Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

We will make it through...

I wish you were here

Autor:annie2021
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2009-08-21 19:38:35
Aktualizowany:2009-08-21 19:38:35


Następny rozdział

- Lina! Lina! Obudź się, Lina!!! - wykrzykiwał Gourry, dobijając się do pokoju śpiącej jeszcze czarodziejki.

- Gourry, zamknij się… Chcę spać! - wydarła się zaspana dziewczyna.

- Ależ Lina… Otwórz, proszę, to ważne! - wrzeszczał dalej blondyn. - Amelia do nas napisała! Zaprasza nas do siebie!

- A co mnie obchodzi jakaś tam Amelia?! Gourry, daj mi spać, do cholery! - zawyła Lina.

Gourry zrezygnowany odsunął się od jej sypialni i stanął przy ścianie. „Nie to nie” - pomyślał. W tej samej sekundzie drzwi otworzyły się z impetem, przygniatając biednego chłopaka. Lina wybiegła z pokoju zasypując Gourry’ego pytaniami:

- NASZA Amelia nas do siebie zaprasza?! Księżniczka Sailune?

- Yhm… - mruknął Gourry, wciąż przygnieciony drzwiami.

- Eee… Gourry? Co ty robisz? - spytała zdezorientowana czarodziejka, delikatnie odsuwając drzwi, zza których powoli wyłonił się szermierz.

- Lina, na przyszłość uwa… - zaczął.

- Dobra, nieważne - przerwała mu Lina - Daj mi lepiej ten list od Amelii…

Gourry westchnął i posłusznie wyciągnął z kieszeni kopertę, podając ją rudowłosej.

Droga Panno Lino i Panie Gourry

Ja, Amelia Will Tesla Sailune, mam zaszczyt zaprosić Państwa do mojego miasta. Wiele się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania, jest więc kilka spraw, które muszę z Państwem omówić. Mam nadzieję, iż wiadomość o uczcie na Waszą cześć jeszcze bardziej zachęci Państwa do przybycia.

Z wyrazami szacunku

Księżniczka Amelia Will Tesla Sailune.

- No Gourry, pakuj się! Czeka nas darmowe żarcie! - oznajmiła Lina z radością.

- A śniadanie…? - zapytał Gourry z nadzieją w głosie.

- Aaa! Śniadanie! - krzyknęła dziewczyna, uświadamiając sobie, że jest śmiertelnie głodna - Widzisz Gourry, jednak ty też potrafisz czasami myśleć… No, to najpierw zjemy, a potem ruszamy do Sailune!

Po obfitym śniadaniu i zdemolowaniu karczmy, Lina i Gourry ruszyli do Sailune. W trakcie podróży spotkali kupca sprzedającego talizmany, który zgodził się ich podwieźć. Podróż przebiegałaby w miarę spokojnie, gdyby nie kilka Fireballi rzuconych przez Linę na Gourry’ego za pewne uwagi dotyczące jej osoby. Jechali długo, prawie cały dzień. Gdy dotarli do Sailune, słońce już zachodziło. Pan Rei, bo tak nazywał się kupiec, zostawił ich pod bramą miasta i jak najszybciej pojechał dalej.

Mimo wieczornej pory miasto tętniło życiem. Rozstawione na każdym kroku stragany z rybami, świeżymi owocami, ubraniami i czym popadło pozostawiały na ulicy zaledwie wąskie przejście dla jednego człowieka. W zagłębieniu muru na rogu ulicy przycupnął obdarty bezdomny przytulający brudnego, bezpańskiego kundla. Obaj byli tak wychudzeni, że cudem wydawał się fakt, iż wciąż jeszcze żyją. Szturchnięta przez Gourry'ego Lina oderwała wreszcie wzrok od tego smutnego widoku i spojrzała przed siebie. Zachodzące słońce barwiło mury miasta na złoto. Lina, ciągnąc Gourry’ego za sobą, czym prędzej skierowała się w stronę zamku. Szła szybko, prawie biegła, a myśl o pysznym jedzeniu przygotowanym przez niezwykle uzdolnionych kucharzy królewskich wyzwalała w niej jeszcze większy zapał. Gdy dotarła do bram, kazała straży przekazać księżniczce, kto przybył. Chwilę później z pałacu wybiegła Amelia, ubrana w błękitną suknię do ziemi. Lina i Gourry rzadko widywali ją w takim stroju, byli więc nieco zdziwieni.

- Panna Lina! Pan Gourry! - krzyknęła Amelia, rzucając się czarodziejce na szyję - Czekaliśmy na państwa! Proszę za mną, do środka.

- Amelio, dlaczego jesteś tak ubrana? Obchodzicie dziś jakieś święto w Sailune? - zapytała Lina, idąc korytarzami zamku.

- Nie, panno Lino. Jako księżniczka powinnam być tak ubrana codziennie. - odpowiedziała Amelia tak, jakby to było oczywiste. - Ale poniekąd ma pani rację… - zamyśliła się. - Dzisiaj mam coś ważnego do ogłoszenia wszystkim. Zrobię to podczas kolacji.

- Wszystkim? To znaczy komu? - spytał gwałtownie Gourry.

- No…wszystkim. Tacie, wam…pan Zelgadis już wie, zresztą dziwne byłoby, gdyby nie wiedział. - zaśmiała się. - No, a jutro dowie się reszta królestwa…

Lina i Gourry spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym Lina spytała:

- Czyli, skoro Zel wie, to nie ma go tu?

- Oczywiście, że jest. Można powiedzieć, że mieszka tu od dłuższego czasu… - zarumieniła się.

„Taa… Pewnie zamieszkał w bibliotece i zdążył już przeczytać całą jej zawartość.” - pomyślała Lina.

- To kiedy będzie ta kolacja? - spytał Gourry.

- Teraz. - odpowiedziała Amelia, otwierając drzwi do komnaty, na środku której stał stół pełen jedzenia, przy którym siedział Philonel.

- Witajcie moi drodzy! Proszę, siadajcie. Córeczko, ty koło mnie… - książę Sailune wstał i wskazał ręką miejsca dla gości, po czym zwrócił się do służby. - Zawołajcie pana Zelgadisa na kolację.

- Tak, Panie. - odpowiedział jeden ze służących i wyszedł.

Lina i Gourry usiedli posłusznie i nie czekając ani chwili dłużej zaatakowali ogromnego kurczaka leżącego na środku stołu. Phil spojrzał na nich i zaczął się śmiać.

- Jedzcie, jedzcie, na zdrowie - powiedział.

Moment później do sali wszedł Zelgadis. Lina o mało co nie udławiła się kawałkiem kurczaka, gdy go zobaczyła. Wyglądał zupełnie inaczej, niż go zapamiętała. Ubrany był w ciemnoniebieskie spodnie i czarną koszulę. Uśmiechnął do niej i przywitał się:

- Witaj Lina, dawno się nie widzieliśmy.

- Zel… Oj, dawno… Zmieniłeś się… Znaczy… Wyglądasz… - Lina była w takim szoku, że nie umiała ułożyć sensownego zdania. W takim stroju Zelgadis wyglądał niczego sobie, a kamienna skóra dodawała mu uroku. Ale tego przecież Lina nie mogła mu powiedzieć. Zel, widząc, że Lina nie jest w stanie wydukać nic więcej, zwrócił się do Gourry’ego:

- Witaj Gourry, jak tam poszukiwania miecza? Znalazłeś jakiś, który by dorównywał twoim umiejętnościom?

- Nie, jeszcze nie… Zel… Ale co ty tu właściwie robisz? - zapytał.

- Czytałem… I w ogóle…

- Niech pan siada, panie Zelgadisie. - przerwała im Amelia, wskazując miejsce koło siebie.

- Yhm… - odparł. Nie usiadł jednak koło księżniczki, lecz po drugiej stronie stołu, naprzeciw Liny. Zapadła cisza; wszyscy zabrali się do jedzenia. Kolacja nie trwała długo. Dzięki Linie i Gourry’emu jedzenie szybko zniknęło ze stołu.

- Dobrze, skoro już napełniliśmy żołądki, to… Panie Gourry, mam dla pana pewną propozycję… - zaczął Phil.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Socki : 2009-08-22 18:46:40
    Hmm

    Ciekawe co z tego wyniknie...rany, myślałam, że Slayersi to już historia :)

    Powodzenia.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu