Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Łzy matki

Autor:Persimmon
Serie:Naruto
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Dodany:2012-09-02 08:00:11
Aktualizowany:2012-08-29 20:09:11


- Jest taki śliczny!

- Podobny do ojca.

- Fugaku pewnie jest taki dumny…

- Jestem pewna, że będzie godnym następcą przywódcy klanu Uchiha.

Mikoto nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się delikatnie, powstrzymując niezadowolony grymas. Nieświadomie zacisnęła palce na niebieskim kucyku, którym owinięty był jej syn. Chłopiec miał ciasno zamknięte powieki, jego drobne rączki zaciskały się wokół kciuka matki. Nie potrafiła zrozumieć, jak mogli o nim myśleć jak o wykwalifikowanym ninja, który nieraz musiałby pozbawić życia inne osoby. Był przecież tak niewinną i bezbronną istotą…

W pomieszczeniu zapadła cisza. Wszyscy zebrani odwrócili się w stronę drzwi, gdzie w progu stał ojciec dziecka. Posypały się gratulacje i komplementy, ale po chwili pokój zupełnie opustoszał, pozostawiając dwójkę rodziców i ich pierwszego syna. Z ciemnych oczu mężczyzny nie była w stanie wyczytać żadnej emocji.

- Doktor powiedział, że jest w pełni zdrowy - poinformował ją Fugaku, stając obok łóżka, które zajmowała. Kobieta, zmęczona, ale szczęśliwa, kiwnęła zadowolona głową. Niewielu wiedziało, jak ciężki obowiązek spoczywał na jej barkach. Nie chciała nawet myśleć o tym, co stałoby się z chłopcem, gdyby okazało się, że w przyszłości nie byłby w stanie objąć najważniejszej pozycji w klanie.

- Jak go nazwiemy…? - zapytała, przerywając ciszę, która między nimi zapadła. Oczy mężczyzny wciąż były skupione na drobnej sylwetce syna. Jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, który niezbyt często widziała na jego twarzy sama Mikoto.

- Itachi.

Kiwnęła głową, czule głaszcząc chłopca po policzku. Nigdy jeszcze nie czuła się tak dobrze, jak właśnie wtedy. Czuła tę nierozerwalną więź, która się pomiędzy nimi wytworzyła od momentu, gdy lekarz podał jej małe zawiniątko.

Wciąż wracała wspomnieniami do momentu, gdy trwał w jej ramionach - ufny, kochający i niewinny. Nikt nie mógł wtedy go jej zabrać.


- Już niedługo zostaniesz starszym bratem - powiedziała, głaszcząc go po włosach. Itachi skrzywił się nieznacznie na matczyny gest, ale nie wysunął się poza jej zasięg. - Będziesz musiał się nim opiekować wtedy, gdy z tatą będziemy zajęci.

Nie odpowiedział, ale dostrzegła zaintrygowane iskierki w jego ciemnych, zazwyczaj zimnych oczach. Obawiała się, że nie mógł tego dobrze przyjąć. Itachi jednak zachowywał się tak jak zawsze - nienagannie i wzorcowo. I tylko czasami życzyła sobie, by było inaczej. By był taki, jak jego rówieśnicy. Choć ta myśl była absurdalna, coraz częściej wydawało jej się, że obydwoje byliby o wiele szczęśliwsi, gdyby tak było.

- Obiecasz mi, że będziesz dobrym starszym bratem? - zapytała, dotykając jego dłoni i kładąc ją na swoim brzuchu. Palce chłopca delikatnie drgnęły, jednak się nie osunęły z materiału obszernej, szarej sukienki, w którą była ubrana. Potrafiła dostrzec jego radość, choć należało to najtrudniejszych zadań jakich podjęła się przez ostatnich kilka lat.

- Tak, mamo - odpowiedział poważnym tonem. I choć Itachi zawsze był tak poważny, wiedziała, że w tej sprawie jej nie zawiedzie.

Złożył jej tylko jedną obietnicę. Wiedziała jednak, że dotrzyma jej wbrew wszystkiemu.


