Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Ariel's Diary 2 - My Best Friends

Historia Pewnych Przyjaźni, czyli co takiego opowiedział nam Xellos???

Autor:Ariel-chan
Dodany:2005-08-18 00:58:17
Aktualizowany:2005-08-18 00:58:17


Poprzedni rozdział

FANFIK: "ARIEL'S DIARY"

CZĘŚĆ DRUGA: My best Friends

ROZDZIAŁ DRUGI: Historia Pewnych Przyjaźni (H.P.P.), czyli co takiego opowiedział nam Xellos ???

- No i ... Mogę zamienić się w narratora ? - spytał Xellos.

- Jasne, jak umiesz ... - odparła Ariel, oddając do dyspozycji klawiaturkę.

Więc jak mówiłem ... Tego dnia w wymiarze dragonballowskim najadłem się nieco wstydu.

- Taaa? Nie zauważyłam ! A dobry był?

O, widzę, że zamierzają mi przeszkadzać! Niech im będzie: dobry był, dobry ! Już dawno wiem, jak to jest, więc możecie sobie darować !

- Ok. , ale czasem malutkich komentarzy nam nie odmówisz ?

No dobra, kapituluję.

Na czym to skończyłem?

Acha... Jak się okazało, stworzenie prawdziwej Kamehy nie było wcale takie łatwe. Wszyscy byli pod wrażeniem Wieszowskiego, więc właściwie nikt nie zwrócił uwagi na moje niepowodzenia. Podobno w "Dragon Ballu" ważne było czyste serce, czy coś w tym stylu. Wiadomo, że jako Mazoku, nie miałem prawa mieć czystego serca. Może tak właśnie sądziliście, ale ja, jak najbardziej, uważałem się za "najczystszego" z demonów i dlatego postanowiłem, że nauczę się tej Kamehy za wszelką cenę.

Pamiętasz, Ariel, jak uczyłaś Chichiriego "Dragu Slave'a" ? Już wtedy zauważyłem w nim wielki potencjał. W ciągu paru sekund opanował sztukę rzucania jednego z najpotężniejszych zaklęć czarnej magii ... i o mało co mnie nie usmażył. Fakt, ta "Kula Smoka" by mnie nie zabiła, ale gdybym nie zdążył się ulotnić, mógłbym wyglądać jak Tasuki po próbie samobójstwa Tessenem.

- Khem ... tylko, bardzo proszę, bez takich porównań! - odezwał się Nuriko.

Okej, postaram się.

Zresztą, kto kazał Wieszowskiemu strzelać we mnie? Tak, tak, Ariel powiedziała:"Zrób se z Xella ruchomy obiekt ", z tym, że ja wcale nie miałem być ruchomy. Na szczęście, skończyło się na krzyku Arielki i ... oklaskach dla Chichiriego.

W związku z powyższym...

Z czego lejecie? Chyba miałem "ładnie" pisać ???

W związku z owym potencjałem Chichiriego postanowiłem udać się do wymiaru Yuugowskiego. Nieraz tam byłem, znałem już Nuriego, a także Horiego-sama, Tasukiego (niestety) oraz Tamę. Wieszowskiego znałem w zasadzie najmniej, nie miałem nawet pojęcia dlaczego nazywają go Wieszowskim (szybko się dowiedziałem, chociaż w przetłumaczeniu na "nasze" to powinno być "Noda-wski").

Z Tasukim byliśmy już na etapie wrogości, mimo, że było to jeszcze przed wydarzeniami z Zelas i właściwie nie miałem powodów, aby go nie lubić. Jednak tego "chłodnego" powitania nigdy nie zapomnę. Najpierw po głowie przeleciał mi "boski płomień" z Tessena, a potem usłyszałem:

- A ty co, do cholery, tutaj robisz, demonie ?!

Bucha cha cha cha cha ... !

- Cały Tasuki !!! - ryknęła Ariel.

Taa, śmiejcie się, śmiejcie!

- No właśnie, "demonie" ! - odparłem pogardliwie. - Nie zadzieraj z demonem!

- Już się boję ! - powiedział jeszcze bardziej opryskliwie. - Lepiej odpowiedz na pytanie!

- Na pewno nie przyszedłem do ciebie!

- A do kogo, jeśli można wiedzieć?

- Nie można, ale ci powiem, bo muszę się dowiedzieć ... Gdzie jest Wie ... Chichri?

- Wieszowski ? A na co ci on ?

- Nie twój interes, Rudzielcu!

- "Rudzielcu" ?! Ja ci dam "Rudzielcu" ! Tylko przyjaciele mają prawo tak mnie nazywać ... - gotował się do machnięcia Tessenem, ale ...

- No właśnie, przyjaciele! - Nuriko wyskoczył jak diabeł, a raczej Mazoku, z pudełka. - Xellos jest moim przyjacielem ... a przede wszystkim przyjacielem Arielki, nieprawdaż ? - mrugnął do niego. - A wydawało mi się, że... przyjaciele naszych przyjaciół są również naszymi przyjaciółmi!

- No ... znaczy się ... Tak powinno być ... - zgodził się Tasuki.

- Racja ... - pokiwał Xell.

- Ale to wcale nie znaczy, że muszę tych wszystkich przyjaciól lubić ! - dodał, mierząc wściekle kapłana.

- To chociaż ich nie pal Tessenem, dobra ? - Nuri zadał retoryczne pytanie i zwrócił się do Xella. - Jeśli szukasz Chichiriego-san to jest nad wodą, chyba łowi ryby ... ( A przynajmniej próbuje ... )

- OK, dzięki ! Tylko ... gdzie to jest ? Nigdy wcześniej nie widziałem tu żadnej wody, tak to mógłbym się teleportować.

- Stąd ? I to lotem ? Prosto, w prawo, w lewo i w drzewo ... to znaczy, do wody !

- Nie za bardzo rozumiem, ale dzięki ! - odpowiedział Xellos i zniknął.

- Ciekawe, po co mu Wieszowski ? - zastanowił się Nuri. - Gdybym miał czas...

- W porząsiu, zostaw to mnie ! - zasalutował Tasuki i tyle go widziano.

- Co proszę ??? - zbaraniał Nuriko. - Ten Rudzielec jest narwany ! - pokręcił głową i wrócił do pałacu.

Jak widać, nasze relacje z Rudym nie były najlepsze. Przyznaję, zdenerwował mnie trochę,ale nie chciałem dać tego po sobie poznać, więc idąc do Wieszowskiego założyłem na twarz swój normalny, wesoły uśmiech. W końcu Chichiri prawie zawsze jest uśmiechnięty... wprawdzie to tylko maska,ale jednak. Arielka mówiła, że skrywa pod nią bolesną przeszłość ... oraz bliznę na lewym oku ... i lepiej, żebym o tym nie wspominał. Ja za tym uśmieszkiem skrywam, co najwyżej, swoją demoniczną naturę.

- Jo ! - powiedziałem, ale Chichiri nie zareagował.

- Cze ! - powtórzyłem.

Zero reakcji.

- Cze... Wieszowski ... ?

- Aa... kto? - Chichiri chyba reaguje już tylko na swoje przezwisko. - Xe... Xellos ?! A, cze! Przysiądź się, no da!

Kapłan zrobił wedle życzenia.

- A... nie zapytasz mnie o coś? - powiedział zdziwiony, gdy Chichri najwyraźniej nie był zainteresowany jego obecnością.

(Pozwólcie, że będę raz po raz przechodził na tryb trzecioosobowy!)

- O co? - odparł, nie spuszczając wzroku z wody.

- No na przykład ... "Co ty tutaj robisz?"

- Łowię ryby, no da!

Xellos zbaraniał, ale nie dał się zbić z tropu.

- Wiesz ... - zaczął.

- Masz jakąś sprawę? - Chichiri uśmiechnął się, co wywołało jeszcze większe zdziwienie na twarzy kapłana. - Wal śmiało, no da !

- Ty... ty umiesz tą ... Kameha... czy jak jej tam, prawda?

- Kamehamehę? Jasne, w końcu panowie Goku i Gohan uczyli na obu, no da.

- A... nie mógłbyś mnie nauczyć?

- Ciebie? Przecież doskonale sobie radziłeś, Xellos-sama.

- Po prostu "Xell"... wszyscy tak na mnie mówią.

- W porządku, Xell-sama.

Xellos znowu zdębiał, ale nic nie powiedział.

- Chichiri-san...

- Po prostu "Chichiri"... albo "Wieszowski" ... wszyscy tak na mnie mówią, no da - znów uśmiech. - Jak ty "Xell" ... to ja " Wieszowski"...

- Niech będzie ... - zgodził się kapłan, nareszcie coś z tego rozumiejąc. - Chichiri ... albo Wieszowski ...

- Wiesz... Wcale nie musisz się niczego uczyć... - zaczął niespodziewanie Chchiri. - Może twoje Kamehy rzeczywiście były dwa razy mniejsze od moich, ale, nie wiem czy zauważyłeś, robiły taki sam poziom ... ee, zniszczeń. (Dobrze, że Shenlong czasami wysłucha życzenia gratis ... ) A to znaczy, że musiałeś zużyć na ten sam efekt dwa razy mniej mocy odemnie. To nie ty, lecz ja powienienem się od ciebie uczyć... no da...

- " Ee...To ja miałem mu pokazać, że jestem lepszy... a nie on, że jest...mądrzejszy..." - pomyślał Xell.

- Zresztą, taki rodzaj magii nie jest moją specjalnością, twoją zapewne również ... Twoją jest czarna magia, prawda ?

- Taaak...- potwierdził Xell,przeciągając samogłoskę jak Nuriko.- Ale może jednak ?! - wypalił jednym tchem.- Spróbujemy się?!

- Kiedy?

- Teraz!

- Tutaj ?!

- A czemu nie? Należy mi się rewanż ! Nie pamiętasz jak o mało mnie nie zabiłeś?!

- Mówisz o tym Dragu Slave'e, no da? - Chichiri zasępił się. - Wybacz ...Wiesz... to był pomysł Arielki-chan... Nie, nie zwalam na nią... - uprzedził pytanie, którego Xell w ogóle nie miał zamiaru zadać. - ... Po prostu nie spodziewałem się z siebie takiej mocy...

- " Och, ja też się nie spodziewałem ... " Chichiri-kun ... tak mogę mówić, prawda ? - zapytał kapłan dla pewności. - Może jednak wybróbujemy nasze Kamehy? Niekoniecznie Kamehy, jeśli nie czujesz się na siłach, ale...

- Ależ ja zawsze czuję się na siłach, no da! Nie chciałbym tylko... zrujnować Hotohoriemu-sama całego pałacu!

- Oj, nie zrujnujemy, nie zrujnujemy! Zresztą, o to będzie chodziło...

- O co?

- O to, aby przeciwstawić się zaklęciu!

- Oj, to ryzykowne, no da ! Hotohori-sama by mnie zabił... Bo do ciebie raczej nie miałby pretensji...

- O to chodzi! Nie ma sprawdzianów bez ryzyka! - mrugnął okiem. -"Chcę zobaczyć na ile go stać... Zaatakuję z pełnej pary... Jeśli tego nie przyjmie,pałac pójdzie z dymem..."

- OK., no da! - zgodził się Wieszowski, przyjmując minę "bojową".

Stanęli na przeciwko siebie, niedaleko brzegu.

Przez moment kumulowali energię, a potem dwie potężne fale ( niekoniecznie Kamehymehy, ale podobne ) ruszyły na siebie z zawrotną prędkością i starły się.

Mazoku i Wieszowski nie mieli problemu z ich odbiorem, ale... Zupełnie niespodziewanie buchnął czerwony płomień. Rozległ się krzyk kapłana, który został zaatakowany od tylu.

Tasuki miał refleks szybszy od myśli i nie zawahał się, gdy zobaczył, jak Xellos atakuje jego przyjaciela. Jednocześnie dało się słyszeć zduszony głos Nurikiego, wołającego coś w rodzaju "Rudy, ty idioto!". Poparzony z leksza Xellos nie dał rady utrzymać zaklęcia Chichiriego, które w tej chwili leciało w stronę ... Tasukiego.

Wybaczcie... pomyślałem wtedy, że tak głupiego Rudzielca najlepiej byłoby zostawić ... ale to trwało tylko ułamek sekundy... Zobaczyłem przerażoną twarz Nuriego, a potem twoją, Ariel... Nie chciałem myśleć, co byś zrobiła, gdyby jemu się coś stało.

Bez wahania rzuciłem się w jego stronę. Wiedziałem jednak, że nie zdążę się nawet teleportować... Zamknąłem oczy... Miałem tylko nadzieję, że osłonię Rudego.

Nagle gdzieś w oddali usłyszałem słowo przypominające coś jakby..."przyjaciele"...

Koniec nie nadszedł,a kiedy otworzyłem oczy... Chichiri stał przede mną i przed Rudym z uśmiechem od ucha do ucha, zaś Nuriko śmiał się i cieszył jak głupi.

- Myślałeś, że pozwolę ci zginąć? - spytał Chichiri.

- Co się... stało? - zapytałem zbaraniały.

- Nie jestem taki głupi, żeby nie umieć zatrzymać własnej Kamehy.

- To było... prawie doskonałe!!! - darł się Nuriko. - Jesteś mistrzem, Wieszo- wski! A ty... - zwrócił się do Tasukiego.- BAKA! DEBIL! IMBECYL! DUREŃ! KRETYN! Uch ... zasapałem się... Jak mogłeś ...

- Ale... Nu-Nuriko... - Tasuki zaczął się jąkać.- Xellos chciał...

- JAK MOGŁEŚ, DEBILU,POMYŚLEĆ, ŻE XELLOS CHCE ZROBIĆ COŚ WIESZOWSKIEMU?!?!? CZY TY MASZ PAPKĘ ZAMIAST MÓZGU?!?!?!? WIESZ, CO BY BYŁO GDYBY OBAJ STRACILI KONTROLĘ NAD ZAKLĘCIEM ?!?!

- E... Nie byłoby ogrodu??? - "strzelał" Tasuki.

- Nie... NIE BYŁOBY PAŁACU, IMBECYLU !!!

- Dobrze, już dobrze, nie denerwuj się tak, Nuriko! - uspokajał kolegę Chichiri.

- Ależ ja się nie denerwuję! - odparł Nuriko spokojniejszym tonem. - Gdybym się denerwował... Tasuki miał by już ze setkę guzów na łepetynie! Ale chyba i tak je będzie miał... kiedy Wasza Wysokość zobaczy co zrobiliście z jego ogrodem...

Wszyscy z kroplami na czołach spojrzeli w stronę, którą pokazywał Nuriko.

Chichiri może i zatrzymał zaklęcie tuż przed przyjaciółmi i skierował je w górę... ale wybuch i tak był wystarczająco potężny, aby rozwalić pół ogrodu...

- Ech... chyba nie trza było... - westchnął Xell.

- Nie twoja wina, Xellosie... - powiedział Chichiri.

- Tak!!! - ryknął Nuriko.- Tylko tego stukniętego Rudzielca, który nie ufa moim przyjaciołom!

- Kiedy ja naprawdę myślałem... - Tasuki próbował się tłumaczyć, ale zobaczywszy minę Nuriego, zrezygnował.

- Należy ci się wyjaśnienie, Tasuki-kun - stwierdził Wieszowski. - Xell wcale mnie nie atakował, ani tym bardziej ja jego... To był tylko mały test sprawdzający...

- Teraz już wiem... - Tasuki spuścił głowę.

- W ogóle mi nie ufasz? - zapytał Nuri, patrząc mu prosto w oczy.

- Tobie? - zbaraniał - Ależ ufam!

- Nie ufasz... - stwierdził Nuri, a to wywołało zdziwienie na twarzach pozostałych. - Jeśli nie ufasz MOJEMU przyjacielowi, to znaczy, że nie ufasz MNIE! Mogę zrozumieć, że go nie lubisz... ale ten tutaj Xellos ... ryzykował dla ciebie życie!

- Niby tak, ale... - potwierdził bez przekonania Rudy, spuszczając wzrok.

Tasuki nie był jedynym, który nie patrzył nikomu w oczy. Xellowskie ślepka mówiły same za siebie.

Taak, Nuriko-kun, nie mogłem tego ścierpieć... Ślepo we mnie wierzyłeś, a ja nie miałem tak do końca uczciwych zamiarów. Nie chciałem stracić twojej przyjaźni... z drugiej jednak strony moja demoniczna natura nie pozwoliłaby mi skłamać, wiedząc, że prawdą mogę cię skrzywdzić.

( Ależ, Xell... - Nuriko miał już łzy w oczach)

- Może nie uwierzysz... - ciągnął Nuriko.- ... ale wiedz, że Xellos nigdy by nic takiego nie...

- Mylisz się, Nuriko... - odezwał się Mazoku, a wszyscy spojrzeli na niego.

- Co ty mówisz? - spytał Nuriko, myśląc, że może się przesłyszał.

- Tak naprawdę to...- Mazokowskie oczy schowały się w cieniu fioletowej grzywki. - Gdyby Tasuki mi nie przeszkodził ... zaatakowałbym Wieszowskiego z pełnej pary ... tak, że nie byłby w stanie odeprzeć ataku ... a to z pewnością rozwaliłoby cały zamek wraz z okolicą...

- A... a widzicie! - ryknął Tasuki, ale Nuriko dosłownie zatkał mu gębę.

- Co... co ty mówisz? - powtórzył. - Przecież... przecież widziałem! Nie walczyłeś nawet jedną setną mocy ...

- Ale miałem zamiar... Nic by nie zostało z tego zamku...

- Niemożliwe... - szepnął Nuriko.

- Jak najbardziej możliwe! Od początku wiedziałem, że temu Mazokowi nie można ufać...

- ZAMKNIJ SIĘ !!! - wrzasnął niespodziewanie Nuriko z oczami pełnymi łez. - Dla... dlaczego??? - z tym pytaniem zwrócił się do mnie, ale wy wiecie, że z powodu pewnych wydarzeń, które wypaczyły mój demoniczny charakter, serce krajało mi się z rozpaczy... a jednocześnie radowało ze szczęścia.

Taka już wredna natura Mazoka...

Nie odpowiadałem. Nuri jeszcze parę razy pokręcił głową, schował twarz w dłoniach i uciekł. O mało co za nim nie zawołałem, na szczęście Tasuki mnie uprzedził i podążył za nim.

Westchnąłem.Wieszowski patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jednak jego spojrzenie nie wyrażało gniewu ani odrazy. Wyrażało żal i smutek. Nie mogłem mu spojrzeć w maskę... a tym bardziej, gdy ją ściągnął.

- Chodź ze mną... - powiedział.

Wiedziałem, że ściąga maskę tylko w poważnych momentach.

-" Więc jest aż tak źle? " - pomyślałem.

Przycupnęliśmy na niezniszczonym kawałku brzegu.

- Wiesz... - zaczął Wieszowski. - Dziwię się, że tak się zgrywasz...

- Ja? Zgrywam się?

- Rozumiem, że jesteś Mazokiem. Rozumiem, że czasem cię ponosi. Ale nie powinieneś tak kłamać...

Xell zbaraniał.

- O co ci chodzi?

- Nie powinieneś tak okłamywać przyjaciela ... Nuriko ci ufał.

- Tak, i właśnie...

- Wiesz, dlaczego w ogóle się na to zgodziłem ? Nigdy bym się nie zgodził, gdybym ci nie ufał. Tak, właśnie dlatego!

- Naprawdę... mi ufałeś? W takim razie teraz sam już widzisz, że Mazokom nie można ufać.

- No, nie można... zwłaszcza, gdy w konia robisz własnego przyjaciela... Mnie nie oszukasz, przyjacielu...

Ostatnie zdanie wyprowadziło mnie z równowagi.

- Co właściwie masz na myśli ?! - Nuriko-kun miał rację... Nie walczyłeś na serio... Może początkowo miałeś taki zamiar...ale tak naprawdę nigdy byś go nie urzeczywistnił...no da...

- Jak to nie...?! Co... co ty w ogóle wiesz o mnie?! Nic nie wiesz! Nie wiesz jaki jestem! - Może i rzeczywiście zbyt krótko cię znam... Ale wiem, co widziałem!

- Co takiego widziałeś?!

- Widziałem jak rzuciłeś się na Tasukiego-kun. Może i go nie lubisz... Ale za bardzo zależy ci na nich ... na Nurim i na NIEJ... dlatego nie pozwoliłbyś, aby coś stało się któremukolwiek z JEJ przyjaciół.

- Chi... Chichiri...

Teraz już powiedział wszystko.

- Ja... nie sądziłem, że kiedykolwiek ktoś mnie rozpracuje... - uśmiechnął się. Wieszowski odwzajemnił uśmiech.

Czułem się, jakby przyłapano mnie na gorącym uczynku.

- No! A teraz idź i przeproś swojego przyjaciela! - Chichiri poklepał go po plecach.

- Nie ... Nie mogę...

- Dlaczego, no da? - Wieszowski założył spowrotem maskę.

- To... godzi w moją dumę demona... Nie chcę, żeby Ru... Tasuki myślał, że tak naprawdę "dobry" ze mnie facet...

- Pierdol dumę! - wrzasnął nagle Chichiri, aż Xell podskoczył, zdziwiony jego słownictwem. - Ups... przepraszam, chciałem powiedzieć, no da... miej ją gdzieś... Ja... rozumiem, że niechcesz sobie psuć opinii Mazoka... Jednak, zastanów się, czy to warte... czy to naprawdę warte twojej przyjaźni z Nurim ?!

- Chyba... chyba nie...

- W takim razie... leć i z nim pogadaj! Tasukiemu nic nie musisz mówić!

- Dzie... dziękuję... - powiedziałem niespodziewanie zarówno dla niego, jak i dla siebie. - Pierwszy raz zasięgnąłem rady prawdziwego przyjaciela...

Xellos uśmiechnął się i zniknął.

Od tamtej pory wiedziałem, że zdobyłem przyjaciela na całe życie ... a raczej...na śmierć i życie... I to już drugiego...(Tak,tak, Nuriko-kun, nie zapominam o tobie!) Ten pełny ciepła Wieszowski zyskał moją sympatię i, chcąc nie chcąc, musiałem zaakceptować fakt, że jesteśmy przyjaciółmi.

Wbrew życzeniu Tasukiego, Nuriko wybaczył mi i ze łzami w oczach rzucił mi się na szyję. Jestem twoim dłużnikiem, Wieszowski, zawdzięczam ci przyjaźń Nurikiego...

Acha... Chichiri krzyknął wtedy: "Nie pozwolę skrzywdzić moich przyciół!".

I tyle wystarczy... KONIEC

- HEEEEE??? KONIEC??? Jak to KONIEC ??? - krzyknęła załamana Arielka.- Ale co było dalej ?!?!

- Czego byś chciała ? Przecież jest "Happy Ending"... (w przeciwieństwie do poprzedniego fica...) - stwiedził Xell.

- Ale... dlaczego ... ja nic o tym NIE wiedziałam ??? Ominęła mnie taka akcja, a wyście, dziady, milczały!

- Ee... a co mieliśmy mówić ? - spytał Nuriko. - Było, minęło, to już za nami.

- A i tak dobrze się skończyło... co nie, Xellosu?

- Tak, jasne. Wieszowski dał mi nauczkę. Nauczył mnie co to znaczy przyjaźń. Może i musieliśmy potem sprzątać i naprawiać cały ogród (Hotohori-sama by nie darował...), ale za to zdobyłem coś bardzo cennego: przyjaźń Wieszowskiego...

- I nie straciłeś mojej... To znaczy... ja i tak bym ci wybaczył...

- Ale z pewnością... więcej już bym się do ciebie nie odezwał...

- Noo... bardzo pięknie ... - stwierdziła Ariel.- Historia pewnej przyjaźni ... Ale...CO, DO JASNEJ CHOLERY, Z TASUKIM ?!?! CZY Z NIM NIE MOŻECIE SIĘ DOGADAĆ?!

- Jeju, nie drzyj mi się do ucha! Ja się z nim dogaduję!

- Nie mówię do ciebie, Nuri, tylko do tego wrednego kapłana...

- Zaraz od razu "wrednego"?! No co się tak patrzysz? Nie moja wina!

- Tłumaczą winni! - odparła.

- Ależ, Ariel... - Xell załamywał ręce.- Przecież dobrze wiesz, że na tego Rudego nie ma mocnych... on jest uparty jak osioł!

- A do tego... zazdrosny jak diabli! Weź mu wmów, że Xellos nie jest żadnym jego rywalem...

- Ech, macie rację... - westchnęła. - Zresztą, nie dziwię mu się. Widział, co się święci...a potem po tamtym "(Nie za bardzo)Happy Endingu"całkiem już zbaraniał i wściekł się...

- Chociaż ... nie on powinien... - szepnął Nuriko, zerkając na Xella.

- Ja... powinienem? - odparł Xell. - Nie ma co płakać nad przypalonym kotletem

( jak to powiedziała Mina-chan...). Mnie już przeszło, Nuriko-kun... A przynajmniej pogodziłem się z tym... Jestem Mazokiem i w ogóle nie powinienem przejmować sie jakimiś ... pozytywnymi uczuciami...

- Skoro tak... - powiedziała Ariel. - to dlaczego tak wielki smutek czuć w twoim głosie ... i dlaczego tak bardzo cierpisz... ?

- Już to przerabialiśmy, Ariel... Błagam, nie wracajmy już do tego...

- Rozumiem...chciaż wolałabym,żebyśmy mieli sprawę jasną...Bez niedopowiedzeń...

- No dobra... - westchnął Xell. - Kocham cię... ale to nie ma żadnego znaczenia... Jesteśmy tylko przyjaciółmi... we trójkę...

- Trzej Muszkieterowie, juhuu!!! - krzyknął Nuriko.

- Jeden za wszystkich... - zaczęła Ariel.

- Wszyscy za jednego! - dokończył Xellos.

Kochany, naprawdę kochany Xellos. Powinien mnie nienawidzić, a on tymczasem...

Wierzcie lub nie, ale to naprawdę niezwykły demon. I za to go kocham .^_^.

Koniec rozdziału drugiego,

części drugiej.

Ciąg dalszy nastąpi...

(Miejmy nadzieję...)

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.