Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

W poszukiwaniu tego, co utracone

Śmiech kapłana

Autor:Rinsey
Serie:Slayers
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2012-05-05 08:06:27
Aktualizowany:2012-04-26 22:37:27


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autorki zabronione.


Rozdział IX

Śmiech kapłana

Filia z niedowierzaniem patrzyła na martwe ciało Valgaarva. Bardzo powoli zaczęło do niej docierać, że już nigdy nie walnie go po głowie, gdy zrobi coś głupiego. Już nigdy nie zobaczy jego, tak rzadko się pojawiającego, uśmiechu. Już nigdy nie będzie mogła go przeprosić za to, że na jedną krótką chwilę w niego zwątpiła…

Łzy całkowicie uniemożliwiły jej możliwość skutecznej obserwacji otoczenia. Chociaż dla niej świat wydawał się zwolnić bieg, nie można było powiedzieć tego samego o pozostałych Mazoku. Gdy tylko Demony zorientowały się, że jeden z ich śmiertelnych wrogów poległ, nawet jeśli był to ich tymczasowy sojusznik, automatycznie wzmocniły atak. Lina, która znajdywała się najbliżej Filii, skierowała potężną kulę ognia w kierunku swojego ostatniego napastnika. W ciągu krótkiej chwili odczuła dwie intensywne emocje. Na początku towarzyszyła jej ulga, gdy przekonała się, że pokonała otaczających ją przeciwników. Pozytywne uczucie nie trwało jednak długo, gdyż natychmiast cały fałszywy pałac opanowała wyjątkowo złowroga obecność. Jego aura była mroczna prawie jak tożsamość samego Shabranigdo. Czarodziejka nerwowo przełknęła ślinę. Domyślała się, że lord Mazoku prędzej czy później wejdzie na scenę, lecz nie było jej łatwo zapomnieć, że ich poprzednie spotkanie niemal skończyło się jej śmiercią. Nie mogła też obojętnie patrzeć na śmierć Valgaarva, pomimo że jego działanie w każdym stopniu można było uznać za zdradę nie do wybaczenia. Wiedziała jednak, że Filia, chociaż zawsze wykazywała się ogromną siłą psychiczną, nie będzie w stanie się zbyt szybko otrząsnąć, przez co w danej chwili nie można było jej uznać za osobę zdolną do walki. Rudowłosa uważnie obserwowała otoczenie swoje oraz zrozpaczonej syenleu, zastanawiając się z której strony nadejdzie atak. Widziała kątem oka jak wyczerpana Surkia wycofuje się w ciemność. Do jej uszu dochodziły odgłosy zaciekłej walki toczonej przez hiruzenkai. Jednym słowem, mogła liczyć tylko na siebie. Z drugiej strony, teoretycznie po odzyskaniu pełni mocy powinna być w stanie powstrzymać lorda Mazoku. Nie zapominała jednak o fakcie, że Phibrizzo stał się silniejszy niż tysiąc lat wcześniej. W rzeczywistości wynik tego starcia był trudny do przewidzenia.

- Długo zamierzasz się chować, Phibrizzo? -zawołała cephieleu.

- Jak widzę, twoje przebudzenie wreszcie się dopełniło. -Usłyszała pozornie niewinny głos dziecka, w którym można było się miejscami doszukać niższej, złowieszczej nuty.

- Na to wygląda. -odpowiedziała czarodziejka nie spuszczając wzroku z sylwetki dziecka, które pojawiło się w nieznacznej odległości od niej.

- Od długiego czasu marzyłem, aby zmierzyć się z cephieleu u szczytu jej potęgi. -powiedział unosząc się w powietrzu. Nawet jego oczy były spowite mrokiem. -Poprzedniego razu nie liczę. Nam w końcu towarzyszył Shabranigdo. -Zaśmiał się. -Zmierzmy się w uczciwym pojedynku mocy, Lino Inverse. -Uspokoił się i ponownie utkwił w niej swoje ostre spojrzenie. Na te słowa Lina tylko się zaśmiała.

- Uczciwy pojedynek? W momencie, jak na twoje jedno skinienie pojawi się kolejna horda Mazoku, która zaatakuje albo mnie albo Filię. -zakpiła.