Uśmiechnęła się łagodnie, gdy Itachi bezszelestnie wszedł do salonu. Od momentu, gdy przestąpił przez próg pomieszczenia, spojrzenie jego ciemnych oczu ulokowało się na sylwetce młodszego brata, który dzielnie trwał przy nogach Mikoto w pozycji stojącej. Malec nie przerywał próby postawienia swoich pierwszych kroków.

- Itachi? - zapytała, gdy chłopiec nagle zatrzymał się w miejscu. Rozradowany obecnością brata, Sasuke wstał z miejsca, uśmiechając się przy tym szeroko. Jego starania poszły na marne i niebezpiecznie przechylił się do przodu. W ostatniej chwili ramiona Itachi’ego pomogły mu utrzymać równowagę.

- Ta-chi! - krzyknął młodszy, zatapiając bladą, uśmiechniętą twarz w materiale czarnej koszulki, w którą ubrany był jego brat. Itachi najpierw nie zareagował, ale po chwili owinął swoje długie, chude ramiona wokół wątłej sylwetce Sasuke. Mikoto dostrzegła na jego prawym nadgarstku kilka głębokich bruzd, ale postanowiła tego nie komentować.

- Musisz być wobec niego ostrożny, Itachi - zwróciła uwagę, zauważając nieporadny i nieco za mocny uścisk chłopca na ciele Sasuke. - Małe dzieci są bardzo delikatne.

Kiwnął głową, poluźniając swój uścisk. Jego długie, szczupłe palce dyskretnie przeczesały kruczoczarne, krótkie włosy młodszego brata. Ciemne oczy wciąż były skupione na drobnych dłoniach zaciskających się wokół jego nóg. Wpatrywał się w tę małą, bezgranicznie mu ufającą istotę tak, jakby była jego najdroższym skarbem.

- Czy ja też taki byłem? - zapytał, unosząc wzrok. Mikoto uniosła brwi, patrząc na niego z niezrozumieniem, którego nie starała się zamaskować. - Taki… bezbronny?

- Oczywiście, że tak, kochanie. Może byłeś nieco mniej energiczny, ale Sasuke bardzo mi ciebie przypomina.

W rzeczywistości młodszy Uchiha niczym nie przypominał Itachi’ego, gdy ten był w jego wieku. Chłopiec miał w sobie więcej życia i ciekawości. Musiał zobaczyć i dotknąć każdej rzeczy, jaka znajdowała się w jego otoczeniu, a nowe odkrycie inicjował mniej lub bardziej zadowolonym okrzykiem. O wiele wolniej uczył się stawiania kroków, wciąż posługiwał się niezrozumiałymi zdaniami. Itachi w jego wieku zaczynał naukę liczenia. Sasuke o wiele bardziej od liczb interesowała sama obecność starszego brata lub ich ojca, który wciąż nieco niezręcznie go przytulał lub brał na ręce.

Fugaku nie był przyzwyczajony do takich rzeczy, bo Itachi nigdy nie stawiał podobnych wymagań. Wydawało się, że od momentu narodzin doskonale wiedział, jaka jest jego przyszła pozycja w klanie i nie mógł pozwolić sobie na to, co jego rówieśnicy. Sasuke był po prostu inny.

Zdawało się, że Itachi doskonale o tym wiedział i wydawał się być z tego zadowolony.

Nie rozumiała jego zachowania, gestów, tajemniczych spojrzeń. Jednak rozumiała to, co było dla niego najważniejsze - czystą, bezsprzeczną miłość do młodszego brata.


- Mamo… Itachi chyba już nie chce być moim starszym bratem.

Komentarz, choć wypowiedziany dziecinnym głosem, sprawił, że zatrzymała się w miejscu. Sasuke siedział przy stole, jego rysunki pozostały zapomniane na drewnianym blacie, w bladych rączkach wciąż trzymał czerwoną kredkę. Jego oczy - zazwyczaj pełne życia i ciekawości - spochmurniały i zapełniły się prawdziwym, szczerym smutkiem.

- O czym ty mówisz, kochanie? - zapytała, delikatnie marszcząc czoło. Chłopiec nie odpowiedział, więc usiadła obok niego, odgarniając z jego twarzy niesforne, kruczoczarne kosmyki włosów. Na twarzy najmłodszego Uchihy pojawił się niezadowolony grymas, więc Sasuke niemal błyskawicznie wyrwał się spod jej dotyku, mamrocząc, że nie jest już małym dzieckiem.

- Nie chce już ze mną trenować - wyznał, spoglądając na krajobraz za oknem. Zmrużył zabawnie oczy, gdy promienie słońca padły na bladą twarz. - I chyba jest zdenerwowany, gdy do niego przychodzę.

- Sasuke, Itachi kocha cię bardziej od kogo innego - powiedziała szczerze, uśmiechając się przy tym łagodnie. Spojrzenie chłopca nieco się rozjaśniło, choć wciąż w ciemnych tęczówkach widziała wątpliwości. - Może po prostu jest zmęczony? Zrobimy mu pyszną kolację, gdy tylko wróci z misji, dobrze?

Zaskakujące było, że nie zawahała się, mówiąc te słowa. Mimo że dla niego stanowiły pocieszenie, Mikoto zdawała sobie sprawę, że była to jedna z niewielu rzeczy, które wiedziała o swoim starszym synu. Itachi nigdy nie odtrącał swojego młodszego brata, gdy chłopiec pytał o przebieg misji, przygotowywał niesmaczny posiłek lub niezdarnie próbował zawiązać bandaż, gdy coś mu się stało. Sasuke zdawał się działać na niego kojąco i rozczulająco. W przeciwieństwie do swojego brata pozostawał niewinny, ufny i nawet trochę naiwny. Był wszystkim tym, czym nie był Itachi i Mikoto nie mogła czuć większej ulgi z tego powodu.

- Hm… Co ty tutaj rysujesz, kochanie? Czy to pies?

- Mamo! To jest tata! Nie widzisz? Tata!

Jeśli istniało coś, co mogło go oderwać od ponurej rzeczywistości, w której żył, tą rzeczą był jego ukochany młodszy brat.


- Sasuke odciąga go od treningów.

Mikoto znieruchomiała, ale nie odpowiedziała na surowy komentarz męża. Zamiast tego wyjrzała przez okno, zaprzestając przez chwilę krojenia warzyw. Jej spojrzenie skierowało się w stronę niewielkiego ogrodu umieszczonego z tyłu domu. Itachi wczesnym rankiem wyruszył na kolejną misję. Sasuke wciąż był na zajęciach w Akademii i biorąc pod uwagę jego determinację w prześcignięciu brata, chłopiec pewnie planował spędzić trochę czasu na polu treningowym.

- Spodziewałem się po nim więcej. Itachi w jego wieku aktywował Sharingana. On tymczasem wciąż…

- Wciąż jest normalnym dzieckiem - przerwała mu, nim mogła się opanować. Jej ręce zadrżały nieznacznie, więc umocniła swój uścisk na uchwycie noża. Fugaku zamilkł i przez krótką chwilę ciszę przerywały tylko dźwięki przewracanych stron gazety i krojonych warzyw. Sięgając po kolejną marchewkę, zauważyła kątem oka chłodne spojrzenie męża skierowane w jej stronę.

- Co jest z tobą nie tak, Mikoto? Nie martwi cię to, że nasz syn jest… opóźniony?

Ostatnie słowo niemal wypluł, zupełnie jakby myślenie o przeciętności swojego dziecka było zakazane. Nie rozumiał, że Sasuke rozwijał się zgodnie ze swoim tempem. Nie był ani powyżej ani poniżej poprzeczki. Znajdował się na równi z nią.

- Sasuke jest w pełni normalny - odpowiedziała cicho, ale twardo. - Ciężko pracuje, by zaimponować swojemu ojcu.

- Powinien wziąć się w garść - powiedział, ignorując jej komentarz. - W przeciwnym razie nie będzie zasługiwał na miano Uchiha.

Kobieta odłożyła nóż, wycierając mokre dłonie o materiał fartucha. Choć była wściekła, na jej twarzy panował spokój. Odwróciła się powoli w stronę męża, marszcząc przy tym delikatnie czoło. Fugaku siedział przy stole, wciąż z zainteresowaniem przeglądając gazetę. Jej drobne, mlecznobiałe dłonie zacisnęły się w pięści.

- Jednego syna oddałam już w ręce klanu. Zamieniliście go w bezlitosnego mordercę. Itachi ma trzynaście lat, a na jego rękach spoczywa krew tylu ludzi, ilu jego rówieśnicy nawet nie widzieli - zamilkła, przymykając powieki. W momencie, gdy je na nowo otworzyła, Fugaku spoglądał na nią lodowato. - Sasuke… Sasuke jest mój. Jego mi nie zabierzecie.

- O czym ty bredzisz, Mikoto? To jest nasze wspólne dziecko.

- Ty widzisz w nim jedynie narzędzie! Nie pozwolę ci, byś mi go zabrał, tak samo jak zrobiłeś to z z jego starszym bratem!

Przez opaloną twarz mężczyzny przebiegła wściekłość i niedowierzenie. Mikoto była przestraszona, ale nie zareagowała, gdy Fugaku nagle odłożył gazetę i wstał gwałtownie z miejsca. Nastąpiła chwila ciężkiej ciszy, po czym skierował się w stronę wyjścia z kuchni.

- Nie waż się odwracać do mnie plecami, Fugaku! Spójrz prawdzie w oczy - zamieniłeś naszego syna w maszynę do zabijania!

Mężczyzna nie odpowiedział - nawet się nie zatrzymał - już po chwili po pustym domu rozniósł się odgłos zatrzaskiwanych drzwi wyjściowych.

Mikoto upadła na podłogę, zakrywając twarz dłońmi i zalewając się gorzkimi łzami.

Każdą łzę, którą wylała, ukrywała przed oczami innych. Każda słona kropla była przeznaczona dla jej rodziny, która pomału się rozpadała.


Był to jeden z niewielu wieczorów, które Itachi miał spędzić w domu. Mikoto zaniosła mu kolację do pokoju, życząc przy tym dobrej nocy. W jego milczeniu było coś groźnego i niebezpiecznego.

Stał w ich salonie, gdzie wcześniej dowiedział się, że będzie miał młodszego brata, gdzie Mikoto obserwowała ich dwójkę, czując niesamowitą dumę z tego, że była ich matką. W tej wojowniczej postawie, sztywnej sylwetce, nie było jednak nic z jej ukochanego syna. Wiedziała, że nigdy już nie zobaczy w jego ciemnych oczach żadnej emocji, ponieważ próg pomieszczenia przekraczał jako uzdolniony kapitan jednostki ANBU, a nie Itachi Uchiha, którego wychowywała i pokochała jak najmocniej tylko mogła.

Paradoksalnie nie odczuwała strachu. W przeciwieństwie do Fugaku nie próbowała nawet walczyć, gdy zjawił się koło niej, unosząc przy tym błyszczące ostrze. Myślała o wielu rzeczach, wspomnieniami wracała do chwil, gdy był jeszcze niewinnym chłopcem. Żałowała, że nigdy nie powiedziała mu, jak bardzo go kochała.

- Obiecałeś mi, że będziesz dobrym starszym bratem - powiedziała, spoglądając mu w oczy. Nikt nie zdawał sobie sprawy z jej bólu za każdym razem, gdy patrzyła na niego i nie potrafiła zrozumieć, jak wielki dystans ich dzielił. Jak bardzo bezradna była wobec walki, którą staczał codziennie. - Musisz dotrzymać słowa. Opiekuj się Sasuke i dbaj o niego.

Bo to, że pozostawi go przy życiu, było oczywiste. Itachi kochał swojego braciszka ponad i przeciw wszystkiemu. Jego przywiązanie do klanu, więzi z rodzicami i przyjaźń z kuzynem była niczym wobec tego, co łączyło go z Sasuke.

- Nie musisz się o to martwić, mamo.

Kiwnęła zadowolona głową, przymykając powieki. Wiedziała, że łatwiej było mu zadać cios, gdy nie musiał patrzeć jej w oczy.

Ból przyszedł niewiele później, przeszył jej ciało niespodziewanie i pozbawił ją oddechu. Osunęła się na podłogę i upadła obok ciała swojego męża, żałując, że nie potrafiła pomóc starszemu synowi wtedy, gdy potrzebował jej najbardziej.

Mikoto Uchiha zawsze kochała swojego starszego syna. Nigdy jednak nie odważyła się, by mu to okazać.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.