Opowiadanie
Ja go nie znam...
Autor: | Winter |
---|---|
Korekta: | Inai |
Serie: | Axis Powers Hetalia |
Gatunki: | Parodia |
Dodany: | 2009-03-26 19:19:09 |
Aktualizowany: | 2009-03-26 19:19:09 |
Zamieszczono za zgodą autorki. Pobrano z AXIS*POWERS*HETALIA
Przed kolacją Austria zasiadł do fortepianu i zagrał „Eine Kleine Nachtmusik” w transkrypcji na ten instrument. Gdy skończył, przysiadł na brzegu fotela i dla odpoczynku (mając na myśli odpoczynek uszu słuchaczy) zaczął pierwszą próbę wybicia rytmu jazzowego w niskiej oktawie. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone poderwali się natychmiast i ruszyli w stronę stołka. Arthur wylądował pośrodku, Alfred przy górnych oktawach. Już po chwili wyszedł im całkiem udany utwór na sześć rąk.
- Wiecie, nie wiedziałem, że umiecie tak dobrze grać - przyznał z podziwem Roderich - Arthur, spodziewałem się, że jakieś tam wykształcenie muzyczne zdobyłeś… ale co do Alfreda to w życiu bym nie powiedział…
- No widzisz? - roześmiał się USA, stając na krzesełku fortepianowym i wymierzając palec wskazujący w bliżej nieokreślonym kierunku - Jestem prawdziwym bohaterem! Bohater umie grać na pianinie, prawdziwy je hamburgery, a Prawdziwy Bohater umie zagrać na pianinie po zjedzeniu hamburgerów! O, spójrzcie, nawet na „fis” jest odrobina ketchupu…
UK skrzywił się mocno, a Austria odchrząknął znacząco i wytarł chusteczką zabrudzony klawisz.
- Jeżeli uważasz, że „bohaterstwem” jest brudzenie fortepianu i nazywanie go pianinem, wybacz, nie zagłosuję na ciebie w castingu do nowej części Batmana… - westchnął Arthur.
- Będzie taki? - Stany Zjednoczone spojrzał na niego w dół i zeskoczył z fotela - A to ciekawe… Nic nie słyszałem o czymś takim.
- Sealand znalazł gdzieś informacje na bułgarskiej stronie internetowej… - wzruszył ramionami Brytyjczyk, uśmiechając się jadowicie - A powiedz mi, Fredziu, gdzie jest Bułgaria…?
Alfred zbaraniał.
- Um… To… Czekaj, Bułgaria to chyba… Tam ostatnio była wojna… Tak! Bułgaria to stolica Iraku!
UK zwiesił ramiona z rezygnacją.
- Człowieku, posyłasz do Iraku własne wojska i nadal myślisz, że jego stolica to inny kraj?… Bułgaria leży na Półwyspie Bałkańskim, you American Idiot. To kraj, nie miasto.
Zanim ktokolwiek zdążył się po tym tekście odezwać, do pokoiku z fortepianem wszedł nieśmiało Łotwa.
- Przepraszam, podano śniadanie… Znaczy kolację! Wszystko przez Feliciano, próbował nauczyć mnie włoskiego… - łzy napłynęły mu do oczu - Proszę wybaczyć, ja już idę. Tylko już kolacja jest.
Słowa Raivisa przypomniały im o dzisiejszym spotkaniu dziesięciu państw. Łotwa, Litwa, Austria, USA, UK, Włochy Północne, Polska, Niemcy, Szwecja i Finlandia zebrali się na wspólne obchody urodzin Litwy. Estonia - choć zaproszony - nie przyszedł, ponieważ tego dnia do pracy zaprzągł go Iwan, a zrozpaczony Łotwa zaczął kleić się do Skandynawów.
Wszystkie najważniejsze punkty imprezy już minęły, tort był skromny, jednak wszyscy z radością częstowali się polskimi krówkami. Feliks przyniósł ich kilogram, przy czym jubilatowi trafiło się ledwie pięć, cała reszta została wyjedzona przez pozostałe towarzystwo w tempie szybszym niż prędkość światła.
Każdy zechciał zostać do rana, ze względu na to, że jechać tyle kilometrów nocą im się nie uśmiechało, toteż Litwa z pomocą Łotwy i Finlandii przygotowała dla wszystkich nocleg, o wyżywienie dbał Feliciano z drobną pomocą Szwecji, który w razie czego ratował kuchnię przed efektami różnych sposobów gotowania pasty wypróbowywanych na litewskiej kuchence przez nikogo innego, tylko Włochy. Niemcy, słysząc śpiew swojego towarzysza dobiegający zza sterty nieprzygotowanego makaronu, zakrywał twarz prawą dłonią i szeptał w kółko „Ja go nie znam”. Litwa, dowiedziawszy się o jego litanii, po cichu przyznał mu się, że jemu również zdarzało się powtarzać słowa odrzucenia. Po tańcu Polski i Stanów Zjednoczonych z piosenkami Feliciana w tle Toris stanął ramię w ramię z Ludwigiem i razem mruczeli „Ja go nie znam”.
Ostatecznie jednak udało się przygotować kolację i wszyscy do niej zasiedli. Zarumieniony i uśmiechnięty od ucha do ucha Włochy z nabożeństwem postawił pośrodku stołu ogromną misę pasty. Następnie rozpalił świece obok niej i zgasił światło, tworząc boską atmosferę specjalnie dla makaronu.
- Bóg. Honor. Pasta. - westchnął z radością i usiadł na krześle, od razu nabierając sobie solidną porcję.
Dopiero później zorientowali się, że Szwecja jeszcze się nie pojawił. Za moment wyszedł z kuchni i usiadł obok Finlandii, kładąc mu na talerzu łososia, sobie również.
- Pan wybaczy, panie Pasta, nasza kuchnia nieco się od pańskiej różni - stwierdził - Dziękujemy za dobre chęci, ale… Finek na pewno ma ochotę zjeść coś innego, prawda? Najpierw łosoś, potem pasta.
Przez chwilę panowała cisza, w końcu przerwana skowytem Polski.
- Totalnie bezsensowne świeczki! Absolutne światło! Zapalcie światło, wieśniaki, ukroiłem sobie palec! U K R O I Ł E M! GENERALNIE! REALNIE!
Łotwa podreptał do włącznika i zapalił światło, Litwa poszedł po wodę utlenioną i plastry, uwaga wszystkich skupiła się na palcu Feliksa.
- Ale już wszystko okej? Owiń pastą, będzie lepiej… - zamrugał delikatnie Feliciano - Pasta dobrze wsiąka wodę, ciekawe czy pod wpływem krwi zmienia barwę na czerwony…
Polska ze łzami w oczach przypatrywał się talerzom reszty, USA uśmiechnął się do niego i zabrał do jedzenia. Szwecja również wrócił do posiłku, zachęcony tym Finlandia chwycił widelec i nóż, ukroił kawałek łososia…
- Nie, poczekaj! Finlandia, na kawałku generalnie masz włos! - stęknął Feliks.
Alfred zmrużył oczy, zerwał się na równe nogi i jednym susem znalazł się przy Tino, łapiąc go za nadgarstek.
- Nie! Nie popełniaj tego haniebnego czynu, drogi Finie! A nuż widelec się tym włosem udławisz… i jedząc łososia z włosem, będziesz miał… - zamilkł, szukając odpowiedniego słowa.
- Włososia! - zaproponował Polska.
- O, właśnie! I będziesz miał włososia! - dodał dramatycznym głosem, wyrywając wolną ręką widelec z dłoni zdziwionego Finlandii - Nie mogę ci pozwolić dokonać tego czynu! Ja, Alfred F. Jones, zabraniam ci jeść owłosionych łososi… I ratuję tym samym twoje życie… - przerwał na moment - …więc czy teraz Arthur Kirkland jest łaskaw uznać mnie za bohatera?…
Arthur zakrztusił się własną śliną i do końca kolacji siedział ze zwieszoną z litości głową.
- Ty naprawdę jesteś chory psychicznie… - mruknął.
Nocą, gdy wszyscy próbowali zasnąć, wywiązała się rozmowa o tym, kim dany osobnik byłby w „Harrym Potterze”.
- Wydaje mi się, że mamy już bliźniaków Freda i George’a, co prawda wyglądają inaczej, ale są równie rąbnięci… - UK rzucił przelotne spojrzenie Felicianowi i Stanom Zjednoczonym.
- Cóż… Jeśli chodzi o Polskę… nie jesteś przypadkiem Ginny? Na początku taki delikatny, ale później pokazujesz charakterek… - stwierdził Finlandia.
- Kto byłby Hermioną? Chyba Niemcy - Włochy Północne roześmiał się cicho - Przykładny, całkiem fajny, punktualny, z wierzchu posłuszny, a jednak ma swoje zdanie…
- Jeśli chodzi o Rona, stawiałbym Francję, choć go tu nie ma… - bąknął Niemcy - Tylko wyglądu mu brakuje, ale charakter całkiem podobny…
- Co ty bredzisz?! - parsknął Arthur - Ludwig, ty go w ogóle nie znasz! W ogóle…! Twierdząc, że Francis to Ron…
- A Iwan to Umbridge - uśmiechnął się Feliks - Pojawił się nagle, połajał głównych bohaterów i ma totalnie pojechane poczucie humoru… A jego herbata to zwykła woda, ściągał od Chińczyków, a nawet realnie nie umiał… Tak, Iwan to totalnie Umbridge…
- No tak. Ginny była jedną z tych, która grała jej na nosie, Feliks, pasujesz tutaj - wzruszył ramionami Austria.
- No dobra, mamy Rona, Hermionę, Ginny, a… gdzie Harry? - spytał Alfred - Może ja?…
Polska wytężył umysł, cały czas patrząc na Torisa.
- W zasadzie… Toris jest totalnym Harrym. Tylko wtedy musiałbym cofnąć wybór roli Iwana… Ta nowa generalnie lepiej mu pasuje.
- Słucham?! Gdzie ty we mnie widzisz Pottera?! - zdziwił się.
- Wszędzie, spójrz tylko… Ja byłbym totalnie Dumbledore’em, miałbym realnie feniksa i opiekował się totalnie tobą, umarłem… no, nie patrz tak absolutnie na mnie, przy zaborach umarłem… ale spotkałeś mnie realnie w zaświatach… No nieważne, chodzi o ciebie. Wkurzałeś się na mnie, jak przegrywałeś walkę z Voldemortem… A totalnie, to z czego słynął Potter? Z realnie genialnej blizny na czole. Zrobiło mu ją zło absolutne. No i spójrz na siebie, tak totalnie… Nie masz blizny na czole, ale masz generalnie gdzie indziej. Zrobił ci to realnie Iwan. Tak więc ja to Dumbledore, Iwan Voldemort, a Toris Harry. Potem Harry go pokonał, tak realnie to pomścił moją śmierć, i śmierć rodziców, u ciebie to raczej można porównać do odzyskania tej… no, jak tam było… niepodległości.
Litwa nie był w stanie nic powiedzieć.
- Rany. Nieźle… - stwierdził Arthur - Feliks, to było dobre.
- I ręka… Dumbledore miał kłopoty z ręką, a ja sobie dzisiaj REALNIE ukroiłem palec…
- Feliks, nawet krew ci nie leciała…
- No i co z tego?! Ale ukroiłem!
Zapadła cisza.
- Ej, ale Dumbledore miał coś do Pottera, nie? - Feliciano wyszczerzył zęby.
- Cały czas, totalnie cały, o tym mówię.
Zapadła cisza.
- A na końcu przyjdzie superbohater i uratuje Dumbledore’a - wymamrotał prawie przez sen USA - I koniec bajki, dziękuję za napisanie bestsellera… Casting na Batmana…
- On jest totalnie chory - syknął zbolały UK - Ja go nie znam…
Było nieźle, ale tekst jest nieco chaotyczny i trudno nadążyć za słowotokiem bohaterów. Nadmiar postaci i ciągłe zamienniki w postaci Felicjano/Włochy czy Niemcy/Ludwig wprowadza mały bałagan w głowie czytelnika. Mimo to jestem na TAK.
Myślałam, że panie wyrzucą mnie z kafejki. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu! Wręcz płakałam. Niesamowicie humorystyczne. Chylę czoła.
Cudne~!
Yeah~! Prawdziwie hetaliowy klimat! Brzuch boli mnie ze śmiechu, a cała reszta przez upadek z krzesła...