Opowiadanie
Eksterminacja
Electrolite
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | Teukros |
Serie: | Pokemon |
Gatunki: | Akcja, Parodia |
Uwagi: | Self Insertion, Przemoc |
Dodany: | 2005-07-04 19:41:35 |
Aktualizowany: | 2007-09-03 21:57:05 |
Następny rozdział
Od Redakcji:
Cykl ten może zawierać treści, które nie wszystkim przypadną do gustu, część czytelników może uznać je także za obraźliwe. Jednakże w założeniu jest on parodią, a założeniem jego twórców było napiętnowanie pewnych istniejących zjawisk, z którymi się spotkali, dlatego zdecydowaliśmy się go zamieścić.
Cykl jest przeznaczony dla czytelników od lat 15 w związku z zawartymi w nim treściami.
Spróbujcie, tak jak jego twórcy spojrzeć na pewne zjawiska z przymrużeniem oka i nie przejmować się za bardzo... w końcu to parodia.
Na tokijskim lotnisku panował jak co dzień wielki ruch.
Tłumy ludzi z całego świata przewalały się przez terminale, korytarze, rozpoczynając lub kończąc właśnie podróż. Z samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT wysiadła niedawno trójka ludzi, którzy właśnie siedzieli przy jednym ze stolików w kafejce, starając się nie zwracać uwagi na wszechobecny harmider.
- Dobra, jesteśmy na miejscu - grobowym głosem odezwał się pierwszy z nich - Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem.
- Tak - kobiecy głos należał do osoby okrytej płaszczem tak szczelnie, że mało co było spod niego widać - Wygląda na to, że te skośnookie cymbały nie znalazły naszego "sprzętu" - to mówiąc poklepała dużą torbę swą dłonią okrytą ciemną rękawiczką.
- Możemy wiec przystąpić do realizacji naszej świętej misji - trzeci wyraźnie wyróżniał się wzrostem - Od kogo zaczniemy, szefie ?
- Od niego - to mówiąc pierwszy wyciągnął z kieszeni coś i położył na środku stolika. Był to tazos z namalowaną na nim żółtą myszą...
Był już wieczór, ale w parku zabaw wcale nie gasło życie. Podobnie jak na lotnisku tu również trudno było znaleźć miejsce w którym nie otaczałby cię tłumy. Do wyjątków nie należał też ruchomy sklep z watą cukrową, przy którym stała właśnie trójka dzieciaków: ruda dziewczyna, Murzyn i chłopak w czapce z daszkiem z żółtą myszą na smyczy. Nie przeczuwali, że obserwują ich trzy pary oczu.
- To oni.
- Nie da się tego załatwić bez zamieszania.
- Czy to jakiś problem ?
Podeszli do dzieciaków. Wysoki mężczyzna położył dłoń na ramieniu chłopaka w czapce.
- Nazywasz się Ash ?
Zaskoczony, niemal zadławił się watą. Odwrócił się i widząc stojące przed nim trzy postacie zadrżał. Ten, który go chwycił był wysoki i potężnie zbudowany, tak że przewyższał Asha co najmniej o metr. Za nim stała ubrana na czarno kobieta o nienaturalnie bladej cerze i szkarłatnych oczach oraz trzeci... Ten, mimo, że wcale nie wyglądał na wcielenie Schwarzeneggera wzbudził w chłopaku swym zimnym spojrzeniem największy strach.
- Tak, nazywam się Ash... - wydukał niemal mechanicznie.
- Czego od niego chcecie ? - wyrwał się Murzyn.
- Siarap nigga - powiedział tylko wysoki i drugą ręką pchnął murzyna tak, że ten łamiąc prawo grawitacji wylewitował do góry. Jednak prawa fizyki nie należą do tych, które da się długo oszukiwać, tak więc Murzyn po krótkim locie z powrotem wylądował na ziemi.
- Brock ! - ruda podbiegła do niego.
- O co chodzi ? - chłopak o imieniu Ash spojrzał na ich ze zgrozą.
- My w sprawie rachunku... - powiedział stojący z tyłu mężczyzna, uśmiechając się przy tym tak paskudnie, że w promieniu kilku kilometrów skwaśniało całe mleko.
- Rachunku ? - Ash nie krył zaskoczenia.
- Rachunku za prąd, mój malutki - kobieta podeszła do niego i wręczyła mój zadrukowaną rolkę papieru toaletowego - Wiesz, słodziutki, ile to zużywa prądu ? - spytała, wskazując na mysz.
- Ja mam to zapłacić ?
- A możesz ?
- Nie...
- W takim razie rekwirujemy tą bateryjkę - to mówiąc olbrzym wyciągnął dłoń po mysz.
- Nie ! - Ash odskoczył do tyłu, szarpiąc za sobą mysz na smyczy. "Pikaaa" - zawyła rozpaczliwie mysza, kiedy siła szarpnięcia przeciągnęła ją po ziemi.
Ash, stojąc w odległości od napastników wyciągnął z kieszeni kulkę.
"Bulbazaur, wybieram ciebie !"
Kulka otworzyła się i wyskoczył z niej dinozaur i jakimiś chwastami na grzbiecie.
"Atak pnączem !"
Niższy mężczyzna uśmiechnął tak samo złośliwie jak poprzednio, zmieniając tym samym zapewne wzmiankowane wcześniej mleko w twaróg i wyjął spokojnie z kieszeni płaszcza długą rurę. Wycelował ją w pędzące ku nim liany i nacisnął spust. Z lufy wydobyła się chmura gazu. Pędy z miejsca sflaczały i opadły na ziemię. Dinozaur również dużo dłużej nie gościł na świecie żywych.
- Bulbazaur ! - krzyknął przerażony Ash.
- Teraz mysz - powiedział przywódca.
- Pikaczu, atak piorunami ! - w głosie Asha słychać było desperację.
Mysz zaczęła trzeszczeć od wzbierającej w niej energii elektrycznej. Zanim jednak zdążyła porazić napastników, kobieta niemal nieuchwytnym dla ludzkiego oka ruchem uniosła się w powietrze i cisnęła czymś w Pikaczu.
- Pika ! Pika ! - pełen oburzenia, dudniący pisk dobył się spod wiadra, które wylądowało na myszy. Wysoki mężczyzna chwycił wiadro i a z uchwytu przy pasie wyciągnął pałkę i skierował ją końcem ku dnu wiadra.
- Nie ! - Ash przeczuwając co zaraz nastąpi skoczył do przodu, jednak kobieta wyciągnęła do przodu dłoń i spojrzała w jego oczy. Chłopak stanął sparaliżowany.
- Pika ! Pikaaaaaaaaaa ! Bleuuuurghhhhh ! - dobiegło z wnętrza wiadra, kiedy powędrowała tam pałka. Ruchem podobnym do tego w jaki uciera się ciasto mężczyzna obracał ją. Z wnętrza dobiegały coraz cichsze piski, które w końcu całkowicie ustały.
Po minucie wysoki mężczyzna skończył i odwrócił wiadro dnem do góry. Na ziemię wylała się gęsta, żółta ciapaja.
- Ma ktoś ochotę na elektryzujący budyń ? - spytał.
Hahaha
Niezłe, ale nie genialne. Takie na czwórę. Siarap nigga! To nie było obelżywe, przecież nawet punk wiej, że te pseudorasistowskie teksty nie były poważne... Ach, elektryczny budyń! Aż się głodna zrobiłam! Equipo Roket nareszcie pomszczeni...
Ojeju, Pokemony...
Niezle, przyznam. Miejscami brutalne. A budyn na koncu zwalil mnie z krzesla. Biedny Pikachu.
Źli faceci są źliiiiii....
Źli faceci są moooocni xD Rety, może twoje opowiadania są brutalne, ale jak się popatrzy z przymrużeniem oka, to rozwalają - tylko człowiek musi mieć dystans, i to wszystko... No, i nie ma to jak listy gończe na... tazach z czipsów ^^ Grinszak, jesteś gość! xD
Pozdrowienia i niech elektryzujący budyń będzie z Tobą ^^
Mocne!
Lol, elektryzujący budyń mnie rozwalił...! xD
Masz fajny, humorystyczny styl pisania. Trochę mi nawet przypomina mój własny (oczywiście pod warunkiem, że piszę komedię ;)). Zachęciłeś mnie do przeczytania następnych rozdziałów... ^^