- Niewątpliwie masz rację. Jestem w końcu lordem Mazoku. Nie znam pojęcia fair play, ale chcę się przekonać, która cephieleu była silniejsza. Młodsza z sióstr Inverse, czy też starsza? Zawsze mnie to zastanawiało… -Na chwilę nastąpiła cisza.

- To ty zabiłeś Lunę? -spytała cicho, a myślami powróciła do smutnego dnia sprzed 1007 lat.


***

Mała, rudowłosa dziewczynka uśmiechnęła się złośliwie, gdy trójka chłopców popatrzyła się na nią z przerażeniem, gdy ujrzała w jej dłoni niewielką, lecz niewątpliwie mogącą wyrządzić niemałe szkody, kulę ognia.

- Możecie powtórzyć, co o mnie mówiliście? -spytała słodko.

- Oczywiście, właśnie rozmawialiśmy, że jak to dobrze, że taka mądra i miła dziewczynka zostanie syenleu. -powiedział bardzo szybko jeden z chłopców.

- Właśnie, właśnie. -Kiwał energicznie drugi malec.

- O! Dzień dobry panienko Luno! -zawołało nagle trzecie dziecko. Słysząc to Lina jak poparzona odwróciła się za siebie, Fire Ball zniknął jej z dłoni. Z przerażeniem oczekiwała ujrzeć wysoką postać o włosach do ramion skrywających oczy, których surowe spojrzenie zawsze sprawiało, że Linie przechodziły ciarki po plechach.

- Siostrzyczko, przepraszam! Już nie będę! -krzyknęła. Ku jej zdziwieniu okazało się, jednak, że za nią nie było Luny. Co więcej, odwróciła się w stronę zupełnie pustej ulicy.

- Haha! Jaki cykor! -zawołał z oddali jeden z chłopców, którzy zadowoleni z udanego podstępu, od razu wzięli nogi za pas.

- Huhuhuhuhu… -rozległ się niepokojący śmiech poprzedzający serię wybuchów. -Fire Ball!!! - Lina, znowu znęcasz się nad kolegami? -usłyszała za sobą męski głos. Czerwonookie dziecko zrobiło obrażoną minę.

- Należało im się. -odburknęła, po czym zadała pytanie, które nurtowało ją od pewnego czasu. Jej siostra, Luna Inverse, najmłodsza w historii cephieleu, wyruszyła na ważną misję już miesiąc wcześniej i wciąż nie wracała. Lina, młodsza z dwójki potężnych sióstr Inverse, szkoląca się w tym czasie na syenleu, z jednej strony bardzo się cieszyła z nieobecności starszego rodzeństwa, jedynej osoby, której się naprawdę bała, a z drugiej zaczynała się niepokoić tą absencją. Bez względu na wszystko, chociaż było to uczucie podszyte lękiem, Lina kochała swoją siostrę. - Gdzie jest Luna? Przecież powinna już być z powrotem. -spytała dziewczynka. Wysoki, brodaty mężczyzna o ciemnych, zielonych oczach spojrzał na nią ze smutkiem.

- Ona… nie wróci. -odpowiedział z bólem.

- Co? -spytała głucho.

- Nie wiemy co się tak dokładnie stało. To była zasadzka. Mazoku zabiły wszystkich.

- To niemożliwe. Luna jest potężna. -Oczy dziesięciolatki wyrażały jednocześnie niedowierzanie i stopniowe przyjmowanie prawdziwego znaczenia tych słów. -A Gaarv?

- Nie było go tam. Tuż przed tą wyprawą musieli się o coś pokłócić. W każdym razie w chwili obecnej nie wiemy, co się dzieje z hiruzenkai cephieleu. -Zakończył wzdychając ciężko. Rzadko zdarzały się w historii Seyrun przypadki, że obrońca kapłanki żył dłużej od tej, którą miał chronić. Biorąc pod uwagę wyjątkową więź jaką każdą syenleu łączyła ze swoim hiruzenkai, z Gaarvem mogło stać się coś bardzo złego.

- Luna… nie żyje? -spytała cicho.

- Tak. -odpowiedział mężczyzna.

- Jak mogliście do tego dopuścić? -zadała szeptem pytanie. Włosy opadły jej na twarz, zupełnie zakrywając jej oczy. -Jak mogliście ją tam wysłać?! -krzyknęła. Spojrzała na stojącego przed nią nauczyciela. W jej spojrzeniu wściekłość równomiernie mieszała się ze łzami.

- Nie wiedzieliśmy, że Mazoku zaatakują w jednych ze świętych miejsc. Teraz wzmocnimy bariery. Obiecuję ci, że nic takiego już się nie powtórzy.

- Czemu dopiero teraz?! Nie mogliście zrobić tego wcześniej?! Jesteście żałośni! -krzyknęła dziewczynka.

- Lino Inverse, przypominam ci, że zwracasz się do członka rady starszych. Panuj nad swoim językiem. -Nagle rozległ się trzeci głos należący do starszej kobiety ubranej w długie, białe szaty.

- Czcigodna Tyress, ta dziewczynka właśnie straciła siostrę. Ma prawo mieć do nas pretensje. -powiedział delikatnie mężczyzna.

- Jesteś zbyt miękki, Hoshime. Jako przyszła najwyższa kapłanka nieraz będzie musiała się zmierzyć z sytuacją czyjejś śmierci. Mamy wojnę. Muszą być też ofiary. Im szybciej się z tym pogodzi, tym lepiej.

- Ona ma dziesięć lat! -sprzeciwił się Hoshime.

- I już czasem rozumie więcej, niż ty, jej mistrz. -odparła ostro.

- Przyszła najwyższa kapłanka? -spytała, po chwili milczenia Lina.

- Tak. Po śmierci Luny, jesteś osobą o największym potencjale w kraju. Dlatego też od dzisiaj nie będziesz szkolona na zwykłą syenleu, tylko na cephieleu. Osobiście zajmę się twoim wykształceniem. -powiedziała srogo staruszka.

- Moja siostra, nawet nie została pogrzebana, a rada już wyznaczyła następców?! -wrzasnęła wstrząśnięta dziewczynka. -I to ty masz mnie uczyć?! Nie zgadzam się! Hoshime jest moim mistrzem, a nie taka starucha jak ty!

- Po raz ostatni ci powtarzam, abyś panowała nad swoim językiem, młoda damo. -W brązowych, chłodnych oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

- Czcigodna Tyress, to naprawdę za wcześnie, aby mówić o takich zmianach. Niech Lina jeszcze zostanie przez jakiś czas pod moją opieką. Niech ma czas na przystosowanie się. -wtrącił ponownie mistrz rudowłosej, próbując za wszelką cenę wyciszyć sytuację. Lina Inverse była znana ze swojego nieokiełznanego temperamentu w całym królestwie. Tyress Mcdiss stanowiła z kolei najbardziej surowy i bezwzględny element rady starszych. Strach było pomyśleć, co by się stało, gdyby naprawdę doszło do współpracy tych dwóch osób.

- Przy tobie już się bardziej nie rozwinie. W wieku ośmiu lat opanowała magię ognia w stopniu większym niż ty.

- Nie mam zamiaru się od ciebie czegokolwiek uczyć! -oznajmiła uparcie Lina.

- A więc nie obchodzi cię, co się stanie z Seyrun? Co się stanie z księżniczką? Twoją drogą przyjaciółką? -Przez chwilę czerwone tęczówki mierzyły się z surowym brązem. -Myślisz, że mam ochotę na uczenie czegokolwiek takiej pyskatej panny jak ty? Widzę jednak w tobie ogromny potencjał. Być może nawet przewyższysz swoją siostrę. Będziesz w stanie obronić to, co ci bliskie.

- W jaki sposób miałabym przewyższyć Lunę? -spytała nieufnie dziewczynka. Widać jednak było, że gniew i rozpacz w jej oczach powoli zaczęły ustępować ciekawości. Linę zawsze fascynowała magia. Uwielbiała poznawać kolejne tajniki tej tajemnej wiedzy. Może dlatego została obdarzona takim darem?

- Istnieje jeden rodzaj magii, którego Luna nie zdołała opanować.

- Luna, nie zdołała czegoś opanować? -Dziewczynka była w szoku.

- Jej powinowactwo do magii Celphieda było zbyt silne, aby mogła stosować ten rodzaj magii. A co więcej, masz predyspozycje aby opanować tę magię.

- Co to za magia? -spytała Lina z podnieceniem.

- Magia Koszmarów. -odpowiedziała spokojnie.

- Magia Koszmarów?! Czcigodna Tyress, to chyba lekka przesada! Ta magia jest zakazana! To niebezpieczne! -obruszył się Hoshime.

- Owszem, ale to dziecko da radę. A jeżeli Luna, pomimo swojej potęgi, została pokonana, to nie mamy innego wyjścia.

- Ale…

- Mistrzu Hoshime. -przerwała mu nagle Lina. Mężczyzna zdziwiony spojrzał na małą dziewczynkę. Rudowłosa zawsze mówiła do niego po imieniu, nigdy nie zwracając się do niego zgodnie z etykietą. -Dziękuję ci, ale będę się u niej uczyć. - Przy wypowiadaniu tych słów miała pewny głos. To był znak, że mała czarodziejka już postanowiła i że nic już nie wpłynie na zmianę jej decyzji. Na te słowa Tyress spojrzała surowo na czerwonooką.

- Bardzo dobrze. W takim razie zacznijmy od tego, że nie będę tolerować zwracania się do mnie per starucha. Jestem albo „czcigodna Tyress” albo „mistrzyni Tyress”. -Obie mierzyły się przez chwilę wzrokiem.

- Zgoda, ale ja nie jestem „pyskatą panną” tylko „Liną”. -powiedziała Lina wpatrując się uparcie w swoją przyszłą mentorkę. Starsza kobieta po chwili uśmiechnęła się pod nosem.

- Zgoda, Lino.

- Bardzo mnie to cieszy, mistrzyni Tyress. -odpowiedziała z satysfakcją rudowłosa.

„Celphiedzie, błagam cię, nie pozwól, aby Seyrun zostało zniszczone przez ten duet, zanim dostaną nas Mazoku.” -pomyślał przerażony Hoshime.

***


- To ty zabiłeś Lunę? -spytała cicho.

- Nie tylko ja. Deep Sea Dolphin, Dynast Grausherra i Zellas Metallium ten jeden raz działaliśmy razem. Zwykle nie zgadzaliśmy się w wielu sprawach. Jednak gdy usłyszeliśmy, że w Seyrun narodziła się najpotężniejsza od wielu pokoleń cephieleu, jednogłośnie postanowiliśmy ją zgładzić zanim jej moc osiągnie apogeum. -odpowiedział spokojnie Hellmaster Phibrizzo unosząc jeden palec do góry. Linie, chociaż oniemiałej, nie umknął ten gest.

- To czemu nie pozbyliście się od razu i mnie? -spytała z ironią w głosie.

- To proste, wasza starszyzna nie była na tyle głupia, aby popełnić ten sam błąd po raz drugi.

- Hm… A może wasza czwórka po prostu nie była w stanie połączyć sił po raz drugi? -Zanim Pribrizzo zdążył cokolwiek odpowiedzieć czarodziejka dodała. -Powiem więcej, gdy zaatakowaliśmy oddziały Deep Sea Dolphin i Dynast Grausherra, zbyt łatwo udało nam się je rozbić. Jestem przekonana, że było to spowodowane faktem, że spodziewały się one wsparcia kolejnego oddziału, którym hm… miałeś dowodzić ty?

- Co chcesz przez to powiedzieć? -spytał z ewidentnym zainteresowaniem w głosie.

- To, że z jakiegoś powodu, pomogłeś nam wykończyć dwóch lordów Mazoku. -powiedziała Lina.

- Pomogłem wam zabić moich naturalnych sprzymierzeńców? -spytał z drwiną. -Muszę przyznać, że masz dziwne przekonania. -rzekł, po czym niemal niezauważalnie zgiął palec. W rezultacie tej czynności Linę odepchnęła silna fala uderzeniowa, której skutki złagodziła w ostatnie chwili przy pomoc zaklęcia tarczy.

- Być może. -powiedziała cephieleu uśmiechając się. - Abyss Flare! -wezwała strumień magicznego ognia, który w jednej chwili objął Mazoku.

- Czymś takim mnie nie pokonasz. -rzekł z drwiną lord Demonów, na co Lina uśmiechnęła się pod nosem i uniosła do góry jedną dłoń.

- Break. -Tysiące małych kul ognia zaczęło torpedować Phibrizzo, gdy ten zaczął zgrabnie unikać wszystkich pocisków. Ten atak na pewno nie mógł zagwarantować jej zwycięstwa, ale dał jej to, czego potrzebowała, czas.

- Tyś, który ciemniejszy od zmroku. -Rozpoczęła inkantację zaklęcia, którego użyła zaraz po swoim przebudzeniu. Tym razem była przekonana, że jego moc będzie ofensywą godną lorda Mazoku. -Tyś, który w karmazyn przybrany bardziej niźli krew płynąca. Tyś, który pogrzebany w czasie mijającym. W Twym imieniu, o Wielki, oddaję się ciemności. By tym głupcom, co grodzą mi drogę, razem zgubę przynieść i nikt nie będzie w stanie jej uniknąć! Dragon Slave!!! -Ogromny strumień potężnej energii rzucił się w stronę Hellmastera, który ku zdziwieniu Liny wyciągnął dłoń przed siebie i zaczął blokować jeden z jej najsilniejszych czarów. Czarodziejka zmrużyła niebezpiecznie oczy i wciąż cierpliwie czekała na pożądany efekt. Po chwili, która zdawała się trwać całe wieki lord Mazoku ugiął się pod siłą zaklęcia. Cephieleu się nie łudziła, że tym atakiem zdoła pokonać wroga, ale miała nadzieję, że chociaż trochę osłabi swojego przeciwnika. Całe jej otoczenie zostało skąpane w mrocznej mgle, a moment później w bezpiecznej odległości ujrzała nieprzyjazną sylwetkę.

- To było coś! -powiedział Phibrizzo, chociaż jego ciało wydawało się nie ponieść żadnego uszczerbku. -Ale jeżeli myślałaś, że pozbędziesz się mnie za pomocą Dragon Slave, mocno się przeliczyłaś.

Lina obserwowała uważnie jak mroczna mgła zaczyna skupiać się w jednym miejscu, tuż przy Mazoku. Nie wiedziała dokładnie, co planuje Hellmaster, ale z pewnością nie było to nic dobrego.


***


Zelgadis wbił miecz w kolejnego Mazoku. Rzucone wcześniej na oręż zaklęcie spowodowało natychmiastową anihilację wroga. Hiruzenkai już dawno stracił rachubę w ilości pokonanych Demonów. Za każdym razem, gdy pokonał jednego przeciwnika, na jego miejscu pojawiała się dwójka następnych. Atakujący go nie byli niezwykle potężni, jednak ich liczba rekompensowała poziom mocy, który był wystarczający, aby uniemożliwić mu zmianę pola walki. Kątem oka dojrzał, że Gourry mierzy się z podobnym typem nieprzyjaciela. Gdy tylko poczuł mroczną aurę Hellmastera, zrozumiał, o co chodziło w obecnym układzie sił. Nie licząc Filii, cephieleu była odcięta od jakiejkolwiek pomocy, skazana na walkę z lordem Mazoku w pojedynkę. Syenleu wciąż jednak pochylała się nad martwym ciałem swojego hiruzenkai, więc nic nie wskazywało na to, aby w najbliższym czasie była zdolna do walki. Nie mógł jednak pozbyć się pytania, które od razu zaczęło go gnębić. Dlaczego Phibrizzo pojawił się dopiero teraz? Przecież, gdy znajdywali się pod wpływem czaru Valgaarva, byłoby o wiele łatwiej ich zabić. Nawet jeśli morskowłosy hiruzenkai nie zdradził ich całkowicie, to wciąż doszedł z lordem Mazoku, do jakiegoś porozumienia. O co w tym wszystkich chodziło?


***


Mroczna aura wokół Phibrizzo wciąż wzrastała. Lina nie mogła uwierzyć, że jeden lord Mazoku może zgromadzić taką moc. Bóg Demonów, Shabranigdo, obdarzył równą mocą czwórkę swoich bezpośrednich podwładnych, nazywanych lordami Mazoku. Z kolei kumulowana przez Hellmastera moc znacznie przekraczała jej wyobrażenia. Czyżby tysiąc lat temu on…

Lina złożyła dłonie i zaczęła inkantację jednego z dwóch zakazanych zaklęć. Nigdy by nie przypuszczała, że będzie zmuszona użyć Magii Koszmarów niemalże bezpośrednio po odzyskaniu wspomnień dotyczących jej broni ostatecznej. Z drugiej strony wydawało jej się to wyjątkowo podejrzane. Przy przebudzeniu Księżniczki odzyskała ostatnie wspomnienia łącznie z zakazaną magią. Natomiast Hellmaster Phibrizzo wkroczył do akcji dopiero po powrocie Amelii, w pierwszym możliwym momencie, gdy była przygotowana do teoretycznie wyrównanej walki. Nie kupowała tej bajki o rzekomej chęci sprawdzenia, czy jest silniejsza od swojej siostry. Wspomnienie Luny mogło mieć na celu jedynie wyprowadzenie jej z równowagi. Czarodziejka, jednak w ciągu ostatniej godziny przeżyła tyle, że pod kątem emocjonalnym wciąż była otępiała. Przez cały czas blokowała się przed napływem emocji po odejściu Riki, więc w chwili obecnej jakakolwiek próba gry na emocjach spływała po niej jak po kaczce. W całym toku wydarzeń tego dnia brakowało jej jednego elementu, bez którego zrozumienie całej sytuacji było niemożliwe.

- Tyś, któraś częścią króla koszmarów. -Rozpoczęła inkantację. -Tyś, która uwolniona ze wszechświata; mroźna, mroczna klingo ciemności. - Pomimo ogromnego skupienia na zaklęciu zwróciła uwagę, że jej przeciwnik zakończył kumulację energii. -Bądź mi mocą, bądź mi ramieniem. -Musiała się śpieszyć. Gdyby nie zdążyła z kontratakiem na czas, byłoby po niej. -Kroczmy wspólnie ścieżką zniszczenia. Miażdżąc dusze Bogów! Laguna Blade!!! -Prawie kończyła inkantację, gdy w jednej chwili Hellmaster zniknął z jej pola widzenia. W błyskawicznym tempie otoczyły ją z czterech stron sfery mrocznej energii, które w oka mgnieniu połączyły się czarnymi nićmi mrocznej energii, zamykając Linę w klatce mocy o kształcie idealnego sześcianu. Phibrizzo pstryknął palcami, w odpowiedzi na co z każdego wierzchołka wydobyła się struga mocy, która uderzyła w cephieleu. W całej sali dało się usłyszeć przerażający okrzyk bólu. Negatywna energia wydawała się wypełniać cały sześcian, więc nie sposób było dostrzec tam sylwetkę rudowłosej.

- Czyżby to był koniec małej cephieleu? - spytał złośliwie Hellmaster, po czym zaczął się głośno śmiać. Ucichł jednak natychmiast, gdy w jednej chwili klatka mocy się rozpadła. Wyłoniła się z niej poraniona, lecz żywa czarodziejka trzymająca w obu rękach klingę o barwie ciemniejszej od nocy.

- Tak szybko mnie nie dostaniesz. -powiedziała słabo Lina. Użycie ostrza Laguna Blade do zerwania więżącego ją energetycznego sześcianu i jako częściowej osłony znacznie nadwerężyło jej siły. Co więcej, nie mogła utrzymać wezwanego zaklęcia zbyt długo. Musiała wszystko rozstrzygnąć w czasie następnego starcia.

- Cóż, minuta dłużej nie robi mi specjalnej różnicy. -odrzekł sarkastycznie, przymierzając się do kolejnego ataku. Tym razem to jednak on został zaskoczony, gdy Lina niespodziewanie skoczyła w jego stronę, celując w niego swoją mroczną klingą. Hellmaster instynktownie przywołał własną moc i także obdarzył ją formą miecza, aby sparować wrogi atak. Gdy dwa energetyczne ostrza się spotkały, cały pałac zadrżał pod wpływem natężenia mocy. Wrogowie zastygli w jednej pozycji wkładając cały wysiłek w pokonanie przeciwnika. W pewnej chwili, ostrze Liny zdawało się lekko słabnąć. W odpowiedzi na to Mazoku uśmiechnął się ohydnie, czując, że zwycięstwo jest coraz bliżej.

- Jesteś u kresu sił. Poddaj się. -powiedział z pogardą. Nagle jego twarz wykrzywił ból, gdy poczuł na sobie drugi strumień wrogiej energii.

- Filia. -szepnęła Lina spoglądając w zaskoczeniu na blondynkę, która nie ruszywszy się z miejsca skierowała wiązkę mocy na niemogącego się ruszyć ze względu na starcie z Liną lorda Mazoku.

- Gracie nieczysto. -wydusił z trudnością Hellmaster.

- Jakby Mazoku grały kiedykolwiek czysto. -odparła z drwiną Lina i wzmocniła uścisk na Laguna Blade. W wyniku działania obu syenleu ręce Phibrizzo powoli zaczęły drżeć, aż wreszcie ku totalnemu zdziwieniu Mazoku strumień połączonych energii pokonał jego klingę i skierował w jego stronę swoją niszczycielską moc. Rudowłosa natychmiast oddaliła się od Demona i stanęła tuż obok Filii.

- Pokonałyśmy go? -spytała blondynka.

- Nie wiem. -odpowiedziała Lina, czując, że robi jej się słabo.

- Lina! -Syenleu w ostatniej chwili ją podtrzymała.

- Nie przejmuj się mną. -powiedziała Lina, gdy zauważyła, że Filia omiata wzrokiem jej liczne rany. -Ale czy z tobą wszystko w porządku? -zwróciła się do niej delikatnie.

- Nie mam wyboru. Nie poświęcił się dla mnie, abym umierała w tym miejscu. -powiedziała ze smutkiem. -Przepraszam, że tak późno się włączyłam do walki. Dopiero twój krzyk mnie oprzytomnił.

- Chyba trochę za wcześnie cieszycie się zwycięstwem. -rozległ się w pewnej odległości od nich mroczny głos pseudo dziecka. Obie syenleu otworzyły szeroko oczy ze zdziwienia.

- Chociaż przyznaję, że było blisko. -Ujrzały jego jeszcze przezroczystą sylwetkę, która jednak z każdą chwilą materializowała się w większym stopniu. -Za chwilę pożegnacie się z życiem. -Jego oczy wyrażały jedynie zimną furię. Zanim jednak zrobił cokolwiek, obie młode kobiety ujrzały przebitą drewnianą laską klatkę piersiową lorda Mazoku. -Kto… to..? -Wydusił z trudem. - Ghyteh? Ty? -zapytał gdy z bólem odwrócił za siebie głowę i ujrzał niezwykle wysokiego i chudego osobnika o pociągłej twarzy i białych włosach, które stopniowo zaczęły rosnąć i przyjęły fioletową barwę, tak samo jak jego przedtem zielone oczy. -Xelloss?! -wrzasnął wściekły Phibrizzo.

- Xelloss? -spytała zszokowana Filia. -Co ty tutaj robisz?

- Wymierzam karę. -odpowiedział lodowatym tonem fioletowo włosy Mazoku. Jego oczy, które zwykle były zamknięte, nadając mu beztroski wyraz twarzy, były szeroko otwarte. Demon patrzył się chłodno na krzyki dumnego lorda Mazoku, który pod wpływem jego ataku znowu zaczął znikać.

- Za co? -spytała zdezorientowana Filia.

- Za sabotaż w czasie poprzedniej bitwie i za pochłonięcie mocy Deep Sea Dolphin i Dynasta Grausherra, czyż nie? -wtrąciła Lina.

- Twoja błyskotliwość zdumiewa mnie jak zawsze. -podsumował po chwili ciszy Xelloss.

- Co za suka! Przez cały czas wyciszała swoją energię, abym nie mógł jej zlokalizować i przez co ty, jej wierny piesek, mogłeś wmieszać się w moje szeregi. -wysyczał rozgorączkowany Hellmaster. Xelloss błyskawicznie obrócił swoją laskę wewnątrz jego ciała, na co Phibrizzo zawył z bólu.

- Obrażanie pani Zellas w mojej obecności nie jest zbyt dobrym pomysłem. -powiedział lodowato Xelloss.

- To dlatego jako Ghyteh nalegałeś na układ z Valgaarvem i wezwałeś mnie dopiero po przebudzeniu Księżniczki. -szepnął będąc ledwo widocznym. -Nie masz prawa mnie pieczętować. -dodał słabo.

- Nawet Mazoku mają swój kodeks honorowy. Dostałeś to, na co zasłużyłeś. -odparł chłodno Xelloss.

- Ty… -Hellmaster chciał powiedzieć coś bardzo obraźliwego, jednak zanim cokolwiek więcej wydobyło się z jego ust, lord Mazoku zniknął.

- A więc to twoja robota. -powiedziała cicho Filia. -To ty nakłoniłeś Vala do współpracy z Phibrizzo. Znałeś jego słabość lepiej niż ktokolwiek. Poczekałeś na przebudzenie Księżniczki, abyśmy zyskały większą moc i osłabiły Hellmastera, abyś ty mógł go zapieczętować. Dlatego na samym początku mi pomogłeś. -Uniosła głowę i spojrzała na Mazoku z wściekłością. -Ty przeklęty manipulatorze!!! -krzyknęła i z pewnością by się na niego rzuciła ze swoją maczugą, gdyby akurat nie podtrzymywała Liny.

- Nie no smoczku, aż taki dobry to nie jestem, przebudzenia waszej Księżniczki w planach nie miałem, ale jak już taki element w scenariuszu się pojawił, to nie mogłem go nie wykorzystać, prawda? -zapytał wesoło już z zamkniętymi oczami.

- Czy to ty skierowałeś do nas Rikę? -spytała groźnie Lina.

- Hm… To - ta - je -mni -ca. -powiedział z szerokim uśmiechem.

- NAMAGOMI! Niech ja cię dostanę w swoje ręce!!! -ryknęła Filia. -Odpowiadaj, jak ktoś cię o coś pyta! -Już prawie puściła czarodziejkę, gdy przez cały pałac przeszedł wstrząs.

- Co się dzieje? -spytała blondynka.

- Ten sztuczny pałac był podtrzymywany przez moc Valgaarva i Phibrizzo. W momencie, gdy jedna z nich zniknęła, a druga została zapieczętowana, budynek zaczyna się zawalać. -powiedziała szybko cephieleu poszukując nerwowo wzrokiem dwójki hiruzenkai, którzy właśnie w tej chwili pojawili się obok nich. Obaj mieli porozdzierane ubrania i liczne rany, jednak nie byli w tak złym stanie jak Lina. Zelgadis spojrzał podejrzliwie na Xellossa, jednak bez słowa podszedł do rudowłosej, aby odciążyć niewyglądającą zbyt stabilnie Filię.

- Skończyliście? -spytała syenleu.

- Był na nich rzucony czar multiplikacji. Mnożyli się i nie dało się ich ostatecznie pozbyć, dopóki nie doszło do śmierci, tego co rzucił urok. -odpowiedział Zelgadis. -Ale, co on tu robi? -dodał chłodno.

- Nie martw się, dzisiaj jeszcze nie dojdzie do starcia między nami. -powiedział Xelloss. -On nadchodzi. -dodał po chwili uchylając lekko jedną powiekę. -W każdym razie, dziękuję za wspólną walkę, moje panie. -skłonił się przed syenleu. -Jednak następnym razem jak się zobaczymy, niewątpliwie będziemy wrogami. -spojrzał na Filię. -A więc do następnego razu! -rzekł radośnie zanim zniknął.

- Kto nadchodzi? -spytał Gourry.

- Gethley. -odpowiedziała cicho Lina.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2015-06-11 00:00:08

    Chodzi o samo "W poszukiwaniu.." czy moje inne opowiadania? "W poszukiwaniu.." jest już zakończone, wszystkie 14 rozdziałów jest na Tanuku :) Ale bardzo się cieszę, że ktoś wciąż jeszcze zagląda do tej historii :)

  • KOSU147 : 2015-06-10 14:59:55
    Skończysz swoje opowiadania???

    Skończysz swoje opowiadania???niemogę się doczekać reszty histori

  • erravi : 2013-11-30 00:34:52
    Czemu mnie to nie dziwi!

    Xellos jak zwykle musiał coś wykombinować i oczywiście miał w tym swój interes. Swoją drogą zgrabnie rozwiązałaś ten wątek. Jestem pewna, że gdyby Xell się nie pojawił to Lina i pozostali mieliby problem z pokonaniem przeciwnika. Tak w sumie to trochę im pomógł. Ach ten Xellos. Nigdy nie był moją ulubioną postacią. Za wiele w nim sprzeczności. ;)

  • Rinsey : 2012-05-06 15:25:18
    Notka odautorska

    Najbliższe trzy rozdziały będą wchodziły w skład krótkiego cyklu pt. "Echa przeszłości", opisującego wydarzania sprzed 1000 lat. Wznowienie obecnej akcji nastąpi w rozdziale 13-tym.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu