Opowiadanie
Stacja końcowa
Autor: | Shewhoguards |
---|---|
Korekta: | Limonka |
Tłumacz: | Aevenien |
Serie: | Harry Potter |
Gatunki: | Obyczajowy |
Dodany: | 2008-12-25 13:56:00 |
Aktualizowany: | 2008-12-25 13:57:01 |
Z podziękowaniami dla Magdy2em.
Stacja końcowa
Piekło było, stwierdził Snape, jak zatłoczony peron kolejowy. Jeżeli jeszcze ktoś dołączy do tego tłumu, nie będzie w stanie już dłużej oddychać. A jeśli kiedykolwiek znajdzie osobę, która właśnie nadepnęła mu na nogę, to z pewnością będzie ona tego gorzko żałować.
Peron zapchany był do granic możliwości. Uczniowie i nauczyciele ściśnięci razem jak sardynki w puszce, czekali na przyjazd pociągu.
A na dodatek padało. Cholerna angielska pogoda.
Z głośnika wydobył się cienki głos, i Severus podniósł głowę, próbując zrozumieć, co mówi. Między kotłującymi się na peronie ludźmi zapadła cisza - nikt nie chciał przegapić ogłoszenia.
Z przykrością informujemy, że pociąg odchodzący z peronu dziewięć i trzy czwarte, będzie opóźniony o mniej więcej…
Resztę komunikatu zagłuszył jęk tłumu. Ludzie zaczęli gwałtownie przepychać się do ławek i szukać jakiejś osłony przed deszczem.
Mały chłopiec, przyciskający mocno aparat do swojej piersi, niemal zderzył się z Severusem. Widząc jego reakcję, cofnął się gwałtownie i zniknął w tłumie.
- Nie myśl, ze cię nie poznałem, Colinie Creevey! - krzyknął za nim Snape. - Gryffindor traci pięć punktów!
To nieco polepszyło mu nastrój, ale nijak nie poprawiło jego beznadziejnej sytuacji. Krzyczenie nie sprawiło, że stacja stała się mniej zatłoczona, a on z każdą chwilą był coraz bardziej mokry.
Cóż, chociaż temu drugiemu mógł jakoś zaradzić. Rozejrzał się i gdy w końcu dostrzegł drzwi sklepu, które musiały zapewnić przynajmniej namiastkę schronienia przed deszczem, zaczął torować sobie do nich przejście.
Nie było to wcale takie łatwe, jak mu się na początku wydawało. Został popchnięty przez któregoś Weasleya - nie zdążył zauważyć, którego, ale rudą czuprynę widział na pewno - i boleśnie obił sobie kolana o klatkę, którą ktoś bezmyślnie zostawił na środku peronu.
Zaraz, on znał tą sowę. Potter dostanie za to szlaban, jak tylko go zobaczy. To był on, prawda? To zawsze był on.
W końcu dotarł do skromnej osłony i stwierdził z wielkim niezadowoleniem, że nie będzie mu dane cieszyć się nią w samotności. Jeden z strażników mądrze zauważył, że lepiej schronić się tutaj, niż stać pośrodku tłumu niezadowolonych ludzi, którzy właśnie dowiedzieli się, że ich pociąg się spóźni.
Nie żeby to powstrzymało tą irytującą masę od szukania go. Snape rzucił mu gniewne spojrzenie i oparł się o framugę drzwi.
- Jakie dokładnie będzie opóźnienie?
Strażnik spojrzał na niego i jeśli Snape byłby kimś innym, z pewnością by zadrżał albo się cofnął. Jeżeli jednak stajesz twarzą w twarz z Voldemortem, mało prawdopodobne jest, że przestraszy cię coś innego. Ale wciąż była to nieprzyjemnie chuda, żeby nie powiedzieć trupia, twarz.
- ROZKŁAD JAZDY NA TABLICY - odpowiedział spokojnie.
- To jest magiczny pociąg! - warknął rozdrażniony Snape, zirytowany otaczającymi go ludźmi, padającym deszczem i całą tą głupią sytuacją. Był czarodziejem, nie miał czasu na czekanie na pociąg, który pojawi się nie wiadomo, kiedy, kompletnie ignorując rozkład jazdy.
- MAGICZNE ROZKŁAD JAZDY. - Strażnik przyglądał mu się uważnie i Snape miał wrażenie, że jakaś część jego umysłu szepcze, że nie ma żadnego powodu, dla którego strażnik miałby mu się tak przyglądać. W tych oczodołach nie było oczu, tylko…
Zamrugał i spojrzał jeszcze raz. Nie bądź śmieszny. Oczywiście, że miał oczy. Niebieskie w dodatku.
Niektórych rzeczy nawet czarodziejski umysł nie jest w stanie znieść, i wysoki na siedem stóp szkielet w uniformie ochroniarza, jest z pewnością jedną nich.
- Widzę - powiedział kwaśno. - Więc, masz może jakieś pojęcie, z jakiego powodu pociąg się spóźnia? I kiedy w końcu przyjedzie? Niektórzy z nas mają coś do załatwienia.
Głośnik ożył ponownie, ogłaszając, że pociąg właśnie wjeżdża ma peron dziewięć i trzy czwarte.
Tłum jakby się obudził i zaczął kotłować przy drzwiach pociągu.
- JEŚLI SIĘ NIE POŚPIESZYSZ, NIE ZNAJDZIESZ MIEJSCA - powiedział strażnik. - TO BĘDZIE DŁUGA PODRÓŻ, JEŻELI BĘDZIESZ STAĆ.
- Ale ja nawet nie wiem, dokąd mam jechać! - Jego głos zabrzmiał nagle zupełnie inaczej. Wspaniałe, mordercze spojrzenie, które ćwiczył przez tyle lat, znikło na moment z jego twarzy.
- JESTEŚ PEWIEN, ŻE NIE CHCESZ ZOSTAĆ W HOGWARCIE? - Strażnik spojrzał mu prosto w oczy. Snape znowu upomniał się w myślach. Tam nie było żadnych pustych oczodołów!
- SĄ TYLKO DWA MIEJSCA, W KTÓRE UDAJĘ SIĘ HOGWARCKI EKSPRES, CHŁOPCZE, I JEDNYM Z NICH JEST HOGWART.
Ponownie wskazał ręką na pociąg. Peron szybko pustoszał, gdy ludzie wsiadali do pociągu.
- LEPIEJ SIĘ POŚPIESZ. NIE CHCESZ CHYBA TEGO PRZEGAPIĆ.
- Minie dużo czasu zanim przyjedzie następny, prawda? - spytał Snape, świadomy, że próbuje odwlec moment wyjazdu.
Na twarzy strażnika pojawił się w grymas - czego, uśmiechu? W jego przypadku trudno było to jednoznacznie stwierdzić.
- TO MOŻE TRWAĆ LATA, NIEKTÓRZY NIGDY NIE DOCZKALI SIĘ NASTĘPNEGO.
Ruszył w kierunku pociągu, a Snape bezwiednie podążył za nim. Zauważył, że jego nogi są krótsze, niż te, do których się przyzwyczaił, przez co musiał stawiać dwa razy więcej kroków.
Zawahał się chwilę przy drzwiach i strażnik znów się do niego odezwał.
- SZYBKO, ZANIM ZAGWIŻDŻĘ.
Snape obejrzał się za siebie, patrząc na opustoszałą stację, a jego oczy spoczęły na rudowłosej osobie, siedzącej teraz na jednej z ławek. - A on nie jedzie!
Strażnik podążył za jego spojrzeniem i wzruszył ramionami.
- ON NA KOGOŚ CZEKA. POJEDZIE, GDY ONI SIĘ TU DOSTANĄ.
- Ale powiedziałeś, że to może zająć całe lata! - zaprotestował, wiedząc jak dziecinnie to zabrzmiało.
- TAK - zgodził się po prostu strażnik i wepchnął Snape’a do pociągu, jakby nic nie ważył, zamykając za nim drzwi.
Rozległ się dźwięk gwizdka i pociąg ruszył, powoli zostawiając stację w tyle. Snape usiadł szybko, patrząc przez okno na strażnika, który machał mu wesoło, jak gdyby byli starymi przyjaciółmi.
Nie była to dla niego nowa sytuacja. Opadł z powrotem na siedzenie, przypominając sobie wiele podróży, tak podobnych do tej. Pamiętał euforię, którą czuł, wiedząc, że opuszcza Hogwart, dręczących go uczniów, i jedzie do domu, gdzie szkolne podziały nie będą miały znaczenia, i gdzie nikt nie zabroni ślizgońskiemu chłopcu przyjaźnić się z gryfońską dziewczyną. Pojawiały się problemy z jego ojcem, i oczywiście z Petunią, ale nigdy nie były one zbyt trudne do ominięcia. Nie, kiedy naprawdę tego chcieli.
- Czy to miejsce jest zajęte?
Podniósł wzrok, zaskoczony brzmieniem głosu, którego nie słyszał od tak dawna, i ujrzał parę zielonych oczu, wpatrujących się w niego.
Och. Oczywiście. Oczywiście.
- Nie dla ciebie - odpowiedział tonem, który z pewnością zaskoczyłby jego uczniów.
Były tylko dwa miejsca, w które mógł udać się hogwarcki ekspres, a oni byli już przecież w Hogwarcie.
Śmiejąc się i gawędząc, pogrążony w rozmowie, której brakowało mu od lat, Snape - nie, Sev - wrócił do domu.
Na zawsze.
KONIEC
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.