze mówiąc Xellos był zdumiony, że jaszcze nie usłyszał reprymendy za dotykanie włosów.

-Dzień dobry Filio- powitał ją starając się nie rzucić jakiejś kąśliwej uwagi.

.-Wyciągnąłeś mnie z łóżka.- warknęła. Tylko wzruszył ramionami.

-Zdejmuj koszulę.-

-Słucham?- Zapytał zaskoczony tą dziwaczną prośbą.

- No zdejmuj. A nie możesz?-

- Filia, czego ty ode mnie chcesz?- Zapytał nawet nie starając się ukryć zaskoczenie w swoim głosie. Trudno nie być zaskoczonym kiedy twój wróg numer 1 wyraża zainteresowanie twoim…ciałem.

- Lina, ta wariatka dała ci moją krew, nie wiadomo jak mogła zadziałać- Powiedziała smoczyca ,pochyliła się nad nim i zaczęła rozpinać guziki. Xellos był na tyle zaskoczony, że nawet nie zaprotestował. Zresztą też go zastanawiały skutki działania tej krwi, domyślał się co to mogło spowodować ale i tak wolał to niż śmierć. Zaskakujące, że pojawiła się w nim chęć życia właśnie w momencie gdy mógł spełnić jedno z niewielu swoich marzeń ,umrzeć.

- Proszę bardzo.- Mruknęła Filia i wyprostowała się z niezbyt szczęśliwą miną.

- Dzięki.- Mruknął poprawiając koszulę.

- Dobra, już nie dziękuj. Jeszcze się nam przydasz.- Odpowiedziała. Xellos doszedł do wniosku, że chyba miała na myśli zaistniałą sytuację, więc postanowił szybko to sprostować.

- Nie dziękowałem za twoją krew, nie dałaś mi jej z własnej woli. Dziękowałem za to, że w końcu przestałaś mnie obmacywać…to trochę krępujące.- Oświadczył. Filia zaczerwieniła się i ruszyła w jego stronę.

- Ty bezczelny ty! Jak … jak ty w ogóle możesz!!!- Fuknęła.

- No co? Miałem umrzeć?- Zapytał wzruszając ramionami.

- Mogłeś poprosić!-

- Po co? Wtedy musiałbym ci dziękować...

- Wziąłeś sobie bez pytania coś co do ciebie nie należało!- Podniosła głos.

- No i…?- Zapytał unosząc jedną brew. Na prawdę nie rozumiał jak mógł ją dziwić jego wybór. No przecież nie będzie bawił się w uprzejmości kiedy chodzi o prosty bilans. Wzięcie krwi, nawet od niej, było opłacalne, więc to zrobił, po co od razu te nerwy?

- Nie miałeś prawa!- Powiedziała jeszcze głośniej i pochyliła się nad nim z groźną miną, dla wzmocnienia efektu. Xellos powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.

- Filia, jakiego prawa? Masz gdzieś to spisane?- Zapytał udając niewiniątko.

- Ty naprawdę nie widzisz w tym nic niestosownego?- Zapytała wyraźnie zbita z tropu. Xellosa autentycznie dziwiło niedowierzanie jakie malowało się na jej twarzy. Jak mogła nie rozumieć tak prostej rzeczy. Uniósł się na łokciach i westchnął posyłając Filii pełne współczucia spojrzenie, chyba to zauważyła bo na jej twarzy znowu odmalował się grymas pt. „nie rób ze mnie idiotki”.

- Ehhh, Filia. Żeby było jasne, nie jest mi przykro z powodu wykorzystania ciebie. Zrobiłam to dla siebie, nie obchodzi mnie jak się z tym czujesz i nie przeproszę cię. - Zamyślił się.

- I nie jest mi z tego powodu przykro.-

Widział, że Filia wymierzy mu liścia. Tak samo jak wiedział, w którym momencie chwycić jej dłoń by zatrzymała się tuż przy jego policzku i co zrobić by ją przestraszyć. Lekko uchylił oczy i uśmiechnął się przebiegle.

- I co teraz zrobisz?- Zapytał cały czas trzymając dłoń dziewczyny przy swoim

policzku. W tym momencie wydarzyło się parę rzeczy na raz. Najpierw wyczuł wściekłość, która zaczynała emanować z Filii, następnie uderzyła go fala gorąca, która pojawiła się niewiadomo skąd. Lecz nie to było ważne, ważne było to co poczuł: satysfakcja. I to nie był ten rodzaj satysfakcji, którą odczuwał kiedyś. W porównaniu z dawnym uczuciem, to nowe było czymś niezwykłym. Uderzało do głowy, oszołamiało, sprawiało, że całe ciało reagowało na zaistniałą sytuację. Ni jak się to miało do dawnych jego doświadczeń, kiedyś gdy odczuwał satysfakcję była ona tak beznamiętna, że aż bolało. A zaraz po tym jak poczuł satysfakcje, dopadło go kolejne, zdaje się uczucie, jednak nie znał go jeszcze. Zażenowanie, niepewność...nie znał tego, więc nie potrafił tego nazwać. Jedno było pewne, czuł się jakby to, że po raz pierwszy w życiu poczuł emocje, było czymś złym.

Z zadumy wyrwał go dopiero głos Amelii. Drgnął zdając sobie sprawę z tego, że cały czas trzymał dłoń smoczycy, i że zapewne namolna smarkula odczyta to w sposób dalece daleki od prawy. Księżniczka patrzyła na nich z głupią miną. Filia silnym szarpnięciem wyrwała dłoń.

- To nie tak.- Mruknęła wzdychając ciężko ale, tak jak spodziewał się Xellos, było za późno. Amelia uniosła jedną brew, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i wybiegła z komnaty. Z daleka dało się słyszeć jeszcze pisk „jakie to romantyczne”.

- Słyszałaś Filio jesteśmy rooomantyyyczni. - Zażartował.

- Zamknij się, dalej jestem obrażona.- Fuknęła.

- Nie szczególnie mnie to obchodzi.- Westchnął i rozłożył się na poduszkach. Ku jego zdziwieniu Filia uśmiechnęła się.

- Kwesta czasu.- Powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.

- Zaraz!- Zwołał za nią. Zastanawiał się, czy to możliwe, czy ona wiedziała…skąd ona wiedziała!!! Filia stanęła w połowie komnaty.

- Mogę w czymś jeszcze pomóc?- Zapytała z wyraźną złośliwą satysfakcją.

- Czy ty wiesz…?- Zapytał w końcu.

- O czym?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Ty wiesz, że ja nie wiem, czy ty wiesz…- Oświadczył. Filia ponownie się uśmiechnęła.

- Nie wiem o czym mówisz Namagomi. A! Zastanawia cię, czy zauważyłam te twoje zmieszanie, w momencie gdy u c i e s z y ł e ś się- świadomie przeciągnęła ostatnie dwa słowa- wiedząc, że mnie zdenerwowałeś. Stało się coś dziwnego, prawda potworze? Twoje ciało i umysł, nie były tak posłuszne jak powinny, jakby dołączyło do tego coś jeszcze. Coś co, chociaż nie powinno, od teraz będzie miało wpływ na każdą twoją decyzję. - Oświadczyła wyniosłym tonem, który miał prawdopodobnie zamaskować satysfakcję jaką odczuwała.

- O czym ty mówisz?!- Syknął i ze zdumieniem stwierdził, że złość też odczuwa „wyraźniej”.

- O emocjach Xellosie. - Zachichotała i otworzyła drzwi.

- A wiesz co jest w tym najlepsze?- Zapytała nim wyszła.

- Że ze wszystkich zdolności jakie mogła dać ci moja krew, dostałeś właśnie to.- Powiedziała. Xellos wiedział, że w ten sposób mówiła „masz za swoje” lecz nie to go martwiło w tym momencie.

Westchnął i rozejrzał się w poszukiwaniu swoich ubrań. Nie mógł ich znaleźć, zamiast tego odkrył strój bardzo podobny do jego własnego tyle, że czarno fioletowy ze srebrnymi zdobieniami. Wzruszył ramionami i naciągnął czarne spodnie i fioletową koszulę pomijając pelerynę (czarną z podbiciem koloru winnego jeżeli was to interesuje) i już chciał opuścić pokój gdy drzwi skrzypnęły i pojawili się w nich Goury, Amelia, Zel z Liną na czele.

- Co już się nie kochacie?- Zapytała czarownica zamiast dzień dobry.

- Nie przetrwaliśmy próby czasu…- Mruknął posyłając Amelii mordercze spojrzenie i wpuszczając gości do pokoju.

- Gdzie byłeś?- Lina od razu przeszła do odpytywania.

- Miałem parę swoich spraw do załatwienia. Odwiedziłem Zellas....- Odpowiedział. Wyszczerzył się do reszty i w charakterystycznym dla siebie geście chwycił się za tył głowy.

- No…mów dalej. Co u twojej szefowej?- Zapytała Lina.

- Pytasz czy mnie dalej sponsoruje?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Skąd wiesz?- Zdziwiła się czarownica.

- Widzisz, dzisiaj w nosy śnił mi się ogromny rudy komar, który wisiał nad moim łóżkiem i wysysał złoto z sakwy. - Odpowiedział posyłając Linie beztroski uśmiech. Reszta starała się zdusić śmiech.

- No więc...???- Czarownica nie zrażona żartem ponowiła pytanie.

- Trochę się posprzeczaliśmy i wygląda na to, że chyba…

- …no…- Reszta wlepiła w niego spojrzenia.

- …chyba straciłem pracę.- Zachichotał. Z głębi pokoju dobiegł przytłumiony ale dźwięczny śmiech.

- Nawet twój własny stwórca nie mógł z tobą wytrzymać.- Roześmiała się Filia, która stała oparta o przeciwległą ścianę.

- Krzyże, woda święcona, czosnek…naprawdę nic na ciebie nie działa?- Zapytał. Filia nie odpowiedziała więc uznał to za przyzwolenie do dalszego monologu.

- Jeżeli chcesz wiedzieć, smoku to gdybym jej posłuchał już dawno byś nie żyła...-Oświadczył

- A ty dzielny stawiałeś opór w imię dobra sprawy?- zapytała ironicznym tonem.

- Co cię to obchodzi.-Syknął.

- W sumie to nic. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić miny Zellas kiedy jej ulubiona maskotka zwiała...

- Nie zwiałem.-

- Jakim cudem udało ci się zwiać?- zapytała Lina, którą irytował fakt, że nie uczestniczy w rozmowie.

- Nie zwiałem. Wyszedłem...- Sprostował.

- I co teraz z tobą będzie?- spytała czarownica.

- To tajemnica -

- Zaczynasz robić się nudny.

- Muszę dbać o wizerunek. - Odparł.

Na tym skończyła się ich rozmowa. Xellos się zaciął a oni nawet go nie męczyli o

odpowiedzi. I tak każdy wiedział, że powie wszystko w swoim czasie. Przedpołudnie uciekało niesłychanie szybko i nadeszła pora obiadu. Lina zajadała się kolejnym kurczakiem, kiedy Filia wstała i oświadczyła, że wychodzi. Wzruszyła ramionami. Piąty kurczak wylądował jej na talerzu. Kolejny skończył podobnie a w ich ślady poszły sery, bułki, steki i makaron z talerza Gourego. Szermierz próbował bronić swojego talerza ale było to rzeczą niezwykle trudną. Po godzinie obiadowej walki czarownica oświadczyła, że chyba najwyższy czas na deser. Z kuchni dobiegł stłumiony płacz. W pewnym momencie odniosła wrażenie, że coś nad nią wisi. Zadarła głowę.

- SPADAJ!!! Nie ukradniesz mi mojego żarcia!!!- dźgnęła tajemniczego kapłana widelcem w oko.

- Co ja ci zrobiłem!?- Oburzył się.

- Dobierasz się do mojego żarcia!-

- Na pewno Lino.- mruknął ironicznie- Chciałem pogadać. Zobaczyć co tam u ciebie. Może coś się zmieniło?

- WON!!! Od mojego żarcia!!!- wrzasnęła

- No cóż, chyba niewiele. Albo jest to rozmowa na inną okazję. Pa.- przyłożył łyżeczkę do nosa wiedźmy tak, że ta zrobiła zeza i wyparował.

- Jak on mnie denerwuje.- prychnęła. W tym samym czasie, gdzieś na drugim końcu sali Zel i Amelia zmierzali w stronę wyjścia.

- Panie Zelgadisie, co to za mina, co?- Dziewczyna szturchnęła przyjaciela.

- Ehh nic...zastanawia mnie...

- No, co?

- Zastanawia mnie Xellos.

- Co z nim?

- Nie włóczy się za nami dla zabawy.

- Jak zawsze. Jeżeli nikt mu nie kazał, musi mieć w tym jakiś swój cel.

- Myślisz, że znowu czekają nas jakieś problemy?-

- Przygody, to są przygody. A zresztą, ważne, że jest po naszej stronie.

- Na jak długo?- Westchnęła chimera.


Czasami, własny los potrafi bardzo zirytować. Wyciąga cię z domu obiecując maleńki

spacerek a wciąga cię w nie lada kłopoty. Najgorsze jest, kiedy robi rzeczy, których nie można odwrócić, takie jak połączenie jej i Xellosa. Zastanawiała się czy demon już zauważył, że nie tylko dostał od niej zdolność odczuwania emocji…prędzej czy później wyjdzie na jaw fakt, że ich moce w jakimś stopniu się połączyły. W jakim? Tego nie wiedziała. Ale wiedziała, że tak się stało. To było coś dziwnego, tak jakby myślała „Na pewno teraz Xellos...” i to co pomyślała okazywało się być prawdą. Pociągnęła nosem, z racji jej położenia(siedziała na dachu najwyższej wieży) było jej trochę zimno.

- I jak, jest być spokrewnionym z demonem?

- AAA! Namagomi!- Krzyknęła chwytając się dachówek wieżyczki.

- Czego ty tu?!

- Pytam jak to jest być spokrewnionym z demonem?- Powtórzył pytanie. Filii wcale nie zdziwiło to jak szybko się zorientował. Musiał by być idiotą żeby nie zauważyć tego ogromnego neonowego napisu, który obwieszczał, że ich świadomości się poplątały.

- A skąd ty to wiesz?- Mimo wszystko zapytała go o to, jednocześnie próbując się znaleźć jak najdalej od demona.

- To tajemnica.?

- Czyli też to zauważyłeś?-

- Trudno byłoby nie! Myślałem, że zwariuję od tych wszystkich emocji.- Powiedział rozsiadając się wygodnie i pozwalając by wiatr bawił się jego włosami.

- Żartujesz?! Ty nie wiesz co to są prawdziwe emocje.- Prychnęła.

- A skąd ty wiesz, że ja nie wiem?

- Bo wiem.

- No to się dogadaliśmy.

- Nie zapominaj Xellos, jestem smokiem.

- Teraz to ty jesteś mieszańcem.- Oświadczył zakładając nogę na nogę.

- Przepraszam ale chyba lepiej wiem kim jestem.- Zaprotestowała.

- Mentalnego, i co by tu nie mówić, nikłego połączenia nie można nazwać zmieszaniem. - Oświadczyła starając się przy tym, by ton jej głosu nie stał się przypadkiem cieplejszy od „lodowaty”.

- Tu bym się kłócił. Jesteś mieszańcem i mogę ci to udowodnić.- rozciął powoli swojego palca. Filia popatrzyła na niego jak na idiotę gdy nagle poczuła ból.

- Rany!!!! -krzyknęła i wpakowała swojego palca do buzi posyłając demonowi przerażone spojrzenie.

- Zauważyłem gdy poczułem jak potykasz się o nogę od stołu. Miałaś rację, mogłem wybrać śmierć. - Oświadczył wzdychając ciężko.

- Chyba mi niedobrze.- Mruknęła Filia dla, której szok był zbyt silny.

- Tak smoku, jeżeli teraz bym zginął. Zginął by ostatni smok na świecie. - Oświadczył delektując się wrażeniem jakie zrobiły na Filii jego słowa.

- Ty też możesz zginąć.- odgryzła się

- To tak nie działa, ja o wiele słabiej czuje twoje obrażenia. Właściwie to nie wiedziałem, że to rozcięcie pojawi się na twojej skórze, myślałem, że poczujesz jakieś swędzenie…czy coś...-

- To nie FAIR!!!- Oburzyła się

- Nie zapominaj, jestem demonem.- zacytował smoczycę i wyparował.

- Nie Xellos, jesteś mieszańcem.- mruknęła do siebie, i uśmiechnęła się złośliwie.

A to znaczy, że ma duże pole do popisu i już niedługo były kapłan bestii będzie miał dosyć swojego demonicznego życia. Miała nadzieję, że jeszcze się wszystko da odkręcić, jeszcze się przecież, nic nie stało…chociaż takie połączenie to nie było mało…westchnęła ciężko i położyła się na dachu wpatrując w powódź obłoków dryfujących po turkusowym niebie.


Nudziło mu się. Kapłan zachodził do prawie każdej komnaty by podziwiać piękne obrazy i freski, zastanawiając się przy okazji, jak to wszystko odkręcić. Nie panikował…na razie. Na razie skupiał całą swoją uwagę na panowaniu nad tym co się w nim działo. To było naprawdę dziwne, zobaczył obraz przedstawiający wojnę a nagle dziwny dreszcz przebiegał całe jego ciało. Ujrzał obraz pięknej kobiety, czuł przyjemność. Jak on w ogóle mógł zacząć reagować tak jak…inni! To było koszmarne! On nie był jak inni! Nigdy! I nie chciał być. Nie było nic gorszego niż zdać sobie sprawę, że niczym się nie wyróżnia. Na samą myśl o tym czuł się tak jakby przed jego nosem przeszła parada pt. „Kochajmy, życie, sprawiedliwość i miłość”.

Demon westchnął ciężko i potargał grzywkę zastanawiając się co jeszcze mogą zrobić z nim te emocje.

Gdy się tak błąkał, zatopiony w swych rozmyślaniach, jego nogi zaniosły go do sali położonej w najodleglejszej części zamku. Kiedy wszedł poczuł coś dziwnego i szybko się zorientował co było tego źródłem. O ścianę stała oparta mała dziewczynka, miała niebieskie włosy, niebieską szatę , błękitnawą cerę i była demonem.

- Dolphin- Powiedział Xellos z kwaśnym uśmiechem.

- Witaj Beastpriest- rozejrzała się po sali

- Gdzie twoi ”przyjaciele”?- Zapytała po chwili namysłu.

- Nie twoja sprawa.- zjeżył się kapłan, który zapisane miał w swojej naturze(no przecież nie genach) nielubienie wszystkiego co było na tyle silne, by być niebezpieczne.

- Spokojnie, spokojnie, Beastpriest jesteśmy teraz w tej samej drużynie.- mrugnęła zalotnie.

- To mnie tak nie nazywaj, nie jestem już na usługach Zellas.- Mruknął cały czas zachowując bezpieczną odległość.

- Jasne. Beastpriest.- uśmiechnęła się i wyparowała. Xellos prychnął rozzłoszczony zachowaniem lorda.

Cały czas podirytowany wrócił na górę, te cholerne emocje, wszedł do małego saloniku i opadł na fotel.

- Co cię ugryzło?- Spytała Lina

- Dolphin.- Mruknął tak, żeby przypadkiem za dobrze go nie usłyszała.

- Delfin? Mają tu oceanarium, muszę to zobaczyć!- i wybiegła.

- Nie mamy żadnego oceanarium, panienko Lino!- Amelia krzyknęła za czarownicą, w końcu westchnęła i podniosła się.

- Chodźmy jej poszukać panienko Filio!- I dziewczyny wybiegły z saloniku.

Przeszukały cały zamek, ale Liny nie było. Były już mocno zmęczona więc powoli wracały do pokoi. Nagle Filia poczuła się tak jakby nagle w jej wnętrznościach rozpętała się czarna dziura, która zniknęła równie szybko co się pojawiła. Przez nieuwagę nadepnęła na rąbek swojej spódnicy zachwiała się poleciała jak długa. Wylądowała u stóp ciemnowłosego mężczyzny który z uśmiechem podał jej dłoń i pomógł wstać. Nim Filia zdążyła podziękować, zniknął.

- No nie! Porwałam sukienkę.- jęknęła Filia oglądając materiał zwisający smętnie z jej dłoni.

- Zawołać kogoś, panienko Filio?- Zapytała Amelia, która chyba nie zauważyła tego tajemniczego mężczyzny.

- Daj spokój, do sukienki?. Możesz iść na dół zaraz do was zejdę-

- Dobrze- Amelia zbiegła na dół. Filia wróciła do pokoju i wyciągnęła z szafy pierwszą lepszą sukienkę nie zwracając uwagi na to co bierze.

W tym samym czasie w saloniku rozgrywały się dramatyczne sceny.

-Cooo?!- Wrzasnęła Lina, gdy po raz czwarty przegrała z Xellosem w karty.

-Oszukujesz!!! …..- Krzyczała.

- Obawiam się, że mam po prostu szczęście - powiedział Xellos ze swoim tradycyjnym uśmieszkiem.

- Rany dlaczego tylko ja jestem taką niezdarą?- Zapytała Filia wchodząc do środka. Nikt nie zwrócił większej uwagi na jej pojawienie ponieważ, wszyscy zajęci byli swoimi sprawami. Filia sięgnęła po pierwszą lepszą książkę i rozsiadła się na kanapie. Tylko zdążyła przewrócić pierwszą stronę Xellos ze złością cisnął karty o podłogę i wyszedł pośpiesznym krokiem. Reszta odprowadziła go spojrzeniem.

- A tego co pogryzło?- Wypalił w końcu Zel.

- Nie wiem, mówił, że jakiś Delfin.- Powiedziała Lina nie szczególnie przejmując się sytuacją.

- Dziwne, przecież wygrywał.- Żachnęła się Amelia, która pochyliła się nad ramieniem czarownicy i spojrzała na karty porzucone przez demona.

Xellos pośpiesznym krokiem wyszedł na korytarz i musiał się powstrzymać od kopnięcia zbroi. To mu się nigdy nie zdarzało! Nigdy się aż tak nie unosił gniewem i nigdy nie odczuwał wrażenia estetycznego jako coś miłego. Jeżeli coś było ładne według wpojonych mu kanonów piękna, to było i nic więcej a teraz? Czuł, fizycznie odczuwał emocje! Jak śmiertelnik! Jak te słabe, żałosne istoty. Tak jakby jego serce zaczęło mieć przed nim sekrety, tak jakby zaczął mieć serce!

Xellos nerwowo zmierzwił grzywkę i postarał się uspokoić marząc jednocześnie o swej utraconej lekkoduszności. Nie zdążył dojść do końca korytarza gdy za plecami usłyszał krzyk księżniczki.

- Panie Xellosie, proszę wrócić, musimy porozmawiać!- Krzyczała dziewczyna.

- Bogowie, tylko wy mogliście popełnić aż taki błąd. - Westchnął ale posłusznie zawrócił. Obecna sytuacja wymagała od niego współdziałania z tą stroną. Xellos jako prawdziwi utylitarysta nie zamierzał pozwolić by rachunek zysków stał się większy niż kosztów, dlatego też powstrzymywał się od bycia sobą, kimkolwiek był.

- Śmieszne, w pierwszej chwili pomyślałam, że jesteś pokojówką.- Oświadczyła Filia gdy tylko wszedł do salki. Nie skomentował tej uwagi ale poczuł nagłą, nieprzemożoną chęć odgryzienia się. Nie zrobił tego wiedząc, że w ten sposób zachowa resztki swojej potwornej natury.

- Czy ja ci wyglądam na dziewczynę?- Mruknął tylko, mając na myśli swój wysoki wzrost i oczywiście sylwetkę, która siłą rzeczy była sylwetką mężczyzny.

- A nie?- Zachichotała smoczyca.

- Błagam, tylko nie mówcie, że macie zamiar się kłócić.- Powiedziała Lina klękając na podłodze.

- Nie mają.- Oświadczyła Amelia.

- Ponieważ mam wspaniałą wiadomość, która z pewnością wszystkich ucieszy.

- No, zaskocz nas.- Westchnęła czarownica.

- Jutro przyjeżdżają do Seruun delegaci rasy bogów i potworów. Narada odbędzie się za siedem dni od teraz, tam zdecydujemy, co robić dalej.

- Ty wcale nie masz ładnych włosów-

- Ty też twierdzisz, że powinienem je ściąć??? - W oddali Xellos i Filia byli pochłonięci znacznie ważniejszymi sprawami.

- Będzie ogromny ba!! Wszyscy są mile widziani, nawet pan Xellos. - Mówiła księżniczka. Kapłan odwróci się w stronę Amelii.

- Że co? Bal?- Wypalił.

- Tak taka impreza, nie udawaj idioty.- Fuknęła Filia.

- Hę?- Potwór zrobił najgłupszą minę na jaką było go tylko stać i tym samym w wielkim stylu wyprowadził Filię z równowagi.

- Rozumiem, że wszyscy się pojawicie.- Przerwała im Amelia.

- Tak.- Odpowiedzieli chórem, nie zastanawiając się zbytnio.

- Dobrze to skoro mam wasze zgody- Powiedziała księżniczka zacierając ręce.

- Każdy uczestnik, musi być na jutrzejszym balu z osobą towarzyszącą.- Wypaliła. Wszystkich zebranych zatkało.

- Mogłam się tego spodziewać- Skwitowała Lina podnosząc się z podłogi

- Powinniśmy dobrać się w pary.- Zaczęła Amelia. Nagle jedna ręka wystrzeliła w górę.

- Tak? Panie Xellosie?

- A pożyczysz mi spinki?

- To ci nie pomoże.- Syknęła mu na ucho kapłanka.

- Ale ty jesteś sztywna…żyła- Mruknął Xellos i zrobił nadąsaną minę.

- Co?!- Filia znowu zaczęła się wściekać.

- Spokojnie, spokojnie! Zaraz wszystko załatwicie. Najpierw wybierzmy pary. -Poprosiła Lina wchodząc między nich i machając im ręką przed nosami.

- Przecież i tak wiadomo jak to będzie wyglądało.- Żachnął się Zel i powoli podniósł się z ziemi.

- Ja pewnie pójdę z Amelią…- Na dźwięk tych słów księżniczka podskoczyła i posłusznie ustawiła się obok przyjaciela. Filia machinalnie ruszyła w stronę Gourego lecz nagle przed jej nosem mignęła ruda smuga.

- …Lina pewnie będzie z Gourym…- Ciągnął Zel.

- …a ja pewnie z Filią. - Westchnął Xellos i ustawił się za kapłanką.

- Każdy ma jakieś życiowe porażki ja ze swoją tańczę.- Dodał po chwili namysłu.

- Nie pójdę z nim- nadąsała się Filia zachowując się tak jakby nie usłyszała wcześniejszej uwagi.

- A dlaczego?- Zdziwił się Xellos stanął tuż obok niej. Objął ją w tali i przyciągnął do siebie.

- Oj wiesz co Filia, przecież ja marzyłem o tej chwili.- Powiedział z wymuszonym uśmiechem.

- Serio?- Zapytała zaskoczona Amelia.

- Prawda zaczyna się w kłamstwie. Pomyśl o tym.- Odparł i wyszczerzył się do bladego ze złości smoka. Szczerze mówiąc gdzieś miał to z kim idzie na ten bal, pojawienie się było punktowane, dlatego to robił. Już to dlaczego od Filii bije takie gorąco bardziej go interesowało, a trzeba pamiętać, że nie wiele go to obchodziło.

- Puścisz mnie?- Usłyszał znudzony głos Filii.

- To twoje niezadowolenie jest bardzo pociągające.- Zachichotał ale wypuścił wściekłą dziewczynę, która odskoczyła od niego jak oparzona.

- Namagomi.- Syknęła.

- Słucham?-

- Nienawidzę ciebie…- Wysyczała.

- Ja ciebie też. I to nieprawda, że miłość od nienawiści dzieli cienka granica. Dzieli je mur chiński z basztami i wartownikami co 5 metrów. Ale i tak wiesz, że pójdziemy na ten bal razem tak jak wiesz, że upnę włosy spinkami.

- Nie idę z nim!- Upierała się Filia pomijając fakt istnienia Xellosa.

- A jak nie z nim to z kim?- zapytała Amelia

- To on jest jedynym facetem w zamku? Chce iść z tamtym czarnowłosym przystojniakiem!-

- Pójdziesz z Xellosem! Żadna inna dziewczyna z nim nie pójdzie.- warknęła Lina

- Dziwisz się?-

- Siedź cicho! Pójdziesz! Dla dobra....wyższego. tak dla wyższego dobra! Lubisz to.

- Jutro idziemy po zakupy-

Filia usiadła z obrażoną miną na kanapie. Dziwne, myślała, że bardziej się przejmie tym wszystkim a tak po głębszym namyśle dochodziła do wniosku, że wcale tak naprawdę jej nie zależało. Zbliżała się późna godzina więc przyjaciele rozeszli się we wszystkie strony świata.

Lina i Goury szli korytarzem. Czarownica myślała, że pęknie ze śmiechu.

- Wiesz, ja chyba kiedyś napiszę o nich książkę albo coś.

- Lino, ładnie to tak męczyć biedną Filię.

- Przecież nie umrze.

- Niby nie.

- Oj nie ważne. GOURY!!!! Wyobraź sobie to całe żarcie!!!- chwyciła szermierza za ręce.

- Te steki!

- Wędzonki!

- Sery!

- Desery!

- Napoje!

- Mięsa!

- Pieczywo!

- Żyję aby jeść!!!!- krzyknęła Lina. Miała wrażenie, że zaraz pęknie z radości, tyle dobrego jedzenia było czymś o czym zawsze śniła. Nagle przystanęła.

- Goury!-

- Hm....?-

- Goury! Ten sen!

- Słucham!

- Ten sen w knajpie...

- Tak?

- To było proroctwo!!!!

- Że co?

- Przyśniła mi się wielka uczta i Filia!

- No i....

- Bałwanie! Jutro jest wielka uczta a jesteśmy tu tylko dlatego, że poszliśmy odwiedzić Filię, nie?

- No w sumie. - Westchnął szermierz. Nie zastanawiał się nad tym co Lina mówi, bo przecież skoro to robiła, to chyba sama doskonale wiedziała o co jej chodzi. A skoro ona rozumiała to on nie musiał. Ziewną, poczochrał grzywkę rudej i wszedł do swojego pokoju.





Filię obudziły krzyki Liny. Wyskoczyła łóżka ubrała się i pobiegła na dół gdzie czekały już na nią dziewczyny. Nie pozwoliły jej zjeść, musiała chwycić jakąś kanapkę i zjeść ją po drodze.

- Uwielbiam bale- Oświadczyła Amelia gdy wyszły na biały dziedziniec skąpany w promieniach słonecznych.

- Warto by kupić coś oryginalnego- dodała a Filia i Lina popatrzyły na siebie z mieszaniną strachu i zaciekawienia.

Zawieziono je do podobno najlepszego w tej części kraju krawca, który miał im sprawić najlepsze kreacje na całym balu. Dziewczyny wesoło dyskutowały o sukniach, które by chciały mieć ale w rzeczywistości tylko Amelię to obchodziło. Lina zgodziła się na bal z powodu chwilowego braku innych rozrywek a Filia z racji swojego stosunku do swojego towarzysza, nie była szczególnie zachwycona perspektywą tego wieczora.

Gdy weszły do sklepu dopadł je mały grubiutki mężczyzna ubrany w różową kamizelkę, żółty krawat, granatowe spodnie i ogromną perukę założoną na bakier.

- Wasza wysokość!- Krzykną i pośpiesznie ruszył w ich stronę.

- Ah cóż za zaszczyt! Przyszły panie do mnie, cóż może to dlatego, że jestem najlepszy!!!

- Czego pani pragną? Jaką chcą panie mieć suknię coś klasycznego, egzotycznego,

ekstrawaganckiego czy grzecznego?- Zapytał ciągnąć dziewczyny ze sobą do wielkiej sali. Właściwie nit nie wiedział po co te pytanie bo dziewczynom nie było dane decydować o tym jak będą ubrane. Krawiec i jego ekipa sami suknie dla swoich klientek. Linie dostała się klasyczna kremowa suknia balowa, z gorsetem i spódnicą na stelażu. Suknię Amelii trudno było zdefiniować, była ładna ale w ten niecodzienny sposób. Filii udało się zmusić natchnionych artystów do przestrzegania pewnych kanonów mody, dlatego jej sukienka była prosta, biała, odcinana błękitną tasiemką tuż pod linią biustu.

Chociaż wszystko zapowiadało wspaniałą zabawę, Filia dalej nie miała najmniejszej ochoty na ten cały bal. Po pierwsze, szła z Xellosem a nie z tym tajemniczym kolesiem. A po drugie to szła z Xellosem. I dlatego właśnie teraz siedziała w pokoju i bawiła się z wyciąganie nitek z poduszki, zamiast zajmować się przygotowaniami. Nie wiadomo, czy to szósty zmysł Amelii czy złośliwy los, kazał księżniczce przysłać służącą, która miała dopilnować by kapłanka pojawiła się na balu na czas. Młoda dziewczyna bez pytania zapakowała smoczycę w sukienkę, uczesała i upięła włosy, pomalowała a później bez żadnych wyjaśnień wyprowadziła ją na korytarz gdzie już czekała na nią Lina, także przyprowadzona przez służącą.

- Miejmy to za sobą.- Westchnęła kapłanka i wraz z czarownicą ruszyły na dół. Gwar i muzyka stawały się coraz głośniejsze w miarę jak przybliżały się do pięknie zdobionych sal. Filia po raz ostatni westchnęła ciężko, zacisnęła żeby, przygotowała się na grad złośliwych komentarzy i wkroczyła na salę. rozmawiała z chłopcami. Mieli białe spodnie i koszule z czarnymi pelerynami.

Xellos siedział na kanapie ustawionej pod ścianą i z nudów oglądał własne dłonie ubrane w białe rękawiczki. Mógł robić to, lub patrzeć się na Gourego, wybrał więc obserwowanie materiału, który łamał się w dziwny sposób przy każdym ruchu palca. Gdy znudziła mu się ta czynność przeniósł spojrzenie na swoje czarne buty, spodnie w tym samym kolorze, srebrne spinki od białej koszuli i już miał zabrać się za srebrne hafty na czarnej pelerynie gdy usłyszał zdziwiony głos Gourego.

- To Lina?-

Xellos podniósł głowę domyślając się o co mogło chodzić lecz na chwilę zwątpił. W odległości parunastu metrów rzeczywiście stały dwie kobiety ruda i blondynka ale nie mógł uwierzyć, że to one. Po krótkim procesie ten tegowania w głowie doszedł do wniosku, że rzeczywiście ta ruda dziewczyna może być Liną, jednak dalej nie wierzył w to, że Filia była Filią. Bo ta dziewczyna, którą znał nie była szczególnie atrakcyjna. Lina w sumie też nie ale Lina była interesująca i oryginalna a Filia? Zwykła blondynka ale do tego ani jej oczy nie były szczególne, ani usta…a nos z pewnością miała za długi. Charakter? W jej wypadku należało zapytać „co to?” , zwykły uparty babsztyl w dodatku nudny i…a i za wysoki! Takie było mniej więcej zdanie Xellosa na temat Filii, dlatego przestraszył się nie na żarty gdy na jej widok poczuł gwałtowne uczucie przypominające uderzenie adrenaliny. Zaskoczony tym jak zareagował zamarł w bezruchu wlepiając spojrzenie w kapłankę. Pierwszym jego odkryciem było to, że bez fryzury Tarzana(czyt. Uczesana) i odpowiednio ubrana Filia stała się rasową kobietą. Nie mógł w to uwierzyć. Ona nawet miała biodra i talię…i piersi nawet miała! Wyglądała tak, że czuło się mimo woli zadowolenie i uniesienie podobne do tego, które nas nawiedza gdy poczujemy pierwszy powiew wiosennego wiatru. Tak jakby Filia miała być zapowiedzią czegoś dobrego i niecodziennego.

Kapłan brutalnie odgonił swoje myśli, podniósł się z kanapy i ruszył w stronę swojej partnerki.

- Filia.- Powiedział zmuszając się do ukłonu.

- Xellos- Brzmiała odpowiedź. Filia złożyła zgrabny ukłon i pozwoliła mu założyć

swoją rękę na jego ramię.

„Bo to po raz pierwszy towarzyszysz jakiejś kobiecie?” Xellos ofuknął siebie w myślach. Wiedział, że różnicy powinno nie być ale niestety była ogromna. Gdyby ten bal odbył się miesiąc temu, wszystko wyglądałoby inaczej. Nie poczułby tego dziwnego ukłucia, nie zastanawiałby się dlaczego się zastanawia. Nawet by nie zauważył, że jego partnerka pachnie jak mieszanka rzeczy, które mu się najmilej kojarzyły. Może rzucił by jakąś uwagę, coś w stylu „ale ty masz długi nos” żeby ją rozzłościć. Teraz próba zapanowania nad zdziwieniem, że Filia w sumie to ma ładne te oczy była znacznie ważniejsza niż dokuczenie jej.

- Powodzenia.- Mruknęła kapłanka nawet nie zaszczycają do spojrzeniem.

- Nawzajem. - Odpowiedział zastanawiając się czy Amelia wiedziała jak wielką krzywdę im wyrządza zmuszając ich do bycia w parze. Ale nawet Xellos nie spodziewał się, że księżniczce uda się wyrządzić jeszcze więcej szkód.

- Panienko Filio, musicie zatańczyć- powiedziała Amelia szarpiąc jego partnerkę za rękaw. Filia odwróciła się przez ramię i wytrzeszczyła oczy.

- Co?! Co mamy tańczyć?

- No walca.

- Że co? Nie umiem, kapłanki nie tańczą.

- No cóż, proszę improwizować.

- A chcesz kopa?- Zagroziła blondyna ale Amelia wzruszyła ramionami i najnormalniej w świecie sobie poszła.

- Mogłaś mi powiedzieć, że nie umiesz tańczyć, nauczyłbym cię.- Sykną jej do ucha Xellos.

- Skąd mogłam wiedzieć, że będziemy tańczyć?-

- Dobrze, słuchaj. Biodrami i nogami musisz być bardzo blisko mnie, idź po prostu za moimi stopami. Mocno się odchylaj, miej proste plecy, odchylaj głowę w kierunku, w którym idziesz.- Wytłumaczył Xellos, ale czuł, że ta noc będzie towarzyskim samobójstwem.

- Dobra daj prawą rękę- splótł swoje palce z jej, Filia z całe siły wbiła mu paznokcie w rękę.

- Lewą połóż na moim ramieniu.- podeszła jeszcze bliżej Xellosa. Zjeżyła się gdy poczuła, że coś dotyka jej boku.

- Nie odskakuj, muszę trzymać rękę na twojej talii. Chodź tutaj.- Pociągnął ją do siebie- Kapłanka dalej starała się być najdalej od Xellosa jak tylko się da.

- Jeszcze bliżej. Filia jedną noc wytrzymasz, zlituj się.-

- Opieraj się na mojej ręce, będzie ci wygodniej- Usłyszeli muzykę. Teraz pozostało im tylko liczyć na szczęście i ich połączenie, które mogło, ale tylko mogło, działać także na ich umiejętności. Zaczęli tańczyć.

- Widzisz, nie jest tak źle.- Powiedział Xellos ciesząc się, że jego podejrzenia co do przekazywania umiejętności były prawidłowe. Filia odruchowo stawiała nogi tam gdzie trzeba, więc nawet nie musiał się szczególe starać by dobrze prowadzić.

- Oboje wiemy doskonale wiemy, że nie są to moje umiejętności.- Fuknęła.

- Szzz ważne, że oni tego nie wiedzą. - Zachichotał patrząc na miny przyjaciół.

- A właściwie, Xellos, gdzie nauczyłeś się tańczyć?

- Sam nie pamiętam...pewnie jakąś głupia misja.

- A ile taki taniec mniej więcej trwa?-

- Zależy. A co?-

- Koszmar...-

- Koszmar?-

- A jak byś nazwał tańczenie z mazoku?- W tym momencie Xellos poderwał ją do góry.

- Co ty wyprawiasz?- syknęła

- To co trzeba.-

- O czym rozmawialiśmy?- Zapytał

- O tym że muszę z tobą tańczyć.

- Nie musisz.

- Jesteś obrzydliwy!

- Wiem

- Ale wiesz, nawet fajnie mi się z tobą tańczy.- powiedziała po chwili namysłu.

- U to chyba twoja pierwsza pochwała pod moim adresem.

- No chyba- zaczerwieniła się

- Cóż też bym ci powiedział parę miłych rzeczy ale uznałabyś, że cię komplementuję,

obraziłabyś się, trzasnęła mnie a potem nie odzywała przez miesiąc…a tego przecież nie chcemy.- rzucił wzruszając ramionami. Filia kiwnęła głową i gdy tylko muzyka przestała grać a Filia momentalnie wyskoczyła z ramion Xellosa. Gdy skończył się taniec, szybko pobiegła gdzieś usiąść. Buty na obcasie, uwierały ją niemiłosiernie. Xellos bez szczególnego pośpiechu podążył za swoją partnerką.

- Na pana ciemności Filia, coś ty zrobiłaś ze stopami?!- Zaczął rozcierać swoją nogę.

- Nic, to przez te buty.

- Takie niewygodne?- Zdziwił się.

- A co ty myślałeś? Mają obcas nie?-

- To wszystkie kobiety…

- Da się przyzwyczaić, są gorsze rzeczy.- Xellos popatrzył na nią z nie lada podziwem.

- Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony.

- Bo jesteś szowinistą.- Westchnęła. Xellos uśmiechnął się , nie zamierzał zaprzeczać. W tym momencie z końca sali dobiegły ich uszu jakieś odgłosy zamieszki.

- Przekąski!!!- usłyszeli ryk Liny i Gourego. Xellos wzruszył ramionami.

- Może i my pójdziemy coś zjeść.- Zaproponował.

- Jasne- Filia uwiesiła się na ręce kapłana i ruszyli w stronę stołu.

Alkohol, jest bardzo dziwnym napojem, nagle człowiek, smok czy mazoku pozbywa się wszelkich zahamowań, jest mu wesoło i nie obchodzą go żadne sprawy. Chyba właśnie z tego powodu jedynymi zdatnymi do picia cieczami, były alkohole.

Xellos i Filia spokojnie się zabrali za wybieranie co lepszych kąsków i właśnie wcinali pyszne ciastka, gdy podeszła do nich pulchna dama.

- Dobry wieczór państwu, lady Kathrina do usług.- Powiedziała i złożyła dworski ukłon

- Czy to państwo tańczyliście walca z księżniczką i jej rodziną- Filia i Xellos popatrzyli po sobie.

- Smarkula nie żyje- syknęła Filia.

- Tak to my pani Kathrino…- powiedział Xellos, lecz dama mu przerwała.

- Och! Zatem jesteście kimś ważnym. Czy mogę spytać o wasze godności?

- Filia ulCopt- Smoczyca złożyła wytworny ukłon.

- Xellos eeeeeee?- przedstawił się potwór.

- Och państwo ulCopt. Słyszałam, słyszałam. Alfredzie chodź tutaj! Poznasz państwa ulCopt.- Xellos i Filia popatrzyli na siebie. Widać pani próbowała wkupić się w łaski rodziny królewskiej.

- Alfredzie, oto pani Filia i pan Xellos ulCopt. - Obydwoje skinęli tylko głowami.

- A to mój mąż Alfred. Iii, gdzie one są. Elizabeth, Martina chodźcie do mamy!- Nagle pojawiły się dwie małe, może pięcioletnie dziewczynki. Jedna miała złote loki i ciemna skórę po ojcu, druga zaś odziedziczyła jasną skórę i czarne włosy matki.

- To są nasze bliźniaczki Elizabeth- blondyneczka dygnęła.

- I Martina- czarnowłosa dziewczynka złożyła pełen gracji ukłon.

- Dobry wieczór- powiedziały razem. Filia przyklękła na jedno kolano.

- Ile macie lat?- Spytała. Blondynka ze skupieniem odliczała na palcach ile ma lat za to czarna …

- Dokładnie pięć lat, osiem miesięcy i trzy dni- odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy.

- Czyli urodziłyście się trzeciego grudnia?- Zagadnął, Xellos kładąc rękę na ramieniu Filii.

- O godzinie 11, 40. Państwo wybaczą- ukłoniła się i wraz z siostrą odeszły w tłum.

- Gratuluję pani tak mądrej córki- powiedziała Filia

- Tak, umie już biegle czytać pisać i grać na lutni i fortepianie- odpowiedziała z dumą matka.

- A druga dziewczynka?- Spytał Xellos

- Elizabeth?

- Jest bardzo nieśmiała. Talentem nie dorównuje siostrze. Ale za to ma ogromne serce.- Odpowiedziała matka.

- A państwo macie dzieci?- Filia popatrzyła zmieszana na Xellosa.

- Nie, nie mamy…bo my nie…- odpowiedziała.

- Ale z pewnością planujecie powiększenie rodziny? Już widzę te rozkoszne maleństwa. Z takich rodziców… Państwo macie tytuły książęce tak? Ufam, że zostanę zaproszona z okazji narodzin pierwszego maleństwa.- Trajkotała.

- I widzę po pani, że to będzie całkiem niedługo!- Pogładziła Filię po brzuchu i odeszła śmiejąc się. Popatrzyli po sobie. Wybuchli śmiechem. Filia śmiała się tak długo, że aż rzeczywiście rozbolał ją brzuch. Usiadła na krześle trzymając się za boki i chichocząc.

- Xellosie, przynieś mi jakiegoś drinka, co?- Poprosiła i p chwili pojawił się Xellos z napojem

- Dzięki.- Miał się napić, gdy usłyszała.

- Proszę pani! W takim stanie.- Lady Kathrino wyrwała jej napój.

- A pan powinien jej pilnować- zagroziła mu wachlarzem. Odeszła mrucząc coś pod nosem, co brzmiało jak… Przecież to jeszcze dzieci…tfert…a już się zabierają fhfh.

- Xellosie, a może ja jestem gruba?!- Powiedziała Filia zrywając się z krzesła.

- Grubo to miała pomieszane pod sufitem tamta baba. - Odpowiedział.

- Aż mnie mdliło, miałam ochotę jej przywalić.- Fuknęła smoczyca.

- Ludzie są jednak idiotami, każdy z osobna i wszyscy razem. - Westchnął kapłan.

- A tak w ogóle, mazoku mogą mieć dzieci?- Spytała Filia.

- Nie wiem, nie próbowałem- wzruszył ramionami i poszli bawić się dalej. Żadne z reszty ich przyjaciół się nie pokazywało, toteż para kapłanów nie szczególnie była zainteresowana gdy Lina przybiegła i zaczęła wymachiwać rękami.

- No wreszcie jesteście!- Wysapała ruda.

- Powiedz jej, że nie jest gruba- powiedział Xellos wskazując na naburmuszoną Filię.

- Nie jesteś. Wiecie, co się stało?

- Nieee…- Mruknął Xellos.

- Nie wiem czy to nas interesuje. - Westchnęła Filia.

- Amelia kręci z Zelem!!! Widziałam! Serio! - Wypaliła.

- Super…to co ważnego miałaś nam powiedzieć?- Zaytał Xellos. Ruda zrobiła urażoną minę.

- Nie ciekawi was to?- Zapytała zaskoczona.

- No, jeżeli mamy być szczerzy…nie.- Oświadczyła Filia rozkładając ręce.

- Ale dlaczego…aaa bo wy pewnie sami kręcicie co!!!???- Krzyknęła oskarżycielko celując w nich palcem. Xellos posłał Filii porozumiewawcze spojrzenie.

- I jak ty to sobie niby wyobrażasz, co?- Zapytała smoczyca. I Nagle Xellosowi przyszedł do głowy głupi pomysł. Ciekawe co by lina zrobiła gdyby…

- Udowodnię ci, że ze sobą nie kręcimy- Zachichotał, chwycił Filię za ramiona i

pocałował. Zrobił to na tyle delikatnie by zaliczyć tylko jednego liścia. Dwa to by była już scena. Jak tylko smoczyca zorientowała się o co chodzi odepchnęła go i wymierzyła celnego liścia.

- O żesz ty.- Warknęła odchodząc od niego. Lina gapiła się na nich z rozdziawioną buzią.

- Zamknij japę, bo głupio wyglądasz- warknęła Filia do czarownicy.

- To on zaczął- powiedziała po chwili i wskazała palcem na Xellosa

- To, czemu ty nie przerwałaś?- Za plecami Fili pojawił się Zelgadis z Amelią

- Nie byłeś lepszy. - Odburknęła. Zel i Amelia zrobili się koloru zupy z buraków.

Rozeszli się, każdy w swoją stronę.

- Nie mogę uwierzyć, że mnie pocałowałeś!- Mówiła Filia

- Co ci przyszło do głowy?- Xellos wzruszył ramionami.

- No chciałem udowodnić Linie, że nie jesteśmy ze sobą.

- Świetny wybrałeś sposób…- Fuknęła ale po chwili dodała.

Dobra tym razem ci się upiecze ale następnym razem dostaniesz trzy liście i kopa Xellos przystanął i zachichotał. Kobiety i te ich dar wpakowywania się w krępujące sytuacje.

Do Filii dotarł sens tego, co powiedziała.

- To znaczy, jeżeli…

- Csiiii- położył jej palec na usta.- Dalej chichocząc rozbawiony całą sytuacją. Filia w końcu też się uśmiechnęła traktując całą sytuację jak żart.

Gdzieś w oddali Lina pobierała opłaty za taniec z Gourym.

- Tylko dwie sztuki za taniec z przystojnym blondasem. Sypnij groszem a załatwię zdjęcie- wrzeszczała.

I znowu orkiestra zaczęła grać. Xellos wstał i ukłonił się przed Filią.

- Pani pozwoli- powiedział naśladując nadętego bufona obok.

- Nie wiem czy przypadkiem nie za bardzo kręci mi się w głowie.- Westchnęła i uśmiechnęła się przepraszająco.

- Wiesz, po alkoholu jesteś nawet znośny.- Westchnęła.

- Ty też.- Odparł i usiadł obok smoczycy.

- Rany, rany co my w ogóle robimy?- Zapytał po chwili sam siebie. Filia milczała więc także sam odpowiedział na pytanie.

- Jeden wieczór, nie zaszkodzi, przecież jutro już będziemy się kłócili.-

- Masz rację i tak nic z tego nie będę pamiętała

- Wiesz mam pewien pomysł.-Powiedział, Xellos wskazując na grubego jegomościa, który zasną przy stole. Nie wiedział dlaczego to robią ale postanowili oblać go ponczem. Zakradli się po cichu i pochylili nad obleśnym mężczyzną.

- Na trzy, czte RY!- Wylali całą misę na śpiącego grubasa.

- W nogi!- Krzyknął, Xellos i rzucili się pędem w stronę korytarza. Z Sali dobiegały zgłuszone okrzyki i przekleństwa.

- Jaki pacan.- Filia nie mogła złapać tchu. Opierali się o siebie śmiejąc się i sapiąc.

- O najświętszy, co za noc- ruszyli w stronę pokoju Filii.

- Dobranoc- Zachichotała i weszła zostawiając kapłana samego.

- Chyba naprawdę jestem podchmielona- pomyślała.

Xellos czuł się naprawdę dziwnie. Nigdy wcześniej się nie upił, nie miał dostępnej takiej opcji. Nigdy też wcześniej nie miał do dyspozycji tylu uczuć, więc w chwili obecnej był ogłupiały do kwadratu.

- Co się ze mną dzieje?- Westchnął.

- Xellos ty idioto, ja ty masz zamiar nauczyć się tych wszystkich cholernych uczuć.- Leżał sufitując jeszcze przez dłuższy czas.

- Cholerne połączenie, cholerny bal, cholerne drinki…- Warknął i przewrócił się na drugi bok.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Koniczyna : 2009-10-23 08:33:03

    Po przeczytaniu 12 rozdziałów mogę powiedzieć, że to kawał solidnej roboty, ten fic.

    Prawdziwym dla mnie zaskoczeniem była fabuła, która jest przemyślana, która w ogóle jest, która wciąga...chociaż są niedopatrzenia(zauważyłam jednak, że niektóre są celowe).

    Mimo tego, moim zdaniem prawdziwą siłą tej historii są postacie. Xellos- genialny, i to jak nie widzi problemu w tym, że narusza prywatność innych i uważa, że Filia istnieje tylko po to by spełniać jego zachcianki. Lina, może nawet bardziej infantylna i wybuchowa niż zazwyczaj ale to ujdzie. Zel, Amelia i Goury, chociaż grają drugie skrzypce, też są fajni a Filia wreszcie ma jakiś charakter, co zważywszy na większość innych ficów jest czymś. NA tyle zręcznie żonglujesz wydarzeniami, że nawet gdy coś wydaje się nieprawdopodobne, ty umiesz to uzasadnić i nawet taki bal(specjalnie wybrałam ten rozdział ) nie razi po oczach.

    No i gagi...powalają.

    Z czystym sumieniem 9.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu