Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Legend of Galactic Senshi

Rozdział 1

Autor:Grisznak
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Akcja, Dramat, Fikcja, Romans, Science-Fiction
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai, Przemoc, Erotyka
Dodany:2009-09-28 16:49:21
Aktualizowany:2009-09-28 16:47:22


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Niegdyś przed wielu, wielu laty

W królestwie nad mórz pianą

Żyła dzieweczka, którą znałem;

Annabel Lee ją zwano.

Dzieweczka z kraju ponad morzem,

W królestwie nad mórz pianą

Żyła tym tylko, że mnie kocha,

I tym, że jest kochaną.

Byliśmy dziećmi, ja i ona,

W królestwie nad mórz pianą,

A miłowaliśmy się miłością

Nad miłość innym daną.

A miłowaliśmy się miłością,

Ja z moją Annabel Lee,

O jakiej chyba skrzydlaty

Rój Serafinów śni.

Edgar Allan Poe „Annabel Lee”

(w tłumaczeniu Barbary Beaupre)


Odziana w połyskujący złotymi epoletami, jasnoniebieski mundur dziewczyna szła korytarzem księżycowego pałacu. Było już późno i jedynie echo jej skórzanych, wojskowych butów odbijało się od pałacowych ścian. Nieliczni strażnicy, którzy o tej porze pełnili warty przed drzwiami komnat najważniejszych mieszkańców pałacu, niedbale podnosili wzrok na idącą, by zaraz potem spuścić go znowu. Nie była szczególnie wysoka, prawdę powiedziawszy była niższa od większości z nich. Krótkie, ciemne włosy barwy kobaltu były zaczesane na boki. Światło kwarcowych lamp odbijało się w wyłogach, pagonach i epoletach jej munduru. Zwykle nosiła jeszcze charakterystyczny, złoty diadem, ale tym razem nie miała go na czole. Minęła kolejną wartę i zapukała delikatnie do podwójnych, zdobionych ramami w kształcie łabędzich skrzydeł, drzwi.

- Wejść - z za drzwi padło pojedyncze, ledwie słyszalne słowo. Dziewczyna pchnęła drzwi i weszła do środka, zamykając natychmiast drzwi za sobą. W przestronnym pokoju o ścianach wyłożonych kremową materią, naprzeciw kryształowego lustra siedziała ubrana w białą, sięgającą ramion suknię księżniczka Serenity. Leżący na toaletce obok granatowy grzebień i rozpuszczone loki świadczyły o tym, że właśnie przed chwilą je czesała. Gdy jednak w drzwiach stanął niespodziewany, późny gość, następczyni tronu Księżycowego Królestwa momentalnie poderwała się z krzesła.

- Merkury! - krzyknęła, podbiegając i rzucając się na szyję przybyłej, która również czule ją objęła. Przez chwilę trwały tak we wspólnym uścisku, ciesząc się to rzadką chwilą bliskości. Serenity przytuliła głowę do piersi przyjaciółki, opierając się na niej. Ta przez chwilę gładziła jej jasne włosy, by po pewnym czasie delikatnie uwolnić ją z objęć.

- Cieszę się, tak się cieszę - Serenity nie potrafiła ukryć łez wzruszenia - nie sądziłam, że znajdziesz czas, aby mnie odwiedzić.

- Jej królewska mość trzymała nas dość długo, to fakt - młoda władczyni Merkurego starała się ukryć zmęczenie - Spotykamy się tylko kilka razy do roku, a sama mam wiele obowiązków. Odkąd przejęłam władzę na mojej planecie, rzadko mogę się tu pojawiać. Zbyt rzadko… Nie wiem, czy powinnam…

- Zawsze tak mówiłaś - Serenity usiadła na rogu obszernego łoża z rozpostartym ponad nim baldachimem - Odkąd tylko pamiętam, zawsze było „nie powinnam, nie mogę…”.

- Bo to nie powinno tak być, wasza książęca mość, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Mamy swoje obowiązki. To, co robimy… jest im wbrew. Będziesz musiała wyjść za mąż i urodzić następców tronu. Ja również.

- Usiądź, proszę, wiesz przecież, że przy mnie możesz - Serenity odsunęła się nieco i dała gestem towarzyszce znak, aby ta usiadła koło niej. Merkury uczyniła to, rezygnując już całkowicie, acz z pewnymi oporami, z dworskiej etykiety, której zawsze rygorystycznie przestrzegała. Choć znały się od lat i kochały równie mocno co szczerze, nawet w takich momentach trudno jej było całkowicie wyzbyć się nawyków, które jasno określały ich status.

- Nikt nas do tej pory nie podejrzewał, dla wszystkich to zwykła przyjaźń, wasza książęca mość - mówiła - ale teraz niektórzy mogą patrzeć na to inaczej. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym przez moje samolubne żądze sprowadziła na waszą książęcą mość wstyd i hańbę.

- Czemu tak mówisz? - Serenity miała ochotę podnieść głos, ale lata treningu w umiejętności panowania nad własnymi emocjami, jakie przechodzi każda koronowana głowa sprawiły, że nie pozwoliła aby w jej głosie słychać było to, co czuła - Czy coś się zmieniło? Zawsze byłaś dla mnie taka dobra, czuła… Leżałam z głową na twoich kolanach w ogrodach pałacowych, a ty czytałaś mi wiersze, opowiadałaś o swojej planecie. A teraz? Zachowujesz się, jakby te wszystkie lata nic dla ciebie nie znaczyły. A może rzeczywiście nic nie znaczyły? Może to była tylko zabawa? Może ty już… mnie nie kochasz?! - w kąciku błękitnego oka księżniczki zalśniła pojedyncza łza.

Merkury nie odpowiedziała, tylko objęła księżniczkę w pasie i przyciągnęła ją do siebie, całując prosto w usta. To był czuły, ale i silny pocałunek. Serenity odpowiedziała nań tak, jak potrafiła najlepiej. Zbyt długo na to czekała. Czuła, jak jej palce rozpinają guziki munduru i wsuwają się pod spód. Merkury, choć w jej głowie walczyły ze sobą najróżniejsze, często zupełnie sprzeczne uczucia, nie miała sił ani ochoty walczyć z dylematami, które wcześniej omal nie sprawiły, że tu nie przyszła. Obie opadły na łóżko, tonąc w miękkiej, puchowej pościeli i zapomnieniu.

Przez zdobione witrażami okna do pokoju wpadały pojedyncze promyki światła wschodzącego nad ziemskim satelitą słońca. Merkury siedziała na łóżku i zakładała swój mundur. Serenity, wciąż jeszcze rozespana, podniosła głowę i otworzyła oczy.

- Czy to… już rano?

- Tak, wasza książęca mość.

- Skoro znów mówisz do mnie w ten sposób, to musi być rano - księżniczka oparła głowę o poduszkę - Czy dziś wyjeżdżasz?

- Tak.

- Nie mogłabyś zostać dłużej?

- Nie.

- Boże - naga Serenity poderwała się z pościeli chwyciła swoją ukochaną za ramiona i potrząsnęła nią - Co ci jest? Nie poznaję cię! Czy coś się stało? Już wczoraj byłaś jakaś dziwna, ale teraz…

- Nie wiem - głos pani Merkurego wydawał się skrywać coś, czego Serenity nie była w stanie zrozumieć ani rozszyfrować - Mam złe przeczucia. Wczoraj, podczas oficjalnej narady ustalono, że nic nie wskazuje na to, aby na horyzoncie widniały jakieś czarne chmury. Wszystko niby jest w porządku, ale nie mogę się opędzić od wrażenia, że zbliża się coś złego.

- Mówiłaś o tym mojej mamie?

- Tak, to mój obowiązek. Królowa mi ufa, ale jak sama powiedziała, nie może opierać swojej polityki na przeczuciach. W naszym systemie panuje spokój, ale boję się, że to cisza przed burzą. A najgorsze jest to - Serenity dostrzegła, że jej ukochana mimowolnie zacisnęła dłonie w pięści - że jestem absolutnie bezradna. Oczekują ode mnie, że będę zawsze wiedziała, co robić. A nie wiem…

- Zbyt wiele od siebie wymagasz, kochana - Serenity objęła ją - Nasze królestwo tyle ci zawdzięcza... gdyby nie ty…

- Kocham cię, pani - Merkury wyswobodziła się z objęć i wstała z łóżka - i wiem, że coś tobie, nam wszystkim zagraża. Nie wiem, co dokładnie, ale się dowiem. Jednak - przyklękła na jedno kolano i ujęła dłoń Serenity, po czym musnęła ją wargami - cokolwiek miałoby się zdarzyć, proszę, bądź ostrożna. Nie przeżyłabym, gdybym miała cię stracić.

- Merkury - księżniczka położyła dłoń na jej głowie - Przy tobie nie boję się niczego. I nigdy nie będę.


ciąg dalszy nastąpi...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Nycia : 2009-09-28 22:56:38

    Hehe ciekawe co by powiedział Endymion gdyby to przeczytał=] Na razie trudno mi powiedzieć czy mi się podoba więc nie oceniam ale jako wielka fanka Sailorek czekam na dalsze części;)

  • Galnea : 2009-09-28 22:26:12

    Kilka uwag technicznych.

    Było już późno i jedynie echo jej skórzanych, wojskowych butów odbijało się od pałacowych ścian.

    Odbijało się echo kroków, a nie butów.

    Światło kwarcowych lamp odbijało się w wyłogach, pagonach i epoletach jej munduru.

    Światło odbijało się na wyłogach itp. Poza tym pagony i epolety to prawie to samo więc jedne z nich można by opuścić (wyrzucić raczej "epolet", bo słowo to było już użyte w akapicie).

    - Wejść - z za drzwi padło pojedyncze,

    zza

    sięgającą ramion suknię

    Raczej okrywającą ramiona, inaczej można odnieść wrażenie, że był to model super-mini.

    Leżący na toaletce obok granatowy grzebień i rozpuszczone loki świadczyły o tym, że właśnie przed chwilą je czesała.

    Zawsze wiedziałam, że Serenity nosiła perukę.

    Poza tym tytuły w rozmowach powinny być napisane z dużej litery (Wasza Książęca Mość).

    Tyle marudzenia. Zaczyna się ciekawie - yuri mi nie przeszkadza, ale spodziewałam się trochę dłuższego rozdziału. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i obiecane epickie bitwy, a ocenę wystawię za całokształt.

  • Grisznak : 2009-09-28 18:39:05
    RE:

    Slova napisał(a):
    Za wiersz Poe na wstępie automatycznie 10. Zobaczmy, co dalej.

    Ah, miał być kosmos i epickie bitwy, a mamy yuri... no, ale co zrobisz, taki autor : D

    Stronie technicznej nie mam nic do zarzucenia, poza dwoma powtórzeniami:

    Nie była szczególnie wysoka, prawdę powiedziawszy była niższa od większości z nich. Krótkie, ciemne włosy barwy kobaltu były zaczesane na boki.

    , oraz

    z za drzwi padło pojedyncze, ledwie słyszalne słowo. Dziewczyna pchnęła drzwi i weszła do środka, zamykając natychmiast drzwi za sobą.

    , nawet potrójne kombo.

    Od oceny się powstrzymam, przede wszystkim dla tego, że jestem brutalem i chyba nigdy yuri nie zrozumiem, przez co musiałbym wystawić raczej niską ocenę. Nie mam zamiaru jednak psuć statystyk, zwłaszcza, ze to dopiero wstęp, więc poczekam na jakąś akcję inną, niż w łóżku. Tylko nie przesadzaj z tymi dewiacjami, bo się ze złości machnę i gwiazdków ubędzie!

    Za uwagi dziękuję, postaram się poprawić te błędy.

    Co do treści - całość ma osiem rozdziałów, ten jest pierwszy i stanowi wstęp - bitew tu będzie sporo, zaręczam. Zaś sam wątek yuri, choć obecny, mocniej niż w tym rozdziale zaznaczony już nie będzie, tu akurat mogę uspokoić.

  • Slova : 2009-09-28 18:11:14

    Za wiersz Poe na wstępie automatycznie 10. Zobaczmy, co dalej.

    Ah, miał być kosmos i epickie bitwy, a mamy yuri... no, ale co zrobisz, taki autor : D

    Stronie technicznej nie mam nic do zarzucenia, poza dwoma powtórzeniami:

    Nie była szczególnie wysoka, prawdę powiedziawszy była niższa od większości z nich. Krótkie, ciemne włosy barwy kobaltu były zaczesane na boki.

    , oraz

    z za drzwi padło pojedyncze, ledwie słyszalne słowo. Dziewczyna pchnęła drzwi i weszła do środka, zamykając natychmiast drzwi za sobą.

    , nawet potrójne kombo.

    Od oceny się powstrzymam, przede wszystkim dla tego, że jestem brutalem i chyba nigdy yuri nie zrozumiem, przez co musiałbym wystawić raczej niską ocenę. Nie mam zamiaru jednak psuć statystyk, zwłaszcza, ze to dopiero wstęp, więc poczekam na jakąś akcję inną, niż w łóżku. Tylko nie przesadzaj z tymi dewiacjami, bo się ze złości machnę i gwiazdków ubędzie!

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu