Opowiadanie
Shi-ro...
Shi-ro...
Autor: | Saluchna |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Romans |
Dodany: | 2005-10-12 21:33:48 |
Aktualizowany: | 2008-08-17 16:43:48 |
Od dawna chciałam to napisać. Dlaczego dopiero teraz? Nie wiem. Tak wyszło.
==========================================================
Shi-ro...
Nadchodzi czasami taki szczególny dzień, szczególna godzina, minuta... W której nagle uświadamiasz sobie, że odkładasz tylko nieuniknione na później. Że nie ma sensu już tego ciągnąć. Że to najlepsze wyjście, po prostu skończyć to wszystko jedną zdecydowaną akcją, raz w życiu wykazać się wystarczającą odwagą. Przez głowę przebiegają wtedy miliony myśli, wspomnień... Ale dalej trwasz w swoim postanowieniu. Wydaje ci się słuszne, mądre, sensowne... I właśnie w tym szczególnym momencie okazuje się, że tak na prawdę jesteś tylko kolejnym cholernym tchórzem.
Spojrzała z wahaniem na garść małych, białych tabletek, które rzuciła niedbale na stół. Takie najzwyklejsze, najnormalniejsze pigułki... Tyle razy dawała je ludziom. By ich uleczyć, pomyślała. A to, co chciała zrobić było dokładnym przeciwieństwem leczenia. Kiedy je wymyślano, nikt nie pomyślał, że mogą mieć efekt diametralnie inny od zamierzonego... Bo kto by się spodziewał? To były lepsze czasy. Nikt wtedy nie chciał...
Właśnie, czego nie chciał? Kiedy już miała to zrobić to... To już do końca nie wiedziała, czy to właśnie to, co powinna zrobić. A jeszcze pół godziny temu była pewna. Zupełnie pewna, zdecydowana i zdeterminowana. A teraz co? Nic. Miała swoje argumenty, którymi przekonywała samą siebie... Okazały się niewystarczające, czy... Czy ona okazała się tchórzem? To drugie...
Bo komu miałoby jej brakować? Nie miała nikogo, dosłownie nikogo. Ani rodziny, ani przyjaciół, ani chociażby bliskich znajomych. Już dawno odeszli, jeżeli kiedykolwiek byli. Oni poszli, ona została w tyle. Przyzwyczaiła się. Po którymś tam razie. Nie zmieniało to faktu, że była cholernie samotna. Bo kto by nie był, kiedy przez cały dzień może rozmawiać wyłącznie z pustymi ścianami? I tak dziwne, że wytrzymała tyle czasu... Że nie oszalała jeszcze. Ale może wtedy byłoby lepiej...? Nie byłaby świadoma co się dzieje naokoło... Nie czułaby samotności. Nic. I na to właśnie miała nadzieję, kiedy już... Nie wierzyła w życie po śmierci. Spodziewała się tylko ciemności.. Czy może światła? Nieważne. Chciała tylko... Spokoju.
I... Nie pasowała to tego świata, tak szybko się zmieniał... Nie mogła nadążyć. Była śmieszna ze swoimi przestarzałymi ideałami i naiwną wiarą w jutro. W tym chorym świecie liczy się dzisiaj. A jutro... Jutro też będzie dzisiaj. Tylko inne. Tylko czy w tym "jutro" jest dla niej miejsce? Nie, raczej nie. Starocie oddaje się do muzeów, gdzie mogą cieszyć swoim widokiem. Ale ludzi nie można... Ani smoków. Zawadzałyby. Nikt nie cieszy się na widok archaicznego smoka.
Zaczęła powoli przesuwać tabletki po stole opuszkiem palca, jakby chciała się oswoić z ich bliskością. Białe... Jej kolor, kolor kapłanki... Wtedy, tego pierwszego dnia... Tak się cieszyła, że dostaje te piękne, śnieżnobiałe szaty. Oznaczały wielki przywilej, wielką chwałę dla jej rodziny - ich córka została kapłanką w świątyni! Tak wspaniale brzmiały głosy rodziców, którzy zapewniali, że za kilkaset lat zastąpi Saichoro i sama stanie się najwyższą kapłanką...
Saichoro.. Tak, on wiedział. Wiedział, że tak naprawdę to jest nic nie warta. Okazywał to, ale wtedy... Wtedy sądziła, że to z zawiści, że on się boi konkurencji z jej strony. Naiwność godna pięciolatka. A ile wtedy miała? Sto? Heh... Powinna go posłuchać wtedy, i nie zgłaszać się na tę misję. Gdyby dostał ją kto inny... Na pewno wykonałby ją lepiej. Nie miałby tych cholernych wątpliwości, które od tamtego czasu codziennie prześladują ją w snach. Bo tylko jedna osoba na świecie może być aż tak głupia... I to właśnie ta osoba odbija się w wypolerowanym do granic możliwości blacie stołu, pod kilkoma małymi, białymi tabletkami, które mogą to wszystko skończyć. Mogłyby. Gdyby tylko nie była tak beznadziejna....
Jednym, szybkim ruchem dłoni strąciła je wszystkie ze stołu. Nie uda się. Nie uda się... Nie zdobędzie się na odwagę. Nie ma w sobie tyle odwagi... Nie ma jej w ogóle. Ukryła twarz w dłoniach, które momentalnie stały się mokre. Długo tak siedziała, wstrząsana kolejnymi falami szlochu. Nie mogła tego powstrzymać. Nie chciała. W końcu otarła oczy wierzchem dłoni i wysypała z fiolki kolejną garść tabletek. Potoczyły się na wilgotną powierzchnię stołu, zatańczyły krótko, obracając się dookoła własnej osi i zatrzymały się, znów swoją białą obecnością przypominając po co tu siedzi, po co wyjęła tę fiolkę i co chciała zrobić. Czego się bała.
Zebrała je w dłoń, drżącą ręką nalała z dzbanka wodę do szklanki. Wystarczą dwa ruchy, i już... Połknąć, popić wodą... I już. Tylko tyle. Więc dlaczego...
Dlaczego do cholery jasnej nie mogła tego zrobić?! Szybkim ruchem podniosła dłoń do ust. I zatrzymała. Bo wciąż była beznadziejna. Trzasnęła w stół dłonią ściśniętą w pięść. Szklanka z wodą wywróciła się, potoczyła do krawędzi stołu. Spadła i stłukła się z nieprzyjemnym brzękiem. Woda, która była w naczyniu zaczęła ściekać na podłogę. Nie mogła dłużej czekać. I nie chciała. Jeżeli nie teraz, to... To nigdy. Powoli, wciąż z wahaniem przysunęła dłoń do ust, rozluźniając ją i przechylając. Tabletki powoli potoczyły się w rowkach między palcami, potem po języku... Przełknęła je, prawie się nimi dusząc. Na jedno by wyszło, pomyślała, kiedy już dopadła dzbanka i piła wprost z niego. Odstawiła go na stół i zamarła w bezruchu, z jedną ręką wciąż trzymającą ucho naczynia. Bo w wypolerowanym do granic możliwości blacie odbijał się jeszcze ktoś. I był to ktoś, kogo na pewno się nie spodziewała.
- Dwa palce w gardło, Filia. Szybko. Bo inaczej ja to zrobię. I nie będę się silił na delikatność.
Choć był ostatnią osobą, od której spodziewałaby się usłyszeć coś takiego, ostatnią osobą, której mogłoby zależeć na jej życiu.... To jednak... Usłyszała w jego głosie coś dziwnego...
I to coś w jego głosie kazało posłuchać.
I tak właśnie zrobiła.
______________________________________________________
I właśnie w tym momencie miało się skończyć. Ale fear not, będzie część druga. Tylko sama nie wiem kiedy... Niedługo. Trzymajmy się tej wersji :] (no nie... Kolejny fik bez dialogów ==')
Sal
_______________________________________________________
* shi - śmierć, shiro - biały (jap.)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.